Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Czy narody mają honor? - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czy narody mają honor? - ebook

Polska, zamiast przyjąć wielki program narodowej pracy organicznej, szuka sposobów zaimponowania Niemcom i Francji w przesuwaniu kraju na możliwie wysokie miejsce w rankingu zbrojeń.

Historia Polski obarczona była fatalizmem zacofania; obecnie do fatalizmu dołącza świadomy wybór polityczny. Polska nad miarę zbrojna musi być Polską zacofaną.

Gdyby nas, nieobytych ze sprawami militarnymi, zapytano, kiedy zaczęła się wojna między Rosją a Ukrainą, bez większego namysłu powiedzielibyśmy, że tym aktem rozpoczynającym wojnę było przyłączenie Krymu do Rosji. Moglibyśmy w dalszym ciągu spekulować na temat, co będzie z Donbasem, jednakże Krym, tak łatwo przejęty przez Rosjan, nie może być przez nich równie łatwo utrzymany. A trzeba tu jeszcze wziąć pod uwagę zainteresowanie Stanów Zjednoczonych Krymem.

Polska, zamiast przyjąć wielki program narodowej pracy organicznej, szuka sposobów zaimponowania Niemcom i Francji i widzi ten sposób w przesuwaniu kraju na możliwie wysokie miejsce w rankingu zbrojeń, staniu się mocarstwem. Historia Polski obarczona była fatalizmem zacofania; obecnie do fatalizmu dołącza świadomy wybór polityczny. Polska nad miarę zbrojna, musi być Polską zacofaną.

(Ze wstępu)

Bronisław Łagowski (1937) - profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Pedagogicznej w Krakowie, wykładał historię filozofii społecznej. Wydał m.in. „Filozofie polityczna Maurycego Mochnackiego”, „Co jest lepsze od prawdy?”, „Liberalna kontrrewolucje”, „Szkice antyspołeczne”, „Duch i bezduszność III Rzeczypospolitej”, „Symbole pożarły rzeczywistość”, „Polska chora na Rosję”, „Fałszywa historia, błędna polityka”. Współpracował z „Tygodnikiem Powszechnym”, był stałym felietonista w kilku tygodnikach („Życiu Gospodarczym”, „Nowym Życiu Gospodarczym”, „Przeglądzie Tygodniowym”), a od wielu lat jest nim w „Przeglądzie”.

Publikował także w takich czasopismach jak „Zdanie” czy w „Polityce Polskiej”.

Stefan Kisielewski w zadedykowanym mu felietonie napisał: „Brawo, nieznany mi Panie Łagowski: z ust, z serca, z duszy wyjął mi Pan te i inne zdania. A może to ja po prostu jestem Panem…?” (1986).

 

Spis treści

Spis treści

Wstęp 9
Niepopularne rozważania o pracy 13
Niepokoje Anny Strońskiej 21
Orientacja wschodnia rządu PiS 25
Sen o potędze 29
„Precz z komuną” 33
Rzeczy smutne 36
Dwuznaczność 41
Barbarzyńcy w Warszawie 45
Tusk się nie uczy 49
Porozumienie, ale niepełne 53
Partie bratnie i skłócone 57
Bez zakończenia 60
Kłamstwa demokratyczne 63
Wojna czy pokój? 67
Miniona wojna coraz bliżej 72
Powrót pesymizmu 76
Polscy migranci 80
Werbalistyczne wykształcenie 84
Lud boży kontrrewolucyjny 88
Wdzięczność i niewdzięczność 92
Czy narody mają honor? 96
Polskie przedmurze 100
Odwetowcy 105
Patriotyzm uliczników 109
Wartość względna 114
Berlingowcy 118
Dlaczego byli wyklęci?121
Imitacje 127
Polski Prawy Sektor 131
Degradacje 134
Czy Polskę stać na niepodległość? 138
Theresa May wyrusza na wojnę informacyjną 142
Rokoszanie u władzy 145
Nieżywy Marks wciąż straszy 148
Polityka wszystkich azymutów 153
Antypostkomunistyczna mowa-trawa 156
Narodowe samodurstwo 160
Jak to na wojence bezpiecznie 163
Zdrada kleru 167
Przemysł jako zjawisko umysłowe 170
Felieton hybrydowy 174
Etap postprawdy 179
O władzy nad polską duszą 184
Kac w pałacu 189
Ekshumacja czy przedawnienie? 193
PiS, czyli idea narodu antykomunistycznego 197
Rewolucja, której nie będzie 201
Odstraszanie, które nie odstrasza 205
Handel bronią 208
Biedni i niemoralni 213
Nasz człowiek w wielkiej polityce 216
Dzielski – kim był? 219
Wyłazi szydło z worka 222
Zatorscy, Wróble, Gęborysy 225
Bez sentymentu 229
Chiny – renesans i modernizacja 233
Kto kogo chroni? 238
Być za i przeciw 243
Machiavelli – cynik czy demaskator? 247
Myśli urywane 250
Polskie porachunki z sąsiadami 254
Z daleka nie widać 257
Wysłuchać przyjaciół 261
Naród ciągle wojowniczy 265
Zepsute zegary 268
Mrok 273
Przemoc symboliczna 277
Flaki szlacheckie 280
Nota edytorska 283
Indeks osób 287

 

 

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67220-22-4
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

NIE­PO­PU­LARNE ROZ­WA­ŻA­NIA O PRACY

Po­ję­cie pracy po­siada nie­szko­dli­wie sze­roki za­kres. Pra­cuje ro­bot­nik, le­karz, ak­tor, dy­rek­tor przed­się­bior­stwa i ten naj­praw­do­po­dob­niej na­leży do naj­wię­cej pra­cu­ją­cych. Co ma na my­śli ten czy ów, mó­wiąc praca, wska­zuje kon­tekst. Gdy dziś ktoś w Pol­sce wy­gła­sza mo­ra­łową apo­lo­gię pracy, naj­praw­do­po­dob­niej ma na my­śli pracę ro­bot­nika fa­brycz­nego; gdy woła, iż trzeba pra­co­wać, ma na my­śli pra­cow­ni­ków za­trud­nio­nych na sta­no­wi­skach wy­ko­naw­czych; gdy zaś sta­wia za­gad­nie­nie, jak re­dak­cja „Zda­nia” w swo­jej an­kie­cie, w ja­kim stop­niu na­sze pro­blemy go­spo­dar­cze są na­stęp­stwami złej pracy, mamy prawo do­mnie­my­wać, że przez pracę ro­zu­mie się tu płatne usługi świad­czone przez ogół pra­cow­ni­ków.

Trzeba roz­róż­nić re­li­gijny i go­spo­dar­czy punkt wi­dze­nia, je­śli cho­dzi o poj­mo­wa­nie pracy. Z re­li­gij­nego, chrze­ści­jań­skiego punktu wi­dze­nia praca jest spo­so­bem za­słu­gi­wa­nia się Bogu i im cięż­sza, tym za­sługa więk­sza. Pod tym wzglę­dem ciężko, mo­zol­nie pra­cu­jący stoi wy­żej od pra­cu­ją­cego bez mo­zołu. Z dru­giej strony wia­domo, że praca fi­zyczna zo­stała zrzą­dzona wy­ro­kiem bo­skim jako kara za grzech pier­wo­rodny i im jest cięż­sza, tym le­piej, bo ozna­cza gor­liw­sze wy­ko­na­nie wy­roku. En­cy­klika La­bo­rem exer­cens wy­do­bywa inny skład­nik prze­kazu bi­blij­nego i w opar­ciu o we­zwa­nie: „czyń­cie so­bie zie­mię pod­daną” uj­muje pracę w per­spek­ty­wie pro­me­tej­skiej. To uję­cie jest no­wo­cze­śniej­sze, zgodne z du­chem epoki, ale wy­daje się nie­sły­cha­nie ry­zy­kowne pod wzglę­dem mo­ral­nym.

Astro­nauci, któ­rzy wi­dzieli Zie­mię z od­da­le­nia, opi­sują ją jako zja­wi­sko nie­zwy­kłej, cu­dow­nej pięk­no­ści. To, co można zo­ba­czyć z bli­ska, to, czym się ona po­krywa, z czego i we­dług ja­kiego po­rządku się składa, sta­nowi do­dat­kowe uza­sad­nie­nie za­chwytu. Nie jest więc słuszne, żeby czło­wiek, istota wpraw­dzie nie­po­zba­wiona pew­nej wiel­ko­ści, ale pro­ble­ma­tyczna i zło­śliwa, czy­nił so­bie pod­daną zie­mię, która swoim pięk­nem, swoim prze­dziw­nym a ta­jem­ni­czym po­rząd­kiem, jak też swoim nie­roz­po­zna­nym jesz­cze miej­scem i prze­zna­cze­niem we wszech­świe­cie, da­leko prze­kra­cza jego zdol­ność poj­mo­wa­nia. Ma on bez­sprzecz­nie prawo ko­rzy­stać z da­rów ziemi, po­mna­żać je na roz­sądną skalę, wni­kać w jej ta­jem­nice, ale nie pa­no­wać nad nią we­dług wła­snej woli. Czło­wiek bo­wiem po­siada więk­szą zdol­ność czy­nie­nia niż ro­zu­mie­nia i na­leży się oba­wiać, że je­śli w porę nie zre­zy­gnuje z czy­nie­nia so­bie ziemi pod­daną, sam zgi­nie i przy tym uszko­dzi to „ar­cy­dzieło ko­smosu”. Z tych po­wo­dów wy­ło­żona w en­cy­klice La­bo­rem exer­cens pro­me­te­istyczna in­ter­pre­ta­cja pracy jest trudna do przy­ję­cia. Prze­ja­wia się w niej hu­ma­nizm zbyt wo­lun­ta­ry­styczny, na­sta­wie­nie zbyt an­tro­po­cen­tryczne. Myśl en­cy­kliki zo­stała do­dat­kowo za­mą­cona, za­równo w tym punk­cie, jak w paru in­nych, wsku­tek braku do­bit­nego roz­róż­nie­nia mię­dzy ludz­kimi po­trze­bami i ludz­kimi upraw­nie­niami.

Am­bi­wa­len­cja, z jaką trak­to­wana jest praca dziś w Pol­sce, ma po­do­bień­stwo do re­li­gij­nego wi­dze­nia pracy jako kary i za­sługi za­ra­zem. Czy nie świad­czy o tym en­tu­zjazm, jaki ła­two wy­wo­łać, ogła­sza­jąc, zresztą w śro­do­wi­sku ate­istów, że źli lu­dzie będą wy­słani do ka­mie­nio­ło­mów w tym celu, żeby prze­kute zo­stały ich du­sze, a ka­mie­nie tylko przy oka­zji? Czy nie mamy do czy­nie­nia z ta­kim oto fak­tem, że wielu lu­dzi od­rzuca wy­raz dok­try­nalny re­li­gii, jej sym­bole oraz pod­nio­sły ton, ale za­cho­wuje z niej naj­bar­dziej ar­cha­iczną treść? Nie po­tra­fię roz­strzy­gnąć, czy mamy tu do czy­nie­nia z za­leż­no­ścią, czy tylko z przy­pad­kową zbież­no­ścią dwu nie­za­leż­nych od sie­bie ar­cha­izmów.

Z go­spo­dar­czego punktu wi­dze­nia praca jest ważna o tyle tylko, o ile daje eko­no­micz­nie war­to­ściową usługę. Praca jest wa­run­kiem do­bro­bytu i po­stępu nie przez to, że lu­dzie się mę­czą – acz­kol­wiek bez zmę­cze­nia nie ma pracy – że stra­cili zdro­wie, do­stali od­ci­sków lub zgar­ba­cieli. Płaci się nie za trud, nie za znój i nie za do­brą przy­na­leż­ność kla­sową, lecz za eko­no­miczny sku­tek pracy. Przed­się­bior­stwo, w któ­rym za­łoga jest przy­kład­nie pra­co­wita i mę­czy się z en­tu­zja­zmem, po­winno mimo to zo­stać roz­wią­zane, je­śli ta praca nie przy­nosi cze­goś wię­cej niż zwrot wło­żo­nych kosz­tów. W Pol­sce nie­które przed­się­bior­stwa i tego nie przy­no­szą, a jed­nak za­łogi do­ma­gają się pod­wy­żek płac i, o dziwo, otrzy­mują je!

Po­ję­cie pracy i po­ję­cie usługi czę­ściowo po­kry­wają się, lecz nie są iden­tyczne. Go­spo­darka po­trze­buje usług w for­mie pracy oraz wielu in­nych usług, które pracą nie są.

W pra­sie znaj­du­jemy wiele po­chlebstw pod ad­re­sem wiel­ko­prze­my­sło­wych ro­bot­ni­ków, przez nie­któ­rych trak­to­wa­nych jako źró­dło wszel­kiego do­bra, a obok wia­do­mość, że na­sze trud­no­ści go­spo­dar­cze by­łyby mniej­sze, gdyby banki za­gra­niczne nie za­mknęły nam kre­dytu. Ta wia­do­mość jest praw­dziwa i mówi nam, że ro­bot­nicy fa­bryczni to jesz­cze nie wszystko, że w pew­nych oko­licz­no­ściach mogą oni zna­czyć dla go­spo­darki tyle co nic.

Nie ma sy­me­trii mię­dzy pracą i ka­pi­ta­łem, bo o pracę za­wsze ła­twiej niż o ka­pi­tał. Je­żeli alarmy eko­no­mi­stów o gro­żą­cej nam de­ka­pi­ta­li­za­cji nie zo­staną wy­słu­chane, przy­szłe po­ko­le­nie pra­cow­ni­ków prze­kona się o tym w bar­dzo przy­kry spo­sób.

Usługą, któ­rej na­sza go­spo­darka po­trze­buje dziś naj­bar­dziej, jest usługa ini­cja­tywy i przed­się­bior­czo­ści. Nie można po­wie­dzieć, że wła­dza tego nie do­ce­nia – daje ona bar­dzo dużo do­wo­dów czuj­nego wni­ka­nia w to za­gad­nie­nie, cho­ciaż czę­sto w spo­sób dys­ku­syjny. To spo­łe­czeń­stwo tu­taj nie chce cze­goś zro­zu­mieć. Parę lat temu prasa za­trzę­sła się z obu­rze­nia z ta­kiego oto po­wodu. Ja­kiś czło­wiek w Trój­mie­ście (a może to było w Szcze­ci­nie – nie­ważne, mo­gło się zda­rzyć wszę­dzie) wpadł na po­mysł, żeby ku­pić su­rowe ryby za cenę, ja­kiej od niego żą­dano, uwę­dzić je i sprze­dać za cenę, jaką ze­chcą mu za­pła­cić. A że tu­ry­ści w tym mie­ście cho­dzili źli i zgłod­niali, gro­ma­dząc się tłum­nie, gdzie tylko za­śmier­działo ja­kim ja­dłem, zwró­cił się temu czło­wie­kowi po­nie­siony koszt, i to, zdaje się, kil­ka­krot­nie. Ten wy­pa­dek wy­wo­łał obu­rze­nie pu­bliczne, by­naj­mniej nie kon­ku­ren­cję! Jak śmiał dojść do zy­sku, wy­ko­rzy­stu­jąc głód tu­ry­stów! – wo­łano. Co on ta­kiego do­dał do tych ryb, że tyle za nie po­tem wziął? Ile kosz­tuje dym w Szcze­ci­nie? Tym­cza­sem jest zu­peł­nie ja­sne, że je­śli nie znaj­dzie się ktoś – przed­się­bior­stwo pań­stwowe, spół­dziel­cze lub osoba po­je­dyn­cza – kto ze­chce i bę­dzie miał dane za­ro­bić na cu­dzym ja­kimś nie­do­statku, to ten nie­do­sta­tek prze­cież ni­gdy nie znik­nie. Ogra­ni­czyć do nie­zbęd­nego mi­ni­mum to wzbo­ga­ca­nie się na cu­dzej, nie­za­spo­ko­jo­nej po­trze­bie, nie po­zo­sta­wia­jąc tej po­trzeby nie­za­spo­ko­joną na za­wsze, można tylko w je­den spo­sób: do­pu­ścić kon­ku­ren­cję. A cóż to zna­czy do­pu­ścić kon­ku­ren­cję? Zna­czy to tylko tyle: przy­jąć usługi tych, któ­rzy są zdolni je dać, po­zwo­lić wię­cej i le­piej pra­co­wać tym, któ­rzy tego chcą. Je­żeli przyj­miemy ta­kie za­sady, mo­żemy ocze­ki­wać cudu w dzie­dzi­nie pracy.

Nie wa­ham się za­li­czyć do usług także cze­goś tak spe­cjal­nego, a za­ra­zem ab­so­lut­nie nie­zbęd­nego jak bra­nie od­po­wie­dzial­no­ści za wy­niki go­spo­da­ro­wa­nia.

Każdy się zgo­dzi, że to po­winno być wy­na­gra­dzane – a więc jest to usługa, nie wy­na­gra­dza się za nic. Wspo­mnia­łem wy­żej, że dy­rek­to­rzy przed­się­biorstw na­leżą do naj­wię­cej pra­cu­ją­cych. Prócz pracy dają oni jesz­cze go­spo­darce usługę po­no­sze­nia od­po­wie­dzial­no­ści w za­kre­sie ja­ko­ściowo więk­szym niż wszy­scy pra­cow­nicy im pod­le­gli. Jest to usługa w wielu kra­jach bar­dzo wy­soko wy­na­gra­dzana, ale nie w Pol­sce. U nas prze­miany po­szły w tym kie­runku, że ogra­ni­czono wła­dzę ka­dry kie­row­ni­czej (nie tylko w go­spo­darce), umniej­sza­jąc tym sa­mym jej od­po­wie­dzial­ność, a za to go­rzej się ją wy­na­gra­dza. Kto od­nosi z tego ko­rzyść – nie jest ja­sne, a ra­czej jest ja­sne, że nikt.

Zbyt wiele spo­dzie­wamy się po wzmo­żo­nym wy­siłku pra­cow­ni­ków fi­zycz­nych. Od wy­siłku fi­zycz­nego na­prawdę mało za­leży. Do pro­cesu pro­duk­cyj­nego wnosi on nie­wiele, cho­ciaż to, co wnosi, jest jesz­cze nie­zbędne. Praca tego ro­dzaju wy­stę­puje w nad­mia­rze, w Pol­sce rów­nież, wbrew po­zo­rom. W ra­zie braku można spro­wa­dzić z za­gra­nicy. Jest to praca ła­twa. Zwie­rzęta są bar­dzo czę­sto lep­szymi pra­cow­ni­kami fi­zycz­nymi niż my, lu­dzie. Po­myślmy tylko: jak długo by się utrzy­mało przy mu­rze gniazdko ja­skół­cze, gdyby je uwili nasi bu­dow­lańcy?

W trak­ta­cie sław­nego eko­no­mi­sty czy­tam: „Pro­duk­cja nie jest fak­tem fi­zycz­nym, ma­te­rial­nym; jest to zja­wi­sko umy­słowe i in­te­lek­tu­alne. Jej istot­nymi wa­run­kami nie są siły na­tu­ralne, skład­niki ma­te­rialne czy praca fi­zyczna (tego wszyst­kiego – pi­sze ten au­tor w in­nym miej­scu – na świe­cie mamy w bród), lecz po­sta­no­wie­nie, de­cy­zja umy­słu uży­cia tych czyn­ni­ków jako środ­ków do osią­gnię­cia celu”. I da­lej: „Pro­duk­cja jest me­todą, którą czło­wiek, kie­ro­wany przez ro­zum, po­słu­guje się w celu wy­do­by­cia się z nie­do­statku. To, co od­róż­nia na­szą sy­tu­ację od sy­tu­acji na­szych daw­nych przod­ków ży­ją­cych przed ty­sią­cami lat, nie jest czymś ma­te­rial­nym, lecz umy­sło­wym. Zmiany ma­te­rialne na­stę­pują jako kon­se­kwen­cje zmian umy­sło­wych”.

Od dawna ob­ser­wu­jemy w Pol­sce po­stę­pu­jący roz­kład etyki pracy. Z miast prze­nosi się to już na wieś. Nie wszy­scy naj­wi­docz­niej zdają so­bie sprawę z po­wagi zja­wi­ska. Etyka pracy nie jest czymś, czego lu­dzi można na­uczyć sło­wami. Nie można też – samo przy­pusz­cze­nie by­łoby ab­sur­dalne – za­stą­pić etyki re­gu­łami ad­mi­ni­stra­cyj­nymi czy po­li­tycz­nymi. Cały or­ga­nizm spo­łeczny wy­twa­rza etykę pracy, je­żeli to nie ma miej­sca, na­stę­puje re­gres cy­wi­li­za­cyjny. A kon­se­kwen­cji uwstecz­nie­nia cy­wi­li­za­cyj­nego żadna grupa spo­łeczna, żadna in­sty­tu­cja nie unik­nie, ża­den przy­wi­lej ni­kogo przed tymi na­stęp­stwami nie za­bez­pie­czy.

Sły­szy się ta­kie głosy: ba­ła­gan or­ga­ni­za­cyjny jest przy­czyną upadku etyki pracy. Uspraw­nijmy or­ga­ni­za­cję go­spo­darki, pod­nie­siemy etykę pracy. Jest to rada ba­rona Mün­ch­hau­sena, który sam sie­bie z to­pieli za włosy wy­cią­gnął.

Or­ga­ni­zo­wa­nie też jest pracą, tym jej ro­dza­jem, który bar­dziej niż inne jest uza­leż­niony od at­mos­fery mo­ral­nej pa­nu­ją­cej w spo­łe­czeń­stwie. W tej dzie­dzi­nie upa­dek etyki może być tylko ła­twiej ukryty niż na po­zio­mie prac bez­po­śred­nio wy­ko­naw­czych.

Pod­nieść etykę pracy z upadku może tylko to, co samo nie jest w sta­nie się zde­mo­ra­li­zo­wać. Czy ist­nieje coś ta­kiego? Ow­szem. Poza wszelką moż­li­wo­ścią de­mo­ra­li­za­cji znaj­duje się: ra­chu­nek eko­no­miczny, prawo war­to­ści, do­bry pie­niądz, rów­no­waga ryn­kowa, praw­dziwe ceny, kon­ku­ren­cja. To są rze­czy z na­tury mo­ralne, za­wsze etyczne, pew­niej nie­prze­kupne niż Ro­be­spierre i do tego stop­nia pra­co­wite, że trzeba wiel­kich sił i sta­rań, żeby za­po­biec ich dzia­ła­niu. Tak więc nie na­leży uda­wać, że jest rze­czą bar­dzo trudną przy­wró­ce­nie etyki pracy. Wy­star­czy pew­nych rze­czy nie ro­bić. Nie na­leży z cen­tral­nego ośrodka dy­ry­go­wać przed­się­bior­stwami ca­łego kraju. Trzeba za­nie­chać tych prak­tyk, które kryją się pod my­lącą na­zwą „spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej”, a które w prak­tyce w na­szej obec­nej sy­tu­acji są tylko psu­ciem me­cha­ni­zmów eko­no­micz­nych. Za­nie­chać przy­naj­mniej na ja­kiś czas, na 20-25 lat. Po­tem by się zo­ba­czyło, co ro­bić da­lej. O ile wiem, to po­dob­nie w ob­li­czu ta­kich pro­ble­mów ro­zu­mo­wał Le­nin...

Za­nim doj­dzie do po­wstrzy­ma­nia ak­cji spo­łeczno-spra­wie­dli­wo­ściowo-de­mo­ra­li­za­cyjno-an­ty­eko­no­micz­nych, na po­czą­tek wy­star­cza­łoby może usu­nąć sztuczne prze­szkody dla eko­no­mi­za­cji za­trud­nie­nia. Niechby się każdy do­wie­dział przy­naj­mniej, jaka jest pod­stawa dla jego rosz­czeń pła­co­wych i czy ist­nieje taka pod­stawa. W roku 1982 eko­no­mi­ści (mó­wiąc w uprosz­cze­niu) chcieli znie­sie­nia za­trud­nie­nia „so­cjal­nego”, po­li­tycy byli temu prze­ciwni. Wów­czas, moim skrom­nym zda­niem, ra­cję mieli po­li­tycy. Dziś wa­runki są już inne, bez eko­no­mi­za­cji za­trud­nie­nia nic lub bar­dzo nie­wiele po­prawi się w dzie­dzi­nie pracy. I dziś nie na­leży chcieć bez­ro­bo­cia – nikt ni­gdy i ni­g­dzie nie wpro­wa­dzał roz­myśl­nie bez­ro­bo­cia – ale trzeba się na nie zgo­dzić, jak na mniej­sze zło. Eko­no­mi­stów nie trzeba o tym prze­ko­ny­wać, są za tym; mó­wiąc ści­ślej – ich na­uka jest za tym. Ale jak prze­ko­nać po­li­ty­ków? Może sta­wia­jąc im przed oczami ko­rzyść, jaką by z tego od­nie­śli; ła­twiej by­łoby rzą­dzić. A może od­wrot­nie, by­łoby trud­niej; wtedy ich za­sługi by­łyby więk­sze.



Dzia­łać in­dy­wi­du­al­nie, po­przez środki ma­te­rialne – oto moje ha­sło. Ale czy to ha­sło dla „Ty­go­dnika”, czym ja do­brze umiesz­czony? – oto jest py­ta­nie. Wpadł mi przy­pad­kiem w rękę nu­mer 39 kra­kow­skiego „Zda­nia”, a w nim na­stę­pu­jące zda­nie: „Nie na­leży z cen­tral­nego ośrodka dy­ry­go­wać przed­się­bior­stwami ca­łego kraju. Trzeba za­nie­chać tych prak­tyk, które kryją się pod my­lącą na­zwą »spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej«, a które w prak­tyce w na­szej obec­nej sy­tu­acji są tylko psu­ciem me­cha­ni­zmów eko­no­micz­nych” (Bro­ni­sław Ła­gow­ski: „Nie­po­pu­larne roz­wa­ża­nia o pracy”, ar­ty­kuł dys­ku­syjny).

Brawo, nie­znany mi pa­nie Ła­gow­ski: z ust, z serca, z du­szy wy­jął mi Pan te i inne zda­nia. A może to ja po pro­stu je­stem Pa­nem, zmie­ni­łem zda­nie i zna­la­złem się w „Zda­niu”, chcąc być wresz­cie czło­wie­kiem do­brze umiesz­czo­nym, nie zaś lat 40 z za­pa­łem prze­ma­wiać do ob­razu (świę­tego)?! Czym tum, czym tam? – jak biją dzwony w po­ema­cie Mło­do­żeńca.

Oto jest py­ta­nie – tyle że bez od­po­wie­dzi.

KI­SIEL

Ty­go­dnik Po­wszechny 1986

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------

.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: