Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Człowiek, który zrozumiał naturę. Nowy świat Aleksandra von Humboldta - ebook

Data wydania:
14 czerwca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
63,90

Człowiek, który zrozumiał naturę. Nowy świat Aleksandra von Humboldta - ebook

Na jego cześć nazwano miasta, rzeki, pasma górskie, prąd oceaniczny, pingwina, gigantyczną kałamarnicę, a nawet morze na Księżycu.

Barwne życie Alexandra von Humboldta jest jak żywcem wyjęte z powieści przygodowej: zapuścił się w lasy deszczowe, wspiął na najwyższe wulkany świata, był podziwiany przez władców i prezydentów, uczonych i poetów. Inspirował Napoleona, Darwina, Bolívara, a nawet kapitana Nemo z powieści Juliusza Verne’a. Idee i odkrycia tego wielkiego naukowca zrewolucjonizowały i ukształtowały naukę, ochronę przyrody, politykę oraz sztukę.

Andrea Wulf zabiera nas w fantastyczną podróż jego śladami – w wyścig przez Rosję zakażoną wąglikiem i wyprawę tropikalnymi rzekami pełnymi krokodyli – i pokazuje, dlaczego życie i poglądy Humboldta pozostają tak ważne do dziś. Chciał nie tylko zrozumieć świat, w którym żyjemy, ale też jako pierwszy zaczął się o niego troszczyć. Już w 1800 roku przewidział zmiany klimatyczne spowodowane działalnością człowieka i stworzył podwaliny współczesnego ruchu ekologicznego.

„Człowiek, który zrozumiał naturę” to najgłośniejsza biografia ostatnich lat i zwycięzca Costa Biography Award 2015.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67727-51-8
Rozmiar pliku: 12 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

NOTA AU­TORKI

Roz­prawy Ale­xan­dra von Hum­boldta opu­bli­ko­wano w wielu ję­zy­kach. Cy­tu­jąc jego prace bez­po­śred­nio, po­rów­ny­wa­łam ory­gi­nalne wy­da­nia nie­miec­kie (w sto­sow­nych przy­pad­kach) i współ­cze­sne im wy­da­nia an­giel­skie. Kiedy nie mia­łam do­stępu do now­szych wy­dań an­giel­skich, spraw­dza­łam cy­taty w star­szych prze­kła­dach, a kiedy uzna­łam, że lep­sze tłu­ma­cze­nie jest w now­szym wy­da­niu, wy­bie­ra­łam tę wer­sję (szcze­góły znaj­dują się w przy­pi­sach). Cza­sem ża­den prze­kład nie od­da­wał stylu Hum­boldta lub gu­bił całe zda­nia – w ta­kich przy­pad­kach po­zwo­li­łam so­bie prze­ło­żyć frag­ment sama. Kiedy do pracy Hum­boldta od­no­sili się inni bo­ha­te­ro­wie, się­ga­łam po wy­da­nia, które oni czy­tali. Na przy­kład Char­les Dar­win czy­tał dzieło Per­so­nal Nar­ra­tive (Oso­bi­sta re­la­cja) wy­dane w Wiel­kiej Bry­ta­nii w la­tach 1814–1829 (w prze­kła­dzie He­len Ma­rii Wil­liams), a John Muir dys­po­no­wał edy­cją z 1896 roku (w tłu­ma­cze­niu Elise Char­lotte Otté i Henry’ego Geo­rge’a Bohna).PRO­LOG

Peł­zli na czwo­ra­kach wy­so­kim wą­skim grzbie­tem, któ­rego sze­ro­kość miej­scami wy­no­siła za­le­d­wie pięć cen­ty­me­trów. Ścieżkę, je­śli można ją tak na­zwać, po­kry­wał pia­sek i le­żące lu­zem ka­mie­nie, po­ru­sza­jące się za lada do­tknię­ciem. Po le­wej stro­nie opa­dał stromy klif, po­kryty lo­dową sko­rupą, która po­ły­ski­wała, gdy pro­mie­nie słońca prze­dzie­rały się przez war­stwę chmur. Wi­dok po pra­wej stro­nie, na trzy­stu­me­trowe urwi­sko, nie przed­sta­wiał się wiele le­piej. Tu­taj ciemne, nie­mal pio­nowe zbo­cza po­kry­wały skały ster­czące jak ostrza noży.

Ale­xan­der von Hum­boldt i jego trzej to­wa­rzy­sze po­ru­szali się gę­siego, po­woli, cen­ty­metr po cen­ty­me­trze na­przód. Bez od­po­wied­niego sprzętu i ubioru wspi­naczka sta­no­wiła nie­bez­pieczne wy­zwa­nie. Od lo­do­wa­tego wia­tru drę­twiały im dło­nie i stopy, lek­kie buty prze­ma­kały od roz­to­pio­nego śniegu, a krysz­tałki lodu osia­dały na ich wło­sach i bro­dach. Na wy­so­ko­ści po­nad 5 ty­sięcy me­trów nad po­zio­mem mo­rza wal­czyli w roz­rze­dzo­nym po­wie­trzu o każdy od­dech. Pod­czas wę­drówki ostre skały po­prze­bi­jały im po­de­szwy bu­tów i po­ra­niły stopy.

Był 23 czerwca 1802 roku, a oni wspi­nali się na Chim­bo­razo, prze­piękny ko­pu­la­sty wy­ga­sły wul­kan w An­dach, który wznosi się na pra­wie 6300 me­trów, około 160 ki­lo­me­trów na po­łu­dnie od Qu­ito w dzi­siej­szym Ekwa­do­rze. W owym cza­sie Chim­bo­razo uwa­żano za naj­wyż­szy szczyt świata. Nic więc dziw­nego, że prze­ra­żeni tra­ga­rze po­rzu­cili ba­da­czy na gra­nicy śniegu. Wierz­cho­łek wul­kanu spo­wi­jała gę­sta mgła, ale po­mimo to Hum­boldt parł na­przód.

Przez ostat­nie trzy lata Ale­xan­der von Hum­boldt po­dró­żo­wał po Ame­ryce Ła­ciń­skiej i za­pusz­czał się da­leko w głąb kon­ty­nentu, gdzie jak do­tąd tra­fiło nie­wielu Eu­ro­pej­czy­ków. Opę­tany ob­se­sją ob­ser­wa­cji na­uko­wych trzy­dzie­sto­dwu­letni ba­dacz za­brał ze sobą z Eu­ropy naj­lep­sze in­stru­menty. Przed wy­prawą na Chim­bo­razo mu­siał zo­sta­wić więk­szość ba­gażu, ale spa­ko­wał ba­ro­metr, ter­mo­metr, sek­stans, sztuczny ho­ry­zont i tak zwany cy­ja­no­metr, za po­mocą któ­rego mógł zmie­rzyć na­tę­że­nie błę­kitu nieba. Pod­czas wspi­naczki Hum­boldt wy­grze­by­wał przy­rządy zgra­bia­łymi pal­cami, usta­wiał je na nie­pew­nych wy­stę­pach skal­nych, aby zmie­rzyć wy­so­kość, ci­śnie­nie i wil­got­ność. Skru­pu­lat­nie no­to­wał wszel­kie na­po­tkane ga­tunki: czy to mo­tyla, czy ma­łego kwiatka. Wszystko tra­fiało do jego no­tesu.

Na wy­so­ko­ści 5400 me­trów zo­ba­czyli ostatni skra­wek po­ro­stu wcze­pio­nego w głaz. Po­tem oznaki ży­cia or­ga­nicz­nego znik­nęły, po­nie­waż na tej wy­so­ko­ści nie było już ani ro­ślin, ani owa­dów. Za­bra­kło na­wet kon­do­rów, które to­wa­rzy­szyły im do tej pory. A kiedy mgła wy­two­rzyła wo­kół nich upiorną pustkę, Hum­boldt po­czuł się cał­ko­wi­cie od­cięty od za­miesz­ka­nego świata. „To było tak – opo­wia­dał – jak by­śmy zo­stali uwię­zieni we­wnątrz bańki po­wie­trza”. Po­tem na­gle mgła unio­sła się i od­sło­niła ośnie­żony szczyt Chim­bo­razo na tle błę­kit­nego nieba. „Wspa­niały wi­dok”, po­my­ślał naj­pierw Hum­boldt, ale po­tem zo­ba­czył przed sobą ogromną szcze­linę lo­dową – sze­roką na 20 me­trów, a głę­boką na pra­wie na 200 me­trów. Ale na szczyt nie było in­nej drogi. Kiedy Hum­boldt zmie­rzył wy­so­kość – 5824 me­try – od­krył, że znaj­dują się za­le­d­wie 300 me­trów po­ni­żej wierz­chołka.

Nikt inny wcze­śniej nie wszedł na tę wy­so­kość i nikt nie od­dy­chał tak roz­rze­dzo­nym po­wie­trzem. Gdy Hum­boldt tak stał na da­chu świata i pa­trzył na roz­cią­ga­jące się w dole pa­sma gór­skie, za­czął ina­czej po­strze­gać świat. Zro­zu­miał, że zie­mia to je­den wielki ży­jący or­ga­nizm, gdzie wszystko jest ze sobą po­wią­zane – tak stwo­rzył nową, śmiałą wi­zję na­tury, która na­dal wpływa na nasz spo­sób poj­mo­wa­nia przy­rody.

Hum­boldt, na­zy­wany przez współ­cze­snych naj­sław­niej­szym czło­wie­kiem po Na­po­le­onie, był jed­nym z naj­cie­kaw­szych i naj­bar­dziej zaj­mu­ją­cych lu­dzi w tam­tych cza­sach. Uro­dził się w 1769 w bo­ga­tej pru­skiej ro­dzi­nie ary­sto­kra­tycz­nej, ale po­rzu­cił uprzy­wi­le­jo­wane ży­cie i za­czął ba­dać, jak funk­cjo­nuje świat. W mło­do­ści od­był pię­cio­let­nią wy­prawę ba­daw­czą do Ame­ryki Ła­ciń­skiej, wiele razy na­ra­ża­jąc się na śmierć, i wró­cił z no­wym spoj­rze­niem na rze­czy­wi­stość. Po­dróż ta wpły­nęła na jego dal­sze ży­cie i spo­sób my­śle­nia, ale także spra­wiła, że stał się le­gendą na wszyst­kich kon­ty­nen­tach. Miesz­kał w Pa­ryżu i Ber­li­nie, ale czuł się jak w domu rów­nież w naj­bar­dziej od­le­głych za­kąt­kach w do­rze­czu Ori­noko i na ste­pie ka­zach­skim przy gra­nicy ro­syj­sko-mon­gol­skiej. Przez całe swoje dłu­gie ży­cie był ogni­wem łą­czą­cym całe na­ukowe śro­do­wi­sko: na­pi­sał po­nad 50 ty­sięcy li­stów, a otrzy­mał co naj­mniej dwa razy tyle. Wie­dzą, uwa­żał Hum­boldt, trzeba się dzie­lić, wy­mie­niać się nią i wszyst­kim udo­stęp­niać.

Hum­boldt z ekipą pod­czas wspi­naczki na wul­kan

Był też czło­wie­kiem peł­nym sprzecz­no­ści. Na­le­żał do naj­za­cie­klej­szych kry­ty­ków ko­lo­nia­li­zmu i po­pie­rał re­wo­lu­cje w Ame­ryce Ła­ciń­skiej, a za­ra­zem peł­nił funk­cję szam­be­lana dwóch pru­skich kró­lów. Po­dzi­wiał Stany Zjed­no­czone za ich kon­cep­cję wol­no­ści i rów­no­ści, ale za­wsze kry­ty­ko­wał ich nie­zdol­ność do znie­sie­nia nie­wol­nic­twa. Na­zy­wał sie­bie „pół-Ame­ry­ka­ni­nem”, ale jed­no­cze­śnie po­rów­ny­wał Ame­rykę do „kar­te­zjań­skiego wiru, który po­rywa i wciąga wszystko w mdłą mo­no­to­nię”. Był pewny sie­bie, jed­nak cią­gle pra­gnął apro­baty. Lu­dzie po­dzi­wiali jego roz­le­głą wie­dzę, a jed­no­cze­śnie bali się cię­tego ję­zyka. Książki Hum­boldta uka­zały się w kil­ku­na­stu ję­zy­kach i były tak po­pu­larne, że lu­dzie prze­ku­py­wali księ­ga­rzy, aby do­stać eg­zem­pla­rze w pierw­szej ko­lej­no­ści, a jed­nak ich au­tor zmarł w ubó­stwie. Może i był próżny, ale po­tra­fił od­dać ostat­nie pie­nią­dze bo­ry­ka­ją­cemu się z trud­no­ściami mło­demu uczo­nemu. Ży­cie wy­peł­niały mu po­dróże i nie­ustanna praca. Za­wsze chciał do­świad­czać cze­goś no­wego i, jak mó­wił, naj­le­piej „trzech rze­czy na­raz”.

Układ ro­ślin­no­ści w An­dach

Hum­boldt cie­szył się uzna­niem ze względu na wie­dzę i po­dej­ście ba­daw­cze, jed­nak nie był prze­in­te­lek­tu­ali­zo­wa­nym na­ukow­cem. Gdy prze­stały mu wy­star­czać stu­dia i wer­to­wa­nie ksiąg, od­dał się fi­zycz­nym tru­dom i eks­plo­ato­wał or­ga­nizm do gra­nic moż­li­wo­ści. Wy­pra­wiał się w głąb ta­jem­ni­czych la­sów desz­czo­wych We­ne­zu­eli i czoł­gał po wą­skich ska­li­stych pół­kach skal­nych na nie­bez­piecz­nej wy­so­ko­ści w An­dach, żeby po­pa­trzeć na ogień we­wnątrz czyn­nego wul­kanu. Jesz­cze jako sześć­dzie­się­cio­la­tek po­ko­nał 16 ty­sięcy ki­lo­me­trów, by do­trzeć do naj­bar­dziej od­da­lo­nych krań­ców Ro­sji, zo­sta­wia­jąc w tyle młod­szych to­wa­rzy­szy.

Fa­scy­no­wały go in­stru­menty na­ukowe, po­miary i ob­ser­wa­cje na­ukowe, ale kie­ro­wał się też zmy­słem za­chwytu. Oczy­wi­ście na­turę na­le­żało mie­rzyć i ana­li­zo­wać, ale jego zda­niem ogromna część re­ak­cji czło­wieka na świat na­tu­ralny po­winna opie­rać się na wra­że­niach i emo­cjach. Chciał roz­bu­dzać „umi­ło­wa­nie na­tury”. W cza­sie kiedy inni uczeni po­szu­ki­wali praw uni­wer­sal­nych, Hum­boldt pi­sał, że na­turę na­leży ba­dać po­przez od­czu­cia.

Hum­boldt róż­nił się od in­nych, po­nie­waż po­tra­fił na lata za­pa­mię­tać naj­drob­niej­sze szcze­góły: kształt li­ścia, ko­lor gleby, od­czyt tem­pe­ra­tury, uwar­stwie­nie skały. Nad­zwy­czajna pa­mięć po­zwo­liła mu po­rów­ny­wać ob­ser­wa­cje, ja­kie po­czy­nił na ca­łym świe­cie przez kilka dzie­sią­tek lat i w miej­scach od­dzie­lo­nych ty­sią­cami ki­lo­me­trów. Hum­boldt po­tra­fił „prze­glą­dać łań­cuch wszyst­kich fe­no­me­nów na ca­łym świe­cie na­raz”, po­wie­dział póź­niej jego współ­pra­cow­nik. Pod­czas gdy inni mu­sieli prze­trzą­sać pa­mięt­niki, Hum­boldt – „któ­rego oczy są ży­wymi te­le­sko­pami i mi­kro­sko­pami”, jak z po­dzi­wem stwier­dził ame­ry­kań­ski pi­sarz i po­eta Ralph Waldo Emer­son – miał wszyst­kie frag­menty wie­dzy i in­for­ma­cji do­stępne od ręki.

Wy­czer­pany wspi­naczką Hum­boldt stał na Chim­bo­razo i chło­nął wi­dok. Tu­taj strefy we­ge­ta­cji ukła­dały się po­zio­mami. W do­li­nach prze­cho­dził mię­dzy pal­mami i przez wil­gotne lasy bam­bu­sowe, gdzie ko­lo­rowe or­chi­dee cze­piały się pni. Wy­żej wi­dział drzewa igla­ste, dęby, ol­chy i krze­wia­ste ber­be­rysy, po­dobne do tych spo­ty­ka­nych w eu­ro­pej­skich la­sach. Po­tem za­czy­nały się ro­śliny al­pej­skie, przy­po­mi­na­jące okazy, które zbie­rał w Szwaj­ca­rii, a po­ro­sty ko­ja­rzyły mu się z ga­tun­kami wy­stę­pu­ją­cymi za ko­łem pod­bie­gu­no­wym i w La­po­nii. Nikt wcze­śniej nie ob­ser­wo­wał ro­ślin w ten spo­sób. Hum­boldt pa­trzył na to nie w wą­skich ka­te­go­riach kla­sy­fi­ka­cji, ale jak na ga­tunki ty­powe dla da­nej lo­ka­li­za­cji i kli­matu. Oto był czło­wiek, który po­strze­gał na­turę jako jed­no­litą siłę, z ana­lo­gicz­nymi stre­fami kli­ma­tycz­nymi na róż­nych kon­ty­nen­tach: teo­ria ra­dy­kalna jak na tamte czasy i która na­dal wpływa na na­sze poj­mo­wa­nie eko­sys­te­mów.

Książki, dzien­niki i li­sty Hum­boldta uka­zują wi­zjo­nera, my­śli­ciela znacz­nie wy­prze­dza­ją­cego swoje czasy. Wy­my­ślił izo­termy – li­nie łą­czące punkty o tej sa­mej tem­pe­ra­tu­rze, które do dziś funk­cjo­nują na ma­pach po­go­do­wych – od­krył też rów­nik ma­gne­tyczny. Wpro­wa­dził po­ję­cia we­ge­ta­cji i stref kli­ma­tycz­nych, które prze­bie­gają do­okoła kuli ziem­skiej. Naj­waż­niej­sze jest jed­nak to, że Hum­boldt zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wał spo­sób po­strze­ga­nia świata na­tu­ral­nego. Wszę­dzie do­pa­trzył się po­wią­zań. Ni­czego, na­wet naj­mniej­szego or­ga­ni­zmu, nie można trak­to­wać od­ręb­nie. „W tym wiel­kim ciągu przy­czy­nowo-skut­ko­wym – twier­dził Hum­boldt – ża­den ele­ment nie może być roz­wa­żany w ode­rwa­niu od in­nych”. Dzięki temu spo­strze­że­niu stwo­rzył sieć ży­cia, kon­cep­cję na­tury znaną nam współ­cze­śnie.

Skoro na­turę po­strzega się jako sieć, oczy­wi­sta staje się rów­nież jej po­dat­ność na znisz­cze­nie. Wszystko trzyma się ra­zem. Je­śli ze­rwie się jedna nić, spruć się może cała tka­nina. Hum­boldt już w 1800 roku do­strzegł też nisz­czy­ciel­skie skutki śro­do­wi­skowe plan­ta­cji ko­lo­nial­nych nad je­zio­rem Va­len­cia w We­ne­zu­eli i jako pierw­szy na­uko­wiec za­czął mó­wić o szko­dli­wych zmia­nach kli­ma­tycz­nych wy­wo­ła­nych przez czło­wieka. Wy­cinka la­sów pro­wa­dziła do wy­ja­ło­wie­nia gleby, po­ziom wody w je­zio­rze spa­dał, a po znik­nię­ciu za­ro­śli ulewne desz­cze za­częły wy­płu­ki­wać zie­mię z po­bli­skich zbo­czy. Hum­boldt pierw­szy wy­ja­śnił zdol­ność lasu do od­da­wa­nia pary do at­mos­fery, co wy­wiera efekt chło­dzący, wska­zy­wał rów­nież na zna­cze­nie re­ten­cji wody i sto­so­wa­nia ochrony przed ero­zją gleby. Ostrze­gał, że lu­dzie za­kłó­cają kli­mat, a to może wy­wrzeć nie­prze­wi­dy­walny wpływ na „przy­szłe po­ko­le­nia”.

Czło­wiek, który zro­zu­miał na­turę idzie tro­pem nie­wi­dzial­nych nici łą­czą­cych nas z tym nie­zwy­kłym ba­da­czem. Hum­boldt wpły­nął na wielu naj­więk­szych my­śli­cieli, ar­ty­stów i na­ukow­ców swo­ich cza­sów. Tho­mas Jef­fer­son na­zwał go „jedną z naj­wspa­nial­szych ozdób epoki”. Char­les Dar­win na­pi­sał: „nic ni­gdy bar­dziej nie roz­bu­dziło mego za­pału niż lek­tura Per­so­nal Nar­ra­tive Hum­boldta”, po­nie­waż bez Hum­boldta nie wsiadłby na Be­agle i nie stwo­rzył O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków. Wil­liam Word­sworth i Sa­muel Tay­lor Co­le­ridge za­warli kon­cep­cję na­tury Hum­boldta w swo­ich wier­szach. Naj­słyn­niej­szy ame­ry­kań­ski piewca na­tury, pi­sarz Da­vid Tho­reau, zna­lazł w pra­cach Hum­boldta od­po­wiedź na swój dy­le­mat, jak być po­etą i przy­rod­ni­kiem – Wal­den, czyli ży­cie w le­sie by­łoby bez Hum­boldta zu­peł­nie inną książką. Si­món Bo­lívar, re­wo­lu­cjo­ni­sta, który wal­czył o wy­zwo­le­nie Ame­ryki Po­łu­dnio­wej spod wła­dzy Hisz­pa­nów, na­zwał Hum­boldta „od­krywcą No­wego Świata”, a Jo­hann Wol­fgang von Go­ethe, naj­więk­szy po­eta nie­miecki, oświad­czył, że spę­dzić kilka dni z Hum­bold­tem to „jak prze­żyć kilka lat”.

14 wrze­śnia 1869 roku świat uczcił setną rocz­nicę uro­dzin Ale­xan­dra von Hum­boldta. Uro­czy­sto­ści rocz­ni­cowe od­były się w Eu­ro­pie, Afryce i Au­stra­lii oraz w obu Ame­ry­kach. W Mel­bo­urne i Ade­la­ide lu­dzie zbie­rali się, aby wy­słu­chać prze­mó­wień na cześć Hum­boldta, po­dob­nie jak w Bu­enos Aires i sto­licy Mek­syku. Pod­czas uro­czy­sto­ści w Mo­skwie Hum­boldta na­zwano „Szek­spi­rem na­uki”, a w Alek­san­drii w Egip­cie go­ście ba­wili się pod nie­bem roz­świe­tlo­nym fa­jer­wer­kami. Naj­więk­sze ob­chody od­były się w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, gdzie od San Fran­ci­sco do Fi­la­del­fii i od Chi­cago do Char­le­stonu miesz­kańcy or­ga­ni­zo­wali uliczne pa­rady, wy­stawne ko­la­cje i kon­certy. W Cle­ve­land na ulice wy­le­gło ja­kieś 8 ty­sięcy lu­dzi, a w Sy­ra­cuse 15 ty­sięcy szło w ko­lum­nie dłu­go­ści pół­tora ki­lo­me­tra. Pre­zy­dent Ulys­ses Grant wziął udział w uro­czy­sto­ściach w Pit­ts­bur­ghu, ra­zem z 10 ty­sią­cami bir­ban­tów, któ­rzy spa­ra­li­żo­wali mia­sto.

W No­wym Jorku bru­ko­wane ulice ozdo­biono fla­gami. Ra­tusz miej­ski spo­wi­jały sztan­dary, a całe domy po­zni­kały za ol­brzy­mimi por­tre­tami Hum­boldta. Na­wet statki pły­wa­jące po rzece Hud­son ude­ko­ro­wano ko­lo­ro­wymi cho­rą­giew­kami. Rano ty­siące lu­dzi ru­szyły za dzie­się­cioma or­kie­strami, prze­ma­sze­ro­wały z Bo­wery Broad­wayem do Cen­tral Parku, aby uho­no­ro­wać czło­wieka, „któ­rego sławy nie może przy­własz­czyć so­bie ża­den na­ród”, jak ob­wiesz­czał na­głó­wek na pierw­szej stro­nie „New York Ti­mesa”. Wcze­snym po­po­łu­dniem 25 ty­sięcy ga­piów zgro­ma­dziło się w Cen­tral Parku, żeby wy­słu­chać prze­mó­wień i uczest­ni­czyć w od­sło­nię­ciu wiel­kiego brą­zo­wego po­pier­sia Hum­boldta. Wie­czo­rem, gdy za­padł zmrok, pro­ce­sja 15 ty­sięcy lu­dzi z po­chod­niami prze­ma­sze­ro­wała uli­cami ob­wie­szo­nymi róż­no­barw­nymi chiń­skimi lam­pio­nami.

Wy­obraźmy go so­bie, po­wie­dział je­den z prze­ma­wia­ją­cych, „jak stoi w An­dach”, a jego umysł szy­buje w gó­rze. Każdy mówca na świe­cie pod­kre­ślał, że Hum­boldt do­strzegł „we­wnętrzną ko­re­la­cję” mię­dzy wszyst­kimi aspek­tami na­tury. W Bo­sto­nie Emer­son po­wie­dział miej­skim do­stoj­ni­kom, że Hum­boldt był „jed­nym z cu­dów świata”. Jego sława, pi­sał „Da­ily News” w Lon­dy­nie, „w pew­nym sen­sie wiąże się z sa­mym wszech­świa­tem”. W Niem­czech ob­chody zor­ga­ni­zo­wały Ko­lo­nia, Ham­burg, Dre­zno, Frank­furt i wiele in­nych miast. Naj­więk­sze uro­czy­sto­ści w Niem­czech od­były się w Ber­li­nie, ro­dzin­nym mie­ście Hum­boldta, gdzie po­mimo ulew­nego desz­czu zgro­ma­dziło się 80 ty­sięcy osób. Wła­dze ogło­siły ten dzień wol­nym od pracy dla biur i wszyst­kich in­sty­tu­cji pań­stwo­wych. Mimo strug desz­czu i po­ry­wi­stego wia­tru prze­mó­wie­nia i śpiewy cią­gnęły się przez kilka go­dzin.

Za­po­mniane dziś poza śro­do­wi­skiem aka­de­mic­kim – przy­naj­mniej w świe­cie an­glo­ję­zycz­nym – kon­cep­cje Ale­xan­dra von Hum­boldta wciąż wpły­wają jed­nak na na­sze my­śle­nie. I cho­ciaż książki przy­rod­nika ku­rzą się w bi­blio­te­kach, jego na­zwi­sko po­zo­stało wszę­dzie, od Prądu Hum­boldta opły­wa­ją­cego wy­brzeże Chile i Peru po kil­ka­na­ście szczy­tów gór­skich, par­ków i gór w Ame­ryce Ła­ciń­skiej, w tym Sierra Hum­boldt w Mek­syku i Pico Hum­boldt w We­ne­zu­eli. Mia­sto w Ar­gen­ty­nie, rzeka w Bra­zy­lii, gej­zer w Ekwa­do­rze i za­toka w Ko­lum­bii – wszyst­kie no­szą na­zwy na cześć Hum­boldta.

Na Gren­lan­dii znaj­duje się Kap Hum­boldt i lo­do­wiec Hum­boldta, jego na­zwi­skiem na­zwano także pa­sma gór­skie w pół­noc­nych Chi­nach, Afryce Po­łu­dnio­wej, No­wej Ze­lan­dii i An­tark­tyce. Są też rzeki i wo­do­spady na Ta­sma­nii i w No­wej Ze­lan­dii, jak rów­nież parki w Niem­czech i Rue Ale­xan­dre de Hum­boldt w Pa­ryżu. W Ame­ryce Pół­noc­nej jego imię no­szą cztery hrab­stwa, trzy­na­ście miast, góry, za­toki, je­ziora i rzeki, jest też Hum­boldt Re­dwo­ods State Park w Ka­li­for­nii oraz parki Hum­boldta w Chi­cago i Buf­falo. O mały włos, a stan Ne­vada rów­nież na­zy­wałby się Hum­boldt, kiedy w la­tach sześć­dzie­sią­tych XIX wieku Kon­wen­cja Kon­sty­tu­cyjna de­ba­to­wała nad jego na­zwą. Na cześć przy­rod­nika na­zwano pra­wie 300 ro­ślin i po­nad 100 zwie­rząt – w tym ka­li­for­nij­ską li­lię Hum­boldta (Li­lium hum­bold­tii), po­łu­dnio­wo­ame­ry­kań­skiego pin­gwina (Sphe­ni­scus hum­boldti) oraz okrut­nie dra­pieżną dwu­me­trową ka­ła­mar­nicę Hum­boldta (Do­si­di­cus gi­gas), którą od­kryto w Prą­dzie Hum­boldta. Imię Hum­boldta nosi też kilka mi­ne­ra­łów – od Hum­bold­titu do Hum­bold­tinu – a na Księ­życu znaj­duje się ob­szar zwany Mo­rzem Hum­boldta (Mare Hum­bold­tia­num). Nie ma czło­wieka, któ­rego na­zwi­sko no­si­łoby wię­cej obiek­tów.

Na po­glą­dach Hum­boldta bez­wied­nie opie­rają się eko­lo­dzy, przy­rod­nicy i twórcy po­wie­ści przy­rod­ni­czych. Si­lent Spring (Mil­cząca wio­sna) Ra­chel Car­son wy­ko­rzy­stuje kon­cep­cję na­czyń po­łą­czo­nych Hum­boldta, a słynna hi­po­teza Gai bio­loga Ja­mesa Lo­ve­locka, Ziemi jako jed­nego ży­ją­cego or­ga­ni­zmu, wy­ka­zuje zdu­mie­wa­jące po­do­bień­stwo. Kiedy Hum­boldt opi­sał Zie­mię jako „twór na­tu­ralny cał­ko­wi­cie oży­wiony i po­ru­szany we­wnętrz­nymi si­łami”, wy­prze­dził teo­rie Lo­ve­locka o po­nad 150 lat. Hum­boldt książkę do­ty­czącą no­wej kon­cep­cji za­ty­tu­ło­wał Ko­smos, cho­ciaż po­cząt­kowo roz­wa­żał ty­tuł Gäa (osta­tecz­nie z niego zre­zy­gno­wał).

Ukształ­to­wała nas prze­szłość. Mi­ko­łaj Ko­per­nik po­ka­zał nam na­sze miej­sce we wszech­świe­cie, Isaac New­ton wy­tłu­ma­czył prawa na­tury, Tho­mas Jef­fer­son zo­sta­wił swoje kon­cep­cje wol­no­ści i de­mo­kra­cji, a Char­les Dar­win udo­wod­nił, że wszyst­kie ga­tunki po­cho­dzą od wspól­nych przod­ków. Po­wyż­sze idee de­fi­niują na­sze re­la­cje ze świa­tem.

Hum­boldt dał nam kon­cep­cję sa­mej na­tury. Iro­nią losu jest to, że po­glądy Hum­boldta stały się tak oczy­wi­ste, że wszy­scy za­po­mnieli, kto za nimi stoi. Jed­nak ist­nieje bez­po­średni zwią­zek z nim, przez jego idee i przez lu­dzi, któ­rych za­in­spi­ro­wał. Jak lina, kon­cep­cja na­tury Hum­boldta nie­ro­ze­rwal­nie nas z nim łą­czy.

Czło­wiek, który zro­zu­miał na­turę sta­nowi próbę od­na­le­zie­nia Hum­boldta. Za­brała mnie ona w po­dróż po świe­cie i do­pro­wa­dziła do ar­chi­wów w Ka­li­for­nii, Ber­li­nie i Cam­bridge oraz wielu in­nych. Prze­czy­ta­łam ty­siące li­stów, ale też po­dą­ży­łam śla­dami Hum­boldta. Wi­dzia­łam ru­iny wieży ana­to­micz­nej, gdzie Hum­boldt przez wiele ty­go­dni prze­pro­wa­dzał sek­cje zwie­rząt, a na wy­so­ko­ści pra­wie 4 ty­sięcy me­trów na An­ti­sa­nie w Ekwa­do­rze, w to­wa­rzy­stwie kon­do­rów krą­żą­cych nad głową i oto­czona przez stado dziki koni, zna­la­złam roz­pa­da­jący się sza­łas, w któ­rym no­co­wał w marcu 1802 roku.

W Qu­ito mia­łam w rę­kach ory­gi­nalny hisz­pań­ski pasz­port Hum­boldta – do­ku­ment, który po­zwo­lił mu po­dró­żo­wać po Ame­ryce Ła­ciń­skiej. W Ber­li­nie osta­tecz­nie zro­zu­mia­łam, jak pra­co­wał jego umysł: stało się to, kiedy otwo­rzy­łam pu­dła z jego no­tat­kami – wspa­niały ko­laż ty­sięcy kar­tek, szki­ców i liczb. Bli­żej domu, w Bri­tish Li­brary w Lon­dy­nie, przez wiele ty­go­dni czy­ta­łam książki Hum­boldta, nie­które tak wiel­kie i cięż­kie, że le­dwo da­łam radę do­nieść je do sto­lika. W Cam­bridge obej­rza­łam eg­zem­pla­rze ksią­żek Hum­boldta na­le­żące kie­dyś do Dar­wina – trzy­mał je na półce obok swo­jego ha­maka na statku Be­agle. Pełne są ołów­ko­wych no­ta­tek Dar­wina. Czy­ta­nie tych ksią­żek było jak pod­słu­chi­wa­nie Dar­wina dys­ku­tu­ją­cego z Hum­bold­tem.

Dane mi było le­żeć nocą w we­ne­zu­el­skim le­sie desz­czo­wym i słu­chać oso­bli­wego krzyku wyj­ców, zda­rzyło się też, że utknę­łam na po­zba­wio­nym prądu Man­hat­ta­nie pod­czas hu­ra­ganu Sandy, kiedy pró­bo­wa­łam do­trzeć do do­ku­men­tów prze­cho­wy­wa­nych w New York Pu­blic Li­brary. Po­dzi­wia­łam starą re­zy­den­cję z wieżą z X wieku w ma­łej wsi Pi­òbesi pod Tu­ry­nem, gdzie Geo­rge Per­kins Marsh pi­sał na po­czątku lat sześć­dzie­sią­tych XIX wieku frag­menty Man and Na­ture (Czło­wiek i na­tura) – książki in­spi­ro­wa­nej kon­cep­cjami Hum­boldta, która wy­zna­czyła na­ro­dziny ame­ry­kań­skiego ru­chu ochrony przy­rody. Spa­ce­ro­wa­łam wo­kół je­ziora Wal­den Pond w gę­sto pa­da­ją­cym śniegu i wę­dro­wa­łam po Parku Na­ro­do­wym Yose­mite, ma­jąc w pa­mięci myśl Johna Mu­ira, że „naj­prost­sza droga do wszech­świata bie­gnie przez le­śną dzicz”.

Naj­bar­dziej eks­cy­tu­jący mo­ment prze­ży­łam, kiedy wresz­cie wspię­łam się na Chim­bo­razo, górę, która nie­ro­ze­rwal­nie łą­czy się z wy­obra­że­niami Hum­boldta. Kiedy we­szłam na ja­łowy stok, po­wie­trze było tak roz­rze­dzone, że każdy krok trwał wiecz­ność – z wolna pię­łam się w górę, nogi cią­żyły mi, jakby były z oło­wiu i ode­rwały się od reszty ciała. Mój po­dziw dla Hum­boldta rósł z każ­dym kro­kiem. On wszedł na Chim­bo­razo ze zra­nioną nogą (i z całą pew­no­ścią nie miał bu­tów gór­skich, tak wy­god­nych i so­lid­nych jak moje), ob­ła­do­wany przy­rzą­dami i stale za­trzy­mu­jąc się w celu do­ko­na­nia po­mia­rów.

Wy­ni­kiem tych po­dróży przez kon­ty­nenty i li­sty, przez my­śli i dzien­niki jest ta książka. Czło­wiek, który zro­zu­miał na­turę sta­nowi próbę po­now­nego od­kry­cia Hum­boldta i przy­wró­ce­nia go na wła­ściwe miej­sce w pan­te­onie przy­rody i na­uki. Jest rów­nież próbą zro­zu­mie­nia, dla­czego wła­śnie tak, a nie ina­czej, my­ślimy o na­tu­ral­nym świe­cie.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: