Cztery przyszłości - ebook
Cztery przyszłości - ebook
Technologia i natura – dwa czynniki, które nieustannie zmieniają nasz świat. Zdaniem Petera Frase’a postępująca automatyzacja i rozwój technologiczny oraz drastyczne zmiany klimatu doprowadzą do końca świata, który znamy. W przeszłość odejdzie również tradycyjnie rozumiany kapitalizm. Bo w jaki sposób mówić o rynku pracy, kiedy dużą część zatrudnienia przejmą maszyny? Albo jak podchodzić do dystrybucji dóbr, kiedy katastrofa ekologiczna dramatycznie ograniczy ich ilość?
Frase wybiega myślami w przyszłość, choć jak daleką – trudno powiedzieć. Swoje wizje buduje w oparciu o najnowsze badania naukowe oraz futurystyczną literaturę science fiction, bo to właśnie artyści, pisarze i filmowcy stoją za najbardziej rozpoznawalnymi wizjami przyszłości. Frase udowadnia, że już wkrótce będziemy musieli zdecydować, którą droga podążać. I tylko od dalszych politycznych i ekonomicznych decyzji zależy, czy kolejne pokolenia będą żyć w technologicznej utopii rodem ze Star Treka, rywalizować o ostatnie zasoby jak w Mad Maksie czy zostaną podzielone na lepszych i gorszych jak w niedawnym Elizjum.
Rozważane przez Frase’a scenariusze to wypadkowa tego, jak poradzimy sobie z rozwojem technologii i zmianami klimatycznymi. Jak przebiegnie automatyzacja i kto na niej skorzysta: wszyscy czy garstka właścicieli pracujących maszyn? Co zrobimy z ograniczonymi zasobami w świecie po katastrofie naturalnej: postaramy się podzielić je równo, czy może jednak pojawi się ktoś, kto zdecyduje, że liczebność populacji należy dostosować do liczby zasobów. Balansując między naukowymi faktami a popkulturowymi wyobrażeniami, między światem nadmiaru a niedoboru, Frase tworzy fascynujące wizje świata – a utopię od apokalipsy dzieli naprawdę niewiele.
Informacja o autorze/ redaktorze:
Peter Frase – amerykański socjolog. Studiował na Univeristy of Chicago i City University of New York. Wśród jego zainteresowań badawczych znalazły się rynek pracy, socjologia miasta i metody ilościowe. Brał udział w licznych projektach naukowych dotyczących polityki miejskiej oraz imigracji, w których zajmował się m.in. analizą danych. Jest redaktorem kwartalnika „Jacobin” – czasopisma nazwanego przez Noama Chomsky’ego „światłem na mroczne czasy”. Współpracował m.in. z magazynem „In These Times” oraz z Al-Dżazirą.
Kategoria: | Ekonomia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-19995-1 |
Rozmiar pliku: | 326 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dwa widma krążą nad Ziemią w dwudziestym pierwszym wieku: widmo katastrofy ekologicznej i widmo automatyzacji.
W 2013 roku amerykańskie obserwatorium rządowe zarejestrowało, że po raz pierwszy w znanej nam historii globalna koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze przekroczyła 400 cząstek na milion. Przekroczenie tego progu, którego Ziemia nie osiągnęła przez ostatnie 3 miliony lat, zwiastuje przyspieszenie zmian klimatycznych w najbliższym stuleciu. Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu przewiduje topnienie pokrywy lodowej, zakwaszenie oceanów, częstsze susze i ekstremalne sztormy.
Tymczasem wieści o technologicznych przełomach w kontekście wysokiego bezrobocia i stagnacji płac wywołały niepokojące ostrzeżenia przed skutkami automatyzacji dla przyszłości pracy. Na początku roku 2014 profesorowie z Massachusetts Institute of Technology Erik Brynjolfsson i Andrew McAfee opublikowali książkę Drugi wiek maszyny: Praca, postęp i dobrobyt w czasach genialnych technologii. Przyjrzeli się przyszłości, w której technologie komputerowe i roboty zastępują ludzką pracę nie tylko w tradycyjnych dziedzinach, takich jak rolnictwo czy produkcja przemysłowa, lecz także w rozmaitych innych sektorach, od medycyny i prawa po transport. Badacze z Uniwersytetu Oksfordzkiego opublikowali szeroko omawiany raport, w którym oszacowali, że prawie połowa dzisiejszych miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych może zniknąć w wyniku komputeryzacji.
Te bliźniacze niepokoje są w wielu kwestiach całkowicie przeciwstawne. Lęk przed zmianą klimatyczną jest lękiem przed niedoborem – wiąże się z przewidywanym niedostatkiem surowców naturalnych, zmniejszaniem się obszarów rolnych i terenów nadających się do zamieszkania. Ostatecznie jest to lęk przed zagładą Ziemi jako planety podtrzymującej ludzkie życie. Odwrotnie rzecz się ma z lękiem przed automatyzacją – to strach przed nadmiarem: w pełni zrobotyzowaną gospodarką, która produkuje za dużo przy tak małym użyciu ludzkiej siły roboczej, że pracownicy i pracownice nie są już potrzebni. Czy naprawdę możemy mierzyć się z kryzysem niedoboru i dostatku w tym samym czasie?
W tej książce będę dowodził, że faktycznie zmagamy się ze sprzecznym podwójnym kryzysem. To właśnie interakcja między tymi dwiema dynamikami sprawia, że moment historyczny, w którym żyjemy, jest tak nieprzewidywalny i niepewny, pełny zarówno obietnic, jak i zagrożeń. W następnych rozdziałach spróbuję naszkicować, jak te dynamiki mogą wzajemnie na siebie oddziaływać.
Najpierw muszę jednak zarysować ramy, w których toczy się dzisiejsza debata na temat automatyzacji i zmian klimatu.
Świt robotów
„Witajcie roboty, nasi panowie i władcy. Nie zwalniajcie nas, prosimy” – głosi nagłówek głównego artykułu opublikowanego w 2013 roku przez magazyn „Mother Jones”. Ten artykuł, napisany przez liberalnego eksperta Kevina Druma, jest jedną z wielu relacji na temat szybkiego rozprzestrzeniania się automatyzacji i komputeryzacji w każdej z gałęzi gospodarki, które pojawiły się w ostatnich latach. W obliczu możliwości oferowanych przez wszystkie te nowe urządzenia opisujący je miotali się między zachwytem a strachem. W opowieściach takich jak ta przedstawiana przez Druma szybki postęp automatyzacji zwiastuje szansę na świat o wyższej jakości życia i większej ilości czasu wolnego dla wszystkich. Jednak, alternatywnie, zapowiada również masowe bezrobocie i ciągłe bogacenie się jednego procenta światowej populacji.
Nie ma tutaj żadnego napięcia. Przytoczmy podanie ludowe o Johnie Henrym i młocie parowo-powietrznym, które pojawiło się w dziewiętnastym wieku. Opisuje ono robotnika kolejowego, który staje do wyścigu z młotem napędzanym parą. Wygrywa, jednak natychmiast pada martwy z wycieńczenia. W tej historii zbiegło się wiele czynników, które podkreślają obawy dotyczące technologii i jej efektów dla pracy. Uporczywie zła sytuacja na rynku pracy po recesji wytworzyła uogólniony lęk o utratę posady. Automatyzacja i komputeryzacja zaczynają dosięgać branży kreatywnej i specjalistów, którzy długo zdawali się odporni na ich skutki. Zagrażają również miejscom pracy dziennikarzy, którzy sami opisują te zjawiska. Tempo zmian wydaje się wielu osobom szybsze niż kiedykolwiek.
„Drugi wiek maszyny” jest pojęciem promowanym przez Brynjolfssona i McAfee’ego. W książce pod tym tytułem utrzymują oni, że podobnie jak pierwszy wiek maszyny (rewolucja przemysłowa) zastąpił siłę ludzkich mięśni siłą maszyn, tak komputeryzacja pozwala na znaczące zwiększenie „możliwości wykorzystania umysłu do zrozumienia i kształtowania środowiska” lub nawet zastąpienie ludzkich umysłów. Zarówno w tej książce, jak i poprzedniej, zatytułowanej Wyścig z maszynami, Brynjolfsson i McAfee utrzymują, że komputery i roboty błyskawicznie rozprzestrzeniają się w każdej gałęzi gospodarki, wypierając siłę roboczą z miejsc pracy wymagających zarówno niskich, jak i wysokich kwalifikacji. Centralne miejsce w ich teorii zajmuje pogląd o przetwarzaniu znacznej części świata na informację cyfrową. Zarówno książki, muzyka, jak i dane dotyczące sieci dróg są dzisiaj dostępne w formie, którą można powielać i przekazywać na całym świecie w sposób natychmiastowy i prawie darmowy.
Dzięki postępowi w robotyce i detekcji mamy dostęp do różnorodnych aplikacji umożliwiających korzystanie z powyższych danych. W często cytowanym badaniu, wykorzystującym szczegółowe analizy Departamentu Pracy Stanów Zjednoczonych na temat różnych zawodów, badacze z Uniwersytetu Oksfordzkiego Carl Benedikt Frey i Michael A. Osborne spekulowali, że dzięki aktualnemu postępowi technologii 47% obecnych miejsc pracy w USA jest narażonych na komputeryzację. Stuart Elliott z OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, ang. Organisation for Economic Co-operation and Development), korzystając z tego samego źródła danych, przyjął jednak dłuższą perspektywę czasową i zasugerował, że może być to nawet 80% stanowisk. Ponieważ liczby te są wynikiem zarówno subiektywnych decyzji klasyfikacyjnych, jak i złożonej metodologii ilościowej, błędem byłoby przywiązywanie się do którychś z nich. Niemniej powinno być jasne, że możliwość gwałtownej automatyzacji w najbliższej przyszłości jest bardzo realna.
Brynjolfsson i McAfee są prawdopodobnie najlepiej znanymi prorokami szybkiej automatyzacji, jednak ich praca należy do gwałtownie rozwijającego się gatunku. Podobny obszar badał na przykład przedsiębiorca branży oprogramowania Martin Ford w swojej książce Świt robotów z 2015 roku. Opiera się on na niemal tej samej literaturze i dochodzi do wielu tych samych wniosków na temat tempa automatyzacji. Jego wnioski są jednak nieco bardziej radykalne. Prominentne miejsce wśród nich zajmuje bezwarunkowy dochód podstawowy, który będzie przedmiotem naszych rozważań w dalszej części tej książki. Z kolei znaczna część autorów, na których opierają się konkurenci Forda, nie oferuje wiele poza frazesami na temat edukacji.
To, że wiele osób pisze o szybkiej automatyzacji wypierającej ludzi z rynku pracy, nie oznacza, że jest to nieuchronny element rzeczywistości. Jak zaznaczyłem wcześniej, lęk przed pracooszczędną technologią towarzyszy kapitalizmowi od jego zarania. Obserwujemy jednak wiele wskaźników sugerujących, że otwiera się obecnie możliwość – choć nie konieczność – drastycznego zmniejszenia zapotrzebowania na ludzką siłę roboczą. Kilka przykładów pokaże różnorodne obszary, w których ogranicza się lub zupełnie eliminuje ludzką pracę.
W 2011 roku IBM trafił na pierwsze strony gazet ze swoim superkomputerem o nazwie Watson, który z powodzeniem rywalizował i wygrał z ludzkimi przeciwnikami w teleturnieju Jeopardy!. Chociaż ten wyczyn był raczej nie do końca poważnym działaniem reklamowym, pokazał również, że Watson nadaje się do innych, bardziej wartościowych zadań. Technologia, na której się opierał, została już sprawdzona przy przetwarzaniu ogromnej ilości literatury medycznej i służy lepszemu diagnozowaniu pacjentów, co faktycznie od początku miało być jej zastosowaniem. Jednak Watson trafił na rynek również w postaci doradcy przeznaczonego do obsługi klienta i obsługi technicznej. Odpowiadając na otwarte pytania użytkowników sformułowane w języku naturalnym, oprogramowanie to mogłoby potencjalnie zastąpić wszystkich obecnych pracowników i pracownice call center (z których wiele pracuje w Indiach). Kolejnym obiecującym sposobem wykorzystania tej technologii jest przegląd dokumentów prawnych – niezwykle czasochłonna praca, którą zwykle wykonują tłumy młodych prawników.
Innym obszarem wielkiego postępu jest robotyka – interakcja maszyn ze światem fizycznym. W dwudziestym wieku bardzo rozbudowano wielkie roboty przemysłowe, które mogły funkcjonować np. w samochodowej linii montażowej. Jednak dopiero niedawno zaczęły one rzucać wyzwanie ludziom w obszarach, na których ci drudzy dotychczas górowali, takich jak precyzyjne zdolności motoryczne i poruszanie się po złożonym terenie. Departament Obrony Stanów Zjednoczonych rozwija obecnie sterowane komputerowo maszyny do szycia, aby przestać importować mundury z Chin. Jeszcze kilka lat temu samochody autonomiczne były uważane za coś, co znacząco przekracza nasze zdolności technologiczne. Obecnie połączenie technologii czujników i rozbudowanych baz map sprawiło, że stały się one rzeczywistością w takich projektach, jak flota samochodów autonomicznych Google’a. Tymczasem spółka o nazwie Locus Robotics wypuściła robota, który potrafi realizować zamówienia w wielkich magazynach, mogąc tym samym potencjalnie zastąpić pracujących w okropnych warunkach pracowników i pracownice Amazona oraz innych firm.
Automatyzacja pojawiła się nawet w rolnictwie, które niegdyś wymagało największego udziału ludzkiej pracy, a dzisiaj odpowiada za drobną część zatrudnienia, szczególnie w Stanach Zjednoczonych i innych bogatych krajach. Zmiana warunków gospodarczych w Meksyku i rozprawienie się z nielegalnym przekraczaniem granicy meksykańsko-amerykańskiej doprowadziły do braku rąk do pracy w Kalifornii. Skłoniło to farmerów do inwestycji w nowe maszyny, które potrafią realizować nawet tak delikatne zadania, jak zbiór owoców wymagający do tej pory precyzji właściwej ludzkiej dłoni.
Widać tutaj powracającą dynamikę kapitalistyczną: gdy pracownicy i pracownice stają się silniejsi i lepiej zarabiają, zwiększa się presja na kapitalistów, by automatyzować pracę. Kiedy do dyspozycji jest ogromna pula imigrantów, maszyna zbierająca owoce za 100 tysięcy dolarów wydaje się nadmierną rozrzutnością. Jednak gdy panuje niedobór pracowników i mogą oni żądać wyższych wynagrodzeń, zwiększają się zakusy, by zastąpić ich maszynami.
Tendencja do automatyzacji przejawia się w całej historii kapitalizmu. W ostatnich latach była stłumiona i ukryta z powodu wstrzyknięcia globalnemu kapitalizmowi ogromnej ilości taniej siły roboczej po upadku Związku Radzieckiego i kapitalistycznym zwrocie w Chinach. Jednak obecnie nawet chińskie firmy muszą mierzyć się z brakiem pracownic i pracowników, poszukują więc nowych dróg automatyzacji i robotyzacji.
Można podawać niezliczone dalsze przykłady. Roboty-anestezjolodzy mogą zastąpić lekarzy. Maszyna do robienia hamburgerów może zastąpić załogę McDonald’s. Wielkoskalowe drukarki 3D mogą wyprodukować całe domy w ciągu jednego dnia. Każdy tydzień przynosi nowe, dziwne rzeczy.
Automatyzacja jest w stanie wyjść nawet poza powyższe sektory, wkraczając w najstarszą i najbardziej fundamentalną domenę pracy kobiet. W latach 70. XX wieku radykalna teoretyczka feministyczna Shulamith Firestone wezwała do hodowania dzieci w sztucznych macicach jako sposobu na wyzwolenie kobiet od ich zdominowanej pozycji w stosunkach reprodukcyjnych. Takie rozwiązanie w tamtym czasie wydawało się czystą fantastyką, jednak dzisiaj staje się rzeczywistością. Japońskim naukowcom udało się doprowadzić do narodzin kóz ze sztucznych macic, a także wyhodować ludzkie embriony, które przetrwały dziesięć dni. Dalsze prace nad tą technologią w odniesieniu do ludzkich dzieci są obecnie ograniczone zarówno przez naukę, jak i prawo. Japonia zakazuje sztucznego hodowania ludzkich embrionów przez więcej niż czternaście dni. Wiele kobiet uznaje taką wizję za odpychającą i pragnie doświadczyć ciąży. Jednak z pewnością wiele innych wybrałoby wolność od tego obowiązku.
W większej części tej książki będą przyjęte założenia optymistów względem automatyzacji, zgodnie z którymi już za kilka dekad będziemy mogli żyć w świecie jak ze Star Treka, gdzie – jak ujął to Kevin Drum w artykule w „Mother Jones” – „roboty potrafią zrobić wszystko to, co potrafią ludzie, i robią to przez 24 godziny dziennie bez słowa skargi”, a „rzadkość zwykłych dóbr konsumpcyjnych jest przeszłością”. Takie twierdzenia są prawdopodobnie przesadne, co jednak nie przeszkadza w osiągnięciu celów, postawionych przed tą książką. Moje podejście jest rozmyślnie przesadne. Chodzi o zarysowanie uproszczonych typów idealnych, by zobrazować fundamentalne zasady, nie zaś o to, żeby absolutnie wszystko było wykonywane przez roboty. Wystarczy, że znaczna część prac aktualnie wykonywanych przez ludzi znajduje się w procesie automatyzacji.
Pozostają jednak spore kontrowersje co do tempa automatyzacji i tego, jakie procesy będą jej podlegały. Zanim zatem przejdziemy do możliwych skutków społecznych tego procesu, naszkicuję niektóre z najnowszych elementów w rozwoju tzw. drugiego wieku maszyn, w którym żyjemy. Jest to kontynuacja (lub, jak wolą niektórzy, jedynie rozszerzenie) pierwszego wieku maszyny związanego z wielkoskalową automatyzacją przemysłową.