Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czarny Mag. Ostatnia walka. Tom 4 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 marca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Czarny Mag. Ostatnia walka. Tom 4 - ebook

On jest Czarnym Magiem, a ona zdrajczynią.

Świat Ryiah runął, gdy odkryła niecne plany króla Blayne'a. Teraz musi zdradzić wszystko, co kocha, aby uchronić królestwo przed wojną. Rozdarta między miłością a obowiązkiem, sercem a rozsądkiem Ry podejmuje się niebezpiecznej misji. Ma pomóc rebeliantom i przekonać przedstawicieli królestwa Pythus, aby zerwali pakt ze skorumpowanym królem Jeraru, jednocześnie oszukując najpotężniejszego maga w królestwie, a zarazem swojego męża.

Wcześniej czy później będzie musiała stanąć do walki.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-7973-1
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dla Craiga

Bo jesteś czymś więcej niż tylko wspomnieniem. Miałeś wewnętrzną dobroć, która zanika w większości w nas w miarę, jak się starzejemy; promieniowałeś światłem, na które nie zasłużyliśmy; byłeś bohaterem, o jakich można przeczytać tylko w książkach. We wszystkim dostrzegałeś piękno i radość i zawsze widziałeś w nas to, co najlepsze.

Świat na Ciebie nie zasłużył, ale ty zasłużyłeś na świat. Kiedyś mi powiedziałeś, że nie uznajesz idei kremacji, ponieważ potrzebujesz miejsca, w którym mógłbyś pielęgnować wspomnienia o tych, których kochałeś, i nie chciałbyś, aby pamięć o nich z czasem wygasła. Rodzice sprawili Ci piękny nagrobek, a ta książka jest tablicą pamiątkową ode mnie dla Ciebie. Moim sposobem na ocalenie Twojej pamięci i pokazanie światu, jak wspaniałą osobę stracił. Dziewięć lat czekałam na okazję, aby wspomnieć o Tobie na kartach książki. Craigu Le Aron Cagley Short, ta książka jest dla Ciebie, bo jeśli ktoś zasłużył na szczęśliwe zakończenie, to właśnie Ty.

Craig Le Aron Cagley Short (1987–2007)

Spoczywaj w pokoju!Rozdział pierwszy

To miał być najpiękniejszy dzień mojego życia.

Ogłuszająca wrzawa. Wiwaty, oklaski, okrzyki, a nawet histeryczne łkania – tak najważniejsze rody Jeraru cieszyły się z chwili, którą uważały za uwolnienie od tyranii Caltothian.

Nie wiedzieli, że to wszystko jest kłamstwem.

Zmusiłam usta, aby ułożyły się w coś, co przypominało uśmiech; serce trzepotało mi w gardle jak tysiące ptasich skrzydeł.

Spojrzenie księcia pomknęło ku mnie przez niewielki podest, na którym staliśmy. Wsparcie z jego strony przyszło w samą porę i wreszcie zdołałam porządnie zaczerpnąć powietrza. Kąciki oczu zwęziły mu się niedostrzegalnie, kiedy zobaczył wyraz mojej twarzy. Zapewne łączył go z ciężką hematytową koroną, którą kapłan przed chwilą nałożył mi na głowę.

Darren nie miał powodu, aby wątpić w mój strach.

Chwycił mnie za łokieć i przyciągnął do siebie. Wpatrzony w moje oczy, drugą dłonią ujął mój drżący podbródek i zadarł mi głowę.

Moja skóra zapłonęła pod dotykiem jego stwardniałych palców. Nic na to nie mogłam poradzić. Płonęłam za każdym razem.

Poczułam ciepło oddechu, kiedy musnął wargami moje ucho.

– Pora pocałować moją piękną pannę młodą.

Jego usta smakowały cynamonem i goździkami. Na moment… na moment zapomniałam. Dziewczyna, która była we mnie, drżała w ramionach księcia i odwzajemniała pocałunek, aż podniecenie zaczęło narastać w jej piersi i policzki oblały się szkarłatem, kiedy pogłębił pocałunek, odginając jej głowę do tyłu. Tłum oszalał po raz drugi.

Dziewczyna była szczęśliwa. Lewitowała, upojona tą piękną, idealną chwilą.

Miała odtąd żyć długo i szczęśliwie z chłopcem, którego kochała. I nic więcej nie było jej potrzebne do szczęścia.

Posypały się na nich kwietne płatki.

– Niech żyje Korona!

Kiedy wybrzmiał okrzyk, szczęśliwa dziewczyna gdzieś się ulotniła, a podniecenie ustąpiło wstydowi. Palącemu poczuciu winy. Nienawiści do siebie i samopotępieniu. Odłamki szkła przeszyły moje wnętrze i wyszarpnęłam się z pocałunku tak gwałtownie, że omal nie spadłam z podestu.

Nie potrafiłam udawać. Nie teraz, kiedy wiedziałam, że nasza przyszłość jest kłębowiskiem kłamstw. Wiedziałam, że on już nigdy nie będzie na mnie patrzył tak jak teraz, kiedy wreszcie odkryje prawdę.

– Ostrożnie, siostrzyczko… – Lodowate palce chwyciły mnie za przegub. Gdyby nie one, spadłabym w tłum na dole.

Nadludzkim wysiłkiem zdołałam nie pokazać niczego po sobie i nie krzyknąć, choć każda część mojego ciała dygotała w wirze czerwonej nawałnicy. To był on!

Król Jeraru. Młody chłopak, którego tragedia uczyniła najgorszym ze wszystkich ludzi.

Ręce mi się trzęsły i furia rozpaliła mnie do białości, grożąc wybuchem. Jeszcze chwila, a nie zdołam się…

– Ryiah? – Głos Darrena dotarł do mnie w samą porę.

Król Jeraru puścił mnie ze śmiechem. Ciągle się trzęsłam, puls dudnił mi w uszach.

– Lekki szok. W końcu została księżną Jeraru, no nie, bracie? Czego się spodziewałeś?

Ledwie czułam, jak ramię Darrena otacza mnie w talii i pomaga mi zrobić ostatni krok.

– Wiem, za dużo tego wszystkiego – szepnął. Jego słowa przywołały mnie z powrotem, przedarłszy się przez łańcuchy, które skuwały mi płuca. – Przykro mi.

Chciałam mu powiedzieć, że mnie też jest przykro, ale nie byłam w stanie przemóc ciężaru języka.

Widziałam tylko martwe ciało mojego młodszego brata, leżące bezwładnie na marmurowej posadzce, i wyraz twarzy Alexa, kiedy mu oznajmiłam, że Derrick nie żyje.

Formułka wypowiedziana z namaszczeniem przez kapłana przywróciła mnie do rzeczywistości.

– I oto stoją przed wami następca tronu i księżna Jeraru. Po raz pierwszy razem, jako mąż i żona.

Zmusiłam się, żeby wziąć oddech. Przełknąć. A potem poruszać nogami, raz jedną, raz drugą, kiedy książę i ja szliśmy przez wielką salę.

Zapowiadało się na piękną bajkę.

Lecz nie będzie szczęśliwego zakończenia.

***

Siedząc w królewskiej karocy, sunącej wśród tłumów przez ulice Devonu, starałam się naśladować gesty Darrena i Blayne’a. Dworskie uśmiechy i skinienia głową w odpowiedzi na aplauz i wiwaty. Zrozumienie i obietnica. Dostrzegałam oczekiwanie i nadzieję w twarzach tysiąca ludzi, którzy tłoczyli się na trasie przejazdu, wyglądali z domów i sklepików. Widziałam las rąk, sypiących ziarno i machających do nas, słyszałam pochwalne śpiewy. Nadzieja była zaraźliwa. Nawet ci patrzący zza brudnych szyb zdawali się nią promieniować, jakby raz na zawsze miały minąć czasy strachu i zmartwień. Ich wzrok podążał za promieniem nadziei.

Wierzyli, że Korona ich ocali.

Mimo to nie mogłam ich uznać za głupców. Jeszcze niedawno miałam podobne marzenia.

„Odtąd twoje życie już nigdy nie będzie takie samo”.

Darren zauważył mars na mojej twarzy i ścisnął mi dłoń, błędnie odczytując powody mojego niezadowolenia.

– Twoi rodzice z pewnością by tu byli, gdyby tylko mogli – powiedział.

Zerknęłam na nasze splecione palce i przełknęłam z wysiłkiem. Musiałam coś powiedzieć. Im dłużej będę milczeć, tym bardziej będzie się martwił.

Oblizałam usta i odchrząknęłam.

– To by było dla nich zbyt bolesne.

Rodzicom było obojętne, że jedyna córka wychodzi za mąż, i to za księcia Jeraru. Po śmierci Derricka poprzysięgli, że ich stopa więcej nie postanie w stolicy. Nie po tym, jak ich najmłodszy syn zawisł na pałacowej krokwi i został obwołany zdrajcą Korony.

Mieli rację.

Nie oskarżali mnie, ale widziałam to w ich oczach. Zabito ich dziecko, a ja powinnam znaleźć sposób, aby je uratować.

Ale skąd mogłam wiedzieć? Nawet Derrick nie zdawał sobie sprawy, jak daleko posunęła się zdrada Korony.

Byłam tak zajęta obroną mojego ukochanego, że zapomniałam o jego bracie. Zresztą jak mogłam go podejrzewać? Blayne po mistrzowsku odegrał swoją rolę – po latach okrucieństw zdołał mnie przekonać, że zostało w nim coś z fajnego chłopaka, którym kiedyś był. Uwierzyłam, że dobro w nim nie zanikło. Że jest mężczyzną z koszmarną przeszłością, która go utwardziła, ale nie stracił człowieczeństwa. Poczucia dobra. Sumienia. Że jest lepszy od swojego ojca tyrana.

To był jeden z największych błędów mojego życia. Z dwojga dzieci, które wychowały się w ciemności, tylko jedno może wzlecieć ku światłu.

Poprawiłam się na siedzeniu i żółte falbany jedwabnej sukni zmieniły ułożenie. Modliłam się, żeby Darren nie zauważył plamek czerwieni na ich obrębie – mojej krwi sprzed zaledwie godziny.

– Jeśli chcesz, możemy ich odwiedzić po drodze.

Z wysiłkiem przełknęłam ślinę; usta miałam suche jak pustynia.

– Byłoby miło.

Zaplanowaliśmy, że po zakończeniu tygodniowych uroczystości wrócimy do polowania na rebeliantów. Nie byłam zaskoczona decyzją Darrena o udaniu się na północ, gdyż od dawna o tym rozmawialiśmy.

Marius, poprzedni Czarny Mag, w czasie swojego dziesięcioletniego panowania zdążył przeczesać południe i wówczas był to słuszny kierunek. Wszystkie ataki i akty sabotażu działy się w miastach południowych rubieży, a przede wszystkim na Czerwonej Pustyni, w Porcie Cyri, w kopalniach soli w Mahj i wszędzie tam, gdzie transportowano cenne dobra. Tym bardziej można było się spodziewać, że rebelianci przerzucą się na nowe tereny.

Niestety nowy Czarny Mag miał inną teorię na temat tego, że nigdy nie udało się dopaść buntowników. Takie teorie mogły w końcu doprowadzić do Ferren’s Keep oraz do mojego brata i jego przyjaciół.

Do rebeliantów.

Panika ścisnęła mi płuca i z trudem zaczerpnęłam powietrza.

Musiałam odciągnąć od nich Darrena. Jednocześnie miałam świadomość, że przez to stracę swojego księcia.

Nie było innego sposobu. Widziałam, jak silna więź łączy braci. Nawet w tej chwili dwóch pięknych młodzieńców wesoło sobie dowcipkowało w trakcie naszego ceremonialnego przejazdu, nieświadomych, że dziewczynie obok serce krwawi i krzyczy o pomoc.

O bogowie, zaledwie dwa miesiące temu dokonałam wyboru. Wybierałam pomiędzy Derrickiem a tym, co słuszne… Wybrałam swojego brata, ale to niczego nie zmieniło. Zadziałałam zbyt późno, zanim zorientowałam się w podstępnej intrydze króla i zanim zrozumiałam, że Derrick cały czas mówił prawdę.

Jeszcze niedawno uważałam swojego młodszego brata za zdrajcę Korony. Dobrze wiedziałam, że gdyby uciekł z informacjami, które ukradł, kosztowałoby to setki ludzkich istnień, a może dużo więcej. W końcu jednak postanowiłam zaryzykować i poświęcić te istnienia, aby ratować brata przed śmiercią na szubienicy. Liczyłam, że Darren postąpi tak samo.

Nie winiłam mojego męża, że on także się mylił co do Blayne’a. Ojciec Darrena sprawił, że młodszy syn stał się obrońcą swojego brata w ciągu tych lat opresji, a jeśli ktoś tak długo chronił kogoś, kogo uważał za ofiarę, trudno się było dziwić, że nadal myśli o nim w ten, a nie inny sposób. Nawet po tym wszystkim, co zrobił Blayne – atakując mojego najlepszego przyjaciela i dręcząc mnie przez cały okres nauki w akademii, kiedy to uważał mnie za żałosną plebejuszkę, która na nieszczęście spodobała się jego bratu – nadal potrafiłam mu współczuć.

Poza tym istniały pewne wybory, których nie powinno się dokonywać. Nie chciałam, aby Darren musiał wybierać. Nie chciałam, aby wybrał źle. Nie obchodziło mnie, jak bardzo samolubne było takie myślenie. Gdyby pierwszy przyszedł do swojego brata, gdyby dał Blayne’owi szansę na wyjaśnienia, zły król podpaliłby cały świat, zanim Darren mógłby naprawić swój błąd. Dwaj najpotężniejsi magowie kraju byli niczym wobec całej królewskiej armii. Wszystko by spłonęło i rozpadło się w zgliszcza, a rebeliantów zamordowano by jeszcze przed świtem.

Ale nie mnie. Blayne był zbyt sprytny i wyrachowany. Od początku mnie nie lubił, a jednak włączył mnie do swoich planów. Będąc tak samo podły i pokrętny jak stary król, dbał o swojego brata i potrzebował jego wsparcia. Gdyby tylko zdołał zwrócić Darrena przeciwko mnie, z pewnością trafiłabym do lochu i zostałabym stracona.

A potem król wyruszyłby na wojnę – bezsensowną, kosztowną wojnę, którą jego ojciec inscenizował przez długie lata jako element wyrafinowanego planu, mającego przedstawić Jerar jako ofiarę, a Caltoth jako agresora. Pozostałe dwa kraje należące do Wielkiego Kompromisu miałyby zerwać z królem Horrace’em, a wtedy Jerar stałby się największym i najbogatszym krajem w tym układzie, dysponującym ponadto największą armią.

Nie, nie mogę nic powiedzieć Darrenowi, dopóki nie będę miała niepodważalnych dowodów oraz wsparcia innych krajów. W przeciwnym razie mógłby uznać, że oszalałam i plotę bzdury.

Darren nie widział dziewczynki przywiezionej na turniej kandydatów. Nie mógł jej skojarzyć z lady i jej córką, które kilka lat wcześniej porwaliśmy w trakcie misji w Caltoth. Szantażowanie lorda Tyrusa i morderstwa podczas Ceremonii Zwycięzców były częścią tego samego podstępu, którego celem miało być uwikłanie króla Horrace’a i zdobycie poparcia dwóch sceptycznych narodów.

Darren widziałby we mnie tylko plebejuszkę, która nigdy nie lubiła własnej rodziny, straciła swojego najmłodszego brata i za wszelką cenę starała się oczyścić pamięć o nim.

A nawet gdyby to zobaczył, nie mogłam ryzykować, że dokona niewłaściwego wyboru.

Zaledwie dwa miesiące wcześniej sama dokonałam niewłaściwego wyboru. Co miałoby powstrzymać Darrena przed podobnym błędem? Zagrożonych było zbyt wiele ludzkich istnień. To wykraczało daleko poza nas oboje. Tu chodziło o nasz świat.

A jeśli kiedyś się dowie i nie wybaczy mi braku zaufania… Cóż, będę niosła swój krzyż.

Niewidzialna ręka ścisnęła mi pierś. Byłam pewna, że zadecydowałam właściwie, ale źle się z tym czułam. Dwie godziny po ślubie już knułam, jak oszukać męża.

– Kiedy będziecie w Demsh’aa, powinniście spróbować zasięgnąć języka wśród miejscowych. – Blayne z leniwym uśmieszkiem odchylił się na oparcie krzesła. Przysłuchiwał się naszej rozmowie.

Drgnęłam, czując na sobie spojrzenie króla.

– Wybacz, Ryiah, ale mam wątpliwości, czy naprawdę starałaś się ich wypytać w czasie poprzedniej wizyty… Miałaś wtedy pilniejsze sprawy.

„Takie jak złamanie serca mojej rodzinie? Powiadomienie, że ich najmłodsze dziecko nie żyje? Patrzenie, jak Alex rozpacza, że już nigdy nie zobaczy brata? Świadomość, że najlepsza przyjaciółka podąża za moim bratem i oboje mogą zginąć dla rebelii?” Czułam, jak wbijam sobie paznokcie w dłonie, i z ogromnym wysiłkiem rozwarłam pięści.

Dopiero wtedy się zorientowałam, że ciągle trzymam dłoń Darrena. Książę spojrzał na mnie zdumiony, ale w jego oczach był smutek.

Ucisnął kciukiem moją dłoń i zgromił brata spojrzeniem.

– Wystarczy, Blayne.

– Twoja żona nie jest głupia. Jej brat był zdrajcą i naraził nasze królestwo. Dlatego nie powinna mieć do mnie pretensji, że będę podejrzewał jej rodzinne miasto o sprzyjanie spiskowcom. Mam rację, Ryiah? Poza tym nigdy dotąd nie sprawdzaliśmy miast na północy, więc czas to zrobić.

„Graj swoją rolę. To jedyny sposób, aby ofiara Derricka nie poszła na marne. Nie daj nic po sobie poznać, bo cały plan runie”.

– Tak. – Wytrzymałam spojrzenie króla. Udało mi się normalnie oddychać. – Oczywiście.

Blayne znów się uśmiechnął.

– Widzisz? Nawet ona rozumie.

– Co nie znaczy, że musimy o tym rozmawiać. – Głos Darrena był niski, błagalny. – Proszę, bracie, nie dzisiaj.

Spojrzenie młodego władcy prześlizgnęło się z Darrena na mnie i Blayne westchnął ze zniecierpliwieniem.

– Przy okazji musisz mi wyjaśnić, co ty w niej naprawdę widzisz.

„Sam zobaczysz, kiedy poczujesz moje ostrze na gardle”. Nie kryłam niechęci i Blayne się tego spodziewał. Było wiadomo, że jestem bojowa. Pokorne milczenie wzbudziłoby tylko podejrzenia.

– Już ja zadbam, żebyś do końca roku zaspokoił swoją ciekawość – powiedziałam spokojnie.

– Ach. – Momentalnie podchwycił wyzwanie. – Czyli coś knujesz?

Tu przynajmniej nie musiałam kłamać.

– Tak. Chcę uwolnić królestwo od korupcji.

– Wzorem rebeliantów? – Blayne uniósł brwi. – Może weźmiesz na cel nikczemnego króla?

Serce zamarło mi na moment, twarz pobladła i poczułam lód w całym ciele.

– Król Horrace jest mój. – Głos Darrena był twardy i zdecydowany. – Kiedy nadejdzie czas, po tym wszystkim, co zniszczył, będzie mój.

Wypuściłam powietrze ze świstem. Jasne. Caltothiański król. Człowiek, którego Blayne i jego ojciec przekonująco określili jako swojego wroga.

Przez moment pomyślałam, że Blayne zna prawdę.

– Chyba że ja go wcześniej dopadnę – wypaliłam pospiesznie. „Na bogów, Ryiah, nie wychodź z roli. Uśmiechaj się”.

– Horrace ma się czego bać. – Karoca się zatrzymała i młody król wstał. Zakończyliśmy uroczysty przejazd przez Devon i następnym wydarzeniem miała być weselna uczta w pałacu. – Mam w swoim królestwie dwójkę krwiożerczych magów. – Nie sposób było przeoczyć dumy w jego głosie. – Wojna się zakończy, zanim zdąży się zacząć.

„Tak będzie. Tylko z innych powodów, niż myślisz”.

Odprowadziłam go wzrokiem. Wychodząc z karety, odwrócony do nas plecami, mówił coś do eskorty. Przez ułamek sekundy bawiłam się myślą, że mogłabym z zimną krwią ugodzić króla Jeraru i rozwiązać problem.

Nie do mnie będzie należało poukładanie świata na nowo, kiedy zabraknie tyrana. Blayne był draniem. Biorąc pod uwagę, ilu niewinnych ludzi pozbawił życia na spółkę ze swoim ojcem, decyzja nie powinna być problemem. Pozbawiając go życia, wyrządziłabym światu przysługę, a potem ktoś inny by to wszystko naprawił.

A jednak coś mnie powstrzymywało. Poczucie winy. Niekoniecznie związane z chłopakiem, któremu złamałam serce.

Zawsze chciałam być bohaterką. To mną kierowało, kiedy wybierałam frakcję. Zdecydowałam się na frakcję Boju, bo wydawała mi się najbardziej atrakcyjna. Podjęłam najtrudniejsze wyzwanie, które miało mnie szybko doprowadzić do sławy.

Przez wydarzenia z ostatniego roku i moje koszmarne ataki zazdrości, dzięki którym wystartowałam w naborze kandydatów, zrozumiałam, że głównie kierowała mną ambicja. Oczywiście, chciałam ratować ludzi, ale marzyłam też o statusie, który się z tym wiąże – zasługach, które mi pozwolą wynieść się nad innych, rozsławić swoje imię… Słynna Ryiah na polu bitwy, zabijająca złoczyńców i zyskująca uznanie króla oraz jego ludu.

Magowie bojowi byli próżni i ambitni. Prawdę mówiąc, gdyby nie to, nie zyskaliby tak wysokiej pozycji. Nic dziwnego, że ja, głupie młode dziewczę, wybrałam pogoń za sławą. Dopiero z biegiem czasu otworzyły mi się oczy i zrozumiałam, na co naprawdę się zdecydowałam.

Ci żołnierze w caltothiańskim lesie… Nie zginęli z winy Blayne’a. Zginęli przeze mnie.

Zacisnęłam palce na burcie karocy. Nagle moje ciało zrobiło się jednocześnie lodowate i płonące. Poczułam, że zaraz zemdleję, i świat zatańczył mi przed oczami.

„Przeze mnie”.

Nieważne, że w czasie tej misji podlegałam rozkazom magini Miry. Zabijałam ludzi w imię słusznych racji, bo uwierzyłam w kłamstwo. Mam ich śmierć na sumieniu. Moja magia pozbawiła ich życia.

Ilu jeszcze ucierpiało przez mój wybór? Tylko dlatego, że chcieli zostać żołnierzami, rycerzami czy magami Jeraru.

Nie potrafiłam przejść nad tym do porządku dziennego. Miałam krew na rękach. Byłam coś winna swoim ofiarom oraz pozostałym ludziom, którzy nie mieli pojęcia, do czego jest zdolny ich podły władca. Musiałam działać, żeby nie doszło do kolejnego nieszczęścia.

Podczas zaprzysiężenia obiecałam Jerarowi, że będę broniła wszystkich, którzy są w potrzebie.

Muszę być prawdziwą bohaterką, a nie tylko w swojej wyobraźni.

Samo zabicie Blayne’a nie wystarczy; trzeba zatrzymać wojnę. Nie ma gwarancji, że Pythus się wycofa po jego śmierci ani że prawda wyjdzie na jaw sama, bez dowodów. Muszę powstrzymać innych przed niewłaściwym wyborem, bo tylko w ten sposób mogę naprawić własne błędy.

Bogowie zapewne się śmieją tam, w górze: „Chcesz odkupić winy? Chcesz być bohaterką z krwi i kości, a nie taką, jaką sobie wymarzyłaś? Masz szansę, ale jest i haczyk – aby to zrobić, musisz zdradzić tego, kogo kochasz, i oszczędzić jego brata, który zabił twojego brata”.

Los był okrutny i łamał mnie, kawałek po kawałku.

– Ryiah?

Skupiona na swoim wewnętrznym bólu, nie zauważyłam, że Darren stoi przy drzwiach karocy. Spojrzenie miał łagodne, wolne od arogancji czy prowokacji. Wyglądał jak uosobienie kogoś szczęśliwego i zakochanego. Bardzo bym chciała być na jego miejscu.

– Gotowa, kochanie?

Wysiadłam i pozwoliłam się poprowadzić ku pałacowej bramie.

Chciałam być bohaterką. Tylko jeszcze nie znałam ceny.

***

Weselna uczta upłynęła pod znakiem toastów za zdrowie młodej pary i za szczęście całego narodu. Siedziałam u szczytu stołu, obok męża i jego brata, który królował na wysokim krześle odziedziczonym po ojcu. Po naszej lewicy znajdował się rząd doradców. Przez trzy godziny zmuszałam się do przełykania kęsków dziczyzny. Całkowicie straciłam apetyt.

Stale czułam na sobie spojrzenie Darrena. W pewnym momencie wsunął rękę pod stół i ścisnął mnie za kolano.

– Ryiah, proszę, jedz. Nie smuć się tak.

Z przymusem przeżułam listek sałaty, boleśnie świadoma, że jestem obserwowana. Muszę udawać, że wszystko jest w porządku.

– Dobrze.

Spoważniał.

– Ryiah, przecież widzę…

Donośny głos przedarł się przez gwar rozmów, zagłuszając jego słowa.

– Sześć tygodni! – mówił jeden z doradców Korony, krzepki mężczyzna ubrany w kosztowne, lecz znoszone boreańskie jedwabie. Z każdym łykiem piwa zyskiwał więcej animuszu. – Po tym czasie czterdzieści pythiańskich okrętów wojennych weźmie kurs na Jerar. Gdybym był rycerzem, osobiście bym wypatroszył tych caltothiańskich zdrajców.

„Sześć tygodni”. Z wysiłkiem przełknęłam ślinę. Zaczęło się.

Darren musiał pomyśleć to samo co ja.

– Ile twoim zdaniem zajmie im dopłynięcie do naszych wybrzeży?

Mężczyzna wyprostował się, dumny, że sam następca tronu zaszczycił go pytaniem. Język mu się lekko plątał, kiedy odpowiedział:

– Miesiąc, wasza wysokość. Nie wcześniej.

Należąca do grona doradców kobieta o surowej minie, ostrym podbródku i wydatnych ustach uniosła swój kieliszek, nie kryjąc szyderstwa.

– Dwa tygodnie, Cletusie. Kto jak kto, ale ty powinieneś to wiedzieć, bo przecież nadzorujesz handel Korony, nieprawdaż? – Złośliwy uśmieszek wykrzywił jej wargi. – Chyba że nie masz czasu, bo pochłania cię gra w kości?

Mężczyzna poczerwieniał jak burak.

– Jak… śmiesz… – wykrztusił.

– Cletusie, potwierdzasz te dwa tygodnie? – Pytanie padło z mojego końca stołu i zadano je podejrzanie spokojnym głosem. Nieszczęśnik przyciągnął uwagę władcy w najmniej odpowiednim momencie.

Cletus opadł na siedzenie i nogi jego krzesła zaszurały po marmurowej posadzce.

– Możliwe, panie. Nie mam tu swoich morskich map, żeby sprawdzić, ale…

– Płacę ci, żebyś miał je w głowie. – Głos młodego króla był zimny i beznamiętny. Prysł wesoły nastrój i zastąpił go niesmak. – Hestia ma rację. Na moim dworze nie ma miejsca dla nierobów. Straż, ten człowiek ma być natychmiast usunięty z dworu.

– Blayne. – Szept Darrena mogłam słyszeć tylko ja. – Czy to naprawdę konieczne? On za dużo wypił. Może zapytasz go jeszcze raz, kiedy wytrzeźwieje?

Brat obrzucił go gniewnym spojrzeniem, po czym zwrócił się do doradcy jeszcze bardziej lodowatym tonem:

– Szykujemy się do wojny za dwa miesiące. Twoje obliczenia, wzięte z powietrza, mogą mnie kosztować straty w ludziach. Jeśli jeszcze raz zobaczę cię na moim dworze, nie będę już taki łaskawy.

– Tak, panie.

Doradca nie zwlekał. Zerwał się z krzesła i chwiejnie ruszył do wyjścia. Z apoplektycznie zaczerwienioną twarzą, z trudem łapiąc oddech, mijał służbę, muzyków i innych dworzan, nieświadomych wyroku, jaki na niego wydano.

– Przykro mi, bracie – powiedział Blayne, kiedy gwar przy stole powrócił – ale musiałem to zrobić dla dobra Jeraru.

Darren już nie dyskutował.

„I dlatego niczego nie podejrzewałam”. Kto śmiałby obwiniać króla za troskę o poddanych? Czasami musi być okrutny, aby uniknąć większego zła.

Tylko prawda mogła ujawnić oszustwo Blayne’a, czyli fakt, że zbrojna akcja jest niepotrzebna. Caltothianie byli spokojnym narodem. Jedynie knowania i chciwość króla Luciusa sprawiły, że reszta królestwa i sąsiednie kraje uwierzyły w to kłamstwo.

Odsunęłam talerz.

Jakby mi było mało kłopotów z żołądkiem, do mdłości doprowadzały mnie jeszcze niekończące się zachwyty nad królewską troską o Jerar. Nie winiłam tych pochlebców. Nie mogli wiedzieć… a może jednak wiedzieli? Zaczęłam się zastanawiać, czy Lucius nie podzielił się swoim planem z kimś więcej poza własną starszyzną. Na przykład z maginią Mirą, dowódczynią swojego pułku? Wiedza tej ostatniej była prawdopodobna, jeśli wziąć pod uwagę jej szybki awans po zabójstwie króla. A inni?

Przyszła mi do głowy nowa myśl – ilu doradców króla mogło wiedzieć o tych planach?

Sala zawirowała mi w oczach i kurczowo chwyciłam poręcze krzesła. „A jeśli oni wszyscy wiedzą?”.

– Ryiah?

Udało mi się przetrwać ceremonię ślubną, dwugodzinną paradę po ulicach Devonu i trzy godziny weselnej uczty. Zniosłam więcej, niż ktokolwiek byłby w stanie wytrzymać w obecności króla mordercy. Musiałam się od tego oderwać choćby na parę minut.

Chciałam się oderwać od wszystkiego i od wszystkich, bo poczułam, że dłużej nie dam rady.

Odwróciłam się do Darrena i splotłam palce z jego palcami.

– Mam trochę dosyć – powiedziałam. Przynajmniej nie musiałam kłamać. – Myślisz, że twój brat nie będzie miał nic przeciwko temu, jeśli na chwilę was opuszczę?

Spojrzenie księcia spoczęło na mojej twarzy.

– Wytłumaczę cię. Jeśli Blayne będzie miał zastrzeżenia co do odejścia mojej żony, niech rozmawia o tym ze mną.

Gula rosła mi w gardle. Odwróciłam wzrok z obawy, że zaraz gruchnę przed nim na kolana i wyrzucę z siebie wszystkie sekrety. Chciałam oszczędzić Darrenowi takiej sceny. Wymamrotałam podziękowanie i dyskretnie odeszłam od stołu. Król na szczęście był zajęty rozmową z jednym z arystokratycznych gości.

Wędrowałam korytarzami, nie zwracając uwagi na przepych pałacu z jego wspaniałymi arrasami i złotymi kolumnami. Zdążyłam się na nie napatrzeć w ciągu miesięcy, które spędziłam tutaj po naborze kandydatów. Wszędzie drogę oświetlały kinkiety, a ja potrzebowałam mroku. Nawet moja suknia, z kremowożółtą spódnicą i złoto-pomarańczową górą naszywaną kryształkami, błyszczała. W życiu nie miałam tak pięknego stroju, ale te kolory bezustannie mi przypominały wydarzenia sprzed zaledwie kilku godzin i objawienie, które na mnie spłynęło.

Dziesięć minut później znalazłam się przed swoją komnatą, przekształconą teraz w pokój wypoczynkowy.

Zabrano moje dębowe kufry i piękne łóżko z wiśniowego drzewa. Zamiast tego w komnacie znalazły się stolik i siedziska z miękkimi poduszkami, abym miała gdzie siadywać z mężem. Nie zmienił się tylko przyległy do komnaty pokoik kąpielowy z wanną i naczyniem nocnym.

Nie zdawałam sobie sprawy, jak długo stałam w progu i gapiłam się na swój dawny pokój. Kolejna rzecz, która już nigdy nie będzie taka sama.

Proste zaklęcie wystarczyło, aby świece zgasły i otoczyła mnie ciemność. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Moja dłoń spoczywała na klamce, oddychałam głęboko. Maska opadła mi z twarzy.

Czas mijał, a ja ciągle stałam przy drzwiach. Trwało to dziesięć minut? Godzinę? Straciłam rachubę, kiedy do moich oczu napłynęły łzy. Łkałam i wszystko było mi obojętne. Nie ma takiej rzeczy jak czas. Parę minut mniej czy więcej niewiele zmieni. Nie zmieni wagi świata ani zbrodni, które zamierzałam popełnić dla dobra wielu, ale kosztem kilku.

Nie miałam pojęcia, jak zdobędę dowód, że mój brat miał rację. Nie wiedziałam, czy zdołam przekonać rebeliantów, że muszę przyłączyć się do nich, choć jestem częścią Korony. Nawet brat bliźniak mi nie ufał. A Pythus i Wyspy Borea? Jak mam ich namówić, aby wystąpili przeciwko Nowemu Sojuszowi, który Blayne zdołał umocnić po śmierci ojca i moim ślubie z jego bratem? W jaki sposób taka młoda kobieta jak ja może przekonać króla i cesarza dwóch sąsiednich krajów, żeby wypowiedzieli sojusz, który podpisali z jej krajem? Nawet jeśli będzie miała dowód – czy to wystarczy, by jej posłuchali?

Pomyślałam, że powinnam się napić wina. Rzadko je piłam, ale teraz mogłoby zagłuszyć burzę myśli i uczuć. I cały ten strach. Potrzebowałam czegoś, co choć na chwilę by mnie od nich oddzieliło. Liczyłam, że poczuję się lepiej w wyzwalającej ciemności, a tymczasem było jeszcze gorzej.

Może w końcu się uspokoję. Ale teraz nie miałam czasu. Mijały godziny i jeśli słowa królewskiej doradczyni były prawdą, caltothiańska flota wystartuje za sześć tygodni, a za osiem dopłynie do naszych brzegów. Niedługo potem nasza armia ruszy na Caltoth.

Moje dawne ja chciało pozostać w mroku po śmierci Derricka. Ta dziewczyna była niczym błądzący duch, pogrążona w rozpaczy i oderwana od świata.

O ileż łatwiej jest być pokonanym niż silnym.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: