- W empik go
Cyfrowi kolaboranci - tłumacze hobbyści w społeczeństwie sieciowym - ebook
Cyfrowi kolaboranci - tłumacze hobbyści w społeczeństwie sieciowym - ebook
W krajach rozwijających się – takich jak Polska – aspirujących do podobnego jak zachodni poziomu kulturowej konsumpcji, internet stał się głównym narzędziem wypełniającym lukę w oficjalnych kanałach dystrybucji. Konsumenci kultury popularnej nie tylko odbierają jej treści, ale coraz częściej są ich aktywnymi twórcami. Interpretując, tworząc fanowskie adaptacje, dystrybuując zawartość kulturowych komunikatów, stają się częścią szerokiego procesu uczestnictwa w kulturze. Dla wielu z nich partycypacja kulturowa nie byłaby jednak w pełni możliwa, gdyby nie przekład obcojęzycznych treści. Stąd tłumaczenia, zwłaszcza tłumaczenia audiowizualne, stają się kluczowe dla poszerzania zakresu dostępu do kultury. Społeczność wykonująca tego rodzaju tłumaczenia za pośrednictwem internetu stanowi specyficzną wspólnotę. Posiada ona własny etyczny kodeks, a jej członkowie podejmują się dobrowolnej, niehierarchicznej, spontanicznej współpracy. Tej właśnie wspólnocie poświęcona jest niniejsza książka.
Nie jest to jednak pozycja odwołująca się jedynie do materiału empirycznego. Ten ostatni stanowi najważniejszą część książki dokumentującą – przy pomocy socjologicznych narzędzi analizy – procesy grupowe zachodzące wśród tłumaczy hobbystów. Jednakże referowane tu badania stanowią dla autora pretekst do rozważań o bardziej ogólnym charakterze. Czytelnik znajdzie w niniejszej publikacji próbę zmierzenia się z aktualnymi problematami charakterystycznymi nie tylko dla socjologii. Wśród podjętych tu tematów znajdują się: zagadnienie własności intelektualnej, zróżnicowanie społeczne w obliczu ofensywy nowych mediów, nowe formy gospodarowania i świadczenia pracy oraz tytułowy sieciowy charakter współczesnych społeczeństw.
Publikacji tej można więc przypisać trzy zasadnicze cele; propedeutyczny, polemiczny (względem niektórych popularnych koncepcji odnoszących się do ww. zagadnień) oraz stricte naukowy.
Spis treści
Wstęp
1 Procesy pracy w środowisku internetowym
1.1 Hakerski model współpracy
1.2 Peer production
1.3 Kontrybutorzy
1.4 Klasa czy warstwa?
1.5 Może wielość?
1.6 Poza klasą
1.7 Schumpeterowska kategoria przedsiębiorcy
2 Kapitalizm kognitywny
2.1 Pracownicy wiedzy
2.2 Informacja jak węgiel?
2.3 Ekonomia uwagi
2.4 Reifikacja niematerialnego
2.5 Na zachodzie (prawie) bez zmian
3 Normy cyfrowego świata
3.1 Dialektyka zjawisk
3.2 Pomiędzy wolnością a zniewoleniem
3.3 Pomiędzy koniecznością a autonomią
3.4 Normalizacja
3.5 Zakończenie zamiast wstępu
4 Jakość tłumaczenia
4.1 Amatorzy kontra profesjonaliści
4.2 Porównanie
4.2.1 Tempo powstawania napisów
4.2.2 Jakość językowa i techniczna przekładu
4.2.3 Standard obrazu i dźwięku
5 Metodologia i teoretyczne podstawy badania
5.1 Teoretyczne zaplecze badania
5.2 Hipotezy i operacjonalizacja
5.3 Techniki zbierania danych
6 Wyniki socjologicznej eksploracji świata tłumaczy amatorów
6.1 Anime – prekursorzy amatorskich tłumaczeń
6.2 Społeczność tłumaczy
6.3 Prekursorzy
6.4 Proces powstawania napisów
6.5 Kwestie prawne
6.6 Zastrzeżenia socjoekonomiczne
6.7 Zmienne wzoru – rozstrzygnięcia
6.7.1 Uniwersalizm – partykularyzm
6.7.2 Osiągnięciowość – przypisaniowość
6.7.3 Hierarchia – równość
6.7.4 Indywidualizm – kolektywizm
6.7.5 Wewnątrzsterowność – zewnątrzsterowność
6.7.6 Afektywność – afektywna neutralność
6.7.7 Całościowość – aspektowość
Konkluzje
Podsumowanie
Bibliografia
Kategoria: | Socjologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7564-426-5 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
dr med. Stefanii Suchockiej-Łuczak
oraz profesorowi Markowi Jemielicie
Podziękowania:
Na początek chciałbym podziękować władzom i pracownikom dwóch uczelni wyższych, bez których zaangażowania niniejsza publikacja nie mogłaby powstać. Organizacyjnym warunkiem pozyskania materiału empirycznego na potrzeby prezentowanej książki był grant badawczy finansowany ze środków mojego niedawnego pracodawcy – Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu. Publikacja natomiast nie doszłaby do skutku, gdyby nie wsparcie Uniwersytetu Gdańskiego, którego pracownikiem zostałem w październiku 2012 roku.
Winien jestem szczególną wdzięczność mojej bezpośredniej przełożonej profesor Dorocie Rancew-Sikorze, nie tylko za wsparcie organizacyjne i merytoryczne, ale nade wszystko za serdeczne przyjęcie w poczet pracowników UG, w czym wspierali Panią Profesor wszyscy uczestnicy wyzywających intelektualnie środowych seminariów w Zakładzie Socjologii Ogólnej. Koleżeńska atmosfera tych spotkań pozwoliła mi od pierwszych dni pracy na Uniwersytecie Gdańskim poczuć się członkiem tamtejszej społeczności socjologów, a tym samym płynnie kontynuować wyzwania rozpoczęte w Poznaniu.
Prezentowana publikacja nie byłaby możliwa, gdyby nie wsparcie organizacyjne i merytoryczne ze strony doktora Mariusza Baranowskiego, doktor Katarzyny Karpińskiej, magister Małgorzaty Graczyk-Cerby oraz magister Magdaleny Molik. Wszystkim tym osobom dziękuję i przepraszam za – być może tak przez nich odbieraną – nachalność w stawianiu kolejnych spraw i kwestii problemowych.
Książka niniejsza powstała również – co najmniej w części – w wyniku niesłabnących inspiracji płynących ze strony mojego mentora i byłego promotora profesora Jacka Tittenbruna, który krytycznie, acz serdecznie wspiera mnie w podejmowaniu kolejnych wyzwań.
Intelektualnie wyzywające były również konferencje poświęcone Karolowi Marksowi i recepcji jego dzieł organizowane przez profesora Jerzego Kochana w nadmorskim Pobierowie. Niepowtarzalne przeżycie, jakim są te spotkania, pozostawiło niezatarty wpływ na moje widzenie rzeczywistości społecznej, w czym zasługa tak samego profesora Kochana, jak i jego wybitnych gości.
Ukłony i podziękowania kieruję również do recenzentów publikacji. Krytyczne uwagi i spostrzeżenia nie tylko wskazały niedociągnięcia prezentowanego w niniejszej książce materiału, ale również stanowiły przyczynek do dalszych refleksji na prezentowane poniżej tematy.
Materiał empiryczny, na którym bazuje niniejsza publikacja, udało mi się zebrać jedynie dzięki życzliwości i otwartości niektórych przedstawicieli środowiska tłumaczy amatorów, którzy uwiarygodnili mnie w oczach społeczności, umożliwiając mi tym samym studia empiryczne. Szczególne podziękowania należą się Krzysztofowi J. Szklarskiemu, oraz Igloo666 i kat.
W tym miejscu nie wolno mi pominąć członków mojej najbliższej rodziny: żony, córki, siostry oraz rodziców, którzy są dla mnie emocjonalną opoką, cierpliwie znosząc chwile zwątpienia i słabości. Szczególny szacunek należy się mojej żonie Patrycji za oddanie i gotowość do poświęceń, niekiedy daleko idących i bardzo poważnych.Wstęp
Nowoczesne środki komunikacji – szczególnie internet – stanowią pole badań i refleksji intelektualistów reprezentujących bardzo odległe dziedziny wiedzy. Znaczna część uwagi badaczy kierowana jest na genezę i strukturę grup funkcjonujących dzięki globalnej sieci www. Bez wątpienia, najlepiej opisanymi społecznościami interentu są zbiorowości programistów, hakerów, informatyków pracujących przy projektach open source.
Od lat 70. hakerzy dążąc do skutecznej i wolnej od błędów komunikacji, wypracowali podstawy organizacyjne przedsięwzięć umożliwiających opracowanie zaawansowanych, złożonych produktów przy minimalnej koordynacji. Artyści cyfrowego świata spontanicznie łączyli swoje siły, budując oprogramowanie o otwartym kodzie źródłowym. Cechami wyróżniającymi wspólnotowe projekty podejmowane przez programistów w latach 70. i 80. stały się: otwartość, brak hierarchii, dobrowolność uczestnictwa, przyjmowanie na siebie partykularnie ustalonego zakresu obowiązków, masowy charakter, przyjmująca różne formy spontaniczna koordynacja, podział zadań na niewielkie części, przewaga granovetterowskich słabych więzi (weak ties) i wiele innych, o nieco mniejszym znaczeniu.
Model kooperacji wypracowany przez społeczności informatyków/hakerów u zarania ery informatycznej został następnie zaadoptowany przez szersze zbiorowości programistów pracujących przy projektach open source. Dowiódł on, że możliwe jest stworzenie złożonego, wymagającego wysokich kwalifikacji produktu poza hierarchiczną organizacją i jednocześnie poza otwartym rynkiem w zwyczajowym rozumieniu tego pojęcia. Nawiązując do klasycznego opracowania R. Coase’a (1937), można powiedzieć, że hakerzy pracujący na zasadach open source znaleźli nowe, skuteczne rozwiązanie problemu kosztów transakcji.
Wraz z upowszechnieniem się komputerów osobistych, a następnie internetu podobne zasady organizacji przyjęły inne zbiorowości, działające na partnerskich zasadach za pośrednictwem internetu. Począwszy od twórców wirtualnej encyklopedii – Wikipedii, a na artystach tworzących dzieła sztuki, wszyscy organizowali własny wysiłek w sposób zbliżony do modelu wypracowanego przez programistów. Katalizatorem procesów powstawanie tego typu grup i zbiorowości stała się Web 2.0, umożliwiająca użytkownikom współtworzenie treści przekazu dostępnego w internecie. Inna rzecz: kto stał się beneficjentem nieodpłatnej, ochotniczej pracy mas internautów upubliczniających przygotowane przez siebie treści za pomocą mediów społecznościowych (por. Kleinert 2010). W niniejszym opracowaniu przyjrzymy się jednej z tego rodzaju społeczności. Zborowości zrzeszających się za pośrednictwem internetu tłumaczy amatorów, zajmujących się przekładem – głównie anglojęzycznych – filmów i seriali. Minako O’Hagan nie ma wątpliwości, że interesująca nas tu aktywność tłumaczy amatorów powinna być rozpatrywana w kontekście Web 2.0. Zdaniem tego badacza, szeroko pojmowane amatorskie przekłady tworzone są w obrębie społeczności, które Rheingold (2000) nazwał wirtualnymi społecznościami (virtual community), a których bogactwo pochodzi z pracy licznych uczestników. Bianca Bold (2011), brazylijska badaczka zajmująca się amatorskimi tłumaczeniami w internecie, odnosi ten rodzaj aktywności do prosumpcji (por. A Toffler, H. Toffler 2006), czyli aktywności polegającej na kreowaniu dóbr raczej dla własnej satysfakcji i na własny użytek niż na sprzedaż. Jorge Díaz Cintas oraz Pablo Muñoz Sánchez (2006) opisujący społeczność tłumaczy-fanów podkreślają, że ten rodzaj aktywności nabrał rozmachu i rozpędu w połowie lat 90. wraz z upowszechnieniem się technik komputerowych i sieciowych.
Odnosząc się do socjologicznego zaplecza teoretycznego, możemy powiedzieć, że badani przez nas tłumacze amatorzy tworzą – zgodnie z ujęciem Lawrence’a Lessiga – gospodarkę dzielenia, w obrębie której następuje proces produkcji partnerskiej. Yochai Benkler (2008) w swej wpływowej książce Bogactwo sieci podkreślał: „dużym sukcesem internetu w ogóle, a produkcji partnerskiej w szczególności, stał się przyjęcie architektur technicznych i organizacyjnych, które umożliwiły wydajne połączenie tych różnych działań ” (s. 116). Jak się przekonamy, zbiorowość tłumaczy amatorów jest społecznością, która dzięki możliwościom stwarzanym przez internet oraz dzięki zbiorowemu wysiłkowi jest zdolna do osiągania tego rodzaju sukcesu. Przez sukces rozumie się tu tworzenie produktu konkurencyjnego pod względem jakości do oficjalnych, profesjonalnych tłumaczeń. Łukasz Bogucki (2009) podkreślał wprawdzie, że tłumacze amatorzy nie mają dostępu do tych samych narzędzi pracy co profesjonaliści (chodzi głównie o post-production scripts) a także nie podlegają takim wymogom formalnym. Jednakże jak dowodzą badania Cintas oraz Sánchez (2006), a także na polskim gruncie Bogaleckiej (2011) jakość amatorskich tłumaczeń jest bardzo zróżnicowana, ale nierzadko może być porównywana z profesjonalną pracą zawodowych tłumaczy. Co także warte podkreślenia, dobrze zorganizowane grupy tłumaczy nie pozwalają na pełną dowolność w tworzeniu napisów, skłaniając swoich członków do stosowania ścisłych, znormalizowanych standardów technicznych.
Wysoka jakość niektórych amatorskich tłumaczeń oraz szybkość ich powstawania mogą stanowić powód do niepokoju profesjonalistów, którzy nie do końca rozumieją specyfikę dobrowolnego, darmowego tłumaczenia. Dla nas jednak ważniejszy jest inny wynikający z tego stanu rzeczy fakt. Otóż dowodzi on użyteczności zaproponowanego przez Benklera terminu produkcji partnerskiej. O tym, że istotnie mamy tu do czynienia z produkcją, świadczy faktyczna wartość ekonomiczna tłumaczenia. Po pierwsze, profesjonalne tłumaczenia są opłacane, a więc posiadają konkretną wartość rynkową¹; po drugie, tłumacze amatorzy spotykają się dość regularnie z propozycjami odpłatności za ich pracę oraz z propozycjami odpłatnej pracy; po trzecie, Polski Sąd Najwyższy w 2003 roku (sygnatura II CKN 1399/00) uznał, że przekład nie narusza pierwotnych praw autorskich twórcy i jest osobnym dziełem: „opracowanie cudzego utworu, w szczególności tłumaczenie, przeróbka lub adaptacja, jest przedmiotem prawa autorskiego, bez uszczerbku dla prawa pierwotnego. Opracowanie musi mieć charakter twórczy; rozporządzanie nim i rozpowszechnianie zależy od zezwolenia twórcy utworu pierwotnego, dlatego prawo to określane jest w ustawie jako zależne”. Jest więc wartość przekładu sankcjonowana także prawnie. Właściciel witryny www.napisy.info pisał na swoim blogu: „Sąd Najwyższy już przed kilku laty stanął na stanowisku, że nawet tłumaczenie ścieżki dźwiękowej oraz modyfikacja filmu o przetłumaczoną przez siebie ścieżkę dźwiękową (dubbing) nie narusza autorskich praw pierwotnych producenta filmowego, a autorowi takiego dubbingu przysługują wszelkie prawa jako samoistnemu autorowi, a więc takie same jak i producentowi filmowemu (autor dubbingu może swoim dziełem, podobnie jak i producent filmowy, samoistnie i samodzielnie rozporządzać)” (szklarski.eu post z dnia 18 maja 2007, ostatni dostęp 29 maja 2012).
Traktując tłumaczy amatorów jako jeden z przykładów społeczności Web 2.0, opartej na zasadach charakterystycznych dla produkcji partnerskiej, prześledzimy poniżej wyniki badań empirycznych, opierając się w analizie na zmodyfikowanym w tym celu układzie zmiennych wzorcowych Talcotta Parsonsa (1951).
Dotychczas uwaga badaczy nauk społecznych opisujących społeczności internetu kierowana była najczęściej na uczestników otwartych projektów wspólnotowej-partnerskiej produkcji, społeczności dzielenia się zasobami komputerów (w sieciach p2p) lub użytkowników portali społecznościowych. W niniejszym opracowaniu chcemy zaproponować socjologiczną analizę społeczności dotychczas opisywanej głównie przez językoznawców. Podążając do tego celu, musimy odnieść się do zasygnalizowanych problemów teoretyczno-praktycznych, związanych – ogólnie mówiąc – z upowszechnieniem technologii informatycznych. Czym w istocie jest Web 2.0, jak charakteryzować społeczności internetu, gdzie szukać klucza do zmian gospodarczych itp. Te i wiele innych pytań powinny znaleźć odpowiedź w poniższym wywodzie.
Część teoretyczną uporządkowaliśmy w sposób syntetyczny. Zaczniemy od najbardziej szczegółowych problemów związanych z przyporządkowaniem społeczności internetowych do zastanych, posiadających bogate socjologiczne tradycje, kategorii analizy zróżnicowania. Następnie przyjrzymy się wpływowi produkcji partnerskiej i ogólnie nowych technologii na gospodarkę wiedzy. Wreszcie – nawiązując do Foucault – spróbujemy wskazać obszary panowania technologii w życiu społecznym. Przechodząc do części empirycznej, zaczniemy od próby odpowiedzi na pytanie, czy przekład amatorski może dorównywać zawodowemu. W ostatnim rozdziale przyjrzymy się wynikom badań społeczności tłumaczy amatorów, identyfikując ich cechy społeczne, sposoby współpracy, etykę itp. Całość wywodu stanie się pretekstem do kilku podsumowujących uwag na temat społecznych i gospodarczych konsekwencji przemian technologicznych, jakich na co dzień jesteśmy świadkami.
Wprowadzenie w łamy niniejszej książki nie byłoby pełne, gdybyśmy choć hasłowo nie odnieśli się do okoliczności jej powstania. Projekt badania społeczności twórców napisów zrodził się w naszych głowach dawno. Rosnąca popularność badań zapośredniczonych przez internet dała możliwość starania się o fundusze grantowe. Po zakończeniu procesu zbierania danych okazało się jednak, że materiał znacznie przekracza objętość przeciętnego artykułu naukowego. Co więcej, dane te prowokowały kolejne pytania (jednym z nich była kwestia jakości tłumaczeń, kolejnym zagadnienie prawnej i gospodarczej doniosłości amatorskich przekładów). Postanowiono więc, niejako pod pretekstem wykonanych czynności badawczych, podsumować zainteresowania naukowe, jakim oddawano się od czasu zakończenia prac nad poprzednią zwartą publikacją. W ten sposób powstał niniejszy tekst, będący obok sprawozdania z badań, skromną próbą zmierzenia się z niektórymi zagadnieniami z pogranicza socjologii i ekonomii, społeczeństwa sieciowego i gospodarki wiedzy. Czytelnik znajdzie więc poniżej fragmenty wcześniejszych prac autora, każdorazowo jednak uzupełnionych o nowe argumenty, a czasem autopolemicznych. Nie zmienia to jednak faktu, że część empiryczną niniejszej pracy należy traktować jako wyjściową i pierwszoplanową (mimo jej ulokowania w drugiej połowie tekstu) względem, zapewne niedoskonałych, rozważań teoretycznych.1.1 Hakerski model współpracy
Jak powiedzieliśmy we wstępie, najwięcej uwagi w literaturze odnoszącej się do społeczności współpracujących za pomocą nowoczesnych narzędzi komunikacji poświecono pionierskiej zbiorowości hakerów, której cechy stanowią punkt odniesienia nie tylko dla naśladowców, ale również dla badaczy. Z uwagi na ten fakt – a już w tym miejscu możemy potwierdzić, że społeczność tłumaczy znajduje wiele wspólnego ze społecznościami hakerskimi – rozpoczniemy od przedstawienia cech właśnie tej zbiorowości.
Współczesna kultura hakerska sięga korzeniami przełomu lat 60. i 70., kiedy stosunkowo niewielka grupa ekspertów z dziedziny technik informatycznych pracująca w laboratoriach badawczych największych amerykańskich uniwersytetów (przykładowo: MIT, Stanford) tworzyła zamkniętą społeczność entuzjastów nowo powstającej dziedziny wiedzy. Ludzie ci uważali, że szybki i nieskrępowany rozwój technologii, w których się specjalizowali, zależy w dużym stopniu od ich umiejętności wzajemnej współpracy. Podstawowym zagadnieniem było zapewnienie technicznej możliwości komunikacji pomiędzy poszczególnymi użytkownikami komputerów i pierwszych sieci. Możliwość taką stwarzał system operacyjny Unix, który w czasie, o którym mówimy, był uniwersalnym systemem o otwartym kodzie źródłowym. Hakerzy tamtych czasów stali na stanowisku, że aby modyfikować i udoskonalać Unixa zgodnie ze zmieniającymi się potrzebami, jego kod źródłowy powinien pozostać otwarty. Otwartość kodu zapewniała możliwość wprowadzania poprawek przez każdego, kto był w stanie zauważyć niedociągnięcia istniejącej wersji. Jak pisał E. Raymond (2001) „wystarczająca liczba przyglądających się oczu sprawia, że wszystkie błędy wyglądają banalnie” (s.30). Dążąc do skutecznej i wolnej od błędów komunikacji, hakerzy wypracowali podstawy przedsięwzięcia umożliwiającego opracowanie zaawansowanego, złożonego produktu przy minimalnej koordynacji. Wkrótce doświadczenia pierwszych programistów miały zostać wykorzystane również w innych obszarach – mówiąc językiem Y. Benklera – produkcji partnerskiej² (peer-production), na masową skalę.
W latach 80. zablokowano dla powszechnej edycji system operacyjny Unix. W tym samym czasie część najzdolniejszych informatyków opuściła szkoły wyższe i rozpoczęła karierę w korporacjach, dając impuls do rozwoju zamkniętych systemów operacyjnych i innych programów użytkowych. Wśród hakerów znaleźli się i tacy, którzy nie godzili się na zmianę wypracowanego paradygmatu. Prawdopodobnie najważniejszym z nich był Richard Stallman, twórca Free Software Fundation i zagorzały obrońca modelu open source. W manifeście GPL (General Public License) napisał, że mówiąc o „wolnym oprogramowaniu”, ma na myśli nieskrępowaną prawami autorskimi swobodę tworzenia oprogramowania. Swoboda ta oznacza między innymi możliwość dowolnej modyfikacji programu, wprowadzania w nim zmian zgodnie z zapotrzebowaniem użytkownika oraz możliwość przekazania programu innym (przed lub po zmianach). Stellman w swoich pierwszych pracach podkreślał, że angielskie free oznacza wolność korzystania i modyfikowania, nie brak opłat. Stąd programy rozpowszechniane w ramach GPL mogą zostać skomercjalizowane, ale nigdy zamknięte. Jakkolwiek skomplikowanie by to brzmiało, oznacza to tyle, że użytkownik może zmienić program i sprzedać go kolejnym zainteresowanym, nie może jednak zabronić wprowadzania dalszych zmian (nie może ograniczyć dostępu do kodu źródłowego programu). Wymuszona licencją konieczność pozostawienia jawnego kodu źródłowego pozwoliła utrzymać się przy życiu zagrożonej na przełomie lat 70. i 80. kulturze hakerskiej. „Informatyczni artyści”, jak ich nazwał Raymond, mogli nadal spontanicznie łączyć swoje siły, budując oprogramowanie o otwartym kodzie źródłowym (nową energię uwolnił sukces najbardziej znanego projektu opartego na licencji GPL Linuxa).
Hakerzy poświęcający swój wysiłek przy projektach open source to z pewnością najlepiej opisana wielka zbiorowość sieci, produkująca na równych zasadach pewne dobro udostępnione innym – zarówno uczestnikom projektu, jak i pozostającym na zewnątrz. Cechy wyróżniające projekty masowej współpracy opartej, na doświadczeniach programistów open source, zostały skutecznie przyswojone przez inne zbiorowości. Michał Danielewicz (2010) wymienia wśród nich wikipedystów, autorów i edytorów globalnej, dostępnej za darmo, encyklopedii. Wśród najważniejszych cech – zaczerpniętych z ruchu hakerskiego – wyróżniających przyjęty w tej społeczności model współpracy, autor ten wymienia:
Otwartość, oznaczającą „nieskrępowaną dyskusję, gdzie każdy głos w kwestiach merytorycznych traktowany jest na równi” (Ibidem, s. 134). Zasada ta może dotyczyć jeszcze co najmniej dwóch ważnych spraw. Po pierwsze, otwarty dostęp do efektów wysiłku członków społeczności, niezależnie od faktycznego zaangażowania w powstawanie dzieła (włącznie z zupełnym brakiem zaangażowania). Realizacją tej zasady są wymienione powyżej otwarte kody źródłowe oprogramowania, darmowy dostęp do Wikipedii, swobodny dostęp do internetowych tłumaczeń itp. Po drugie, otwartość danego stosunku społecznego ma dobrze zdefiniowane znaczenie socjologiczne. Oznacza ona przeciwieństwo zamknięcia, do którego z kolei dochodzi, jeśli wstęp do określonej grupy podlega zawłaszczeniu ze względu na określone szanse, jakie ta grupa gwarantuje. Tradycja takiego definiowania zamknięcia wywodzi się oczywiście od Maksa Webera (2002), określającego owo zamknięcie jako monopolizację korzyści z szerszego stosunku społecznego przez jedną grupę kosztem innych. Zamknięty stosunek społeczny może gwarantować jego uczestnikom zmonopolizowane szanse a) w sposób wolny lub b) może regulować albo racjonować ich rozmiar i rodzaj, może też c) umożliwiać jednostkom lub grupom ich trwałe, względne lub całkowite zawłaszczenie (zamknięcie wewnętrzne). Zawłaszczenie owo może dotyczyć wspólnot lub jednostek, może mieć charakter osobisty lub dziedziczny, zbywalny w sposób dowolny lub ograniczony. Istotą sprawy jest fakt ekskluzywności pewnego stosunku społecznego, skutkującego monopolizacją korzyści płynących z tego stosunku przez wąską grupę insiderów, którzy dodatkowo ograniczają do niej dostęp jednostkom z zewnątrz. Społeczności produkcji partnerskiej są więc otwarte w trójnasób: a) sam stosunek społeczny ma charakter otwarty, b) owoce ich wysiłku są dostępne wszystkim zainteresowanym, c) wewnątrz grupy dopuszczana jest pełna swoboda dyskusji. Zdaniem Danielewicza (2010), wymienione przejawy otwartości wzajemnie się uzupełniają. Mają również związek z technologicznym zapleczem tego rodzaju przedsięwzięć, które nie tylko umożliwiają, ale wręcz wymuszają komunikację.
Masowa skala współpracy, oznaczająca pewnego rodzaju samowystarczalność projektu, którego główną funkcją jest odporność na fluktuacje pojedynczych członków. Po osiągnięciu pewnej „masy krytycznej” projekt może być rozwijany mimo odchodzenia i wchodzenia do niego poszczególnych uczestników³.
Bezosobowość programowania, oznaczająca „swoiste »oderwanie« tworzonych treści od konkretnego wytwórcy, w tym sensie, że choć uznaje się autorstwo określonego programisty, to jednak każdy ma prawo do wglądu i analizy powstałego kodu, wskazania luk i wprowadzania usprawnień” (Ibidem, s. 135). Zgodnie ze słowami Raymonda (2001), mimo że programowanie jest zadaniem indywidualnych, to program jako całość najczęściej jest efektem wysiłku wielu programistów. Ich nagrodą za rozwiązanie konkretnych problemów jest wysoka reputacja, który „zależy (…) przede wszystkim od wartości faktycznych dokonań członka społeczności” (Danielewicz 2010, s. 133). Szacunek i poważanie w społeczności rekompensują bezosobowość całego dzieła. Paradoksalny, na pierwszy rzut oka, zbitek pojęć: bezosobowy (czyt. anonimowy) i prestiż da się wyjaśnić przez odwołania do tożsamości cyfrowej najczęściej rozpoznawalnej w środowisku społeczności współpracującej za pośrednictwem interentu. Bezosobowość należy tu rozumieć nade wszystko jako niemożność ustalenia pojedynczego autora całego dzieła (programu).
W tym miejscu możemy także wskazać, że poddana tu badaniu społeczność twórców napisów działa – w tym względzie – zdecydowanie inaczej. Autorstwo konkretnych napisów jest niezwykle ważne dla tłumacza, natomiast reputacja nie odgrywa tak ważnej roli jak w przypadku Wikipedii czy projektów open source⁴.
Modułowa struktura projektu, pozwalająca dzielić całość zadań (program, encyklopedię, tłumaczenie filmu, przekład całego serialu lub poszczególnych odcinków) na mniejsze części. Modułowość pozwala podzielić złożone zadania tak, aby pojedynczy uczestnik projektu mógł wykonać je samodzielnie i dopiero później skonfrontować z opinią pozostałych członków zbiorowości oraz użytkowników. W sytuacji rozproszenia geograficznego i szczątkowej hierarchii taka konstrukcja zadania jest optymalna.
Na zakończenie Danielewicz wskazuje, że projekty oparte na modelu hakerskim często korzystają ze specjalnych rozwiązań technicznych, usprawniających współpracę. Kluczową kwestią jest tu szeroko pojęta komunikacja, pozwalająca skutecznie koordynować zadania. Takimi narzędziami w społeczności wikipedystów są narzędzia Wiki oraz systemy kontroli wersji artykułów, pozwalające monitorować i kontrolować kolejne edycje hasła. Wśród tłumaczy takimi narzędziami są programy pozwalające na edycję napisów oraz niezwykle istotne fora internetowe, na których społeczność i użytkownicy napisów komentują ich jakość, przyczyniając się tym samym do powstawania kolejnych.
Poza wymienionymi przez Danielewicza cechami społeczności produkcji partnerskiej, zorganizowanymi w sposób zbliżony do open source, możemy wskazać jeszcze:
Płaską strukturę hierarchiczną (co nie oznacza braku konfliktów i pewnych różnic wertykalnych), ograniczającą się jedynie do określonych funkcji koordynacyjnych, organizacyjnych i niekiedy kontrolnych (jak w Wikipedii w odniesieniu do haseł „drażliwych”).
Dobrowolność uczestnictwa – której Danielewicz nie eksponuje, uznając ją prawdopodobnie za zrozumiałą samą przez się – połączoną z woluntarystycznym przyjmowaniem na siebie określonych obowiązków. Jest to cecha istotna z punktu widzenia kosztów działania takiej organizacji. Jak wskazywał Steven Weber (2004), stosując tradycyjną racjonalność rynkową, fenomen projektów open source, w tym badany przez niego Linux, nie powinien istnieć. Ponieważ społeczność tego rodzaju działa poza rynkiem – w tym znaczeniu, że nie oddziałują na nią tradycyjne bodźce motywacyjne rynku – trudno zrozumieć, jak z sukcesami może wytwarzać produkt zbliżonej jakości do produktów powstających z udziałem tych bodźców. Poniżej rozwiniemy ten wątek.
Kooperacja w społecznościach hakerskich – czy mówiąc ogólnie, w społecznościach produkcji partnerskiej – cechuje się zdaniem przywołanego powyżej Webera kilkoma doniosłymi – z punktu widzenia uczestnika – zasadami, pozwalającymi na skuteczne wyjście poza produkcyjny model firmy:
„Rób, co uważasz za ciekawe”. Hakerzy najczęściej podejmują zadania z jakichś względów interesujące, stanowiące wyzwanie i pozwalające czegoś się nauczyć. Jest to szczególnie ważne z uwagi na motywację uczestników, która w znacznym stopniu pochodzi z chęci sprostania wyzwaniu, jakie stanowi określony problem – powiedzmy – z dziedziny programowania.
„Podrap tam, gdzie swędzi”. Programiści podejmują zadania nie tylko ciekawe z ich punktu widzenia, ale również te, które stanowią problem z punktu widzenia użytkowników (lub mówiąc precyzyjniej, całej społeczności). Zasada „podrap tam, gdzie swędzi” oznacza poszukiwanie rozwiązań zagadnień palących dla zbiorowości.
„Nie odkrywaj ponownie Ameryki”. Hakerzy są w stanie działać efektywnie również dlatego, że nie powielają swojej pracy. Jeśli jakiś problem doczekał się satysfakcjonującego rozwiązania, nie ma potrzeby ponownie go podejmować.
„Rozwiązuj problemy równolegle”. Kilka rozwiązań jest zawsze lepsze niż jedno, a dobre jest wrogiem lepszego. Koordynacja i sukces społeczności hakerskich wynikał i nadal wynika także z symultanicznej pracy i dobierana zawsze najlepszych (najbardziej funkcjonalnych) rozwiązań danego zagadnienia.
„Opieraj się na prawie wielkich liczb”. Zasadę tę można określić jako podpowiedź w rozwiązaniu dylematu: „jak złe oprogramowanie wypuścić”. Każda zbiorowość wytwarzająca coś za pomocą narzędzi sieci musi w pewnym momencie uznać projekt za zakończony (przynajmniej na danym etapie) i udostępnić go dla odbiorców. Pytanie, kiedy to się dzieje? Jedną z możliwych odpowiedzi jest stwierdzenie, że dalsze poprawki tylko nieznacznie poprawiają użyteczność produktu, natomiast znacznie opóźniając jego upublicznienie.
„Dokumentuj to, co robisz”. Zasada ta pozwala nie tylko na prześledzenie własnego toku działania przez pojedynczego programistę. Daje również możliwość efektywniejszej współpracy i unikania powtórzeń w całej zbiorowości.
„Uwalniaj wcześnie i często”. Wysiłek hakerów w społeczności produkcji partnerskich jest efektywny także dlatego, że jego wytwory szybko poddawane są ocenie innych programistów. Dzięki temu błędy wyłapywane są na wczesnym etapie tworzenia, a projekt może rozwijać się dynamicznie i bez większych przestojów.
„Gadaj dużo”. Komunikacja i wymiana opinii jest integralną częścią podobnych projektów (por. S. Weber 2004).
Enumeracja zaproponowana przez Webera uzupełnia – lub przedstawia z innej strony – wcześniej wymienione cechy społeczności współpracujących za pomocą interentu. Model organizacji współpracy wypracowany przez społeczności informatyków/hakerów dowiódł, że możliwe jest stworzenie złożonego produktu poza hierarchiczną organizacją i jednocześnie poza rynkiem. Można powiedzieć – co czyni wyżej wymieniony Steven Weber – że open source znalazło nowe, skuteczne rozwiązanie problemu kosztów transakcji, trudne do wyjaśnienia na gruncie doktryny homo oeconomicus stosowanej w różnych wersjach w niektórych szkołach ekonomii. Jak zobaczymy w ostatnich partiach niniejszej pracy, wspólnota tłumaczy amatorów charakteryzuje się podobnymi cechami. Wprawdzie nie będziemy się odwoływać wprost do ustaleń Stevena Webera, jednak zaproponowana perspektywa teoretyczno-metodologiczna pozwoli bez trudu dostrzec podobieństwa między tłumaczami hobbystami a pozostałymi społecznościami kolaborującymi przy pomocy nowoczesnych urządzeń komunikacyjnych.Przypisy
¹W społeczności tłumaczy amatorów przytacza się nawet przykłady korzystania przez profesjonalnych tłumaczy z istniejących wcześniej przekładów amatorskich.
²Już w tym miejscu można napomknąć, że termin produkcja odnosi się tu do jej specjalnego rodzaju: wytwarzania dóbr niematerialnych.
³Masowość projektów, o których tu mówimy, jest zagadnieniem tyleż ciekawym, co dyskusyjnym. Odniesiemy się do niego w dalszych partiach tekstu, kiedy mowa będzie o „długim ogonie”.
⁴Jednym z powodów może być wyraźne rozgraniczenie reputacji wewnątrz grupy oraz wśród użytkowników napisów.