- W empik go
Ćwierćwiecze wybór - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
9 marca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Ćwierćwiecze wybór - ebook
Tomik ten, to przegląd 25 lat twórczości. Zawiera cztery pełne programy, oraz wiele piosenek z nimi bezpośrednio nie związanych, ale także w temacie historii Polski i świata.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8189-869-0 |
Rozmiar pliku: | 7,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Introdukcja — Triumf Cezara
Laurowy wieniec wieńczy a
zwycięzcy dumną skroń. GF
O pancerz klamra dźwięczy
nerwowo parska koń.
Stalową kolumnadą
w imperium ręka wrasta
wkraczając defiladą
w mury wiecznego miasta.
Ta z brązu twarz wykuta
popiersie niczym marmur.
Ta pewność siebie, buta
ta wiara w wierność armii.
Sięgnął tam gdzie nie sięga
wzrok tych, co przed nim byli.
Zbudował swe imperium
gdy inni — tylko śnili.
Od ziemi Brytów, Galii
aż po Wybrzeże Czarne.
Gdzie tylko sam mógł dotrzeć
gdzie wysłać swoją armię.
Ścisnął w stalowej klamrze
pół poznanego świata
by do kolebki dziejów
w triumfie móc powracać.
Warczą kroki legionów
na bruku rzymskiej drogi.
Tak brzmią dźwięki zwycięstwa
tak dźwięki brzmią złowrogie.
Sięgnęła broń zabójców
ku bieli Senatora.
Na schodach Zgromadzenia
cień zwłok Triumfatora.
Zwycięzca pokonany
krew plami bratnie palce.
Nie z ręki wroga pada
nie w boju ani w walce.
Przegranym jest zwycięzca
wygrani liczą czas.
Gdzie triumf
a gdzie klęska
kto wróg twój?
Kto twój brat?
Kanion
kap. II
HO KSEIN ANGELEIN LACEDAIMONIOIS
HOTI TEDE KEIMETHA TO KEINION
REMASI PANTHOMENOI
W górskiej gardzieli stalą przeżartej a
W bojowym szale kurzu i pyle d
Broni samotny odział ze Sparty F E
Drogi przez Termopile a E a
Trzystu ich było została setka
Z ciał perskich wrogów im barykady
Korka z nich samych nikt nie odetka
Kto przedrzeć się chce do Hellady
Czas się powtarza ciągle od nowa C
Choć miecze potną historii karty d
Lecz wiatr w kanionie wciąż niesie słowa F E
„Powiedzcie Tym ze Sparty” a E a
Spartański honor zawziętość, upór
Oczy szalone, mięśnie ze stali
Wznosi się okrzyk nad morzem trupów
Kolejny dzień przetrwali
Mroczny Bóg wojny nie zna litości
Gdzie się spartańska krew z perską miesza
Czas wstrzymać losu szulerskie kości
Historia nas rozgrzeszy
Czas się powtarza ciągle od nowa C
Choć miecze potną historii karty d
Lecz wiatr w kanionie wciąż niesie słowa F E
„Powiedzcie Tym ze Sparty” a E a
Tajemna ścieżka drogą zwycięstwa
Zdrada silniejszą bronią od stali
Mimo honoru, uporu, męstwa
Spartan już nic nie ocali
Z hukiem ruszyły szeregi wroga
Chwytając w kleszcze obrońców gardła
Tak w głąb Hellady jedyna droga
Wreszcie dla Persów otwarta
Czas się powtarzać będzie od nowa
I miecze potną historii karty
W górskim kanionie przetrwają słowa
„Powiedzcie Tym ze Sparty”
Bóg tak chce! — Pierwsza krucjata
Słońce wypala oczy a F G
piasek krępuje nogi.
Ciałami braci znaczy
szlak już przebytej drogi.
Im bliżej cel podróży e G F
ogień nadziei wzrasta.
Wiatr wiary karmi dusze a F G
wizją Świętego Miasta.
Kirie Eleyson Chryste a G a
oto już nadchodzimy
by przynieść świętą misję C G a F
murom Jerozolimy. a G a G a
Po Saraceńskich głowach
dążymy wciąż na wschód
a tarczą naszą słowa
Deus Sic Vult.
My zbrojni w ostrze wiary.
My mieczem Archanioła.
Nas — ognia boskiej kary
powstrzymać nic nie zdoła.
Poniesiem Krzyż przez życie
ku Twojej Boże chwale
by zatknąć go na szczycie
świętego Jeruzalem.
Kirie Eleyson Chryste
za Ciebie dziś giniemy
spełniając naszą misje
w pustyniach Świętej Ziemi.
My wiarą oczyszczeni
krwią opłacając trud
konając wyszepczemy
Deus Sic Vult.
Ostatnie chwile Marka Antoniusza
Gnij w piekle Oktawianie G D G
za dumę swą i pychę. G D G
Ja prosty żołnierz przeklinam twą duszę. G D C G
Kazałeś mym legionom
w pustynnym żarze zdychać
poznaj teraz gniew Antoniusza.
Płoń Aleksandrio. a G
Płoń świecie czarów a G
pod rzymskim butem a G
legionów Augusta. F G E
Twoja Królowa
śpi już bez koszmarów.
Na dłoni jej wężowy
pocałunek został.
Gnij w piekle Oktawianie
przeklinam cię w dwójnasób.
Ja Marek Antoniusz były trybun armii.
Zwycięzca spod Filippi
walczący za Cezarów
teraz Cezara pycha mą nienawiść karmi.
Wielki wojownik
zginął z bratniej dłoni.
Za twoją sprawą
legnie chwała Rzymu.
Uzurpatora
krew już nie obroni.
Wkrótce zabije cię strach
przed własną winą
Gnij w piekle Oktawianie
spotkamy się tam kiedyś
A wtedy nasze szanse będą wyrównane.
Na razie pokonany
zostaje mi w to wierzyć
choć teraz gladius w serce poprowadzi ramię.
Giordano Bruno
Kalamburem ciemnoty g F
muszę okryć słowo C g
bo współczesnych mi oczy g F
są na światło wrażliwe B C g
Ten najlepszy z wszechświatów
jest spowity głupotą.
To co prawdą odwieczną
uznano za niemożliwe.
Nie chcę nikogo nawracać F B
wystarczy że wiem i wierzę. C g
Wszakże jestem jednością F B
także z mymi wrogami. C g
Świat mnie otaczający F
własną harmonią mierzę. C g
Wszelkie czasy i światy g F
płyną zbieżnymi drogami. B C g
Widzę jedność wszechświata F B
wspólny koloryt rzeczy. C g
Błędność powszechnych teorii F B
opiera się na niewiedzy. C g
Wiara jest w życiu nadzieją F
choć doświadczenie jej przeczy. C g
Nie chcą tego zrozumieć g F
moi „uczeni” koledzy. B C g
Nie boję się umierać. g F
Stopy mi liże ogień. C g
To tylko przejście materii g F
z jednego stadium w drugie. B C g
Wolno się spopielając
stapiam się w jedno z Bogiem
by wrócić wraz z myślą tego
którego przyjmą ludzie.
Sokrates
kap. III
Za blask słów więziony a
gdzieś w podziemiach Aten G
Przez kraciane okno a
wpatruje się w morze G
Czeka aż wreszcie pojawi się statek d a
który mu celę otworzy B E
Z kretesem przegrał
proces własnej winy
Ostrze dialektyki
celu nie znalazło
Choć oratorskie
osiągał wyżyny
Ostracyzm
barwę miał czarną
Zwolniony ze złudzeń
dochował wierności
Ateńskim nakazom
wewnętrznie zatrutym
Wsłuchując się w kroki
strażnika pod bramą
o słodkim zapachu…
cykuty
Ogrody
Był kiedyś kraj a C
daleki za morzem F E
Kraj był przepiękny a C
lecz szargany wojną F E
Rządził nim władca
dostojny i wielki
który nie grzeszył
nigdy ręką hojną
Król ten prowadził
wojnę z sąsiadami
Dziwna ta wojna
na słowa nie miecze
Król wciąż się chełpił
swymi zwycięstwami
Lecz lud dobrze wiedział
co dzieje się w świecie
A królewskie ogrody są piękne… F G a
Gdy będziesz szedł ścieżką ogrodu a G
podziwiać będziesz kwiaty i drzewa F E
To nie dziw się temu co widzisz
bo wszystko jest z złota lub srebra
Uczynki są to dynastii
Uczynki królów i władców
Uczynki dawno wygasłe
lecz dobre
bo świecą na zawsze…
Król ciągle wojnę
prowadził zamorską
Stale wysyłał
posłów za posłami
Ciągle podburzał
swoje wierne wojsko
by wzbudzić furię
i większą nienawiść
Wreszcie ruszyły
pierwsze regimenty
Słowa zostały
zmienione na miecze
Poszli żołnierze
by nigdy nie wrócić
Poszli poddani
za morze na wieki
A królewskie ogrody są piękne…
Gdy będziesz szedł ścieżką ogrodu
tam wojna się toczy za morzem
To popatrz jak złote kwiaty
powoli topią się w brązie
Wolno umiera ogród
Jesień go topi brązowa
Uczynki króla czarne
i czarne
Króla słowa…
Sąsiad niedługo
dał się dalej prosić
I jego wojska
wkroczyły do kraju
Pali się pałac
i palą się domy
Król czeka śmierci
w więziennym pokoju
Lecz chociaż nagle
wszystko się spaliło
Chociaż pałacu
nie ma już na ziemi
Ogrody ciągle
trwają tak jak były
Chociaż ich kolor
w czerń się już przemienił
A królewskie ogrody zostały…
Gdy będziesz szedł ścieżką ogrodu
w krąg widzisz czarne kwiaty
i liście drzew jak węgiel
i dymną smugę traw
A Król swój widzi ogród
i patrzy nań zza kraty
I teraz wie już czemu
drzewa
straciły blask…
Epitafium dla generała „Stonewalla”
Bóg jedynym sędzią czasu życia mego a E
w Nim pokładam ufność, nadzieję i wiarę. a E
W godzinie śmierci Jezu ochroń mnie od złego d a
jeśli uznasz żem grzeszny, każdą przyjmę karę. d E a
Marzyłem o świętości lecz świętość żołnierza
jest różna od świętości Twoich sług w habicie.
Mimo tego com widział i czynił wciąż wierzę
Służbie Tobie i armii poświęciłem życie.
Szkoda tylko że śmierć ta nie w polu, nie w walce,
lecz z mych własnych szeregów, od snajperskiej kuli.
Wiem że to Ty Panie kierowałeś palcem
żołnierza co spust nacisnął, pomylił mundury.
Cóż nagrzeszyłem zbyt wiele a F
by śmierć mieć teraz chwalebną a F
Wierzyłem w prawo walki, a F
szał bitwy był mym żywiołem. E
Gdy pada moje imię
twarze mych wrogów bledną.
Zbyt wiele na swe barki
ludzkich żywotów wziąłem.
Mówili że gdy dowodzę
mam w oczach niebieski płomień.
Mówili „Mur kamienny”
nie do zdobycia przez wroga.
Gdzie inni przejść nie mogli,
ja szedłem prosto w ogień.
Nic nie jest niemożliwe
gdy dąży się do Boga.
Mówili żem jest wariat
w niedzielę walczyć nie chcę.
Że własną mam krucjatę,
żem zbyt oddany Tobie.
Ja uwielbiałem bić się,
{wybacz mi słowa grzeszne}
szukałem równowagi.
Każdy ma swoją drogę.
Panie, nie bądź surowy dla Tomasze Jacksona
żołnierza armii która była przegrana z góry.
Ty zawsze ze słabszymi, to zawsze Twoja strona.
my wierzyliśmy w zwycięstwo a wiara kruszy mury.
Umieram pod gwiazdami, taka jest Twoja wola.
Wśród drzew tych pełnych ciszy dobiegła końca rola
przez wielu błędnie czytana w zgaśniętych już źrenicach.
I tylko liście szumią jak sztandar martwej armii
Która pod moją komendą odeszła z tego czasu.
Boże jeśli pozwolisz, i jeśli sił wystarczy,
To dusza ma odpocznie wraz z nimi w cieniu lasu.
Boski Wiatr
Nie było wielu słów a d
jedynie bladość powiek. E a
Było spełnienie snu
w którym nie liczył się człowiek.
Żadnych przemówień tanich E
tylko wytyczne planu. a
Jedynym pożegnaniem d
ryk maszyn i oceanu. E a
Ze słońca do morza lekko E a
jak płatki kwiatów na deszczu E a
w stalowej zbroi „Zero” d a
witali się ze śmiercią. d a
Jak „Boski Wiatr” nadeszli E
zmieniając wodę w ogień a
nadzieje z sobą nieśli d
wśród dymu rodząc trwogę. E a
Dzieci Imperium Słońca
rycerze twardych zasad
oddani aż do końca
miłości do Cesarza.
Ginąc w rozdarciu stali
sięgnęli wyżej myśli
unosząc się na fali
jak białe kwiaty wiśni.
Ze słońca do morza lekko
opadli jak deszczu krople
w stalowej zbroi „Zero”
niosąc w sercach utopię
Jak „Boski Wiatr” odeszli
zmieniwszy wodę w ogień
Świetliści i Bezgrzeszni
zrodzoną karmiąc trwogę.
Kalendarze — prolog
Czy kto pamięta kalendarze? a G
Czy kto pamięta wielość dat? a G
Czy ktoś przewidzi co się zdarzy, C G
patrząc na kruchość lat? a e a
Czy kto pamięta dni wczorajsze?
Czy są w pamięci wyschłe łzy?
Słychać jedynie zwycięstw marsze,
czy także tren żałobny brzmi?
Czy kto pamięta klęski, bitwy?
Rycerskość, chamstwo, butę, strach?
Wciąż pamiętamy przodków krypty,
świetlisty sztandar widząc w snach.
Wciąż pamiętamy chwile chwały.
Rozdrapujemy mnogość blizn.
I bezrozumnie wysławiamy
przebrzmiałe surmy przeszłych dni.
Pamięć przeszłości nie oszuka.
Pamięć zbuduje nowy mit.
Zbrodnia, kultura, wojna, sztuka
kalendarzowym lustrem dni.
Zbrodnia, kultura, wojna, sztuka
kalendarzowym lustrem dni.
Styczeń 1863
To był dobry czas dla wsi.
Wiele butów zdjęliśmy.
Wiele blach i wiele szmat
można będzie pożyć
parę lat.
Pany poszły niczym wiatr.
Mówią że się kończy świat.
Moskal się po lasach włóczy
lepiej się nie rzucać w oczy.
Lepiej się nie rzucać w oczy.
Ciała marzną w śnieżnym puchu. d G e d
Ostateczny stan bezruchu. d G e d
Mróz rozrywa tkanki skóry B C
krwawych plam koloryt bury g F e
na koszulach kreśli krzyże. B C
Polska z ran się nie wyliże. g F e d
Moskal wiesza bez powodu.
Lepiej mu nie wchodzić w drogę.
Zda się szabla i dwururka
a na wiosnę zrobisz kurhan
A na wiosnę zrobisz kurhan
Kiedyś go pokażesz dzieciom.
Tam bohaterowie leżą.
Wolność dzieciom w żyłach pała
a w kurhanie nagie ciała
A w kurhanie nagie ciała
Ciała marzną w śnieżnym puchu. d G e d
Ostateczny stan bezruchu. d G e d
Mróz rozrywa tkanki skóry B C
krwawych plam koloryt bury g F e
na koszulach kreśli krzyże. B C
Polska z ran się nie wyliże. g F e d
Laurowy wieniec wieńczy a
zwycięzcy dumną skroń. GF
O pancerz klamra dźwięczy
nerwowo parska koń.
Stalową kolumnadą
w imperium ręka wrasta
wkraczając defiladą
w mury wiecznego miasta.
Ta z brązu twarz wykuta
popiersie niczym marmur.
Ta pewność siebie, buta
ta wiara w wierność armii.
Sięgnął tam gdzie nie sięga
wzrok tych, co przed nim byli.
Zbudował swe imperium
gdy inni — tylko śnili.
Od ziemi Brytów, Galii
aż po Wybrzeże Czarne.
Gdzie tylko sam mógł dotrzeć
gdzie wysłać swoją armię.
Ścisnął w stalowej klamrze
pół poznanego świata
by do kolebki dziejów
w triumfie móc powracać.
Warczą kroki legionów
na bruku rzymskiej drogi.
Tak brzmią dźwięki zwycięstwa
tak dźwięki brzmią złowrogie.
Sięgnęła broń zabójców
ku bieli Senatora.
Na schodach Zgromadzenia
cień zwłok Triumfatora.
Zwycięzca pokonany
krew plami bratnie palce.
Nie z ręki wroga pada
nie w boju ani w walce.
Przegranym jest zwycięzca
wygrani liczą czas.
Gdzie triumf
a gdzie klęska
kto wróg twój?
Kto twój brat?
Kanion
kap. II
HO KSEIN ANGELEIN LACEDAIMONIOIS
HOTI TEDE KEIMETHA TO KEINION
REMASI PANTHOMENOI
W górskiej gardzieli stalą przeżartej a
W bojowym szale kurzu i pyle d
Broni samotny odział ze Sparty F E
Drogi przez Termopile a E a
Trzystu ich było została setka
Z ciał perskich wrogów im barykady
Korka z nich samych nikt nie odetka
Kto przedrzeć się chce do Hellady
Czas się powtarza ciągle od nowa C
Choć miecze potną historii karty d
Lecz wiatr w kanionie wciąż niesie słowa F E
„Powiedzcie Tym ze Sparty” a E a
Spartański honor zawziętość, upór
Oczy szalone, mięśnie ze stali
Wznosi się okrzyk nad morzem trupów
Kolejny dzień przetrwali
Mroczny Bóg wojny nie zna litości
Gdzie się spartańska krew z perską miesza
Czas wstrzymać losu szulerskie kości
Historia nas rozgrzeszy
Czas się powtarza ciągle od nowa C
Choć miecze potną historii karty d
Lecz wiatr w kanionie wciąż niesie słowa F E
„Powiedzcie Tym ze Sparty” a E a
Tajemna ścieżka drogą zwycięstwa
Zdrada silniejszą bronią od stali
Mimo honoru, uporu, męstwa
Spartan już nic nie ocali
Z hukiem ruszyły szeregi wroga
Chwytając w kleszcze obrońców gardła
Tak w głąb Hellady jedyna droga
Wreszcie dla Persów otwarta
Czas się powtarzać będzie od nowa
I miecze potną historii karty
W górskim kanionie przetrwają słowa
„Powiedzcie Tym ze Sparty”
Bóg tak chce! — Pierwsza krucjata
Słońce wypala oczy a F G
piasek krępuje nogi.
Ciałami braci znaczy
szlak już przebytej drogi.
Im bliżej cel podróży e G F
ogień nadziei wzrasta.
Wiatr wiary karmi dusze a F G
wizją Świętego Miasta.
Kirie Eleyson Chryste a G a
oto już nadchodzimy
by przynieść świętą misję C G a F
murom Jerozolimy. a G a G a
Po Saraceńskich głowach
dążymy wciąż na wschód
a tarczą naszą słowa
Deus Sic Vult.
My zbrojni w ostrze wiary.
My mieczem Archanioła.
Nas — ognia boskiej kary
powstrzymać nic nie zdoła.
Poniesiem Krzyż przez życie
ku Twojej Boże chwale
by zatknąć go na szczycie
świętego Jeruzalem.
Kirie Eleyson Chryste
za Ciebie dziś giniemy
spełniając naszą misje
w pustyniach Świętej Ziemi.
My wiarą oczyszczeni
krwią opłacając trud
konając wyszepczemy
Deus Sic Vult.
Ostatnie chwile Marka Antoniusza
Gnij w piekle Oktawianie G D G
za dumę swą i pychę. G D G
Ja prosty żołnierz przeklinam twą duszę. G D C G
Kazałeś mym legionom
w pustynnym żarze zdychać
poznaj teraz gniew Antoniusza.
Płoń Aleksandrio. a G
Płoń świecie czarów a G
pod rzymskim butem a G
legionów Augusta. F G E
Twoja Królowa
śpi już bez koszmarów.
Na dłoni jej wężowy
pocałunek został.
Gnij w piekle Oktawianie
przeklinam cię w dwójnasób.
Ja Marek Antoniusz były trybun armii.
Zwycięzca spod Filippi
walczący za Cezarów
teraz Cezara pycha mą nienawiść karmi.
Wielki wojownik
zginął z bratniej dłoni.
Za twoją sprawą
legnie chwała Rzymu.
Uzurpatora
krew już nie obroni.
Wkrótce zabije cię strach
przed własną winą
Gnij w piekle Oktawianie
spotkamy się tam kiedyś
A wtedy nasze szanse będą wyrównane.
Na razie pokonany
zostaje mi w to wierzyć
choć teraz gladius w serce poprowadzi ramię.
Giordano Bruno
Kalamburem ciemnoty g F
muszę okryć słowo C g
bo współczesnych mi oczy g F
są na światło wrażliwe B C g
Ten najlepszy z wszechświatów
jest spowity głupotą.
To co prawdą odwieczną
uznano za niemożliwe.
Nie chcę nikogo nawracać F B
wystarczy że wiem i wierzę. C g
Wszakże jestem jednością F B
także z mymi wrogami. C g
Świat mnie otaczający F
własną harmonią mierzę. C g
Wszelkie czasy i światy g F
płyną zbieżnymi drogami. B C g
Widzę jedność wszechświata F B
wspólny koloryt rzeczy. C g
Błędność powszechnych teorii F B
opiera się na niewiedzy. C g
Wiara jest w życiu nadzieją F
choć doświadczenie jej przeczy. C g
Nie chcą tego zrozumieć g F
moi „uczeni” koledzy. B C g
Nie boję się umierać. g F
Stopy mi liże ogień. C g
To tylko przejście materii g F
z jednego stadium w drugie. B C g
Wolno się spopielając
stapiam się w jedno z Bogiem
by wrócić wraz z myślą tego
którego przyjmą ludzie.
Sokrates
kap. III
Za blask słów więziony a
gdzieś w podziemiach Aten G
Przez kraciane okno a
wpatruje się w morze G
Czeka aż wreszcie pojawi się statek d a
który mu celę otworzy B E
Z kretesem przegrał
proces własnej winy
Ostrze dialektyki
celu nie znalazło
Choć oratorskie
osiągał wyżyny
Ostracyzm
barwę miał czarną
Zwolniony ze złudzeń
dochował wierności
Ateńskim nakazom
wewnętrznie zatrutym
Wsłuchując się w kroki
strażnika pod bramą
o słodkim zapachu…
cykuty
Ogrody
Był kiedyś kraj a C
daleki za morzem F E
Kraj był przepiękny a C
lecz szargany wojną F E
Rządził nim władca
dostojny i wielki
który nie grzeszył
nigdy ręką hojną
Król ten prowadził
wojnę z sąsiadami
Dziwna ta wojna
na słowa nie miecze
Król wciąż się chełpił
swymi zwycięstwami
Lecz lud dobrze wiedział
co dzieje się w świecie
A królewskie ogrody są piękne… F G a
Gdy będziesz szedł ścieżką ogrodu a G
podziwiać będziesz kwiaty i drzewa F E
To nie dziw się temu co widzisz
bo wszystko jest z złota lub srebra
Uczynki są to dynastii
Uczynki królów i władców
Uczynki dawno wygasłe
lecz dobre
bo świecą na zawsze…
Król ciągle wojnę
prowadził zamorską
Stale wysyłał
posłów za posłami
Ciągle podburzał
swoje wierne wojsko
by wzbudzić furię
i większą nienawiść
Wreszcie ruszyły
pierwsze regimenty
Słowa zostały
zmienione na miecze
Poszli żołnierze
by nigdy nie wrócić
Poszli poddani
za morze na wieki
A królewskie ogrody są piękne…
Gdy będziesz szedł ścieżką ogrodu
tam wojna się toczy za morzem
To popatrz jak złote kwiaty
powoli topią się w brązie
Wolno umiera ogród
Jesień go topi brązowa
Uczynki króla czarne
i czarne
Króla słowa…
Sąsiad niedługo
dał się dalej prosić
I jego wojska
wkroczyły do kraju
Pali się pałac
i palą się domy
Król czeka śmierci
w więziennym pokoju
Lecz chociaż nagle
wszystko się spaliło
Chociaż pałacu
nie ma już na ziemi
Ogrody ciągle
trwają tak jak były
Chociaż ich kolor
w czerń się już przemienił
A królewskie ogrody zostały…
Gdy będziesz szedł ścieżką ogrodu
w krąg widzisz czarne kwiaty
i liście drzew jak węgiel
i dymną smugę traw
A Król swój widzi ogród
i patrzy nań zza kraty
I teraz wie już czemu
drzewa
straciły blask…
Epitafium dla generała „Stonewalla”
Bóg jedynym sędzią czasu życia mego a E
w Nim pokładam ufność, nadzieję i wiarę. a E
W godzinie śmierci Jezu ochroń mnie od złego d a
jeśli uznasz żem grzeszny, każdą przyjmę karę. d E a
Marzyłem o świętości lecz świętość żołnierza
jest różna od świętości Twoich sług w habicie.
Mimo tego com widział i czynił wciąż wierzę
Służbie Tobie i armii poświęciłem życie.
Szkoda tylko że śmierć ta nie w polu, nie w walce,
lecz z mych własnych szeregów, od snajperskiej kuli.
Wiem że to Ty Panie kierowałeś palcem
żołnierza co spust nacisnął, pomylił mundury.
Cóż nagrzeszyłem zbyt wiele a F
by śmierć mieć teraz chwalebną a F
Wierzyłem w prawo walki, a F
szał bitwy był mym żywiołem. E
Gdy pada moje imię
twarze mych wrogów bledną.
Zbyt wiele na swe barki
ludzkich żywotów wziąłem.
Mówili że gdy dowodzę
mam w oczach niebieski płomień.
Mówili „Mur kamienny”
nie do zdobycia przez wroga.
Gdzie inni przejść nie mogli,
ja szedłem prosto w ogień.
Nic nie jest niemożliwe
gdy dąży się do Boga.
Mówili żem jest wariat
w niedzielę walczyć nie chcę.
Że własną mam krucjatę,
żem zbyt oddany Tobie.
Ja uwielbiałem bić się,
{wybacz mi słowa grzeszne}
szukałem równowagi.
Każdy ma swoją drogę.
Panie, nie bądź surowy dla Tomasze Jacksona
żołnierza armii która była przegrana z góry.
Ty zawsze ze słabszymi, to zawsze Twoja strona.
my wierzyliśmy w zwycięstwo a wiara kruszy mury.
Umieram pod gwiazdami, taka jest Twoja wola.
Wśród drzew tych pełnych ciszy dobiegła końca rola
przez wielu błędnie czytana w zgaśniętych już źrenicach.
I tylko liście szumią jak sztandar martwej armii
Która pod moją komendą odeszła z tego czasu.
Boże jeśli pozwolisz, i jeśli sił wystarczy,
To dusza ma odpocznie wraz z nimi w cieniu lasu.
Boski Wiatr
Nie było wielu słów a d
jedynie bladość powiek. E a
Było spełnienie snu
w którym nie liczył się człowiek.
Żadnych przemówień tanich E
tylko wytyczne planu. a
Jedynym pożegnaniem d
ryk maszyn i oceanu. E a
Ze słońca do morza lekko E a
jak płatki kwiatów na deszczu E a
w stalowej zbroi „Zero” d a
witali się ze śmiercią. d a
Jak „Boski Wiatr” nadeszli E
zmieniając wodę w ogień a
nadzieje z sobą nieśli d
wśród dymu rodząc trwogę. E a
Dzieci Imperium Słońca
rycerze twardych zasad
oddani aż do końca
miłości do Cesarza.
Ginąc w rozdarciu stali
sięgnęli wyżej myśli
unosząc się na fali
jak białe kwiaty wiśni.
Ze słońca do morza lekko
opadli jak deszczu krople
w stalowej zbroi „Zero”
niosąc w sercach utopię
Jak „Boski Wiatr” odeszli
zmieniwszy wodę w ogień
Świetliści i Bezgrzeszni
zrodzoną karmiąc trwogę.
Kalendarze — prolog
Czy kto pamięta kalendarze? a G
Czy kto pamięta wielość dat? a G
Czy ktoś przewidzi co się zdarzy, C G
patrząc na kruchość lat? a e a
Czy kto pamięta dni wczorajsze?
Czy są w pamięci wyschłe łzy?
Słychać jedynie zwycięstw marsze,
czy także tren żałobny brzmi?
Czy kto pamięta klęski, bitwy?
Rycerskość, chamstwo, butę, strach?
Wciąż pamiętamy przodków krypty,
świetlisty sztandar widząc w snach.
Wciąż pamiętamy chwile chwały.
Rozdrapujemy mnogość blizn.
I bezrozumnie wysławiamy
przebrzmiałe surmy przeszłych dni.
Pamięć przeszłości nie oszuka.
Pamięć zbuduje nowy mit.
Zbrodnia, kultura, wojna, sztuka
kalendarzowym lustrem dni.
Zbrodnia, kultura, wojna, sztuka
kalendarzowym lustrem dni.
Styczeń 1863
To był dobry czas dla wsi.
Wiele butów zdjęliśmy.
Wiele blach i wiele szmat
można będzie pożyć
parę lat.
Pany poszły niczym wiatr.
Mówią że się kończy świat.
Moskal się po lasach włóczy
lepiej się nie rzucać w oczy.
Lepiej się nie rzucać w oczy.
Ciała marzną w śnieżnym puchu. d G e d
Ostateczny stan bezruchu. d G e d
Mróz rozrywa tkanki skóry B C
krwawych plam koloryt bury g F e
na koszulach kreśli krzyże. B C
Polska z ran się nie wyliże. g F e d
Moskal wiesza bez powodu.
Lepiej mu nie wchodzić w drogę.
Zda się szabla i dwururka
a na wiosnę zrobisz kurhan
A na wiosnę zrobisz kurhan
Kiedyś go pokażesz dzieciom.
Tam bohaterowie leżą.
Wolność dzieciom w żyłach pała
a w kurhanie nagie ciała
A w kurhanie nagie ciała
Ciała marzną w śnieżnym puchu. d G e d
Ostateczny stan bezruchu. d G e d
Mróz rozrywa tkanki skóry B C
krwawych plam koloryt bury g F e
na koszulach kreśli krzyże. B C
Polska z ran się nie wyliże. g F e d
więcej..