Czerwień Niebieskiego Jeruzalem - ebook
Czerwień Niebieskiego Jeruzalem - ebook
Dlaczego sztuka przeszła z sanktuariów do galerii? Jaka jest jej droga pojednania z wiarą? Czy pustka nowoczesnych kościołów przeszkadza im być ikonami Kościoła? Jakie wyzwania stają dzisiaj przed sztuką liturgiczną? Jaka więź istnieje pomiędzy życiem w Duchu, życiem liturgicznym, a językiem artystycznym. Czy jedyną drogą powrotu sztuki sakralnej na Zachodzie jest spotkanie ze Wschodem?
Na te i inne pytania odpowiada Marko I. Rupnik w rozmowie z Natašą Govekar. Przekonuje, że w czasach, kiedy chrześcijaństwo Europy zdaje się przeżywać kryzys, a Kościół poszukuje nowych form ewangelizacji, dobrze pojęta sztuka sakralna może stać się wyjątkową przestrzenią doświadczania Boga i spotkania z człowiekiem.
Sztuka Rupnika określana jest przez krytyków jako „teologia chrześcijańska w bizantyjskich formach”. Proponowana przez niego ikonografia, która wypełniła przestrzeń architektoniczną wielu świątyń, pokazuje mowę obrazów zrozumiałą nie tylko na Wschodzie, lecz również na Zachodzie. Można więc powiedzieć, że to swoista sztuka ekumeniczna, która posługuje się językiem rozumianym przez wszystkich wierzących w Chrystusa, bez względu na przynależność konfesyjną.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8065-279-8 |
Rozmiar pliku: | 4,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ojciec Marko Rupnik jest już artystą cenionym na płaszczyźnie międzynarodowej. Ponad setka jego mozaik zdobi wielkie katedry, licznie odwiedzane sanktuaria, najróżniejsze kościoły i kaplice w wielu krajach. Stał się znany na całym świecie, gdy w Watykanie na zaproszenie św. Jana Pawła II ozdobił kaplicę Redemptoris Mater. Źródłem natchnienia jest dla niego tradycja duchowa i artystyczna starożytności chrześcijańskiej i bizantyjskiego Wschodu. Ojciec Marko studiował je szczególnie wnikliwie, podobnie jak sztukę romańską; potrafi jednak nadać swoim dziełom także rys nowoczesności, dzięki czemu tradycja staje się rzeczywiście żywa. Sztuka Rupnika nie jest wynikiem przypadku. U jej podstaw leży zwarta i wyraźna koncepcja teologiczna, związana z osobistym doświadczeniem i duchowością.
W rozmowie z Natašą Govekar Marko Rupnik podejmuje różne zagadnienia, które symbolicznie rozdzielone zostają, przynajmniej w ich formie literackiej, na siedem dni. Nie jest rzeczą możliwą, nawet w skrócie, przebiec wszystkie tematy splatające się na tych pełnych treści stronicach. Zadowolę się zatem kilkoma aspektami, które szczególnie przyciągnęły moją uwagę. I chociaż rozmówcy co rusz powracają do wątków już podjętych, spróbuję je tutaj uporządkować.
Pierwszy dzień rozpoczyna rozmowa o wierze i jej szczególnym miejscu w życiu chrześcijańskim; o żywym spotkaniu z Chrystusem, Synem, które sprawia, iż żyjemy jako dzieci ; o prymacie bycia nad działaniem, prymacie osoby i jej relacyjności, poczynając od Boga w Trójcy Jedynego. Rozmówcy podkreślają, że musimy przekroczyć własną subiektywność, by wejść w sferę pociągającej nas miłości – miłości, która uprzedza nas i ogarnia. Dzięki temu widzimy, że ewangelizacja jest przyciąganiem.
Wszystko to dzieje się – oto dzień drugi – w Kościele, którego ikoną jest kościół. Tu wkraczamy już w refleksję nad sztuką. Dla starożytnych sztuka w sposób oczywisty wiązała się z pięknem; pozwalała wziąć głębszy oddech, łączyła z innymi, dzięki niej doświadczenie piękna stawało się doświadczeniem jedności. Sztuka abstrakcyjna czy figuratywna? Rupnik nie ma wątpliwości: aby coś było duchowe, nie musi stawać się abstrakcyjne ani eteryczne – gdyby tak było, Bóg nie musiałby się wcielać. Duch objawia oblicze Chrystusa, w Duchu dokonuje się przejście Słowa wiecznego do Słowa, które stało się człowiekiem z Maryi Dziewicy, i to Duch wprowadza nas w modlitwę przed obliczem Jezusa objawiającego Ojca. Powracając do Kościoła i do kościołów, pustka nowoczesnych budynków kościelnych przeszkadza im być ikonami Kościoła, przestrzenią sakralną. Budynek, w którym sprawuje się liturgię, powinien mieć organiczną więź z Ciałem Chrystusa, które w nim się gromadzi; jego warstwa wizualna ma być „czytelna”. Sztuka powinna uczestniczyć w pięknie, którym jest ciało Logosu, by w ten sposób wyrażać wiarę Kościoła.
Trzeba nam zatem dojść do oblicza Chrystusa – to już dzień trzeci. Chodzi tu o punkt dojścia, nie wyjścia. Chrystus, Syn, czyni synami i nas. Sztuka powinna wkraczać do kościoła poprzez chrzest, poprzez miłość i posłuszeństwo wiary. Dlatego sztuka chrześcijańska pierwszych wieków – w przeciwieństwie do świata greckiego – nie szukała doskonałości formy, podobnie jak nie czyniła tego sztuka bizantyjska ani symboliczna romańska, ani katedry gotyckie. Zawsze przecież należy pozostawiać przestrzeń dla interwencji Boga. Objawiać Chrystusa – oto troska sztuki chrześcijańskiej: w okresie wczesnochrześcijańskim sztuka, bardzo prosta, miała za fundament rzeczywistość, treść idei, które ta rzeczywistość przekazuje, oraz obwieszczanie samego Chrystusa, który się tam uobecnia. Sztuka stawia pytania całej osobie: dlatego pierwsi chrześcijanie podkreślali jej znaczenie. Teraz powinniśmy postępować podobnie, powinniśmy odtworzyć istniejące wcześniej organiczne więzi, język zdolny przekazywać wiedzę prowadzącą do życia wiecznego. Sztuka ma wyrażać obiektywność Credo Kościoła jako piękna. Prawda i piękno objawiają się w Ciele Jezusa Chrystusa i znajdują odzwierciedlenie także w nas, w Kościele, Jego Ciele. Wszystko, co znajduje się w Kościele, powinno strzec zadatku świata przemienionego; jego uczestnikami czyni nas liturgia, to dzięki niej ewangelizacja staje się możliwa. Sztuka liturgiczna powinna podążać za normami języka liturgicznego, za tym, co zasadnicze, istotne, a nie za tym, co wyszukane, wymyślne.
Dzień czwarty: należy szukać języka sztuki liturgicznej. Języka, który łączy świat obecny i świat przyszły, świat ten tutaj, w dole, i świat rajski. Jest to język symbolu, wyrażający dążenie do wyższej jakości, do rzeczywistości zawsze żywej, obejmującej także mnie. Symbol mówi sam za siebie, nie trzeba go wyjaśniać. Symbol odsłania, objawia, komunikuje i angażuje. Dlatego jest on con-naturale wobec wiary, dzięki której pojmuję, że całe moje życie ma więź z Chrystusem. Przyjęcie symbolu prowadzi ku pięknu i miłości, pozwala czuć, że jesteśmy kochani – a jest to najgłębsza potrzeba każdego człowieka. To miłość tworzy prawdziwy język, którego treścią jest miłość Boga do człowieka. Język sztuki liturgicznej ukazuje świat z perspektywy odkupienia w Chrystusie. Kościół jest miejscem, w którym celebruje się zbawienie. Stosowny więc będzie język sugerowany przez Ducha Świętego. Istnieje więź pomiędzy życiem w Duchu, życiem liturgicznym i językiem artystycznym. Wyraża ją – może najwyraźniej – ikona. Sztuka Rupnika chce dzisiejszemu Kościołowi ukazać, za pomocą współczesnych obrazów, pamięć wiary pierwszego tysiąclecia. Sztuka sakralna na Zachodzie – tu Rupnik powołuje się na Josepha Ratzingera – będzie mogła do tej pamięci powrócić jedynie w spotkaniu ze Wschodem.
Dzień piąty jest, można rzec, dłuższy niż pozostałe. A rozmowa dotyczy sensu chrześcijańskiej kreatywności: jej źródłem jest Pascha, zmartwychwstały Chrystus, poruszamy się zatem w perspektywie eschatologicznej. Wszelka „twórczość” człowieka ma sens, o ile objawia jego zbawienie. Powracamy zatem do Chrystusa. Żadne dopełnienie tego, co ludzkie, nie istnieje poza tym, co „bosko-ludzkie”: oto prawdziwa miara tego, co ludzkie. To, co ludzkie, samo w sobie nie niesie zbawienia, ponieważ wszystko, co czynimy, zawsze podlega śmierci. Przez prawdziwe piękno prześwieca coś, co pozostaje – dlatego jako piękne postrzegamy te rzeczy, w których są nieprzemijające prawda i piękno. Nie wykluczając innych możliwości, chrześcijanin wie, że perspektywą jego twórczości jest eschatologia i dlatego w liturgii doświadcza, że jego twórczość może mieć nową jakość. Nie sposób, rzecz jasna, tworzyć z niczego, niemniej rzeczywistość tworzenia w Chrystusie przechodzi od tego, co zniszczalne, do tego, co niezniszczalne – zostaje przemieniona. Przestrzenią, w której owa przemiana może się dokonać, jest miłość Ojca. To Ojciec sprawił, że na nowo żyjemy w Chrystusie. Jesteśmy już tam, gdzie Chrystus – tam jest nasza ojczyzna. On otwiera nam ostateczny świat, którego pierwociny już stały się naszym udziałem. Sztuka sakralna w pewnym sensie uczestniczy już w przyszłym świecie, pozwala nam oglądać rzeczy, które widzieć można w Chrystusie; postrzegać je z perspektywy celu, końca, nie tak, jak patrzmy na nie z tego świata – świata, w którym istnieją grzech i śmierć. To właśnie w Eucharystii owa antycypacja staje się szczególnie widoczna. Sztuka osiąga swój szczyt w sztuce liturgicznej. Tu rozmówcy wtrącają interesującą uwagę o trzecim wymiarze: pozwala on oglądać sprawy tego świata w horyzoncie świata wyższego. Liturgia odwraca perspektywę: od Chrystusa ku nam, to my siedzimy przy Jego stole, nie On przy naszym. Punktem wyjścia dla sztuki powinno być zatem spojrzenie Pantokratora, nie nasze. Mówiąc językiem tego świata: nasze dzieła jedynie objawiają nas. Język sztuki sakralnej powinien jednocześnie ukazywać interwencję Boga i stworzenie, prawdę Bożą i rzeczywistość ludzką, zrealizowaną w komunii z Bogiem. Misterium staje się obecne, gdy człowieka postrzegamy jako słabego i śmiertelnego, ale przyjmującego działanie Boga. Sensem stworzenia jest przemienienie człowieka i ożywianie jego relacji z Bogiem; jedno i drugie możliwe jest dzięki wszczepieniu w życie Chrystusa. I to właśnie, a nie doskonałość formy, jest tutaj istotne. Chrystus nie dodaje do rzeczywistości znaczenia, które byłoby wobec niej zewnętrzne – On prowadzi ku pełni to, co od zawsze znajduje się w stworzeniu, wyłonione z nicości poprzez Niego i w Nim; dlatego stworzenie osiąga swoją pełnię właśnie w Chrystusie. Sztuka, jeśli to przekazuje, pomaga nam żyć wiarą i doskonali nasze życie moralne. Pomaga ludziom kontemplować duchowy sens wydarzenia, jakim jest Chrystus, sens Jego męki i zmartwychwstania – w cierpiącym Jezusie kontemplować Zbawiciela świata. Sztuka chrześcijańska pokazuje wagę cierpienia, jego wymiar „przemieniony i przemieniający”. Nie usuwa bólu, ale i nie zatrzymuje się na jego tragicznym aspekcie – raczej wyjawia także cel drogi krzyża. Pod powierzchnią zdarzeń trzeba odkrywać ich sens, a nie szukać doskonałości formy. Doskonałość formy nie pochodzi z tego świata i dlatego jest dla mnie złudna, staje się przeszkodą na mojej drodze. Doskonałość powinno się osiągać na sposób Boga, nie nasz. Bóg zbawił świat poprzez śmierć swego Syna i tu nie ma miejsca na doskonałość formy. Jedynie uwzględniając wymiar eschatologiczny, sztuka ukazuje zbawienie Boże i w mocy Ducha niesie nas do miejsca, w którym wszystko postrzegamy w sposób ostateczny. Jedynie wszczepieni w Chrystusa, w Kościele i dzięki dziełu Ducha, możemy cieszyć się Jego zwycięstwem, nowością życia: żyć nim, a nie tylko je oglądać. Zobrazowanie epizodu biblijnego, na przykład ukrzyżowania, z jego strukturą zjawiskową nie wystarczy. Trzeba jeszcze pokazać, że ukrzyżowany Jezus jest Synem Bożym. Postaci w sztuce sakralnej nie wyobraża się według własnego uznania, trzeba to robić w posłuszeństwie Duchowi, który daje nam spojrzenie duchowe; jedynie oko Ducha może sprawić, że w widzialnym będziemy kontemplować to, co niewidzialne – kontemplować nie idee, ale wydarzenia; duchowo odczytywać historię, szczególnie historię Chrystusa.
Tematem szóstego dnia jest komunia. Rupnik mówi o swoim doświadczeniu i doświadczeniu artystów z Centrum Aletti, różnej narodowości i pochodzenia, ale zjednoczonych na modlitwie, celebracji eucharystycznej i świadomych bycia członkami Ciała Chrystusa. Ta dynamika pozwala kreślić oblicze Chrystusa i świętych. W tych obliczach ważne są zwłaszcza oczy, wielkie, ponieważ patrzą na nas. Zanim ujrzymy, jesteśmy oglądani. Święci, odkupieni przez Chrystusa, patrzą na nas ze ścian. Oblicze Chrystusa czułe, ale też surowe, które możemy oglądać w różnych okolicznościach życiowych, dosięga nas w każdej sytuacji. Oto „dlaczego” cechy języka mozaiki to uproszczona postać oraz czyste, otwarte i świetliste oblicze.
Artyści swoją pracę, w różnych miejscach, zawsze rozpoczynają eucharystią; bez daru Ducha zdolności ludzkie, nawet największe, nie dotkną serca. Praca postępuje dzięki współpracy wszystkich, ciała-zespołu, a nie zgodnie z precyzyjnie nakreślonym planem, ponieważ „planem” jest Ciało Chrystusa, budowanie Kościoła.
Tydzień zamyka „droga ku przemienieniu”. Całe stworzenie jest wezwane do przemiany, jak mówi św. Paweł (por. Rz 8,19-22). Dlatego cała materia, także kamień, nosi „kod Logosu”, pragnie być sceną objawienia miłości Boga w Chrystusie. Dlatego także teologia powinna przemawiać poprzez materię. Materia jest różna (więc i mozaiki są różne), tworzy harmonię różnorodności. Jeśli dotykamy jej z miłością, materia zostaje przemieniona, podobnie jak człowiek dotknięty przez Chrystusa. Różne kamienie mozaiki wyrażają komunię: wszystkie mówią to samo, ale każdy na swój sposób. Rupnik mówi o swoich ulubionych scenach i postaciach mozaik: Zwiastowaniu, Janie Chrzcicielu, przebitym boku Chrystusa, a także objaśnia proces tworzenia mozaiki, doboru barw, szczególne znaczenie złota. Piękno ważne jest także dla ubogich… Różne wątki splatają się bez widocznego porządku, jakby rozmówcy w tym ostatnim dniu chcieli przedstawić wszystkie sprawy, których nie poruszyli w dniach poprzednich. I oto myśl podsumowująca dzień siódmy (tak jak on sam jest podsumowaniem całego tygodnia): „Możemy wprawdzie, dzięki łasce Boga, posługując się materią i światłem przemienienia, zapowiedzieć coś, przez co prześwieca tajemnicza postać królestwa, ale nie jesteśmy w stanie przeprowadzić tego świata do królestwa. Tu potrzeby jest palec Boży – to Bóg musi dotknąć wszystkiego, aby stało się identyczne ze swoją prawdziwą rzeczywistością, tak jak dokładny obraz pokrywa się ze swoim oryginałem”.
W rozmowach tego pełnego dynamiki tygodnia czytelnik znajdzie liczne wątki, które pomogą mu zrozumieć sztukę Marka Rupnika i jego Atelier oraz pozwolą owocniej kontemplować jego mozaiki. Warto zacząć tę przygodę – będzie ona początkiem wielkich niespodzianek.
ks. Luis F. Ladaria
------------------------------------------------------------------------
Nie należy jej mylić z kaplicami w seminariach Redemptoris Mater, związanych z Drogą neokatechumenalną, zdobionymi często przez Kiko Arguello, innego artystę malarza, łączącego sztukę Wschodu i Zachodu. Przypisy – o ile nie zaznaczono inaczej – pochodzą od tłumacza.
Nazwa „Centrum Aletti” pochodzi od nazwiska męża Anny Grunhut Aletti, Ezio Alettiego, pochodzącego ze znanej rodziny włoskich przemysłowców. Anna na dwa lata przed śmiercią przekazała jezuitom okazały budynek należący do jej męża – z życzeniem, by stał się siedzibą instytucji, która sprzyjałaby spotkaniom różnych kultur.
Hiszpański duchowny katolicki, arcybiskup, jezuita. 1 lipca 2017 papież Franciszek mianował go prefektem Kongregacji Nauki Wiary.