- W empik go
Cuda świętego Maksymiliana Marii Kolbego. Świadectwa i modlitwy - ebook
Cuda świętego Maksymiliana Marii Kolbego. Świadectwa i modlitwy - ebook
Męczennik z Auschwitz wciąż troszczy się o ludzkie życie.
„Święty Maksymilian Maria Kolbe jest jednym z najbardziej popularnych świętych. W Polsce jest około 170 parafii i około 300 kaplic noszących jego imię. (…) Pierwsze świadectwa łask za przyczyną o. Maksymiliana zaczęły napływać do Niepokalanowa jeszcze w czasie trwania II wojny światowej i przychodzą nieprzerwanie do dziś”.
Fragment wstępu
Podczas siedmiogodzinnej operacji mąż przestał oddychać. Czekając na korytarzu wraz z córkami i synem, zaczęliśmy się modlić. Wiedziałam, że lekarze próbowali go reanimować. W pewnym momencie poprosiłam o pomoc św. Maksymiliana. I stał się cud, wszystko wróciło do normy.
Modlitwa:
O święty Maksymilianie, podziwiam w Tobie żywy znak nowości Ewangelii i dziękuję Panu za świadectwo Twojego życia. (…) Módl się za mną, aby Maryja, nasza Matka, uczyniła mnie wiernym świadkiem Jezusa, naszego Pana. Amen.
W książce znajdziesz świadectwa cudów, życiorys Maksymiliana Marii Kolbego, a także litanię i inne modlitwy za wstawiennictwem tego świętego.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-277-2131-0 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Tutaj musimy się jedną ręką trzymać Niepokalanej, a drugą działać. Na drugim świecie będziemy mogli obydwiema rękami pracować” – mówił św. Maksymilian do braci w Niepokalanowie. Jak powiedział, tak robi. Mijają kolejne rocznice jego śmierci, a on dotrzymuje słowa.
Pierwsze świadectwa łask za przyczyną o. Maksymiliana zaczęły napływać do Niepokalanowa jeszcze w czasie trwania II wojny światowej i przychodzą nieprzerwanie do dziś. Bracia bardzo dokładnie dokumentowali każdy przypadek wstawiennictwa Męczennika z Auschwitz. Efektem ich pracy jest kilka opasłych tomów świadectw. Wiele z nich zostało w całości lub w części zamieszczonych na łamach „Rycerza Niepokalanej”.
Święty Maksymilian Maria Kolbe jest jednym z najbardziej popularnych świętych. W Polsce jest około 170 parafii i około 300 kaplic noszących jego imię. Jest rozpoznawalny na całym świecie dzięki złożeniu ofiary z życia za drugiego człowieka w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Jego życie na ziemi trwało zaledwie 47 lat.
Urodził się 8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli (zabór rosyjski). Tego samego dnia został ochrzczony w kościele parafialnym i otrzymał imię Rajmund. Jego rodzicami byli Juliusz Kolbe i Marianna z domu Dąbrowska. Oboje w młodości pragnęli poświęcić się Bogu, jednak z powodu kasaty klasztorów nie mogli zrealizować tego zamiaru. Marianna zgodziła się zostać żoną Juliusza pod warunkiem, że założą rodzinę opartą na wartościach chrześcijańskich. Wspólnie wstąpili do III Zakonu Franciszkańskiego.
Z zawodu byli tkaczami. Początkowo prowadzili własny zakład tkacki, później pracowali w fabryce (Marianna poza pracą zarobkową pomagała również przy porodach jako akuszerka). Nie mieli jednak własnego lokum, całe życie mieszkali na stancji, często zmieniając adres. Przebywali kolejno w Zduńskiej Woli, Pabianicach i Łodzi. Kiedy Juliusz otrzymał spadek, postanowili się zrzec należnej części, aby pozostać w zgodzie z duchem franciszkańskim. Mieli trójkę dzieci: Franciszka, Rajmunda i Józefa, oprócz tego dwoje dzieci zmarło we wczesnym dzieciństwie.
Pomimo pracowitości i zaradności Kolbowie nie byli w stanie wykształcić wszystkich swoich dzieci. Marzyli, żeby chociaż jeden z synów został kapłanem. Postanowili posłać do szkoły tylko najstarszego, Franciszka. Opatrzność Boża czuwała jednak nad małym Mundkiem. Kiedy posłany przez mamę do apteki, aby kupić lekarstwo, wyrecytował bezbłędnie łacińską nazwę leku, aptekarz żywo zainteresował się chłopcem, widząc w nim ogromny potencjał. Z jego pomocą Mundek szybko nadrobił zaległości i dołączył do Franka.
Duży wpływ na życie małego Rajmunda miało pewne wydarzenie z wczesnego dzieciństwa, które opisała Marianna Kolbe w liście z 12 października 1941 r. skierowanym do Niepokalanowa:
Drżący ze wzruszenia i ze łzami mówi mi: Jak Mama mi powiedziała „co to z ciebie będzie”, to ja bardzo prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powiedziała, co ze mnie będzie. I potem, gdy byłem w kościele, to znowu Ją prosiłem, wtedy Matka Boża pokazała mi się, trzymając dwie korony: jedną białą, a drugą czerwoną. Z miłością na mnie patrzała i spytała, czy chcę te korony. Biała znaczy, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę… Wówczas Matka Boża mile na mnie spoglądnęła i znikła.
O łasce spotkania z Maryją z nikim nie rozmawiał, tajemnicę wyznał tylko mamie, która wymogła to na nim w imię posłuszeństwa. To wydarzenie diametralnie zmieniło jego młode życie. Z urwipołcia stał się sumiennym i odpowiedzialnym dzieckiem, posłusznym swoim rodzicom. Dużo się modlił w ukryciu za szafą, przed domowym ołtarzykiem. Znamienna jest jego pierwsza samodzielna decyzja finansowa: zakup małej figurki Niepokalanej na odpuście parafialnym. Maryja od momentu ukazania się w kościele pabianickim będzie mu zawsze towarzyszyła, przygotowując go do wielkich zadań.
Jako trzynastolatek wstąpił wraz ze starszym bratem do Małego Seminarium Duchownego oo. Franciszkanów we Lwowie. Tam rozwijał swoje talenty w dziedzinie nauk ścisłych, opracowując nawet wynalazki: telegraf piszący; aparat zapisujący mowę i głosy natury; telegraf, którego działanie polegało na tym, że na jednej stacji się mówiło, a na drugiej stacji aparat miał odbierać i zapisywać sygnał. Projektował ufortyfikowanie Lwowa, udowadniał możliwość odbywania podróży kosmicznych. Rozwijały się w nim patriotyzm i pragnienie walki o niepodległość Rzeczypospolitej.
W młodzieńczym zapale wraz ze swoim bratem chciał porzucić naukę, aby wstąpić do powstających Legionów Piłsudskiego. Boża Opatrzność jednak znowu nad nim czuwała. W dniu, w którym postanowili ogłosić swoją decyzję przełożonym, do furty zadzwoniła ich mama z najmłodszym bratem Józkiem. Okazało się, że postanowiła ona resztę życia spędzić przy klasztorze na służbie Bogu. Od jakiegoś czasu razem z mężem za zgodą spowiednika złożyli śluby czystości. Mając tak blisko siebie mamę, Rajmund nie mógł sprawić jej przykrości i postanowił kontynuować naukę.
Nade wszystko jednak rozwijało się w nim pragnienie służby Niepokalanej. Tu dokonał kolejnego ważnego kroku na tej drodze. Tak o tym pisał: „W internacie na chórze, gdzie słuchaliśmy Mszy św., z twarzą na ziemi obiecałem Najświętszej Maryi Pannie królującej w ołtarzu, że będę walczył dla Niej. Jak – nie wiedziałem, ale wyobrażałem sobie walkę orężem materialnym”.
W wieku szesnastu lat, 4 września 1910 r., rozpoczął nowicjat w konwencie we Lwowie. Otrzymując habit, przyjął imię zakonne Maksymilian. Jako zakonnik miał zawsze na swoim klęczniku w kaplicy obrazek jakiegoś świętego lub świętej, którzy mieli łaskę widzenia Matki Bożej. Nowicjat upłynął mu w ciszy i modlitwie. Zachowywał się przykładnie i przełożeni nie mieli żadnych wątpliwości co do jego powołania. Swoje pierwsze śluby zakonne złożył 5 września 1911 r. Po zdaniu matury 4 lipca 1912 r. został wysłany na studia do Wyższego Seminarium Duchownego oo. Franciszkanów w Krakowie.
Nie dane mu było jednak długo studiować w dawnej stolicy Polski. Wraz z sześcioma innymi klerykami został wytypowany na studia do Rzymu. W rozmowie z rektorem przedłożył argumenty przemawiające za tym, aby jednak pozostać w kraju, czym przekonał przełożonego do zmiany decyzji. Trapiony sumieniem, czy dobrze uczynił, wpływając na decyzję rektora, wrócił i poprosił, aby ten nie sugerował się jego wolą, ale uczynił tak, jak uważa za stosowne. W efekcie przełożony wrócił do pierwszej decyzji i dołączył br. Maksymiliana do grupy alumnów przygotowujących się do studiów w Rzymie. To zdarzenie pokazało, że dla św. Maksymiliana najważniejsze było nie szukanie własnej woli, ale woli Bożej. Wiele lat później sformułował swoją słynną formułę świętości: „w = W”, tzn. aby być świętym, trzeba zawsze we wszystkim dostosowywać własną wolę do Woli Niepokalanej, bo Ona zawsze chce tego, czego pragnie Bóg.
Studia w Rzymie były kolejnym ważnym etapem w życiu Maksymiliana. Zamieszkał w Międzynarodowym Kolegium Serafickim. Tu, w kolebce chrześcijaństwa, pogłębiał swoją wiarę i wiedzę. Studiował filozofię na Papieskim Uniwersytecie „Gregorianum”, a następnie teologię na Papieskim Wydziale Teologicznym św. Bonawentury oo. Franciszkanów. Ukończył studia obroną doktoratu z filozofii, a następnie z teologii. Wyróżniał się pilnością w nauce i sumiennością w życiu zakonnym.
Wiosną 1914 r. nad drogą do kapłaństwa zawisły czarne chmury. Tak opisał to wydarzenie w liście do mamy:
Nic tak ważnego nie zaszło, chyba to, żem o mało nie utracił (małego, grubego) palca u prawej ręki. Utworzyło mi się tam bowiem coś na kształt wrzodu. Pomimo zabiegów kolegialnego lekarza materia tworzyła się ciągle. W końcu lekarz orzekł, że już kość się psuje; trzeba więc będzie ją wyskrobać. Usłyszawszy o tym, odpowiedziałem, że mam na to lepsze lekarstwo. Dostałem był bowiem od O. Rektora cudowną wodą z Lourdes… Otóż nasz lekarz, usłyszawszy, że mam wodę z Lourdes, z radością sam mi ją przyłożył. I cóż się stało? Nazajutrz zamiast operacji i skrobania kości usłyszałem od lekarza szpitalnego, że nie widzi tego potrzeby i po kilku opatrunkach byłem zdrów.
Niepokalana zatroszczyła się o swego rycerza. Całe wydarzenie miało wielki wpływ na pogłębienie jego relacji z Maryją oraz zainteresowanie się objawieniami w Lourdes i paryskim Cudownym Medalikiem. Maksymilian z zapałem studiował tzw. złotą nić zakonu franciszkańskiego, czyli starania zakonu o zatwierdzenie dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP. Gdy w 1858 r. dogmat został ogłoszony przez papieża Piusa IX, wielu spośród franciszkanów mówiło o sukcesie. Jednak młody Kolbe uważał, że to nie koniec, ale początek, i odważnie wzywał do wprowadzania dogmatu w życie.
W Rzymie związał się z zakonem franciszkanów na zawsze, składając 1 listopada 1914 r. wieczyste śluby zakonne i przyjmując dodatkowo imię Maria. Pragnął doskonale naśladować Niepokalaną, która już wtedy była jego ideałem. Pragnął tak jak Ona być cały dla Boga. Prowadził bardzo bogate życie duchowe, robiąc notatki z rozmyślań, dni skupienia, rekolekcji. Często korzystał ze spowiedzi świętej, dbając, aby unikać nawet grzechów lekkich. Korzystał z posługi ojców jezuitów. Pragnął zostać świętym, i to jak największym. Dążył do poznania prawdy o Bogu, Kościele, drugim człowieku. Poznane prawdy wprowadzał w życie. Fundamentem jego życia duchowego było dokładne zachowywanie ślubów zakonnych. Szczególną wartość widział w ślubie posłuszeństwa, który był dla niego gwarancją kroczenia dobrą drogą.
W 1917 r. był świadkiem antykościelnych wystąpień masonerii, która hucznie obchodziła dwustulecie swojego istnienia. Jego szlachetne młode serce nie mogło zrozumieć, że można odrzucić miłość Boga i buntować się przeciw Kościołowi, który ustanowił Chrystus dla zbawienia wszystkich. Masonów uważał za najbardziej nieszczęśliwych ludzi, którzy sami pozbawiają się miłości i dobroci Boga i wybierają zło. W 75. rocznicę cudownego objawienia się Niepokalanej masonowi Alfonsowi Ratisbonne’owi podczas porannej medytacji powziął myśl założenia stowarzyszenia maryjnego w celu nawracania i uświęcania wszystkich wrogów Kościoła.