Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Czekoladowe pragnienie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 kwietnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czekoladowe pragnienie - ebook

Współcześnie. Sara, żona Maxa, prowadzi w Barcelonie dobrze prosperujący sklep z czekoladą, który odziedziczyła po rodzicach. Kiedy po wielu latach z kobietą i jej mężem kontaktuje się dawno niewidziany przyjaciel i uznany cukiernik, Oriol Poiret, długo skrywane uczucia odżywają ze zdwojoną siłą, a biały porcelanowy dzbanek do czekolady na powrót staje się symbolem miłości dwojga bohaterów…

XIX wiek, czasy wspaniałego rozkwitu Barcelony i wielkich przemysłowych fortun. Aurora, służąca państwa Turull, a zarazem opiekunka i przyjaciółka ich córki Candidy, przeprowadza się wraz ze swoją podopieczną do domu jej męża, Antoniego Sampsonsa, początkującego producenta czekolady. Tam znajduje zapomniany przez wszystkich porcelanowy dzbanek do czekolady, która wkrótce staje się świadkiem burzliwych losów obu kobiet…

XVIII wiek. Mariana, żona Fernandeza, wynalazcy pierwszej maszyny do robienia czekolady w formie tabliczek i oficjalnego dostawcy francuskiego dworu, próbuje ukryć przed światem, że jej mąż nie żyje, i udowodnić, że jako kobieta może być dobrym czekoladnikiem. Kiedy uświadamia sobie, że jest ofiarą spisku, którego celem jest wykradnięcie maszyny jej męża, robi wszystko, by spisek ten udaremnić…

Niezwykła historia trzech kobiet, które łączy jeden przedmiot – porcelanowy dzbanek do czekolady, niemy bohater toczącej się przez ponad 200 lat opowieści osadzonej w scenerii zmieniającej się, lecz ciągle malowniczej Barcelony.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-7919-4
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Szesna­ście kawał­ków bia­łej por­ce­lany w róż­nych kształ­tach i roz­mia­rach oraz tubka kleju, który „wszystko sklei”. Max zabiera się do skła­da­nia ele­men­tów ukła­danki, cho­ciaż tym razem za bar­dzo go to nie bawi. Docho­dzi czwarta nad ranem i powi­nien się poło­żyć, ponie­waż za cztery godziny zadzwoni budzik, ale obie­cał Sarze, że się tym zaj­mie, i nie chce jej roz­cza­ro­wać.

Pod­nosi kawałki ze stołu i pró­buje je dopa­so­wać. Pokrywa brzegi kle­jem i przez chwilę przy­ci­ska ele­menty do sie­bie, żeby maź porząd­nie je złą­czyła. Z zado­wo­le­niem przy­gląda się efek­tom: w nie­któ­rych miej­scach rys połą­czeń nie­mal nie widać; gdzie indziej jed­nak są wyraźne, szcze­gól­nie tam, gdzie musiał poskle­jać drobne kawałki albo gdzie brzegi się wyszczer­biły. Mimo to powoli udaje mu się zre­kon­stru­ować przed­miot, który wyda­wał się nie do odzy­ska­nia. Warto padać ze zmę­cze­nia po tak dłu­giej nocy jak ta. Sara będzie zasko­czona, kiedy rano wej­dzie do kuchni i zoba­czy, że zadał sobie tyle trudu.

To był wspa­niały wie­czór. Naj­pierw dwaj naj­lepsi przy­ja­ciele po latach szcze­rze sobie poroz­ma­wiali. Potem zja­wiła się Sara – tak cza­ru­jąca, piękna i pewna sie­bie. Co się dzieje z kobie­tami po czter­dzie­stce? Sku­piają się na swo­ich zale­tach, przez co nabie­rają wię­cej siły, mądro­ści, spo­koju i stają się bar­dziej atrak­cyjne niż przed dwu­dzie­stu laty. Tego wie­czoru Max zoba­czył to w swo­jej żonie i poczuł dumę. Czuł się dumny, że Sara należy do niego. Cóż to za przy­ziemne i błędne dozna­nie, cho­ciaż musi przy­znać, że nie­zwy­kle krze­piące.

Po wyj­ściu Oriola zaczęli sprzą­tać po kola­cji: jedno zbie­rało ze stołu naczy­nia, dru­gie zmy­wało – ide­alny podział zadań, który mieli prze­ćwi­czony od lat. Jed­no­cze­śnie roz­ma­wiali o wie­czor­nym spo­tka­niu. Dobrze, że w końcu ich przy­ja­ciel posta­no­wił się ustat­ko­wać, cho­ciaż zgod­nie uznali, że nie musiał szu­kać żony aż tak daleko. „Dobrej żony szu­kaj za pło­tem” – mruk­nęła Sara tonem swo­jej matki, prze­kła­da­jąc resztki sałatki do pla­sti­ko­wego pojem­nika.

– Myślisz, że będzie dobry w roli ojca? – zapy­tał Max.

– Fatalny – odpo­wie­działa. – Jak we wszyst­kim, czego się dotknie.

– Nie prze­sa­dzaj, jesteś nie­spra­wie­dliwa. – W Maxie ode­zwała się przy­ja­ciel­ska soli­dar­ność. – Świet­nie sobie radzi!

Sara nie odpo­wie­działa. Była zmę­czona i z przy­gnę­bie­niem przy­glą­dała się szcząt­kom roz­bi­tego dzbanka do cze­ko­lady.

– Nie martw się, skle­imy go – ode­zwał się Max, pró­bu­jąc pod­nieść ją na duchu.

– Nawet jeśli go poskle­jasz, będę wie­działa, że jest potłu­czony – odparła. Scho­wała do lodówki wszyst­kie pla­sti­kowe pudełka, ukła­da­jąc je w ide­al­nym porządku, i dodała: – Położę się, jeśli pozwo­lisz.

Max jej nie zatrzy­my­wał. Wie­dział, że żona potrze­buje samot­no­ści i czasu, żeby poukła­dać myśli. Ten wie­czór był dopiero począt­kiem dłu­giego pro­cesu. Może rany ni­gdy cał­ko­wi­cie się nie zagoją, podob­nie jak spę­ka­nia na por­ce­la­no­wym naczy­niu, które w jego rękach zaczyna odzy­ski­wać swój kształt. Potem trzeba będzie jesz­cze odna­leźć dla nich sens.

W tym, co udaje się ura­to­wać, jest jakieś bez­sprzeczne, odmienne piękno.

Denko dzbanka z nie­bie­skim napi­sem pękło na pół, szkoda. Max trzyma w pra­wej ręce „Je suis à madame Ad…”, a „…élaïde de France” w lewej. Na szczę­ście nie odpry­snął nawet jeden mili­metr por­ce­lany i obie czę­ści pasują do sie­bie ide­al­nie. Madame Ade­lajda Fran­cu­ska, kim­kol­wiek była, może ode­tchnąć z ulgą.

„W przed­mio­tach kryją się histo­rie i głosy, które je opo­wia­dają – stwier­dziła Sara dawno temu. – Cza­sami wydaje mi się, że je sły­szę, kiedy doty­kam dzbanka”. „Dużo ich jest?” – zapy­tał Max, zafa­scy­no­wany. „Kilka. Prze­cież widzisz, że to stare naczy­nie, które pew­nie wiele razy zmie­niało wła­ści­ciela?” A on z docie­kli­wo­ścią naukowca drą­żył temat: „Mówisz to tak, jak­byś wie­rzyła, że przed­mioty pełne są duchów, jak stare domy w hor­ro­rach”. Sara krę­ciła głową. „No wła­śnie. Ludzie wie­rzą w nawie­dzone domy, ale duchy co do zasady wolą miesz­kać w małych, nic nie­zna­czą­cych przed­mio­tach, gdzie nikt się ich nie spo­dziewa”. „Chyba dla­tego, że nie chce im się ście­rać kurzu” – odpo­wia­dał Max, roz­ba­wiony pomy­słami żony.

Kiedy skle­jony dzió­bek, który roz­bił się na trzy kawałki, przy­mo­co­wuje do grusz­ko­wa­tego kor­pusu dzbanka do cze­ko­lady, naczy­nie zaczyna odzy­ski­wać swój kształt. Na bla­cie zostały tylko dwie czę­ści ucha. Gdy je wklei w odpo­wied­nie miej­sce i znów zaczną przy­po­mi­nać ele­gancką wstążkę, ukła­danka będzie skoń­czona. „Oto pani dzba­nek do cze­ko­lady, madame. Oby słu­żył pani przez wiele lat. Będzie pani mogła go użyć za kilka godzin” – Maxowi wydaje się, że sły­szy obcy głos i uśmie­cha się, nie wie­dząc, skąd taka myśl mogła przyjść mu do głowy. Ze sku­pie­niem skleja ze sobą ostat­nie kawałki jak chi­rurg koń­czący ciężką ope­ra­cję. Potem waci­kiem nasą­czo­nym spi­ry­tu­sem usuwa resztki kleju na spę­ka­niach.

Dzba­nek do cze­ko­lady przy­po­mina mu potur­bo­wa­nego żoł­nie­rza, który po woj­nie wraca do domu. Kiedy Sara ni z tego, ni z owego kupiła go pew­nej nocy, miał obity dzió­bek, bra­ko­wało mu przy­krywki i mie­sza­dełka, lecz mimo to był wciąż ele­ganc­kim naczy­niem. Max nie wie­dział, czy anty­kwa­riusz, który go sprze­dał Sarze, zdra­dził jej, do kogo wcze­śniej nale­żał. Żona powie­działa mu tylko, że to był stary, gada­tliwy i dziwny czło­wiek i że obni­żył jej znacz­nie cenę, widząc, jaka jest młoda i zain­te­re­so­wana naczy­niem. Wtedy szczerba na dzióbku była wyraź­nie widoczna i psuła har­mo­nijny wygląd całego naczy­nia. Tym­cza­sem teraz zupeł­nie nie prze­szka­dza. Max prze­suwa opusz­kiem palca po sta­rej ranie i czuje szorst­kość jakby świeżo wypa­lo­nej gliny. Zapewne tak szorst­kie są rze­czy od środka, które z zewnątrz wydają się piękne. Szorst­kość mija­ją­cych lat. Cho­ciaż naczy­nie od góry do dołu składa się z poskle­ja­nych kawał­ków, wciąż można go uży­wać. Ma pojem­ność dokład­nie trzech małych fili­ża­nek. Max nie może unik­nąć myśli, że teraz, kiedy nie ma już Oriola, to jedna fili­żanka za dużo. Już zawsze będzie o jedną za dużo.

Koń­czy pracę i sprząta po sobie. Poskle­jany dzba­nek do cze­ko­lady sta­wia pośrodku stołu. Wyrywa kartkę z notesu, w któ­rym oboje mają zwy­czaj zapi­sy­wać listę zaku­pów, pisze „Voilà!” i kła­dzie ją przed swoim dzie­łem. Gasi świa­tło.

Boi się, że Sara jesz­cze nie zasnęła i wciąż roz­my­śla nad wszyst­kim, co się wyda­rzyło tego wie­czoru. Ale nie, Sara śpi jak nie­mowlę. Max wśli­zguje się pod koł­drę i zauważa, że jego żona jest cał­kiem naga. Takiego zapro­sze­nia nie powi­nien odrzu­cić, ale wie, że to nie jest naj­od­po­wied­niej­sza chwila. Po prze­ana­li­zo­wa­niu przy­czyn i kon­se­kwen­cji prze­suwa budzik o pół godziny i zamyka oczy. Serce bije mu jak sza­lone.Za zdrowie madame Adelajdy z Francji

Za zdro­wie
madame Ade­lajdy z Fran­cji

Wieczór, który upły­nął im na piciu piwa i snu­ciu abs­trak­cyj­nych les­bij­skich domy­słów, był ofi­cjal­nym począt­kiem ich przy­jaźni. Należy jed­nak wyja­śnić, że pomimo wszyst­kiego, co się póź­niej wyda­rzyło, nic nie zdo­łało jej znisz­czyć; więź łącząca troje przy­ja­ciół była odporna na dzia­ła­nie bomby ato­mo­wej.

Pierw­sze piwo wypili w baskij­skim barze z _tapas_ przy ulicy Mont­cada. Ponie­waż nie była jesz­cze pora kola­cji – nawet dla cudzo­ziem­ców – lokal świe­cił pust­kami, więc roz­sie­dli się wygod­nie przy jed­nym ze sto­li­ków. Wznie­śli toast za coś bli­żej nie­okre­ślo­nego i prze­gryźli kil­koma krom­kami chleba z pastą kra­bową, albo czymś podob­nie różo­wym i tłu­stym. Popi­jali powoli piwo, przy­glą­da­jąc się sobie znad piany wyle­wa­ją­cej się ze szkla­nek. Po dru­giej kolejce nie­śmiały Max, który z daleka wyglą­dał na pra­wiczka, tro­chę się roz­luź­nił. Patrzył na Sarę jesz­cze bar­dziej maśla­nymi oczami niż pod­czas zajęć, a ona zer­kała na Oriola, jakby chciała powie­dzieć: „Spójrz, jak bar­dzo inte­re­suję two­jego kum­pla”.

W następ­nym barze roz­mowa jesz­cze krę­ciła się wokół kursu i pozo­sta­łych uczniów, któ­rymi wszy­scy troje jak jeden mąż gar­dzili z cha­rak­te­ry­styczną dla dwu­dzie­sto­lat­ków wyż­szo­ścią. Wresz­cie zaczęli opo­wia­dać o sobie. Max wspo­mniał o swo­ich rodzi­cach, nowo­cze­snych far­me­rach z Illi­nois, wła­ści­cie­lach ogrom­nych plan­ta­cji soi, prze­twórni i sklepu spe­cja­li­zu­ją­cego się w pro­duk­tach sojo­wych w cen­trum Chi­cago. Byli tak bar­dzo zako­chani w Sta­rym Kon­ty­nen­cie, że tęsk­notę za synem rekom­pen­so­wali, chwa­ląc się wszyst­kim zna­jo­mym, że mieszka teraz w Euro­pie. Dzwo­nili do niego co sobotę i regu­lar­nie prze­sy­łali mu pokaźną sumę, którą Max oszczę­dzał z myślą o swo­jej przy­szło­ści, ponie­waż nie podzie­lał panu­ją­cej w rodzi­nie opi­nii, że aby być szczę­śli­wym, trzeba pie­nią­dze wyda­wać gar­ściami. Opo­wia­dał o rodzi­cach z mie­sza­niną sza­cunku i podziwu. Bar­dzo mu zale­żało, żeby mogli czuć się z niego dumni, dla­tego nawet nie przy­szło mu do głowy zacho­wy­wać się nie­od­po­wie­dzial­nie, i wciąż był wzo­ro­wym synem. Mówiąc to, spo­glą­dał ukrad­kiem na Sarę i spraw­dzał, czy się prze­ko­nała do grzecz­nego chłopca, a może chciał sam sie­bie utwier­dzić, że wła­śnie taki jest.

Naj­więk­szym pro­ble­mem Maxa było to, że z jed­nej strony naj­chęt­niej stałby się złym, zbun­to­wa­nym face­tem, a z dru­giej był prze­ra­żony wszyst­kim, co musiałby w tym celu zro­bić. Zmu­szony był zaak­cep­to­wać brak spój­no­ści w swoim postę­po­wa­niu. Na przy­kład nie był w sta­nie ode­rwać wzroku od piersi Sary, cho­ciaż nie ruszył pal­cem, żeby obej­rzeć je z bli­ska. Tyle nie­po­trzeb­nie wypo­wie­dzia­nych słów, by udo­wod­nić, że jest grzecz­nym chłop­cem, kiedy w rze­czy­wi­sto­ści myślał tylko o tym, żeby dotknąć jej biu­stu.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Z wł. „czego nie da się wyra­zić sło­wami”. Frag­ment zaczerp­nięty z opery _Tru­ba­dur_ Giu­seppe Ver­diego (przyp. tłum.).

2. Z ang. „Czę­ste ryzyka wystę­pu­jące pod­czas trans­for­ma­cji poli­mor­ficz­nych masła kaka­owego” (przyp. aut.).

3. Kat. tor­ron, hiszp. tur­rón – rodzaj twar­dego lub mięk­kiego nugatu, naj­czę­ściej z mig­da­łami lub orze­chami, tra­dy­cyj­nie poda­wa­nego pod­czas Bożego Naro­dze­nia (przyp. tłum.).

4. Popu­larna sałatka arab­ska na bazie kuskusu lub bul­guru z dodat­kiem suro­wych warzyw, mięty i natki pie­truszki, zwana też sałatką libań­ską (przyp. tłum.).

5. Typowy deser z Vila­franca del Penedés (Kata­lo­nia); mig­dał pokryty pastą z orze­chów lasko­wych, mig­dałów i kakao, opró­szony cienką war­stwą cze­ko­lady (przyp. tłum.).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: