- W empik go
Czarny diament - ebook
Czarny diament - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 155 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jagdyn siedział w chłodnawej gubernatorskiej poczekalni na twardym krześle z prostym jak ściana oparciem i czekał swej kolejki. Minęło już dwadzieścia minut od chwili, gdy sekretarz go zameldował, ale zza wysokich białych drzwi wciąż jeszcze dobiegało monotonne i niewyraźne mamrotanie. Ktoś zasiadł tam na dobre. Znudzony Jagdyn obserwował pozostałych petentów, którzy wzdychali nabożnie jak w cerkwi. Był tutaj kupiec o wyglądzie starowiera i poczmistrz wyrzucony z pracy za pijaństwo – w wyglansowanych butach i starannie ogolony, lecz jeszcze z mgiełką pijackiego oszołomienia w oczach. Była również chuda dama w lorgnon i rudym boa, emerytowany oficer oraz drzemiący w kącie staruszek tak puszyście bielutki i zgrzybiały, że patrzono na niego z uśmiechem pozbawionym kpiny. Jagdyn przyszedł piąty.
„To zły znak, jeśli będę musiał czekać swej kolejki – rozmyślał, starając się dociec, czy wizytówka sławnego skrzypka Jagdyna zrobiła na syberyjskim gubernatorze odpowiednie wrażenie. – Wykluczone, żeby o mnie nie słyszał, przecież chyba czytuje gazety? A jeśli zechce »postawić się«, »usadzić« mnie?… Mamy przecież takich, że choćby przyszli do nich Lew Tołstoj z Rafaelem i, z samym Bachem, godzinami będą ich trzymać w poczekalni, a sami zaglądać przez dziurkę od klucza: »No i co, gołąbeczki, wpadliście?« I żeby tylko to…"
Jagdyn oceniający swój talent dość mgliście, lecz, jednak egoistycznie wysoko, nie zdążył przeskoczyć w myślach od wspaniałych geniuszów do własnej osoby, gdyż skrzypnęły otwierane drzwi i ukazał się w nich otyły mężczyzna z twarzą bożka i w butach z szerokimi cholewami. Rozsiewając wokół zapach pomady do włosów i nie zwracając na nikogo uwagi, kroczył majestatycznie po przekątnej poczekalni ku wyjściu. Podłoga skrzypiała głośno pod jego ciężkim ciałem. „Zapewne miejscowy krezus” – zdecydował Jagdyn. Młodziutki, ufryzowany laluś-sekretarz wyszedł z gabinetu, obwiódł zgromadzonych zamglonymi baranimi oczami i ułożywszy wargi w ryjek, wytwornie zgiął się przed muzykiem w ni to oficjalnym, ni salonowym półukłonie.
– Monsieur Jagdyn, Jego Ekscelencja jest do pańskiej dyspozycji.
„A więc znają mnie tu jednak, szanują i cenią” – nie bez satysfakcji pomyślał Jagdyn, wchodząc do gabinetu. Gubernator stał przy biurku. Jego ostre spojrzenie skierowane było wprost w lśniące łagodnie oczy Jagdyna. Z przylepionym do ust uśmiechem podałskrzypkowi rękę, usiadł wspierając łokcie na urzędowych papierach, rzucił sucho: „Proszę siadać” – i nagle się rozpromienił, bo urzędowy ton wydał mu się w tym przypadku nie na miejscu. Nigdy dotąd nie widywał sławnych ludzi, rzadko kiedy ktoś z nich zaglądał na Syberię. Córka gubernatora uczyła się w konserwatorium petersburskim. A zatem tak wygląda sławny żywy Jagdyn!