Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Credo: chrześcijańskie prawdy wiary, które wykładał w katedrze lwowskiej w maju 1885 roku Piotr Semenenko. - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Credo: chrześcijańskie prawdy wiary, które wykładał w katedrze lwowskiej w maju 1885 roku Piotr Semenenko. - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 419 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Apro­ba­ta Naj­prze­wie­leb­niej­sze­go Or­dy­na­ry­atn kra­kow­skie­go

Cre­do Chrze­ści­jań­skie­praw­dy wia­ry, któ­re wy­kła­dał w Ka­te­drze lwow­skiej X. Piotr Se­me­nen­ko c.r. z przy­jem­no­ścia prze­czyt­słem, i jako od­zna­cza­ją­ce się pięk­nym a jędr­nym ję­zy­kiem… na­de­wszyst­ko grun­tow­nem, bo na do­wo­dach opar­tem przed­sta­wie­niem przed­mio­tu, za god­ne dra­ka Uzna­ję.

W Kra­ko­wie, dnia Sierp­nia 1883 r.

X. Fi­lip Go­ła­szew­ski Cen­zor.

L. 2685.

[MPRI­MA­TUR. Cra­co­viae die 31 Au­gu­sti 1885.

Ab­sen­te Exo­aM­nio Dlmo ac Bino

Dno Loci Or­di­na­rio

Sci­pio V. G

BE­IM­PRI­MA­TUR

Cra­co­viae, die 3 No­vem­bris 1900.

O WIE­RZE,

Bło­go­sła­wio­na któ­raś uwie­rzy­ła!

(Luc. I, 45).

Be­ata, quae cre­di­di­sti!

Naj­mil­si moi!

Temi sie­wa­mi ode­zwa­ła się Elż­bie­ta świę­ta lo Naj­święt­szej Ma­ryi, Mat­ki Zba­wi­cie­la na­sze­go, kie­dy ta ostat­nia wstę­po­wa­ła w Jej pro­gi. Bło­go­sła­wio­na, któ­raś uwie­rzy­ła! A wzdy dla­cze­go bło­go­sła­wio­na? Al­bo­wiem speł­ni się w To­bie, pra­wi, wszyst­ko co Ci prze­po­wie­dzia­ne od Pana! Cóż ta­kie­go? To, że się z Ma­ryi na­ro­dzi Je­zus, że to bę­dzie Syn Boga Naj­wyż­sze­go, że On zba­wi lud swój, ro­dzaj ludz­ki do nie­ba po­wo­ła­ny, i że usią­dzie na sto­li­cy Kró­le­stwa swe­go, a kró­lo­wa­nia Jego nie bę­dzie koń­ca! To wszyst­ko się speł­ni; i speł­ni dla­te­go, że Ma­rya uwie­rzy­ła. O za­iste! Trzy­kroć, czte­ry­kroć, ty­siąc i ty­siąc­kroć blo­go­sła­wio­naś Ma­ryo, od któ­rej wia­ry za­le­ża­ło to wszyst­ko. Tyś uwie­rzy­ła, a Two­ja wia­ra po­ło­ży­ła się jako pod­wa­li­na sze­ro­ka, głę­bo­ka, a nie­wzru­szo­na, na któ­rej sta­nął cały gmach zba­wie­nia ludz­kie­go i ob­wa­ły Bo­żej.

Ile­że­śmy to Two­jej wie­rze win­ni Ma­ryo! Ona ścią­ga­jąc Syna Bo­że­go z nie­ba na zie­mię, to spra­wi­ła, że i my z zie­mi mo­że­my się pod­nieść do nie­ba, z sy­nów ludz­kich stać się sy­na­mi Bo­ży­mi, ale za­ra­zem i Two­imi sy­na­mi, o Mat­ko na­sza je­dy­na! Ńaucz­źe tedy nas tego! bo to się wte­dy tyl­ko stać może, kie­dy pój­dzie­my za przy­kła­dem Two­im, za gło­sem, za prze­wod­nic­twem.

Pe­wien Two­jej Mat­czy­nej opie­ki, z mo­jej stro­ny śmiem do tych naj­mil­szych Two­ich dzie­ci po­wie­dzieć, że w tym mie­sią­cu, czci Two­jej w szcze­gól­ny spo­sób od­da­nym, je­stem do nich po­słem do Cie­bie, i od Cie­bie przy­no­szę do nich sło­wo od­po­wied­ne, to samo sło­wo św. Klż­bie­ty: Bło­go­sła­wio­na, któ­raś uwie­rzy­ła! Do nich je ob­ra­ca­ni, i wo­łam: Uwierz­cie tyl­ko, a w was tak­że speł­ni się wszyst­ko, co wam Bóg za­po­wia­da, Otwo­rzy się przed oczy­ma dusz wa­szych świat nowy, nad­przy­ro­dzo­ny, wie­ku­isty, świat je­dy­ny praw­dzi­wy. Prze­czże się tłu­cze­my po ly­iii świe­cie mar, i cier­ni, i za­wo­dów, jako że­bra­cy mi­zer­ni obec­nej chwi­li, jako nędz­nicz­ki nie ma­ją­cy in­nej na­dzie­ji; po tym mó­wię świe­cie, gdzie nie ma nic pew­ne­go, gdzie nie ma ju­tra? A jed­nak dla­cze­go tu lgnie­my; a tam gdzie praw­da, gdzie rze­czy­wi­stość, gdzie chwa­lą wie­ku­ista, tam na­wet wzro­ku nie chce­my ob­ró­cić? Dla­cze­go! bo nie mamy wia­ry!

Jak Świat sze­ro­ki, nig­dzie dzi­siaj nio nia świa­tła, po­ko­ju, szczę­ścia, dla­cze­go? bo wia­ry Die ma. Wszyst­ko i wszę­dzie zda­je się być dzi­siaj w drga­niach śmier­tel­nych ko­na­nia; dla­cze­go? bo nic ma wia­ry.

Ka­tu­ji­nyż, prze­bóg! co jesz­cze ura­to­wać moż­na; ra­tuj­my sie­bie sa­mych, a ra­tuj­my przez, wia­rę, ten je­dy­ny ra­tu­nek. Dla­te­go też za­mie­rzam, naj­mil­si moi! pod opie­ka Mat­ki Naj­święt­szej wy­kła­dać wam przez cały ten sze­reg ka­zań, chrze­ściań­skie głów­ne praw­dy wia­ry; a dzi­siaj, na wstę­pie chcę wam wy­ło­żyć, eo to jest wia­ra sama.

O Ma­ryo! Ty Mat­ko zba­wie­nia, a tem sa­mem i pierw­sze­go jej po­cząt­ku, któ­rym jest wia­ra; o Ma­ryo! Ty bło­go­sła­wio­na mię­dzy nie­wia­sta­mi, a bło­go­sła­wio­na dla­te­go, żeś uwie­rzy­ła; o Ma­ryo, o Mat­ko; Two­je bło­go­sła­wień­stwo chcę prze­lać na te dzie­ci To­bie naj­mil­sze; chcę, aby i oni uwie­rzy­li, tak ja­keś Ty uwie­rzy­ła. Bło­go­sław­że sło­wom moim, i uproś dla nas wszyst­kich la­skę szcze­gól­ną od Boga!

Zdro­waś Ma­rya.

Lecz to po­wie­dzie­li­śmy ogól­nie. Te­raz w szcze­gól­no­ści mu­si­my po­wie­dzieć o umy­sło­wem po­zna­wa­niu, że w nie­mnie wszyst­ko się dzie­je na jed­ną i tę samą mo­dlę, że są roz­ma­ite spo­so­by po­zna­wa­nia umy­sło­we­go, a mia­no­wi­cie na­stęp­ne;

Wia­ra jest jed­nym ze spo­so­bów, któ­re­mi czło­wiek po­zna­je praw­dę.

Na­tu­ra ludz­ka jest tak uspo­so­bio­na, że czy­ni czło­wie­ka zdol­nym do po­zna­niu praw­dy: od­po­wied­nią zaś wła­dza na­tu­ry ludz­kiej, na­rzę­dziem do po­zna­nia praw­dy, na­czy­niem do za­trzy­ma­nia po­zna­nej, jest ro­zum. Ale roz­ma­ite sa spo­so­by, któ­re­mi ro­zum praw­dę po­na­je.

Po­wiedz­my wszak­że przedew­szyst­kiem, ie jesz­cze przed ro­zu­mem, czło­wiek ma inna wła­dzę, spo­iną mu że zwie­rzę­ta­mi, ma­ją­cą swój wła­sny, od­mien­ny spo­sób po­zna­wa­nia. Ta wła­dzą jest wy­obraź­nia, tem po­zna­wa­niem jest wy­obra­że­nie o rze­czy. Tak po­zna­wa­ją zwie­rzę­ta. Wsze­la­ki, to po­zna­wa­nie nio je.st jesz­cze praw­dzi­wie ludz­kie; a krom tego jest ta­kie, że samo po­pra­wić sie­bie, tak jak ro­zu­mo­we sie­bie, wca­le nie może; jest śle­pe; i je­że­li się kie­dy zmie­nia, to nie dzie­je się to we­dług pra­wi­dła ja­kie­goś; dzie­je się to i wte­dy śle­po, bo wte­dy ja­kieś inne z ze­wnątrz wra­że­nie po­dzia­ła­li) na wy­obraź­nię, i fa­tal­nie zmie­ni­ło wy­obra­że­nie samo, w spo­sób rów­nież z we­wnątrz nie­po­praw­ny.

In­a­czej się rzecz ma z po­zna­wa­niem ro­zu­mo­wem.

Ro­zum oprócz ze­wnętrz­nych wra­żeń, ma we­wnątrz w so­bie wro­dzo­ne pra­wi­dła, po­dług któ­rych są­dzi o wra­że­niach żew­nętrz­nych; przyj­mu­je je, lub od­rzu­ca, lub raz przy­ję­te na­stęp­nie po­pra­wia.

Są tedy dwa wiel­kie dzia­ły po­zna­wa­nia ludz­kie­go: jed­no zmy­sło­we a śle­pe, w zwie­rzę­tach nie­po­praw­ne, w czło­wie­ku po­praw­ne; dru­gie zaś umy­sło­we, i nie śle­pe, ale ro­zu­mu.i,

I. Oczy­wi­stość, kie­dy rzecz ja­sno stoi przed ro­zu­mom. To daie nam więd­nę bez­po­śred­nią; ule tu wie­dza nie jest jesz­cze wła­ści­wą wie­dzą, bo ogra­ni­cza się tyl­ko do zja­wisk ze­wnętrz­nych, albo do form czy­stych (jak w ma­te­ma­ty­ce), a nie do­cho­dzi do isto­ty we­wnętrz­nej rze­czy.

2. Wia­ra ludz­ka, kie­dy wie­rzy­my in­nym lu­dziom, twier­dzą­cym o rze­czach, praw­dach lub czy­nach; a ta wie­dza jest po­śred­nia.

Wła­ści­wo wie­dza, kie­dy ro­zu­mu­jąc wy­cho­dzi­my z rze­czy zna­nych, (da­nych nam bądź przez oczy­wi­stość, bądź przez wian; ludz­ka i i idzie­my do nie­zna­nych; to nam daje wie­dzę wła­ści­wie tak na­zwa­na, ale przy­ro­dzo­na jesz­cze.

4. Win­ni liu­shi, kie­dy wie­rzy­my Bogu, po­dob­nież twier­dzą­ce­mu o praw­dach, rze­czach lub czy­nach.

5. Wie­dza teo­lo­gicz­na, kie­dy z twier­dzeń zna­nych nam, i da­nych przez. Ob­ja­wie­nie) idzie­my do nie­zna­nych i nie da­nych przez Ob­ja­wie­nie na­stępstw. To nam daje wie­dzę teo­lo­gicz­ną, już nad­przy­ro­dzo­ną.

Ro­zum ludz­ki we wszyst­kich tych spo­so­bach po­zna­wa­nia, w so­bie sa­mym za­wsze jest je­den i ten sam, ale dzia­ła po­dług pra­wi­deł w sa­mym ro­zu­mie zło­żo­nych, a od­po­wied­nio uspo­so­bio­nych i za­sto­so­wa­nych do każ­de­go z tych spo­so­bów po­zna­wa­nia.

Po­wiedz­my te­raz, że w każ­dem po­dob­nem po­zna­wa­niu trzech rze­czy po­trze­ba:

i. Przed­mio­tu, czy­li ob­jek­tu, któ­ry my bę­dzie­my na­zy­wa­li przed­so­bem po­zna­wa­nia, a tym jest wszyst­ko, co wzglę­dem ro­zu­mu jest na ze­wnątrz.

Sie­bie sa­me­go, jako wła­dzy czy­li sub­jek­tu, któ­ry my bę­dzie­my na­zy­wa­li wso­bem po­zna­wa­nia, a tym jest ro­zum.

3. Biły łą­czą­cej jed­no z dru­giem, któ­ra dzia­ła jako świa-o, i któ­rą my bę­dzie­my na­zy­wa­li świa­tłem ro­zu­mu; tą zaś silą sa pra­wi­dła zło­żo­ne w ro­zu­mie, i kie­ru­ją­ce nim w ak­cie po­zna­wa­nia.

Wy­brnij­my z tych po­dzia­łów, cho­ciaż po­trzeb­nych, ale któ­re mogą myśl nu­rzyć, i ob­ja­śnij­my rzecz całą przy­kła­dem. Tym przy­kła­dem niech bę­dzie je­den że zmy­slo­wych spo­so­bów po­zna­wa­nia, któ­ry naj­bli­żej do umy­sło­wych jest po­dob­ny; a ta­kim jest akt wi­dze­nia.

Z cze­go się skła­da wi­dze­nie? Pro­szę o nie­co uwa­gi.

Wi­dze­nie skła­da się z trzech ży­wio­łów zbie­ga­ją­cych się w je­den spól­ny akt.

Na­przód jest przed­miot, albo ra­czej przed­sób, to co mamy przed sobą do wi­dze­nia;

Na­stęp­nie mamy oko wi­dzą­ce, wsób, któ­ry ina władz.; do wi­dze­nia po­trzeb­ną;

Na­resz­cie mamy świa­tło, któ­re jest silą łą­czą­cą wsób z przed­so­bem.

Wła­ści­wie świa­tło zisz­cza akt wi­dze­nia. Bez nie­go na­próż­no­by przed­sób rósł w ogro­my; nie mógł­by być uję­ty: bez nie­go oko czy­li wsób na­próż­no­by wy­tę­żał naj­by­strzej­szą wła­dzę wzro­ku; nie do­się­gła­by ni­cze­go. Wsób i przed­sób wi­dze­nia na­próżr­no­by sta­ły na­prze­ciw so­bie przez wie­ki całe; bez świa­tła nig­dy nie by­ło­by wi­dze­nia.

Praw­da, że i przy świe­tle gdy­by nic było przed­mio­tu, oko­by nic nie wi­dzia­ło, gdy­by nie było oka, wi­dze­nia­by tak­że nie było ale i przed­miot i oko są do wi­dze­nia po­trzeb­ne je­dy­nie jako jego kre­sy skraj­ne, świa­tło zaś jot po­trzeb­ne jako siła łą­czą­ca i zisz­cza­ją­ca w oku akt wi­dze­nia.

Taki jest przy­kład, któ­ry wkrót­ce wszyst­ko roz­świe­ci. Tym­cza­sem za­nim przy­stą­pi­my do bliż­sze­go przy­pa­trze­nia się rze­czy, za­pisz­my so­bie do­brze te praw­dę z tego przy­kła­du ja­sno przy­świe­ca­ją­cą; że świa­tło nie­jest ani wso­bem, ani przed­so­bem, nic jest ani okiem, ani przed­mio­tem; jest czemś osob­nem; jest siłą samą w so­bie bę­dą­cą, i z sie­bie dzia­ła­ją­cą. Taką jest każ­da silu.

Ma­jąc ten przy­kład przed oczy­ma, mo­że­my ła­twiej i le­piej roz­po­znać te­raz, czem jest akt wie­dzy, a czem akt wia­ry; czem jest wie­dza, a czem wia­ra; to zaś wza­jem­ne roz­po­zna­nie i jed­nej i dru­giej jest dla uas nie­skoń­czo­nej wagi i ceny. Na­przód dis tego, że wie­dza i wia­ra ko­niecz­nie od­no­szą się do sie­bie, bo jak­kol­wiek się opie­ra­ją na in­nych da­nych, są jed­na­ko­woż i po­dob­ne do sie­bie, bo są czy­na­mi jed­ne­go i te­goż sa­me­go ro­zu­mu, do­ko­na­ne­mi przez też same jego wła­dze. Nikt nie po­zna do­brze co to jest wie­dza, je­śli jej z wia­rą nie po­rów­na; lecz i na­odw­rót, a tu tem bar­dziej jesz­cze; nikt nic po­zna do­brze, ani zro­zu­mie, co to jest wia­ra, je­śli jej nic po­rów­na z wie­dzą, i nie zo­ba­czy ja­sno w czem, i o ile, ją prze­wyż­sza.

Ale jest i dru­gi waż­ny po­wód do ta­kie­go wza­jem­ne­go roz­po­zna­nia i wie­dzy i wia­ry.

Dziś, kie­dy w imie­niu wie­dzy chcą na tym świe­cie lu­dzie bez wia­ry, ale też i bez wie­dzy, za­bić wia­rę, i tyl­ko wie­dzę zo­sta­wia; trze­ba imże sa­mym po­ka­zać, co to jest wie­dza; bo iście nie wie­dzą, co i o czem mó­wią; i za­ra­zem po­ka­zać, ie wie­dza jest nie­win­niej­szą isto­tą, ani­że­li oni ją ma­lu­ją, że wie­dza z na­tu­ry swo­jej nie jest zdol­ną za­bić wia­ry, i ani o tem nie my­śli; że wia­rę za­bi­ja tyl­ko zła wola. I zno­wu, dziś, kie­dy prze­ciw­nie w imie­niu wia­ry, lu­dzie mniej wię­cej bez na­uki i wie­dzy, ale też i bez ży­wej wia­ry, chcą że swej stro­ny przy­tłu­mić wie­dzę, i tyl­ko wia­rę zo­sta­wić; trze­ba tym­że rów­nież po­ka­zać, co to jot wia­ra; bo iście nie wie­dzą oni, co i o czem mó­wią; i za­ra­zem po­ka­zać, że wia­ra jest da­le­ko moc­niej­szą twier­dzą, ani­że­li im się zda­je; że z na­tu­ry swo­jej wia­ra jest taką, iż nie może być za­bi­ta przez żad­na wie­dzę; jesz­cze się taka wie­dza nie uro­dzi­ła, ani uro­dzi; a je­że­li 00 mo­gło­by za­bić wia­rę w mniej pew­nych umy­słach, to wła­śnie ta­kie tchó­rzo­stwo nie­do­wier­cze jej obroń­ców, i taka bez­myśl­ność w jej obro­nie. Więc roz­po­znaj­myż do­brze, co wła­ści­wie wie­dza, a co wła­ści­wie wia­ra.

Cóż tedy jest wie­dza i co jest akt wie­dzy? Na to py­ta­nie od­po­wiem we­dług na­uki św. To­ma­sza, to jed­no po­zwa­la­jąc so­bie na wstę­pie po­wie­dzieć, że jak ten dok­tór, na­zwa­ny aniel­skim przez po­wszech­ny głos Ko­ścio­ła, jest nąj­pro­mie­nist­szym sród dok­to­rów przez Boga Ko­ścio­ło­wi da­nych, tak teo­rya jego o wie­dzy ludz­kiej, sród wszyst­kich teo­ryi W jego na­uce za­war­tych, wy­da­je się być tak­że naj­do­sko­nal­szą i naj­ja­śniej­szą teo­ryą, i któ­rej świa­tłu ład­ne­go pro­mie­nia nie bra­ku­je.

Otóż św. To­masz na­ucza nas, że z jed­nej stro­ny ro­zum ludz­ki ma dwie wła­dze (po­ten­tiae), ga­tun­ko­wo od sie­bie róż­ne, bo jed­na jest bier­na, a dru­ga czyn­na. Temi wła­dza­mi jest ro­zum bier­ny (in­tel­lec­tus pas­si­bi­lis, albo po­ssi­bi­lia) i ro­zum czyn­ny (in­tel­lec­tus agens), któ­ry­bym po pol­sku na­zwał umem. Z dru­giej stro­ny z ze­wnątrz, przed wzro­kiem ro­zu­mu sto­ją wszyst­kie po­sta­cie rze­czy, ja­kie ro­zum ma po­zna­wać. Te są na­przód zmy­sło­we (spe­ciei scu­si­lii­les), ale je ro­zum bier­ny za po­mo­cą ro­zu­mu czyn­ne­go ma za­mie­nić na po­sta­cie myśl­ne (spe­cies in­tel­li­gi­bi­les).

Po­staw­my wszyst­ko na swo­jem miej­scu, opie­ra­jąc się na po­wy­żej wy­ło­żo­nej teo­ryi u ak­cie pro­ste­go wi­dze­nia.

A na­przód, gdzie tu jest przed­sób? Są tu nim wszyst­kie po­sta­cie rze­czy, na ra­zie wpraw­dzie zmy­sło­we, ale któ­re maja się prze­mie­nić na myśl­ne.

Na dru­giem miej­scu, gdzie tu jest wsób? Jest nim ro­zum bier­ny, któ­ry przy­cho­dzi na świat, nie ma­jąc żad­nej a żad­nej idei lub my­śli, jako stół gład­ki, na któ­rym nic ide na­pi­sa­no; si­cut ta­bu­la rasa, in qua ni­hil est scrip­tum.

Na trze­ciem miej­scu, je­że­li za­py­ta­my O silę łą­czą­cą i dzia­ła­ją­cą, któ­rą tam w ak­cie wi­dze­nia było świa­tło, tu­taj nią jest ro­zum czyn­ny (in­tel­lec­tus agens).

Nie jest on to, co zo­wią prin­ci­pium quod; nie pier­wia­stek, któ­ry dzia­ła, to jest któ­ry po­zna­je i wie; ale jest prin­ci­pium QUO, pier­wia­stek, za po­mo­cą któ­re­go dzia­łać moż­na, to jest po­zna­wać i Wie­dzieć. Ten zaś pier­wia­stek któ­ry dzia­ła, po­zna­je i wie, jest sam­że in­tel­lec­tus pas­si­bi­lis albo po­ssi­bi­lis, ro­zum bier­ny, jako usób żywy aktu po­zna­nia i wie­dzy, jako oko ro­zu­mo­we.

Tym spo­so­bem akt ro­zu­mo­wy po­zna­nia i wie­dzy tak się zisz­cza, że jak w owym przy­kła­dzie zmy­sło­we­go wi­dze­nia, świa­tło, tak tu w tym ak­cie wie­dzy, ro­zum czyn­ny, jako świa­tło umy­sło­we, oświe­ca za­ra­zem i przed­sób i wsób wie­dzy. W przed­so­bie z pod łu­ski ze­wnętrz­nej po­sta­ci zmy­sło­wej wy – łusz­cza we­wnętrz­ną umy­sło­wą po­stać, i sta­wi ją przed oczy­ma umy­slo­we­mi ro­zu­mu bier­ne­go. Te u zaś ro­zum bier­ny tem­że świa­tłem oświe­co­ny, pre­ca od­rzu­ca po­stać zmy­sło­wą, przy­własz­cza so­bie myśl­ną, i tym spo­so­bem two­rzy to, co dziś na­zy­wa­my idee, te zaś są juz czy­stym przed­so­bem wie­dzy. Idei wro­dzo­nych nie ma żad­nych a żad­nych, wszyst­kie idee two­rzy so­bie tym oto spo­so­bem sam ro­zum.

Ale co jest wro­dzo­ne­go, to są prin­ci­pia, czy­li za­sa­dy i pra­wi­dła, po­dług któ­rych two­rzą się idee. Te są wszyst­kie w ro­zu­mię czyn­nym, któ­ry też dla­te­go na­zwać moż­na ro­zu­mem za­sad (in­tel­lec­tus prin­ci­pio­rum). Je­że­li idzie o wy­mie­nie­nie, ja­kie są te za­sa­dy, to stresz­cza­jąc i do­peł­nia­jąc teo­ryi scho­la­stycz.nej po­wia­da­my, że ich jest czte­ry, a mia­no­wi­cie: za­sa­da isto­ty rze­czy od­no­śnie do przy­mio­tów i zja­wisk, za­sa­da od­wrot­na skut­ków od­no­śnie do przy­czy­ny; da­lej za­sa­da toż­sa­mo­ści, a na­resz­cie nad wszyst­kie­mi gó­ru­ją­ca za­sa­da bytu. Te za­sa­dy wro­dzo­ne sta­no­wią świa­tło ro­zu­mu ludz­kie­go, i sam ro­zum czyn­ny ni­czem in­nem ide jest, jed­no po­tę­gą tych za­sad (in­fe­li­cius prin­ci­pio­rum).

A te­raz ko­niec aktu wie­dzy. Kie­dy ro­zum bier­ny już bę­dzie oświe­co­ny świa­tłem ro­zu­mu czyn­ne­go, i wsku­tek tego utwo­rzy już so­bie wszyst­kie idee, ja­kich po­trze­bu­ie, a tem sa­mem przy­go­tu­je cały ma­te­ry­ał przed­so­bu wie­dzy, wte­dy za­stó­BO­Wy­wa one za­sa­dy, wzię­te od umu czy­li ro­zu­mu czyn­ne­go, do one­go mat­cry­alu, i bu­du­je z nie­go cały gmach wie­dzy. Z ro­zu­mu bier­ne­go sta­je się ro­zu­mem ro­zu­mu­ją­cym (ex in­tel­lec­tu po­ssi­bi­li fit ra­tio). Po­rów­ny­wa wszyst­kie idee, orze­ka, opi­su­je, skła­da, roz­kła­da, że skut­ków idzie, do przy­czyn, z przy­mio­tów do isto­ty rze­czy, że zna­ne­go do nie­zna­ne­go; i tą szla­chet­ną a ol­brzy­mią pra­cą wzno­si gmach nie już przed­so­bu wie­dzy, ale wie­dzy sa­mej.

Taki jest akt wie­dzy, taką sama wie­dza.

A te­raz spoj­rzyj­cie i pa­trz­cie na to, czem jest wie­dza, wy wszy­scy, co so­bie tu­szy­cie, że wie­dza moie kie­dyś za­bić wia­rę!

Nie! na Boga! nie zdo­ła nig­dy! Pa­trz­cież sami na na­tu­rę wie­dzy! któ­ra oto stoi przed na­sze­mi oczy­ma I

Rzecz wi­docz­na, że wie­dza, tak jak i praw­da, do któ­rej nas pro­wa­dzi, po­win­na być zrów­na­niem my­śli z rze­czą, bo­tem a nie czem in­nem jest praw­da: Aequ­atio in­ter rem et in­tel­lec­tum, zrów­na­nie mię­dzy rze­czą a my­ślą. Lecz je­st­że tem wie­dza na­sza? Oczy wi­sta że nie; sami wi­dzi­cie, że cala wie­dza jest tyl­ko wnio­skiem, isto­ty rze­czy nig­dy wie­dza nie wi­dzi bez­po­śred­nio, tyl­ko przez wnio­sek zbli­ża się do niej. Otóż po­wia­dam, że wła­śnie dla­te­go, iż cala wie­dza jest wnio­skiem tyl­ko, a nic praw­dzi­wem po­zna­niem isto­ty rze­czy, wie­dza nig­dy wia­ry za­bić nic może.

Wiem, że są fi­lo­zo­fo­wie, któ­rzy sam wnio­sek precz od­mia­ta­ją i twier­dzą, że cala wie­dza za­sa­dza się na ze­sta­wie­niu ze­wnętrz­nych zja­wisk, ich po­do­bień­stwie i ich na­stęp­stwie. Dla nich nie­ma w ro­zu­mie za­sa­dy przy­czy­ny i skut­ku, a tem sa­mem nie­ma i pod­sta­wy do wnio­sku, więc ani wnio­sku sa­me­go. Mó­wie o po­zy­ty­wi­stach; to ich na­uka. Czyż mamy na nią zwa­żać? W na­szym XIX wie­ku mie­li­śmy dwo­ja­kie­go ro­dza­ju de­spe­ra­tów w fi­lo­zo­fii. Na po­cząt­ku byli he­gli­ści, twier­dzą­cy że byt i ni­ce­stwo, a wiec tak i nie, są jed­no i to­sa­mo. Ci za­bi­ja­li praw­dę. Na koń­cu wie­ku przy­cho­dzą po­zy­ty­wi­ści i twier­dzą, że nic ma związ­ku mię­dzy skut­kiem a przy­czy­ną, zja­wi­skiem ze­wnętrz­nem a isto­tą we­wnętrz­ną; a więc, że i wnio­sku być nie może. Ci za­bi­ja­ją ro­zum. A za­bi­ja­jąc go tak pu­blicz­nie, nie­za­wod­nie za­bi­li go wprzó­dy pry­wat­nie w so­bie sa­mych. Czyż mamy tedy ro­zu­mo­wać z ludź­mi, któ­rzy i pu­blicz­nie pry­wat­nie z ro­zu­mem ze­rwa­li? Jak tu ro­zu­mo­wać, kie­dy z jed­nej stro­ny już ro­zu­mu nie­ma? Kie­dy z dru­giej stro­ny nie wol­no nam uży­wać za­sa­dy i pod­sta­wy, o któ­rych ro­zum ludz­ki stal i żyl do­tych­czas? Kie­dy uani tak­że każą przed ro­zu­mo­wa­niem po­zbyć się ro­zu­mu? Tego do­praw­dy za­wie­le. Na ta­kie twier­dze­nia i glo­sy nie mo­że­my zwa­żać; ra­czej wy­pa­da tu nam przy­po­mnieć so­bie, co było Dan­te­mu po­wie­dzia­nem w pie­kle:

Gna­niu, e pas­sa! Spoj­rzyj i idź da­lej! Tu nic ina nic do czy­nie­nia!

Zo­sta­je tedy, że ro­zum stoi na wnio­sko­wa­niu, i ie wie­dza przez wnio­sek zbli­ża się tyl­ko do po­zna­wa­nia isto­ty rze­czy, ale nig­dy jej bez­po­śred­nio nie wi­dzi. I źe tem sa­mem nic prze­ciw­ko wie­rze nie może.

Dar­mo nam za­rzu­ca­ją tak na­zwa­ne praw­dy ma­te­ma­tycz­ne, i po­wia­da­ją, że te przy­najm­niej ro­zum bez­po­śred­no wi­dzi. Ale cóż to jest za pa­trze­nie i wi­dze­nie tych tak na­zwa­nych prawd ma­te­ma­tycz­nych".

To nie jest jesz­cze pa­trze­niem na isto­tę rze­czy. Owo sław­ne: Dwa a dwa są czte­ry, nic in­ne­go mnie nic na­ucza, tyl­ko że jed­ne dwa są dwa i dru­gie dwa są dwa, i że to zło­żyć moż­na. To samo bę­dzie: je­den jest je­den, zero jest zero. I to ma być wie­dza? Je­że­li nią jest, to jest naj­niż­szym jej szcze­blem, jest pro­stem po­rów­na­niem lub zło­że­niem czczych form myśl­nych mie­dzy sobą, nie jest na­wet wnio­skiem; a cóż do­pie­ro zrów­na­niem my­śli z isto­tą rze­czy?

(ala wie­dza jest tedy wnio­skiem tyl­ko; a eo nie jest wnio­skiem, to chy­ba zda­le­ka ja­koś, albo tez i zgo­ła do wie­dzy nie na­le­ży.

Więc wi­dzie­li­śmy i wi­dzi­my, co to jest; a te­raz pro­szę uwa­żać: każ­dy wnio­sek może być praw­do­po­dob­ny, i jak naj­praw­do­po­dob­niej­szy, ale choć­by naj­praw­do­po­dob­niej­szy, choć­by samo wnio­sko­wa­nie było naj­ści­ślej­sze, wnio­sek jed­nak jest za­wsze omyl­ny.

Wpraw­dzie mu­sze tu roz­róż­nić mię­dzy wnio­skiem na byt cze­góś, któ­ry bez za­prze­cze­nia może być nie­omyl­nym, a wnio­skiem na na­tu­rę rze­czy tej­że sa­mej, a ten, czy mniej, czy wię­cej, za­wsze omyl­nym bę­dzie; a choć­by na­wet praw­dę od­gadł, któż ro­zum za­pew­ni o tem? To że Bóg jest, bytu Boga, niech co chcą mó­wią bez­boż­ni­cy, moż­na z pew­no­ścią ro­zu­mem do­wieść, cho­ciaż to jesz­cze nie bę­dzie pew­no­ścią, wia­ry; ale do­wiódł­szy tego, czyż to już bę­dzie wie­dza? Wie­dza wła­ści­wa je­st­to po­zna­nie rze­czy przez jej przy­czy­ny (per mu­sas). Czyż do­wiódł­szy,

Że Bóg jest, moge ro­zu­mem po­ka­zać za­ra­zem czem jest i dla­cze­go? Ja­kiż ro­zum tar­gnie się na to, kie­dy ską­di­nąd ża­den nie umie mi wy­tłu­ma­czyć drob­ne­go ja­kie­goś kwiat­ka po­lne­go, albo na­wet bied­ne­go ziarn­ka pia­sku na pu­sty­ni w jego ostat­nie­mi co, i dla­cze­go? Nie, nie­ma wąt­pli­wo­ści: wszyst­kie wnio­ski na na­tu­rę istot, któ­re wła­ści­wie sta­no­wią wie­dzę ludz­ką, wszyst­kie są, nie po­wiem fał­szy­we, ale nie­pew­ne i omyśl­ne. Otóż to, co omyl­ne, nic może na­wet cze­goś dru­gie­go rów­nie omyl­ne­go, daj­my na to jed­na teo­rya wie­dzy dru­giej, prze­ciw­nej teo­ryi, na do­bre za­bić; jak­że­by tedy za­bić mo­gło to, co się twier­dzi nie­omył­nem, a wszyst­ko mówi, że jest niem do­praw­dy? Daj­cie po­kój lu­dzie! wie­dza wia­ry nie za­biia, i nie za­bi­je

Te­raz zo­bacz­my, co to jest akt wia­ry i co wia­ra sama.

Samo z sie­bie się ro­zu­mie, że nie mó­wi­my tu o wie­rze ludz­kiej, gdzie czło­wiek wie­rzy czło­wie­ko­wi: mó­wi­my o wie­rze Bo­skiej, gdzie czło­wiek wie­rzy Bogu.

A sko­ro raz o wie­rze Bo­skiej mowa, prze­no­si­my się tem sa­mem w świat zu­peł­nie inny: w świat nad­przy­ro­dzo­ny. Tu trze­ba się nam do­brze obej­rzeć: trze­ba przedew­szyst­kiem po­znać, czem jest ta nad­przy­ro­dzo­na dzie­dzi­na ży­cia, i w czem się róż­ni od przy­ro­dzo­nej.

Pierw­sza róż­ni­ca jest w tem, że ży­cie nad­przy­ro­dzo­ne inny ma przed­miot, któ­rym żyje. W przy­ro­dzo­ne­in ży­ciu przed­mio­tem jest świat ze­wnętrz­ny, w nad­przy­ro­dzo­nem jest sani Bóg.

We­dług przed­so­bu ży­cia musi się zmie­nić i wsób, to jest sam czło­wiek. Więc dru­gą róż­ni­cą jest, że wła­dze czło­wie­ka mu­szą być in­a­czej uspo­so­bio­ne. Mu­szą one być pod­nie­sio­ne do wyż­szej god­no­ści i zdol­no­ści, to jest do nad­przy­ro­dzo­nej, aby prze­cie mo­gły zbli­ży się do Boga, po­znać Go, ob­jąć i wejść w Nim w zjed­no­cze­nie.

Na­resz­cie i siła jed­no­czą­ca musi być inna. Tu żad­na siła przy­ro­dzo­na przy­stę­pu mieć nie może: żad­ne przy­ro­dzo­ne świa­tło, ża­den przy­ro­dzo­ny po­pęd ser­ca, lub za­miar woli; tu jed­na tyl­ko jest siła, dzia­ła­ją­ca W tem ży­ciu nad­przy­ro­dzo­nem; jest nią dzia­ła­nie Boga sa­me­go, Jego ła­ska.

Naj­droż­si moi, ta róż­ni­ca mię­dzy sta­nem przy­ro­dzo­nym czło­wie­ka, a nad­przy­ro­dzo­nym, po­win­na stać na cze­le wszel­kiej roz­pra­wy o chrze­ści­jań­skiej re­li­gii, i przez cały ciąg po­win­na jej prze­wod­ni­czyć..Ie­że­li po­mie­sza­my jed­no z dru­giem, tem sa­mem wy­cho­dzi­my po za kwe­stye, i błą­ka­my się po ma­now­cach.

Chrze­ści­jań­ska re­li­gia jest nad­przy­ro­dzo­na, nie zaś przy­ro­dzo­na. Pan Bóg, któ­ry mógł był stwo­rzyć czło­wie­ka w sta­nie przy­ro­dzo­nym, stwo­rzył go jed­nak w nad­przy­ro­dzo­nym sta­nie; i od tej chwi­li nic na tej zie­mi jego prze­zna­cze­nie, nio ten świat jego koń­cem, nie te do­bra zni­ko­me jego po­kar­mem, nie te siły jego ży­ciem; tem wszyst­kiem dla nie­go jest Bóg i JegQ la­ska. Od tej chwi­li, po­wia­dam, tyl­ko świat nad­przy­ro­dzo­ny jest świa­tem praw­dzi­wym czło­wie­ka; przy­ro­dzo­ny już nie illa nie­go. A cho­ciaż czło­wiek przez grzech pier­wo­rod­ny stan nad­przy­ro­dzo­ny stra­cił, to jed­nak nio sta­nął przez to w sta­nie przy­ro­dzo­nym, ru­nął ni­żej w stan na­tu­ry upa­dłej. W tym sta­nie się ro­dzi­my; to nie jest stan czy­sty przy­ro­dzo­ny, w któ­rym Pan Bóg mógł­by był stwo­rzyć czło­wie­ka, ale ten nasz stan, w któ­rym się ro­dzi­my, jest sta­nem wiel­kie­go nie­szczę­ścia, sta­nem grze­chu, kary, prze­klęc­twa Bo­że­go, z któ­re­go nas do­pie­ro dźwi­ga Chry­stus. Do­pie­ro kie­dy raz prze­zeń wy­ba­wie­ni je­ste­śmy, wszyst­ko się w nas na nowo od­ra­dza, i na nie­skoń­cze­nie lep­sze prze­mie­nia.

Przez Chrzest świę­ty od­by­wa się w na­tu­rze na­szej ist­ne nowe stwo­rze­nie, a my prze­zeń że sta­nu upad­ku wra­ca­my do sta­nu nad­przy­ro­dzo­ne­go. I co­śmy przed chwi­lą, w sta­nie na­tu­ry upa­dłej, nic byli zdol­ni ani wie­rzyć, ani ulać, ani ko­chać Boga, po Chrzcie świę­tym mamy wla­ne w du­szę na­szą wia­rę, na­dzie­ję i mi­łość nad­przy­ro­dzo­ną, świę­te nowe wła­dze i świę­te źró­dli­ska ży­wo­ta, któ­re swo­je­go cza­su, za nową ła­ską Bożą, wy­da­dzą naj­peł­niej­sze owo­ce zba­wie­nia.

Po­tem ob­ja­śnie­niu zo­bacz­my te­raz, co to jest wia­ra nad­przy­ro­dzo­na, i jaki jej jest akt cał­ko­wi­ty.

Przed­so­bem wia­ry jest Bóg, i wszyst­ko co nam ob­ja­wić ra­czył.

Bóg zaś ob­ja­wia nam na­przód sie­bie sa­me­go, jako praw­dę, jako do­bro, jako ży­wot, i za­kon ży­wo­ta.

I. Ob­ja­wia nam Bóg sie­bie jako praw­dę, to jest na­przód, że jest, a na­stęp­nie ja­kim jest i w jaki spo­sób ist­nie­je, że jest je­den we trzech oso­bach.

A tu trze­ba do­brze za­uwa­żyć, że wie­dza na­tu­ral­na ro­zu­mu, iż Bóg ist­nie­je, choć­by naj­pew­niej­sza, może być wpraw­dzie czemś przed­wstęp­nem do wia­ry, ale nig­dy nic bę­dzie ani być może, przed­mio­tem na­szej wia­ry. Chrze­ści­ja­nin swo­jej wia­ry w to, ie Bóg jest, nie może oprzeć na­tem… ie mu jego ro­zum to dyk­tu­je, że Bóg jest do­praw­dy. To nie by­ła­by wia­ra, by­ła­by tyl­ko wie­dza, a jej pew­ność tyl­ko pew­no­ścią ludz­ką. Przed miot wia­ry po­wi­nien być ko­niecz­nie nad­przy­ro­dzo­ny, to jest przez Boga sa­me­go ob­ja­wio­ny. Bóg po­wi­nien nam za­twier­dzić albo am przez sie­bie w spo­sób nie­omyl­ny, albo przez Chry­stu­sa, Apo­sto­łów, Ko­ścioł swój świę­ty, w spo­sób rów­nież nie­omyśl­ny, że On jest; jak się ongi był za­twier­dził przed Moj­że­szem, lub przed ca­łym lu­dem swym wy­bra­nym, kie­dy rze­ki: „Jam jest Pan Bóg twój!” Kie­dy do chrze­ści­ja­ni­na doj­dzie w ten spo­sób po­dob­ne oso­bi­ste za­twier­dze­nie się Boga, do­pie­ro wte­dy może on wie­rzyć; do­pie­ro wte­dy ma nad­przy­ro­dzo­ny praw­dzi­wy przed­miot wia­ry, w tym pierw­szym jej ar­ty­ku­le, któ­rym jest sa­moż ist­nie­nie Boga.

To samo od­no­si się lo wszyst­kich in­nych ar­ty­ku­łów tego pierw­sze­go spo­so­bu ob­ja­wie­nia się Bo­że­go, kie­dy się ob­ja­wia jako Praw­da; a tu na­le­żą i wszyst­kie czy­ny, czy­li fak­ta na­sze­go wza­jem­ne­go sto­sun­ku z Bo­giem: za­cząw­szy od stwo­rze­nia i pier­wo­rod­ne­go grze­chu, aż do Wcie­le­nia i wszyst­kich jego na­stępstw. To wszyst­ko są ta­jem­ni­ce, my­ste­ria, a choć­by też nie­któ­re były po czę­ści i praw­da­mi na­tu­ral­ne­mi (jak na­przy­kład nie­śmier­tel­ność du­szy, na­gro­dy i kary wiecz­ne, i t… p.); ide mniej jed­nak mu­szą być ob­ja­wio­ne, i jako ta­kie praw­dy ob­ja­wio­ne sa… przed­mio­tem, czy­li przed­so­be­ni na­szej wia­ry pod tym pierw­szym wzglę­dem: Boga jako praw­dy.

X. Semtncn­ku: Cre­do. 2

2. Ob­ja­wia sie­bie na­stęp­nie Bóg jaku do­bni. Tu na­le­żą inne ta­jem­ni­ce, prze­waż­nie zaś te… któ­re sa środ­ka­mi do zba­wie­nia. Tu na­le­żą szcze­gól­nie Sa­cra­men­ta, któ­re uas oczysz­cza­ją od wszd­kie­go (Iego, a dają wszel­kie do­bro. Tu naj­szczc­gól­niej na­le­ży żywa i cią­gle obec­na ta­jem­ni­ca Naj­święt­sze­go Sa­kra­men­tu, w któ­rym Bóg nie­tyl­ko jak" do­bro i zba­wie­nie na­sze, ale oso­bi­ście jako daw­ca i zi­ści­ciel wszel­kie­go do­bra, sta­je przed nami jako przed­miot żywy i do­ty­kal­ny na­szej wia­ry, aby bye na­stęp­nie przed­mio­tem na­szej na­dziei i mi­ło­ści.

3. Ob­ja­wia sie­bie Bóg na­resz­cie jako ży­cie, ale na­przód jako za­kon ży­wo­ta. Tu na­le­żą przy­ka­za­nia Boże. Ten spo­sób i ta treść ostat­nia ob­ja­wie­nia, za­czy­na się od one­go pierw­sze­go przy­ka­za­nia da­ne­go Ada­mo­wi w raju, i cią­gnie się przez wszyst­kie inne… – zcze­gól­nie przez ów dzie­się­cio­ro­slów, czy­li de­ka­log dam – na pu­sty­ni, aż do ostat­nie­go dwn­li­co­we­go przy­ka­za­nia, y któ­rem Chry­stus Pan stre­ścił cały za­kon i Pro­ro­ków: przy­ka­za­nia mi­ło­ści Boga i mi­ło­ści bliź­nie­go.

Praw­da, że przy­ka­za­nia są głów­nie na to, aby je czy­nie; ato­li aże­by je czy­nić, po­trze­ba wprzó­dy wie­rzyć, że są Boże. Tym spo­so­bem i przy­ka­za­nia są tak­że przed­mio­tem wia­ry, ja­kobj ca­łe­go tego przed­mio­tu na­stęp­stwem i do­peł­nie­niem.

A tu tak­że pil­nie za­uwa­żyć po­trze­ba, że jak w samo ist­nie­nie Boga ma wie­rzyć chrze­ści­ja­nin nie z po­wo­du ro­zu­mu, jeno z po­wo­du ob­ja­wie­nia Bo­że­go; tak po­dob­nież przy­ka­za­nia me dla­te­go ma przy­jąć jako świę­te i dol­ne do wy­ko­ny­wa­nia, że mu to jego su­mie­nie po­wia­da, lub ja­kaś mo­ral­ność na­tu­ral­na; jed­no dla­te­go, że mu Bóg je jako ta­kie ob­ja­wia. W pierwB­Zym ra­zie chrze­ści­ja­nin oparł­by cale ży­cie na grun­cie czy­sto ludz­kim; był­by po­ga­ni­nem, nie chrzę­ś­cja­ni­nem w ży­ciu, jego naj­pięk­niej­sze na po­zór uczyn­ki by­ły­by po­dob­ne do gro­bów po­bie­la­nych; w dru­gim tyl­ko ra­zie grunt jego ży­cia bę­dzie praw­dzi­wie nad­przy­ro­dzo­ny, a on bę­dzie chrze­ści­ja­ni­nem i Sy­nem Bo­żym.

Ten jest prsed­sób wia­ry. On ma swój or­gan, któ­rym jest Ko­ścioł świę­ty. Ko­ścioł zaś ma po­wie­rzo­ne so­bie nie­tyl­ko ma­te­ry­al­ne prze­cho­wa­nie i dal­sze prze­ka­zy­wa­nie tego przed­so­bu wia­ry, ale i tłó­ma­cze­nie jego, to jest nie­myl­ne wy­ka­za­nie tego CO zna­czy, jak trze­ba poj­mo­wać każ­dą praw­dę wia­ry, każ­dy śro­dek zba­wie­nia, każ­de przy­ka­za­nie ży­wo­ta. Bez tego cały ten przed­sób wia­ry był­by mar­twy i w gło­wac­li wie­rzą­cych przy­bie­rał­by róż­no­barw­ne kształ­ty; te­raz jest żywy w ustach Ko­ścio­ła i we wszyst­kich umy­słach wier­nych je­den i ten­że sam.

Wsób wia­ry bę­dzie ten sani co i wsób wie­dzy; to jest ten sani ro­zum ludz­ki, wfa­dza umy­sło­we­go pa­trze­nia i poj­mo­wa­nia, na­zy­wa­ny przez św. To­ma­sza in­tel­lec­tus po­ssi­bi­lis; ten wsób wia­ry hę­dzie tu zaj­mo­wał to samo miej­sce ja­kie w pro­stem wi­dze­niu umy­slo­wem zaj­mu­je oko, wład­ca pro­ste­go wi­dze­nia..Ato­li ten ro­zum ludz­ki, jako wła­dza przy­ro­dzo­na, Kdol­ny do aktu przy­ro­dzo­nej wie­dzy, nie jest jesz­cze sani przez sie­bie zdol­ny ilo aktu wia­ry. Po­trze­ba aby mu zdję­to biel­mo z oka, albo ra­czej do­da­no po­tę­gę no­we­go wzro­ku, i uczy­nio­no go no­wem cal­ko­wi­tem okiem. I to się dzie­je przez Chrzest i we Chrzcie świę­tym, w któ­rym la­ska Boża stwa­rza w uim ti; nową po­tę­gę, pod­no­si ro­zum nad zdol­ność przy­ro­dzo­ną, i daje nui zdol­ność nad­przy­ro­dzo­ne­go wi­dze­nia, to jest wia­ry. Ta po­tę­ga i ta zdol­ność, ta ja­ko­by nowa wła­dza, na­zy­wa się w teo­lo­gii Iml­Hus fi­dei, ja­ko­by spo­sob­ność, albo uspo­so­bie­nie do wie­rze­nia. Bez nie­go ro­zum przy­ro­dzo­ny był jak ptak noc­ny, jak sowa, 00 jed­no w nocy na­tu­ry wi­dzieć mo­gła; te­raz jest jak orzeł, wprost ku słoń­cu wźrok wy­mie­rzyć mo­gą­cy.

W.-ze­la­ko ten wsób wia­ry, to oko nad­przy­ro­dzo­ne, ma za sobą dno głęb­sze, na któ­rem się opie­ra. Jest niem wol­na wola, któ­ra wzglę­dem tego nad­przy­ro­dzo­ne­go ro­zu­mu ma to za­da­nie do speł­nie­nia, że go do przy­sta­nia ina skło­nie i roz­ka­zać, aby uczy­ni! akt wia­ry. Al­bo­wiem wia­ra ma być cno­tą, a cno­ta, aby była cno­tą, ma być czy­nem nie­tyl­ko roz­myśl­nym, ale i do­bro­wol­nym, z wol­nej woli po­cho­dzą­cym. Więc wol­na wola po­win­na ro­zu­mo­wi na­ka­zać akt wia­ry. Tyl­ko, że do tego ta wol­na wola jesz­cze cze­goś po­trze­bu­je, cze­go z na­tu­ry w so­bie sa­mej nie ma: po­trze­bu­je la­ski, i to po­dwój­nej. Pierw­szą la­ską jest pod­nie­sie­nie woli do sta­nu nad­przy­ro­dzo­ne­go; bo przed chrztem i wola była przy­ro­dzo­ną tyl­ko, nie­zdol­ną ob­ró­cić się di) Pana Boga, uni uczy­nić żad­ne­go uczyn­ku nad­przy­ro­dzo­ne­go. We Chrzcie świę­tym ra­zem ro­zu­mem i wola sta­ią się nad­przy­ro­dzo­ną, otrzy­ma­ła nową po­tę­gę, nową zdol­ność; tak na­zwa­ny w teo­lo­gi In­du­tus ciu­ili­ta­tis: to jest zdol­ność spól­dzia­la­nia mi­ło­śnie z la­ską Bożą w speł­nia­niu woli Bo­żej. Ta jest pierw­sza la­ska. Lecz, tej zdol­no­ści nic do­syć do spól­dzia­la­nia, trze­ba jesz­cze dru­giej la­ski spól­dzia­la­ją­cej; to jest, że do każ­de­go uczyn­ku, a tem sa­mem i do uczyn­ku wia­ry, trze­ba za każ­dym ra­zem osob­nej la­ski, la­ski ak­tu­al­nej.

Do­pie­ro w teu spo­sób uzbro­jo­na woja nad­przy­ro­dzo­na może roz­ka­zać nad­przy­ro­dzo­ne­mu ro­zu­mo­wi, aby uczy­nił akt, praw­dzi­wej wia­ry.

Ta­kim jest wsób po­trzeb­ny do tego aktu.

Po przed­so­bie i wso­bie wia­ry, jako trze­ci do aktu wia­ry po­trzeb­ny skład­nik, przy­cho­dzi siła łą­czą­ca (wsób z przed­so­be­in), i ka­żą­ca wso­bo­wi wie­rzyć w przed­sób. Spra­wia ona tu to samo, co spra­wia­ło świa­tło w pro­stem zi­ny­sło­wem wi­dze­niu. Tak jak tam Świa­tło po­ka­zu­je oku przed­miot, i ie tak po­wiem kaie mu go wi­dzieć; tak tu ia siła czy­li świa­tło wia­ry, po­ka­zu­je od­po­wied­ni przed­miot wia­ry ro­zu­mo­wi, i każę weń Wie­rzyć.

Tym spo­so­bem wszyst­kie t iy… y skład­ni­ki aktu wia­ry skła­da­ją się i roz­kła­da­ją na­stęp­nym po­rząd­kiem:

i. Przed­sób: je­st­to wia­ra wie­rzo­na, fi­des quae cre­di­tur;

i. Wsób; jest to wia­ra wie­rzą­ca, fi­des quae i re­dit;

8, Świa­tło Wia­ry; iest to wia­ra, któ­rą (za po­mo­cą któ­rej) się wie­rzy, fi­des qua cre­di­tur.

Zo­bacz­myż, co to jest wła­ści­wie to świa­tło wia­ry?

Tu przy­po­mnij­my su­bie co­śmy po­wie­dzie­li wy­żej o ak­cie wie­dzy, i co tam było po­dob­nem­łe świa­tłem ro­zu­mu, taką siła do­ko­ny­wu­ją­eą aktu wie­dzy. Tą silą dzia­ła­ją­cą w ro­zu­mie Jak świa­tło, był tak na­zwa­ny po Ari­sto­te­le­sie przez ś. To­ma­sza lu­ti­zlec­tus ni­zens, uni albo ro­zum czyn­ny. W tym umie albo ro­zu­mię czyn­nym, nie było żad­nych idei, ani on je ro­bił; były tyl­ko za­sa­dy, prin­ci­pia, po­dług któ­rych, jak­by za po­mo­cą świa­tła od­po­wied­nie­go, zwy­kły ro­zum, in­tel­lec­tus po­ssi­bi­lia, two­rzył so­bie idee wszyst­kie, jed­ne po dru­gich. Pod­sta­wą i rę­koj­mią praw­dzi­wo­ści wszyst­kich idei utwo­rzo­nych przez zwy­kły ro­zum, było owo świa­tło, ów um albo ro­zum za­sad, iulrl­lec­tus! prin­ci­pio­rum, ten sam co i agens.

Tak samo się rzecz od­by­wa i w ak­cie wia­ry, tyl­ko od­po­wied­nio do na­tu­ry wia­ry.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: