- W empik go
Dachijszczyzna: powieść z dziejów serbskich - ebook
Dachijszczyzna: powieść z dziejów serbskich - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 182 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Osobliwa, po ogłoszenia traktatu sistowskiego (1791), nastała dla Serbii chwila. Po wojnie nastąpił spokój, nie upragniony i nie pożądany, który jednak zadowolnił ludność w stopniu najwyższym. Serbowie, pomagając wojskom cesarsko-niemieckim, bili się o zmianę panowania: – przejść pragnęli pod władanie niemieckie. Pragnieniu temu nie stało się zadość, mimo to zadowolnienie zapanowało, a to z powodu zmiany zupełnej, jaka zaszła w rządach tureckich. Turcy złagodnieli do niepoznania, złagodnieli tak dalece, że łagodność ich w zdumienie wprawiała, była bowiem nienaturalną. Powrócili do posiadania prowincyj nie w charakterze zwycięsców, którychby tryumfy do wspaniałomyślności usposabiały: przeciwnie, pobici byli i upokorzeni, powinni więc byli poszukiwać na rai satysfakcyi w zemście, mając do takowej powód dostateczny w tej okoliczności, że cesarsko-niemieckie wojska zwycięstwa swoje, w części znacznej, zawdzięczały spółdziałaniu mieszkańców. Nie mścili się jednak. Owszem, w obchodzeniu się ich z ludnością miejscową, zdawało się, jakby przebaczenia szukali za krzywdy dawniejsze, jakich się względem niej dopuszczali. "…Majątki janczarom zabrano na skarb, a ich samych wygnano z kraju… W administracyi, w sądownictwie, w sposobie pobierania podatków zaprowadzone zostały zmiany na korzyść rajów, uregulowano stosunek rajów do spajów, ograniczając władzę i prerogatywy tych ostatnich. Amnestyonowano bez wyjątku wszystkich, co jako ochotnicy w niemieckich służyli szeregach, i amnestyi dotrzymano. Bezpieczeństwo osób i majątków weszło w życie. Kraj odetchnął, zakwitnął i wziął się do rolnictwa i handlu. Lud błogosławił sułtana, któremu przez wdzięczność dawał ten sam tytuł, pod jakim znał z pieśni Duszana i Lazara: mianował go "carem serbskim"; namiestnika zaś jego, hadżi-
Mustafę, przezwał "srbska majka (matka serbska)" – opowiada autor pewien. Osobliwa – powtarzamy – nastała dla Serbii chwila!….
– No!…, no!…… – powiadał człowiek w czarnym zawoju, odziany wedle przepisów, które zakazywały chrześcijanom używać kolorów jaskrawych i sukna cienkiego, do człowieka, który miał na głowie zawój z szala białego w drobne paski z cienkiej wełnianej tkaniny, a na sobie spodnie szerokie zielone, jedwabiem suto wyszywane, dolman tegoż koloru, odzież spodnią jedwabną i zwierzchnią futrzaną, i któremu zza pasa sterczały na brzuchu głownie bogato w inkrustacye ozdobionych pistoletów i rękojeść kindżała, wyrobiona gładko z kości słoniowej.
Człowiek w zawoju czarnym byłto młody, śniady brunet, z brodą ogoloną, szczupły, wzrostem niewielki, w wyrazie fizyonomii posiadający ruchliwość, znamionującą inteligencyą. Człowiek w zawoju kaszmirowym byłto starzec, o którym jednak powiadać nie można było: wiekiem pochylony. O wieku późnym świadczyły tylko: długa, biała, do pasa sięgająca broda i gęste białe brwi, niby ostrzeszki, na oczy nasunięte. Twarz zaś jego, w tej części, co z pod zarostu widzieć się dawała, i budowa ciała znamionowały zdrowie czerstwe, siłę męską i krzepkość.
Siedzieli jeden obok drugiego na czerdaku, z którego widok obejmował okolicę malowniczą. Dołem płynęła rzeka, połyskująca szklistą powierzchnią. Przed rzeką i za rzeką grunt w pagórki pogarbiony, dopierał do siniejących w dali gór i tworzył perspektywę wdzięków pełną. Na krajobraz składały się wszystkie pierwiastki, wysoko cenione przez znawców piękności natury; i góry i wody i lasy i urwiska i skały sterczące i w końcu, z boku nieco, miasta, miasta tureckie, tonące w puszystej zieleni sadów, upstrzone barwnością domów, najeżone ostrzami minaretów, przetykane bukietami cyprysów, owiane ciszą tajemnic i obwiedzione murem białym.
Siedzieli jeden obok drugiego na dywanie, mając nogi, na sposób wschodni, pod siebie popodginane. Dywan przykryty był kobiercem nieco przepłowiałym. Poduszki obleczone w nawłóczki kolorowe. Na podłodze mata z rogoży tkana. Na kolanach spoczywały u nich cybuchy długie z wiśni pachniącej, opierające się lulkami o podstawki krągłe, mosiężne, na macie położone, w celu zabezpieczenia tej ostatniej przeciwko węglom i odpadkom żarzących się włókien tytoniu, cienko krajanego i dym wonny wydającego. Górne końce cybuchów, w bursztyny piękne przyozdobione, brali oni kiedy-niekiedy do ust, dmuchali w nie i następnie naciągali dymu gębę pełną, którego nie wyrzucali przed siebie, sposobem fajkarzy europejskich, lecz pozwalali mu swobodnie z ust wydobywać się samemu i otaczać oblicza obłoczkami białawemi. Lubowali się dymem i zaprawdę mieli czem. Subtelny zapach onego sprawiał rozkosz, która opisać się nie da. Na rękach u jednego i drugiego zawieszone były różańce, śród ziaren których spostrzegać się dawała malutka, hermetycznie zamknięta, bombiasta, z czarnego kryształu flaszeczka, zawierająca w sobie kropel kilka olejku różanego. Kropla jedna olejku tego taką ma wartość, co równający się jej objętością brylant.
– No!…… – rzekł człowiek w czarnym turbanie, nadając oczom wyraz taki, jakby się dziwił lub nie dowierzał. – Rzeczy dziwne i nadzwyczajne…
– Ani dziwne, ani nadzwyczajne… – odparł starzec. – Dziwnemi i nadzwyczajnemi wydawać się muszą tobie… Nie czytałeś Koranu…
– Effendim. – odpowiedział człowiek w czarnym turbanie tonem, w którym brzmiało przyznawanie się do upośledzenia niejakiego.
– Tak napisano… – zabrał głos starzec. – Nie twoja-to, ani niczyja wina, lecz wola Ałłaha… Jednym pozwala rodzić się w wierze prawdziwej, drugim w fałszywej, i to w tym celu, ażeby prawowierni bez usługi nie pozostali… I napisano jest, że niewierny pisma się uczyć, ani Koranu czytać nie będzie: nic przeto dziwnego, że dziwisz się temu, co dziwnem nie jest, i masz za nadzwyczajne to, w czem nadzwyczajności najmniejszej niema…