- W empik go
Córka wodnicy - ebook
Córka wodnicy - ebook
Bronisława Ostrowska, z domu Mierz-Brzezicka, pseud. Edma Mierz, Wojciech Chełmski. (ur. w listopadzie 1881 w Warszawie, zm. 18 maja 1928 w Warszawie) - poetka polska okresu Młodej Polski, tłumaczka poezji francuskiej oraz pisarka książek dla dzieci. Ostrowska w pejzaż poetycki, często abstrakcyjny, wprowadza swój własny indywidualny sposób odczuwania i widzenia świata przyrody, oddawania uczuć i nastrojów właściwych jej epoce. Ona jako pierwsza sięgnęła do kobiecych treści w poezji. Głosiła jedność człowieka z przyrodą i miała swoje filozoficzne korzenie w stoickiej doktrynie wiecznego powrotu. Przepiękna baśń „Córka wodnicy” opowiada o królu, królewiczu, syrenie-wodnicy, ich małej córeczce, o równowadze między dwoma światami – królestwa ziemi i królestwa morza, o jej zachwianiu, o miłości i o poświęceniu dla wspólnego dobra. I zwycięstwie nad żywiołami dzięki owemu poświęceniu.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7639-011-6 |
Rozmiar pliku: | 889 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W dawnych, bardzo dawnych czasach na szerokim morzu była wyspa.
Wyspa nazywała się Otoczą, iż otaczało ją zewsząd morze, niby ślubny pierścień.
Morze było wszystkim dla wyspy. Nigdy bowiem jej łódź rybacza w najdalszych wędrówkach nie dopłynęła do cudzego wybrzeża, ani też żaden statek z obcej ziemi nie przybił do jej cichych przystani. Nie podejrzewali mieszkańcy istnienia innego lądu; nie znali innego widnokręgu prócz zielonobłękitnej oddali morskiej, stykającej się prawie niedostrzeżenie z pogodną kopułą nieba. Życzliwe fale w codziennym odpływie wynosiły na brzegi żyzną sól, wyrzucały muszle bezcenne, perły, korale, a kiedy o zachodzie słońca, z pluskiem wioseł powracały łodzie rybacze do brzegów, to niewody i sieci pełne były wszelakich skarbów morza.
A na wyspie jak szeroka i długa rozlegały się tedy śmiechy, śpiewy i błogosławieństwa.
Ziemi miała Otocza mało.
Wąski tylko pas niskiego wybrzeża rozkwitał zielenią winnic i ogrodów, oraz pastwiskami, kędy się pasły stada śnieżnorunych, długorogich kóz.
Wyżej wyspa szła amfiteatrem, podnoszącym się stopniowo wschodami koralowych skał, aż do spiętrzonego na szczycie królewskiego grodu.
Na stopniach tu i owdzie przy domostwach mieszkańców zieleniły się sady, a wokół królewskiego zamku roztaczał się rozległy ogród pełen przedziwnych roślin, ale największą część wyspy zajmowały owe różowe skały, w których wykute były też mury grodowe, zamek i świątynie.
Nie w ziemi czerpała Otocza bogactwa swoje, ale w morzu, i nie dziw, że wszystko zawdzięczając morzu, jemu też oddawała chwałę i cześć boską.
Nie zasiadł na tronie Otoczy król, który by przedtem w odbicie pełni miesięcznej na pełnym morzu pierścienia ślubnego nie cisnął.
A to na znak wierności żywiołowi wody i księżycowi, co jest jedynym ponad wodę mocarzem, sam tylko drogi morzu znacząc, przypływy jego i odpływy miarkując.
Dopełniał się ten prastary obyczaj na Otoczy przez długie, długie wieki i wyspa rozkwitała szczęściem jako ulubienica morza.
Aż stało się, iż królowi rządzącemu Otoczą narodziło się dziecię przedziwnej piękności.
Dziecię rozwijało się szybko, ku radości matki i dumie ojca, a piękność zdała się w nim rosnąć z dniem każdym.
Było tak piękne, że człowiek żaden nie zdołał niczego odmówić jego prośbie, a zwierzęta szły za nim, jak oczarowane, i lizały mu stopy z zachwytu.
Wszyscy ubóstwiali królewicza i zdumiewali się tak jego urodą, że po cichu pomawiano nawet matkę o czary.
A dziecię szczęśliwie dorastało w pacholę, aż przyszedł dzień chłopięcych jego postrzyżyn.