Czas odwagi - ebook
Czas odwagi - ebook
Dlaczego Paweł VI myślał o abdykacji? Co skłoniło go do oddania drogocennej tiary, symbolu władzy papieża nad ziemią, niebem i czyśćcem? Dlaczego tak ważna była dla niego wizyta w Gnieźnie w 1966 roku, do której nie dopuściły władze PRL? Nie publikowane dotąd listy i dokumenty pisane własnoręcznie przez Pawła VI są niezwykłym źródłem wiedzy o papieżu, który przewodniczył obradom Soboru Watykańskiego II i dał zielone światło zmianom mającym odmienić oblicze Kościoła.
W październiku 2018 roku Franciszek kanonizuje Pawła VI jako czwartego po Piusie X, Janie XXIII i Janie Pawle II papieża żyjącego w XX wieku.
"Byłem zdumiony czytając te listy Pawła VI, które wydają mi się pokornym świadectwem miłości do Chrystusa i Jego Kościoła oraz kolejnym dowodem świętości tego wielkiego Papieża."
Franciszek
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-5558-6 |
Rozmiar pliku: | 7,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Cały pontyfikat Pawła VI to próba stworzenia definicji Kościoła na podstawie obrazów biblijnych ukazujących jego naturę. Kościół to _budowla wzniesiona przez Chrystusa_, _dom Boży_, _świątynia i tabernakulum_, _Boży Lud_, _owczarnia_, _winnica, rola_, _Boże miasto_, _łódź Pańska_, _kolumna prawdy_ czy wreszcie _Oblubienica Chrystusa_ i _Jego mistyczne Ciało_.
Reprodukcja umieszczona na wyklejce tej książki zapowiada, że sięgniemy tu po symbolikę łodzi Piotrowej, znak Kościoła mobilnego, żeglującego po falach historii. To niewielki obraz olejny autorstwa Aldo Capriego (1886–1973), więźnia Mauthausen i przyjaciela Pawła VI. Przedstawia papieża siedzącego przy zacumowanej łodzi, którą przypłynął Piotr. Paweł VI trzyma w lewej ręce laskę, o prawą dłoń opiera zmęczoną głowę.
Łódź również zdaje się szukać wytchnienia w samotności niewielkiej zatoki. Postaci siedzące naprzeciw siebie – papież na ziemi, a rybak w łodzi – zachęcają się wzajemnie, dodają sobie otuchy. Paweł VI zawsze, aż do śmierci, starał się mieć ten obraz w zasięgu wzroku.
Jak wiadomo, w latach jego pontyfikatu łódź Kościoła musiała zmagać się z przeciwnym wiatrem i wzburzonym morzem: konfliktami, protestami, opozycją, wrogością, prześladowaniem. Papież Montini był kontestowany zarówno przez radykalnych progresistów, jak i tradycjonalistów – od zawsze zajmujących skrajnie przeciwne pozycje. Potrafił trzymać ster Piotrowej łodzi mocną ręką, nieraz samotnie, ratując jedność Kościoła, wzmacniając szeregi, broniąc depozytu wiary.
Na początku pontyfikatu powiedział: „wiemy, co znaczy wstąpić na katedrę świętego Piotra i objąć ten najwyższy i budzący lęk urząd (…). Z drżeniem i ufnością, w obliczu całego Kościoła, przyjmujemy klucze do Królestwa Niebieskiego, ciężkie i potężne, dobroczynne i tajemnicze, które Chrystus powierzył Rybakowi z Galilei, a które teraz nam zostały przekazane” (30 czerwca 1963 roku).
Piętnaście lat później, w obliczu śmierci, dokonując niemal podsumowania pontyfikatu, wyznał: „Wiary dochowałem! Możemy powiedzieć dziś w pokorze i pewności serca, że nigdy nie zdradziliśmy »świętej prawdy«” (29 czerwca 1978 roku). Biskup Gualtiero Sigismondi słusznie zauważa, że „misją powierzoną przez Opatrzność papieżowi Montiniemu było trzymanie steru w czasie Vaticanum II i w okresie posoborowym. Sternik wyznacza kierunek, sięgając wzrokiem w dal. Prorockie spojrzenie Pawła VI podążało za światłem, jakie dawała tradycja, niczym morska latarnia, i uważnie śledziło »znaki czasu«. Było dalekosiężne, wzywało Kościół, by nie stał u wybrzeża, ale rozwinął żagle i wyszedł na otwarte wody odnowy. Przyświecał mu jasny cel odkrycia horyzontów dialogu ze współczesnością”.
Paweł VI darzył Kościół głęboką miłością. Zdawał sobie sprawę ze swych słabości, bywał niepewny, rozdarty, poddawany pokusom. Zawczasu przygotował dymisję na okoliczność choroby, która uczyniłaby go niezdolnym do pracy. Chciał jednak pozostać do końca za sterem Kościoła, przekonany, że „Kościół jest Chrystusa (…) i On sam go ukochał (…) To On działa, to On prowadzi jego sprawy, wytycza plany”. Łódź nie jest jego, lecz Jezusa. Zatem „niech stanie się jasne, że to On, nikt inny, prowadzi ją i ratuje”.
Pan nie porzuca swego Kościoła, choć nieraz wydaje się nam, że łódź tonie. Z tego powodu Montini mógł mówić: „tego chcieliśmy i tego chcieć będziemy, aż do końca” (21 czerwca 1976 roku).
Kościół, każda wspólnota chrześcijańska, każdy z nas, idąc wytyczoną drogą, napotyka przeciwności, chwile grozy, cierpienie i utratę sił.
Paweł VI zachęca, byśmy się nie lękali. Chrystus jest obecny wśród nas bardziej niż kiedykolwiek indziej, chociaż nieraz może się nam wydawać, że nie ma Go lub usnął w naszej łodzi. Ale On tę łódź Kościoła wciąż prowadzi ku bezpiecznej przystani w królestwie Bożym.
_Leonardo Sapienza_SERCE BISKUPA
Co to znaczy być Biskupem?
Nie da się tego pojąć
bez pojęcia poświęcenia
służbie i miłości Bożemu Ludowi.
BISKUP – TO SERCE,
które przygarnia ludzkość.
BIEDNE SERCE BISKUPA!
Jakże zdoła udźwignąć tak wielki ciężar
i dać wyraz tak wielkiej mądrości?
Nie, bracia, nie biedne!
Raczej szczęśliwe serce Biskupa,
przeznaczone, by się upodabniać
do Serca Jezusowego
i by utrwalać w świecie i w czasie
cud Chrystusowej miłości.
Tak szczęśliwe.
(Paweł VI, 30 czerwca 1974 roku)1 listopada 1954 roku Pius XII mianował Giovanniego Battistę Montiniego arcybiskupem Mediolanu. Ileż było spekulacji na ten temat! Mówiło się, że Pius XII chciał go odsunąć jak najdalej od centrum zarządzania Kościołem ze względu na niezgodność charakteru i różnicę zdań. Niemal zesłał go na wygnanie… Pisze biograf: „być może papież mówił sobie: »Naciskacie na mnie, abym wam go usunął z drogi? Poślę go do Mediolanu i zobaczycie, jak wróci papieżem«”.
Święcenia biskupie przyjął 12 grudnia z rąk kardynała Eugenia Tisseranta w bazylice Świętego Piotra. Miał być konsekrowany przez samego papieża, ten jednak się rozchorował. W czasie ceremonii wysłuchano jego przesłania, nadanego przez radio.
Przed opuszczeniem Watykanu i Rzymu oraz ingresem w mediolańskiej katedrze Montini pisze do Piusa XII list, w którym ponawia wyrazy wierności i synowskiej wdzięczności, czym zadaje kłam plotkom i złośliwym komentarzom.
Oto treść nie publikowanego dotąd pisma:Tłumaczenie:
Najświętszy Ojcze!
To ostatnia noc mego pobytu w Watykanie. Jutro rano, po odprawieniu Mszy Świętej u Świętego Piotra, przy ołtarzu Świętego Piusa X, obejmę nowy urząd. Nie sposób wyrazić moich uczuć z powodu nadchodzącej fizycznej rozłąki z tym błogosławionym miejscem. Walcząc z natłokiem wspomnień, emocji, myśli i planów, odczuwam jednak ogromną potrzebę wyrażenia Waszej Świątobliwości mojej szczerej synowskiej wdzięczności za wszelkie dobro, którego przejawów nie śmiem nawet zliczyć a wielkości zmierzyć, jakiego doznawałem z ojcowskiej, hojnej, wielokrotnie potwierdzanej, zawsze serdecznej dobroci Waszej Świątobliwości.
Wyjątkowa łaska, którą Wasza Świątobliwość zechciał mnie hojnie obdarzyć na koniec mojej pokornej służby, napełnia mnie wzruszeniem i pociechą. W wylewności Waszego królewskiego i ojcowskiego serca widzę znak Bożej opieki, która podtrzymuje moją duszę, nadal zdumioną i zlęknioną, pozwala ufnie stanąć do nowej, nadludzkiej pracy, wzbogaca wiatykiem mądrości, z której czerpać będę w dalszej mojej drodze, jakkolwiek długa by była.
Ojcze Święty, tyle rzeczy chciałbym Ci jeszcze rzec i tyle wyrazów radości przekazać… Ale nie umiem.
Moją modlitwę i ofiarę pokornych starań w pracy duszpasterskiej składam przed obliczem Pana w intencji zdrowia Waszej Świątobliwości i wielkiego apostolskiego dzieła na rzecz Kościoła Bożego.
Nie ustaję w prośbach i błaganiach o błogosławieństwo dla wszystkich dusz, jakie Wasza Świątobliwość powierza mej trosce, jak też dla najmniejszego, ale oddanego, wdzięcznego i przepełnionego miłością synowską sługi, który pada na ziemię, całując Świętą Stopę.
Z największym oddaniem, pokorą i wdzięcznością
wobec Waszej Świątobliwości
+ Giovanni Battista Montini
W Watykanie, 3 stycznia 1955 rokuTłumaczenie:
Mediolan, 21 stycznia 1959 roku
Ojcze Najświętszy!
Wielką niespodziankę i radość sprawił mi niezwykle taktowny list Jego Eminencji Najczcigodniejszego Kardynała Domenica Tardiniego, sekretarza Waszej Świątobliwości, o przesłaniu olbrzymiej kwoty pięciu milionów lirów, którą Wasza Świątobliwość spontanicznie i hojnie postanowił wesprzeć ogromne przedsięwzięcie budowy nowych kościołów w Mediolanie.
Ileż dobroci, Ojcze Święty! Jakże błogosławiony pomysł! Ofiara Waszego szlachetnego serca, tyleż niespodziewana, co opatrznościowa, jako wyraz ojcowskiej miłości, troskliwej i światłej, przydaje wielkiemu wsparciu finansowemu równie wielkich wartości moralnych, takich jak otucha, dobry przykład, duchowa łączność naszego Ojca z mediolańskimi dziećmi. Choć są one obywatelami zamożnej i hojnej metropolii, potrzebują wsparcia nie mniej od innych, jako że rozwój tejże, szybki i nowoczesny, niesie ze sobą olbrzymią liczbę niekwestionowanych potrzeb.
Dziękuję, Ojcze Święty, w imieniu całej diecezji, która z wzruszeniem i wdzięcznością będzie wychwalać tak znaczący gest. Dziękuję zwłaszcza w imieniu kapłanów, którzy dla upamiętnienia misji przeprowadzonych w naszym mieście w listopadzie 1957 roku przyjęli na siebie ciężar budowy kościoła poświęconego Świętemu Proboszczowi z Ars, finansowanej w całości z ich ofiar, od teraz zaś szczycącej się hojnością Waszej Świątobliwości.
Dziękuję w końcu i przede wszystkim w imieniu pokornego pasterza tej diecezji, który, błagając o apostolskie błogosławieństwo dla swoich wiernych i siebie, cieszy się, że może raz jeszcze nazwać się Waszej Świątobliwości wdzięcznym, pokornym i najbardziej oddanym sługą i synem.
+ Giovanni Battista kard. Montini
arcybiskup Mediolanu