Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Co kupować by jeść zdrowo Shopping IQ - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
31 października 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Co kupować by jeść zdrowo Shopping IQ - ebook

Nowa książka autorki bestsellera Metaboliczne IQ - twój kod do zdrowia!

Czy zdrowe odżywianie jest drogie?

Dlaczego czytanie składu na etykietach już nie wystarczy?

Jak odróżnić produkty, które służą naszemu zdrowiu, od tych, które nas trują?

Agnieszka Pająk podpowiada, jak kupować produkty spożywcze, by jeść mądrze i zdrowo!

Codziennie na zakupach podejmujemy decyzje dotyczące odżywiania. Każda z nich ma wpływ na nasze zdrowie. Planując zakupy, warto wziąć pod uwagę nie tylko cenę i jakość produktów, ale też indywidualne potrzeby naszego organizmu.

W książce znajdziesz:

test na poziom tolerancji glutenu gotowe plany posiłków dla każdego z typów metabolicznych przepisy na dania bez glutenu, cukru i nabiału Planuj mądrze, kupuj odpowiedzialnie i odżywiaj się zdrowo!

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8103-391-6
Rozmiar pliku: 46 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRO­LOG

Dla­cze­go de­cy­zje, któ­re po­dej­mu­je­my pod­czas za­ku­pów spo­żyw­czych, są waż­ne dla przy­szło­ści pla­ne­ty i czło­wie­ka? Czę­sto wy­da­je nam się, że jako jed­nost­ki nie mamy zna­cze­nia dla świa­ta, że jed­na oso­ba w ogó­le nie li­czy się w ska­li glo­bal­nej. Jed­nak za każ­dym ra­zem, kie­dy idzie­my do skle­pu, wy­bie­ra­my pro­dukt i umiesz­cza­my go w na­szym ko­szy­ku, tak na­praw­dę de­cy­du­je­my o set­kach czyn­ni­ków, któ­re wpły­ną nie tyl­ko na nas i na na­sze naj­bliż­sze oto­cze­nie, ale też do pew­ne­go stop­nia na wszyst­kich lu­dzi na Zie­mi.

Wy­bie­ra­jąc pro­dukt, de­cy­du­je­my o tym, co chce­my ku­po­wać, a więc wpły­wa­my za­rów­no na po­pyt, jak i na po­daż. Pro­du­cent bę­dzie wy­twa­rzał te pro­duk­ty, któ­re się sprze­da­ją, te, któ­re kon­su­ment wy­bie­ra naj­czę­ściej, nie od­wrot­nie. Ku­pu­jąc je­dze­nie, po­nie­kąd de­cy­du­je­my o jego kom­po­nen­tach, przez co po­śred­nio wpły­wa­my na spo­so­by upra­wy czy ho­dow­li, wa­run­ki, w ja­kich prze­by­wa­ją pra­cow­ni­cy, kli­mat, cenę i wie­le in­nych czyn­ni­ków. Spo­ro tego, praw­da?Każ­da de­cy­zja po­dej­mo­wa­na w skle­po­wej alej­ce prze­kła­da się na losy ca­łej pla­ne­ty. To duża od­po­wie­dzial­ność, z któ­rej czę­sto nie zda­je­my so­bie spra­wy lub o któ­rej nie chce­my my­śleć, bo tak jest ła­twiej, wy­god­niej, przy­jem­niej. Nikt nie chce brać na swo­je bar­ki lo­sów świa­ta. Jed­nak to wła­śnie kon­su­men­ci, za każ­dym ra­zem, kie­dy ro­bią za­ku­py, de­cy­du­ją o tym, co do­stęp­ne bę­dzie w skle­pach. Pro­duk­ty, któ­re nie mają zby­tu, są po pro­stu wy­co­fy­wa­ne z ofer­ty. Je­śli więc wy­bie­ra­my śmie­cio­we je­dze­nie, nic dziw­ne­go, że jest ono wciąż do­stęp­ne. Ni­ska cena ta­kich pro­duk­tów jest je­dy­nie po­zor­na. Za­po­mi­na­my o tym, że czę­sto nie są one po­żyw­ne, w związ­ku z czym, aby za­spo­ko­ić głód, mu­si­my zjeść wię­cej. Poza tym ła­two się psu­ją i szyb­ko lą­du­ją w ko­szu. Do tego trze­ba do­li­czyć jesz­cze kosz­ty wszel­kich środ­ków na nie­straw­ność czy inne pro­ble­my ga­strycz­ne. Póź­niej, kie­dy już na­praw­dę po­trze­bu­je­my po­mo­cy, do­cho­dzą do tego jesz­cze kosz­ty wi­zyt le­kar­skich. A na ko­niec trze­ba wziąć jesz­cze pod uwa­gę nisz­cze­nie śro­do­wi­ska, któ­re ma miej­sce przy ma­so­wej pro­duk­cji. I na­wet je­śli nas to nie ob­cho­dzi, a losy śro­do­wi­ska uwa­ża­my za nie nasz pro­blem, to, chcąc nie chcąc, wszy­scy miesz­ka­my na Zie­mi i jak na ra­zie nie mamy żad­nej al­ter­na­ty­wy w tym wzglę­dzie. A więc na­wet je­śli losy na­tu­ry wy­da­ją nam się ja­kimś wy­ima­gi­no­wa­nym pro­ble­mem, da­le­kim od na­sze­go naj­bliż­sze­go oto­cze­nia, to i tak, prę­dzej czy póź­niej, wszy­scy od­czu­je­my skut­ki de­gra­da­cji śro­do­wi­ska na wła­snej skó­rze i we wła­snym port­fe­lu.ŻYCIE O SMAKU AROMATU I MIĘSNA ZAGŁADA – WY­RÓB IDEN­TYCZ­NY Z NA­TU­RAL­NYM

Ogar­nia­ją mnie smu­tek i złość, kie­dy my­ślę o pro­du­cen­tach żyw­no­ści. Tym te­ma­tem zaj­mu­ję się od daw­na; od co naj­mniej 12 lat ob­ser­wu­ję ryn­ki lo­kal­ny, kra­jo­wy, eu­ro­pej­ski i świa­to­wy – jako kon­su­ment i nie tyl­ko. To, co od­kry­wam krok po kro­ku, jest co­raz bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce. Wiem, że ta­nie je­dze­nie nie ma nic wspól­ne­go z ja­ko­ścią, przy­naj­mniej nie w kra­jach wy­so­ko roz­wi­nię­tych i roz­wi­ja­ją­cych się. Wi­dy­wa­ne cza­sem na uli­cach cuch­ną­ce wóz­ki z pa­rów­ka­mi w bia­ło­sza­rej buł­ce od­stra­sza­ją mnie już sa­mym smro­dem. Szcze­rze mó­wiąc, ni­g­dy nie wi­dzia­łam zdro­wo wy­glą­da­ją­ce­go czło­wie­ka, nie­za­leż­nie od wie­ku, któ­ry za­ta­pia zęby w glu­te­no­wym gnio­cie wy­pcha­nym prze­mie­lo­ny­mi wy­mio­na­mi i in­ny­mi zwie­rzę­cy­mi od­pa­da­mi – glo­ba­li­za­cja opa­no­wa­ła rów­nież zbio­ro­wą rzeź, i to na ca­łe­go.

Ale dla­cze­go pro­du­cen­ci wy­ro­bów (teo­re­tycz­nie) wy­so­kiej kla­sy, rów­nież sprze­da­ją świń­stwo, z tym że dro­gie?

Do nie­daw­na bo­czek ku­po­wa­ny u za­ufa­ne­go gó­ra­la po gril­lo­wej ob­rób­ce był pysz­ny i pach­ną­cy – wy­ta­piał się z nie­go tłuszcz i mo­gli­śmy wci­nać smacz­ne mię­sne chip­sy. Dziś ten sam pro­dukt po ścią­gnię­ciu z gril­la wy­glą­da jak cuch­ną­ca ska­mie­li­na pły­wa­ją­ca w po­ma­rań­czo­wej mazi, któ­ra tak na­praw­dę po­win­na mieć kon­sy­sten­cję smal­cu. Jesz­cze nie spraw­dza­łam, ale mam po­waż­ne wąt­pli­wo­ści, czy na te wąt­pli­wej ja­ko­ści ra­ry­ta­sy sku­si­ły­by się cho­ciaż zwie­rzę­ta.

Głod­na chcę prze­gryźć ka­ba­no­sa, ale po przyj­rze­niu się opa­ko­wa­niu stwier­dzam, że nie będę się szpry­co­wać tą cięż­ko­straw­ną che­mią. Ma­lo­wa­ne, aro­ma­ty­zo­wa­ne, dym wę­dzar­ni­czy pra­wie iden­tycz­ny z na­tu­ral­nym. Kosz­mar! Pani w skle­pie tłu­ma­czy, że ka­ba­no­sy ściem­nie­ją, jed­nak od­po­wia­dam, że na pew­no nie te, bo to, czym są po­kry­te, to far­ba, a ta może się je­dy­nie utle­nić, choć sama nie wiem, jak za­cho­wa się na mię­sie po dłuż­szym cza­sie.

Nie tak daw­no te­sto­wa­łam ho­te­lo­we­go ko­tle­ta – wy­trzy­mał w wor­ku sześć ty­go­dni, za­nim za­czął ple­śnieć…

Naj­strasz­niej­sze jest to, że kon­su­ment, ku­pu­jąc szyn­kę czy wę­dli­nę za 40–120 zł, my­śli, że ku­pu­je na­praw­dę zdro­we mię­so dla sie­bie i swo­ich bli­skich, a tym­cza­sem co­raz czę­ściej oka­zu­je się, że pro­dukt jest na­strzy­ki­wa­ny, pe­łen che­mii, aro­ma­tów czy glu­te­nu. Je­dy­ne, co róż­ni te pro­duk­ty od ta­nie­go syfu, to to, że oszu­stwa do­ko­nu­je się w bar­dziej ele­ganc­ki spo­sób, no i są one sprze­da­wa­ne w mi­łych, bu­dzą­cych za­ufa­nie bu­ti­kach spo­żyw­czych (ma­łych skle­pach de­ta­licz­nych spe­cja­li­zu­ją­cych się w sprze­da­wa­niu „mod­nej” żyw­no­ści).

W sa­mej Unii Eu­ro­pej­skiej do pro­duk­cji żyw­no­ści zu­ży­wa się 170 ty­się­cy ton aro­ma­tów rocz­nie! Każ­da go­spo­dy­ni do­mo­wa wie, że kie­dy do cia­sta wle­je o kro­plę aro­ma­tu za dużo, bę­dzie ono już nie­ja­dal­ne – a co do­pie­ro przy ta­kich ilo­ściach. Aro­ma­ty są wszę­dzie – od chip­sów po pro­duk­ty dla dzie­ci, któ­re czę­sto pro­du­ko­wa­ne są z kon­cen­tra­tów, a obok wa­rzyw i owo­ców sta­ły je­dy­nie w hi­per­dro­gich re­kla­mach te­le­wi­zyj­nych.

A co z lo­da­mi? Se­zon co praw­da mamy w wa­ka­cje, ale praw­dzi­wi wiel­bi­cie­le nie od­pusz­cza­ją przez cały rok. Tyl­ko że w więk­szo­ści przy­pad­ków nie jemy już śmie­ta­ny i owo­ców, a ist­ny kon­glo­me­rat che­micz­ny.

Li­sta wy­bra­nych lo­do­wych „sma­ków”:

- al­de­hyd C-17 – lo­dom na­da­je smak wi­śnio­wy, ale w prze­my­śle sto­so­wa­ny jest do pro­duk­cji gumy i barw­ni­ków;
- pi­pe­ro­nal – sto­so­wa­ny w prze­my­śle per­fu­me­ryj­nym i jako śro­dek do zwal­cza­nia wszy; lo­dom na­da­je smak wa­ni­lio­wy;
- octan ety­lu – w lo­dach ma imi­to­wać smak ana­na­so­wy, ale uży­wa­ny jest rów­nież do czysz­cze­nia skór;
- al­de­hyd ma­sło­wy – uży­wa­ny jest do pro­duk­cji kle­jów kau­czu­ko­wych, na­to­miast lo­dom na­da­je smak orze­cho­wy;
- octan amy­lu – lo­dom na­da­je smak ba­na­no­wy, ale uży­wa­ny jest rów­nież jako roz­pusz­czal­nik farb olej­nych;
- octan ben­zy­lu – uży­wa­ny jako roz­pusz­czal­nik azo­ta­nów; w lo­dach imi­tu­je smak tru­skaw­ko­wy;
- al­de­hyd C-18 – uży­wa­ny do pro­duk­cji de­ter­gen­tów; na­da­je lo­dom smak cze­ko­la­do­wy.

Kie­dyś mie­li­śmy wiel­kie po­lo­wa­nie i wiel­kie od­ży­wia­nie. Czło­wiek ło­wił ryby, tro­pił zwie­rzy­nę, szu­kał owo­ców i ro­ślin ja­dal­nych. Dziś mamy wiel­kie żar­cie i wiel­kie pro­ble­my. Homo sa­piens na­dal po­lu­je, z tym że na oka­zje w skle­pach otwar­tych 24 go­dzi­ny na dobę, 365 dni w roku, za­po­mi­na­jąc o tym, że na­sze ko­mór­ki na­dal tra­wią tyl­ko sub­stan­cje od­żyw­cze, a nie na­zwy pro­duk­tów czy mar­ki.

KON­SUMP­CJA ZRÓW­NO­WA­ŻO­NA A KON­SUMP­CJO­NIZM

Współ­cze­sny świat cha­rak­te­ry­zu­je się kon­cen­tra­cją sił i fak­tów spo­łecz­nych, któ­re okre­śla się za­rów­no koń­cem ery prze­my­sło­wej, jak i po­cząt­kiem no­wej ery. Po­dej­mo­wa­ne są pró­by zde­fi­nio­wa­nia ak­tu­al­nej sy­tu­acji glo­bal­nej – naj­po­pu­lar­niej­sze okre­śle­nia to „era zrów­no­wa­żo­ne­go roz­wo­ju” lub „era eko­lo­gicz­ne­go roz­wo­ju”, a tak­że „re­wo­lu­cja prze­trwa­nia” (su­sta­ina­bi­li­ty re­vo­lu­tion), któ­ra po­win­na pro­wa­dzić do prze­strze­ga­nia gra­nic wzro­stu go­spo­dar­cze­go, sfor­mu­ło­wa­nych 30 lat temu w pierw­szym ra­por­cie Klu­bu Rzym­skie­go (była to pro­gno­za ostrze­gaw­cza, wska­zu­ją­ca na wy­czer­py­wa­nie się po­ten­cja­łu roz­wo­jo­we­go go­spo­dar­ki świa­to­wej). W związ­ku ze zmia­na­mi, któ­re już za­szły na świe­cie, pro­po­nu­je się po­szu­ki­wa­nie in­no­wa­cji, a przede wszyst­kim pod­ję­cie świa­do­mej ak­cji pro­mu­ją­cej po­żą­da­ne zmia­ny. Re­wo­lu­cja prze­trwa­nia po­win­na do­pro­wa­dzić do za­sad­ni­czej zmia­ny ro­dza­ju am­bi­cji i aspi­ra­cji roz­wo­jo­wych spo­łe­czeństw ludz­kich.

Re­wo­lu­cja ta nie może być ste­ro­wa­na: po­win­na po­le­gać na mo­bi­li­za­cji wiel­kie­go ru­chu oby­wa­tel­skie­go w wy­mia­rze ogól­no­świa­to­wym. Ruch ten może zmie­nić mo­del aspi­ra­cji spo­łe­czeństw. Ruch oby­wa­tel­ski, któ­ry mógł­by do­ko­nać re­wo­lu­cji prze­trwa­nia, po­wi­nien po­sia­dać pięć cech, któ­re by­ły­by wy­róż­ni­kiem no­we­go spo­łe­czeń­stwa:

- wi­zjo­ner­stwo ro­zu­mia­ne jako zdol­ność do my­śle­nia dłu­go­­okre­so­wego;
- sie­cio­wość, ozna­cza­ją­ca dą­że­nie do roz­wi­ja­nia sto­sun­ków spo­łecz­nych na pod­sta­wie dy­na­micz­nie roz­wi­ja­ją­cej się glo­bal­nej sie­ci in­for­ma­cyj­nej; ce­cha ta uzna­wa­na jest za wa­ru­nek klu­czo­wy po­ro­zu­mie­nia i or­ga­ni­zo­wa­nia ru­chu oby­wa­tel­skie­go;
- ce­cha praw­dy, ro­zu­mia­na jako pod­sta­wa re­ali­zmu oce­ny fak­tów oraz ten­den­cji roz­wo­jo­wych;
- po­wszech­na edu­ka­cja, bez któ­rej nie by­ło­by moż­li­we wpro­wa­dze­nie po­zo­sta­łych za­sad;
- mi­łość ro­zu­mia­na jako nor­ma mo­ral­na zwią­za­na z przy­ja­znym na­sta­wie­niem do in­nych lu­dzi, z go­to­wo­ścią do wza­jem­ne­go zro­zu­mie­nia i współ­dzia­ła­nia.

Jak­kol­wiek uto­pij­nie brzmia­ły­by po­wyż­sze po­stu­la­ty, kon­struk­cja re­wo­lu­cji prze­trwa­nia (eko­lo­gicz­nej) wy­ma­ga już dziś dą­że­nia do na­sy­ce­nia wi­zji przy­szło­ści war­to­ścia­mi hu­ma­ni­stycz­ny­mi.

Kon­cep­cja zróż­ni­co­wa­nej kon­sump­cji jest fun­da­men­tal­nym ele­men­tem eko­ro­zwo­ju, zwa­ne­go ina­czej roz­wo­jem zrów­no­wa­żo­nym. Od­no­si się on do eko­no­mii po­li­tycz­nej za­kła­da­ją­cej ja­kość ży­cia na po­zio­mie, na jaki po­zwa­la obec­ny roz­wój cy­wi­li­za­cyj­ny. Do­ku­ment ONZ pro­po­nu­je na­stę­pu­ją­cą de­fi­ni­cję: „Zrów­no­wa­żo­ny roz­wój Zie­mi to roz­wój, któ­ry za­spo­ka­ja pod­sta­wo­we po­trze­by wszyst­kich lu­dzi oraz za­cho­wu­je, chro­ni i przy­wra­ca zdro­wie i in­te­gral­ność eko­sys­te­mu Zie­mi, bez za­gro­że­nia moż­li­wo­ści za­spo­ko­je­nia po­trzeb przy­szłych po­ko­leń i bez prze­kra­cza­nia dłu­go­ter­mi­no­wych gra­nic po­jem­no­ści eko­sys­te­mu Zie­mi”.

Za­spo­ko­je­nie po­trze­by kla­sy­fi­ko­wa­ne jest jako kon­sump­cja zrów­no­wa­żo­na, lecz je­śli uzna­my, że cho­dzi o wszyst­kie pod­sta­wo­we po­trze­by, to od­po­wia­da­ją­ca im kon­sump­cja zrów­no­wa­żo­na jest rów­no­waż­na z moż­li­wą do osią­gnię­cia ja­ko­ścią ży­cia.

Ma­jąc na my­śli kon­sump­cję pro­duk­tów i usług ryn­ko­wych, w kra­jach go­spo­dar­czo roz­wi­nię­tych do­ko­na­ły się istot­ne zmia­ny w ludz­kiej psy­chi­ce, za spra­wą cze­go po­wsta­ła nowa eko­no­micz­na ewan­ge­lia kon­sump­cji, nie tyl­ko w pe­jo­ra­tyw­nym sen­sie. W ślad za roz­wo­jem go­spo­dar­czym duże gru­py spo­łecz­ne do­świad­cza­ją tam wzra­sta­ją­cej ja­ko­ści ży­cia, a więc, obok wzro­stu po­zio­mu kon­sump­cji ma­te­rial­nej, tak­że lep­szej ochro­ny ludz­kie­go zdro­wia, ła­twiej­sze­go do­stę­pu do wy­kształ­ce­nia i dóbr kul­tu­ry, bez­pie­czeń­stwa pu­blicz­ne­go, pew­niej­sze­go za­trud­nie­nia, ro­sną­cej ak­tyw­no­ści oby­wa­tel­skiej i spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej. Te skła­do­we ja­ko­ści ży­cia z jed­nej stro­ny są pro­duk­ta­mi roz­wo­ju go­spo­dar­cze­go, z dru­giej zaś jego wa­run­kiem. Bez wy­so­kiej ja­ko­ści ży­cia kon­su­men­tów wy­sił­ki pro­mo­cyj­ne firm tra­fia­ły­by w próż­nię. Każ­dy roz­wój go­spo­dar­czy, a więc i eko­ro­zwój, za­sa­dza się na po­pra­wie ja­ko­ści ży­cia, na­wet je­śli okre­śli­my jego cel jako „za­spo­ka­ja­nie po­trzeb wszyst­kich lu­dzi”. Moż­na chy­ba przy­jąć, że zrów­no­wa­żo­ny po­ziom kon­sump­cji to taki, gdy kon­su­mu­je­my do­bra ma­te­rial­ne i usłu­gi w stop­niu wy­star­cza­ją­cym, by za­spo­ka­jać pod­sta­wo­we po­trze­by i osią­gać wyż­szą ja­kość ży­cia, mi­ni­ma­li­zu­jąc zu­ży­cie za­so­bów na­tu­ral­nych i ma­te­ria­łów szko­dli­wych dla śro­do­wi­ska po­wsta­ją­cych na wszyst­kich eta­pach pro­duk­cji, a jed­no­cze­śnie nie ogra­ni­cza­jąc praw na­stęp­nych po­ko­leń do ta­kiej kon­sump­cji1.

------------------------------------------------------------------------

1 Kra­mer J., Kon­sump­cja – ewo­lu­cja ról i zna­czeń „Kon­sump­cja i roz­wój”, nr 1, In­sty­tut Ba­dań Ryn­ku, Kon­sump­cji i Ko­niunk­tur, War­sza­wa 2011, s. 5–15.

KON­SUMP­CJO­NIZM I JEGO SKUT­KI

Czym jest kon­sump­cjo­nizm? De­fi­niu­je się go jako po­sta­wę cha­rak­te­ry­zu­ją­cą się nad­mier­nym przy­wią­za­niem do zdo­by­wa­nia dóbr ma­te­rial­nych, bez zwa­ża­nia na spo­łecz­ne, eko­lo­gicz­ne i in­dy­wi­du­al­ne kosz­ty. To po­gląd uzna­ją­cy kon­sump­cję za naj­wyż­szą war­tość, głów­ny wy­znacz­nik po­zio­mu ja­ko­ści ży­cia. Idea kon­sump­cjo­ni­zmu za­sa­dza się na he­do­ni­stycz­nej przy­jem­no­ści czer­pa­nej z na­by­wa­nia, gro­ma­dze­nia i zu­ży­wa­nia dóbr, czy­li naj­wyż­szej i je­dy­nej war­to­ści.

Czy na­sza pla­ne­ta wy­trzy­ma nad­mier­ną kon­sump­cję?

Kie­dyś je­dy­ną do­stęp­ną ener­gią była ener­gia sło­necz­na. Dziś w cią­gu roku zu­ży­wa­my rów­no­war­tość ener­gii, któ­rej Słoń­ce do­star­cza­ło­by nam przez 100 lat. Nie­od­łącz­nym ele­men­tem na­sze­go ży­cia sta­ła się ropa. Mo­że­my ją zna­leźć w pły­tach CD, pla­sti­ko­wych re­kla­mów­kach, le­kach, kom­pu­te­rach, ubra­niach, ko­sme­ty­kach, te­le­fo­nach, a po­śred­nio na­wet w je­dze­niu. Każ­da spo­ży­ta przez nas ka­lo­ria to 80 ka­lo­rii ropy prze­two­rzo­nej na na­wo­że­nie upraw, opa­ko­wa­nie pro­duk­tów, ich chło­dze­nie i trans­port. Roz­są­dek na­ka­zy­wał­by szu­kać in­nych roz­wią­zań i ko­rzy­stać z od­na­wial­nych źró­deł ener­gii. Obec­nie spa­la­my 10 mi­lio­nów ba­ry­łek ropy dzien­nie i sza­cu­je się, że za 40 lat jej za­so­by zo­sta­ną wy­czer­pa­ne.

Po­wszech­nie zna­ny kon­cern pe­tro­che­micz­ny dzien­nie wy­do­by­wa w Ni­ge­rii ropę o war­to­ści 13 mi­liar­dów fun­tów, co w prze­li­cze­niu daje 1,5 mi­liar­da fun­tów na go­dzi­nę i 400 fun­tów na se­kun­dę – w kra­ju, w któ­rym więk­szość miesz­kań­ców musi prze­trwać za 1 do­la­ra dzien­nie. W ra­mach dba­nia o lo­kal­ną spo­łecz­ność kon­cern pe­tro­che­micz­ny obie­cał miesz­kań­com ośro­dek zdro­wia, któ­re­go bu­do­wa jed­nak ni­g­dy nie zo­sta­ła ukoń­czo­na, oraz prze­ka­zy­wa­nie 13% do­cho­dów na po­trze­by miej­sco­wej lud­no­ści. W kra­ju nie ma elek­trycz­no­ści, szkół, do­stę­pu do wody. Ryby za­tru­wa ropa z ra­fi­ne­rii i plat­form wiert­ni­czych, a więc, by były one zdat­ne do spo­ży­cia, miesz­kań­cy ob­my­wa­ją je w prosz­ku do pra­nia. Po­nie­waż naj­waż­niej­szy jest zysk, a eks­port był­by zbyt dro­gi, fir­ma wy­pusz­cza gazy do at­mos­fe­ry. Rów­nież bu­do­wa in­fra­struk­tu­ry, któ­ra do­star­cza­ła­by ropę miesz­kań­com Ni­ge­rii, jest nie­opła­cal­na. W efek­cie kon­cern pe­tro­che­micz­ny emi­tu­je do at­mos­fe­ry 70 mi­lio­nów ton dwu­tlen­ku wę­gla rocz­nie, nie­ja­ko gwa­ran­tu­jąc lo­kal­nej lud­no­ści raka, ast­mę i cho­ro­by skó­ry.

Prze­mysł naf­to­wy nami rzą­dzi. Od 50 lat mo­że­my ko­rzy­stać z al­ter­na­tyw­nych źró­deł ener­gii, a jed­nak tego nie ro­bi­my. Woj­ny o za­so­by na­tu­ral­ne to­czy­ły się od za­wsze. Zie­mia peł­na jest ciał tych, któ­rzy po­sia­da­li zwie­rzę­ta, wodę, ka­mie­nie, ży­zną gle­bę, przy­pra­wy. Zwłasz­cza je­den kon­ty­nent – Afry­ka – oka­zał się peł­ny ta­kich obiek­tów po­żą­da­nia, czy­li za­so­bów na­tu­ral­nych: mie­dzi, ba­weł­ny, zło­ta, ko­ści sło­nio­wej, drew­na, dia­men­tów i lu­dzi. Nie­wol­ni­cy byli do­sko­na­łym źró­dłem ta­niej ener­gii, do­pó­ki nie od­kry­to in­ne­go, mniej kło­po­tli­we­go, czy­li wła­śnie ropy.

Licz­ba lud­no­ści Zie­mi cią­gle się zwięk­sza, a żą­dza po­sia­da­nia ro­śnie wraz z nią. Przez ty­siąc­le­cia zo­sta­wia­li­śmy świat lep­szym, niż go za­sta­li­śmy: koło, rzą­dy pra­wa, pe­ni­cy­li­na – to był po­stęp. Obec­nie nie­ogra­ni­czo­ny kon­sump­cjo­nizm wie­dzie do upad­ku cy­wi­li­za­cji. Wy­ma­ga­my od pla­ne­ty co­raz wię­cej i wię­cej. Współ­cze­śni mło­dzi lu­dzie dzię­ki te­le­wi­zji wie­dzą o świe­cie wię­cej niż ich przod­ko­wie, ko­rzy­sta­ją też z więk­szej licz­by urzą­dzeń, ale czy to spra­wia, że są szczę­śliw­si?

Nar­ciar­stwo na pu­sty­ni, oświe­tla­nie pu­stych biu­row­ców, ogrze­wa­nie po­wie­trza – ener­gia jest mar­no­tra­wio­na na każ­dym kro­ku. Chiń­czy­cy co czte­ry dni otwie­ra­ją nową elek­trow­nię. Ener­gii po­trze­bu­ją, żeby za nędz­ne gro­sze pro­du­ko­wać tan­det­ne pla­sti­ko­we za­baw­ki pa­ko­wa­ne w pla­sti­ko­we tor­by. Na­stęp­nie my, kon­su­men­ci, cuch­ną­cy­mi sa­mo­cho­da­mi je­dzie­my po nie do hi­per­mar­ke­tów, gdzie wrzu­ca­my je do pla­sti­ko­wych re­kla­mó­wek. Dwa dni póź­niej za­baw­ka się psu­je i wra­ca na chiń­skie wy­sy­pi­sko śmie­ci, gdzie bę­dzie za­le­gać przez ja­kieś 50 ty­się­cy lat. Zy­ski ze sprze­da­ży bu­tel­ko­wa­nej wody w USA to 42 mi­lio­ny do­la­rów każ­de­go dnia. Jest ona 10 ty­się­cy razy droż­sza niż woda z kra­nu. Ziem­nia­ki jadą z pół­noc­nej Fran­cji do po­łu­dnio­wych Włoch po to, żeby po prze­ro­bie­niu na pu­rée wró­cić z po­wro­tem do Fran­cji. To samo dzie­je się z mle­kiem, któ­re je­dzie z kra­ju A do kra­ju B po to, by po prze­two­rze­niu na jo­gurt wró­cić zno­wu do kra­ju A. Czy te dzia­ła­nia, poza zy­ska­mi kon­cer­nów, mają ja­ki­kol­wiek sens? Czy są ko­niecz­ne?

Wie­le idei pró­bo­wa­ło za­wład­nąć świa­tem: ko­mu­nizm, fa­szyzm, róż­ne re­li­gie, scjen­to­lo­gia, de­mo­kra­cja, ale wy­grał kon­sump­cjo­nizm. Co­dzien­nie je­ste­śmy bom­bar­do­wa­ni ok. 3 ty­sią­ca­mi re­klam. Wma­wia­ją nam, że bę­dzie­my szczę­śliw­si i pięk­niej­si, je­śli ku­pi­my dane pro­duk­ty, usi­łu­ją roz­pa­lić w nas żą­dzę ich po­sia­da­nia. Naj­wcze­śniej pod wpły­wem re­kla­my zna­leź­li się Ame­ry­ka­nie. Prze­cięt­ny Ame­ry­ka­nin zu­ży­wa dziś 2 razy wię­cej ener­gii niż Eu­ro­pej­czyk, 9 razy wię­cej niż Chiń­czyk, 15 razy wię­cej niż miesz­ka­niec In­dii i 50 razy wię­cej niż miesz­ka­niec Afry­ki.

Gdy­by wszy­scy na Zie­mi kon­su­mo­wa­li tyle co Eu­ro­pej­czy­cy i Ja­poń­czy­cy ra­zem wzię­ci, po­trze­bo­wa­li­by­śmy dwóch do­dat­ko­wych pla­net, żeby za­spo­ko­ić za­po­trze­bo­wa­nie na su­row­ce. Gdy­by do­rów­na­li Ame­ry­ka­nom, Au­stra­lij­czy­kom i Ka­na­dyj­czy­kom, po­trzeb­ne by­ły­by czte­ry do­dat­ko­we pla­ne­ty. A je­śli do 2040 roku, kie­dy bę­dzie nas już 9 mi­liar­dów, na­dal bę­dzie­my kon­su­mo­wać w tym tem­pie, po­trzeb­nych bę­dzie aż sześć do­dat­ko­wych pla­net, aby udźwi­gnąć ten cię­żar.

Ce­lem ka­pi­ta­li­zmu jest nie­ustan­ny wzrost, jed­nak nie da się go osią­gnąć na pla­ne­cie o ogra­ni­czo­nych za­so­bach. Obec­ny sys­tem go­spo­dar­czy jest za­bój­czy za­rów­no dla Zie­mi, jak i dla jej miesz­kań­ców. Po czte­rech stu­le­ciach ka­pi­ta­li­zmu 1% ludz­ko­ści za­gar­nął dla sie­bie 40% bo­gactw, naj­uboż­szej po­ło­wie lu­dzi zo­sta­wia­jąc za­le­d­wie 1%. Go­spo­dar­ka się roz­wi­ja – kie­dy biz­nes się krę­ci, lu­dzie mają wię­cej pie­nię­dzy i po­ja­wia się kon­sump­cjo­nizm. Pod osło­ną ci­che­go po­ro­zu­mie­nia igno­ru­je­my zmia­ny kli­ma­tycz­ne. Jed­nak kie­dy je­dy­ną mia­rą war­to­ści sta­je się bo­gac­two ma­te­rial­ne, lo­gicz­ną kon­se­kwen­cją jest nisz­cze­nie pla­ne­ty.

Roz­sąd­nie by­ło­by zna­leźć zło­ty śro­dek po­mię­dzy po­wro­tem do epo­ki ka­mie­nia łu­pa­ne­go a dal­szą eks­pan­sją wszech­obec­nej, nie­ogra­ni­czo­nej kon­sump­cji. Mówi się o tym, że ja­kość na­sze­go ży­cia się pod­no­si, że się ono znacz­nie wy­dłu­ży­ło. Ale czy tak jest na­praw­dę?

Za­miast spo­ży­wać nor­mal­ne po­kar­my więk­szość kon­su­men­tów, nie­świa­do­ma no­wych, wy­so­ko­wy­daj­nych me­tod pro­duk­cji żyw­no­ści, spo­ży­wa chłam na­fa­sze­ro­wa­ny sub­stan­cja­mi che­micz­ny­mi, tok­sycz­ny­mi dla czło­wie­ka i śro­do­wi­ska. Ana­li­zu­jąc in­for­ma­cje o wy­dłu­żo­nej dłu­go­ści na­sze­go ży­cia, mu­si­my wziąć pod uwa­gę epi­de­mie cho­rób cy­wi­li­za­cyj­nych i to, że przy ży­ciu je­ste­śmy pod­trzy­my­wa­ni far­ma­ko­lo­gicz­nie, a na­sze cia­ła są tak peł­ne che­mii, że po śmier­ci na­wet się już nor­mal­nie nie roz­kła­da­ją. Wąt­pli­wym jest to, aby ja­kość na­sze­go ży­cia fak­tycz­nie się po­lep­sza­ła. Roz­wój tech­no­lo­gii i pro­duk­cja ma­so­wa gna­ją na­przód, my jed­nak – w mo­jej opi­nii – jako lu­dzie co­fa­my się. Prze­sta­je­my my­śleć sa­mo­dziel­nie, czy­tać książ­ki, któ­re roz­wi­ja­ją wy­ob­raź­nię. Sta­je­my się nie­wol­ni­ka­mi wir­tu­al­ne­go świa­ta i no­wi­nek tech­no­lo­gicz­nych, bez któ­rych czę­sto nie po­tra­fi­my funk­cjo­no­wać, jak np. GPS – ile osób wciąż po­tra­fi do­trzeć do celu, wy­ko­rzy­stu­jąc je­dy­nie zmysł orien­ta­cji, in­tu­icję i mowę?

„Lu­dzie zna­ją dziś cenę wszyst­kie­go, nie zna­jąc war­to­ści ni­cze­go”.

„Gdy czło­wiek jest szczę­śli­wy, żyje w har­mo­nii z sa­mym sobą i swo­im oto­cze­niem”.

Oscar Wil­de

Spo­łe­czeń­stwo nie mo­gło­by oczy­wi­ście funk­cjo­no­wać bez pew­ne­go po­zio­mu kon­sump­cji. Jed­nak kon­sump­cjo­nizm umiej­sca­wia się w sa­mym cen­trum go­spo­dar­ki, a wszyst­ko przed­sta­wia­ne jest nam tak, aby prze­ko­nać nas, by­śmy kon­su­mo­wa­li jesz­cze wię­cej. Bil­bor­dy, ga­ze­ty, ma­ga­zy­ny, te­le­wi­zja dzień za dniem bom­bar­du­ją nas re­kla­ma­mi. Może nam się wy­da­wać, że każ­da fir­ma sprze­da­je inny pro­dukt, inną mar­kę, inny li­fe­sty­le, ale tak na­praw­dę wszyst­kie one sprze­da­ją nam jed­ną wspól­ną ideę, mó­wią­cą o tym, że im wię­cej kon­su­mu­je­my, tym lep­sze sta­je się na­sze ży­cie. Kon­sump­cjo­nizm nie­po­strze­że­nie stał się pod­sta­wo­wym spo­so­bem spę­dza­nia wol­ne­go cza­su, ide­olo­gią, któ­rej da­je­my się uwieść, ale też ide­olo­gią bar­dzo zwod­ni­czą, taką, przez któ­rą sta­je­my się ge­ne­ra­cją za­ku­po­ho­li­ków. Śred­ni po­ziom kon­sump­cji po­mno­żo­ny przez bli­sko sie­dem mi­liar­dów lu­dzi rów­nać się może ka­ta­stro­fie. Czę­sto nie zda­je­my so­bie spra­wy z tego, jaka jest fak­tycz­na cena pro­duk­tów, któ­re ku­pu­je­my, i choć idio­tycz­ne może się wy­da­wać łą­cze­nie im­por­tu ja­błek z No­wej Ze­lan­dii z de­struk­cją na­szej pla­ne­ty, to jed­nak każ­dy naj­drob­niej­szy akt kon­sump­cji jest bez­po­śred­nio po­wią­za­ny z po­waż­ny­mi kon­se­kwen­cja­mi. Na­sza zwięk­sza­ją­ca się po­pu­la­cja, któ­ra kon­su­mu­je cią­gle wię­cej i wię­cej, jest za­leż­na od eko­sys­te­mu, ten zaś jest bli­ski upad­ku. Po­ziom ga­zów uwal­nia­nych do at­mos­fe­ry jest wyż­szy niż kie­dy­kol­wiek przez ostat­nie 650 ty­się­cy lat, lo­dow­ce top­nie­ją, po­ziom mórz się pod­no­si. I nie ma już sen­su roz­wa­żać tego, czy rze­czy­wi­ście się tak dzie­je. Na­le­ża­ło­by ra­czej za­jąć się tym, jaki wpływ zmia­ny te będą mia­ły na na­sze ży­cie – nikt bo­wiem nie jest w sta­nie unik­nąć kon­se­kwen­cji. Jak zna­leź­li­śmy się w tej pu­łap­ce?

Otóż w do­bie re­wo­lu­cji prze­my­sło­wej pro­du­ko­wa­ne do­bra sta­wa­ły się co­raz tań­sze, a przez to po­wszech­nie do­stęp­ne dla co­raz więk­szej licz­by osób. Lep­sze ży­cie cze­ka­ło tuż za ro­giem. Zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wa­ny zo­stał rów­nież pro­ces za­ku­pów. Na­stą­pi­ła trans­for­ma­cja, któ­ra pro­ces ku­po­wa­nia uczy­ni­ła spo­so­bem na spę­dza­nie wol­ne­go cza­su i wy­po­czy­nek. Skle­py ofe­ro­wa­ły swo­im klien­tom świat ma­rzeń pe­łen luk­su­so­wych dóbr ma­te­rial­nych, sta­ły się ko­ścio­ła­mi dla no­wych wy­znaw­ców. Kra­jem, w któ­rym kon­sump­cja sta­ła się spo­so­bem na ży­cie, były Sta­ny Zjed­no­czo­ne. Na po­cząt­ku XX wie­ku USA mia­ły naj­wyż­szy wskaź­nik bo­gac­twa na oso­bę, co otwie­ra­ło nowe ryn­ki zby­tu. Przed­się­bior­cy i biz­nes­me­ni zda­li so­bie spra­wę z tego, że mogą bu­do­wać swo­je for­tu­ny, pro­du­ku­jąc i sprze­da­jąc do­bra luk­su­so­we w ce­nach ak­cep­to­wal­nych dla ame­ry­kań­skiej kla­sy ro­bot­ni­czej. Moż­li­wość i zdol­ność kon­sump­cji sta­ły się nie­od­zow­ny­mi ele­men­ta­mi ame­ry­kań­skie­go snu. Od tej pory kon­sump­cjo­nizm ob­rał zu­peł­nie nowy kie­ru­nek roz­wo­ju. Za­czął sty­mu­lo­wać ludz­kie pra­gnie­nia i nimi ma­ni­pu­lo­wać, na­krę­ca­jąc ma­rze­nia i kreu­jąc za­zdrość. Wte­dy też tak na­praw­dę na­ro­dził się prze­mysł re­kla­mo­wy, a umie­jęt­no­ści ku­sze­nia i uwo­dze­nia sta­ły się tak waż­ne jak do­star­cza­nie in­for­ma­cji.

Wiel­ki biz­nes i agen­cje re­kla­mo­we od­wo­ły­wa­ły się do psy­cho­lo­gii. Edward Ber­nays – zna­ny jako oj­ciec pu­blic re­la­tions – był za­fa­scy­no­wa­ny od­kry­cia­mi Freu­da i in­nych psy­chia­trów. Wie­rzył, że zro­zu­miaw­szy, co mo­ty­wu­je lu­dzi, moż­na wpły­wać na ich za­cho­wa­nia bez ich wie­dzy i spra­wiać, by ku­po­wa­li jesz­cze wię­cej. Uwa­żał, iż na każ­dym eta­pie ży­cia wpły­wa na nas nie­wiel­ka gru­pa lu­dzi. Zro­zu­mie­nie men­tal­nych pro­ce­sów mas jest dro­gą do kon­tro­lo­wa­nia pu­blicz­ne­go umy­słu. Re­kla­ma za­czę­ła pra­co­wać nad tym, jak wpły­wać na na­szą pod­świa­do­mość. Nie­waż­ne sta­ło się to, co pro­dukt rze­czy­wi­ście miał ro­bić, ja­kie miał mieć dzia­ła­nie, lecz to, jaką obiet­ni­cę skła­dał swo­im od­bior­com, ja­kie sa­mo­po­czu­cie miał im za­pew­nić. Od tej pory kon­sump­cjo­nizm umiej­sco­wił się głę­bo­ko w na­szych gło­wach, wy­ko­rzy­stu­jąc na­sze naj­skryt­sze uczu­cia, emo­cje, a na­wet na­sze oso­bo­wo­ści. Zo­sta­li­śmy więc wy­tre­so­wa­ni do po­żą­da­nia.

W la­tach 60. i 70. pro­te­sto­wa­no prze­ciw­ko ka­pi­ta­li­zmo­wi i po­ja­wia­ły się pierw­sze wzmian­ki o nisz­cze­niu śro­do­wi­ska, jed­nak ostrze­że­nia te uzna­no glo­bal­nie za re­la­tyw­ną cenę, któ­rą trze­ba za­pła­cić za kon­sump­cję. W la­tach 80. hip­pi­sów za­stą­pi­li yup­pies, a po­ziom bo­gac­twa był mie­rzo­ny we­dług tego, ile za­ro­bi­li­śmy i ile ku­pi­li­śmy. We­dług dzi­siej­szej eko­no­mii za nor­mal­ne za­cho­wa­nie uwa­ża się by­cie na za­ku­pach.

Na­wet akty ter­ro­ry­zmu do­ko­ny­wa­ne w USA i na ca­łym świe­cie nie były w sta­nie sta­nąć po­mię­dzy ludź­mi a ich prze­ko­na­niem o speł­nia­niu się ame­ry­kań­skie­go snu. Iro­nią jest, że naj­więk­szym za­gro­że­niem dla Sta­nów Zjed­no­czo­nych i resz­ty świa­ta nie jest wca­le ter­ro­ryzm, ale kon­sump­cjo­nizm sam w so­bie.

NOWE TECH­NO­LO­GIE I IDEA ZDRO­WE­GO ŚRO­DO­WI­SKA NA­TU­RAL­NE­GO JAKO CZYN­NI­KI OGRA­NI­CZA­JĄ­CE KON­SUMP­CJO­NIZM

Po­li­ty­cy nie wie­dzą, jak ugryźć pro­blem nad­mier­ne­go kon­sump­cjo­ni­zmu. Ist­nia­ły­by jed­nak prak­tycz­ne roz­wią­za­nia, pod wa­run­kiem że mie­li­by­śmy od­wa­gę wcie­lić je w ży­cie wła­śnie te­raz. Mi­nę­ło pra­wie 250 lat, od­kąd fi­lo­zof Adam Smith po­wie­dział, iż prze­ko­na­nie o bo­gac­twie jest nie tyl­ko do­bre dla jed­nost­ki, ale też dla ca­łe­go spo­łe­czeń­stwa. Wszy­scy je­ste­śmy be­ne­fi­cjen­ta­mi tej ol­brzy­miej trans­for­ma­cji, któ­ra na­stą­pi­ła na glo­bie, i wszy­scy je­ste­śmy roz­dar­ci przez wy­bo­ry do­ty­czą­ce tego, co jeść, co ku­po­wać, jak żyć – oczy­wi­ście pod wa­run­kiem, że nas na nie stać.

Glo­ba­li­za­cja ozna­cza, że ham­bur­ger, któ­re­go ku­pu­je­my w Chi­nach, bę­dzie sma­ko­wał do­kład­nie tak samo jak ten, któ­re­go ku­pi­my w USA. Kon­sump­cjo­nizm stał się świa­to­wym ję­zy­kiem, któ­ry ro­zu­mie każ­dy. Od po­cząt­ku XXI wie­ku 2 mi­liar­dy lu­dzi mogą się cie­szyć żyw­no­ścią dla ma­so­wych kon­su­men­tów. Z któ­rej­kol­wiek stro­ny by na to spoj­rzeć, jest to nie­sa­mo­wi­te osią­gnię­cie – nie moż­na za­prze­czyć, że to ozna­ka po­stę­pu. Nie­ste­ty nie do koń­ca zda­je­my so­bie spra­wę z tego, jaką cenę za owe udo­god­nie­nia przyj­dzie nam za­pła­cić. Góry śmie­ci, któ­rych co­dzien­nie się po­zby­wa­my, nie­ustan­nie ro­sną. Sama tyl­ko Wiel­ka Bry­ta­nia pro­du­ku­je w cią­gu roku 100 mi­lio­nów ton od­pa­dów. Co roku wy­rzu­ca­my 1,5 mi­liar­da kom­pu­te­rów z cze­go 99% jest w peł­ni spraw­nych. Śred­nio co 18 mie­się­cy ku­pu­je­my nowy te­le­fon ko­mór­ko­wy, po­rzu­ca­jąc tym sa­mym 90 mi­lio­nów sta­rych, ale spraw­nych urzą­dzeń na wy­sy­pi­skach śmie­ci. A do tego do­rzu­ca­my jesz­cze 3 mi­lio­ny wy­rzu­ca­nych co roku lo­dó­wek. Z każ­dym ro­kiem ku­pu­je­my wię­cej pro­duk­tów, wię­cej rze­czy, o któ­rych po­trze­bie po­sia­da­nia je­ste­śmy prze­ko­na­ni, zu­ży­wa­jąc tym sa­mym wię­cej ener­gii i pro­du­ku­jąc wię­cej od­pa­dów.DŻEMY, SMAROWIDŁA, SŁODYCZE, PRZEKĄSKI

Aby do­kład­nie zwe­ry­fi­ko­wać za­war­tość wszel­kie­go ro­dza­ju ogól­nie do­stęp­nych dże­mów, sma­ro­wi­deł, sło­dy­czy i prze­ką­sek, prze­czy­ta­łam nie­zli­czo­ne ilo­ści ety­kiet w su­per­mar­ke­tach i wy­bra­łam kil­ka naj­cie­kaw­szych, a może ra­czej naj­bar­dziej szo­ku­ją­cych skła­dów, tak by czy­tel­nik miał świa­do­mość, że jed­nak war­to czy­tać opi­sy pro­duk­tów.

Jest to naj­bar­dziej obcy mi dział spo­żyw­czy, po­nie­waż sma­ro­wi­deł ni­g­dy nie ja­dłam i jeść nie będę – chleb lu­bię jeść z hu­mu­sem lub pa­stą z fety, na­to­miast, jako że nie jem cu­kru, na co dzień wy­star­czy mi mała ły­żecz­ka cze­ko­la­do­we­go sma­ro­wi­dła, aby po­czuć za­strzyk cu­kru w krwio­bie­gu – dla­te­go też zu­peł­nie nie wy­obra­żam so­bie zje­dze­nia na­wet jed­ne­go na­le­śni­ka ob­fi­cie po­sma­ro­wa­ne­go kre­mem cze­ko­la­do­wym.

Do dziś pa­mię­tam za­kup po­pu­lar­nych fran­cu­skich crêpes na Kor­sy­ce – z dże­mem fi­go­wym, któ­rym ocie­kał nie tyl­ko na­le­śnik, ale na­wet całe na­czy­nie, w któ­rym zo­stał on po­da­ny. Do­pie­ro ście­ra­jąc go pra­wie do zera, by­łam w sta­nie prze­łknąć cia­sto, choć nie po­wiem, by był to naj­lep­szy moż­li­wy po­si­łek. Trud­no na­zwać to na­wet prze­ką­ską czy wa­ka­cyj­ną roz­pu­stą. Dla­te­go też nikt nie prze­ko­na mnie, że pier­ni­ki mu­szą mieć aż 67 róż­nych skład­ni­ków, a każ­de ciast­ko ocie­kać musi tłusz­cza­mi trans.

Je­śli po­czy­ta­my ety­kie­ty, w więk­szo­ści skła­dów znaj­dzie­my 4 głów­ne ele­men­ty łą­czą­ce ze sobą róż­ne pro­duk­ty: psze­ni­ca, soja, utwar­dzo­ny tłuszcz ro­ślin­ny i mle­ko w prosz­ku. Cała resz­ta to róż­ni­ca w ilo­ści kon­ser­wan­tów i aro­ma­tów, no i w ro­dza­ju opa­ko­wa­nia.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: