Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Czy można dzisiaj dobrze wychować dzieci? - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
3 sierpnia 2018
Ebook
43,00 zł
Audiobook
33,00 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czy można dzisiaj dobrze wychować dzieci? - ebook

Nieważne, czy dziecko właśnie się urodziło, czy ma już kilka lub kilkanaście lat. Nieistotne, czy przeszło już bunt dwulatka, czy za chwilę czeka go okres dojrzewania. Jeśli rodzice wdrożą ten plan w życie, łatwiej im będzie rozmawiać na trudne tematy, reagować na złe zachowanie, czy kształtować dobre postawy.

Wystarczy trzymać się konsekwentnie tych prostych zasad , a dziecko…

  • Zamiast marnować codziennie godziny po szkole na komórce – będzie potrafiło zmobilizować się bez ciągłej kontroli do odrobienia lekcji.
  • Mimo wielu pokus do złego i łatwego życia bez wysiłku – będzie umiało wybrać dobro, kosztem nawet swojej wygody.
  • Nawet kiedy zbierze reprymendę za przekroczenie ustalonej granicy, dalej będzie się czuło kochane i akceptowane.
  • Zamiast bezproduktywnie tracić czas na głupotach, będzie miało motywację, aby oddać się ulubionym zajęciom rozwijającym jego talent.
Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65927-35-4
Rozmiar pliku: 3,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORA

Czy można dzisiaj dobrze wychować dzieci? Co to znaczy „dobrze”? Żeby były grzeczne? Żeby się dobrze uczyły? Żeby słuchały mamusi i tatusia?

Dla mnie „dobrze” znaczy: ku dobru. By pragnęły zostać dobrymi ludźmi i stawały się nimi. By w tym celu gotowe były podejmować niezbędny trud samowychowania, trud własnego rozwoju. By marzyły o osiągnięciu pełnej wolności wewnętrznej, pozwalającej w każdych okolicznościach i bez względu na cenę wybierać dobro i odrzucać zło (i cierpliwie do tego zmierzały). By nieomylnie rozróżniały, co jest dobre, a co złe, czyli by miały właściwą hierarchię wartości – zgodną z naturą człowieka (a dla wierzących – z planem Stwórcy). By były nastawione na bezinteresowne czynienie dobra w świecie i rzeczywiście to dobro czyniły. By umiały doceniać i czerpać dobro z otoczenia, ale też skutecznie bronić się przed złem atakującym je ze świata. I wreszcie, by umiały przyjmować z wdzięcznością dobro, którym inni ludzie je obdarowują. A docelowo, by wybrały dobrą drogę życiową (drogę miłości) i na tej drodze wytrwały wiernie, do końca, aż do śmierci. Dla wierzących trzeba by dodać rzecz najistotniejszą: by żyjąc uczciwie i korzystając obficie z łask sakramentalnych, po śmierci osiągnęły dobro najwyższe, czyli wieczne zbawienie. Takie jest moje widzenie dobrego wychowania dzieci.

Warto na starcie jasno nazwać cel wychowania. Bo przecież każdy rozumny człowiek, podejmując jakąkolwiek aktywność, powinien rozpoczynać od pytania o sens i cel podejmowanych działań. Pominięcie tego fundamentalnego pytania może uczynić jego działania bezsensownymi i bezcelowymi.

Jedynym godnym człowieka sensem i celem życia jest miłość rozumiana jako bezinteresowny dar z siebie samego. Łatwo zauważyć, że człowiek może dać tylko to, co sam posiada. Ilu ludzi bezskutecznie marzy o wielkiej miłości, której nigdy nie przeżyją, ponieważ nie są panami samych siebie. Nie mogą siebie ofiarować, bo sobą nie władają. Rządzą nimi pobudzenia podkorowe, pożądania, nałogi. Wychowanie ma doprowadzić człowieka do pełnego zapanowania rozumem i wolą nad swoim życiem. Do wolności wewnętrznej i tym samym do zdolności ofiarowania siebie w miłości. Wychowanek powinien zapragnąć miłości w życiu i wybrać swoją drogę miłości (małżeństwo, kapłaństwo, życie zakonne). Dojrzałość umożliwia mu wierne wytrwanie na obranej drodze miłości do końca życia, a to z kolei gwarantuje szczęście na ziemi i w wieczności.

Niepodważalny wpływ na wychowanie dziecka mają rodzice i najbliższa rodzina. To oni świadomie powinni ukierunkowywać rozwój dziecka na dobro, które sami uważają za najważniejsze. W rodzinie kształtują się zręby osobowości, poglądy na świat wartości i wiara. Nie wolno jednak lekceważyć czynników zewnętrznych, czyli kulturowych, oddziałujących na dziecko. Wielki wpływ mają przedszkole, szkoła, Kościół (wpływ raczej malejący), media elektroniczne (wpływ rosnący), kultura masowa, panujące mody i zwyczaje. O sile oddziaływania w dużym stopniu decyduje czas kontaktu dziecka z danym czynnikiem. (Przerażeniem napawają wyniki badań, według których przeciętny młody człowiek spędza ponad siedem godzin dziennie z mediami elektronicznymi).

Im większa jest zgodność oddziaływań czynników zewnętrznych z rodziną, tym łatwiej i harmonijniej przebiega proces wychowania. Niestety, gdy istnieje rozbieżność w patrzeniu na wartości rodziny i świata zewnętrznego, rodzice muszą podejmować wysiłki neutralizacji złych wpływów zewnętrznych. Uchronienie dzieci przed negatywnym wpływem świata zewnętrznego jest niezmiernie trudne, prawie niemożliwe. Rzecz jasna, może się zdarzyć (nie tylko teoretycznie), że to oddziaływania kulturowe chronią przed złym wpływem najbliższej rodziny (myślę tu o rodzinach jawnie patologicznych). Nie można jednak mylić pojęć. Interwencja państwa (przez różne instytucje), a nawet stanowione prawo wywierające wpływ na rodziny zdrowe, by wychowywały dzieci ku... patologii, jest niedopuszczalnym nadużyciem, dramatem, niestety rozgrywającym się we współczesnym świecie. Dzieje się tak, przykładowo, pod pretekstem edukacji seksualnej czy walki z rzekomą przemocą. Jawnie namawia się już przedszkolaki (!) do działań autoerotycznych (samogwałt), uczniów szkoli się we współżyciu z użyciem antykoncepcji, dostarcza się dzieciom środki poronne, zapewnia dziewczynkom dostęp do aborcji bez wiedzy i zgody rodziców, zaburza w młodych ludziach poczucie tożsamości płciowej, wmawiając im, że płeć nie jest obiektywną rzeczywistością i może być ustalana na drodze wolnego wyboru (gender), promuje się seksualne związki jednopłciowe, zrównując je w prawach z normalnymi, heteroseksualnymi małżeństwami. Pod pretekstem ochrony najmłodszych odbiera się dzieci normalnym, zdrowym rodzinom, niekiedy wyłącznie na podstawie donosu sąsiadów... Niestety, to wszystko (i wiele więcej) dzieje się we współczesnym świecie w majestacie stanowionego, chorego prawa. Zawsze jest to obudowane frazeologią wielkiej troski o dobro wychowanków.

W świetle powyższych rozważań ważnym zadaniem wychowawczym dla rodziców stało się ochranianie dzieci przed szkodliwymi wpływami świata zewnętrznego. Rodzice muszą się dziś zastanawiać, jak bronić dziecko przed niewłaściwym środowiskiem rówieśniczym, jak pomóc dziecku w znalezieniu dobrych przyjaciół. (Ułatwione zadanie mają tu rodzice będący wraz z dziećmi we wspólnotach religijnych). Jeszcze groźniejsze stają się dziś media elektroniczne. Z jednej strony są tam niebezpiecznie, łatwo dostępne treści (np. przemoc, pornografia, magia...), a z drugiej media elektroniczne są tak atrakcyjne, że coraz częściej prowadzą do uzależnienia od nich samych. Na nasze dzieci czyhają ponadto profesjonalnie zastawiane pułapki, zwykle zakamuflowane pięknymi hasłami typu: miłość, troska, prawdziwe dobro dziecka. Myślę tu o sektach, grupach przestępczych, ale także o starannie przygotowanych do manipulowania młodym człowiekiem edukatorach seksualnych. Młodym grożą też łatwo dostępne używki, od alkoholu zaczynając, przez tzw. dopalacze, na najsilniejszych, śmiertelnie niebezpiecznych narkotykach kończąc. Problem najróżniejszych uzależnień staje się plagą naszych czasów. Coraz częściej ludzie akceptują swoje nałogi, tłumacząc, że robią to, bo lubią, chcą, mają na to ochotę, są wolni i mają prawo robić, co im się zachce! O ironio, najtragiczniejsza utrata własnej wolności (przez uzależnienie) nazywana jest wolnością!

Stanowczo należy zaznaczyć, że świętym i niezbywalnym obowiązkiem rodziców jest wprowadzenie dzieci w świat wartości. Muszą oceniać, co dobre, a co złe, i wzbudzać tęsknotę do dobra, a niechęć do zła. Wszystkie wizje wychowawcze, które tego nie szanują, są z gruntu fałszywe, szkodliwe i powinny być eliminowane.

W książce, którą trzymacie w rękach, znajdziecie odpowiedzi na wiele pytań nasuwających się w związku z wychowaniem dzieci w dzisiejszym niełatwym świecie. Dowiecie się, jak unikać zagrożeń – także tych, o których pisałem wyżej, jak radzić sobie z trudnościami na różnych etapach wychowania, w końcu – najważniejsze! – jak wpoić dzieciom i dorastającym młodym ludziom właściwy system wartości, aby nasz wychowanek mógł stać się wolnym, szczęśliwym człowiekiem, zdolnym do budowania trwałych relacji – do przyjęcia miłości i obdarzania nią innych.

Jacek PulikowskiCzy można dzisiaj dobrze wychować dzieci? I co znaczy „dobrze”? Dobrze, to znaczy tak, by stali się dobrymi ludźmi. Dzieci należy wychować do dobra. Dobra, które one będą potrafiły dać światu, ale również dobra, które zaczerpną z tego świata. Takie wychowanie jest możliwe, lecz nie jest łatwe.

Bardzo często publikacje o wychowaniu proponują różnego rodzaju mniej lub bardziej sprawdzone techniki, sposoby, chwyty. Jak zrobić, żeby było dobrze. Niestety, nie do końca tak to działa. Wychowanie dzieci to poważna sprawa, zwłaszcza że przeciwnicy naszych dzieci są dobrze zorganizowani i atakują je profesjonalnie. Nie wolno nam wyskakiwać z szabelkami na czołgi. Musimy się wyposażyć w pewną i sprawdzoną aparaturę, w pewną i sprawdzoną wiedzę, w bardzo konkretne narzędzia, które pozwolą nam skutecznie bronić dzieci przed złem tego świata, a także właściwie selekcjonować i dopuszczać do nich tylko to, co dobre.

Świat nie jest dzisiaj przyjazny i bezpieczny, zwłaszcza dla młodego człowieka. Rodzice muszą posiadać konkretną wiedzę i umiejętności, żeby przez ten zewnętrzny, niekiedy brutalny obszar, w którym nasze dzieci będą wzrastać, przeprowadzić je bezpiecznie.

Podczas przygotowywania tego opracowania wypisałem sobie rzeczy absolutnie najważniejsze, o których nie wolno mi zapomnieć. I wyszła całkiem spora lista. To są rzeczy oczywiste, a jednak – w przypadku wielu z nich – wcale nie tak powszechnie akceptowane.

Przede wszystkim trzeba jasno powiedzieć, że pierwszymi wychowawcami – i to niezastąpionymi – są rodzice. Nikomu nie wolno pozbawiać rodziców prawa do wychowania ich dzieci.

A takie próby znamy z historii i ciągle pojawiają się na nowo. Dziś staje się powszechne narzucanie programów szkolnych wbrew woli rodziców. Co gorsza, są to próby idące coraz dalej, i to niestety w kierunku zła i deprawacji, zwłaszcza w dziedzinie seksualności. Oponentów (rodziców) karze się, a nawet odbiera się im dzieci.

Rodzice mają prawo wychowywać swoje dzieci

Po drugie, dziecko, czyli nasz wychowanek, jest osobą ludzką i z tego tytułu posiada swoją godność, dodajmy: godność niezbywalną. Dla katolika jest jasne, skąd wypływa ta godność. Z dwóch źródeł: raz z wcielenia (Chrystus wszedł w ciało człowieka i tym samym podniósł godność człowieka), a dwa z odkupienia (Bóg umarł za człowieka). Ludzie, którzy mają inne światopoglądy, zawsze będą snuli swoje teorie. Będą na przykład rozważać pochodzenie człowieka od małpy. Ja osobiście zawsze będę stał na stanowisku, że od małpy nie pochodzę. A jeśli ktoś wierzy, że pochodzi – to jego sprawa.

Dziecko jest osobą ludzką i ma z tego tytułu niezbywalną godność

A zatem dziecko jest osobą i nie wolno naruszać jego godności. Nie wolno też odebrać mu wolnej woli. Czasem powinno się je do czegoś delikatnie przymusić dla jego dobra (którego jeszcze nie rozumie), ale z uszanowaniem ludzkiej godności dziecka.

Skoro dziecko jest osobą, nie wolno też nam – opiekunom i wychowawcom – przekraczać granic jego intymności. Bardzo wielu rodziców zapomina o tym i narusza intymność dzieci. Naturalnie przyjdą nam do głowy w tym momencie głównie przykłady o podłożu seksualnym, ale naruszenie intymności może też mieć inny wymiar: czytanie korespondencji, przeglądanie osobistych zapisków, pamiętników i tak dalej. Niektórzy rodzice niestety bez oporów wkraczają w ten świat i czasem bardzo niegodziwie wykorzystują pozyskaną z tych źródeł wiedzę.

Owszem, mogą zdarzyć się sytuacje, kiedy trzeba przekroczyć granicę intymności dziecka. Na przykład gdy wychowankowi zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo, a jego pamiętnik jest jedynym źródłem informacji o tym zagrożeniu. Wtedy przegląda się go jednak nie z ciekawości, ale po to, by dziecko ratować. Generalnie dziecko ma prawo do intymności i nie może być traktowane jak rzecz. (Zresztą żadnego człowieka nie wolno traktować przedmiotowo, a to się niestety współcześnie dzieje wokół nas. Choćby w tym najbardziej oczywistym wymiarze seksualnym – ludzie się sprzedają, sprzedaje się ludzi). Skoro dziecko nie jest rzeczą – jest osobą ludzką – to rodzice nie są jego właścicielami.

Rodzice nie są właścicielami dziecka

Po trzecie, rodzice powinni być pięknym i pociągającym przykładem dla własnych dzieci. Dawanie dobrego przykładu jest najsilniejszym i najskuteczniejszym argumentem wychowawczym. Dzieci chcą być takie, jak tata i mama. Mama staje się dla dzieci wzorcem kobiecości. Ma być więc delikatną, subtelną, wrażliwą i piękną kobietą. Ojciec natomiast – wzorzec męskości – winien być odpowiedzialnym, mądrym, opanowanym mężczyzną i bohaterem dla swoich dzieci. Prócz tego, że mama i tata mają pokazywać dzieciom wzorce kobiecości i męskości, muszą jeszcze stać się wzorcem relacji damsko-męskiej – miłości małżeńskiej. A dzieci, patrząc na rodziców, albo zatęsknią za założeniem rodziny, albo my, dorośli, w ogóle obrzydzimy im chęć stworzenia własnej rodziny.

Dzieci chcą być takie jak tata i mama

Wielu ludzi zupełnie nie dostrzega tych mechanizmów. Nie widzą na przykład tego, że rodzice – jeśli chcą dobrze wychować dzieci – powinni mieć wspólny, spójny i jednoznaczny system wartości. Bo nie da się wychować człowieka bez wartości. I to już nawet nie chodzi o sposoby egzekwowania różnych wymagań. Ale wychowanie musi być oparte na spójnym i konsekwentnym systemie wartości.

Nie da się wychować człowieka bez systemu wartości

Tu taka mała dygresja praktyczna. Kiedy dziecko jest malutkie, w kwestiach wychowawczych należy bardziej zaufać kobiecie, bo ona ma lepsze wyczucie, co z tym dzieckiem da się zrobić, jakie są jego aktualne możliwości i ograniczenia. Ale – Drogie Czytelniczki – błagam Was, jeśli wychowujecie nastolatka, wierzcie bardziej mężczyznom, nawet jeśli się Wam wydaje, że Wasze dziecko nadal jest malutkie. I nawet jeśli mężczyzna trochę za ostro – Waszym zdaniem – je skarci, to pamiętajcie, że nieco rygorystyczne potraktowanie nikomu jeszcze nie zaszkodziło.

Rodzice muszą więc mieć wspólny, jasny cel wychowania. Zastanówcie się, po co właściwie wychowujecie swoje dziecko. Jaki macie cel? Porozmawiajcie o tym. Bardzo często zdarza się na przykład, że mamie najbardziej zależy na tym, aby dziecko było grzeczne, zaś tata chce, żeby było twórcze. No i jak nastolatek zadaje niekonwencjonalne pytanie nauczycielowi (czego ślad pojawia się potem w dzienniku w rubryce: „Uwagi”), to tata się cieszy z otwartego umysłu syna, a mama uważa, że dziecko wstyd im przynosi i najchętniej wymierzyłaby mu karę. Musicie uzgodnić cel wychowania. Jeżeli tego nie zrobicie, będziecie się miotać i przepychać – często na oczach dzieci. Mama będzie podważać decyzję taty, tata – mamy, a dziecko będzie przysłuchiwać się temu coraz bardziej skołowane.

Uzgodnijcie cel wychowania.

Jeżeli tego nie zrobicie, będziecie się miotać i przepychać na oczach dziecka.

Kolejna rzecz, o której praktycznie się nie mówi: oboje rodzice powinni mieć plan, jak uruchomić w dziecku proces samowychowania. Niestety, temat samowychowania stał się w naszym świecie tematem tabu, a samo słowo zostało wykreślone ze słowników. A tak naprawdę gdyby nie było procesu samowychowania, to dzieci mogłyby dorosnąć tylko do poziomu rodziców. Rodzice dali to, co mieli, i na tym koniec. Ludzkość by się uwsteczniała!

Dzięki samowychowaniu rodzice mogą pomóc dzieciom, by były większe niż oni sami, by ich przerosły – i to powinno być celem każdego z nas, wychowawców. Oby nasze dzieci nas przerosły! Pamiętam, jak przed laty w książce Warto być ojcem napisałem dedykację mojemu synowi: „Janku, życzę Ci, żebyś w swoim ojcostwie przerósł mnie o głowę, to będzie mój największy życiowy sukces”. Tak, dzieci mają przerosnąć rodziców, ale nie stanie się to samo. Trzeba świadomie uruchomić w nich proces samowychowania.

Oby nasze dzieci nas przerosły!

Następną niezmiernie istotną sprawą jest odkrycie i zaakceptowanie talentów naszych dzieci. Dzieci mają różne talenty. Często my, rodzice, jesteśmy zupełnie oszołomieni odkrywanymi w nich zdolnościami. Mamy dzieciom pomagać odkrywać talenty i je rozwijać, a tymczasem bywa tak, że te ich talenty w ogóle nam nie pasują.

Mam znakomitego przyjaciela, pedagoga. Odkrył talenty muzyczne w swoich dzieciach (właściwie to nie on odkrył, tylko dzieci same odkryły). Najstarszy syn, gdy jego kolega z przedszkola szedł na przesłuchanie do szkoły muzycznej, uprosił mamę kolegi, żeby jego też wzięła. I kilka dni później dostali zawiadomienie, że syn zdał egzamin i został przyjęty do szkoły muzycznej. Okazało się, że cała trójka dzieciaków ma rewelacyjny słuch – dziś wszyscy grają na instrumentach smyczkowych, co więcej, dwoje z nich utrzymuje się z tego.

Na samym początku ojciec był przerażony. Wiele razy podczas naszych rozmów wyrażał poważne obawy, że życie muzyka jest trudne do pogodzenia z życiem rodzinnym. Trudno mu było zaakceptować perspektywę wieczorów i nocy spędzanych poza domem, wyjazdów związanych z koncertami. Ale jak młodzi zaczęli osiągać coraz lepsze wyniki, sprzedał samochód, żeby kupić dziecku instrument. Dziś jego córka ma szkołę nauki gry na skrzypcach, a syn komponuje we własnym domu (i wcale nie wyjeżdża na koncerty). Można? Można.

Odkryj, a następnie zaakceptuj talent swojego dziecka

Mamy odkrywać talenty w naszych dzieciach, lecz – uwaga! – niczego nie wolno nam im narzucać. Tatuś chciał być pianistą, więc katuje synka, który pod jego czujnym okiem musi ćwiczyć pasaże przez cztery godziny dziennie, gdyż uparł się, że zrobi z niego prawdziwego pianistę (a synek ma talent do gry, ale w piłkę nożną!). Babcia czuła powołanie, a wnuczek poszedł do seminarium. Takie historie niestety się zdarzają. A potem kariery kończą się tragicznie, bo następuje bunt – tylko czasem za późno.

Odkrywanie talentów w dzieciach to jedno z najważniejszych zadań nas, rodziców. Musimy przyglądać się naszym dzieciom. I jeżeli znajdujemy w nich jakieś szczególne uzdolnienia (ku dobru oczywiście), po prostu pozwólmy je naszym dzieciom rozwijać, niezależnie od tego, czy nam się to bardzo podoba, czy niespecjalnie.Żyjemy w świecie, w którym wszystko musi być już, natychmiast, bez czekania – najlepiej jeszcze bez wysiłku. Ponosimy z tego tytułu wiele przykrych konsekwencji. Liczne reklamy bazują na wmawianiu nam, że oczekiwany efekt przyjdzie natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Oczywiście jest to gigantyczne oszustwo, między innymi dlatego, że człowiek jest tak skonstruowany, że jeśli uzyska coś bez wysiłku, nie będzie mu to smakować.

Trud włożony w osiągnięcie zamierzonego efektu jest częścią smaku tego efektu. Doceniamy to bardziej, jest to dla nas ważniejsze.

Przypomnijmy sobie, jak jako dzieci dostawaliśmy na różne okazje pieniążki od babci czy cioci. To były takie normalne pieniążki. Ale kiedy sami zaczęliśmy pracować i zarobiliśmy pierwsze własne pieniądze, to miały one zupełnie inną wartość. Pamiętam swoje pierwsze trzy dziesięciozłotówki zarobione na zbieraniu czereśni.

Zastanawiałem się, czy je zainwestować, czy wydać, czy rodzicom coś kupić, a może sobie, czy odłożyć do skarbonki. Tysiące możliwości. To były zupełnie inne pieniądze niż te od mamy, z którymi codziennie biegałem po zakupy. Tak więc oczekiwanie, że wszystko stanie się natychmiast (nawet spełnione), nie prowadzi wcale do szczęścia.

Trud włożony w osiągnięcie zamierzonego efektu jest częścią smaku tego efektu

Tymczasem nieustannie pytamy się samych siebie, jak osiągnąć wymarzony cel, jak zdobyć tę czy inną zachciankę, a coraz mniej zastanawiamy się nad samym celem.

Po co to robimy? Czy w ogóle warto to osiągać? Z jakiego powodu tak bardzo nam na tym zależy?

Dzisiaj naukowcy dyskutują (podaję ten przykład, dla mnie osobiście bolesny, nie będę jednak zagłębiał się w niego, bo nie o tym ma być ta książka), jak zwiększyć skuteczność procedury in vitro. Szacuje się, że dziewięćdziesiąt osiem procent – jak to się ładnie mówi – materiału się marnuje, czyli dzieci giną. A zatem ludzie zastanawiają się, jak poprawić skuteczność zabiegu. Albo inny przykład: poważni naukowcy pracują nad sklonowaniem człowieka. Ale i jedni, i drudzy pomijają zupełnie podstawowe pytanie: Czy w ogóle to robić? Czy wolno człowiekowi to robić?

Zauważmy, świat przestał się zajmować poszukiwaniem sensu. Na szczęście Kościół katolicki wciąż jeszcze mobilizuje ludzi do stawiania sobie fundamentalnych pytań. Dowodem troski Kościoła jest choćby dokument Donum Vitae o szacunku dla rodzącego się życia i godności jego przekazywania^(), w którym jest mowa o tym, że dziecko ze względu na swoją niezbywalność godność ma prawo do poczęcia się na skutek miłosnego aktu rodziców: konkretnego taty i konkretnej mamy. A nie z materiału pobranego od anonimowego dawcy z jednej i drugiej strony, potem zaimplantowanego za pieniądze surogatce, która zgodziła się wydzierżawić macicę, a następnie przehandlowanego. Dzisiaj Amerykanki rodzą w Indiach, bo tam najtaniej można wydzierżawić macicę. A tego nie wolno robić! Godność człowieka domaga się, by dziecko miało tatę i mamę i żeby poczęło się na skutek miłosnego aktu swoich rodziców, a zrodziło w kochającej się rodzinie.

Tak więc ludzie bardzo wybitnie wykształceni zastanawiają się często, jak coś zrobić, a stracili kontrolę nad tym, czy w ogóle wolno im to robić. A człowiek po to ma rozum, żeby zadawał pytanie o cel: dlaczego wolno coś zrobić albo dlaczego nie wolno się czegoś podejmować.

Nie chodzi tylko o to, żeby cel był dobry. Również środki prowadzące do celu winny być godziwe. Wyobraźmy sobie młode małżeństwo, które bardzo by chciało zbudować własny dom. Cel jest niewątpliwie piękny i dobry, prawda? Postanowili więc zarżnąć bogatą ciotkę, bo wtedy dostaną po niej spadek. Środek zdobycia pieniędzy na budowę domu jest w sposób oczywisty niegodziwy. Nie wolno im mordować ciotki, nawet dla osiągnięcia tak pięknego celu, jak posiadanie własnego domu. Inne małżeństwo pragnie mieć dziecko. Cel piękny i dobry. Ale to dziecko winno powstać w godziwy sposób, a nie na skutek działań laboratoryjnych, zresztą kosztem dziesiątek innych dzieci, które przypłacą to życiem.

Nie chodzi tylko o to, żeby cel był dobry. Również środki prowadzące do celu winny być dobre.

Wróćmy po tym nieco przydługim wstępie do zasadniczego pytania o cel wychowania. Zarówno cel, jak i środki prowadzące do jego osiągnięcia muszą być moralnie akceptowalne. Czy wolno na przykład wychowywać człowieka na zawodowego mordercę? Odpowiemy: Oczywiście, że nie. A przecież to się działo w historii świata. W dawnych wiekach chłopców – jeńców wziętych w jasyr – szkolono do walki i bezwzględnego mordowania jako janczarów. A w minionym stuleciu? Organizacja młodzieżowa Hitlerjugend szkoliła chłopców na morderców. Na początek musieli zabić własnoręcznie swoje ulubione zwierzątko, a potem szło już łatwiej. W końcu po takiej edukacji bez zmrużenia oka mordowali także kobiety (nawet w stanie błogosławionym) i dzieci. Do tego zostali wychowani. Nasuwa się pytanie o ich osobistą winę. Oczywiście każdy człowiek jest rozumny i powinien jakąś refleksję w sobie wzbudzić, ale okolicznością łagodzącą jest to, jak i ku czemu był kształtowany przez dorosłych.

Ciąg dalszy w wersji pełnej

------------------------------------------------------------------------

^() Mowa o Instrukcji o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania. Odpowiedzi na niektóre aktualne zagadnienia Donum Vitae, wydanej 22 lutego 1987 przez Kongregację Nauki Wiary.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: