- W empik go
‘Człowiek’ Ernesta Hello. Życie – Wiedza – Sztuka - ebook
‘Człowiek’ Ernesta Hello. Życie – Wiedza – Sztuka - ebook
Wielokrotnie napotykamy w twórczości pisarzy na próby uchwycenia czegoś pozornie ulotnego i nieuchwytnego – duszy, której nie dotknął jeszcze pył tego świata, której nie zmazały wspomnienia z przeszłości, wynalazki ludzkiego umysłu, przesądy, ani utarte przekonania. Jest to dusza, której umysł rozwijał się w oderwaniu od wpływów zewnętrznych, osiągając pełną dojrzałość, a mimo to pozostając niezmąconą, tak jakby wyszła z rąk samego Stwórcy. To marzenie nie jest wcale pozbawione sensu, a istnienie takiej dziewiczej duszy, lub przynajmniej dążenie do jej ideału, jest udowodnione w twórczości francuskiego pisarza, Ernsta Hello. Ernst Hello to postać stosunkowo mało znana w naszym kraju, a także niezbyt popularna we Francji. Jego dorobek nie jest obszerny; księgarnie zwykle posiadają tylko dwie z jego prace: „Le siècle” (Stulecie), „Les hommes et les idées” (Ludzie i idee) oraz „Physionomies de Saints” (Oblicza świętych). Oprócz tego, od czasu do czasu pojawiały się w prasie i czasopismach jego krótkie eseje, które przebijały monotonię codziennych wiadomości, jak błyskawice przebijają jednolitość chmur. Te błyski, rozjaśniając prawdą obszary zarówno świata, jak i ludzkich dusz, mają moc wydobywania na światło dzienne tajemnice i głębię.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7639-515-9 |
Rozmiar pliku: | 99 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I.
Niejednokrotnie w ostatnich czasach spotykaliśmy się w utworach ˝najmłodszych˝ naszych literatów z uganianiem się za czymś na pozór nieuchwytnym i nieistniejącym, to jest za duszą, której nie przyprószył żaden pył tego świata, na której żadne wspomnienie z ludzkiej przeszłości, żaden wytwór ludzkiego rozumu, żaden przesąd, żadne utarte mniemanie, nie zostawiły śladu; której umysł wśród obcych myśli rozwijał się nietknięty ich wpływem i dosiągłszy dojrzałości zupełnej, pozostał tak samoistnym, jakim był wyszedł z rąk Stwórcy. Otóż marzenie to nie jest całkowicie czczą mrzonką. Takim bowiem dziewiczym duchem, lub przynajmniej bardzo zbliżonym do żądanego ideału, był niedawno zmarły pisarz francuski, Ernest Hello. Autor ten, mało u nas znany, nie był też popularnym we Francji. P. Henryk Lasserre, jak zobaczymy poniżej, dobitnie wykazał dlaczego. Nie pisał on wiele na ilość; księgarnie posiadają dwa tylko jego dzieła: Le siècle, Les hommes et les idées i Physionomies de Saints. Prócz tego od czasu do czasu pojawiały się w dziennikach i przeglądach krótkie szkice, rozdzierające szare tło powszedniej, gazeciarskiej treści, jak błyskawica rozdziera jednostajność chmur. Błyski te rozświecające jasnością prawdy zarówno obszary światów, jak i dusz ludzkich zakątki, zostały przez samego autora zebrane i związane w jeden wielki pęk myśli luźnych, a przecież tworzących organiczną całość. W ogóle zgromadzone tak artykuły tracą na wzajemnym sąsiedztwie, toteż i utworów Ernesta Hello los ten nie minął. Mają wszakże w sobie bogactwo treści, którego im nic odjąć nie zdoła. Utworzył się z nich spory tom zatytułowany: L'homme, a podzielony na trzy główne odłamy: La vie, La science, L'art, tj. Życie, Wiedza, Sztuka. Dzieło to, o którym jednym tu mówić będziemy – wystarcza bowiem aby dać o tamtych pojęcie – wyszło w r. 1897 w czwartym wydaniu, obecnie zaś zgon autora czyni zeń rzecz aktualną. Henryk Lasserre, twórca słynnej swojego czasu książki o Lourdes, opatrzył je długą przedmową, zawierającą nie tylko sprawozdanie z pism, ale i charakterystykę dziwnego zjawiska, jakim był w XIX wieku Ernest Hello. U wstępu opowiada własne, acz zda się już wtedy nie pierwsze spotkanie z nim.
...Było to podczas wielkiej wystawy paryskiej, za najświetniejszej epoki Cesarstwa, gdy cały świat biegł do stolicy Francji, aby się nurzać w przysposobionej mu orgii rozkoszy, a Paryżanie śmiali się i dowcipkowali na widok wystawionej jakby na przestrogę, olbrzymiej pruskiej armaty... ˝Wtedy to – pisze Lasserre – błądząc raz z kolegą po międzynarodowych ogrodach wystawy, spotkałem człowieka. Tak jest, był to człowiek w całym słowa znaczeniu. Twarz jego dziwną i jakby płomienną, okoloną lekko rozwianym włosem, rozświecały oczy, które raz ujrzawszy niepodobna zapomnieć. Oczy te pełne były blasków zarazem łagodnych i groźnych, pełne owej wyższej światłości, którą ludzie zwą wzrokiem geniuszu. Czoło myślące było i szerokie, barki jak u Atlasa nieco pochylone, zdały się giąć pod brzemieniem niewidzialnego świata. Zbliżył się do mnie i z ruchem tragicznym zagadał: Mój drogi, dziwię się!
A gdym nań patrzał chcąc zbadać powód zdumienia, malującego się na jego ruchomej twarzy, dodał: Otom przeszedł pod Tuileryami i jeszcze nie płoną!
Teraz na mnie była kolej się dziwić. On spostrzegł to, ale nie okazał zmieszania. Podniósłszy zwolna rękę wskazał mi nią obszary olbrzymiego miasta, a potem jakby w głębi swej myśli, lub gdzieś za krańcem widnokręgu dostrzegał postępujące, jemu samemu widzialne zastępy, rzekł głosem, którego wyraz po dziś dzień brzmi w moich uszach:
Les Barbares tardent bien à venir?... Que fait donc Attila?
I zamilkłszy znowu opuścił mnie, lecz długo jeszcze widziałem postać jego snującą się wśród przechodniów, pogrążoną w zamyśleniu głębokim. Człowiekiem tym był Hello.
Wariat – zauważył mój towarzysz. – A jednak, Attyla przyszedł, i Tuilerye spłonęły. Słowo szaleńca było proroczym, i spełniło się co do joty...
Hello rzuca nieraz podobne wejrzenia niemal straszne, bo sięgające do głębi, wejrzenia nagłe, którymi przeszywa grubą powierzchnię rzeczy, odsłaniając nam treść prawdziwą, ich niespodziewaną i niedomyślaną istotę. Jest w nim coś hrabiego de Maistre i coś Pascala, jest niby oddalone echo Izajasza, a jednak to nie jest de Maistre, ani Pascal, ani prorok Izajasz, tylko on sam, Hello, czyli jedna z najbardziej uderzających osobliwości naszego wieku˝. ...Lasserre zaznacza, że tak na nim, jak i na całym nielicznym lecz poważnym gronie pisarzy, utwory Ernesta Hello, wywierały w ciągu szeregu lat silny, a dodatni wpływ. Wahał się jednak długo, nim się odważył przedsięwziąć charakterystykę autora, o tak różnorodnym typie, i niespodziewanych zwrotach, o kolosalnych kształtach, i nieraz szorstkich, urywanych konturach, zanim spróbował wykazać co jest wielkim, wytłumaczyć co niedopowiedzianym i niewykończonym.
˝Pojąć to dorównać – powiedział Rafael, a za nim lubił powtarzać Hello. – Ale niestety – skarży się Lasserre – dorównać nie jest tak łatwo. U Ernesta Hello istnieją wyżyny, których wysokości zmierzyć nie zdołam, i głębie, nad którymi chwyta mnie wir. Czytając mam wrażenie.....................II.
Hello, jak mówiliśmy, ułożył ze swych artykułów trzy wielkie działy: La vie, La science, L'art. W pierwszym umieścił ustępy dotyczące głównie moralnych właściwości człowieka, w drugim uwagi nad umysłowymi prądami różnych wieków, w ostatnim zaś traktuje estetyczny czy też artystyczny odłam tychże prądów. Każdy dział zawiera kilkanaście poszczególnych ustępów, podział przedmiotów jednak ścisłym nie jest. Należy również przestrzec, że tytuły nie zawsze odpowiadają treści a raczej, że myśl autora w zbyt gwałtownym biegu nie umie się trzymać wytkniętego koryta; czasem wezbrana wylewa się na brzegi, to znów gdzieś daleko odbiega, tak że ją trudno uchwycić, lub też urywa się i nawiązuje na nowo – zapewne Hello swymi wieszczymi oczyma widział łączność tam, gdzie dla zwykłego wzroku zanika.
Pierwszy dział rozpoczyna się traktatem o ˝Złotym cielcu˝, którego autor mieni być najbardziej materialnym wyrazem pogaństwa; zauważa przy tym do jakiego stopnia ludzie przyzwyczaili się do potworności takiej, jaką jest pogaństwo, skoro nie tylko patrzą spokojnie na miejsce, jakie zajmowała i zajmuje w świecie, ale zamiast odrazy, jaką wzbudzać powinna, ta cześć szatańska w niejednym wzbudza przeciwnie pewien rodzaj estetycznego podziwu. Od starożytnego cielca Hebreów przechodzi oczywiście do ogólnoludzkiej czci złota. Szkoda trochę, że zamiast wściekle w naszych czasach grasującej chciwości, obrał za temat rzadkie już dzisiaj (przynajmniej u nas) skąpstwo. Uczynił to jednak z taką maestrią, iż Lasserre mówi, że gdy Plaucjusz i Molière naszkicowali tylko osobę skąpca, Hello scharakteryzował samą namiętność z odcieniami, których się nawet niejeden nie domyśla skąpiec. Drugi artykuł, może jeszcze lepszy, nosi tytuł: Les associations d'idées.
˝Istnieją – pisze w nim Hello – kłamstwa jawne, obiegające świat, kłamstwa całkowite, sformułowane; ale istnieją również kłamstwa, których część niedopowiedziana, zostawia pole do dwuznacznego domysłu, kłamstwa bezwiedne wchodzące w obieg przez rozmowę, przez książki, przez zwyczaje tego, co ludzie zwą życiem a mogliby słuszniej zwać śmiercią. Kłamstwa te polegają na błędnym nawiązaniu pojęć i one to właśnie panują nad światem.
Rzadko kiedy człowiek rządzi się własnym rozumowaniem złym czy też dobrym – zazwyczaj pozostaje ono w jego umyśle................III.
Niestety trzeba nam oszczędzać godziny czytelnika i swoje i ograniczyć się w wyciągach ze szkiców, z których każdy choćby jednym ustępem, choćby jednym zdaniem przynęca. Przepyszne są kawałki w rozdziałach L'Unité i Le siècle et les siècles, pięknym rozdział L'Indifférence, który warto by każdemu chrześcijaninowi w sercu zapisać; tym razem więc jeszcze ulegając pokusie, podajemy go i to w całości.
˝Naprzeciw siebie stoją dwie sprzeczności: tak albo nie.
Wielu jest ludzi nieświadomych zresztą niczego, którzy zarzucają prawdzie brak tolerancji.
Trzeba się porozumieć nad znaczeniem tego wyrazu.
Słuchając, ich mogłoby się zdawać, że prawda i błąd są istotami równymi sobie i mogącymi się «za pan-brat» wzajemnie traktować, że to są niby dwaj prawi monarchowie, mogący żyć w zgodzie, każdy w swoim państwie, dwa bóstwa panujące nad dwoma połowami świata i niemające prawa wkroczyć sobie wzajemnie w granice. Stąd obojętność, która jest tryumfem szatana; nienawiść mu jest miłą, ale nie wystarcza: potrzeba mu obojętności.
Obojętność jest nienawiścią osobnego gatunku: nienawiścią chłodną i trwałą, zasłaniającą się przed drugimi a czasem i przed sobą wygodną maską tolerancji, – obojętność bowiem nigdy szczerą nie jest. Jest to nienawiść podszyta kłamstwem.
Aby móc co dnia potok gorących obelg przeciwko prawdzie wyzionąć, potrzeba by ludziom zasobu męstwa, którego im brak. Toteż decydują się na to, aby się na nie nie decydować. A przecież zważywszy grzech pierworodny, nienawiść głośna daleko łatwiej da się zrozumieć, niż taka nienawiść cicha. Co mnie dziwi, to nie bluźnierstwo wychodzące z ust ludzkich – toć jest i grzech pierworodny i wolna wola człowieka: można pojąć i wytłumaczyć bluźnierstwo. Ale co mnie pogrąża w prawdziwą otchłań zdumienia – to neutralność.
Chodzi tu o przyszłość ludzkości, o wieczną przyszłość wszystkiego na świecie, co posiada wolność i rozum. Chodzi.........................