- W empik go
Cud mniemany - ebook
Cud mniemany - ebook
„Cud Mniemany, czyli Krakowiacy i Górale” to opera komiczna, uznawana za jedno z najwybitniejszych dzieł polskiego oświecenia. Osadzona w realiach wsi podkrakowskiej opisuje aktualne wydarzenia społeczne oraz polityczne na tle insurekcji kościuszkowskiej. Autorem jest Wojciech Bogusławski – polski aktor, śpiewak operowy, dramatopisarz, reżyser, tłumacz, propagator ideologii oświecenia, dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie, żyjący w latach 1757–1829.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8217-544-8 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Osoby
Odsłona I
Sprawa I
Sprawa II
Sprawa III
Sprawa IV
Sprawa V
Sprawa VI
Sprawa VII
Sprawa VIII
Sprawa IX
Sprawa X
Sprawa XI
Sprawa XII
Sprawa XIII
Sprawa XIV
Sprawa XV
Sprawa XVI
Sprawa XVII
Sprawa XVIII
Odsłona II
Sprawa I
Sprawa II
Sprawa III
Sprawa IV
Sprawa V
Sprawa VI
Sprawa VII
Sprawa VIII
Sprawa IX
Odsłona III
Sprawa I
Sprawa II
Sprawa III
Sprawa IV
Sprawa V
Sprawa VI
Sprawa VII
Sprawa VIII
Sprawa IX i ostatniaOSOBY
BARTŁOMIEJ, młynarz
DOROTA, druga żona tegoż
BASIA, córka młynarza z pierwszego małżeństwa
WAWRZYNIEC, furman
STACH, syn jego, kochanek Basi
JONEK, przyjaciel Stacha
PAWEŁ, ZOŚKA, państwo młodzi
BRYNDUS, Góral, narzeczony Basi
MORGAL, ŚWISTOS, Górale, drużbowie
BARDOS, ubogi student z Krakowa
MIECHODMUCH, organista
STARA BABA
Druhny – Drużbowie – Krakowiacy – Wieśniaczki – Górale – Góralki – Pastuch – Muzykanci
Rzecz dzieje się we wsi Mogile, o milę od Krakowa.Sprawa I
Teatr przedstawia z jednej strony chałupy wiejskie, wspośrzód nich widać karczmę z wystawą, po drugiej stronie pod laskiem młyn i rzeka, na której stoi mostek, w głębi widać wieś Mogiłę, kościół i grobowiec Wandy. Jonek siedzi na wierzbie i spogląda ku Wiśle. Stach biega niespokojny.
DWUŚPIEW
STACH
Cós Jonku, nic tam nie widzis?
JONEK
Nic wcale, prózno się bidzis.
STACH
Patsaj jeno, miły Jonku,
Patsaj dobze pseciw słonku.
Bo słysałem, ze dziś wcale
Mają psypłynąć górale.
O niescęście tes to moje,
Jakze ja się tego boję!
JONEK
Nie lękaj się, miły Stachu,
Wsakci nie umzem od strachu,
Toć górale nie są carci
A jeźli będą uparci,
Tak ich tu gracko wyćwicem,
Ze się musą wrócić z nicem.
STACH
Ale jak mi porwą Basię?
JONEK
Jesceć im, od tego zasię.
Ale cicho! Coś spod góry
Płynie: kieby dwaj gąsiory.
STACH
Ach, to oni pewniusienko!
JONEK
Nieinacej, mój Stasienko,
Teras widzę dokonale,
Zeć to oni są górale.
(skacze z drzewa.)
STACH
Cós tu cynić?
JONEK
Cós pocniewa?
(myślą.)
STACH
Oto do ojca pójdziewa,
I nim górale psypłyną,
Padniem mu do nóg z dziewcyną.
I opowiem moje chęci
JONEK
Ja w tem za druzbę słuzę ci.
(razem)
Idźma, wsak on nie ze skały
Wzrusy się na me (twe) zapały,
Wsak on kiedyś w młodym wieku,
Musiał tes doznać nieboze,
Jak to wej doskwiera cłeku,
Kiej do swej lubej nie moze
(odchodzą obydwa.)
(Stach zatrzymuje się przed samym młynem.)
STACH
Ach, nie mogę mój Jonku, jakoweś mnie mory
Psechodzą i drzę cały.
JONEK
Zwycajnie, jamory
Nieśmiałym cłeka cynią, ośmielze się psecie.
STACH
Wiem, ze młynaz najlepsa jest dusa na świecie,
Ale jego zonecka, oj, ta, zadną miarą
Nie pozwoli wej na to, wsak wies, miły bracie,
Ze go tak osiodłała, jak kobyłę starą:
W ustawicnej nieborak zyje tarapacie.
JONEK
Dobrze mu tak, na co stary, ozenił się z młodą?
Posed wej i on za modą.
Chciał pewnie, azeby go sąsiedzi chwalili,
Zeby go, jak po miastach, karmili, poili,
Byle tylko wstęp mieli do ładnej zonecki:
Myślał, ze złoto złapie, dziś ma torbę siecki.
Jak tylko pani Dorota
Wlazła w dom – zaraz niecnota,
Starca zawojowała i córkę mu gryzie;
A sama, jak zobacy zwawego chłopaka,
To tak do niego lizie,
Kieby smoła jaka.
STACH
Otós to, miły Jonku, moja bida cała,
Pani młynarka, tak się we mnie pokochała,
Ze, kaj mie tylko spotka, w oboze cy w gumnie,
Zaras chce całusa u mnie.
Ongi, jak mie pod stogiem siana psycapiła,
Tak mię ściskała niecnota,
Ledwie mnie nie udusiła.
JONEK
Cy tak? no, wejcie to ta
Psycyna, ze ci Basi nie chce dać za zonę:
Wiesze co, to psed Bartkiem oskarzemy onę,
A tak się wsyćo skońcy.
STACH
Oj nie, miły Jonku,
Nie psycyniajmy prózno staremu frasunku,
Mógłby się na śmierć zagryść, gdyby lepi
Męzowie na swych zonek figle, byli ślepi,
Więcejby spokojności między ludźmi było.
JONEK
Mów racej, ze rozpustniejby się jesce zyło,
Ale wies co, te wsytkie matki korowody
Są furdą, jezeli mas słowo panny młody.
STACH
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.