Córki i matki. 9 składników serdeczności - ebook
Córki i matki. 9 składników serdeczności - ebook
Olga Kersten-Matwin jest absolwentką Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Od 30 z górą lat pracuje jako psycholożka i terapeutka w Kanadzie, specjalizując się w psychoterapii indywidualnej i terapii par. Prowadzi również szkolenia dla osób niosących pomoc ofiarom traumy - „Helping the helpers". Utrzymuje żywe kontakty zawodowe w Polsce, współpracując m.in. z UNHCR i PAH. Olga jest matką dorosłej córki, a grupa młodych kobiet nazwała ją ostatnio „matką wielu córek".
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8041-016-9 |
Rozmiar pliku: | 331 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
prof. Krystyna Kersten
WSTĘP
Śliczna Persefona bawi się z koleżankami na łące. Roześmiane nimfy pląsają w tanecznym rytmie wietrznego popołudnia i zrywają kwiaty, których jest tu całe zatrzęsienie! Persefona z młodzieńczym wdziękiem schyla się po tęczowe tulipany, odurzające wonią hiacynty, słodkie fiołki i błękitne niezapominajki, tworząc z nich wielobarwny, wonny bukiet. Z daleka omija jedynie narcyzy, albowiem jej matka, bogini urodzaju Demeter przestrzegła ją surowo przed tymi zwodniczymi kwiatami. Opowiadała córce o pragnieniu uśpionym w płatkach narcyzów, o niezwykłej woni, którą owe kwiaty, poświęcone podziemnym bóstwom, potrafią odurzyć tylko po to, by odwrócić jej myśli od nieba. Beztroska lecz posłuszna Persefona uważa więc, by narcyzów nie zrywać.
Nagle staje jak zaklęta… Przed nią niezwykły kwiat, jakiego nigdy jeszcze nie widziała. Tysiące białych płatków przyprószonych płonącym szkarłatem przykuwa jej wzrok i porywa swym urokiem. Ich obezwładniający zapach wypełnia niebo i ziemię. Hipnotyzuje wszystkie żywe istoty, które wzdychają głębokim „aaaaaach”.
Oczarowana Persefona rozgląda się dokoła, sprawdza, czy nikt jej nie widzi i… szybkim ruchem zrywa tajemniczy kwiat. Dorzuca do swojego bukietu i z upojeniem przymyka oczy.
Wówczas zapada całkowita ciemność. Rozwiera się ziemia, a z zaświatów wyłania się bóg piekieł Hades, który zdecydowanym ruchem porywa Persefonę do powozu zaprzężonego w czarne rumaki. Jak huragan pędzą teraz nad ziemią i morzem. Naręcze kwiatów Persefony rozwiewa się na wszystkie strony. Niebawem przerażona dziewczyna traci z oczu wszystkie ziemskie widoki, otwarte czeluście zaświatów pochłaniają powóz. Po ślicznej Persefonie ginie wszelki ślad.
Zrozpaczona matka bez wytchnienia szuka jej po całym świecie. W poszarpanej szacie, z rozwianymi włosami tuła się po morzach i lądach. Sprawdza każdy zakamarek, każdą dziuplę, każde urwisko. Bez skutku. Twarz jej porył smutek, a cierpienie wysuszyło łzy. Kochająca matka szuka córki. Wkrótce jej rozpacz okrywa żałobą całą ziemię. Ból bogini, która straciła córkę, paraliżuje wszystko. Przestają padać deszcze, wysychają strumienie, marnieją zasiewy, ustają plony. Za sprawą Pani Urodzaju życie na ziemi szarzeje i zamiera.
Na nic zdają się interwencje Władcy Olimpu, Zeusa. Demeter ani drgnie na jego prośby i groźby. Nieugięta oznajmia Zeusowi, że ziemia taką już pozostanie, dopóki matka nie odzyska córki. Zeus nakazuje więc swemu bratu Hadesowi natychmiastowe zwrócenie porwanej dziewczyny. Choć Hades w międzyczasie poślubił piękną nimfę, doskonale wie, że musi spełnić życzenie Gromowładnego. A ponieważ jest przebiegły, wymyśla podstęp. Tuż przed rozstaniem z ukochaną podaje jej owoc granatu i Persefona, nieświadoma podstępu, zjada z niego kilka ziarnek i… na zawsze związuje się z krainą piekieł.
Uszczęśliwiona odzyskaniem córki Bogini Urodzaju sprawia, że ziemię znów pokrywa zieleń i znów słychać radosny śpiew ptaków. Ale Persefona może być z matką tylko przez dwie trzecie roku. Na pozostałe miesiące odchodzi do męża.
Za każdym razem kobiety żegnają się ze łzami w oczach, jakby już nigdy nie miały się zobaczyć. Ból matki powoduje, że świat ponownie zamiera. Otula się chłodem i szarością. Nastaje zima. A kiedy Demeter i Persefona – matka i córka – znów są razem, ziemia ponownie rozkwita. Świat mieni się barwami tęczy, kolorowe kwiaty pną się ku słońcu, a radosny śpiew ptaków wzywa do życia!
Mit o Demeter i Persefonie opisuje nie tylko miłość matki do córki, ale również kolejne stadia ich relacji. Tak wiele prawd o związku matek i córek – o ich bliskości i rozłące, utracie i pojednaniu, cierpieniu i uzdrowieniu – okazuje się stare jak świat. Ogromna bliskość córki i matki czyni je podatnymi zarówno na przyjemne, jak i przykre doświadczenia. Mocno dają się im we znaki nieporozumienia i zawiedzione oczekiwania. Bo cóż nas może bardziej dotknąć niż niechęć najbliższej osoby?
Psychologowie określają relację matki z dzieckiem mianem relacji paradoksalnej. Ten związek, który rozwija się dzięki wielkiej bliskości, z upływem czasu wymaga od matki znacznie więcej – by pozwoliła, a nawet pomogła swemu dziecku odejść. Bez tego kroku nie będzie ono mogło uzyskać niezależności, a bez niezależności nie da rady zbudować dorosłego życia.
W micie o Demeter i Persefonie konieczność odejścia w zaświaty rozdziela matkę i córkę. Bo choć Persefona z radością powraca do Hadesa, jej matka niechętnie na to patrzy.
Pamiętam, jak trudno mi było pogodzić się z faktem, że moja córka mieszka w innym kraju, ma swoje życie i zupełnie dobrze sobie radzi beze mnie! Zawsze uczyłam ją samodzielności, ale kiedy już ją zdobyła i zaczęła żyć własnym życiem, brakowało mi naszej codziennej bliskości. Na tym właśnie polegał paradoks: byłam z nią bardzo blisko związana, jej dotychczasowe życie było w centrum mojego, bałam się więc okropnie, że skoro już mnie nie potrzebuje, nasz bliski kontakt zostanie całkowicie zerwany.
Należało więc przenieść nasze wzajemne stosunki na inną płaszczyznę. Nie chciałyśmy bynajmniej ich zrywać ani rozstawać się na zawsze. W nowej dla nas obu rzeczywistości uczyłyśmy się szanować fakt, że jesteśmy dorosłymi kobietami, chciałyśmy w dalszym ciągu odczuwać bliskość. Stało się to możliwe dzięki zmianom, jakie się dokonały w naszym poczuciu odpowiedzialności. Na tym etapie przestałam już być matką odpowiedzialną za swoje dziecko. Dorosła córka wzięła całkowitą odpowiedzialność za siebie i swoje życie. W praktyce oznaczało to, że zaczęła samodzielnie stawiać czoła konsekwencjom swoich wyborów, preferencji, zachowań itp. Ja mogłam jej jedynie dostarczać informacji zwrotnych w postaci czytelnych sygnałów, w rodzaju: „akceptuję twoje wybory” czy „kocham cię, choć nie podoba mi się to, co robisz” i tym samym przekształcić poczucie odpowiedzialności za córkę w odpowiedzialność w stosunku do niej.
Ona zaś – z pozycji dorosłej, samodzielnej osoby – rzuciła mi wyzwanie do kierowania się moim własnym dobrem (z reguły w swoich decyzjach koncentrowałam się na tym, co jest dobre dla najbliższych).
Zawiła droga od całkowitej zależności do autonomii zaprowadziła nas do miejsca, w którym obie mogłyśmy realizować swoje życiowe aspiracje. To z kolei pozwoliło nam na dalszy indywidualny rozwój i przemianę naszej relacji. Przede wszystkim zaakceptowałyśmy to, co w nas podobne – a nie było to wcale łatwe. Następnym krokiem było przyjęcie tego, co w nas inne – to już było wtedy łatwiejsze. Poczułyśmy się całkiem swobodnie i stale doceniamy owe podobieństwa i różnice.
Ostatnio znalazłam w internecie wypowiedź młodej kobiety zatytułowaną „Nienawidzę swojej matki”; przytaczam ją prawie dosłownie:
Nie chcę być taka jak moja matka! I zrobię wszystko, by taką się nie stać. Ona nie potrafiła stawać w mojej obronie, lecz mnie karciła. Nie potrafiła przytulić, lecz krzyczała. Nie pokazała mi piękna tego świata ani nie zdradziła tajemnic stawania się kobietą – dla niej to było oczywiste. I w końcu nie pokazała, jak się prowadzi dom, lecz ciągle rozkazywała „zrób to i to, a jak nie umiesz, to się naucz”. Mimo że mam już 25 lat, muszę żyć z nią pod jednym dachem, bo nie stać mnie na życie osobno. Ale wkrótce się to zmieni. Dołożę wszelkich starań, by moje dzieci miały we mnie matkę i przyjaciółkę. Bo przecież tak powinno być!
Wygląda na to, że autorka nie zdaje sobie sprawy z tego, co czuje. Gdy z pasją pisze „nienawidzę”, nieświadomie przyznaje, jak mocny jest jej związek z mamą. Jej uczucie – nawet tak przykre jak nienawiść – powoduje, że mama jest stale w jej życiu obecna.
Nawet kiedy fizycznie mamy przy niej nie ma, podsyca w sobie przykre uczucia do niej. I choć autorce postu może się to wydawać dziwne czy wręcz niezrozumiałe, podstawowym elementem osiągnięcia dorosłości jest dostrzeżenie i docenienie tego, czego nauczyła się niejako mimochodem, będąc córką swojej mamy. I tak w ramach przygotowań do bycia matką - przyjaciółką może próbować przemienić niechęć do matki w życzliwość dla samej siebie.
Może na przykład stwierdzić: „Dorastając z moją mamą nauczyłam się radzić sobie sama. Teraz wiem, że mogę wskazywać drogę i pomagać innym, bo musiałam się tego sama uczyć”. Takie podejście pozwoli jej na przeniesienie punktu ciężkości z „bycia na nie” na „bycie na tak”. Innymi słowy na przejście od surowego oceniania mamy do chęci zrozumienia, dlaczego była taka, a nie inna. By sama stać się matką - przyjaciółką owa młoda kobieta musi znaleźć w sobie ciepło i serdeczność, których tak bardzo pragnęła od swojej matki. Zamiast krytykować „nie nauczyła”, „nie pokazała”, „nie przytuliła”, może zainteresować się życiem swojej matki i spojrzeć na nie życzliwiej. Nawet jeśli niewiele wie o doświadczeniach swojej mamy, może się postarać wyobrazić sobie jej życiową drogę.
Wyobraźnia jest bowiem nie tylko unikalną cechą ludzkiej natury, umożliwiającą zobaczenie czegoś, czego tak naprawdę nie ma, ale pozwala również – a może przede wszystkim – na współodczuwanie stanów, których sami nigdy nie doświadczyliśmy. Empatia może utorować drogę do prawdziwego poznania życia matki: środowiska, w którym dorastała, warunków i okoliczności towarzyszących jej rozwojowi. Przyjrzenie się jej światu, poznanie jej historii i historii jej żeńskich przodków – kobiet, od których uczyła się bycia kobietą – otwiera drzwi do zrozumienia tak matki, jak i samej siebie.
Matka natomiast, by wyjść poza opiekuńcze i wychowawcze zachowania – zarówno te nakazujące, jak i krytyczne – może dostrzec dorosłość córki i uszanować jej samodzielność. Przyznam, że gdy zaczęłam patrzeć na moją córkę jak na kompetentną, dorosłą kobietę, to poza tym, że serce we mnie rosło, dowiadywałam się o niej wielu ciekawych rzeczy. Do tej pory pochłaniały mnie prawie wyłącznie obawy o to, jak sobie radzi. Gdy odstawiłam te niepokoje, zobaczyłam jej zaradność, kreatywność, poczucie humoru, pracowitość, mądrość życiową i wiele innych cech, których opiekuńcza kwoka nie była w stanie dostrzec!
Tymczasem:
Dwie dorosłe kobiety – tak matka, jak i córka – mają niepowtarzalną okazję skonfrontowania się z własnym życiem. Mogą mu się przyjrzeć: docenić to, co stworzyły, a jeśli potrzeba – dokonać zmian. Mogą wpływać na swój związek, ponieważ przekształcenie naszego postrzegania i zachowania w stosunku do najbliższych jest całkowicie w naszej mocy. Zależy bowiem wyłącznie od naszych interpretacji, które z kolei są całkowicie zależne od naszego nastawienia. Wystarczy zmienić ton z obwiniającego na ciepły i serdeczny.
Młodą autorkę internetowego narzekania taka zamiana niewątpliwie przybliżyłaby do zbudowania życzliwej relacji z mamą. Zamiast oskarżać, mogłaby zaprosić mamę do innej, niż te dotychczasowe, rozmowy.
Sedno sprawy tkwi w zasłyszanym kiedyś dialogu:
– Tak bardzo ją kocham – powiedziała młoda dziewczyna o swojej matce.
– Widzę to doskonale, twoje cierpienie jest tego dowodem – usłyszała w odpowiedzi.
Tak czy inaczej wszyscy doświadczamy bólu w relacji z kochanymi osobami, gdyż miłość i ból to uczucia niejako nierozłączne. Boli nas, gdy kochanej osobie jest źle, gdy cierpi. Czasem reagujemy też żalem bądź bólem w odpowiedzi na jej zachowanie. Możemy to jednak zmienić. W relacji matka-córka mamy możliwość wyciszenia pretensji, wybaczenia krzywd, zasklepienia dawnych ran, czyli dokonania zmian, które zaowocują wewnętrznym spokojem. A że jest to naprawdę możliwe, przekonałam się w trakcie najtrudniejszych doświadczeń mego życia, gdy zagrożona chorobą odzyskałam wewnętrzny ład, a także otwartość w stosunku do siebie i najbliższych. Owa świadomość, że taka zmiana jest realna – by nie rzec całkiem prosta – zainspirowała mnie do napisania tej książki. Gdy po raz kolejny zadano mi pytanie, dlaczego piszę książkę o związkach matek i córek, odpowiedziałam, że wiem coś na ten temat i chciałabym się tym podzielić z innymi. To chęć podzielenia się własnymi doświadczeniami, jak również historiami wielu kobiet, była motorem napisania tej książki. Mam cichą nadzieję, że choć nie jest to książka kucharska, okaże się przydatna w tworzeniu indywidualnych przepisów na przepyszne życie.
Dlatego też, Droga Czytelniczko, zanim zaczniesz czytać dalej, zapraszam:
Usiądź wygodnie, odpręż się, odłącz na moment od otaczającego cię świata: rodziny, pracy, telewizora, internetu, komórki. Weź kilka głębokich oddechów i poszukaj w sobie odpowiedzi na następujące pytania:
Czy relacja z matką (albo córką) jest dla mnie przedmiotem częstej troski, bólu, złości, smutku, rozgoryczenia?
Czy chcę poświęcić czas i energię na zrozumienie istniejącej relacji?
Czy decyduję się zrobić to teraz?
Jeżeli odpowiesz „tak” na te trzy pytania, zapraszam cię do przeczytania niniejszej książki. Możesz ją porównać do regenerującego posiłku, którego kolejne dania dostarczają coraz to ciekawszych smaków.
Bez względu na to, czy chodzi o sztukę kulinarną, czy o pracę nad sobą, obowiązuje ta sama zasada: nie warto się spieszyć. Jeśli zdecydujesz się na pracę nad sobą, pamiętaj, że jest ona przedsięwzięciem wymagającym cierpliwości i samozaparcia. Gdy się na nie zdobędziesz, zrobisz sobie prezent, bo bez wątpienia przybliży cię to do takiej relacji z mamą czy córką, o jakiej zawsze marzyłaś. Zwłaszcza jeżeli zgodzisz się, że każda z nas posiada w swojej psychice „wewnętrzną matkę” – czyli umiejętność stwarzania sobie komfortu, zaspokajania własnych potrzeb, jak również dostarczania sobie ciepła i opieki.
Bo czyż wszystko to, czego świadomie i podświadomie nauczyłyśmy się od mamy, nie gromadzi się teraz w nas samych? Przyzwyczajenia, wyzwania, lęki, mocne i słabe strony, system wartości, matczyna miłość. Gdy znajdziemy dla siebie ciepło, życzliwość, zrozumienie, to również w jasnym świetle zaczniemy postrzegać nasze stosunki z innymi. Praca nad samym sobą stanie się równocześnie pracą nad relacjami z innymi.
Relacja z wewnętrzną matką leży u podstaw naszego stosunku do samych siebie, a ten z kolei kieruje naszymi związkami z innymi.
Zazwyczaj w pracy nad relacjami biorą udział obie strony. Proponuję jednak pójście inną, mniej uczęszczaną drogą. Owa mniej uczęszczana droga – praca nad związkiem z wewnętrzną matką – wiedzie do osiągnięcia pełnej dojrzałości zarówno w stosunku do siebie, jak i do innych. Zwłaszcza że dość częstym powodem naszych zmagań jest koncentracja na tym, co dzieje się nie w nas samych, ale na tym, co jest na zewnątrz nas. Innymi słowy oczekujemy – ba, wręcz wymagamy – by druga osoba się zmieniła, gdyż w naszym pojęciu to ona jest źródłem trudności. Powtarzamy: „gdyby ona mnie rozumiała” albo „gdyby tylko to czy tamto było inne, wszystko byłoby w porządku”. Owa koncentracja na konieczności zmian w świecie zewnętrznym pochłania całą naszą energię i nie przynosi oczekiwanych rezultatów. A przecież wystarczy skupić się na tym, co w nas, żeby dokładnie zobaczyć relację, jaką chcemy mieć z tym co na zewnątrz, co poza nam. Gdy skierujemy uwagę na to, co dla nas najważniejsze, możemy dokonać wewnętrznych zmian. Są one w naszej mocy.
Na przykład: wściekamy się, gdy córka spóźniła się na umówione spotkanie. Oskarżamy ją o brak szacunku. Czujemy się sfrustrowane, a krytyczne uwagi pod jej adresem płyną nam z ust rwącym potokiem. Trudno je powstrzymać… A przecież mamy do wyboru cały ogromny repertuar reakcji i zachowań. Możemy zareagować miło, ciepło i życzliwie! Możemy zapytać, czy coś się stało. Możemy okazać zainteresowanie, spokój, empatię, gdyż zawsze – bez względu na okoliczności – nasza reakcja zależy od nas samych!
Takie podejście, to znaczy skoncentrowanie się na sobie, może być uznane za egoistyczne, choć wcale nie jest samolubne i zawsze bierze pod uwagę dobro innych. Mimo to obawiam się, że nie znajdzie uznania wśród kobiet nawykłych do poświęcenia i wyrzeczeń. Doskonale je rozumiem. Dorastałam bowiem w tym samym świecie co one i kształtowały mnie podobne normy i wzorce. Tak samo jak one nauczyłam się stawiać dobro innych ponad własne. Dopiero kiedy zdałam sobie sprawę, że powielany przeze mnie wzorzec męczeństwa powoduje, że spalam się w zawrotnym tempie i gdy choroba zapukała do moich drzwi, zaczęłam szukać innego sposobu na życie. Ponieważ z natury jestem uparta, znalazłam go i opisałam w niniejszej książce – z nadzieją, że przyda się innym. Wskazałam drogę opartą na:
poszanowaniu indywidualności własnej i innych, odpowiedzialności za siebie i w stosunku do innych, podejmowaniu autonomicznych decyzji, bez względu na to, czy są one popularne, czy nie.
I choć taka lojalność wobec samej siebie była nie lada ryzykiem – obawiałam się, że mogę stracić najukochańszych ludzi – to gdy odważyłam się je podjąć, zaczęłam żyć autentycznie, pełnią życia. Moje relacje z najbliższymi nabrały ciepłych, pastelowych barw.
Jak już wspomniałam, niniejsza książka jest zarówno syntezą wiedzy, doświadczenia i praktyki zawodowej psychologa, jak i efektem wielu lat mojej pracy nad sobą w polskich, kanadyjskich i amerykańskich ośrodkach badania i rozwoju osobowości. Nauczyłam się, że prawdziwa zmiana następuje wówczas, kiedy zbliżymy się do siebie takich, jakimi naprawdę jesteśmy. Zazwyczaj zaczynamy owo poznawanie autentycznego „ja” od zabliźnienia ran i okaleczeń z przeszłości – pozbycia się emocjonalnych siniaków, które powstały w trakcie nabywania życiowych doświadczeń. Każdy z nas posiada wewnętrzną żyłę złota i własne źródło energii. Wszyscy mamy możliwość wyrażania emocji wprost i obdarowywania siebie i innych życzliwością i miłością. By żyć pełnią życia, musimy dotrzeć do własnych zasobów, do tego autentycznego „ja”.
W procesie odnajdywania siebie zdobywamy konkretne umiejętności, a robimy to w sposób porównywalny do uczenia się nowego języka. Najpierw określamy cel, rozważając nasze potrzeby (decydujemy jakiego języka będziemy się uczyć), sprawdzamy zasoby i narzędzia, które nam pomogą go uzyskać (osiągnąć płynność i łatwość porozumiewania się w nowym języku, czyli kursy, lekcje, podręczniki, pomoce). Powtarzamy, ćwiczymy, zapamiętujemy, a wszystko po to, by pewnie iść przez życie z otwartością na to, co jest możliwe – z wdzięcznością, że to jest możliwe. Towarzysząc innym w procesie odkrywania siebie, wskazuję im konieczność wzięcia odpowiedzialności za własne działania. Jest ona niezbędna do uzyskania autonomii i poczucia wolności. Uczę radzenia sobie z trudnościami, podejmowania decyzji, przyjmowania i szanowania zobowiązań wobec siebie i innych, wiary w siebie i swoją wartość - ergo wszystkiego, co pozwala na ujęcie steru we własne ręce i świadomego sterowania własnym, zawsze zdatnym do żeglugi, okrętem.
Wierzę, że w tej podróży przez życie nieustannie pobieramy – w odsłaniających się kolejno etapach – nowe, fascynujące lekcje. Warto stać się uczennicą życia – nie tylko tego na zewnątrz nas, ale również, a może przede wszystkim tego, które odkrywa nieskończoność naszych możliwości.
Pół wieku temu, gdy jako mała dziewczynka, zmęczona długim marszem, starałam się nadążać za dorosłymi, mama dodawała mi siły wierszykiem: „Jadą, jadą misie, śmieją im się pysie” i szło mi się znacznie raźniej. Później, na krętej drodze rozwoju i odkrywania kolejnych kart życia, poza wracającymi w myślach słowami mamy, dodawałam sobie otuchy strofą z wiersza „Invictus” Williama Ernesta Henleya:
To bez znaczenia jak wąska brama,
Jak zwoje karą zapisane:
Ja jestem panem mego losu
I duszy mojej kapitanem.
(przekład autorki)
WERSJA DEMOKiedy przestałam bić skrzydłami,
Że świat stworzony jest z błędami,
Dostrzegłam, jak zza uchylonych drzwi
kompromis znaki daje mi,
I życiu w oczy wprost spojrzałam
Chłodno, z mądrością – już dojrzała,
Riposta życia była szczera:
Za prawdę – młodość ci zabieram.
Sara Teasdale (przekład autorki)
ROZDZIAŁ I
O dojrzałości emocjonalnej i o autonomii
Quiz dojrzałości emocjonalnej
Przeczytaj poniższe stwierdzenia, a następnie przypisz każdemu z nich ocenę najbardziej odpowiadającą twoim doświadczeniom. Użyj skali:
1 = rzadko, 0,5 = czasami, 0 = często
1. Gdy podejmuję decyzję, potrzebuję potwierdzenia jej słuszności.
2. Wolę podążać za innymi niż im przewodzić.
3. Odpowiedzialność mnie przeraża, więc jej unikam.
4. Źle się czuję, gdy mieszkam sama.
5. Polegam na innych, żeby czuć się bezpiecznie.
6. Mam skłonność do podejmowania nieprzemyślanych decyzji.
7. Zdarza mi się nie zastanawiać nad następnym krokiem.
8. Mam skłonność do impulsywnych decyzji.
9. Mam w sobie dużo lęku i niepokoju.
10. Zazwyczaj czymś się martwię.
11. Moje samopoczucie zależy od tego, co się wokół mnie dzieje.
12. Łatwo zmieniam nastroje z radości na złość i odwrotnie.
13. Ludzie mówią mi, że łatwo zmieniam nastroje.
14. Łatwo się niecierpliwię, denerwuję i wpadam w złość.
15. Mam trudności w nawiązywaniu bliskich kontaktów z innymi.
16. Moje związki z innymi są zazwyczaj krótkotrwałe.
17. Moje związki z innymi są zazwyczaj burzliwe.
18. Nie lubię zajmować się dziećmi ani zwierzętami.
19. W zasadzie nie mam do siebie zaufania.
20. Trudno mi występować publicznie lub rozmawiać z ludźmi, których nie znam.
21. Wydaje mi się, że coś jest ze mną nie tak.
22. Zdarza mi się litować nad sobą.
23. Mam skłonność do narzekania, że jestem pokrzywdzona i inni utrudniają mi życie.
24. Winię rodziców za to, jaka jestem.
25. Tak naprawdę wcale siebie nie lubię.
26. Obawiam się, że bycie otwartą i uczciwą utrudni mi życie.
27. Mam skłonność do mówienia ludziom tego, co mi się wydaje, że chcą usłyszeć, a nie tego, co naprawdę myślę i czuję.
28. By czuć się dobrze, muszę wiedzieć, że inni są ze mnie zadowoleni.
29. Boję się odrzucenia.
30. Boję się dezaprobaty.
31. Mam skłonności do nadużywania alkoholu lub innych substancji, by łagodzić wewnętrzny smutek i ból.
32. Trudno mi otworzyć się przed innymi.
33. Nie czuję się swobodnie w towarzystwie.
34. Boję się oceny innych, że coś jest ze mną nie tak.
35. Mam trudności z gospodarowaniem pieniędzmi.
36. Nie dbam o zdrowie.
37. Ignoruję wskazania lekarskie.
38. Zdarza mi się jeść więcej, kiedy jestem zdenerwowana.
39. Jestem z natury samotniczką.
40. Nie cierpię być sama.
Na podstawie quizu Nicka Arrizzy
Dodaj wszystkie otrzymane punkty. Sprawdź swój wynik: Jeśli suma punktów wynosi 31–40, to znaczy, że osiągnęłaś pełną dojrzałość emocjonalną. Jeśli suma punktów wynosi 10–30 – musisz zająć się sobą, żeby rozwinąć niektóre umiejętności, brakujące do osiągnięcia pełnej dojrzałości emocjonalnej. Jeśli suma punktów wynosi 10 lub mniej wskazuje, że często popadasz w tarapaty związane z niedojrzałym podejściem do życia. Twoje życie nie jest satysfakcjonujące. Możesz to zmienić, jeśli zdecydujesz się na włożenie wysiłku w pracę nad zdobyciem dojrzałości. W następnych rozdziałach znajdziesz ćwiczenia, które ułatwią ci tę pracę.
WERSJA DEMOBoże użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić.
Odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić.
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Modlitwa o pogodę ducha, przypisywana Markowi Aureliuszowi
ROZDZIAŁ II
O akceptacji, kontroli uczuć i autentycznych związkach
Kiedy jako terapeutka, trener, matka czy przyjaciółka rozmawiam z kobietami o związkach z mamami i córkami, nabieram coraz większej pewności, że nasze rozmowy zmierzają do znalezienia konkretnych sposobów na sprostanie troskom i wyzwaniom, które stawiają przed nami te skomplikowane relacje. Usilnie szukamy czegoś na kształt przewodnika, który wytyczyłby właściwą drogę i prowadził w stronę wzmocnienia więzi emocjonalnych między nami. Przewodnika, który nie tyle nakreśli cel, co wskaże drogę. Taką, którą możemy pójść z gracją i wdziękiem, kierując się życzliwością i uczciwością. Zgodnie z czterowierszem, który kiedyś napisałam:
Gdybyś mi nie mówiła, że muszę dawać,
Mogłabym brać.
Gdybyś wskazała nie cel a drogę,
To poszłabym nią – bo mogę.
Pierwszym krokiem na tej drodze jest niewątpliwie zaakceptowanie odpowiedzialności za własne życie. Zaakceptowanie, że wszystko, co widzimy, słyszymy, smakujemy, czego dotykamy czy w jakikolwiek inny sposób doznajemy, jest naszą odpowiedzialnością, by nie rzec własnością. Dlatego też jeśli coś nam się nie podoba, sami wybieramy sposób dążenia do zmiany. Możemy skorygować nasze spojrzenie na sprawę. Możemy podejść do niej inaczej niż dotychczas. Jeśli coś nam dokucza, do nas należy znalezienie kuracji, która pozwoli pozbyć się bólu. Diagnozą i leczeniem zajmuje się oczywiście kompetentny doktor, ale my same musimy do niego dotrzeć, a następnie aktywnie uczestniczyć w procesie zdrowienia. Kuracja bez udziału pacjenta nie ma szansy na sukces. To oczywiste.
Jeśli choć na chwilę przyjmiemy to podejście zobaczymy, że w przeciwieństwie do tego, co się powszechnie uważa, problem usytuowany jest wewnątrz nas samych. Problem nie jest jej czy jego, jest nasz, ponieważ to my decydujemy, co nim jest. Przy takim podejściu mam wpływ na otoczenie. Równocześnie wiem, że nie żyję w pustce, gdyż łączy mnie więź z otoczeniem. Doskonale oddają to słowa Jona Kabat-Zinna z Uniwersytetu Massachusetts:
W codziennym życiu (…) często marnujemy mnóstwo energii, zaprzeczając i przeciwstawiając się temu, co i tak jest już faktem. Kiedy to robimy, to naprawdę próbujemy zmusić sytuację, by była taka, jak chcemy, co wywołuje dalsze napięcie. W ten sposób blokujemy sobie możliwość pozytywnej zmiany. Zdarza się, że jesteśmy tak zajęci zaprzeczaniem, zmuszaniem i szamotaniem, że zostaje nam mało energii na zdrowienie i rozwój, a jej resztki możemy rozproszyć przez brak świadomości i intencjonalności. (…)
WERSJA DEMOZadzwoniłam do przyjaciółki i mówię: – Słuchaj, napisałam zdanie,
którego adresatką jest matka, i jestem przerażona. A ona: – Ja tak
często myślę o swojej matce.
Bożena Keff
ROZDZIAŁ III
O stylach przywiązania
Kwestionariusz przywiązania dr Kim Bartholomew składa się z czterech punktów. Przeczytaj je i wybierz ten, który najlepiej pasuje do twoich relacji z innymi.
Kwestionariusz przywiązania:
1. Jest mi stosunkowo łatwo zbliżyć się emocjonalnie do innych. Chętnie na nich polegam i lubię, gdy oni polegają na mnie. Nie martwię się, że zostanę sama albo że mnie nie zaakceptują.
2. Czuję się dobrze bez bliskich związków emocjonalnych. Poczucie niezależności i samowystarczalność są dla mnie niezmiernie ważne. Wolę nie zależeć od nikogo i nie chcę, żeby inni zależeli ode mnie.
3. Pragnę bliskości emocjonalnej z innymi, ale często mi się zdarza, że oni nie zbliżają się do mnie tak bardzo, jak bym tego pragnęła. Czuję się niepewnie, gdy nie jestem z kimś w bliskim związku. Czasami martwię się, że inni mnie nie doceniają w takim samym stopniu, jak ja ich.
4. Czuję się nieswojo, gdy zbliżam się do innych. Pragnę bliskiego związku emocjonalnego, ale trudno mi całkowicie zaufać innym. Mam również trudności z poleganiem na nich. Czasem, gdy pozwolę sobie na zbyt dużą bliskość, obawiam się, że zostanę zraniona.
Informacja którą uzyskasz za pomocą kwestionariusza jest początkiem zrozumienia mechanizmów, jakie kierowały rozwinięciem danego stylu przywiązania. Opis każdego z nich znajdziesz poniżej.
Żeby zrozumieć nasze związki z innymi, warto przyjrzeć się najwcześniejszym kontaktom matki z dzieckiem. Schematy i wzorce zachowania powstałe w pierwszych chwilach życia i rozwijające się w ciągu następnych trzech lat leżą u podstaw naszych zachowań powielanych w wieku dojrzałym. Na ich podstawie budujemy „zdrowe” bądź „toksyczne” związki międzyludzkie. Owe relacje są nierozłącznie związane z zaspokajaniem naszych potrzeb: potrzeby przynależności, wolności, rozwoju, samostanowienia i mocy. Ale liczą się dla nas również pierwotne potrzeby gwarantujące bezpieczeństwo i dające możliwość przeżycia. Jasne, że bez ich zaspokojenia nie zaspokoimy potrzeby wolności czy samostanowienia. W początkowym okresie życia są one najważniejsze i zależą całkowicie od obecności opiekunów. Pierwszym zadaniem matki jest zapewnienie dziecku opieki i bezpieczeństwa. Jednocześnie jej powinnością jest zaakceptowanie odrębności tego nowego życia, ponieważ niemowlę – choć całkowicie zależne od mamy, jednak do niej nie należy, ma bowiem swoje własne życie.
WERSJA DEMO„...napisałaś, że ona mnie chciała czegoś nauczyć. Istotnie, nauczyła żeby nie traktować po partnersku ludzi, którzy nie są partnerami. To bardzo ważna nauka. Ale ja, podobnie jak i Ty, mam dość grania gier po to, żeby ludzie mnie „lubili”. Dosyć - z poczucia swojej wartości, a nie rezygnacji czy abnegacji.
Z listu Krystyny Kersten
ROZDZIAŁ IV
O poczuciu własnej wartości
Quiz
Przeczytaj poniższe pytania i odpowiedz „tak” lub „nie” w zależności od tego, jak odpowiadają twoim doświadczeniom.
1. Czy zazwyczaj myślisz, że inni są lepsi od ciebie?
2. Czy starasz się sprawiać innym przyjemność, nawet jeśli wcale nie masz na to ochoty?
3. Czy trudno ci cieszyć się z osiągnięć innych?
4. Czy uważasz, że jesteś głupia, kiedy popełnisz błąd, albo masz sobie za złe, że coś ci się nie udaje?
5. Czy twoim zdaniem zignorowanie problemu sprawi, że go już nie będzie?
6. Czy masz trudności z podejmowaniem nawet niewielkiego ryzyka?
Jeśli odpowiedziałaś „tak” na którekolwiek z powyższych pytań, najprawdopodobniej masz zaniżone poczucie własnej wartości. Jeśli odpowiedziałaś „tak” na trzy lub więcej pytań, żyjesz nieautentycznie i za cenę własnego „ja” dostosowujesz się do innych. A co z tego wynika dla relacji między matką a córką?
Jak już uprzednio napisałam, matki i córki są dla siebie źródłem zarówno serdecznego komfortu, jak i silnego bólu. Związek, który obie tworzą na przestrzeni lat, niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny, w którym nie brakuje zarówno przyjemnych doświadczeń, jak i frustracji. Jest bez wątpienia pełen pragnień i oczekiwań.
Córki najczęściej oczekują od matek wsparcia i miłości, niezbędnych w przebijaniu się przez dżunglę doświadczeń życiowych. Pragną, by ich rozwijająca się dojrzałość i indywidualność zostały przez matkę uszanowane i zaakceptowane.
WERSJA DEMOTe z nas, których matki żyją, zastanawiają się,
ile czasu nam zostało. Po czym przypominamy sobie,
że… mamy je na zawsze.
Patti Davis
ROZDZIAŁ V
O matczynej miłości: dziewięć składników serdeczności
Kiedy w wyniku świadomej decyzji damy sobie tę miłość, której oczekiwałyśmy i zapewne stale oczekujemy od matki, stajemy się matką dla samych siebie. Pozwalamy, by nasza wewnętrzna matka doszła do głosu.
Zdaniem dr. Jacka Rosenberga krok ten wymaga uprzedniej akceptacji następujących faktów:
1. Jesteśmy niezależne od matki (samoistne).
2. Matka zrobiła wszystko, co mogła, najlepiej jak mogła.
3. Powielanie wyuczonych wzorców uniemożliwia zago- jenie starych ran: teraz krzywdzimy siebie i innych, podobnie jak byłyśmy krzywdzone w przeszłości.
4. Ból jest nieodzowną częścią życia i można sobie z nim radzić.
Caroline Myss w książce „Anatomia duszy” pisze o ilości energii, którą każdy z nas ma. W uproszczeniu: cała energia jednostki wynosi 100%, z których znaczną część, powiedzmy około 40%, przeznaczamy na noszenie w sobie bagażu z przeszłości. Pozostaje nam 60% do codziennego użytku. 60%, które musi służyć za 100%! Innymi słowy: noszenie plecaka wypełnionego ciężarami przeszłości pozbawia nas olbrzymiej części energii niezbędnej do bieżącego życia codziennego. I nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy!
Dla dorosłej kobiety poznanie i przyswojenie składników serdeczności (matczynej miłości) jest gwarancją poczucia bezpieczeństwa. Jest też podstawą samoakceptacji.
WERSJA DEMOROZDZIAŁ VI
O granicach własnego „ja”
Granice „ja” spełniają trzy funkcje:
1. Informują innych o naszej osobistej przestrzeni i zabezpieczają nas przed ingerencją ze strony innych.
2. Informują nas samych o osobistej przestrzeni innych i zabezpieczają ich przed ingerencją z naszej strony.
3. Pozwalają na pozostawanie w zgodzie z własnym, prawdziwym „ja”, a tym samym na autentyczność w stosunku do siebie i innych.
Quiz: Jak mocne są twoje osobiste granice?
Przeczytaj poniższe stwierdzenia, a następnie – w zależności od tego, czy możesz je do siebie odnieść – napisz przy każdym „tak” lub „nie”.
1. Moi bliscy – rodzina, przyjaciele, koledzy – mówią mi, jak mam żyć.
2. Często słyszę od innych, że łatwo się ze mną dogadać.
3. Cierpię na choroby związane ze stresem, takie jak wysokie ciśnienie, wrzody żołądka, zaburzenia snu, tiki nerwowe itp.
4. Często czuję się upokorzona.
5. Myślę, że wszyscy mnie lubią.
6. Często mówię innym, co mają robić, bo uważam, że wiem, jak mogą poprawić swoje życie.
7. Zdaję sobie sprawę, że moje pytania bywają dla innych żenujące.
8. Często mam wrażenie, że inni ludzie wykorzystują moją serdeczność i hojność.
9. Bywam wściekła po spotkaniach z innymi, ale nie mam pojęcia dlaczego.
Wynik końcowy: Każdej odpowiedzi „tak” przypisz 1 punkt, a następnie zsumuj wszystkie punkty.
1–3 punkty: Dość silne granice, choć dalsze wzmocnienie im nie zaszkodzi.
4–6 punktów: Twoje granice są troszkę nadszarpnięte i potrzeba pracy, aby je podreperować.
7–9 punktów: Masz słabe granice! Zacznij je wzmacniać od zaraz!
W chwili narodzin dziecko w zasadzie nie ma poczucia tego, kim jest. Kiedy inni patrzą na nie w ramionach matki, to widzą dwie osoby – dziecko i matkę. Niemowlę natomiast nie odczuwa granicy między nim samym a matką – dla niego są jednością. Z czasem jednak dziecko zaczyna dostrzegać, gdzie kończy się mama a zaczyna ono samo i w tym momencie rozpoczyna budowę własnego „ja”.
WERSJA DEMOJakżesz ja się uspokoję –
pełne strachu oczy moje,
pełne grozy myśli moje,
pełne trwogi serce moje, pełne drżenia piersi moje –
jakżesz ja się uspokoję…
Stanisław Wyspiański
ROZDZIAŁ VII
O mózgu i związku, jakiego pragniesz
Od dojrzałości emocjonalnej przez akceptację tego, co jest, przez różnicę między tym, co możemy, a czego nie możemy zmienić, przez zgłębienie pojęć takich jak samoocena, poczucie własnej wartości i granice naszego „ja” dochodzimy do poznawania mechanizmów neurofizjologicznych, które nami kierują. Jak możemy zastosować wiedzę o tych mechanizmach do pracy nad sobą w relacji matka–córka? Otóż podstawowe wiadomości o pracy mózgu mogą nam posłużyć w procesie wyciszania trudnych doświadczeń nabytych w przeszłości i w ten sposób ukazać możliwości korzystania z pełni życia w czasie teraźniejszym.
WERSJA DEMOJedna pani bardzo długo i dużo mówiła.
O czym? A tego nie mówiła.
Zasłyszane
ROZDZIAŁ VIII
O procesie komunikacji
Komunikacja pozwala na odkrywanie prawdy o innych i dzielenie się prawdą o sobie. W procesie komunikowania przekazujemy informacje za pomocą słów i przy użyciu szerokiej gamy zachowań, takich jak ton głosu, gesty, mimika, emocjonalne zabarwienie itp. Brak przekazu czy milczenie są również informacją. Gdy zadajemy komuś pytanie, a on nie odpowiada, zakładamy, że nas nie usłyszał, ale jego milczenie może też znaczyć niechęć do udzielenia odpowiedzi. Należy zwracać uwagę nie tylko na treść przekazu, to znaczy na to, co nasz rozmówca wyraża słowami, ale także na proces komunikowania się z nami, czyli na to, kiedy, jak i po co z nami rozmawia. Zarówno treść, jak i proces komunikacyjny dostarczają informacji. Pozycje przyjmowane przez uczestników rozmowy określają jej kształt i skuteczność. Rozmówcy mający takie same prawa wypowiadają słowa równej wagi i znajdują się na pozycjach symetrycznych, taka też jest ich komunikacja. Natomiast osoby, z których jedna dominuje, a druga jest podporządkowana, zajmują pozycje komplementarne. Komplementarna jest na przykład komunikacja na pierwszym etapie życia, kiedy dziecko jest całkowicie podporządkowane matce.
WERSJA DEMOROZDZIAŁ IX
O pięciu umiejętnościach kochania.
Rozmowa matki z córką
Słowa cytatu otwierającego tę książkę pochodzą od mojej mamy, która uważała, że po to, by ją czytano i słuchano, musi być wiarygodna. Pisząc o relacji matka–córka, ja też chcę być wiarygodna. Muszę więc korzystać nie tylko z mojej wiedzy zawodowej, ale także z doświadczenia takiego związku. Moje słowa muszą też wypływać z moich przeżyć.
WERSJA DEMOMindfulness: uważna obecność/uważność
Uważność jest pojęciem trudnym do zdefiniowania ze względu na prostotę praktyki, którą opisuje. Jest to szczególny rodzaj uwagi: świadomej, nieosądzającej, skupionej na chwili obecnej. Dotyczy całkowitej koncentracji na tym, co dzieje się w nas tu i teraz. Życie toczy się w czasie teraźniejszym, na który składają się pojedyncze bieżące chwile. Większość czasu spędzamy na realizacji zadań, którym towarzyszą różne procesy myślowe. Nieustająco zastanawiamy się na przykład, jak daleko mamy do celu, czy dobrze wykonujemy nasze zadanie, co będziemy robić jutro itp. itd. Jednocześnie nie jesteśmy zbytnio świadomi tego, czego doświadczamy w danym momencie. Będąc w stanie niepełnej świadomości, działamy bez zastanowienia – nawykowo i automatycznie. Kierujemy się pragnieniami, gonimy za czymś, uciekamy przed czymś.
WERSJA DEMOPrzepływ (Flow). Optymalne doświadczenie
Zamiast ulegania anonimowym siłom czujemy,
że kontrolujemy nasze działanie, że jesteśmy panami naszego losu (…), odczuwamy
uniesienie, głębokie zadowolenie,
które przechowujemy w sobie przez
długi czas i które w naszej pamięci
staje się miarą tego,jakie powinno
być nasze życie.
To właśnie jest optymalne doświadczenie.
Mihaly Csikszentmihalyi
Mihaly Csikszentmihalyi, psycholog z Uniwersytetu w Chicago zadał sobie pytanie: Co sprawia, że ludzie są szczęśliwi? Po licznych badaniach naukowych stworzył koncepcję przepływu, która wskazuje ścieżkę prowadzącą do wzbogacania życia, do poczucia szczęścia i satysfakcji. Gdy wykonujemy pracę z sercem, mamy poczucie lekkości. Jeśli wkładamy w nią wysiłek i czujemy, że jest sensowna, doświadczamy przepływu.
WERSJA DEMOPraca (The Work)
Byron Katie – twórczyni metody, którą nazwała Praca – twierdzi, że możemy zmienić spojrzenie na świat i ludzi za pomocą prostego procesu. Po wykonaniu Pracy możemy uznać za przyjaciela kogoś, kogo dotychczas nie znosiliśmy. Oczywiście nie oznacza to, że od razu zaprosimy go do domu, wręcz odwrotnie, możemy go więcej nie widzieć. Przyjaźń jest doświadczeniem wewnętrznym, czymś, co nosimy w środku. Najważniejsze jest to, co czujemy, gdy myślimy o kimś. Dyskomfort? Spokój? Życzliwość? Zdaniem Byron Katie do udanej relacji potrzebna jest tylko jedna osoba.
WERSJA DEMOBIBLIOGRAFIA
1. Julie Firman, Dorothy Firman, Daughters & Mothers, Healing the Relationship, Continuum International Publishing Group, Limited 1989
2. Viktor E. Frankl, Man’s Search For Meaning, Washington Square Press 1988
3. Barbara Fredrickson, Positivity: Groundbreaking Research Reveals How to Embrace the Hidden Strength of Positive Emotions, Overcome Negativity, and Thrive, Crown Books 2009
4. Erich Fromm, O sztuce miłości, Państwowy Instytut Wydawniczy 1972
5. Kahlil Gibran, Prorok, Wydawnictwo Literackie 1981.
6. Daniel Goleman, Inteligencja emocjonalna, Media Rodzina 2007
7. Gerald John Jud, Training in the art of loving, Pilgrim Press 1972
8. Jon Kabat-Zinn, Życie - piękna katastrofa. Mądrością ciała i umysłu możesz pokonać stres, choroby i ból, Wydawnictwo Czarna Owca 2013
9. Bruce H. Lipton, The Biology of Belief: Unleashing the Power of Consciousness, Matter & Miracles, Hay House 2008
10. Caroline Myss, Anatomia duszy, Medium 2005
11. Christiane Northrup, Mother-Daughter Wisdom: Creating a Legacy of Physical and Emotional Health, Hay House 2005
12. Clarissa Pinkola Estés, Biegnąca z wilkami, Zysk i S-ka, 2002
13. Jack Lee Rosenberg, Marjorie L. Rand, Diane Asay, Body, Self, and Soul: Sustaining Integration, Humanics Limited 1989
14. Virginia Satir, Tu powstaje człowiek, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne 2000.
15. Marianne Walters, Betty Carter, Peggy Papp, Olga Silverstein, The Invisible Web: Gender Patterns in Family Relationships, The Guilford Press 1988
16. Ben Wong, Jock Mc Keen, Manual for life, BC: PD Publishing 1992O autorce
Olga Kersten-Matwin jest absolwentką Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Od 30 z górą lat pracuje jako psycholożka i terapeutka w Kanadzie, specjalizując się w psychoterapii indywidualnej i terapii par. Prowadzi również szkolenia dla osób niosących pomoc ofiarom traumy - „Helping the helpers". Utrzymuje żywe kontakty zawodowe w Polsce, współpracując m.in. z UNHCR i PAH. Olga jest matką dorosłej córki, a grupa młodych kobiet nazwała ją ostatnio „matką wielu córek".