- W empik go
Cud eucharystyczny w Legnicy - ebook
Cud eucharystyczny w Legnicy - ebook
W samo Boże Narodzenie 2013 roku w Legnicy miało miejsce niewytłumaczalne zjawisko, o którym możemy powiedzieć, że Syn Boży dał nam samego Siebie. Na naszych oczach ożywają słowa z Wieczernika „Oto Ja jestem z wami po wszystkie dni...”.
Autorka rusza tropem cudownego wydarzenia, odnajduje uczestników, prowadzi korespondencję, gromadzi świadectwa i rozmawia z tymi, na których legnickie nadprzyrodzone zajście odcisnęło swoje piętno. Z kart książki przemawiają prawdziwe, często dramatyczne historie unaoczniające, że niewytłumaczalne po ludzku wydarzenia naprawdę się dzieją wokół nas.
Równie inspirująca okazuje się rozmowa z ks. Andrzejem Ziombrem, kustoszem sanktuarium. To spotkanie pokazało, jak bardzo opisywane cudowne zdarzenie zmieniło jego życie, ale też jak bardzo zmieniło atmosferę panującą wokół sanktuarium.
Poznając te świadectwa, umacniamy swoją wiarę i zyskujemy pewność, że zawierzenie Chrystusowi jest jedynym słusznym wyborem, a każda nasza najtrudniejsza sprawa polecona Jezusowi nie zostanie Mu obojętna.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7569-774-2 |
Rozmiar pliku: | 10 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pierwsza informacja dotarła do mnie krótko po tym, jak ówczesny biskup legnicki powołał specjalną komisję do zbadania wydarzenia, które dokonało się w samo Boże Narodzenie 2013 roku w kościele św. Jacka w Legnicy. Pierwsze uczucia, jakie się we mnie obudziły, to zdumienie i niedowierzanie. Potem przyszła radość.
Nie będę przedstawiał szczegółów, jakie towarzyszyły badaniu tego wydarzenia. O tym rozpisywały się już media. Powstała też książka. Mogę opisać tylko emocje, myśli, które się we mnie rodziły. Za każdym razem, gdy pojawiały się coraz to nowsze informacje – płynące od badających zachowaną „cząstkę” patomorfologów, teologów, duszpasterzy – wiedziałem, że dokonało się coś niezwykłego. Czułem, że Pan Bóg chce nam przez to wydarzenie powiedzieć coś ważnego.
Oto, co Syn Boży mógł nam dać najcenniejszego: dał nam samego siebie. Przypomina się wydarzenie z Wieczernika. To, co stało się tamtego dnia, jest wyrazem ogromnej miłości i bezgranicznego zaufania do nas, dzieci Bożych. Pan wszystkiego zostawił nam samego siebie w okruszynie chleba i w kropli wina. „Oto Ja jestem z wami po wszystkie dni...”. Bóg wszechmogący stał się bezradną odrobiną pokarmu i napoju – dla nas. A wszystko po to, żebyśmy mieli życie w sobie, żebyśmy nie pobłądzili i mieli siłę dojść tam, gdzie On na nas czeka, aby z nami być w królestwie Ojca.
Otwarte oczy serca
Bardzo poruszyło się moje serce, gdy po raz pierwszy usłyszałem fragment orzeczenia: „W obrazie histopatologicznym stwierdzono fragmenty tkankowe zawierające pofragmentowane części mięśnia poprzecznie prążkowanego. (...) Całość obrazu jest najbardziej podobna do mięśnia sercowego ze zmianami, które często towarzyszą agonii”.
Codziennie sprawuję Najświętszą Eucharystię. Zdążyłem się przyzwyczaić, „otrzaskać” z tajemnicą Boga samego. Może nawet przestałem zauważać, jak wielką pokusą jest to przyzwyczajenie. Raz po raz przychodziła taka refleksja: jakże łatwo rozminąć się z Jezusem. Szalony bieg przez codzienność z łatwością potrafi sprawić, że oczy człowieka są „niejako na uwięzi”. Zapatrzeni w setki spraw, nie dostrzegamy, że tuż obok jest to, co najważniejsze. Ale oto szansę na to daje nam właśnie łamany Chleb, błogosławieństwo Przedwiecznego.
Przystając co pewien czas na chwilę duchowego odpoczynku, stajemy się świadkami Miłości. Jakże bardzo potrzebujemy tych chwil my sami, przywołujący słowami konsekracji Boga na ziemię, jakże potrzebują ich także ci, którzy powoli odkrywają Jego obecność.
Kapłańska refleksja towarzysząca mi od tamtych dni, kiedy biskup legnicki ogłosił wiernym, że w kościele św. Jacka wydarzyło się coś nadzwyczajnego, dotyka kapłańskiej tożsamości. Pozwala na nowo odkryć i po raz kolejny właściwie odczytać doświadczenie powołania, ale już w kontekście nawrócenia. Wezwanie do pójścia za Jezusem ma być bowiem ściśle związane z wezwaniem do nawrócenia. Niemożliwe jest wejście w doświadczenie powołania bez wejścia w doświadczenie nawrócenia. Pójście za Jezusem bez nawrócenia staje się po prostu iluzoryczne i pozorne. Aby całkowicie i bez reszty pójść za Nim, trzeba diametralnie zmienić kierunek życia: od życia dla siebie do życia dla Niego, od życia własnymi planami do życia według Jego zamierzeń, od zyskiwania dla siebie do tracenia dla Niego. Tak jak On to uczynił.
Gdy patrzę na cud nawrócenia ludzi, którzy przybywają do sanktuarium św. Jacka w Legnicy, gdzie miało miejsce wydarzenie eucharystyczne, to otwierają się oczy serca i uświadamiam sobie – może bardziej niż kiedykolwiek wcześniej – że inaczej się nie da. Ostatecznie przecież takich świadków potrzebują dzisiaj ludzie. Być sługą pośród tych, do których Jezus posyła.
Ku jedności – doświadczenie wspólnoty
Jeszcze jedna refleksja towarzyszy mi, kiedy pojawiam się w legnickim sanktuarium. Przyglądam się uczestnikom liturgii, przybywającym tu pielgrzymom z różnych stron Polski, a także świata. Widzę, jak się modlą, z jaką starannością składają intencje, z którymi przybywają. Odkrywam cudowne doświadczenie wspólnoty, jedność myśli, pragnień, dążeń do nowego życia i nawrócenia.
To nawrócenie serca i świętość życia wyznaczane jest rytmem miłości, która zwraca się równocześnie do Boga i do bliźnich. Nie tylko do tych, którzy są we wspólnocie Kościoła, ale również do tych niebędących w pełnej komunii ze wspólnotą Kościoła, którym życie trochę poplątało się na pewnym etapie. To miłość, która ożywia pragnienie jedności nawet w tych, którzy wcześniej nigdy nie dostrzegali jej potrzeby. Miłość tworzy komunię osób. Jeśli się miłujemy, staramy się pogłębić naszą komunię i czynić ją coraz doskonalszą. I to ujawnia się przez życie.
Pamiętam czas, kiedy przygotowywaliśmy nasze diecezjalne statio Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku. Oczekiwaliśmy na młodzież z całego świata. Przygotowywaliśmy dla nich miejsca zakwaterowania w całym mieście. Jakież było nasze zdumienie, kiedy okazało się, że najwięcej zgłoszeń i zaproszeń pochodzi od rodzin właśnie z tej „najbiedniejszej” dzielnicy – z Zakaczawia – gdzie miało miejsce wydarzenie eucharystyczne.
Od tamtej chwili rozwija się tutaj nieustająca adoracja Najświętszego Sakramentu; istnieje także coraz więcej świątyń na terenie całej diecezji, gdzie jest ona podejmowana. Następuje wyraźny powrót do codziennej modlitwy różańcowej, co też jest odpowiedzią na wezwanie do nawrócenia właśnie dzięki wydarzeniu, które miało miejsce w legnickim sanktuarium. Ileż mamy powodów, by dziękować Panu Bogu za tę łaskę, którą odbieramy jako znak z nieba. Bóg przemówił do nas. Czyni to każdego dnia przez swoje Słowo: zawsze żywe, zdrowe, czyste, święte. Ono wchodzi w nasze serca, które nie są ani święte, ani zdrowe, ani czyste. To takie lekarstwo na nasze zatrute myśli. O tym, jak bardzo człowiek jest słaby, Bóg wie najlepiej. Stąd ta Jego propozycja: zobaczyć sercem, uwierzyć i przekonać się, że On naprawdę jest i żyje. Stąd propozycja wspólnoty – wspólnoty Kościoła. W tym jest nasza siła. Tu mamy szansę stać się jednością w Bogu i z bliźnimi. Potrzebujemy tego jak powietrza.
W ostatnim czasie doświadczamy ogromnego ataku na Kościół. Z różnych stron próbuje się uderzyć we wspólnotę Kościoła. Wszystko, co rozbija nasze stawanie się jednością, uderza tak naprawdę w każdego z nas z osobna. Ale widzimy też, że każdy wysiłek na rzecz jedności jest budowaniem prawdziwego dobra. Jest świadectwem dawanym Miłości. Świadectwem, że Bóg oddał nam całego siebie...
bp Marek Mendyk
LegnicaPrzyprowadził mnie tam... Ojciec Dolindo
Choć z Krakowa do Legnicy można obecnie dojechać w kilka godzin, mnie nie udało się tam wybrać przez prawie dwa lata, aż wreszcie, żeby tam dotrzeć, pokonałam tysiące kilometrów. Swój pierwszy pobyt w sanktuarium św. Jacka zawdzięczam włoskiemu kapłanowi – ojcu Dolindo Ruotolo. Zdziwieni? Ja bardzo!
W ubiegłym roku wspólnota „W Misji” poprosiła mnie o towarzyszenie jej w czasie rekolekcji, które wiodły śladami ojca Dolindo. We wrześniu 2018 roku kilka dni spędziliśmy więc w Neapolu i zgłębialiśmy to, co pozostawił nam ten kapłan. W jednej z konferencji mówiłam o tym, jak ojciec Dolindo ukochał Eucharystię. O tym, że każdego dnia przyjmował Pana Jezusa, a czynił to w wielkiej pokorze...
Ostatnim punktem naszej pielgrzymki była... Msza Święta w Legnicy, właśnie w sanktuarium św. Jacka, gdzie miał miejsce cud eucharystyczny. Mogłam więc uklęknąć przed cząstką Pana Jezusa w kaplicy i dziękować za wszystko, co mnie spotkało. Jako że od kilkunastu już lat moją pasją są cuda, nadzwyczajne znaki z nieba, moją uwagę przykuła kula leżąca przed kaplicą. Kilkanaście minut spędziłam także przy wyłożonej w świątyni księdze, odczytując złożone tam wpisy. Szczególnie jeden ogromnie mnie rozczulił, zamieszczony trzy dni przed moją wizytą:
„W lipcu 2016 roku modliliśmy się tu przed Najświętszym Sakramentem o wyczekiwanego potomka. Dzisiaj przyjechaliśmy podziękować za wysłuchanie naszej modlitwy z piętnastomiesięcznym Adasiem i kolejnym dzieciątkiem pod sercem. Jezu, dziękujemy!”.
Jagoda i Piotr z Kamiennej Góry
Były i inne, jak choćby ten:
„Dziękuję Ci, Wielki Boże, że pozwoliłeś odzyskać mojemu mężowi Włodzimierzowi mowę po udarze, jaki miał miejsce 5 sierpnia 2018 roku”.
Maria z Lublina
Podeszłam do księdza, który pracuje w sanktuarium, i zaczęłam rozmowę o cudach i łaskach, owocach tego, co stało się w tym miejscu w grudniu 2013 roku. Kapłan potwierdził, że świadectwa doznanych tutaj łask spływają do proboszcza. Wiedziałam już wtedy, że tam wrócę...