Coaching zdrowia. Twoje życie w twoich rękach - ebook
Coaching zdrowia. Twoje życie w twoich rękach - ebook
Szlachetne zdrowie… Doceniajmy je, pamiętając jednocześnie, że zdrowie to nie tylko „brak choroby”, ale także nasz dobrostan emocjonalny, mentalny i duchowy. Autorki stawiają przed nami szereg pytań, na które sami sobie musimy szczerze odpowiedzieć. To pierwszy krok do tego, by uporządkować wszystkie ważne w naszym życiu obszary.
Książka stanowi znakomity materiał do pracy nad samorozwojem oraz nad aspektami psychiki, powodującymi różnego rodzaju dolegliwości fizyczne. To doskonały przewodnik zarówno dla wszystkich, którzy samodzielnie pragną zadbać o dobre samopoczucie, jak i dla profesjonalistów – coachów, trenerów oraz psychologów i psychoterapeutów.
Spis treści
Wstęp wstępny
Wstep poważny
Rozdział 1
Czym jest szlachetne zdrowie?
Rozdział 2
Metafora zdrowia
Rozdział 3
Zdrowotne plasterki, czyli cztery poziomy zarządzania swoim zdrowiem
Rozdział 4
Plasterek fizyczny: na co mam wpływ na poziomie fizycznym?
Rozdział 5
Plasterek emocjonalny: jak współpracować z emocjami na rzecz zdrowia?
Rozdział 6
Plasterek intelektualny: jak i o czym zdrowo myśleć?
Rozdział 7
Język rozwiązań - nastawienie na realizację zdrowych celów
Rozdział 8
Plasterek duchowy: a duch przenika wszystko, także zdrowie
Rozdział 9
Plasterkowy przekładaniec, czyli tort na deser
Zakończenie
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7489-517-0 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Cóż bez tułowia warta jest głowa?
Jaka bez głowy wartość tułowia?
Antoni Marianowicz
W zależności od sposobu myślenia o tej samej sytuacji do działania włączają się różne partie mięśni. W ten sposób myślenie wpływa bezpośrednio na zdrowie, bo długo utrzymywany lub często powtarzający się stan fizyczny powoduje zmiany w całej fizjologii.
Im częściej doświadczam poczucia winy w różnych sytuacjach, tym bardziej ćwiczę mięśnie połączone z jego przeżywaniem i wyrażaniem. Im częściej na niespodziewane sytuacje reaguję zaskoczeniem, tym łatwiej i chętniej moje ciało używa mięśni wyrażających zaskoczenie. Przełożenie jest bardzo proste: myśli → emocje → ciało. Na dodatek funkcjonuje ono w dwie strony: kierunek ciało → emocje → myśli również jest możliwy. Kiedy zarwę kilka nocy z rzędu i przytomność wymuszam litrami kofeiny, więcej sytuacji mnie złości i łapię się na tym, że zaczynam źle myśleć o ludziach. Kiedy zaś po dobrze przespanej nocy idę na spacer z psem albo na basen, świat w magiczny sposób wydaje się piękniejszy, a ludzie sympatyczni, nawet jeśli akurat pada. Ci sami ludzie – podkreślam. I ten sam świat :).
Dwie osoby, które w podobny sposób myślą, przeżywają emocje i reagują fizycznie, mogą funkcjonować z różną efektywnością w zależności od siły osobowości, czyli ducha, który je przenika. Na ducha, czyli siłę charakteru, składają się różnorodne elementy. Z pewnością nie bez znaczenia są tu wzorce rodzinne i społeczne, poczucie przynależności, świadomość miejsca w świecie (jakkolwiek szeroko lub wąsko jest ten świat zdefiniowany), przeżywanie własnej duchowości, sposób wyznawania wiary i wiele innych.
Znakomita większość osób, które znam, żyje z głową mentalnie oddzieloną od reszty ciała. Cały system wychowawczy i edukacyjny, jakiego doświadczyłam na własnym ciele i na własnej, wówczas jeszcze oddzielonej od tułowia, głowie, promuje intelekt, zaniedbując jednocześnie ciało. I nie chodzi tu o dodatkowe lekcje wychowania fizycznego, ćwiczenia zapobiegające skoliozie u dzieci czy tak zwany higieniczny tryb życia, który zawsze kojarzył mi się z opakowaniem chusteczek jednorazowego użytku. Chodzi o rozumienie i poznawanie indywidualnych zależności między jakością myślenia a kondycją ciała, czyli zdrowiem.
Nie lubię biegać. Bardzo nie lubię biegać. Stwierdzam to z całą stanowczością, ponieważ przetestowałam mój stosunek do biegania ostatniej jesieni. Przez miesiąc codziennie, dzień w dzień bez względu na pogodę przebiegałam dystans pięciu kilometrów. Dla sprawdzenia. Myślałam, że może to kwestia lenistwa, przemogę się, złapię rytm i bieganie wejdzie mi w nawyk. Wielu moich przyjaciół biega regularnie i namawia mnie na wspólne bieganie. Byłaby to dla mnie okazja do spędzania z nimi jeszcze więcej czasu. Jednak mój stosunek do biegania nie zmienił się nawet po miesiącu prób. Nie lubię biegać, odkąd sięgam pamięcią. Nie lubiłam biegać już w podstawówce, a ponieważ chodziłam do małej szkoły z małym boiskiem nieprzystosowanym do biegów ani krótko-, ani tym bardziej długodystansowych, chodziliśmy zaliczać bieganie na lokalny profesjonalny stadion w ośrodku sportu i rekreacji. Zaliczanie biegania odbywało się bodajże raz na półrocze. Z góry było wiadomo, kiedy to będzie. I tak się złożyło, że przez całą szkołę podstawową, przez osiem (sic!) lat biegałam tylko raz – pamiętam dokładnie: na 800 metrów (100 metrów za każdy rok niebiegania?) – kiedy poszliśmy na stadion bez wcześniejszej zapowiedzi. Pozostałe zaliczenia omijałam starannie najczęściej dzięki… anginie. Dzień przed zaliczeniem dostawałam wysokiej temperatury i trafiałam do lekarza, który wypisywał mi kilka dni zwolnienia. Ciekawe, że gdy zagrożenie bieganiem mijało, gorączka przechodziła mi jak ręką odjął i po dwóch dniach zdrowiałam błyskawicznie.
Podobne reakcje wykazują niektórzy uczniowie przed sprawdzianem, do którego nie czują się przygotowani. Podwyższona temperatura najczęściej gwarantuje dzień w łóżku i uniknięcie niechcianej klasówki. Nawet nie trzeba iść do lekarza – rodzice sami wypiszą usprawiedliwienie, gdy zobaczą 39,2° C na termometrze.
Moja gorączka nie była działaniem planowanym. Nie przytulałam się namiętnie do ciężko chorych ludzi, żeby na czas złapać infekcję, nie stosowałam żadnych „domowych” sposobów na wywołanie podwyższonej temperatury – po prostu w dokładnie określonym czasie występowały u mnie wszystkie objawy chorobowe, które po ustaniu zagrożenia bieganiem natychmiast znikały. Jako dziecko nie zdawałam sobie sprawy z tego mechanizmu. Przez lata w szkole podstawowej reagowałam anginą na zbliżające się bieganie. Mój organizm dostarczał mi pretekstu do usprawiedliwionej nieobecności na bieżni. Dzięki anginie omijałam nielubiane wydarzenie.
Tę prawidłowość odkryłam, kiedy już jako osoba dorosła zainteresowałam się – na początek własnym – zdrowiem. Pracowałam wówczas w moim drugim po ukończeniu studiów miejscu pracy. Z szefową, delikatnie mówiąc, nie układało mi się najlepiej. Chorowałam wówczas jak wszyscy – wiosną, bo osłabienie po zimie, jesienią, bo wieje i mokro, zimą, bo nie doleczyłam przeziębienia. W tej firmie wszyscy pracownicy byli zobowiązani do prowadzenia i dostarczania co miesiąc do kadr kalendarza swoich nieobecności w biurze – zaznaczania na specjalnym formularzu wyjazdów służbowych, urlopów i zwolnień lekarskich. Dużo wtedy podróżowałam służbowo i zapominałam przekazywać formularz do kadr na bieżąco. Któregoś razu uzupełniłam kalendarz za kilka miesięcy wstecz. Ku mojemu zaskoczeniu zauważyłam pewne prawidłowości. Otóż z formularza jasno wynikało, że regularnie co 4-6 tygodni byłam na tygodniowym zwolnieniu lekarskim. Oczywiście z powodu anginy. Co więcej, każdy mój „długi weekend” był przedłużony o kilka dni zwolnienia chorobowego. Nawet dla mnie wyglądało to jak zaplanowane oszustwo. Dotarło wtedy do mnie, że już kilka razy dostałam wysokiej temperatury w przeddzień powrotu do pracy. Pogotowie albo ostry dyżur, badania, bo nie wiadomo, skąd ta nagła gorączka, i… co najmniej tydzień wolnego. Usprawiedliwiona nieobecność w biurze i… usprawiedliwiony powód niespotkania się z szefową jeszcze co najmniej przez kilka dni.
Wyuczony i sprawdzony w dzieciństwie mechanizm działał nadal u osoby dorosłej. Angina oznaczała usprawiedliwione uniknięcie sytuacji postrzeganej jako coś nieprzyjemnego.
Firmę lubiłam bardzo. Zmieniłam zatem dział na inny i szefową na szefa. Anginy przeszły mi jak ręką odjął. Po roku pracy z nowym przełożonym w moim kalendarzu nie było ani jednego dnia (sic!) zwolnienia lekarskiego. Od tamtej pory minęło już ponad 10 lat, a ja ani razu nie zachorowałam na anginę.
To był pierwszy mechanizm dotyczący zdrowia, jaki u siebie wykryłam. Pierwsza strategia generowania w ciele określonych symptomów po to, żeby rozwiązać trudną sytuację.
Przysłowiowy zwrot: „Nie teraz, kochanie, boli mnie głowa” nabrał dla mnie wtedy nowego znaczenia, bo wiem już, że głowa może faktycznie zacząć boleć na zawołanie. Bywa, że łatwiej zaprosić do współpracy ciało i zachorować, niż zająć się rozpoznaniem własnych doznań, nazwaniem emocji czy zdefiniowaniem własnych granic w relacji z szefową lub partnerem.
W tej książce przyjrzymy się po kolei kilku wybranym obszarom, których wpływ na zdrowie może na co dzień zaobserwować każdy z nas. Podejście coachingowe jest jedną z metod wprowadzania w te obszary codziennych zmian prowadzących do uzyskania, podtrzymania i poprawy zdrowia.
Zapraszamy cię, czytelniku, do zapoznania się z własnym zdrowiem. Czy w ogóle o nim myślisz? Jak o nim myślisz? Co dla ciebie znaczy być zdrowym? W jaki sposób współpracujesz z twoim zdrowiem? Na jakie próby je wystawiasz? W jaki sposób do zdrowia powracasz?
Coaching zdrowia to zestaw pytań, dzięki którym możesz odkryć własne mechanizmy rządzące twoim zdrowiem i samopoczuciem. Nie znajdziesz w tej książce gotowych odpowiedzi ani uniwersalnych zaleceń, bo każdy z nas jest inny i każdy ma własne zdrowie, indywidualnie różne – inne kwestie musi zignorować i na inne zwrócić uwagę. Przede wszystkim jednak propagujemy zastosowanie coachingu w aspekcie zdrowia – jego redefinicji, odzyskania i utrzymania.
Dzielimy się naszymi doświadczeniami z wieloletniej i owocnej współpracy ze zdrowiem, a to oznacza, że znajdziesz w tej książce przykłady z życia wzięte. W każdym rozdziale zamieszczone są propozycje ćwiczeń – etapy twojej prywatnej ścieżki (do) zdrowia – które możesz wykonać samodzielnie, żeby nawiązać relacje z własnym zdrowiem w odpowiadający ci sposób. Zapraszamy na coachingową ścieżkę zdrowia!
Co takiego można napisać o zdrowiu, czego nie napisał nikt wcześniej? Na dodatek gdy pisze nie lekarz, nie dietetyk, ale coach?
Przekonasz się :). Zapraszamy!
Katarzyna RybczyńskaWstęp poważny
Szlachetne zdrowie,
nikt się nie dowie,
jako smakujesz,
aż się zepsujesz.
Jan Kochanowski
Nie bez powodu Jan Kochanowski ułożył tę popularną strofę już wieki temu. Dopóki zdrowie jest, dopóty prawie nas nie zajmuje. Traktujemy je jako stan naturalny, niezbywalny, przynależny nam. Robimy wiele rzeczy, które zaburzają nasze dobre samopoczucie fizyczne, emocjonalne czy mentalne, ale… łatwo wracamy do równowagi. Niestety, równowaga ta powoli przesuwa się w kierunku niższej energii, mniejszej wydolności, spadającej motywacji do ruchu, działania, poznawania nowego… Aż nagle okazuje się, że w miejsce dobrego stanu zdrowia pojawiły się różne dysfunkcje.
Czym więc jest zdrowie? Jak je zdefiniować? Jak sprawić, żeby powrócił stan, który pozwala nam na zadowolenie z życia, na czerpanie z piękna świata i na dawanie od siebie tego, co mamy do zaoferowania najlepszego (gdy mamy siły)?
W tej książce odpowiemy na postawione w niej pytania, a także zadamy dziesiątki innych, na które odpowiesz sobie, czytelniku, sam. Bo to właśnie ty jesteś dwadzieścia cztery godziny na dobę ze swoim ciałem, życiem emocjonalnym, stanem umysłu i nastawieniem duchowym, więc żaden lekarz, terapeuta czy doradca nie będzie mógł cię wesprzeć, jeżeli sam nie zredefiniujesz swojego podejścia do odpowiedzialności za zdrowie, za zmiany szkodliwych nawyków, za wprowadzenie ulepszeń, które niosą dobro systemowi, jakim jesteś ty sam. Zajmiemy się różnymi obszarami, które mają wpływ na zdrowie:
• ciałem, gdyż w zdrowym ciele mieszka zdrowy duch;
• emocjami, bo śmiech i życzliwość niosą (s)pokój, a złość, strach, smutek i zawiść prowadzą po równi pochyłej do destrukcji;
• myślami, bo to, jak myślisz, wpływa na twoje nastawienie i definiuje odbiór świata. Możesz cieszyć się wodą, która do połowy wypełnia szklankę, lub możesz narzekać, że szklanka jest w połowie pusta;
• duchem, bo to, jak współpracujesz z Bezkresnym Kosmosem, którego jesteś maleńką cząstką, czyni cię albo jeźdźcem na fali Życia, albo ofiarą zdarzeń.
Ponieważ coaching z definicji¹ jest metodą pobudzania drugiego człowieka do myślenia, poszerzania perspektyw, oglądania swojego życia pod kątem strategii, które przynoszą pożądane efekty, i poszerzania zakresu ich stosowania, nie spodziewaj się kazań i mądrości zewnętrznej. Oczekuj stawiania pytań, które pozwolą ci obejrzeć siebie pod kątem zdrowia i służących mu mechanizmów, a także zamiany nawyków szkodliwych na zachowania wspierające twoją sprawność fizyczną i dobrostan.
Zapraszamy do wspólnej eksploracji najważniejszej dziedziny twojego życia – szlachetnego zdrowia.
Monika Zubrzycka NowakRozdział 1 Czym jest szlachetne zdrowie?
Jak zdefiniowałbyś zdrowie? Co musi być obecne w twoim ciele, emocjach, myślach, żebyś uznał, że wszystkie te elementy składają się na stan zdrowia? Kiedy ostatnio doświadczałeś takiego stanu? Jak często wspominasz czasy, gdy zdrowie było czymś, o czym nie trzeba było myśleć, czego nie traktowało się jako wartości, bo po prostu było?
Wróć pamięcią do tych czasów. Przenieś się w wyobraźni do wspomnień, gdy szlachetne zdrowie niepodzielnie gościło w twoim życiu. Stań się sobą z przeszłości. Nie oglądaj siebie na ekranie umysłu (jak filmu w kinie), ale przeżywaj tamte chwile tak, jakby to działo się dzisiaj.
W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono ciekawy eksperyment. Grupę osób w wieku powyżej osiemdziesiątego roku życia zaproszono na tygodniowy wyjazd do specjalnie przygotowanego wcześniej domu. Na miejscu uczestnicy wyjazdu cofnęli się w czasie o trzydzieści lat. Wyposażenie domu w naj – drobniejszych szczegółach odtwarzało styl tamtych czasów. Badani czytali ówczesne czasopisma i oglądali dawne programy telewizyjne. Jedli i pili z naczyń, a także używali przedmiotów powszechnie dostępnych trzydzieści lat wcześniej. Prowadzili również rozmowy o sprawach w tamtym czasie aktualnych.
Przed rozpoczęciem eksperymentu i po jego zakończeniu naukowcy przeprowadzili różnorodne badania – fizyczne, medyczne i psychometryczne. Trudno w to uwierzyć, ale zmiany wywołane „przeniesieniem się” w czasie trzydzieści lat wstecz przeszły najśmielsze oczekiwania eksperymentatorów, jak również samych uczestników. Na przykład wyraźnie zmniejszyła się grubość palców rąk u osób biorących udział w eksperymencie. Wystarczył tygodniowy powrót do warunków życia z czasów, kiedy miały około pięćdziesięciu lat.
Jak to możliwe, że tydzień życia w warunkach symulujących czasy, w których uczestnicy eksperymentu byli o trzydzieści lat młodsi, spowodował takie zmiany? Jakie siły włączyły do swojego działania organizmy tych ludzi, skoro w tydzień odmłodziły ich dłonie?
Przywołujemy ten eksperyment po to, by pobudzić twoją wyobraźnię. Chcemy wskrzesić twoją wiarę w niesłychaną moc ludzkiego organizmu. Moc ta jest niezwykła, o ile stworzy mu się warunki, w których będzie miał szansę zrobić to, czego pragniesz w kwestii swego zdrowia.
PRYWATNA ŚCIEŻKA ZDROWIA
Start
Czas wykonywania ćwiczenia: 15 minut (albo dłużej według uznania).
Zadbaj o swój komfort i o to, żeby nikt ci nie przeszkadzał. Wyłącz telefon. Wybierz wygodną pozycję ciała i wróć pamięcią do czasów, kiedy zdrowie było dla ciebie czymś tak oczywistym, że nie zwracałeś na nie uwagi. Po prostu było. Niekwestionowane i zawsze obecne. Na przykład do czasów, kiedy wyjazd w góry wiązał się bardziej z kwestią, skąd wziąć na to pieniądze, niż z pytaniem: „Czy nie siądzie mi kolano?”.
Wybierz z pamięci jedno doświadczenie, sytuację czy wyjazd, które jest ci teraz najłatwiej przywołać i w którym zdrowie było dla ciebie w pełni obecne.
Gdzie to było? W jakim miejscu? Kto tobie towarzyszył? W co byłeś ubrany? Jaką fryzurę wtedy nosiłeś? O czym wtedy najczęściej myślałeś? Co cię cieszyło? Jakie były tematy twoich rozmów?
Przypomnij sobie jak najwięcej szczegółów i nałóż je na siebie jak ulubione i wygodne ubranie. Stań się tą osobą z przeszłości. Nie oglądaj siebie na ekranie wspomnień (jak w kinie), ale przeżywaj tamten czas, jakby to działo się znowu, dzisiaj, teraz.
Możesz:
• włączyć muzykę z tamtych lat;
• (za)śpiewać na głos coś, co się wtedy śpiewało;
• obejrzeć zdjęcia z tamtego czasu;
• zadzwonić do osób, które były wtedy obecne;
• nałożyć ulubioną koszulkę albo buty.
Rób wszystko, co przyjdzie ci do głowy i co przywołuje wspomnienia o doskonałym zdrowiu.
Ćwiczenie to powtarzaj jak najczęściej i w każdych warunkach.Rozdział 2 Metafora zdrowia
Zastanów się, za pomocą jakiej metafory opisujesz swoje zdrowie.
PRYWATNA ŚCIEŻKA ZDROWIA
Moje zdrowie jest jak…
Jeśli miałbyś dokończyć zdanie: „Moje zdrowie jest jak…”, to jakie pojawiłoby się skojarzenie? Daj sobie chwilę czasu na zastanowienie. Wejdź w siebie, skup się na swoim wnętrzu, skon – centruj na zdrowiu i dopiero wtedy dokończ tę wypowiedź:
Moje zdrowie jest jak…
Nie zastanawiaj się zbyt długo, po prostu podaj pierwsze skojarzenie, jakie przyjdzie ci na myśl. To skojarzenie nie podlega ocenie ani porównaniom, nie może być ani złe, ani poprawne – jest twoje i tylko dla ciebie. Będziemy nad nim dalej pracować.
Rozgrzewka z osobistym trenerem
Kiedy pierwszy raz wykonałam to ćwiczenie, moje zdrowie objawiło mi się jako śliczny, biały, skórzany sandałek komunijny. Z dziurkami. Prawy. Pachniał trochę nowością i klejem i generalnie był mało używany. Nieco obcierał. Wiedziałam nawet dokładnie, gdzie: tuż pod kostką koło klamerki i przy małym palcu.
Spotkałam ludzi, którzy definiowali zdrowie jako uprawianie ogrodu, taniec na linie, bycie pasażerem pociągu jadącego w nieznane, jako patyk płynący po rwącej rzece, wędrówkę brzegiem morza lub szybowanie ptaka na wietrze…
Kasia
Zastanów się, jakie konsekwencje niesie przyjęcie metafory, w której zdrowie jest jak uprawa ogrodu. Ile możliwości daje takie porównanie? Jesteś ogrodnikiem swojego zdrowia. Rośliny wzrastają, kwitną, wydają owoce, zasychają, by z wiosną znowu wybuchnąć pełnią życia. Gdy podlewasz, nawozisz, okopujesz rośliny, możesz kształtować swój ogród, zmieniać jego charakter, rozprzestrzeniać to, co cię cieszy, eliminować to, co źle znosi klimat, nie wytrzymuje braku czy nadmiaru wilgoci, słońca, wiatru… A gdy zapominasz o ogrodzie, gdy nie masz dla niego czasu, rozrastają się w nim chwasty i najsilniejsze rośliny, zabierając dostęp do wody i światła tym mniej odpornym. Ileż możliwości wpływu! Jaka współpraca z siłami natury! I jaka odpowiedzialność!
A teraz weźmy pod uwagę metaforę tańca na linie. Jakie odczucia rodzą się w twoim ciele, jakie skojarzenia w umyśle, gdy wyobrażasz sobie zdrowie jako taniec nad przepaścią? Czy masz poczucie bezpieczeństwa? Czy utrzymanie zdrowia wydaje ci się łatwe? Ile wysiłku i uważności wymaga bycie zdrowym? Czym grozi dekoncentracja, zmniejszenie sprawności fizycznej? Czy chciałbyś, żeby twoje zdrowie było oparte na takim wyobrażeniu i wszystkich związanych z nim skojarzeniach?