Cyberseks - ebook
Cyberseks - ebook
Książka Cyberseks ukazuje zjawisko seksu w sieci w perspektywie całej specyfiki tak prężnie rozwijającego się świata wirtualnego. Przywołuje wiele wyników badań często szokujących zwykłych czytelników, analizuje wiele zjawisk dokonujących się we współczesnej kulturze związanych z życiem seksualnym, przestrzega przed zagrożeniami i ukazuje drogi wyjścia z uzależnień.
Współczesny świat przesycony technologią internetową wręcz uniemożliwia refleksję i zadumę nad treściami, które podsuwa. Z niezmierzonego oceanu treści bardzo trudno jest wyłowić wartościowe przekazy, trudno dotrzeć do tego co cenne. Czytelnik tej książki odkryje dzięki niej sprawdzone i pożyteczne informacje dotyczące zjawiska cyberseksu.
Autor analizuje i opracowuje dla wygody czytelnika olbrzymią ilość informacji. Wybiera najbardziej istotne i interesujące wyniki badań naukowych dotyczących zjawiska cyberseksu przedstawiając go w bardzo szerokim kontekście współczesnych przemian kulturowych. W tej pozycji czytelnik znajdzie sprawdzone i najbardziej potrzebne informacje aby:
- zrozumieć zjawisko cyberseksu,
- dostrzec zagrożenia związane z tym fenomenem
- praktycznie rozpocząć drogę wyjścia z uzależnienia
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7595-522-4 |
Rozmiar pliku: | 1 023 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp: W SIECI APERSONALNYCH RELACJI
George Ritzer, współczesny amerykański socjolog, profesor University of Maryland, autor słynnej książki Makdonaldyzacja społeczeństwa (wyd. polskie Muza 1997, 2003), jest autorem pojęcia „globalizacji niczego”. W najnowszym dziele Globalization of Nothing (Globalizacja niczego, 2004) wskazuje, że coraz więcej pojęć jest zapisywanych nową jakością, namiastką treści tradycyjnych instytucji i obszarów życia. I tak współczesny człowiek zatraca tożsamość żyjąc w miejscach nienaznaczonych żadną specyficzną cechą, żyje „nigdzie”, albo „prawie nigdzie”, upodabniając swe „nie-domy” (przestały być przystanią w życiu, są noclegownią i poczekalnią) do domów w innych konsumpcyjnych krajach. Najważniejsze stało się konsumowanie życia, które jednak nie jest zaspokojeniem potrzeb (robimy zakupy nie po to, by się ubrać, lecz żeby coś kupić, sensem stało się samo kupowanie). Podobnie pojawiła się „nie-polityka” (oferuje idee przydatne na czas wyborów, bez związku z dobrem wspólnym współczesnego świata), „nie-uniwersytety” (wabią studentów nie jakością nauczania, zasobami bibliotek czy osiągnięciami wykładowców, lecz stadionami, przydatnością dla otrzymania pracy czy festiwalami).
Ten sam proces dotyka kwestii życia rodzinnego. Transcendencja czy głód metafizyczny człowieka nie ma tam specjalnego znaczenia, jest sprowadzony do roli pretekstu. Tworzą one z wiecznie poszukujących sensu życia rodzaj „nie-wspólnoty”, której istotny cel i metody działania są z zasady zakryte i manipulacyjne, a więc z góry skazujące poszukujących braterstwa i bliskości na rolę tworzywa. To klasyczna „nie-wspólnota”.
Istotą owej „nie-wspólnoty” jest jej wirtualność. Coraz szerzej obejmuje ona także życie seksualne, rozwijając kolejną generację tzw. rewolucji seksualnej.
Autorem terminu „rewolucja seksualna” był Wilhelm Reich (1897-1957), który uznawał ją za następny etap rozwoju cywilizacji po rewolucji francuskiej (przyniosła wyzwolenie polityczne) i komunistycznej (przyniosła wyzwolenie społeczne). Rewolucja seksualna miała przynieść wyzwolenie obyczajowe. Głoszono konieczność gruntownego przeorganizowania życia społecznego w ten sposób, by dzieci od najmłodszych lat mogły się swobodnie masturbować, a dorastający chłopcy mogli, w sieci tzw. domów kawalerskich, nieskrępowanie zaspokajać swe seksualne potrzeby. Wilhelm Reich, przez pewien czas asystent Zygmunta Freuda (odszedł w 1927 roku, gdyż Freud nie podzielał jego komunistycznych fascynacji), uważał, że tłumienie instynktu seksualnego jest konsekwencją brutalnej zewnętrznej represji kulturowej. Reich założył w Berlinie Niemieckie Towarzystwo Proletariackiej Polityki Seksualnej (Sex-Pol) i zaczął organizować sieć klinik seksuologicznych, które w praktyce realizowały jego program „edukacji seksualnej”. W 1933 roku napisał w Danii książkę Psychoanaliza masowa faszyzmu, w której udowadniał, że jedynym źródłem agresji jest brak satysfakcji seksualnej. Po wojnie „odkrył” w naturze działanie nieznanej siły energetycznej, będącej u podstaw każdego życia i fundamentem Freudowskiej teorii libido, którą nazwał orgonem. Potencjał orgonu zależy według niego od aktywności seksualnej człowieka. Dlatego też antidotum na wszelkie choroby jest seksualne samozadowolenie się człowieka. Twierdził, że za pomocą orgonu można też zmieniać pogodę i nawiązywać kontakty z UFO. Teorię tę głosił powszechnie Instytut Orgonu założony przez Reicha w Nowym Jorku. Gdy podano do publicznej wiadomości, że skonstruowano akumulator orgonowy, który jest w stanie każdemu przywrócić naruszoną równowagę orgonu, prasa amerykańska entuzjastycznie pisała: „Od dziś nie ma nieuleczalnych chorób!”. W 1951 r. rozpoczęła w Rangeley pracę fabryka akumulatorów — urządzenie wielkości budki telefonicznej zbudowane z blachy i wełny mineralnej. W 1953 roku Reich opublikował książkę Morderca Chrystusa, w której stwierdził, że odkrył Boga — jest nim orgon, tożsamy z żywą energią kosmiczną. Gdy w roku 1954 pierwsza partia akumulatorów znalazła się w sprzedaży, w fabryce pojawili się państwowi kontrolerzy, których Reich jednak nie przyjął. Nie podjął też kwestii płacenia podatków, obraził sąd — za co w 1956 roku został skazany na więzienie. W jego obronie wystąpili m.in. Albert Camus, Albert Einstein, Ernest Hemingway, Jean Paul Sartre. Reich zmarł w szpitalu, na dwa dni przed warunkowym zwolnieniem z więzienia. Stał się symbolem przemian obyczajowych XX wieku i przeszedł do historii jako zwiastun rewolucji seksualnej.
Politycznym mentorem rewolucji seksualnej XX wieku okazał się również Herbert Marcuse (1898-1979), filozof i socjolog, twórca tzw. lewicowego ekstremizmu, który w 1968 roku został idolem europejskiej młodzieży kontestującej. Kreślił on wizję człowieka szczęśliwego i wolnego, sięgając po pojęcia wypracowane przez Freuda, przy czym podważał jego tezę o nieprzezwyciężalnym konflikcie między zasadą przyjemności i rzeczywistości. Jego ideałem była jedność form życia, „regresja”, w której indywidualne konflikty mężczyzny i kobiety rozpływają się w atmosferze kolektywu. W książce Eros i cywilizacja (1955, 1966) podjął próbę przezwyciężenia tezy Freuda — że nie ma cywilizacji bez represjonowania popędu. Zgadzał się, że istnieje pewna dawka represji, niezbędna dla zachowania gatunku, ale większość nakazów to dodatkowy ucisk, służący jedynie określonej władzy historycznej. W zdrowej kulturze eros może być siłą wyzwalającą i jednoczącą. Poprzez niego możliwy jest raj na ziemi.
Innym ważnym źródłem rewolucji seksualnej była współczesna psychologia, której znaczący zwrot dokonał się za sprawą Zygmunta Freuda (1856-1939). Wiedeński neurolog i twórca psychoanalizy twierdził, że popęd seksualny (nazwany przez niego libido) u ludzi jest analogiczny do potrzeby jedzenia. Przejawia się na różne sposoby i warunkuje rozwój indywidualny, gdyż jest nieujarzmioną siłą domagającą się zaspokojenia, bez którego pojawiają się objawy nerwicowe, będące „zastępczymi zaspokojeniami seksualnymi”. Teoria Freuda, chociaż pełna błędnych założeń (panseksualizm, wizja seksualizmu dziecięcego, założenie istnienia kompleksu Edypa i inne), znalazła ogromny oddźwięk we współczesnej kulturze. Jej uwodzicielska siła polega od lat na uproszczonym, a przez to łatwym do interpretacji i zrozumienia, obrazie człowieka, tj. jego biologicznej redukcji.
Kolejnym etapem rewolucyjnych zmian obyczajowych XX wieku były fascynacje myślą Maslowa. W 1962 roku psycholog Abraham Maslow w dziele pt. W stronę psychologii wyniósł hedonizm do rangi celu egzystencjalnego. Przyjemność — twierdził — jest drogą prowadzącą do rozwoju wewnętrznego. Miarą dobrego życia jest beztroska i spontaniczność dzieci.
Człowiek ma odnaleźć boga w sobie, czyli jest panem samego siebie, a jego potrzeby i pragnienia są najważniejszym kryterium dobra. Postawy takie są propagowane w różnych programach psychoedukacyjnych. W książce Josepha O’Connora i Johna Seymoura NLP. Wprowadzenie do programowania neurolingwistycznego można przeczytać: „To, w co wierzymy, może być sprawą wyboru. Możesz porzucić poglądy, które cię ograniczają, a zbudować takie, które sprawią, że twoje życie stanie się radośniejsze i bogatsze w sukcesy. Pozytywne przekonania pozwolą ci zrozumieć, co mogłoby być prawdą i jak jesteś uzdolniony. Są one przyzwoleniem na penetrację i zabawę w świecie możliwości. Jakie przekonania warto mieć, tak aby umożliwiły i wsparły twoje dążenie do celu? Pomyśl o jakichś swoich aktualnych przekonaniach. Czy są ci pomocne? Czy są zachętą, czy przeszkodą? Wszyscy mamy jakiś swój pogląd na miłość i na to, co jest istotne w życiu. Mamy również wiele poglądów na temat naszych możliwości i szczęścia, które stworzyliśmy i które możemy zmienić. Istotną częścią bycia człowiekiem sukcesu jest posiadanie przekonań, które pozwalają osiągnąć ten sukces”. (P.C. Vitz, Psychology as Religion: The Cult of Self-Worship, William B. Eerdmans Publishing Company, 1994).
Najważniejszym dogmatem selfizmu stało się dobre samopoczucie, powiązane z dużą dawką „zdrowego egoizmu”. Otrzymał on namaszczenie psychologów. Podczas treningów selfistycznych należy przyjąć przekaz: „Kocham siebie. Nie jestem zarozumiały. Jestem po prostu dobrym przyjacielem samego siebie, lubię robić wszytko to, co sprawia, że czuję się dobrze”. Przeszkodą w tej samoakceptacji jest tradycyjna moralność Zachodu, a więc należy odrzucić m.in. monogamiczne związki z wyspecjalizowanymi rolami mężczyzn i kobiet. Małżeństwo „otwarte”, z możliwością uprawiania seksu grupowego (zarówno w wersji hetero, jak i homo), „terapeutyczne” rozstawanie się i wymiana partnerów, „wolna miłość”, w tym także kazirodztwo — są dobrymi propozycjami dla „rozwoju samego siebie”. Idolem w selfizmie jest „ja”, a tym samym nie ma miejsca na cierpienie, krzyż i wyrzeczenia, na oddanie się bliźnim. Cierpienie jest absurdem, zwykle bywa zawinione przez samego człowieka i jest zawsze do uniknięcia przy zastosowaniu odpowiedniej wiedzy.
Szczególną rolę w przygotowaniu rewolucji seksualnej odegrał jednak Alfred Charles Kinsey (1894-1956), ogłaszając wyniki swoich badań w ramach Institute for Sex Research (założony w 1947 roku na Indiana University). Raport o mężczyźnie (1948) i Raport o kobiecie (1953) przedstawiły nowe spojrzenie na seksualność społeczeństwa amerykańskiego. Według Kinseya podobno aż 90-95 procent ludzi przejawia tendencje biseksualne, 85 procent mężczyzn miało stosunki przedmałżeńskie, prawie 70 procent uprawia seks z prostytutkami, a 37 procent dojrzałych mężczyzn miało doświadczenia homoseksualne. W raporcie poświęconym kobietom dowodził, że stosunki dorosłych z małymi dziewczynkami mogą przynieść dzieciom prawdziwą przyjemność. Zaburzenia emocjonalne molestowanych dzieci (raport mówił o 80 procent dzieci przestraszonych kontaktami z dorosłymi) uznał za efekt uwarunkowań kulturowych i negatywne nastawienie przez wychowanie, bez których dzieci chętnie poddałyby się zaspokojeniu seksualnemu. Wprost zachęcał do podejmowania przez dzieci aktywności seksualnej i propagowania akceptacji pedofilii. Wyniki badań zostały ogłoszone w okresie nasilającego się liberalizmu seksualnego, a ich naukowa oprawa sprawiła, że miały duże oddziaływanie społeczne. Po latach okazało się, że wśród badanych przez Kinseya osób było 25 procent więźniów odsiadujących wyroki za przestępstwa na tle seksualnym, pięć procent męskich prostytutek, a większość zgłosiła się jako wolontariusze, co — według krytycznie nastawionych do raportów psychologów — nie gwarantowało obiektywnych wyników. Jednak to właśnie owe wyniki sprawiły, że za normę uznano zachowania niemoralne (to, co przedstawia sobą większość, łatwo uznaje się za normę).
Efektem tzw. rewolucji seksualnej była więc destrukcja tradycyjnego rozumienia związku małżeńskiego, a zwłaszcza współżycia seksualnego. Zrozumiałe jest też, że pisma propagujące rewolucję seksualną wystąpiły ze zdecydowanym atakiem na Kościół, jako ostoję zacofania i konserwatyzmu. Został on oskarżany o absolutyzowanie swych ocen i opinii, zwłaszcza na tematy związane z życiem seksualnym, był napiętnowany jako zagrożenie dla wolności jednostki.
Ze zmianami w podejściu do życia seksualnego łączyła się silna biologizacja miłości — traktowanie jej jako sposobu na zyskanie maksimum przyjemności zmysłowej, przy wyeliminowaniu duchowego wymiaru spotkania partnerów. Podczas młodzieżowej rewolty w 1968 roku wznoszono m.in. okrzyk „Naszym ołtarzem jest łóżko!”, we wszelkich rytuałach — typu zaręczyny czy ślub — upatrując jedynie formy zniewolenia i ograniczenia woli jednostki.
Kontestacja obyczajów i społecznego rytuału miała prowadzić do wyraźniejszej, niczym nieskrępowanej i rozbudowanej biologizacji miłości. Kontestatorów pociągało zazwyczaj to, co odnosi się do pojęcia wspólnoty, do biologicznej i kosmicznej genezy człowieka, do sfery wyrastającej z instynktów, naturalnych skłonności znajdujących ucieleśnienie w pozawerbalnych, a często w pozaświadomościowych przekazach i kodach komunikacyjnych. Stąd zawsze atrakcyjne dla nich były obszary określane słowem „miłość”. To, co kontestacyjne, łączy się wówczas z nagością, cielesnością i naturalizmem. Kontestator, buntownik, rewolucjonista — dąży do odrzucenia elementów systemu społecznego, do jego likwidacji lub zastąpienia zupełnie czymś innym. Najczęściej są to ludzie młodzi, którzy jeszcze nie zajmują określonej pozycji w strukturze społecznej, lecz znajdują się dopiero na etapie wyboru i przygotowania do odegrania ról i podjęcia funkcji dorosłego życia.
Alternatywność, która pojawia się wraz z kontestacją, przejawia się poszukiwaniem nowych środków wyrazu: form samorealizacji i ekspresji. Tworzy się przy okazji nieistniejące wcześniej kanały obiegu myśli i informacji, ustanawia obszar dla artykułowania nietypowych, nonkonformistycznych sądów intelektualnych i twórczych manifestów.
Jedną z form młodzieżowej kontestacji był też nowy sposób zabawy i rozrywki, który pojawił się wraz z rock and rollem. Był on jednocześnie częścią dokonującej się w świecie „rewolucji seksualnej”, stał się wyrazem postępującego rozkładu tradycyjnych obyczajów. Jak powiedział dla „Daily Mail” krytyk telewizyjny, Herbert Kretzmer: „Piosenki stały się nową pornografią. Tylko głuchy i całkowicie roztargniony by tego nie zauważył” (16 XI 1981).
W warstwie tekstowej piosenek rockowych zastosowano prosty i niebezpieczny zabieg: słowo „miłość” użyto zamiennie ze słowem „seks”, podkreślając w ten sposób zmysłowe i cielesne, biologiczne jej rozumienie. Przykładów na kontestację tradycyjnej obyczajowości seksualnej jest bardzo wiele.
Seks stał się też nieodłącznym atrybutem występów scenicznych różnych grup rockowych. Koncerty są często miejscem demonstrowania postawy wyuzdania i anarchii obyczajowej. Przejawem biologizacji miłości był również rozwój „kultu orgazmu”. Seksuolog „rozgrzeszał” wszelkiego rodzaju kontakty seksualne jako element terapii, nawet gdy dotyczyły one kontaktów sadomasochistycznych czy kazirodczych. Seks stał się jednym z podstawowych artykułów społeczeństwa konsumpcyjnego.
Jednym z rezultatów biologizacji miłości i koncentracji jej na przeżyciu orgazmu, co redukowało ją do tego poziomu doznań, był tzw. seks anonimowy. Sprowadza się on do podejmowania stosunków płciowych lub innych czynności seksualnych z nieznajomymi osobami. W historii działania takie miały miejsce w ramach prostytucji lub w gwałcie. Anonimowy seks jest sposobem realizacji swych pragnień przez ludzi uzależnionych od seksu. A przejawia się ono w postaci nimfomanii — nadmiernej aktywności płciowej u kobiet, utrzymującej niemal stały stan pobudzenia erotycznego, oraz satyriasis (z języka greckiego) — wzmożony popęd płciowy u mężczyzn.
Początek XX wieku to także ekspansja skomercjalizowanego „porno-boomu”: kwitła prostytucja, w wielu krajach sankcjonowane były domy publiczne, powstały pierwsze filmy porno, erotyczne przedstawienia kabaretowe i teatralne, wydawnictwa. Rozwój mody na seks wspomogło pojawienie się wielu nowych rozwiązań i propozycji dotyczących cielesności człowieka, będących konsekwencją rozwoju medycyny, psychologii, ale także techniki i nowych technologii. Z pewnością najbardziej dyskutowanym „technicznym” rozwiązaniem problemów życia seksualnego była pigułka antykoncepcyjna. Wznieciła ona na nowo rewolucję seksualną przez oddzielenie życia seksualnego od prokreacji. Kobiety mogły poszukiwać przyjemności i oddawać się jej bez „ryzyka” ciąży.
Trudno policzyć koszty błędnych recept na szczęśliwe życie seksualne i tragicznych w skutkach eksperymentów, których źródłem była naiwność i namiętność. Rewolucja seksualna upowszechniła wyobrażenia, że stosunki seksualne są najważniejszym elementem ludzkiej egzystencji, a jednocześnie je zbanalizowała, utechniczniła i uczyniła jedynie produktem rynku. Seks jako towar — chociaż coraz „lepszy”, nowocześniejszy i ładniej opakowany — okazał się nudną i niezobowiązującą zabawą, prowadzącą człowieka na bezdroża jego pragnień i oczekiwań.
Następnym etapem rewolucji seksualnej była biochemizacja miłości. „Biologia miłości” mówi o roli i znaczeniu hormonów i chemii reakcji w ciele ludzkim w ramach powstawania, rozwoju i trwania miłosnego związku. W stanie zakochania występuje zjawisko, które nazywane jest „traceniem rozumu” Stwierdzono na przykład, że osoby zakochane upodabniają się do siebie — przynajmniej biochemicznie. Normalnie we krwi mężczyzny krąży więcej testosteronu niż we krwi kobiet. Jednak pod wpływem miłości u mężczyzn poziom testosteronu spada (stają się bardziej kobiecy, delikatni, wrażliwi), a u kobiet — wzrasta (myślą one konkretniej, bardziej zdecydowanie).
Wnioski z biochemicznej analizy miłości pozwoliły sformułować hipotezę o jej mocy terapeutycznej. Traktowana jedynie jako współżycie seksualne może być — zdaniem biochemików — lekarstwem. Ponadto — jak przekonują biochemicy — częste orgazmy mają wpływ na długowieczność.
Zwrócenie uwagi na rolę mózgu i jego funkcjonowanie podczas stosunku seksualnego, czyli tzw. inteligencję seksualną, jest jednym z ważnych elementów nauki o miłości. Grozi jednak jednostronnym ujęciem — biochemizowaniem — rozumienia relacji zachodzących między zakochanymi. Bardzo ważna jest świadomość, że miłość to nie tylko rozsądek, a intelekt to tylko jedna ze sfer życia. Biochemia, chociaż przynosi interesujące wnioski i pozwala zrozumieć rangę sfery cielesnej w spotkaniu ludzi, nie może opowiedzieć pełnej prawdy i tajemnicy miłości. Historię miłości ludzkiej piszą kolejne pokolenia, także te, które mają już do dyspozycji komputer i Internet.