Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • promocja

Coco Chanel. Legenda i życie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 listopada 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Coco Chanel. Legenda i życie - ebook

Misternie sporządzony portret Coco Chanel, który wydobywa na światło dzienne to, co kryło się pod lśniącą powierzchnią mitycznej ikony świata mody.

Elegancka. Szykowna. Chorobliwie nieufna. Witajcie w sekretnym świecie Coco Chanel.

W najnowszym wydaniu biografii Coco Chanel Justine Picardie rozszyfrowuje mroczne zagadki ukryte za efektowną maską ikony mody. Misternie nakreślony portret ujawnia pełną ważnych, często bolesnych doświadczeń przeszłość projektantki, od traumatycznego dzieciństwa i niekonwencjonalnego wchodzenia w dorosłość po burzliwe życie miłosne i nieustającą pogoń za sławą i majątkiem. Jednak nade wszystko jest to opowieść o tym, jak Coco Chanel stała się swym najwspanialszym dziełem.

Budząca respekt i niekłamany podziw współczesnych Chanel zmarła w 1971 roku, ale jej spuścizna jest wciąż żywa, a stworzona przez nią marka ma się świetnie i nadal jest synonimem perfekcji i luksusu.

Pracując nad tym nowym wydaniem, autorka przeprowadziła wiele rozmów z żyjącymi jeszcze przyjaciółmi i krewnymi, a także niezwykle skrupulatnie przejrzała archiwa i to pozwoliło jej rzucić nowe światło na życie i postać słynnej kreatorki. W tej świetnie napisanej książce udało jej się oddzielić rzeczywistość od mitu i jednocześnie stworzyć narrację o prawdziwej sztuce, jaką niewątpliwie jest haute couture.

Niniejsze poprawione, powtórnie zredagowane i uaktualnione wydanie to niezwykła opowieść o jednej z najbardziej liczących się postaci ze świata mody.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8338-927-1
Rozmiar pliku: 18 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CHANEL I JA

Wystawa w lon­dyń­skim Muzeum Wik­to­rii i Alberta _Gabrielle Cha­nel: Fashion Mani­fe­sto_ przy­spie­szyła nowe wyda­nie mojej książki. Wyda­rze­nie zor­ga­ni­zo­wane z bez­pre­ce­den­so­wym roz­ma­chem stało się praw­dzi­wym hoł­dem dla arty­stycz­nego geniu­szu wiel­kiej pro­jek­tantki. Mój oso­bi­sty powód jest nato­miast taki, że chcia­ła­bym wresz­cie zro­zu­mieć tę nie­uchwytną, wymy­ka­jącą się wszel­kim pró­bom pre­cy­zyj­nego zaszu­flad­ko­wa­nia postać. Pod­czas swo­jego dłu­giego życia – które zaczęło się w bie­dzie i zaco­fa­niu w 1883 roku, a zakoń­czyło w 1971 roku, gdy była już ikoną stylu XX wieku – Gabrielle Cha­nel opo­wia­dała swoją histo­rię wiele razy. I to jest ten para­doks tkwiący w samym sercu jej legendy: nie dałoby się jej pomy­lić z nikim innym, bo pre­zen­to­wała swoją osobę z taką samą pre­cy­zją, z jaką pod­cho­dziła do pro­jek­to­wa­nia, i błysz­czała podob­nie jak jej dia­menty, a jed­nak jej prze­szłość do dziś pozo­staje pełna tajem­nic i kon­tro­wer­sji.

Jeśli Cha­nel nie potra­fiła się zmu­sić do opo­wie­dze­nia całej prawdy swoim poten­cjal­nym bio­gra­fom, to nie dla­tego, że nie chciała. Spo­wia­dała się ze szcze­gó­łami nie tylko zna­jo­mym pisa­rzom, lecz także pisa­rzom, któ­rych zatrud­niała z nadzieją, że opu­bli­kują osta­teczną opo­wieść o jej życiu. A jed­nak każda taka próba koń­czyła się porażką, bo Cha­nel chyba po pro­stu nie mogła tego znieść, by ktoś miał opo­wie­dzieć jej histo­rię – nawet ona sama.

Cha­nel w swoim ogro­dzie przy rue du Fau­bo­urg-Saint Honoré 29, Paryż, 1929 r.

© Pic­to­rial Press Ltd/Alamy Stock Photo/BE&W

Po jej śmierci wielu usi­ło­wało roz­wi­kłać sprzecz­no­ści, które sobą repre­zen­to­wała. Niby do wszyst­kiego doszła sama, a jed­nak była zależna od męż­czyzn, choć wal­czyła o nie­za­leż­ność finan­sową. Była sym­bo­lem wyzwo­le­nia kobiet, mimo że sławę zdo­była w cza­sach, gdy kobiety we Fran­cji wciąż jesz­cze wal­czyły o prawo głosu (dostały je dopiero w 1945 roku, kiedy Cha­nel była już po sześć­dzie­siątce). Uro­dziła się z nie­pra­wego łoża w epoce, kiedy było to czymś wsty­dli­wym, ale chro­niła pamięć ojca cudzo­łoż­nika, mimo że opu­ścił ją w dzie­ciń­stwie; zacho­wała nawet jego nazwi­sko i uczy­niła je sław­nym, ale nie chciała mówić otwar­cie o swoim pocho­dze­niu.

Cha­nel zmarła w wieku osiem­dzie­się­ciu sied­miu lat. Pra­co­wała do końca, bo tak jej dyk­to­wał nie­zwy­kły twór­czy impuls, a jed­no­cze­śnie zma­gała się z poczu­ciem porażki, że nie zna­la­zła sta­bi­li­za­cji u boku kocha­ją­cego męża. Pra­gnęła być wolna, choć nie miała pew­no­ści, czy wol­ność czyni ją szczę­śliwą. I pod­czas dwóch wojen świa­to­wych ode­zwały się w niej te same instynkty, które pomo­gły jej prze­żyć trau­ma­tyczne dzie­ciń­stwo, czego dowo­dem jest przede wszyst­kim wyra­cho­wa­nie, z jakim lawi­ro­wała w latach nie­miec­kiej oku­pa­cji. Ubo­gie dzie­ciń­stwo nie uczy­niło z niej poli­tycz­nej ide­alistki, ale za to nauczyło ją prag­ma­ty­zmu i opor­tu­ni­zmu. Ni­gdy nie zapo­mniała upo­ko­rzeń zazna­nych u zara­nia życia, ale pod wpły­wem tych doświad­czeń zro­dziło się w niej pra­gnie­nie, aby osią­gnąć god­ność dzięki stro­jom, choć nie zawsze zasłu­gi­wała na miano kobiety przy­zwo­itej. Fakt, że jako młoda dziew­czyna poznała, co to wstyd, mógł się przy­czy­nić do tego, że jako doro­sła kobieta bywała bez­wstydna, ale oczy­wi­ście jest w tym stwier­dze­niu spore uprosz­cze­nie.

Sta­tus ikony, jaki osią­gnęła Gabrielle Cha­nel, jest nie­od­łącz­nym ele­men­tem firmy, którą zało­żyła i która wciąż funk­cjo­nuje pod jej imie­niem jako jedna z naj­bar­dziej wpły­wo­wych i naj­le­piej zara­bia­ją­cych marek na świe­cie. Cha­nel miała w sobie tyle cha­ry­zmy, że wiele osób sta­rało się zgłę­bić jej życie i dzieło (nie tylko w lite­ra­tu­rze, lecz także na sce­nie i ekra­nie), two­rząc zarówno jej hagio­gra­fie jako świec­kiej patronki świata mody, jak i bio­gra­fie demo­ni­zu­jące, w któ­rych pomiata się nią za kola­bo­ra­cję z nazi­stami. Żadna z tych eks­tre­mal­nych ocen nie jest szcze­gól­nie przy­datna przy ana­li­zo­wa­niu nie­prze­mi­ja­ją­cej spu­ści­zny Cha­nel.

Moje podej­ście jest z koniecz­no­ści subiek­tywne; nie ist­nieje jedyna wła­ściwa metoda ani na przy­bli­że­nie postaci Cha­nel, ani na poka­za­nie histo­rii, którą pomo­gła kształ­to­wać. Przez wiele lat meto­dycz­nie prze­trzą­sa­łam archiwa Cha­nel (i także inne, w któ­rych znaj­dują się nawią­za­nia do jej osoby), ale były to poszu­ki­wa­nia wsparte oso­bi­stymi wspo­mnie­niami, jako że Cha­nel jako nie­uchwytna idea towa­rzy­szyła mi od naj­wcze­śniej­szego dzie­ciń­stwa za sprawą mojej prze­kor­nej matki, która posta­no­wiła iść do ślubu w małej czar­nej uszy­tej według Cha­nelowskiego wzoru, na osiem mie­sięcy przed moimi naro­dzi­nami. Ten model sukienki urósł wręcz do rangi tali­zmanu i sama zaczę­łam ubie­rać się w małe czarne już w wieku sie­dem­na­stu lat, wcze­śniej niż moja matka, która brała ślub w wieku dwu­dzie­stu jeden lat. Bez wąt­pie­nia posta­wiła na wyra­fi­no­wa­nie, ale jed­no­cze­śnie jawiła się jako bun­tow­niczka, bo prze­cież wycho­dze­nie za mąż w czerni ozna­cza zła­ma­nie pew­nego tabu. „Ele­gan­cja to odmowa”, stwier­dziła Gabrielle Cha­nel i strój ślubny mojej matki sta­no­wił mate­rialny dowód tego prze­ko­na­nia.

Cha­nel w swoim apar­ta­men­cie roz­ma­wia przez tele­fon, gra­jąc na akor­de­onie. François Kol­lar

© BE&W

Cha­nel oka­zała się ważna także pod innymi wzglę­dami – ponie­waż jak całe rze­sze przede mną zaczę­łam koja­rzyć jej nazwi­sko z zapa­chem kobie­co­ści; w moim przy­padku zamknię­tym we fla­ko­nie Cha­nel N°5 w sypialni mojej matki i we fla­ko­nie Cha­nel N°19, który jej matka, a moja bab­cia, spre­zen­to­wała mi na osiem­na­ste uro­dziny. I tym samym Cha­nel wplo­tła się w nasze życie, ale zro­biła to deli­kat­nie (obłocz­kiem per­fum, doty­kiem czar­nego atłasu na skó­rze). Kiedy jesz­cze byłam uczen­nicą i stu­dentką, wpa­jano mi, że histo­ria to przede wszyst­kim domena męż­czyzn – pre­zy­den­tów, pre­mie­rów, kró­lów i kar­dy­na­łów – i że wojny, rewo­lu­cje i schi­zmy reli­gijne to epo­kowe wyda­rze­nia zasłu­gu­jące na zain­te­re­so­wa­nie naukow­ców. Kon­cep­cja, aby badać histo­rię przez pry­zmat mody, byłaby wtedy uznana za nie­do­rzeczną, rów­nie śmie­chu wartą jak pomysł, że moda, sztuka i poli­tyka mogłyby koeg­zy­sto­wać we wspól­nym kra­jo­bra­zie. Zresztą także dziś esta­bli­sh­ment kul­tu­rowy oka­zuje modzie nie­jaką pogardę, uzna­jąc ją jako zja­wi­sko zanadto fry­wolne, by dało się je trak­to­wać poważ­nie. Ow­szem, zda­rzają się takie epoki, kiedy moda jest płytka albo jesz­cze gorzej, ale twier­dze­nie, że to, co nosimy, nie ma prze­ło­że­nia na to, kim jeste­śmy, moim zda­niem jest nie­słuszne. Nasze ubra­nia mają swoje ciche życie; potra­fią zarówno skry­wać sekrety, jak też wyra­żać nadzieje i obawy. I bar­dzo rzadko – może raz na jedno poko­le­nie, a może nawet tylko raz w życiu – pro­jek­tan­towi mody udaje się uchwy­cić kli­mat epoki, wyra­zić głę­bo­kie emo­cje tren­dem este­tycz­nym, który ma w sobie poetycką sub­tel­ność.

Gabrielle Cha­nel zali­czała się do takich wyjąt­ko­wych pro­jek­tan­tów i wła­śnie z tego powodu wciąż przy­ciąga naszą uwagę. Ni­gdy nie mówiła o sobie, że jest artystką – uwa­żała się za zwy­kłą rze­mieśl­niczkę – a jed­nak te naj­wspa­nial­sze z jej dzieł mają ponad­cza­sowy wymiar, który wykra­cza poza sferę mody. Ele­menty moder­ni­zmu zawarte przez Cha­nel w ubra­niach i per­fu­mach wynio­sły ją na czoło elity arty­stycz­nej mię­dzy­wo­jen­nego Paryża, sta­wia­jąc ją w jed­nym rzę­dzie z Picas­sem, Stra­wiń­skim, Dia­gi­le­wem, Dalim i Coc­teau – wszy­scy oni wysoko ją cenili i współ­pra­co­wali z nią przy wielu pro­jek­tach. A jed­nak nawet w awan­gar­dzie domi­no­wały poglądy patriar­chalne – kobieta prę­dzej sta­wała się muzą niż twór­czą artystką. Fakt, że Cha­nel to jedyny w swoim rodzaju przy­pa­dek kobie­cego spoj­rze­nia, na­dal czyni ją ważną, całe sto lat po tym, jak wywal­czyła sobie miej­sce w awan­gar­dzie desi­gnu.

Czy Cha­nel jest wciąż osą­dzana za swoje życie pry­watne tak, jak praw­do­po­dob­nie ni­gdy nie osą­dzano by męż­czy­zny? Jakby musiała dowieść, że była porządną kobietą, aby zasłu­żyć na sławę i szczę­ście? Zadaję to pyta­nie nie po to, by ode­przeć uza­sad­nioną kry­tykę postę­po­wa­nia Cha­nel pod­czas II wojny świa­to­wej, kiedy weszła w nie­roz­ważny zwią­zek z nie­miec­kim szpie­giem, tylko z auten­tycz­nej cie­ka­wo­ści. W tam­tych latach, kiedy zale­d­wie nie­spełna jeden pro­cent Fran­cu­zów uczest­ni­czył aktyw­nie w ruchu oporu, Cha­nel szła na podobne kom­pro­misy jak mil­cząca więk­szość jej roda­ków: robiła, co musiała, żeby prze­trwać i żeby ochro­nić ludzi, któ­rych kochała. Czy ten nie­wła­ściwy wybór moralny spra­wia, że pod innymi wzglę­dami także jest nie­godna sza­cunku? Mam nadzieję, że moja szcze­gó­łowa ana­liza życia Cha­nel w cza­sie wojny uzu­peł­nia debatę o tym kon­tro­wer­syj­nym okre­sie jej życia o nieco szer­szy kon­tekst.

Mija wła­śnie ćwierć wieku, odkąd zaczę­łam zgłę­biać histo­rię Cha­nel. Na samym początku, kiedy zaczy­na­łam gro­ma­dzić mate­riały, nie spo­dzie­wa­łam się, że dotrę nie tylko do wiel­kich salo­nów mod­nego Paryża, ale także do dzi­kich wrzo­so­wisk pół­noc­nej Szko­cji. Nie mia­łam też poję­cia, że Archiwa Chur­chilla prze­cho­wy­wane na Cam­bridge Uni­ver­sity okażą się rów­nie intry­gu­jące jak archiwa Cha­nel przy placu Vendôme. A jed­nak pod­czas swo­jej pierw­szej wizyty w pry­wat­nym apar­ta­men­cie Gabrielle Cha­nel przy rue Cam­bon 31 poczu­łam, że chyba zna­la­złam się we wła­ści­wym miej­scu we wła­ści­wym cza­sie, mimo że oko­licz­no­ści były trudne, bo zma­ga­łam się z żalem po przed­wcze­śnie zmar­łej sio­strze. Ruth miała trzy­dzie­ści trzy lata, kiedy zmarła, tyle samo co młod­sza sio­stra Cha­nel, która zmarła w 1921 roku. Wie­dzia­łam też, że Cha­nel stra­ciła także star­szą sio­strę, która popeł­niła samo­bój­stwo w wieku dwu­dzie­stu sied­miu lat, że wszyst­kie trzy zostały we wcze­snym dzie­ciń­stwie osie­ro­cone przez matkę i że krótko potem opu­ścił je ojciec, któ­rego ni­gdy wię­cej nie zoba­czyły. Może wła­śnie z powodu swo­jej żałoby poczu­łam nie­ocze­ki­wany napływ sym­pa­tii dla Gabrielle Cha­nel, któ­rej życie było nazna­czone serią bole­snych strat.

Zgod­nie z tra­dy­cją histo­rycy i bio­gra­fo­wie nie powinni ule­gać emo­cjom przy gro­ma­dze­niu mate­ria­łów. Wyznam, że jestem innym rodza­jem pisarki. Śla­dów Cha­nel szu­ka­łam latami, prze­miesz­cza­jąc się od śre­dnio­wiecz­nego opac­twa na fran­cu­skiej pro­win­cji do oka­za­łej willi na Riwie­rze. Na jakiś czas zatrzy­ma­łam się u zakon­nic w ukry­tym za wyso­kim murem klasz­to­rze, który ukształ­to­wał wyobraź­nię Cha­nel, gdy była dziec­kiem, odtwo­rzy­łam jej podróże po Euro­pie i do Hol­ly­wood, pisa­łam przy jej biurku na rue Cam­bon i pozna­łam jej uko­chane miej­sca na Wyspach Bry­tyj­skich. Pod­czas tych podróży moje uczu­cia do Cha­nel nie­ustan­nie się zmie­niały: od empa­tii do roz­draż­nie­nia, od gniewu do podziwu, od roz­cza­ro­wa­nia do zachwytu. I jed­no­cze­śnie zasta­na­wia­łam się, jak Cha­nel oce­nia­łaby moją obse­sję na punk­cie jej osoby, choć mia­łam nadzieję, że dostrze­głaby upór i pochwa­li­łaby to, że uwa­ża­łam ją za boha­terkę jej wła­snego życia.

Mia­łam to szczę­ście, że pod­czas tej ody­sei mogłam korzy­stać z rad eks­perta, a mia­no­wi­cie Karla Lager­felda, któ­rego pozna­łam w 1998 roku. Karl – dyrek­tor arty­styczny Domu Mody Cha­nel od 1983 roku aż do swo­jej śmierci w 2019 roku – roz­po­czął karierę w pary­skim świe­cie wykwint­nego kra­wiec­twa na początku lat pięć­dzie­sią­tych i wła­dał języ­kiem mody w nie­do­ści­gniony spo­sób. Nie­zmien­nie wspie­rał moje pisa­nie i opu­bli­ko­wał prze­kłady mojej bio­gra­fii Cha­nel we Fran­cji i Niem­czech, ilu­stru­jąc je zresztą swymi zachwy­ca­ją­cymi rysun­kami. Skąd­inąd jego nie­zwy­kłe życie też domaga się odręb­nej bio­gra­fii – nawet jeśli podob­nie jak Cha­nel bar­dzo nie­ja­sno opo­wia­dał o swo­jej prze­szło­ści. Cie­szy mnie jed­nak, że jego nie­zwy­kła twór­czość została uho­no­ro­wana w 2023 wystawą w Metro­po­li­tan Museum of Art w Nowym Jorku.

Mia­łam też kilku innych waż­nych prze­wod­ni­ków, szcze­gól­nie dwie kobiety, które były bli­sko z Cha­nel: jej przy­ja­ciółka Claude Delay, pisarka i psy­cho­ana­li­tyczka (i dla­tego spo­strze­gaw­cza inter­pre­ta­torka skom­pli­ko­wa­nych emo­cji, marzeń i kosz­ma­rów sen­nych Cha­nel), oraz Gabrielle Palasse-Labru­nie, cio­teczna wnuczka Cha­nel, co do któ­rej ist­nieje domnie­ma­nie, że była jej rodzoną wnuczką. Obie te kobiety trak­to­wały mnie nad­zwy­czaj wspa­nia­ło­myśl­nie; Gabrielle Labru­nie pozwo­liła mi nawet miesz­kać w swoim wiej­skim domu, kiedy gro­ma­dzi­łam mate­riały do tej książki.

Obie oka­zały mi tyle serca pew­nie dla­tego, że w cza­sie, gdy nawią­za­łam z nimi kon­takt, roz­pa­dało się moje mał­żeń­stwo. Wtedy wła­śnie bar­dzo nie­szczę­śliwa poje­cha­łam do dale­kiego Auba­zine, gdzie znaj­duje się żeń­ski klasz­tor urzą­dzony w daw­nym opac­twie cyster­skim ukry­tym w górzy­stym rejo­nie Corrèze. To wła­śnie tam Cha­nel miesz­kała z sio­strami po śmierci matki i znik­nię­ciu ojca. Bałam się tej wyprawy z powodu mroź­nej aury, ale upar­łam się, że pojadę, bo wie­dzia­łam, że oka­zja wyjazdu do Auba­zine i pobytu w klasz­torze może się ni­gdy nie powtó­rzyć.

Apar­ta­ment Cha­nel. Na zabyt­ko­wym koro­man­del­skim para­wa­nie widoczne rysunki Chri­stiana Bérarda i Jeana Coc­teau

© BE&W

Do dziś pamię­tam tamtą podróż – jak wyjeż­dża­łam z Lon­dynu zapła­kana, z poczu­ciem nad­cią­ga­ją­cej kata­strofy, jak dotar­łam do Paryża pod oło­wia­nym nie­bem ronią­cym deszcz ze śnie­giem; jak prze­sia­dłam się na pociąg jadący do mia­steczka Brive-la-Gail­larde, gdzie zmarła matka Cha­nel, a potem poko­na­łam tę samą trasę, którą prze­mie­rzyła z ojcem i dwiema sio­strami, krętą gór­ską drogą wio­dącą do Auba­zine. Szare kamienne mury opac­twa wyglą­dały bar­dziej odpy­cha­jąco, niż je sobie wyobra­ża­łam; do środka pro­wa­dziły cięż­kie odrzwia zamy­kane meta­lową sztabą. Prze­ory­sza wyra­ziła zgodę na mój pobyt, pod warun­kiem że dosto­suję się do har­mo­no­gramu dnia zakon­nic: modli­twa o świ­cie, w połu­dnie, o zmierz­chu i po zapad­nię­ciu zmroku, obo­wią­zek zacho­wa­nia mil­cze­nia, wyłą­cza­jąc posiłki, i sza­cu­nek dla ich rytu­ałów reli­gij­nych i ducho­wego odosob­nie­nia.

Z dłu­gich nocy w Auba­zine naj­le­piej zapa­mię­ta­łam ponury chłód wypeł­nia­jący pokoik, w któ­rym spa­łam na wąskim łóżku, pod drew­nia­nym kru­cy­fik­sem z posta­cią umę­czo­nego Chry­stusa. W kaplicy, w któ­rej klę­cza­łam razem z modlą­cymi się zakon­ni­cami, pano­wał taki sam chłód; kamienna posadzka była zimna jak czarna zie­mia w przy­klasz­tor­nym ogro­dzie z bez­list­nymi drze­wami i uschnię­tymi albo gni­ją­cymi rośli­nami. W samot­no­ści swo­jego pokoju na prze­mian pła­ka­łam i pisa­łam, ale z cza­sem prze­sta­łam roz­my­ślać o swo­jej nie­doli, bo coraz bar­dziej mnie absor­bo­wało nie­znane oto­cze­nie. Pod­czas krót­kiego dnia, mię­dzy modli­twami, zwie­dza­łam opac­two i w końcu zaczę­łam odczu­wać zachwyt. Nie był to sku­tek nagłego nawró­ce­nia, raczej tego, że odkry­wa­łam coraz wię­cej ele­men­tów koja­rzą­cych się z iko­no­gra­fią Cha­nel: sple­cione podwójne C, które poja­wiało się w jej pro­jek­tach, powścią­gliwa este­tyka oparta na bieli, czerni i beżu, gwiazdy tak cha­rak­te­ry­styczne dla jej biżu­te­rii i innych ozdób – wszystko to wyda­wało się zaczerp­nięte ze świata Auba­zine. Kiedy odtwa­rza­łam drogę Cha­nel wio­dącą przez kory­tarz do dormi­to­rium, w któ­rym miesz­kała, widzia­łam mozaikę z pię­cio­ra­mien­nych gwiazd utwo­rzo­nych z tysięcy maleń­kich kamy­ków osa­dzo­nych w posadzce przez cyster­sów, któ­rzy miesz­kali w Auba­zine w śre­dnio­wie­czu, a wnę­trze opac­twa zdo­biły witraże ze sty­li­zo­wa­nymi wzo­rami, które zda­wały się powie­lać (albo sta­no­wiły pier­wo­wzór) logo Cha­nel. Zakon­nice nosiły czarne habity z bia­łymi man­kie­tami i koł­nie­rzy­kami – także budzą­cymi sko­ja­rze­nie z asce­tyczną, mono­chro­ma­tyczną paletą barw sto­so­wa­nych przez Cha­nel – a ich różańce spra­wiały wra­że­nie zdu­mie­wa­jąco podob­nych do jej naszyj­ni­ków z pereł i kru­cy­fik­sów.

Apar­ta­ment Coco Cha­nel przy rue Cam­bon 31. Żyran­dol wiszący w salo­nie zapro­jek­to­wała Cha­nel: ramiona z kutego żelaza i krysz­tały ukry­wają jej wła­sną iko­no­gra­fię – G od Gabrielle, podwójne C od Coco Cha­nel oraz piątkę, liczbę, która przy­nio­sła jej for­tunę.

© Super­Stock/Pho­to­Po­wer

Kiedy wyjeż­dża­łam z Auba­zine, nie doświad­czy­łam cudow­nego uzdro­wie­nia z bólu po roz­wo­dzie, ale czu­łam, że dostą­pi­łam bło­go­sła­wień­stwa, bo pozwo­lono mi pomiesz­kać w opac­twie i potem zeń odejść w odróż­nie­niu od sie­rot, które żyły zamknięte za furtą z kutego żelaza. Przed powro­tem do Paryża odwie­dzi­łam jesz­cze Gabrielle Labru­nie i opo­wie­dzia­łam jej o tym, czego doświad­czy­łam w Auba­zine. To wła­śnie wtedy zapro­wa­dziła mnie do skrom­nej sypialni i poka­zała szafę pełną ubrań, które kie­dyś nale­żały do Cha­nel. Więk­szość była utrzy­mana w bar­wach Auba­zine: biały jedwab i len jak bie­lone ściany klasz­toru; beżowy tweed na pamiątkę wyło­żo­nych pia­skow­cem posa­dzek opac­twa; czarny szy­fon niczym cie­nie spo­wi­ja­jące kaplicę. I do tego deli­katny zapach, który pamię­ta­łam z dzie­ciń­stwa – Cha­nel nr 5 – zapach kobiety…

Gabrielle Labru­nie zmarła w 2014 roku, ale tego zimo­wego ranka wiele lat póź­niej, gdy piszę te słowa, w bla­dych pro­mie­niach słońca prze­są­cza­ją­cych się przez mgłę za oknami mojego gabi­netu, wspo­mi­nam z czu­ło­ścią jej twarz i łagodny głos, jej współ­czu­cie i zro­zu­mie­nie, dotyk jej cie­płej dłoni. Jej wpływ na mnie był bez­cenny, gdy szu­ka­łam jakie­goś kom­pasu, który wska­załby mi drogę do jej imien­niczki. „Wszy­scy pisa­rze uczą się od zmar­łych”, twier­dzi Mar­ga­ret Atwood w jej genial­nej książce _Nego­tia­ting with the Dead_, „bo zmarli pil­nują prze­szło­ści, pil­nują tych histo­rii, jeśli więc zamie­rzasz odda­wać się pisa­niu, prę­dzej czy póź­niej będziesz zmu­szony doga­dać się z tymi z poprzed­nich zło­gów czasu”.

Cie­kawe, co Gabrielle Cha­nel powie­dzia­łaby mi teraz, gdyby zechciała prze­rwać mil­cze­nie zmar­łych? Czy udzie­li­łaby mi repry­mendy, bo ośmie­li­łam się pomy­śleć, że uda mi się zgłę­bić nie­do­cie­czone zagadki jej prze­szło­ści? Zapewne tak… Ale nawet jeśli, to i tak na­dal z nią pak­tuję i przy każ­dej pró­bie uczę się cze­goś nowego, zarówno o niej, jak i o sobie. Czy zako­cha­ła­bym się jesz­cze raz, gdyby nie te nego­cja­cje? Być może, ale mam to upodo­ba­nie do magicz­nego myśle­nia (cecha, którą przy­pad­kiem dzielę z Cha­nel) i dla­tego jestem prze­świad­czona, że mogła ode­grać w tym jakąś rolę. Osta­tecz­nie, kiedy pozna­łam czło­wieka, który jest teraz moim mężem, nasza pierw­sza roz­mowa doty­czyła Cha­nel. W rze­czy samej pozna­li­śmy się przy­pad­kiem i to on mnie zawiódł do tych miejsc ukry­tych wśród szkoc­kich gór, gdzie się zatrzy­my­wała, i otwo­rzył drzwi do La Pausa, jej willi na Riwie­rze. A kiedy bra­li­śmy ślub pew­nego czerw­co­wego dnia w Szko­cji, w oto­cze­niu naszych rodzin i przy­ja­ciół, mia­łam na sobie suk­nię z jedwa­biu barwy kości sło­nio­wej od Cha­nel.

Oczy­wi­ście moja Cha­nel jest tylko jakąś wer­sją jej legendy i jej życia, bo prze­cież nie potra­fimy w pełni zro­zu­mieć cudzych doświad­czeń ani też zato­pić ich w bursz­ty­nie jak ważki. Wolę w zamian myśleć o Cha­nel jako o urze­ka­ją­cym duchu, niby zwod­ni­czo bli­skim, a jed­nak nie­da­ją­cym się uchwy­cić, wśli­zgu­ją­cym się do zamglo­nych luster w jej salo­nie. I nawet wtedy ona wciąż przy­wo­łuje mnie gestami, jakby obie­cy­wała, że opo­wie mi coś jesz­cze, pod warun­kiem że znajdę drogę na drugą stronę lustra.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: