Co byś powiedział sobie młodemu? - ebook
Co byś powiedział sobie młodemu? - ebook
Chwin, Dobroczyński, Dymna, Eichelberger, Fikus, Fuszara, Grodzka, Grzegorzek, Harasimowicz, Hen, Idziak, Jakubik, Janda, Klijnstra, Kozakiewicz, Krall, Krawczyk, Krzyżanowska, Kuryluk, Lipska, Machulski, Obirek, Ochojska, Pollack, Porter, Rottenberg, Stuhr, Szpakowska, Vetulani, Woydyłło-Osiatyńska, Zaremba Bielawski
W 2013 roku Katarzyna Bielas zaczęła zadawać pytanie: Co byś powiedział sobie młodemu? Co byś powiedziała sobie młodej?
Co przeżyli jej rozmówcy i jak oceniają swoje życie, dowiecie się z tej książki.
A gdybyście wy spotkali siebie sprzed lat? Co byście sobie powiedzieli?
Kategoria: | Rozmowy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-832-681-850-9 |
Rozmiar pliku: | 5,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W maju 2013 roku zaczęłam zadawać pytanie: Co byś powiedział sobie młodemu? Co byś powiedziała sobie młodej?
Ewa Woydyłło-Osiatyńska odpowiedziała: Nie traktuj przeszkód jako barier nie do pokonania.
Juliusz Machulski: Nie daj sobie wchodzić na głowę.
Anna Dymna: Najważniejsze, żeby człowiek umiał wszystko zrobić własnymi rękami i brał ster w swoje ręce.
Krzysztof Krawczyk: Pycha to diabelski prezent, a widać to dopiero, kiedy człowiek spadnie z piedestału.
Janina Ochojska: Nie bój się! Nieszczęście, cierpienie też człowieka jakoś buduje. Ważne, co się z tym zrobi.
Jerzy Vetulani: Gdybyś się powiesił, z pewnością ominęłoby cię mnóstwo kłopotów, ale życie niesie ze sobą tyle fantastycznych rzeczy, że jednak warto się go trzymać.
Krystyna Janda: Możliwości ludzkie są dużo większe, niż się myśli. Nie zdajemy sobie sprawy, na co nas stać.
Władysław Kozakiewicz: Trzeba różnych rzeczy próbować. I być wytrwałym.
Jerzy Stuhr: Szkoda, że więcej z tego, co wiedzą rodzice, nie korzystałeś.
Hanna Krall: Nie trzeba przegapiać. Albo trzeba nie przegapiać.
John Porter: Trzeba uważać, żeby nie wkopać się w sytuację, z której nie ma wyjścia.
Olga Krzyżanowska: Mogłaś troszkę poluzować.
Arkadiusz Jakubik: Nie jesteś takim debilem, za jakiego się uważasz.
Stefan Chwin: Piekło zaczyna się wtedy, kiedy stawiamy siebie pod oskarżeniem, że mogliśmy poprowadzić nasze życie inaczej. Dużo wygodniej przyjąć z fatalistycznym spokojem, że to, co się stało, i tak musiało się stać.
Bartłomiej Dobroczyński: Myśl mniej!
Sławomir Idziak: Uleganie mimikrze, szczególnie w wypadku kogoś, kto chce być artystą, jest skazaniem się na przeciętność.
Ewa Lipska: Miłość i przyjaźń to jest prawdziwy sens naszego życia. Wszystko inne – polityka, pieniądze – jest na dalszym planie.
Anna Grodzka: Żyj w prawdzie i bądź sobą. Jeśli postępujesz inaczej, krzywdzisz nie tylko siebie, lecz także otoczenie.
Redbad Klijnstra: Studiuj życiorysy swoich przodków albo ludzi, którzy mieszkają w najbliższej okolicy.
Ewa Kuryluk: Trzeba robić w życiu to, czego się pragnie, ale tylko wtedy, jeśli się to potrafi.
Cezary Harasimowicz: To, co tobie pisane, i tak musi się zdarzyć.
Józef Hen: Nigdy nie wiadomo, czy porażka nie stanie się dobrodziejstwem.
Małgorzata Szpakowska: Raczej stawiaj na rozsądek, nie na entuzjazm.
Martin Pollack: Może masz rację, ale nie musisz tego tak brutalnie udowadniać.
Mariusz Grzegorzek: Można pracować nad tym, żeby więcej w tym, co robisz, było ciała, materii, ciężaru.
Magdalena Fikus: Nie wchodź w spory ideologiczne, a przede wszystkim nie wprowadzaj spornych ideologii w dziedziny, w których nie powinno ich być.
Maciej Zaremba Bielawski: Nie zawsze słuchaj tego, co mają ci do powiedzenia o twoim słuchu.
Anda Rottenberg: Często jest tak, że człowiek dochowuje złożonych sobie czy komuś przyrzeczeń, chociaż presja życia czy okoliczności właściwie powinny go z tego zwolnić.
Stanisław Obirek: Słuchaj siebie.
Małgorzata Fuszara: Nie warto stać z boku.
Wojciech Eichelberger: Zaakceptuj swoją przeszłość, bo inaczej jej nie poznasz i nie zrozumiesz.
O tym, jakie przeżycia doprowadziły moich rozmówców do takich wniosków, można przeczytać w tej książce.
Katarzyna BielasCo by pani powiedziała sobie młodej?
– Powtórzyłabym to, co mówiła mi moja mama, która była mądrą matką. Wszystko się sprawdziło.
Czyli co?
– Żeby nie odkładać na później tego, czego pragnie się dziś. Pamiętam, że jako piętnastolatka strasznie chciałam mieć różowy telefon, wtedy nieosiągalny. I mama pozwoliła mi pomalować jeden aparat w domu na różowo. Wyszedł buraczany, ale to nieważne. Dotyczyło to oczywiście też spraw poważnych.
Mama uważała, że tego, czego się pragnie, mając 20 lat, potem można już wcale nie chcieć i będzie się miało lukę. Można było coś przeżyć, ale się nie przeżyło. Kiedy mi to mówiła, nie byłam na tyle dojrzała i odważna, żeby to do końca przyjąć, i prawdopodobnie kilka razy coś mi się wymknęło.
Na przykład?
– Nigdy nie pojechałam autostopem. Powstrzymywałam się od różnych pomysłów, nawet nie dlatego, że były tak trudne do zrealizowania, ale że nie wypadało. Po maturze wyjechałam ze Szczecina do Poznania studiować historię sztuki. Jako jedynaczka marzyłam, żeby pomieszkać z kilkoma koleżankami. Ale w nowym mieście nie miałam bliskich koleżanek. Wynajmowałam pokój sama. Nie mogłam mieszkać w akademiku, choć chciałam, bo mi się nie należał. Chodziło o to, że za dużo pieniędzy przypadało w rodzinie na głowę. Dziś myślę, że trzeba było wywiesić kartkę, że szukam współlokatorek. Powiedziałabym sobie młodej: „Nie traktuj przeszkód jako barier nie do pokonania”.
Nie odkładaj realizacji pragnień, bo czas cię zmieni i przyjdą inne pragnienia?
– Tak jest choćby z podróżami.
Albo z książkami, których nie przeczyta się w porę.
– I filmami. Jeśli nie pójdę najpóźniej dwa dni po premierze, to tyle się nadowiaduję, że film przeważnie mnie rozczarowuje. Słyszę opinie, które paskudzą mi odbiór.
Zwiedzanie świata kiedyś było niemożliwe. Teraz, kiedy właściwie stale gdzieś jeżdżę i byłam w wielu miejscach, podróże mnie nudzą. Oprócz paru olśniewających miejsc na świecie wszystko przypomina mi przedmieścia Radomia (przepraszam Radom!). Nie mogłabym sobie młodej powiedzieć: „Powinnaś była wcześniej wyjeżdżać”, bo kiedy dorastałam, było to bardzo trudne. Oczywiście znam osoby, którym udało się uciec z Polski albo wyjechać do rodziny, ale ja nie miałam rodziny za granicą, bo cała została podczas wojny wybita do nogi.
Pierwsze pani podróże nie były ciekawe?
– Były, ale miałam wtedy już dwadzieścia kilka lat, a mówię tu o okresie, kiedy budzi się ciekawość świata. Sobie tamtej powiedziałabym: „Może trzeba było jak twoje trzy koleżanki pojechać do Londynu i pracować jako opiekunka do dzieci albo pokojówka”.
Ale ja należałam do pewnych ram – wychowanie, dom, przywiązanie do mamy, skrupulatny plan wykształcenia. Zrobienie roku przerwy nawet nie przyszłoby mi do głowy. Dziś powiedziałabym sobie: „Zrób sobie rok przerwy, albo dwa”.
À propos książek, które w okresie szkoły średniej mnie fascynowały i były też rarytasem, bo się je zdobywało spod lady... Kiedy z wypiekami przybiegałam: „Mamo, jest w księgarni Gałczyński – albo »Czarodziejska góra«”, mama mówiła: „Świetnie, ale jeśli chcesz mieć nową książkę, musisz jakąś starą oddać koleżance albo do biblioteki”. Tej zasady nie mogłam kwestionować. Dotyczyło to też innych przedmiotów.
Skąd taka zasada?
– Mama miała swoje wojenne doświadczenia. Mówiła: „Pierwszy dom zniszczyła pierwsza wojna, drugi – druga, teraz mam trzeci. Nie chcę już przeżywać wydzierania z siebie przywiązania do miejsca wypełnionego przedmiotami”. Ja takich doświadczeń nie miałam, ale szanuję mądrość, która z nich płynęła. Nie lubię gromadzić przedmiotów. Dziś oznacza to dla mnie, żeby nie mieć za dużo swetrów – bo w ilu naraz można chodzić? Obrastanie w tuziny powielających się rzeczy, bibelotów jest niezdrowe. Zabierają naszą energię.
Książka to nie jest zwykły przedmiot.
– Przedmiot, przedmiot, choć też żywa wartość, bo do niektórych się wraca, ale przeczytałam na przykład całego Mankella i po co mam go trzymać? Mam obok domu kawiarnię, mogę położyć tam książkę na parapecie i wziąć sobie inną. Ja przecież książek nie palę.
A książki w komputerze, na czytniku? Nie zajmują miejsca w mieszkaniu – też trzeba robić remanent?
– Myślę, że trzeba. Ja napisanych przez siebie tekstów nie przetrzymuję. Komputer czyszczę, sprzątam jak szafę. Bywa, że ponoszę koszty, ale to właściwy kierunek.
Czasem ktoś prosi mnie o artykuł, a ja myślę: „Przecież ja to już kiedyś pisałam...”. Ostatnio o odpoczywaniu. Gdzieś odnalazłam zawieruszony tekst sprzed kilku lat. Czytam go, ale ja dziś jestem inna niż wtedy. Coś nowego wiem, coś przeżyłam.
Niedawno byłam w Nowym Jorku i poszłam na próbę do filharmonii, można kupować bilety za pięć dolarów, miejsca są nienumerowane. Usiadłam koło starszych osób, które robiły na drutach. Grali Strawińskiego, byłam zachwycona, w czasie przerwy rozmawiam z jedną z tych pań. Okazuje się, że bardzo ciężko przeżyła śmierć swojego psa czy kota i lekarz zalecił jej, szczególnie kiedy słucha muzyki, żeby dziergała. W ten sposób złagodzi swój sentymentalizm związany z żałobą, skupi się na dzierganiu, zamiast poddawać się depresji. Pomyślałam: „Może kiedyś użyję tego przykładu – odpoczynek traktowany jak terapia”.
Coś jeszcze?
– Odpoczywaj, baw się, ale nie marnuj czasu.
Co to jest czas zmarnowany?
– To jest czas, w którym nic dobrego, ciekawego nie przeżywam. Zabawa z psem nie jest czasem zmarnowanym, ale bezmyślne zmienianie kanałów pilotem tak.
Wiele osób myśli, że marnuje czas, kiedy nie pracuje.
– Praca też może być marnowaniem czasu, taka, która nie rozwija. Oczywiście pracujemy, żeby zarobić, nie można szukać w pracy samych fajerwerków. Ale czasami w pracy wszystko samo się kręci, nie trzeba się starać, wysilać, a więc powinno być lepiej, a jest gorzej. Jeżeli praca daje zarobek, lecz nie przynosi satysfakcji, to człowiek ma poczucie, że się marnuje.
Ja sama kiedyś marnowałam sporo czasu, na przykład podczas studiów, dzisiaj żyję dużo bardziej aktywnie i twórczo.