Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Czekając na Ciebie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 września 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czekając na Ciebie - ebook

<p>Nastoletnia Alicja wyprowadza się od patologicznej rodziny do hotelu swojej ciotki. Na miejscu spotyka Gabriela — chłopaka, z którym przyjaźniła się w dzieciństwie. Oboje zakochują się w sobie bez pamięci. Gabriel ma jednak poważne plany na przyszłość wiążące się z jego wyjazdem na studia do Bostonu. Alicja obiecuje, że będzie go wspierać w realizacji planów i przed jego wylotem zakończą związek. Wszystko komplikuje się po ich rozstaniu. Wzruszająca historia z nutą humoru i pieprzu.</p>
Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8221-523-6
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział pierwszy

Czerwiec 2017 — Wielkie plany

Alicja kończyła układać skarpetki w szufladzie w swoim nowym pokoju na poddaszu hotelu Mandala. Co chwilę zerkała w lustro nad komodą, spoglądając na swojego pryszcza, znajdującego się na środku czoła. Zastanawiała się, czy pozwolić mu wyjść, czy od razu potraktować na przykład palnikiem? Alicja rzadko widuje pryszcze na swojej twarzy, ale jeśli już jakiś odważy się pokazać, to jest bardzo wredny i zostaje z nią na dwa tygodnie. Mało kto jednak zwraca uwagę na jegomościa, gdyż Alicja przyciąga uwagę głównie błękitnym spojrzeniem. Włosy jak to włosy, mogłyby być lepsze, ale biorąc pod uwagę eksperymenty fryzjerskie w rozjaśnianie wraz z przyjaciółką Klaudią, wyglądają dobrze. Lekko falujące się blond kosmyki sięgające za łopatki.

Alicja zasunęła szufladę i rozejrzała się po pokoju. Wyglądał ładnie, choć brakowało firanek w oknie. „Muszę poprosić ciocię Helenę o firankę” — pomyślała. Ciocia Helena — właścicielka hotelu Mandala — jest przyrodnią siostrą matki Alicji, Elżbiety. Dziewczyna zamieszkała tutaj na stałe, w zamian za pomoc przy pracy w hotelu. Pokój znajduje się na półpiętrze, w tylnej części Mandali, nad kuchnią. W pokoju, po lewej stronie, leży zaścielony materac, służący Alicji do spania. Na wprost materaca stoi metrowa, biała szafa z Ikei oraz komoda, a po prawej stronie małe, białe biurko i krzesło. Naprzeciwko drzwi jest zadaszone okno, z którego widok rozpościera się z prawej strony na malowniczy krajobraz Zalewu Zegrzyńskiego, a z lewej na dom sąsiadów: pana podporucznika Tadeusza Langego oraz jego dzieci — prawie dorosłego już syna Gabriela i córki Moniki w wieku gimnazjalnym. Pan Tadeusz wychowuje dzieci sam. Jego żona — Zofia — została sześć lat temu zamordowana. Była świadkiem w sprawie napadu na bank, w którym pracowała. Miała wskazać sprawcę, jednak kilka dni po napadzie została zastrzelona przed wejściem do banku. Sprawcy zostali ujęci, jednak wdowiec uważa, że wśród nich nie ma zabójcy jego żony.

Jako dziecko Alicja spędzała wakacje u cioci i bawiła się z dziećmi z okolicy, w tym również z Gabrielem, który jest od niej tylko o rok starszy. Po całym zajściu nie widywała go już na podwórku, a jego siostra — Monika — spędzała czas z młodszymi dziećmi.

Pokój, który teraz zamieszkuje Alicja, do tej pory służył jako schowek na opakowania po różnego typu sprzętach elektronicznych lub garnkach, w których były gwarancje produktów. Alicja poskładała kartony i zaniosła do schowka pod schodami, który wcześniej posprzątała. Gwarancje umieściła poszeregowane w segregatorze.

Słysząc ciocię odwiedzającą kuchnię, zameldowała, że zadomowiła się w nowym pokoju.

— Ciociu, skończyłam się rozpakowywać. W czym mam pomóc?

— Zaraz podajemy obiad. Pomóż w kuchni w zmywaniu, a potem idź do stajni i zapytaj, czy jest coś do roboty dla ciebie.

— Dobrze, ciociu.

— Ala. — Helena zawołała dziewczynę, która rwała się do pracy. — Teraz wszystko się ułoży, zobaczysz. — Pocałowała siostrzenicę czule w czoło.

Ala uśmiechnęła się do ciotki. Mocno wierzyła w to, że dostała szansę na normalne życie.

Ciocia Helena, a dokładnie Helena Maria Sobolewska, to kobieta z duszą artysty. Zaszła w pierwszą w ciążę, gdy miała szesnaście lat. Obecnie ma trójkę dorosłych już dzieci — każde z nich z innym mężczyzną. Wszystkie wyjechały z Nieporętu i teraz mieszkają, i studiują w Warszawie. Maciek, Ola oraz Rafał mają świetny kontakt ze swoją mamą, jednak żadne z nich nie planuje wrócić i prowadzić hotelu. Ciocia Helena otrzymała hotel w spadku po właścicielce Teresie Lisiak, która — tak jak ona teraz — pomogła wtedy nastolatce w trudnej sytuacji. Kobieta nie miała dzieci, a nie chciała zostawiać dorobku życia pazernej siostrze i bratu. Choć ciocia Helena miała ogromne szczęście, dziedzicząc hotel, to prowadzenie go nigdy nie było jej marzeniem. Pragnęła malować obrazy i mieć własną galerię sztuki, pisać wiersze i wydać tomik poezji. Szczupła, niebieskooka blondynka z burzą loków i niespokojną duszą przyciągała ludzi jak magnes. Każdy kontrahent chciał z nią współpracować. Miała mnóstwo przyjaciół i często ktoś proponował jej współpracę. Tak otrzymała ofertę od koleżanki z Anglii, dotyczącą prowadzenia w Polsce outletu odzieżowego. Ubrania pochodziły z sieciowych sklepów odzieżowych z Anglii oraz Niemczech. Pomysł wydawał się opłacalny, ale Helena na swojej głowie miała hotel, związaną z nim księgowość, dostawy oraz pracowników. Z trudem znajdowała czas i siły na swoje pasje. Alicja była więc dla niej ogromną pomocą. Helena planowała odłożyć jak najwięcej pieniędzy i za jakiś czas sprzedać hotel, by móc resztę życia spędzić, otaczając się sztuką. Każdego roku obliczała kwotę, za jaką musiałaby sprzedać hotel, aby nie martwić się o pieniądze do końca życia. Póki jednak jej dzieci nie skończyły studiów, nie było mowy o sprzedaży, dlatego Helena chętnie rozważała każdą współpracę.

Alicja w Mandali czuła się tak jak powinna czuć się we własnym domu. Wszyscy ją tu znali i uwielbiali od piątego roku życia. Jej kuzynostwo — dzieci ciotki Heleny — wakacje spędzało na koloniach lub ze swoimi ojcami. Alicja miała więc mnóstwo sposobności, aby zdobyć serca pracowników hotelu. Pani Basia — kucharka — dokarmiała ją jak własne dzieci, powtarzając wciąż, że Alicja to sama skóra i kości. Oczywiście można było tak stwierdzić, tylko porównując do siebie te dwie osoby. Pani Basia, jak na dobrą kucharkę przystało, kochała jedzenie i było to po niej widać. Alicja pamiętała czasy, kiedy pani Basia wycierała jej buzię pobrudzoną jagodami w swój fartuszek, uśmiechając się przy tym radośnie, że dziecko w końcu coś zjadło. Czepek na krótkich, kiedyś blond, włosach, dziś oprószonych siwizną, oraz różnorodne fartuszki, których miała chyba ze sto i wciąż było jej mało — to atrybuty, po których każdy panią Basię rozpoznawał z daleka. Pani Basia miała do pomocy kilka dziewcząt. Pomagały one w kuchni, w sprzątaniu i były kelnerkami. Dziewczyny często się tutaj zmieniały. Każda, która zyskała trochę doświadczenia, wyjeżdżała do stolicy studiować i pracować w tamtejszych restauracjach i klubach. Ze stałych osób, na które zawsze mogła liczyć Helena, był jeszcze pan Stanisław, który zajmował się naprawami w hotelu, ogrodem i sprawował opiekę nad stadniną koni. Alicja kochała konie, więc lubiła mu przy nich pomagać. Stajnia pod hotelem Mandala miała dla niej magiczny urok. Piękny budynek z czerwonej cegły, po którego ścianach wiją się pnące róże. Dach pokryty ciemną dachówką, w podobnym kolorze jak drzwi i okna wykonane z dębowego drewna. Wybudowana została w 1998 roku, między innymi z pomocą pana Stanisława. Mieści sześć boksów, z których obecnie cztery są zajęte przez konie. Poza przesiadywaniem w stajni Alicja jako mała dziewczynka spędzała czas na podawaniu narzędzi panu Stanisławowi, kiedy naprawiał usterki na posesji. Pan Stanisław jest dziesięć lat starszy od pani Basi i zaraz stuknie mu sześćdziesiątka. Szczupły, zawsze wyraźnie opalony siwy staruszek z kaszkietem na łysiejącym czerepie i ze srebrnym wąsem, którego nie powstydziłby się sam marszałek Józef Piłsudski.

Alicja, wycierając do sucha ostatnie talerze, pomyślała, że dziś nie widziała w ogóle pana Stasia, więc pewnie siedzi cały dzień w stajni. Cieszyła się, że zaraz będzie mogła mu pomóc. Dokończyła więc czym prędzej swoje zadanie i wyszła do stajni.

Po drodze napawała się bezchmurnym niebem i zapachem róż w ogrodzie. Dochodząc do stajni, cieszyła oczy zielonymi łąkami, na których konie biegały swobodnie. Zbliżając się do drzwi, zaczęła już nawoływać pana Stasia.

— Panie Stanisławie! Dzień dobry! — wołała z entuzjazmem, jak zawsze.

Pan Stanisław jednak nie odpowiedział, zajrzała więc do stajni przez uchylone wrota i ku jej zdziwieniu jej oczom ukazała się męska, kształtna pupa odziana w przetarte jeansy. „To zdecydowanie nie pupa pana Stasia” — pomyślała. Mężczyzna odwrócił się do Alicji, trzymając w ręku widły.

— Gabriel!?

— Cześć, co taka zdziwiona?

— Myślałam, że wyjechałeś na wakacje.

— Odwiedzasz ciocię?

— To będą długie odwiedziny, wprowadziłam się i będę tutaj pracować.

— Tak mi się zdawało, że widziałem cię na górze.

— Na górze? — Alicja spojrzała w górę na swoje okno i zorientowała się, że Gabriel ma widok ze swojego domu na jej pokój. — Podglądałeś mnie?

— Musisz po wypłacie kupić firanki, bo sama rzucasz się w oczy — zażartował.

— Kupię na pewno — odburknęła. — Ciocia przysłała mnie, abym pomogła panu Stanisławowi przy koniach.

— Pan Stanisław jest gdzieś w terenie i nie zajmuje się już stajnią.

— Miałam pomóc w stajni, więc chyba mam pomóc tobie — stwierdziła niepewnie.

— Co chcesz robić? Wyrzucać gnój, przerzucić siano czy wyczesać tego brudasa? — Gabriel wskazał na jednego z koni w stajni.

— Wszystko jest kuszące, ale brudas potrzebuje mnie najbardziej.

— Dobrze, to trzymaj. — Gabriel podał szczotkę do wyczesywania.

Alicja, wyczesując konia Bernarda, przyglądała się, jak Gabriel przerzuca łajno. Najprzystojniejszy chłopak w miasteczku przerzucał kupę konia w całkowitym zamyśleniu. Był nieobecny i nie zwracał na Alicję uwagi.

Gabriel z wyglądu podobał się wielu dziewczynom w szkole, mało która jednak umiała z nim rozmawiać. Alicja jako dziecko lubiła spędzać czas z Gabrielem oraz jego kolegą Filipem. Dla Alicji Gabriel nie był tak niedostępny i tajemniczy jak dla większości dziewczyn. Teraz jednak, gdy ma siedemnaście lat, a on wyrósł nad ziemię prawie metr i dziewięćdziesiąt centymetrów i mięśnie zmężniały mu od tego szuflowania łajna i innych prac w hotelu, jest nieco onieśmielona jego obecnością.

Skrywając się za rumakiem, ukradkiem spoglądała na swój dekolt, który od niedawna dawał o sobie znać, i jednocześnie zastanawiała się, po co to robi? Nie ma teraz czasu na chłopaka. „Chłopak to same kłopoty”, tak powtarza ciocia Helena. Musi wziąć się za naukę, bo w końcu jest w spokojnym miejscu z dala od matki choleryczki uzależnionej od alkoholu oraz ojca, który traktuje dom jak tani hotel, gdy kończą mu się pieniądze. Poza tym dlaczego taki blondyn o piwnych oczach i ciepłym uśmiechu miałby zainteresować się nią? „Trzeba zakończyć tę ciszę” — pomyślała.

— Więc tutaj zaszyłeś się przed światem?

— Jest dużo pracy.

— Nie tylko pracą człowiek żyje. Twój najlepszy kumpel Filip snuje się bez celu po miasteczku.

— Nie musi pracować, to się snuje. W piątek zobaczę się z nim na plaży.

— Taki Filip to pożyje, chociaż wyczesywanie Bernarda to całkiem fajna praca.

— Praca jest dobra i potrzebna. Filip powinien coś sobie znaleźć, skoro i tak nie robi nic ciekawego — skomentował, nie patrząc w ogóle w stronę Alicji. — Jeśli tak podoba ci się wyczesywanie, to możesz przyjść też jutro. Tym kolejnym czterem — Gabriel wskazał na pozostałe konie w stajni — również przyda się czyszczenie. Oczywiście, jeśli będziesz się nudzić — dodał z uśmiechem.

— Pozmywam najpierw gary, tak jak dzisiaj, i przyjdę. A tymczasem Bernard jest już elegancki i czysty. Skończyłam. Czy pomóc ci jeszcze w czymś?

— Dzięki, nie trzeba. Jeszcze tylko to — Gabriel dorzucił słomy do boksu — i mam fajrant.

— Do jutra w takim razie.

— Cześć.

Alicja po zakończeniu pracy w pierwszej kolejności wzięła się za poszukanie zasłonki w pralni hotelu, gdzie na półkach można było znaleźć uprasowane i wykrochmalone pościele, ręczniki, obrusy oraz między innymi firany i zasłony. Przy pomocy krzesła zasłoniła okno, jednak nie mogła zrobić tego idealnie, ponieważ na karniszu kilka uchwytów było zepsutych. Spojrzała z dezaprobatą na zasłonięte niechlujnie okno i postanowiła jutro poprosić o pomoc pana Stasia.

Kolejny dzień przyniósł Alicji więcej obowiązków. Jedna z dziewczyn — Jola — nie stawiła się do pracy, tłumacząc, że źle się czuje. Ciotka Helena podejrzewała, że zapewne pojechała na rozmowę kwalifikacyjną do Warszawy. Takie sytuacje zdarzały się bardzo często. Alicja, długo się nie zastanawiając, przejęła jej obowiązki. Ciocia powiedziała jej, że w takim razie o 16.00 jest wolna, ona jednak chciała pomóc po południu Gabrielowi.

Gdy czas jej zmiany w hotelu dobiegł końca, postanowiła poszukać pana Stanisława i poprosić go o pomoc z firanką. Tego dnia pan Stanisław był na miejscu i wymieniał świece w piętnastoletnim samochodzie dostawczym hotelu.

— Dzień dobry, panie Stanisławie. — Alicja podeszła do seniora majstrującego pod maską, który słysząc, że nadchodzi, wyłonił łeb spod klapy.

— O! Alicja — ucieszył się.

— Potrzebuję pomocy.

— W czym ci pomóc, dziecinko?

— Mam okno, a nad nim karnisz, który nie ma połowy uchwytów — tłumaczyła.

— Nie ma żabek? — dopytywał.

— Żabek?

— Te uchwyty nazywam żabkami, bo trzymają firanę i otwierają się jak dziób żabki — wyjaśnił.

— W takim razie brakuje żabek i nie mogę zasłonić dobrze okna. Poradzi pan coś?

— Pewnie, mam gdzieś taki karnisz, zupełnie nowy. Poczekaj, zaraz przyniosę. — Pan Stanisław wręczył Alicji święcę samochodową i poszedł gdzieś, nie wiadomo gdzie. Swoje skarby chował w wielu miejscach i tylko on był zorientowany, gdzie co się znajduje.

Po niespełna dziesięciu minutach wrócił z karniszem w ręku.

— Proszę, tu masz nowy karnisz i wkrętarkę. Stary trzeba zdjąć i powiesić nowy.

Alicja delikatnie odłożyła święcę na zderzak samochodu i pewnie chwyciła w rękę oba przedmioty, z delikatnym zdziwieniem, że ma to zrobić najwyraźniej sama.

— Dobrze, dziękuję, panie Stasiu.

— Poczekaj, poczekaj — zawrócił wybierającą się już realizować zadanie dziewczynę. — Przecież sama nie będziesz tego robić, jeszcze spadniesz z drabiny i dopiero będzie. Mam tu pomocnika. Młody! — zawołał pan Stanisław i po chwili wyłonił się Gabriel ściągający pobrudzone od ziemi rękawice z dłoni. — Gabriel ci pomoże, on jest tak wysoki, że drabiny mu nawet nie trzeba — oznajmił przekonany, że znalazł najlepszą pomoc w tej sytuacji.

— Gabriel na pewno jest zajęty, ja sobie poradzę — próbowała przekonać seniora jak tylko potrafiła, jednak on już postanowił.

— Idź młody i jej pomóż.

— Prowadź. — Gabriel, śmiejąc się pod nosem, przepuścił Alicję przodem z karniszem i wiertarką, po czym podbiegł do niej i zabrał wiertarkę. — Pomogę ci, w końcu ty pomagasz mnie. — Mrugnął do niej, widząc jej zakłopotanie, w które wpędził ją pan Stanisław.

— Czyli masz zepsuty karnisz? A ja myślałem, że specjalnie nie zakryłaś dokładnie okna, abym mógł cię podglądać.

Alicja otworzyła usta ze zdziwienia, spojrzawszy na rozbawionego Gabriela, po czym się zarumieniła.

— Co ty taka milcząca dzisiaj jesteś? Wczoraj buzia ci się nie zamykała.

— No wiesz, zaraz w moim pokoju będzie facet, a ja nie wiem, czy pochowałam wszystkie majtki.

Gabriel spojrzał na nią z rozbawionym zdziwieniem, nie wiedząc, czy Alicja żartuje, czy mówi poważnie.

— Żartuję, Gabriel! Co ty taki milczący jak zwykle? — odgryzła się.

Weszli przez tylne drzwi zaplecza hotelu. Mijając kuchnię, Alicja starała się nie zwracać na siebie uwagi, jednak Gabriel od wejścia już krzyczał:

— Dzień dobry!

Pani Basia, gdy będąc w kuchni, usłyszała głos młodego mężczyzny, szybko porzuciła garnek i wychyliła się zza futryny.

— A wy dokąd to? — zapytała, jakby przyłapała ich na czymś niestosownym.

— Gabriel pomoże mi z karniszem, pani Basiu — pospiesznie wyjaśniła speszona Alicja, a Gabriel szczerzył się od ucha do ucha.

— A co to za sprowadzanie chłopaka do pokoju? Nie za młoda jesteś, moja panno?

— Pan Stanisław nalegał, to jego pomysł.

Pani Basia spojrzała w oczy Alicji, by sprawdzić, czy ta nie wymyśla, po czym wydarła się w głos:

— Stachu! — I zamaszystym krokiem ruszyła na poszukiwania pana Stanisława, trzymając w ręku ręcznik kuchenny, który zwijała po drodze, jakby szykowała się na ukaranie pana Stanisława za jego pomysł.

Alicja i Gabriel przyspieszyli kroku na górę, aby uwinąć się z pracą, zanim wróci pani Basia z ręcznikiem. Gabriel, wchodząc do pokoju, nawet nie skupił się na rozglądaniu, tylko od razu przeszedł do działania.

— Ściągamy to szybko, bo coś czuję, że jeśli ktoś jeszcze oberwie poza Stachem, to pewnie będę ja.

Alicja nie mogła opanować śmiechu, widząc i słysząc spietranego Gabriela, który w pośpiechu odpinał firankę.

— Nie śmiej się, tylko mi pomóż.

Alicja podeszła do Gabriela na tyle blisko, że czuła jego zapach i ciepło. Prężył się na wyciągniętych rękach, sięgając do karnisza, aż koszulka mu się podciągnęła, odsłaniając uwidocznioną muskulaturę brzucha, a spodnie zsunęły się na tyle, że widać było gumkę od slipek oraz mięśnie skośne brzucha, prowadzące znacznie niżej, gdzie wzrok Alicji już nie docierał. Miała nieodpartą ochotę go dotknąć, na szczęście opadająca na jej głowę zasłonka ostudziła jej zapędy. Po kilku minutach zepsuty karnisz leżał już na ziemi, a nowy miał przykręcaną ostatnią śrubę do sufitu.

— Zrobione — oznajmił. — A teraz uciekam.

— Dziękuję — powiedziała pospiesznie Alicja.

— Nie ma za co — wyszeptał jej nad uchem, podnosząc jednocześnie zepsuty karnisz z podłogi, po czym uśmiechnął się serdecznie i pospiesznym krokiem wyszedł z pokoju. Z tego zamieszania Alicja zapomniała, że przecież miała mu pomóc.

— Poczekaj, idę z tobą! — zawołała za nim.

Po kolacji Alicja, dość wyczerpana całym dniem, wróciła do pokoju i zobaczyła, że trzeba jeszcze powiesić nową zasłonę. „Szkoda, że nie jestem tak wysoka jak Gabriel” — pomyślała i wykorzystując krzesło, ponownie zaczęła zawieszać zasłonki. Nagle jej uwagę przykuło światło w oknie sąsiadów. To Gabriel, wrócił do swojego pokoju. Zauważył Alicję i do niej pomachał. Alicja uśmiechnęła się, odmachała i uniosła dwa kciuki w górę, pokazując, że jego praca jest OK.

Tego wieczora Gabriel już nie znikał z głowy Alicji. Jego zapach, szept i bliskość powracały do projekcji w jej myślach, nawet gdy czytała książkę, która do wczoraj była dla niej bardzo wciągająca.

Nazajutrz plan dnia wyglądał bardzo podobnie. Alicja, tak jak poprzednio, chciała pomóc Gabrielowi w stajni. Weszła do środka, ale nigdzie go nie widziała. Na ziemi przy dużych drzwiach wejściowych, wykonanych z dębowego drewna, leżał jego plecak, a z niego wystawała książka. Alicja nieśmiało wysunęła książkę z plecaka, aby przeczytać tytuł. W tej chwili na ziemię spadł snopek słomy, który ją przestraszył, że aż podskoczyła. Przyniósł go Gabriel i zauważył ciekawość Alicji.

— Co to są testy SAT? Ćwiczysz angielski w przerwie? — Alicja próbowała go zagadać, licząc na to, że Gabriel nie będzie miał jej za złe tej ciekawości.

— Nieładnie tak szperać w czyimś plecaku — powiedział.

Alicja się speszyła.

— Przepraszam, ale przecież wystaje z plecaka i jestem tylko ciekawa — tłumaczyła zalana rumieńcem.

— To są przykładowe testy, jakie należy zdać, aby dostać się na uczelnię za granicą — odpowiedział w trakcie rozbijania snopka widłami.

— Chcesz studiować za granicą? Dlatego tak dużo się uczysz? — Alicja sięgnęła po szczotkę, aby wyczesać konia Bernarda, i dopytywała z zaciekawieniem.

— Polski system edukacji niestety nie przygotowuje ucznia do tego typu testów. Dodatkowo trzeba opanować przedmioty obowiązujące za granicą i takim przykładem jest właśnie historia USA. W Polsce o tym nie uczą.

— Trudne są te testy?

— To zależy. Matematyka jest na poziomie naszego gimnazjum.

— To pestka dla ciebie — zażartowała, spojrzawszy na Gabriela z zadziornym uśmiechem.

— Matematyka tak, ale poza matematyką są jeszcze dwa testy oraz dodatkowo egzaminy przedmiotowe. Ja wybrałem aż trzy, więc mam nad czym ślęczeć.

— Dlaczego chcesz studiować za granicą? Gdzie w ogóle?

Rumak Bernard zaczął nerwowo oddychać i wiercić się w miejscu. Gabriel to zauważył, podszedł do konia, żeby go pogładzić.

— Spokojnie, ogierze. Może go zostaw, jest dziś jakiś nerwowy. Zuzę możesz wyczesać i wyczyścić jej podkowy. Chodź, pokażę ci jak.

Oboje podeszli do białej klaczki z lekką nadwagą. Gabriel chwycił podkowę i zaczął ją czyścić, opowiadając dalej:

— Chciałbym studiować prawo na Harvardzie. Interesuję się tym od dzieciaka. Zawsze lubiłem przychodzić z ojcem na komisariat, patrzeć, nad czym pracują. W weekendy wpadam do prokuratury. Ojciec załatwił mi tam staż. Chcę uczyć się od najlepszych.

— A potem co? Zostaniesz tam? Harvard chyba jest w Nowym Jorku, tak? — Alicja wzięła drugą podkowę i czyściła ją tak jak pokazał jej Gabriel.

— Jest w Bostonie, ale w Nowym Jorku chciałbym osiedlić się na stałe — odpowiedział, wracając do ściółkowania boksów.

— A co na to twoja rodzina?

— Szczerze mówiąc, nie rozmawiałem jeszcze z ojcem. On jest przekonany, że chcę zostać w Polsce i zahaczyć o prokuraturę.

— A powiedziałeś mu o Harvardzie?

— Nie do końca. On podchodzi do tego tak, jakby to nie było dostępne dla Polaka.

— Kiedy masz te testy?

— Część już zdałem w drugiej klasie. Zostały mi przedmiotowe i mam je w październiku.

— Jak poszły tamte?

— SAT 1 zdałem łącznie na dwa tysiące sto dwanaście punktów — odpowiedział z dumą w głosie.

— Ile punktów maksymalnie można zdobyć?

— Z każdego takiego testu możesz uzyskać do ośmiuset punktów. Testy są trzy.

— OK, czyli dwa tysiące czterysta punktów. To chyba dobrze ci poszło? — podsumowała szybko ze zdziwieniem.

— Jeśli nie oleję drugiej części, to powinno wystarczyć na Harvard.

— Kiedy powiesz ojcu? — dopytywała z zaciekawieniem.

— Nie wiem. Zabieram się za to już od jakiegoś czasu. Może powiem, kiedy się już dostanę.

— Czego się boisz?

— Boję się, że to może się udać i zostawię ojca i siostrę na wiele lat, a w końcu na zawsze. Docelowo chcę tam przecież zostać na stałe.

— Na wakacje nie będziesz wracał? — zapytała zdziwiona, również dlatego, że uświadomiła sobie, że ona też może już go więcej nie zobaczyć.

— Nie, w tym czasie planuję odbyć staż w jakiejś kancelarii lub w prokuraturze i zdobyć kontakty — wyjaśnił.

— Serio nie zobaczysz się z nimi przez kilka lat? — w jej głosie było słychać rozczarowanie.

— Tak, bilety są bardzo drogie.

— Nie będziesz tęsknił?

— Pewnie będę, ale to bardzo ekscytujące.

— Studia na Harvardzie chyba są bardzo drogie? — Alicja bezwiednie szukała minusów, jakby chciała podprogowo odwieść go od tego planu.

— Tak, są drogie, ale wystarczy, że zarobki nie przekroczą sześćdziesięciu tysięcy dolarów, to Harvard opłaci studia i pobyt. To jest ponad sto pięćdziesiąt tysięcy złotych rocznie. Jeśli masz dobre wyniki, to możesz liczyć dodatkowo na stypendium.

Alicja otworzyła usta ze zdziwieniem.

— Nie wiem, dlaczego boisz się powiedzieć ojcu. Masz duże szanse. Na pewno będzie z ciebie dumny. Dlaczego w ogóle tak lubisz prawo?

— To wszystko jest bardzo ciekawe. Wyrok sądu często zależy od adwokata czy prokuratora. Dużą rolę w każdej sprawie odgrywa prowadzący i to, jaką ma wiedzę. Ważne jest, jak broni lub jak oskarża. To ciągłe odkrywanie zagadek i szukanie nowych rozwiązań. To bardzo ekscytujące — dodał na koniec z uśmiechem.

Alicja czuła, że śmierć jego mamy miała również znaczenie w tej sprawie, jednak nie chciała ciągnąć go za język.

— Ja bym była z ciebie dumna i byłoby mi przykro, że mi nie powiedziałeś, a raczej, że powiedziałeś tak późno, gdy już zostałeś przyjęty. Teraz dasz ojcu szansę, aby powiedział, że życzy ci tego i jest z tobą. Potem nieważne, co powie. Gdy się dostaniesz, to i tak polecisz.

— Nigdy tak nie pomyślałem. Jesteś mądra, wiesz?

— Śmiejesz się ze mnie? — Alicja spojrzała na niego z niedowierzaniem, choć wyglądał jakby mówił poważnie i dało mu to do myślenia.

— Mówię serio, nie reaguj tak, gdy ktoś prawi ci komplement. Nawet jeśli wątpisz, to udawaj, że jesteś pewna siebie.

Alicja speszyła się i szybko starała się przerwać niezręczną ciszę.

— Myślę, że nic nie tracisz, bo nawet jeśli ojciec będzie przeciw, to przecież cię nie uwiąże.

— Która godzina? — Gabriel przerwał jej znienacka.

— Dochodzi godzina 17.00. — Alicja spojrzała na komórkę, którą trzymała w tylnej kieszeni swoich jeansowych szortów.

— Mam naukę jazdy, o 17.00 nauczyciel miał po mnie podjechać — wyjaśnił.

— Przecież nie jesteś pełnoletni — zauważyła ze zdziwieniem.

— Będę za dwa miesiące i będę miał już wtedy prawo jazdy. Ha, ha! — roześmiał się, jakby chciał utrzeć nosa Alicji.

— Ty masz wszystko zaplanowane — westchnęła.

— Tak się spełnia marzenia, dziecinko — powiedział, mrugając do niej pospiesznie, zbierając w tym samym czasie plecak z podłogi. — Muszę lecieć pod prysznic. Do jutra!Rozdział trzeci

Styczeń 2018 — Bal

W ostatnich miesiącach Gabriel i Alicja prawie w ogóle nie widywali się poza szkołą. Na przerwach, mijając się między lekcjami, skradali sobie spojrzenia, czasami pocałunki. Czas biegł nieubłaganie, a szanse na ostatnie wspólne chwile topniały jak płatki śniegu w dodatnią temperaturę tej zimy w Nieporęcie. Alicja tego roku była prymuską w klasie. Z obawy, że będzie zmuszona ślęczeć nad książkami, podczas gdy jakimś trafem Gabriel chciałby się z nią spotkać, wyprzedzała materiał. Była zawsze gotowa i czekała tylko na znak od ukochanego. Ileż to razy marnowała czas na wpatrywanie się w okno jego pokoju lub w swój telefon, czekając na wezwanie. Tęsknota była jej odwieczną towarzyszką. Pokusa zaproponowania spotkania była bardzo silna, ale ona postanowiła, że nie złamie reguł i cierpliwie czekała. Czuła, że Gabriel wyrwałby się, gdyby poprosiła o spotkanie, ale umówili się inaczej i musi zachować się dojrzale, choć tęskniła tak mocno, jak jeszcze nigdy dotąd. Pocieszająca w ostatnim czasie była myśl, że wielkimi krokami zbliżał się bal maturalny. Wiedziała, że to będzie wspaniały wieczór. Jej bal nie będzie już tak wyjątkowy za rok, gdy zabraknie Gabriela u jej boku. Sukienka już wisiała w pokrowcu. Ciocia Helena poprosiła koleżankę, która prowadzi outlet w Anglii, aby sprzedała Alicji jedną sukienkę po okazyjnej cenie. Wybór był bardzo duży i bardzo trudny. Od księżniczkowych tiuli, po kobiece, dopasowane kreacje. Alicja długo nie wiedziała, jaką chciałby ją zobaczyć Gabriel. Chciała być jego godna. Chciała być ozdobą na jego balu. Wiele dziewcząt zazdrościło jej, że skradła serce Gabriela, aż ona sama czasami zastanawiała się, jak tego dokonała? Były przecież kandydatki ładniejsze i mądrzejsze od niej, z lepszych domów. Gdy widywali się, nie miała obaw, czuła się w jego ramionach jak idealna połówka pasująca do drugiej części. Wątpliwości wracały, gdy tęskniła. Myśli stawały się mniej czytelne, miewała nawet złe sny, w których Gabriel mówi, że zostawia ją, bo jest głupia. Nigdy jednak nie zawiodła się na Gabrielu. Bywało, że nie widzieli się w szkole, nie pisali po szkole, a weekend Gabriel spędzał w prokuraturze. Ile czasu by jednak nie minęło, on zawsze w końcu stęskniony odzywał się lub zakradał w okolicy, aby skraść choć buziaka od Alicji. Ten mały gest przyprawiał ją o dreszcze i dobry nastrój. Starała się więc zawsze o tym pamiętać i trzymać ustalonego planu.

W dniu studniówki maturzyści mają dzień wolny, więc Gabriel również został w domu. Alicja niestety musiała pojawić się w szkole z powodu sprawdzianu z matematyki i kartkówki z historii. Nie mogła doczekać się wieczoru i z trudem koncentrowała się nad zadaniami. Wciąż zastanawiała się, czy wszystko spakowała? Czy jest przygotowana na zabawę i noc z ukochanym? Studniówka jest w Warszawie i Gabriel zarezerwował na noc pokój w hotelu, aby nie wracać w nocy, jak to przedstawił swojemu ojcu i Helenie. Wszyscy jednak wiedzieli, że chodzi im o to, aby w spokoju mogli ze sobą pobyć. Helena stwierdziła, że Alicja jest dorosła i nie ma prawa jej niczego zabraniać, tak samo jak ojciec Gabriela. Po szkole Alicja wróciła na chwilę do domu, by zabrać spakowaną już torbę, i poszła do Klaudii, skąd chłopcy je odbiorą. Klaudia, siedząca obok w ławce, również miała rozmarzone spojrzenie i nie mogła się doczekać, kiedy zaczną się wraz z Alicją szykować u niej na bal. Jako jedyne ze swojej klasy będą uczestniczyć w balu maturalnym ostatnich klas i z trudem starały się wysiedzieć w szkolnej ławce, chichocząc co chwilę do siebie.

Alicja i Klaudia spryskiwały się nawzajem perfumami, kiedy usłyszały dzwonek do drzwi. Podekscytowanie prawie wychodziło z nich uszami.

— Jesteśmy gotowe? — zapytała Alicja, ubrana w czerwoną sukienkę na delikatnych ramiączkach, z dekoltem w kształcie serca i asymetrycznym, poszerzanym dołem, z przodu sięgającym przed kolana, a tyłem prawie po samą ziemię. Włosy miała delikatnie podkręcone, aby nie opadały na twarz. Makijaż zrobiła jej Klaudia, która ma w tym wprawę niczym profesjonalistka.

Klaudia natomiast ubrała rozkloszowaną, krótką, czarną sukienkę z gorsetem. Ciemne włosy upięła na bok, eksponując długie kolczyki z cyrkonii, mieniące się w każdym świetle. Klaudia wskazała na ich odbicie w lustrze.

— Spójrz na nas. Zemdleją z wrażenia — odpowiedziała.

Zejście dziewcząt z piętra po schodach można sobie wyobrazić jak scenę w filmie, puszczoną w zwolnionym tempie. Na dole stali rodzice Klaudii z kamerą i aparatem fotograficznym, a za nimi, pod drzwiami, Gabriel z Dawidem w smokingach, pod muchą i w eleganckich płaszczach. Stali wyprostowani, starając się dostosować zachowanie do swojego wyglądu. Gabriel w pierwszej chwili nie poznał Alicji, przeszło mu przez myśl, że jest z nimi jakaś trzecia koleżanka i Alicja jeszcze się nie pojawiła. Zastanawiał się tylko, kim jest ta dziewczyna, i dopiero gdy się do niego uśmiechnęła, zrozumiał, że to As. Obaj przełknęli ślinę, widząc swoje partnerki, co usłyszał ojciec Klaudii i spojrzał na Dawida ostrzegawczo, aż zaschło chłopakowi w ustach.

Wszyscy uczniowie usiedli na wyznaczonych miejscach przy stołach. Gabriel nie mógł oderwać oczu od Alicji, która spod długich rzęs zauważyła to i oblała się rumieńcem.

— Zarumieniłaś się, Asie — wyszeptał jej do ucha, co sprawiło, że dreszcze przeszły całe jej ciało.

— Dlaczego tak bardzo mi się przyglądasz?

— Widziałaś się dzisiaj w lustrze?

— Owszem.

— Jak zdołałaś przestać? Ja nie mogę. Wyglądasz pięknie.

— Dziękuję, już mówiłeś.

— To za mało — uśmiechnął się uroczo, a jego spojrzenie było szczere i lśniące.

— Chciałbym, aby wszyscy zniknęli z tej sali poza nami.

Alicja rozpływała się pod szeptem jego słów.

— Niedługo my znikniemy, to wystarczy.

Gabriel ucieszył się, słysząc aprobatę z ust Alicji, tych pięknych czerwonych ust, które kuszą, aby je rozmazać. Ocknął się, gdy dyrektor zaprosił wszystkich uczniów ostatnich klas do poloneza.

— Muszę cię na chwilkę zostawić. Poradzisz sobie?

— Tak, ale wracaj szybko.

— Spokojnie, będę miał cię na oku.

Gabriel uśmiechnął się, wstając od stołu, i skierował się w stronę drugiej sali, gdzie wszyscy uczniowie zbierali się do tańca. Trzymał rękę Alicji tak długo, jak się dało. Alicja obserwowała, jak Gabriel, odchodząc, patrzy na nią, po czym na środku parkietu, między salami, odegrał ruch solówki na gitarze. Alicja była rozbawiona, a reszta uczniów zaskoczona wyluzowaniem Gabriela.

— Lange! — wrzasnęła profesor Arleta Fiałkowska. — Zbieraj się, szybko do poloneza! — dodała, a on ukłonił się w jej stronę.

— Oczywiście, pani profesor. — Po czym mrugnął do Alicji.

Gabriel w parze tańczył z Kingą Nowak. Kinga była bardzo ładną dziewczyną. Brunetka, mierząca metr siedemdziesiąt centymetrów, o bardzo szczupłej sylwetce. Miała długie brązowe proste i gładkie włosy. Ubrana była w długą suknię, wpadającą w róż z dużym dekoltem w literę V, pięknie prezentowała się z Gabrielem w pierwszej parze. Z uwagi na wzrost Gabriela, musiał on iść w pierwszej parze, nawet jeśli nie przykładał się do tańca. Pomimo wyluzowanego podejścia wziął odpowiedzialność za zadanie i z pełną dostojnością i powagą na twarzy poprowadził wraz z Kingą pozostałych uczniów w polonezie. Kadra nauczycielska była zadowolona, profesor Fiałkowska pękała z dumy, gdyż to ona była odpowiedzialna za przygotowania do balu.

Gabriel wrócił na miejsce, kelnerzy zaczęli podawać posiłki. Alicja dyskretnie obserwowała otoczenie. Musiała upewnić się, że nie odstaje od reszty. Rozglądając się po sali, zauważyła, że naprzeciw stołu siedzi Filip, również wlepiający w nią swoje zielone oczy. Gdy ich spojrzenia się spotkały, Filip speszył się i odruchowo zagadał do swojej towarzyszki, sprawiając wrażenie, że to był tylko przypadek i wcale nie jest wpatrzony w Alicję. Jej obserwacje przerwał Gabriel, pytając ją, czy chce coś mocniejszego do soku? Uchylił marynarkę, gdzie za pazuchą miał piersiówkę z alkoholem, uśmiechając się przebiegle.

— Ty i kontrabanda? — wyszeptała ze zdziwieniem.

— Aplikacja na Harvard już poszła, a ja jestem pełnoletni — oznajmił z dumą, pewny siebie, że już nikt i nic nie zdoła przekreślić jego planów. Alicja wiedziała, że nawet najlepszych czasami spotyka pech, ale to on jest poważniejszy i bardziej rozważny w tym związku, więc nie będzie się sprzeciwiać.

— Tylko troszkę, nie piłam od wakacji.

— Spokojnie, zajmę się tobą.

— Wolałabym, abyś, zajął się mną nieco później — wyszeptała nieśmiało, trzepocząc rzęsami, podczas gdy jej policzki delikatnie się zarumieniły.

Gabrielowi zaświeciły się oczy i przechylił delikatnie głowę z wdzięczności, zauroczony jej skromnością. Parkiet zaczynał się wypełniać. Najpierw odważni ochotnicy, potem kilka dziewczyn, które wypiły swój sok zbyt szybko, i w końcu kilku chłopaków, którzy z wiadomych przyczyn spędzili w toalecie więcej czasu niż zwykle. Nasza para dopiła swój soczek i dołączyła do reszty. W tłumie Alicja zobaczyła Klaudię i od tej pory te dwie pary szalały na parkiecie. Do północy została godzina, a Gabriel z resztą ekipy planowali urwać się z balu i dokończyć imprezę w klubie obok. Światła jednak ściemniały, DJ puścił kilka wolnych kawałków i w całej sali zgęstniała atmosfera. Wszyscy byli rozgrzani szybkimi utworami i alkoholem krążącym we krwi. Nasza para połączyła się w tańcu, słyszeli wzajemnie bicie swoich serc i czuli rozgrzane feromony w powietrzu. Alicja wtulona w Gabriela zerknęła na duży zegar wiszący na sali.

— Chciałeś już uciekać o tej godzinie.

— Zostańmy jeszcze chwilę, cała noc przed nami, a taka chwila może się już nie powtórzyć.

Miał rację. Alicja przez chwilę zastanawiała się, czy jeszcze kiedyś będzie jej dane zatańczyć z Gabrielem na sali balowej w pięknej sukni. Ta myśl ją smuciła, więc szybko przepędziła ją, skupiając się na dźwięku rytmu bicia serca Gabriela. „Świat mógłby się dziś skończyć, bo szczęśliwsza już pewnie nie będę” — pomyślała.

Gdy wybiła północ, połowa absolwentów z partnerami była już w klubie obok, gdzie nie musieli pić ukradkiem alkoholu, więc nie wylewali za kołnierz. Gabriel również nie próżnował, ale trzymał się zdecydowanie lepiej od kolegów. Gdy chłopcy poszli do toalety, dziewczyny trzymały się razem na parkiecie. Kiedy Alicja, wtulona w przyjaciółkę Klaudię, mówiła jej, jak bardzo jest dziś szczęśliwa, ktoś odwrócił jej uwagę, przylegając do niej od tyłu i chwytając w talii.

— Nie rozumiem, po co z nim jesteś? — krzyknął bełkotliwie napastnik do jej ucha, chcąc tym samym, aby go usłyszała w głośnym brzmieniu muzyki i basów.

Alicja nerwowo odskoczyła od Klaudii i niechcianego kompana, który wciąż wyciągał rękę w jej stronę.

— Filip!? — wrzasnęła ze zdziwieniem.

— Nie wiem, po co z nim jesteś?! On wyjedzie i cię zostawi, ja tu zostanę. — Chwycił ją za dłoń, którą Alicja od razu wyrwała z uścisku.

— Zostaw mnie! — krzyknęła, chwytając Klaudię za rękę i razem odsunęły się dalej od Filipa, który najwyraźniej przesadził z alkoholem.

— Co się dzieje? — wrócił zaniepokojony Gabriel z Mateuszem i Dawidem

— Stary, co jest z tobą?

— Zostaw mnie. — Filip odepchnął Gabriela, czując się osaczony przez kolegów.

— Wszystko OK? — zapytał Gabriel, nie czekał jednak na odpowiedź, widząc zaniepokojone miny dziewcząt — w szczególności Alicji. — Wychodzimy — burknął na Filipa i wraz z pozostałymi chłopakami wyprowadzili go na zewnątrz.

Mateusz został na straży dziewczyn swoich kumpli. Po niecałym kwadransie wrócili. Gabriel od razu podszedł do Alicji i przytulił ją mocno, gładząc po włosach.

— Co powiedział ci Filip?

— Nieważne — wyszeptała. Ciesząc się, że jest już w ramionach ukochanego.

— Wiem, że to tak wygląda, jak on mówi, że cię tu zostawię, ale bardzo cię kocham i bardzo trudno mi to przyjdzie. Mam nadzieje, że to wiesz?

Słowa Gabriela były niczym miód na jej serce. Miała wrażenie, że zaraz wybuchnie z miłości jak balon, a z niego wylecą mniejsze serduszka, niczym konfetti.

— Wracajmy już do hotelu — zaproponowała, patrząc mu prosto w oczy.

— Na pewno tego chcesz?

— Nie mogę się doczekać — wyszeptała z uśmiechem.

W pośpiechu pożegnali się z przyjaciółmi i podekscytowani podążyli w stronę hotelu, w którym Gabriel wynajął dla nich pokój. Hotel był po drugiej stronie ulicy od klubu, więc droga nie ostudziła emocji.

Gdy tylko jednym ruchem ręki Gabriel zatrzasnął drzwi od pokoju, przyciągnął Alicję do siebie, która w tym czasie zdejmowała już buty i stała się niższa o dziesięć centymetrów. Gabriel uniósł ją zwinnie, chwytając za pośladki, i posadził na komodzie w przedsionku. Fakt, że teraz wszystko zależało od Gabriela, bardzo ją podniecał. Nie miała żadnych obaw. Wiedziała, że może się zapomnieć i zupełnie mu oddać. Gabriel czekał na ten wieczór równie niecierpliwie, a gdy dziś ujrzał Alicję tak olśniewającą, wiedział, że musi się powstrzymywać. Pragnął jej tak bardzo i mógł zdobyć w jednej chwili. Wiedział jednak, że im dłużej przeciągają to rozkoszne napięcie, tym bardziej ta noc stanie się dla nich wyjątkowa.

„Wszak najlepszą zabawą jest pogoń za króliczkiem, a nie schwytanie go” — pomyślał.

Teraz więc, gdy trzymał Alicję w szachu, pod sobą, musiał wykorzystać wszystkie pokłady samokontroli, jakimi dysponował. Chciał być delikatny, więc czule muskał swoimi ustami jej szyję oraz ucho. Alicja zaczynała wić się od prądu, jaki ją przeszywał od pocałunków, przez lędźwie, aż do koniuszków palców u stóp. Nie chciał się spieszyć, więc delikatnie ściągnął ramiączko sukni, zostawiając po nim pocałunki. To była ich druga noc, kiedy mieli okazję kochać się ze sobą. Alicja nie była już zdenerwowana i słuchała swojego ciała, które chętnie ulegało Gabrielowi. Każdy jego dotyk przyprawiał ją o fale dreszczy. Zaczął powoli rozpinać zamek od sukienki na jej plecach, całując namiętnie w usta i gładząc prawą ręką jej udo i pośladek. Alicja zaczęła rozluźniać jego krawat i odpinać koszulę, choć coraz trudniej było jej się skupić na guzikach. Gorset jej sukienki nareszcie się poluzował, co było dla Gabriela niczym rozpakowanie Kinder Niespodzianki. Zaczął pomagać Alicji i rozpiął zamek od spodni, zsunął buty i zdjął koszulę w trakcie, kiedy ona zeskoczyła z komody i pozwoliła zsunąć się sukience do końca. Gabriel nie chciał się oderwać od jej ust, ale zrobił to, ściągając zupełnie już spodnie, i zobaczył ją prawie nagą, tylko w skąpych majtkach. Nie miała stanika, miała siedemnaście lat i nie musiała go nosić do gorsetowej sukni. To był ten widok, jaki wyobrażał sobie przez ostatnie miesiące. Niezauważalnie wyciągnął listek prezerwatyw z kieszeni spodni, po czym przyciągnął ją do siebie i uniósł. Alicja oplotła go swoimi nogami, a Gabriel spokojnym ruchem położył się wraz z Alicją na łóżku. W końcu miał na wyciągnięcie ręki jej piersi, szczupłą talię i zaokrąglone pośladki. Smakował ją powoli, choć chciał pochłonąć. Czuł, że jest już gotów, spojrzał na seksownie niewinną twarz dziewczyny, gdy ta przygryzała swoje czerwone usta. Pieszcząc jej łechtaczkę, powoli wsunął dwa palce i upajał się jej zamglonym spojrzeniem i ciałem wijącym się z rozkoszy. Ona też była już gotowa. Nie zauważyła nawet, kiedy Gabriel rozpakował drugą ręką i zębami opakowanie prezerwatywy. Teraz czas na jego nagrodę. Zatapiając się w niej, aż jęknął z rozkoszy. W jej wąskim uścisku stali się jednością. Ich ciała jak fala na morzu najpierw spokojnie przybierały równego tempa, nabierając rozmachu z każdym przypływem, aż w końcu stały się nie do opanowania.

Promienie słońca rozświetliły hotelowy pokój, przedzierając się przez szpary między beżowymi zasłonami z grubego, ciężkiego materiału. Dochodziła godzina 9.00. Gabriel wpatrywał się w spokojnie śpiącą Alicję, wspominając minioną noc. Zastanawiał się, czy jest tak wspaniale z nią dlatego, że ją tak bardzo kocha, czy może jest tak wspaniale i kocha ją, bo kocha w zasadzie pierwszy raz? Czy w Stanach spotka kogoś tak wyjątkowego? Czy będzie długo za nią tęsknił? — Takie oto wątpliwości kotłowały się w głowie chłopaka, aż do momentu, kiedy Alicja otworzyła oczy.

Widząc wpatrującego się w nią Gabriela, uśmiechnęła się czule.

— Cóż za miły poranek.

— Nareszcie się obudziłaś, śpiochu. Już zaczynałem tęsknić za tobą — oznajmił, całując ją w usta, nos, czoło i oba policzki, potem w szyję.

— Poczekaj, wariacie, umyję chociaż zęby — śmiała się radośnie.

— Nie myj, za chwilkę dostarczą śniadanie. Zamówiłem na godzinę 9.00.

— Śniadanie do łóżka? — odparła z zachwytem.

— Tak, na zwieńczenie wczorajszej nocy.

Po sycącym śniadaniu wzięli wspólną kąpiel w wannie rozmiaru king size. Tym razem Alicja przejęła inicjatywę i dosiadła Gabriela. Po wszystkim było im nadal mało. Tęsknili za sobą, nawet gdy siedzieli obok siebie w aucie, ale w osobnych fotelach. Ta noc zainicjowała krok milowy w ich związku. Gabriel był po egzaminach na Harvard. Czekał teraz na list z uczelni o przyjęciu i nie przyjmował do wiadomości ewentualnej odmowy z ich strony. Nie przejmował się egzaminem maturalnym, a staż w prokuraturze mógł już odpuścić. Wiedział, że przed nim lata ciężkiej pracy i zasłużył na oddech. Miał również świetną dziewczynę u boku, z którą chciał spędzać jak najwięcej czasu. Tak też właśnie uczynił. Odwiedzał ją na przerwach w szkole, czasami urywali się z końca lekcji, aby spotkać się w toalecie albo w składziku na „szybki numerek”. Pomagał jej w nauce, wieczory spędzali nad zalewem, na swoim ulubionym pomoście, a w trakcie pracy zdarzało się, że lądowali na słomie w stajni, kochając się na oczach konia Bernarda i reszty kopytnych. Nieustannie pisali ze sobą lub rozmawiali. Teraz to Klaudia narzekała na Alicję, że ta nie ma dla niej czasu, jednak rozumiała, że Alicja chwyta ostatnie chwile z Gabrielem.Rozdział czwarty

Kwiecień 2018 — Gruba koperta

14 kwietnia nad Nieporętem zbierały się deszczowe chmury. Niebo było niewidoczne, a okolica pociemniała.

„Zbiera się na deszcz” — pomyślał Gabriel, spoglądając na niebo, podczas gdy sprawdzał skrzynkę na listy. Poza ofertą z banku dla jego ojca było jeszcze awizo. List polecony dla Gabriela do odbioru na poczcie. Uśmiechnął się najszerzej jak umiał, a w oku zabłysła myśl — Harvard. Chciał od razu pędzić na pocztę, ale nie mógł bez Alicji. Napisał jej SMS: „Na poczcie czeka na mnie koperta z Harvardu. Bez ciebie nie idę😉”.

Alicja, czytając ukradkiem na lekcji wiadomość, widząc Harvard, zesztywniała, po czym dostrzegła reakcję Gabriela i na jej twarzy pojawił się uśmiech. „Przyjęli go” — pomyślała. Od teraz zacznie się odliczanie każdego dnia do jego wyjazdu.

Alicja czekała przed urzędem pocztowym na Gabriela. Kolejka była spora, a w środku mało miejsca, więc postanowiła, że nie będzie zabierać przestrzeni. Spacerowała w kółko nerwowo, aż Gabriel w końcu wyszedł z dużą kopertą, którą pokazywał dumnie, unosząc ją do góry.

— Jest gruba, czyli pewnie się dostałem — oznajmił uradowany.

— Otwieraj! Na co czekasz?

— Otworzymy ją tam, gdzie spędzamy najmilsze chwile.

— W łóżku czy w stajni? — zażartowała Alicja.

— Tobie tylko jedno w głowie. — Pocałował ją protekcjonalnie w czoło. — Na pomoście, głuptasie.

Alicja zrobiła minę pełną uznania dla pomysłu, a w głębi ducha pomyślała, że teraz pomost nie będzie już tylko miejscem, ich pierwszego pocałunku, a również początkiem końca tego romansu. Nie dała jednak po sobie poznać, że gruba koperta nie cieszy ją tak bardzo, jak Gabriel myśli.

Po kwadransie doszli nareszcie na miejsce i usiedli na swoich ulubionych deskach, z których był zbudowany pomost. Przez cały dzień wszyscy spodziewali się deszczu, ten jednak wciąż zastanawiał się, czy spaść, pozbawiając przy tym Nieporęt promieni słonecznych. Gabriel spojrzał na Alicję, potem na kopertę i zamaszystym ruchem ją otworzył. Rozległa się głucha cisza, jakby cała okolica wstrzymała oddech w tej chwili.

— „Gratulacje”. Jest! Dostałem się! — krzyknął Gabriel, a jego głos niósł się po tafli zalewu. Świat znów odetchnął pełną piersią, razem z przyszłym absolwentem Harvardu — najlepszej uczelni na święcie. Gabriel ucałował mocno Alicję i w tym momencie oboje poczuli syte krople deszczu spadające na ich głowy.

— Szybko! Chowaj kopertę za kurtkę!

Gabriel posłuchał Alicji czym prędzej i oboje w deszczu pobiegli do domu Gabriela, który powiadomił o radosnych wieściach rodzinę. Ojciec był bardzo dumny, a Monika popłakała się ze wzruszenia. Alicja przyglądała się tej wzruszającej scenie. Jej również napływały łzy do oczu, ale nie tylko z powodu dumy i wzruszenia, a już z tęsknoty.

Sierpień 2018

Alicja i Gabriel spacerowali po okolicznych, bocznych ścieżkach, ciesząc się ciszą i spokojem, którego na próżno szukać nad zalewem w sezonie. Wiatr unosił zapach rozgrzanych zbóż i polnych kwiatów, a pod trampkami słychać było szurający piasek i kamyczki z polnej drogi.

— Za dwa tygodnie wylatujesz.

— Tak, ale nie będziesz teraz się smucić z tego powodu?

— Staram się, ale musisz wiedzieć, że jest mi trochę smutno i niechętnie będę po tych drogach spacerować z kimś innym.

— Nie możesz, to są już tylko nasze ścieżki.

— No wiesz, jak ktoś na nie wejdzie, a ty go nie przegonisz, to będzie sobie swobodnie spacerował.

— Ha, ha! Mówisz o Filipie?

— Nie! Na pewno jego ścieżka i moja prowadzą w przeciwnym kierunku.

— Będę tęsknił, Asie. Najchętniej spakowałbym cię w walizkę i trzymał w akademiku pod łóżkiem. Co ty na to?

— Urocza i romantyczna propozycja, ale nie wiem, jak zniosę lot w luku bagażowym.

— Dasz radę milczeć? Nie będziesz się odzywała?

— Dużo o tym myślałam, nie dam rady. Chcę jednak dotrzymać słowa, więc stworzyłam adres e-mailowy na twoje dane i będę tam wysyłać wszystko, co chciałabym ci powiedzieć. Ty mi nie odpiszesz, no bo nie będziesz znał hasła, więc po jakimś czasie mi przejdzie. Taka terapia lecząca uzależnienie od Gabriela.

— Czyli nie podasz mi hasła? Te e-maile zostaną nieodczytane?

— Dokładnie tak.

— A podasz mi ten adres?

— Po co ci?

— Może kiedyś pobawię się w zgadywanie i zobaczę, co o mnie myślałaś.

— Wątpię, abyś znalazł czas i odgadł hasło, więc nie ma problemu. — Alicja wysłała mu adres e-maila na komunikatorze.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: