- promocja
- W empik go
Czas huraganów - ebook
Czas huraganów - ebook
Grupa dzieci z La Matosy, zubożałej wioski w Meksyku, dokonuje makabrycznego odkrycia. W mętnych wodach kanału znajduje rozkładające się ciało miejscowej wiedźmy. Była ona postrachem mężczyzn i ratunkiem dla kobiet. Każdy z bohaterów wnosi do dochodzenia nowe szczegóły, nowe akty zepsucia i brutalności. Prawda przenika do gleby, zatruwając wszystko dookoła.
Śledztwo odsłania mroczny świat, w którym dominują bieda, przemoc, mizoginia i najmroczniejszy erotyzm. Gdzie uprzedzenia i wykluczenie społeczne wyznaczają los i umacniają piekielny krąg. Gdzie beznadziejność osiąga punkt kulminacyjny i doprowadza do zabójstwa wiedźmy, której zwłoki są jak oko huraganu, przekraczające czas i przestrzeń, obserwujące wirowanie opowieści utkanych w przeszłości i przenikających teraźniejszość.
Historia przedstawiona przez Fernandę Melchor, rozgrywająca się w wyimaginowanym miasteczku La Matosa, pozornie przypominającym meksykański stan Veracruz, szybko przekracza ograniczenia związane z historią kryminalną. Winowajcy są wymieniani na początku narracji, wobec czego najważniejsze staje się pytanie o to, dlaczego. Napisana z brutalnym liryzmem nakreśla okrutny, a zarazem fascynujący portret Meksyku. Stawia także odwieczne pytania o naturę zła.
Tajemnica morderstwa, dla której tłem jest groza i brud – książka Melchor wskazuje na narodziny meksykańskiej gwiazdy. (…) Nie jest to wybór do klubu książki Oprah, tego można się spodziewać, ale nie możesz przeoczyć tej powieści. O ile jesteś na nią przygotowany.
– „The Guardian”
W swojej imponującej nowej powieści Fernanda Melchor zgłębia powiązania między bajką a kobietobójstwem (femicide) – określeniem, którego meksykańskie feministki używają do rozliczenia się z narastającymi, coraz bardziej sadystycznymi morderstwami kobiet i dziewcząt w ich kraju. (…) Melchor tworzy opowieść nie tylko potępiającą potworność, ale także uosabiającą piękno i żywotność, które ta potworność wypacza.
– „The New York Times”
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66967-99-1 |
Rozmiar pliku: | 937 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dotarli do kanału przez wąwóz prowadzący od rzeki – proce w pogotowiu, zmrużone oczy, powieki prawie zlepione w blasku południowego słońca. Było ich pięciu, a ich przywódca jako jedyny miał na sobie kąpielówki, kolorowe, połyskujące wśród niskiej trzciny charakterystycznej dla początku maja. Reszta grupy szła za nim w majtkach, czwórka obuta w trzewiki za kostkę, zmieniająca się przy skrzyni z drobnymi kamieniami, które tego ranka wyciągnęli z rzeki; czwórka ze zmarszczonymi brwiami, dzika, tak bardzo gotowa do poświęceń, że nawet najmniejszy z nich nie ośmieliłby się przyznać, że się boi. Szedł, zabezpieczając tyły, trzymał procę z naciągniętą gumą, w kawałek skóry wcisnął otoczak, gotowy zaatakować każdego, kto stanie im na drodze, jeśli tylko wyczuje zasadzkę, usłyszy krzyk z ambony zbudowanej jako strażnica na drzewach za ich plecami albo szuranie gwałtownie odsuwanych liści lub świst kamieni lecących prosto w ich twarze; gorąca bryza, pełna sępników odcinających się od prawie białego nieba, niosąca smród gorszy nawet od garści piasku ciśniętej w twarz, odór, który zachęca do plucia – żeby tylko nie zszedł do żołądka, bo odbiera chęci do dalszego marszu. Przywódca wskazał brzeg wąwozu i cała piątka przeszła po suchej trawie na czworakach, piątka ściśnięta w jedno ciało, piątka otoczona zielonymi muchami, piątka, która wreszcie rozpoznała to, co wyłaniało się z żółtej piany zbierającej się na wodzie: zgniłą twarz trupa pomiędzy gałęziami i plastikowymi workami, które wiatr przywiewał tu z drogi, uśmiechniętą ciemną maskę, w której roiło się od czarnych żmij.