Czego uczą nas zwierzęta? Jak domowi terapeuci pomagają nam pozbyć się ograniczeń i stać się lepszymi ludźmi - ebook
Czego uczą nas zwierzęta? Jak domowi terapeuci pomagają nam pozbyć się ograniczeń i stać się lepszymi ludźmi - ebook
Stań się najlepszą wersją siebie dzięki mądrości zwierząt
Koty wiedzą, kiedy ich opiekunowie się smucą, psy wyczuwają podniecenie wiszące w powietrzu, a dzikie ptaki – zbliżające się niebezpieczeństwo. Zwierzęta wiedzą o wiele więcej, niż nam się wydaje!
Jeśli tylko wsłuchamy się w ich głos, będą w stanie poprowadzić nas ku następnemu etapowi naszej osobistej ewolucji. Ta jedyna w swoim rodzaju książka pokazuje, jak zrozumieć to, co zwierzęta chcą nam przekazać, oraz jak wykorzystać tę wiedzę w praktyce i zmienić życie nasze i naszych zwierzęcych towarzyszy.
Głęboko i intuicyjnie pracując ze zwierzętami od niemal 20 lat, medium Danielle MacKinnon zdobyła mądrość, którą się dzieli, przeplatając pomocne narzędzia i techniki z osobistymi historiami jej klientów, krok po kroku wprowadzając czytelnika na drogę osobistego rozwoju poprzez słuchanie tego, co ma mu do przekazania jego zwierzę.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66718-45-6 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Być może sięgnąłeś po tę książkę, ponieważ kochasz zwierzęta i spodobała ci się możliwość pracy ze swoim pupilem nad stworzeniem lepszej wersji siebie. A może jakieś jego zachowanie doprowadza cię do obłędu i jesteś gotów spróbować dosłownie wszystkiego – i niniejsza książka jest tego przykładem. Może ci się jednak wydawać, że pomaganie zwierzęciu poprzez pomaganie samemu sobie to tak naprawdę trochę pomylony pomysł. Całkowicie to rozumiem (i sama bym tak pomyślała, gdybym w ciągu ostatnich piętnastu lat nie doświadczyła tego osobiście w pracy z tysiącami osób).
Napisano wiele książek o miłości dobrego pupila, ale jeszcze ani jednej, która pokazywałaby, że ta miłość (tkwiąca we wszystkich zwierzętach) służy wyższemu celowi: dzięki niej ludzie stają się najlepszą wersją siebie, a zwierzęta dostają szansę na lepsze życie, lepsze zachowanie i lepsze traktowanie. Niezliczone książki podejmują temat „leczenia” zaburzeń behawioralnych i opanowywania technik szkoleniowych, ale żadna nie pokazuje, że kluczem do pozytywnej, zdrowej i bezproblemowej relacji ze zwierzęciem obecnym w naszym życiu jest praca nad sobą. Większość książek w celu rozwiązania „problemów” skupia się na szkoleniu zwierząt, co oznacza, że ich autorzy przegapiają główną kwestię: jeśli zwracamy uwagę na naszych pupili, mogą oni (a także inne zwierzęta – dzikie, gospodarskie i udomowione) przyspieszyć nasz rozwój emocjonalny, duchowy i psychiczny. A to z kolei zaowocuje lepszą pracą, większą ilością miłości, lepszym partnerem, życzliwszymi przyjaciółmi, większą frajdą, szczęśliwszymi dniami, nie wspominając już o zaniku kłopotów behawioralnych!
Zwierzęta już teraz dokonują ogromnej zmiany w społeczeństwie. Na przykład na Animal Planet można obejrzeć dokument Resocjalizacja z pitbullem o ośrodku zajmującym się ratowaniem psów tej nierozumianej rasy – pitbulli – w którym zatrudniane są osoby będące na zwolnieniu warunkowym. Zajmując się maltretowanymi i zapomnianymi psami, więźniowie uczą się odpowiedzialności, szacunku, dbania o samych siebie i tak dalej. Dzięki programom tego typu więźniowie stają się szczęśliwszymi i zdrowszymi ludźmi, dlatego wdraża się je w więzieniach w całym kraju, a to nie jest nawet wierzchołek góry lodowej!
Na całym świecie popularna jest też hipoterapia, w której wykorzystuje się konie do pracy z dziećmi ze spektrum autyzmu. Dzięki poruszaniu się rytmicznie podczas jazdy dzieci te uczą się skupiać poprzez ciało. Następnym uzdrawiającym krokiem jest nauka zajmowania się koniem. Korzystające z tego typu programów autystyczne dzieci zazwyczaj lepiej się komunikują i stają się spokojniejsze, a nawet szczęśliwsze.
Resocjalizacja z pitbullem, hipoterapia i podobne metody okazują się wysoce skuteczne, więc stają się popularne na całym świecie. A co by było, gdybyśmy mogli jeszcze bardziej rozwinąć te koncepcje? Gdyby zwierzęta potrafiły zrozumieć, czego potrzebujesz, co pragniesz wyrazić, co pomoże ci przejść przez trudny okres, i dzięki temu zrozumieniu mogłyby pomóc ci zmienić twoje przekonania?
Co by było, gdyby pupil mógł odgrywać rolę twojego terapeuty?
Wszyscy wiemy, że zwierzęta są wyjątkowo wyczulone na otoczenie. Koty wiedzą, kiedy ich opiekunowie są smutni, psy wyczuwają podniecenie wiszące w powietrzu, dzikie ptaki – zbliżające się niebezpieczeństwo, a słonie wiedzą, gdzie znajdują się wszyscy członkowie rodziny, nawet jeśli nie jest to blisko. Ale czy brałeś pod uwagę możliwość, że zwierzęta mogą być jeszcze lepiej dostrojone do otoczenia, niż sądzimy?
Lekcje udzielane przez zwierzęta
Zwierzęta obecne w twoim życiu są tak mocno połączone z tobą i swoim środowiskiem, że rozumieją, jeśli nie czujesz się bezpieczny, jeśli w głębi serca nie lubisz samego siebie albo jeśli czujesz, iż nie zasługujesz na relację pełną miłości, troski i wsparcia. Niewykluczone, że zwierzęta rozumieją cię lepiej, niż ty w tej chwili rozumiesz sam siebie. Dzięki temu mogą modyfikować swoje zachowanie (pozytywnie albo negatywnie) tak, żeby zmusić nas do zajęcia się tymi głębokimi negatywnymi uczuciami, jakie żywimy wobec siebie, co umożliwi nam poprawienie jakości życia – i to w stopniu, jakiego się nie spodziewaliśmy.
W czasie swojej intuicyjnej pracy ze zwierzętami nauczyłam się, że biorą one na siebie rolę naszych terapeutów, trenerów, mentorów oraz nauczycieli, prowadząc nas (a czasami popychając) na kolejne etapy osobistej ewolucji. Chcesz postawić się despotycznej matce? Przyjrzyj się swojemu agresywnemu psu. Szukasz miłości? Zwróć uwagę na niespokojną wiewiórkę w ogródku. Praca wysysa z ciebie całe życie? Sprawdź, co pokazuje ci chory koń. Przyznaję, to może wydawać się szalone, ale nasze zwierzęta dają nam odpowiedzi – i to każdego dnia.
Co niewiarygodne, to zjawisko nie jest zarezerwowane wyłącznie dla ludzi, którzy mają „wyjątkowe” zwierzęta. Występuje u wszystkich zwierząt, jakie tylko przychodzą ci do głowy: od myszy, przez wielbłądy i psy, po słonie. Czyż myśl o tym, że możesz skorzystać z mądrości, intuicji i rozwoju, które zwierzęta oferują ludziom od tysięcy lat, nie jest ekscytująca?
Chociaż komunikuję się ze zwierzętami, niniejsza książka bynajmniej nie uczy, jak intuicyjnie się z nimi porozumiewać. Opisuje ona to, co zwierzęta przekazują nam za pośrednictwem swoich zachowań, a także uczuć i emocji, jakie w nas wywołują. W ciągu ponad piętnastu lat pracy spotkałam się z tysiącami ludzi oraz ich pupili i dzikich zwierząt. Zrozumiałam, że w ludzko-zwierzęcej relacji chodzi o znacznie więcej, niż sądzi większość osób (nawet miłośników zwierząt!).
Opiekunowie przyprowadzają do mnie zwierzęta, żebym wykorzystała swoje zdolności intuicyjnego porozumiewania się z nimi do rozwiązania jakiegoś problemu. Może chodzić o psa, który załatwia się w nieodpowiednich miejscach, konia, który boi się swojego boksu w stajni, kurę, która wyrywa sobie pióra, albo mieszkającą w okolicy pumę, która zabija wszystkie kurczaki. W oczach moich klientów pojawiają się łzy, kiedy z nadzieją proszą, żebym namówiła dane zwierzę do zmiany zachowania – czy też, dokładniej rzecz ujmując, natychmiast rozwiązała ich problem. Sama na początku tej pracy uważałam, że to właśnie mam robić: „naprawiać” wszystkie zwierzęta i pozbywać się ich problemów behawioralnych. Sprawiać, by ludziom i ich zwierzętom żyło się łatwo i przyjemnie.
Nie mogłam bardziej się mylić. Przynajmniej w odniesieniu do „naprawiania” zwierząt – to nie one potrzebowały mojej interwencji! Żadne ze zwierząt nie oczekiwało, że powiem: „Słuchaj! W tej stajni nie ma nic strasznego. Musisz zacząć tam wchodzić bez panikowania!”, tak jak żaden człowiek nie chciałby usłyszeć: „Windy wcale nie są przerażające, weź się uspokój!”. Takie podejście – „wyjaśnij wszystko, to problem się rozwiąże” – nie zmieniało zachowania przyprowadzanych do mnie zwierząt, więc i nie uszczęśliwiało moich klientów.
Gdy zagłębiłam się w tę pracę, odkryłam bardzo ważny wątek. Zwierzęta (niezależnie od tego, czy były domowe, gospodarskie, dzikie czy jeszcze inne), które przynosili do mnie ludzie, znacznie lepiej rozumiały siebie i swoje zachowanie, niż ich opiekunowie (i pierwotnie ja sama) podejrzewali, były też doskonale świadome wyzwań i kłopotów, jakie stwarzały swoim ludziom.
Zwierzęta potajemnie pomagają ludziom ewoluować od tysięcy lat, ale ludzie nie wyrażają za to należytej wdzięczności. Chcę ci pokazać, czego nauczyłam się podczas wielu lat głębokiej, intuicyjnej pracy ze zwierzętami, żebyś mógł w pełni wykorzystać to, co królestwo zwierząt ma nam do zaoferowania na każdym poziomie. Dowiesz się:
- jak twój zwierzak pomaga ci się rozwijać i ewoluować;
- jaką lekcję twój pupil pomaga ci opanować;
- jak „naprawić” problem behawioralny ukochanego zwierzęcia (ach, te problemy z zachowaniem!);
- jak może wyglądać twoje życie, gdy opanujesz już lekcje, których udziela ci twoje zwierzę;
- jak twoje zwierzę pomaga ci być bardziej pewnym siebie, lepiej czuć się z samym sobą i dobrze czuć się z tym, że inni ludzie cię dostrzegają;
- jak zwierzę może zmienić twoje życie tak, żebyś stworzył w nim większą obfitość;
- jak przyjąć miłość, którą żywią do ciebie wszystkie zwierzęta (i ludzie);
- jak trzymać się wybranej ścieżki dzięki zabawnym, zwariowanym narzędziom i technikom;
- jak dzięki łatwym, konkretnym krokom opanować lekcje udzielane przez twojego pupila, żeby ewoluować i rozwijać się!
Zawsze powtarzam to swoim klientom, więc i tobie powiem: to nie jest ciężka praca. Kiedy już wiesz, na co zwracać uwagę i jakie kroki wykonać, jedyną rzeczą, która sprawia trudność, jest zmuszenie się do ich wykonania. Jeżeli kochasz zwierzęta, jak większość znanych mi ludzi, skwapliwie wykorzystasz okazję do głębokiej pracy ze zwierzęciem obecnym w twoim życiu, zwłaszcza kiedy się przekonasz, że praca nad sobą przyniesie korzyść wam obojgu i wpłynie na wszystkie obszary twojego życia!
Ta praca ze zwierzętami to nie jest coś, co opanujesz i pójdziesz dalej. To nieustające odkrywanie siebie, własnego życia i swojego wewnętrznego piękna. W życiu osobistym wiele razy widziałam zwierzęta działające w ten sposób i nieważne, ile uczę się z danego doświadczenia ani jak wielkie postępy czynię dzięki tej nauce – zwierzęta nadal znajdują nowe sposoby na uczenie mnie i oświecanie.
Jak korzystać z tej książki
Ludzi zaskakuje jedna z pierwszych rzeczy, jakie mówię na początku swoich zajęć: „Obecne w waszym życiu zwierzęta chcą, żebyście stali się lepszymi ludźmi”. Wiem, że to wydaje się szalone, no bo jak zwierzę mogłoby tego pragnąć? Nie jest to też zwykle myśl, do jakiej przyzwyczajone są osoby, które zmagają się z problemem behawioralnym swojego pupila, hodują setkę kurczaków w gospodarstwie albo którym szkoda jest jakiegoś zwierzęcia na wolności. Jednak doświadczenie zdobyte przez prawie dwadzieścia lat w ciągu wielu tysięcy godzin pracy ze zwierzętami uzmysłowiło mi coś, czego większość ludzi sobie nie uświadamia, i w tej książce chcę się tym z tobą podzielić. To doświadczenie moje oraz zwierząt i ludzi, z którymi miałam kontakt. Zmieniło ono nie tylko ich życie, ale i moje. Niniejsza książka zapewnia brakujące ogniwo pomiędzy sposobem traktowania zwierząt na świecie, który widzisz wokół siebie, a tym, co czujesz w sercu.
Dzięki tej książce pomogę ci zrozumieć, dlaczego twój pies szaleje, dlaczego twoje kurczaki (i tylko twoje) zachowują się w ten, a nie inny sposób, i dlaczego pęka ci serce na wieść o losie dzikiego zwierzęcia, o którego istnieniu tylko słyszałeś. Następnie dowiesz się, jak wykorzystać to zrozumienie, żeby czuć się silniejszym wewnętrznie i lepiej z samym sobą oraz mieć głębszą, bardziej pozytywną relację z napotykanymi zwierzętami.
Książkę tę można nazwać poradnikiem, gdyż zawiera mnóstwo informacji, które pomogą ci zrozumieć lepiej siebie, ale to również książka o szkoleniu zwierząt, ponieważ dzięki wykorzystaniu narzędzi i technik w niej opisanych zmienisz swoją relację ze zwierzętami, które pojawią się w twoim życiu. Twój pies może przestać szczekać. Twoje krowy mogą przestać uciekać. Stan zdrowia twojego kota może się poprawić.
Tak, to poradnik. Tak, to książka o szkoleniu zwierząt, ale – i mam nadzieję, że nie zabrzmi to zbyt nieobiektywnie – to również książka, która połączy cię ze światem zwierząt w sposób, w jaki moim zdaniem wszyscy mamy być połączeni.
Zwierzęta opanowały bezwarunkową miłość do siebie i świata, w którym żyją. Gatunek ludzki może się od nich wiele nauczyć – ja, mimo że przez te wszystkie lata pracowałam z ogromną liczbą zwierząt, nadal uczę się od nich każdego dnia. Bardzo długo opierałam się przed rozpoczęciem tej pracy, ale gdy już się nią zajęłam, dosięgła ona mojej duszy i wywarła tak ogromny wpływ na moje samopoczucie oraz na sposób, w jaki postrzegam samą siebie, że musiałam się tym zająć i podzielić się tym objawieniem z innymi.
Czytaj z otwartym sercem i umysłem, pełen wiary. Wszystko, o czym piszę w niniejszej książce, opiera się bezpośrednio na moich doświadczeniach ze zwierzętami. Piszę o tym, co pokazują mi raz po raz i co chcą przekazać tobie!
Moje osobiste doświadczenie
Bardzo długo opierałam się takiemu rozumieniu roli zwierząt. Ostatecznie pogodziłam się z nim w pełni, dopiero gdy uznałam, że nie mam już innego wyjścia (ale muszę przyznać, że cieszę się, iż w końcu to zrobiłam!). Pracuję intuicyjnie ze zwierzętami i ich ludźmi od niemal dwudziestu lat, jednak ta konkretna ścieżka nie zawsze była dla mnie jasna, a nawet pożądana.
W ciągu roku od zrobienia licencjatu z anglistyki na Uniwersytecie New Hampshire przeniosłam się do samego serca dzielnicy Mission w San Francisco. Chociaż przyszłego męża poznałam jeszcze w college’u, zaczęliśmy ze sobą chodzić dopiero po mojej przeprowadzce do Kalifornii, a po trzech miesiącach byliśmy już zaręczeni. Byłam wniebowzięta, że w końcu poznałam kogoś, kto rozumie moją wrażliwość! Nie śmiał się ze mnie, gdy wypuszczałam owady, które wpadły do domu, ani gdy pomagałam psom wyglądającym na zagubione. Mimo że jest dość męski (cichy i opiekuńczy), od razu się przyłączył i sam zaczął ratować zwierzęta. Ulżyło mi, że nareszcie mam w życiu kogoś, kto nie uważa mojej wrażliwości za słabość, wadę czy coś, co muszę w sobie zmienić.
Dorastałam na Środkowym Zachodzie i czułam się jak dziwaczka. Jestem wysoka i chuda (niezależnie od tego, ile ćwiczę) i chociaż mogłoby się wydawać, że to błogosławieństwo, dla mnie było przekleństwem. Żadna z moich koleżanek nie była zbudowana podobnie, a dla nastolatków odstawanie od rówieśników jest nieakceptowalne. Dodaj do tego jeszcze fakt, że zwykle wiedziałam, co myślą i czują otaczający mnie ludzie, mimo że nikt mi tego nie mówił, a nie zdziwi cię, iż przez niemal dwadzieścia początkowych lat życia czułam, że pasuję tam jak garbata do ściany.
Po paru latach mieszkania w San Francisco doszliśmy z Kevinem do wniosku, że nadszedł czas na dalszą edukację. On marzył o magisterium z geologii, a ja o zarządzaniu, więc wybrałam program MBA. Wtedy wiedziałam tylko tyle, że chcę mieć własną firmę. Skupiałam się nie tyle na pomaganiu ludziom czy zwierzętom, ile na znalezieniu zajęcia, które mnie uszczęśliwi. Wydawało mi się, że zapewni mi to MBA i praca w korporacji.
Nie zapewniło. Chociaż w świecie korporacyjnym radziłam sobie doskonale (wręcz uwielbiam hierarchię!), przekonałam się, że nie karmi on mojej duszy. Okazało się również, że mój bezpośredni sposób radzenia sobie z problemami i wyzwaniami nie należy do normy, i znowu poczułam się jak dziwolążka.
Mniej więcej w tamtym okresie poważnie zachorowała nasza sunia Bella. Zabraliśmy ją do weterynarza, ale nie był on w stanie postawić żadnej diagnozy i przez następne cztery dni stan jej zdrowia się pogarszał. Z każdą kolejną dobą coraz trudniej było mi zmusić się do pójścia do pracy i radzenia sobie tam z polityką, projektami i dysfunkcjami, za to ulgę w poczuciu frustracji i lęku przynosiły mi ćwiczenia na siłowni. I właśnie wtedy to się stało.
Na parkingu przed siłownią wpadłam na dobrą znajomą. Cindy była wyprowadzaczką psów, znała oba moje: Bellę i Kelsa i kochała je równie mocno jak ja. Zaproponowała: „Danielle, skoro nie wiadomo już, co robić, mam pewien pomysł. W ten weekend w Nashua będzie przyjmować medium zwierzęce. Może zabierzesz do niego Bellę?”.
W okresie dorastania na Środkowym Zachodzie i w okresie nastoletnim w Nowej Anglii robiłam, co tylko mogłam, żeby się dopasować do otoczenia, a to oznaczało trzymanie się z daleka od wszystkiego, co miało związek z mediumizmem, bioenergoterapią, doświadczeniami z pogranicza śmierci czy mentalną komunikacją ze zwierzętami. Jednak jako mężatka pracująca w korporacji wreszcie czułam się na tyle bezpiecznie sama ze sobą, żeby pobiec (nawet nie pójść) do domu, zadzwonić do tego medium i umówić się na następny dzień.
Ekscytowała mnie nie tylko możliwość udzielenia pomocy suni, ale też potencjalnego przekonania się, że zwierzęta naprawdę potrafią komunikować się w ten sposób.
Medium dokonujące odczytu Belli okazało się nie tylko prawdziwe, ale i skuteczne. Dzięki niemu stan Belli się poprawił i sunia dożyła wieku czternastu lat, mimo że pochodziła z pseudohodowli i została uratowana z koszmarnego sklepu zoologicznego. Dla mnie to spotkanie również okazało się pomocne, bo uświadomiłam sobie dwie rzeczy. Po pierwsze: coś takiego naprawdę jest możliwe. Tamten mężczyzna faktycznie, poważnie, rzeczywiście komunikował się z moimi psami pozazmysłowo. Po drugie: sama potrafię to robić i robię przez całe życie.
Chociaż już po paru miesiącach sama zaczęłam zajmować się komunikacją ze zwierzętami, jeszcze przez następnych kilka lat nie potrafiłam się zdecydować na odejście ze świata korporacji (i rezygnację z korporacyjnej pensji). Dopiero gdy straciłam posadę menedżerki projektów w dużej firmie telekomunikacyjnej, zdecydowałam się na ten poważny krok i stwierdziłam: „Okej, niech będzie. Zajmę się tym na pełny etat!”.
Jednocześnie zmagałam się z poczuciem bycia outsiderką. Rodzina nie potrafiła zrozumieć, jak w ogóle mogłam brać pod uwagę porzucenie obiecującej kariery w dziale marketingu świetnie prosperującej firmy na rzecz miłości do zwierząt. Najprawdopodobniej wcześniej zaczęłabym pracę jako zwierzęce medium na pełny etat, gdyby rodzina mnie wspierała, ale wtedy mogłabym nie znaleźć się w miejscu, w którym jestem obecnie.
W tamtym okresie odnosiłam wrażenie, że nie mam żadnej kontroli nad odczytami. Wydawało mi się, że inne media łączą się duchowo z jakimś zwierzęciem, zadają mu kilka pytań, przekazują odpowiedzi opiekunowi i rozwiązują problem. Skoro sama miałam się tym zajmować, chciałam to robić właściwie. Chciałam też wzorować się na pracy innych osób zajmujących się tym samym.
Jednak zwierzęta miały dla mnie inny plan. Wkrótce miałam się przekonać, że i tym razem niepisane mi było „pasowanie do reszty” i „podążanie za tłumem”.
Jak niechętnie odkryłam lekcje, których udzielają nam zwierzęta
Gdy łączyłam się intuicyjnie z jakimś zwierzęciem, mówiło mi ono, że powinnam też połączyć się z jego opiekunem. Na początku nie chciałam tego robić. Nie było to normą w pracy innych osób zajmujących się tym samym, poza tym miałam wrażenie, że wścibiam duchowy nos w życie danej osoby. Ale zwierzęta nie chciały ze mną rozmawiać, jeśli nie postępowałam zgodnie z ich życzeniem! Zatem moja praca zaczęła obejmować zarówno zwierzęta, jak i związanych z nimi ludzi.
Co więcej, pupilom moich klientów nie wystarczało, że tylko łączę się z ich opiekunami. Chciały, bym poznała też ich osobowość. Pokazywały mi, jak mogę intuicyjnie wyczuwać pewne kwestie dotyczące tych ludzi, ja jednak się obawiałam, że klienci nie chcą, żebym się o nich dowiedziała.
„Ach, Mike, widzę, że w pracy z determinacją realizujesz swoje cele, ale okazuje się, że tak naprawdę jej nienawidzisz i wolałbyś zająć się sztuką” – miałabym powiedzieć facetowi, który właśnie przyszedł do mnie z pitbullem, bo pies wszystko niszczy! Wyobraź sobie, że musisz zrobić coś takiego! Nie mogłam i nie chciałam tego robić, więc się opierałam. Podczas komunikacji z psem mówiłam w myślach: „Tak, tak, dobra, a teraz opowiedz mi o tym gryzieniu wszystkiego, co znajdziesz”, a pies odpowiadał mniej więcej: „Nie czaisz? On ma malować!”. Bałam się powiedzieć temu mężczyźnie, co odkryłam. I to bardzo. Wszystko zmieniło się dzięki psu rasy chihuahua o imieniu Jesus. Ta psinka ważyła może ze trzy kilogramy, a zmieniła całe moje życie.
Diane zadzwoniła do mnie, żebym odbyła sesję z jej psem, bo Jesus siusiał do doniczki w kuchni, co zabijało rosnącą w niej roślinę. Klientka powiedziała, że zachowanie psa powoduje w domu nieprzyjemne sytuacje, więc poprosiła, bym przekonała psa do załatwiania się w ogródku. Mojemu opornemu ego wydawało się to łatwą sprawą. Miałam tylko połączyć się mentalnie z Jesusem, powiedzieć mu, żeby przez drzwi przesuwne wychodził do ogródka, gdy poczuje, że ma pełny pęcherz, i wszystko będzie dobrze.
Ha!
Jesus miał niezły charakterek. Nie był słabeuszem i najwyraźniej nie sądził, że jego malutka postura może narażać go na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Po połączeniu się z nim od razu zaczęłam pytać o załatwianie się do doniczki. Zapytałam, czy wie, że nie powinien tego robić.
– Tak, Danielle, wiem – oznajmił.
Natychmiast pomyślałam, że może chodzi o problem zdrowotny, więc spytałam go o pęcherz.
– Z moim pęcherzem wszystko w porządku, Danielle – odpowiedział, jakby rozmawiał z dzieckiem.
W takim razie musi chodzić o szkolenie! Spytałam, czy wie, gdzie znajduje się ogródek.
– Oczywiście, że wiem, gdzie jest ogródek, Danielle. Tu zaraz na zewnątrz. – Niemal zobaczyłam, jak przewraca oczami.
Zapytałam, czy wie, jak się do niego dostać.
– Tak, Danielle! Dobrze wiem, jak sikać na dworze! – prawie wykrzyczał w mojej głowie.
Zgubiłam się. Nie chodziło o brak szkolenia, pies dobrze wiedział, co robi. Powiedziałam mu więc, że powinien przestać siusiać do doniczki. Powiedziałam, że to powoduje w jego rodzinie napięcia i wszystko się uspokoi, jeśli zacznie załatwiać się tam, gdzie powinien.
– Nic się nie uspokoi.
Co? Diane powiedziała, że to on stanowi przyczynę nieporozumień w rodzinie, a on mi mówi, że jest inaczej. Dotarło do mnie, że w ogóle nie zapytałam, dlaczego siusia do doniczki.
Jego odpowiedź mnie zszokowała. Pokazał mi obraz kłócącej się w kuchni pary. Mężczyzna szarpał i bił kobietę po twarzy, a ona próbowała się zasłonić. Zorientowałam się, że w tym domu często dochodzi do przemocy, i poczułam się zagubiona. Co miałam zrobić z tymi informacjami? I jaki one miały związek z załatwianiem się Jesusa do doniczki?
Jesus wyjaśnił mi mentalnie, że robi to w chwilach, gdy jego opiekunka musi zatroszczyć się o siebie. Za każdym razem, gdy załatwia się do doniczki, ona musi przerwać to, co akurat robi, i przemyśleć swoje decyzje. Powiedział, że im lepiej będzie jej szło zajmowanie się sobą, tym rzadziej on będzie musiał siusiać w kuchni, by jej o tym przypomnieć. Pamiętam, że trzymałam słuchawkę przy uchu całkowicie osłupiała i nie miałam pojęcia, jak przekazać wieści klientce.
Nie chciałam jej powiedzieć, że wiem o przemocy.
Nie chciałam jej powiedzieć, że musi lepiej o siebie dbać.
A już na pewno nie chciałam jej powiedzieć, że jej pies przestanie obsikiwać kwiatek stojący w kuchni dopiero wtedy, gdy ona sięgnie po swoją moc i zacznie wieść życie, w którym na pierwszym miejscu postawi siebie.
Cisza. Ciągnąca się przez dłuższą chwilę. Na szczęście większość osób nie wie, jak działa praca intuicyjna ze zwierzętami, więc Diane nie miała pojęcia, że moje milczenie wynika z wewnętrznej paniki. Wreszcie zapytałam Jesusa, jak powinnam przekazać to wszystko jego opiekunce. Taktownie podał mi odpowiednie słowa, a ja natychmiast przekazałam je Diane.
To właśnie przez ten odczyt ostatecznie zgodziłam się wejść na ścieżkę, którą od początku wytyczały dla mnie zwierzęta. Wtedy też porzuciłam wszelką nadzieję na to, że kiedykolwiek będę pasować do reszty świata. Skoro miałam pracować ze zwierzętami, zamierzałam robić to w sposób, do jakiego mnie zmuszały.
Od tamtej pory pomagały mi doskonalić łączenie się ze swoimi opiekunami. Niezależnie od tego, czy pracowałam akurat z domowym pupilem, ze zwierzęciem mieszkającym w zoo, w gospodarstwie rolnym czy całkowicie dzikim albo nawet poznanym w mediach społecznościowych, podstawowe przesłanie od każdego z nich było takie samo. Niezliczenie wiele razy pojawiłam się w radiu, telewizji, na webinarach, warsztatach i innych wydarzeniach z tym samym przesłaniem: zadaniem zwierząt jest pomaganie nam ewoluować i w końcu przyjąć bezwarunkową miłość. Bezwarunkową miłość do nich – a co ważniejsze: do wszystkich, łącznie z nami samymi.
W swojej praktyce przekonuję się, że każda osoba, która przychodzi do mnie po raz pierwszy, może dzięki pracy ze zwierzętami odkryć kolejny poziom miłości, nawet jeżeli jest największym znanym sobie miłośnikiem zwierząt. Jedna z moich ulubionych chwil lata to czas, gdy w Omega Institute w Rhinebeck, w stanie Nowy Jork, uczę grupę rozpoczynającą kurs Soul-Level Animal Communication. Przez trzy dni łączymy się z ukochanymi zwierzakami, uczymy swoich pupili i tych przyprowadzonych przez innych uczestników, a ostatniego dnia wysyłam wszystkich na łono natury, żeby znaleźli jakieś dzikie zwierzę, połączyli się z nim i uczyli się od niego. Większość uczestników pierwszego kursu nawiązała kontakt ze świstakami albo jeleniami odwiedzającymi kampus, ale wraz z upływem czasu uczniowie zaczęli różnicować doświadczenia. Teraz łączą się z pszczołami, motylami, kolibrami, wiewiórkami, ślimakami i tak dalej. A ponieważ przez kilka poprzednich dni uczą się, w jaki sposób zwierzęta pomagają nam ewoluować, zawsze wracają z tych wypraw z nowym sposobem rozumienia siebie.
Właśnie to chcę ci pokazać: jak możesz skorzystać ze swoich doświadczeń i relacji ze zwierzętami, które poznajesz. Spostrzegłam, że w ten sposób odkrywa się bezwarunkową miłość do wszystkich – a zwłaszcza do siebie samego.Rozdział 1
System lekcji udzielanych przez zwierzęta
Lekcje udzielane przez zwierzęta to system mający pomóc ci okiełznać to, czego uczą cię zwierzęta obecne w twoim życiu. Jest on zarówno praktyczny, jak i elastyczny, można też podzielić go na kilka prostych kroków, które opisuję poniżej. Dzięki nim dokładnie zrozumiesz, że zwierzęta (udomowione, dzikie, gospodarskie i inne) codziennie odgrywają role twoich mentorów, terapeutów, trenerów i guru. Jedną z głównych zasad tego programu jest rozwinięcie i utrzymanie nowej samoświadomości, a ona wymaga zbudowania solidnych fundamentów, na których będzie mogła się oprzeć.
Pięć kroków do zrozumienia lekcji udzielanych przez zwierzęta
Żeby cię przygotować, przedstawiam krótki zarys tych kroków.
Krok pierwszy: ustal, w jaki sposób twoje zwierzę ci pomaga
Pierwszy krok jest całkiem logiczny: ustal, w jaki sposób twoje zwierzę pomaga ci się rozwijać, ewoluować, zmieniać, uczyć albo stawać mistrzem. Twój pupil (albo każde inne zwierzę, z którym czujesz wyjątkową więź) już to wie i realizuje swoje zadanie, ale ty prawdopodobnie jeszcze nie jesteś tego świadomy. Określenie, w jaki sposób zwierzę ci pomaga, to jeden z najważniejszych aspektów tego procesu, ponieważ w przypadku naszych pupili nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. Pracowałam z ludźmi, którzy uważali, że zwierzę pomaga im wprowadzić zmianę w jakimś obszarze życia, ale kiedy weszli w temat głębiej, odkrywali, iż tak naprawdę nauka zmierza w zupełnie innym kierunku.
Krok drugi: ustal lekcję
Kiedy już ustalisz, w jaki sposób twoje zwierzę ci pomaga, przejdziesz do pytania „dlaczego?”. Odpowiedź na nie to drugi krok. Dlaczego potrzebujesz pomocy w tym obszarze? Czego musisz się nauczyć? Jakie przekonanie masz zmienić przy pomocy danego zwierzęcia? Do rozwinięcia nowego rodzaju samoświadomości i zidentyfikowania tych przekonań wykorzystamy moją fajną technikę pracy ze zwierzęciem (od razu przyznaję, że może ona wydawać ci się szalona). Dzięki tej świadomości odkryjesz następnie, co robisz, żeby uniknąć opanowania tej głębokiej lekcji. Im lepiej zrozumiesz przekonanie, w którego zmianie pomaga ci twoje zwierzę, tym większą będziesz mieć świadomość i tym łatwiejszy okaże się cały proces. Wiedza jest kluczowa.
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej