Cudowne przegięcie. Reportaż o polskim dragu - ebook
Cudowne przegięcie. Reportaż o polskim dragu - ebook
Fascynująca opowieść o współczesnych drag queens, drag kings i drag queers.
Dla jednych to miłość od pierwszego wejrzenia, ujście dla fascynacji skrywanych przez lata. Dla drugich trudna droga docierania do siebie, wewnętrzna walka z krzywdzącymi stereotypami.
Niektórzy wiedzą od razu. Błyskawicznie opanowują techniki makijażu, a na scenie czują się jak ryby w wodzie. Innym proces odkrywania swojej tożsamości zajmuje długie lata.
Jedni się ukrywają, drudzy wręcz przeciwnie – manifestują swój sposób wyrażania siebie. Na złość szerzącej się nietolerancji.
Niektórzy wybierają scenę, inni ulicę, na której każdego dnia w krzykliwych kostiumach demonstrują płynność płci i celebrują różnorodność.
Jakub Wojtaszczyk zabiera czytelnika i czytelniczkę za kulisy niecodziennych widowisk. Wielobarwnych, nieokiełznanych, fascynujących. Tworzonych przez ludzi, których wyobraźnia nie ma granic. Towarzyszy artystom i artystkom podczas przygotowań do występów, podgląda w czasie akcji, słucha ich historii.
Cudowne przegięcie to wnikliwy reportaż o współczesnej scenie dragowej, jej czołowych performerach i performerkach, ich dziełach oraz działaniach. To także wyjątkowa opowieść o akceptacji i pasji, ale przede wszystkim – o wolności.
Jakub Wojtaszczyk – ur. w 1986 roku w Błaszkach, dziennikarz i pisarz. Autor powieści Portret trumienny, Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzyć, Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica?, Słońce narodu. Związany z redakcjami portalu i magazynu „Replika”. Współprowadzi podcast o serialach „Nie spać, słuchać”. Żyje filmami. Mieszka w Poznaniu.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-6556-1 |
Rozmiar pliku: | 823 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Piotr Buśko stoi przed lustrem, w jego dłoni wibruje maszynka do strzyżenia. Odkąd pamięta, liche i skłonne do wypadania włosy wpędzają go w kompleksy, a wizja wyłysienia powoduje bezsenność. Jest zmęczony spełnianiem własnego oczekiwania, że tylko z włosami może dobrze wyglądać. Wreszcie podejmuje decyzję o ogoleniu się na zapałkę. Myśli o sobie w kategorii Samsona na opak. Jednak teraz, pod koniec grudnia 2016 roku, wewnętrzna Dalila zaczyna się cykać. Co, jeśli pozbywając się włosów, pozbędzie się nieodłącznego elementu własnej tożsamości? A może postrzyżyny okażą się uwalniające?
Potrzebuje odwagi. Czy to nie o jej odnajdywaniu opowiadają amerykańskie ikony dragu w _Feast of Fun_? Ten prowadzony przez parę z Chicago podcast przerywa monotonię pracy Piotra w korporacji finansowej. Pracy, która – jak mówi – gdyby nie odbywała się elektronicznie, polegałaby najprawdopodobniej na przekładaniu kartek z lewej na prawą stronę biurka.
Dragiem interesuje się na długo przed tym, zanim odkrywa _Feast of Fun_. Najpierw fascynuje się reżyserem Pedrem Almodóvarem i jego felietonami, które pisze pod pseudonimem Patty Diphusa. Z tej inspiracji rodzi się Pepa Oralia, alter ego Piotra, recenzentka książek i zabawek erotycznych na blogu proseksualna.pl. Następnie wciągają go kolejne odcinki reality show _RuPaul’s Drag Race_, które piratuje z torrentów. Dwukrotnie jedzie zobaczyć uczestników i uczestniczki programu podczas ich światowej trasy dragowej.
– Zrozumiałem, że drag to gra w skalę. Wszystko jest wielkie: makijaże, peruki, buty, pady na biodra, kiecki. Dziewczyny nigdy nie przedstawiają letnich emocji, ich lip synki są gorące, a jeżeli tarzają się po podłodze, robią to naprawdę. Górują nad ludźmi, są niczym greckie posągi: przeciwieństwo naturalności. Chcesz tym posągom oddać cześć. Totalnie mnie to przeskalowanie zafascynowało – opowiada.
Właśnie ten brak skali przez lata odpycha go od polskiego dragu. Nie pomaga przeświadczenie wyniesione z nastoletniości, że każdy gej kończy jako umalowany facet w potarganej peruce i damskich ciuchach. W tych mężczyznach widzi własne odbicie – kogoś, kim nie chce się stać. Wszystko przez dorastanie naznaczone homofobią, przed którą Piotr ucieka w świat filmu i teatru, a w szkole chowa się w bibliotece. Na korytarzu nie spotyka „swoich ludzi”, tych, z którymi mógłby dzielić wspólne zainteresowania i wrażliwość. Mija głównie takich, którzy w każdej chwili mogą go obrazić za to, jaką ma ekspresję płciową, bo – jak tłumaczy – jego homoseksualność to tylko fragment całej osoby. Wstydzi się, że jest za „mało jakiś, za mało męski, za chudy, albo znów za bardzo rozgadany, zbyt emocjonalny i przegięty”. Słyszy: „Jesteś zniewieściały!”. Podobnie w przyszłości, już jako dorosła osoba po coming oucie, właśnie ze wstydu będzie uważał, że również kultura LGBT+, jak i on, jest wybrakowana, gorsza od tej dominującej. Będzie w niej uczestniczył, ale z pełną uprzedzeń ironią. Przejdzie Marsz Równości w Poznaniu, ale nazwie go „Barszczem Równości” i będzie z siebie bardzo zadowolony. Dopiero działalność aktywistyczna we wrocławskiej Kulturze Równości i wchodzenie w świat dragu poprzez oglądanie programu RuPaula, a później słuchanie wspomnianego podcastu pozwolą Piotrowi zrozumieć własną homoseksualność i „przerzucić cały syf z głowy”, czyli przepracować narosłe przez lata autouprzedzenia.
„ ludzie (…) wsłuchać się nie tylko w te żarty, w ten świat takiego niesamowicie cudownego przegięcia, ale mogą się też wsłuchać w historie tych bohaterów i bohaterek programu. Usłyszeć taki ludzki wymiar, który się pod tym kryje. Dla mnie to zawsze będzie o uznaniu człowieka, który jest pod spodem. Nieważne, czy ten konstrukt nazywa się drag, gej, czy lesbijka, czy osoba heteroseksualna, czy transpłciowa, zawsze pod spodem jest moje ludzkie doświadczenie. Uważam, że drag jest taką formą sztuki, która odzyskuje człowieczeństwo”, mówi w wywiadzie dla portalu poptown.eu.
***
Piotr wyłącza maszynkę do strzyżenia. Na głowie nadal sterczą włosy. Ich ścięcie to ostatni krok metamorfozy. Jednak teraz, gapiąc się w lustro, stara się przywołać fascynację dragiem. Ma pustkę w głowie. Na co mu to? Przecież zaraz stuknie mu trzydziestka. Debiut sceniczny to zabawa dla radosnych dziewiętnastolatek, nie dla starych koni. Co prawda mógłby zostawić szczecinę, ale przez ostatnie półtora roku przymierza peruki i wszystkie „śmierdzą fałszem” na kilometr. Przez ten czas ćwiczy też „malowanie pyska” z tutoriali na YouTubie. Nie cierpi tego. Najbardziej przeraża go robienie oka. Jest przekonany, że wykole je sobie eyelinerem. Mimo to – jego zdaniem – drag jest odpowiedzią na struktury, w których tkwi, tak jak praca, nijak mająca się do jego filmoznawczego i filologicznego wykształcenia i w żaden sposób niepozwalająca na działania artystyczne.
W wywiadzie dla portalu poptown.eu wspomina o swoim procesie otwarcia się na dragową ekspresję. Czuje się gotowy, by z niej korzystać, ponieważ znajduje tam miejsce na własne doświadczenie, fascynacje i pragnienia. Krok po kroku zaczyna kreować swoją postać dragową. Lepi ją z tego, co do tej pory go pochłaniało.
Imię według Piotra to najistotniejszy element drag persony. Jego rodzi się w bólach. Najpierw jest Petra von Cunt, z jednej strony jako gra z imieniem bohaterki filmu _Gorzkie łzy Petry von Kant_ w reżyserii Rainera Wernera Fassbindera z 1972 roku, z drugiej, podobnie jak w przypadku recenzentki Pepy Oralii, jako zabawa samym imieniem „Piotr”.
– Fajne, co nie? Szkoda, że zrozumiałe tylko dla mnie – żartuje.
Właściwe imię odkrywa pod prysznicem. Jak oparzony wybiega z łazienki. W korytarzu, mokrymi stopami ślizgając się po panelach, mija swojego partnera Tomka, wpada do pokoju, odpala laptopa i googluje.
„Pomyślałem: albo ktoś tego imienia już używa, albo dziewczyny w Polsce są głupie. Okazało się, że są. To leży na ziemi (…) Bierzesz i używasz”, opowiada na vlogu drag queen Adelon.
Tak rodzi się Twoja Stara, „matka, której nigdy nie mieliście i mieć nie chcecie”, jak będzie się przedstawiała w niedalekiej przyszłości. Teraz w łazience, pod koniec grudnia 2016 roku, Piotr zbiera się na odwagę. Maszynka idzie w ruch. Do widzenia, włosy. Na drugi dzień partner, przyjaciele i przyjaciółki komplementują jego nowy wygląd. Łasy na głaski czuje przypływ siły. Wewnątrz niego Twoja Stara zaciera ręce.
Jest gotowa, by zabłysnąć na scenie.
***
„Ja wam pokażę!”, Piotr mówi z przekąsem, przygotowując Twoją Starą na sceniczny debiut. Jego drag persona pojawia się po założeniu rzęs. Oczy stają się większe, zupełnie niepodobne do Piotrowych. Zaczyna snuć się fantazja.
Do budowania postaci podchodzi bardzo poważnie. Wie, że nie jest prekursorem polskiego dragu, ale ma ambicje, by zaprezentować nową jakość. U amerykańskich królowych z _RuPaul’s Drag Race_ podgląda ich olbrzymiość. Jednak sam na własne życzenie ścina włosy i rezygnuje z peruk, a w butach na nawet najwyższych koturnach nie góruje nad tłumem. Zatem w zupełnie inny sposób musi rosnąć w oczach. Maluje się mocniej, oczy robi większe, dokleja duże brwi, usta pokrywa szminką o wyrazistym kolorze. Make-up jest dla Piotra stresujący, dlatego rzadko udaje mu się osiągnąć identyczny efekt. Ogranicza się do dwóch stałych elementów – konturowania nosa z często podkreślonym czubkiem i charakterystycznego wąsa, który osypuje złotym brokatem.
Podkręca też ekspresję mimiczną i gestykulację. Jako „matka” dostaje licencję na patrzenie z góry i pouczanie innych. Początkowo opiera postać na własnych matczynych cechach. Będąc w grupie, zimą pyta wszystkich, czy mają czapki, parzy herbatę, latem pilnuje, aby byli odpowiednio nawodnieni. Ma ciężki matczyny dowcip i zdarza mu się wyjaśniać innym, dlaczego coś uważa za śmieszne.
„Gdy mówimy »twoja Stara«, to chcemy kogoś obrazić albo zignorować. Biorę to na warsztat. Mogę prezentować się jako żart, ale to moja wartość. Zignorować mnie nie można”, opowiada w wywiadzie dla Vogue.pl.
Dodaje, że każdy, słysząc jego dragowy pseudonim, od razu widzi w głowie konkretną postać. Twoja Stara działa jak emocja, impuls albo powidok własnej matki. Wtedy on wchodzi na scenę i wywraca to wyobrażenie.
– Jestem tą matką, której nie mieliście, ale czy chcecie ją mieć? – pyta, parafrazując swoje „hasło reklamowe”, kiedy łączymy się na Skypie. Półleżąc na kanapie, z kawą w dłoni, mówi: – Lubię dziwne macierzyństwo, dziwne dla mnie, bo zaangażowane. Jestem matką zdystansowaną, ale jednocześnie wyrozumiałą i kochającą. Między słowami możesz złapać się na haczyk bardzo osobistej opowieści o matce, której sam nigdy nie miałem.
Po latach Piotr powie, że Stara i on to symbiot, organizm wzmacniający umiejętności nosiciela i dodający nowe.
„Stara korzysta z tego, czego doświadczył i co wie Piotr Buśko. Transformacja w drag to nie jest zmiana, wymazywanie osobowości, to jej podkręcanie. Jestem »Czarodziejką z Księżyca«, może łysą i z wąsem, ale tak samo walczę o miłość i sprawiedliwość w dragu, jak i ” – stwierdza w podcaście _QueerAntena_ Mateusza Bzówki.
Z czasem drag stanie się dla Piotra środkiem, nie celem. Jednak pod koniec lutego 2017 roku chodzi tylko o to, by nie potknąć się na scenie wrocławskiego klubu Uff, nie pomylić słów lipsyncowanych piosenek i mieć debiut za sobą. Podczas organizowanej przez Kulturę
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.