- W empik go
Dalej niż śmierć - ebook
Dalej niż śmierć - ebook
Śmierć – rzeczywistość nieunikniona, nieuchronna dla wszystkich i każdego, jest dziś zarówno wystawiana na widok publiczny, jak i zaciemniana, banalizowana i kamuflowana, a nawet przerabiana i upadlana.
Książka ta zagląda łagodnym, by tak rzec, Bożym światłem, w twarz tajemnicy, która stanowi integralną część naszego życia. Ukazuje jej oblicze u narodzin, w chwili przejścia, w dniu Zmartwychwstania. Ta mała teologia śmierci została zilustrowana poruszającymi świadectwami, usiana roztropnymi radami, jak lepiej przeżywać starość, okres opieki paliatywnej, ostatnie czuwania, odejście do nieba, żałobę. Żaden ważny temat nie został pominięty: eutanazja, spopielenie zwłok, piekło, czyściec.
Ta sama śmierć, która często jest nam wyrywana, kradziona, narzucana, staje się tu najpiękniejszym aktem wolności, jaśniejącym szczytem istnienia, najwyższą Ofiarą Miłości. W olśniewającej pewności wiecznego piękna, szczęścia i życia.
* * *
Panie, nie wiem kiedy, jak, gdzie, ani w jakich okolicznościach wezwiesz mnie do siebie. Nie wiem nawet czy będę przytomny w tym momencie, więc już dziś, z góry, chcę złożyć moją duszę w Twoje ręce. Pragnę zasnąć w ramionach Ojca. Z całkowitą ufnością ofiaruję Ci moje życie. Z największą możliwą miłością, wraz z Tobą i tak, jak Ty to uczyniłeś, oddaję się Bogu Ojcu.
* * *
O. Daniel-Ange (ur. w 1932 r. w Brukseli) do klasztoru Benedyktynów w Clervaux w Luksemburgu wstąpił mając 18 lat. W 1952 r. rozpoczął studia filozoficzne, a dwa lata później studia teologiczne u dominikanów w Tuluzie. W tym czasie przyczynił się do powstania fraterni prostego życia monastycznego Matki Bożej ubogich w prowincji Landes w zachodniej Francji. W latach 1958-1971 przebywał w Rwandzie, we wspólnocie monastycznej. Po powrocie do Europy rozpoczął studia teologiczne w szwajcarskim Fryburgu. Następnie zetknął się z francuską odnową charyzmatyczną oraz doświadczył życia we wspólnocie monastycznej Domostwo „Ojcze nasz” (Demeure Notre Père), by wreszcie spędzić pięć lat na pustelni w okolicach Nicei. Dopiero w 1981 r. przyjął święcenia kapłańskie. W 1984 r. założył międzynarodową szkołę modlitwy Młodzi-Światło (fr. Jeunesse-Lumiere). Jest autorem wielu książek o tematyce teologicznej i ewangelizacyjnej. Głęboko zaangażował się też w działalność ekumeniczną oraz apostolską, której przejawem są m.in. misyjne podróże do wielu krajów świata. W 2009 roku otrzymał tytuł doktora honoris causa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7823-558-3 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Seria ta bierze się w prostej linii z mojej książki Jésus… et toi! À fleur d’Évangile, będącej miłosną kontemplacją Pana Jezusa, za którym podążamy przez Galileę i Judeę od momentu Poczęcia do chwili Wniebowstąpienia.
Na zakończenie pojawia się wielkie pytanie: jak rozpoznać, znaleźć, napotkać Pana po Wniebowstąpieniu?
Innymi słowy: jak odnaleźć Go – czy raczej: pozwolić Mu się odnaleźć – w moim życiu, dziś, w tym świecie i w epoce, w której żyję?
Wybrałem więc dwanaście miejsc strategicznych, gdzie, jestem tego całkowicie pewien – pewnością absolutną, można Go znaleźć.Uwertura
Po długiej nocy, którą spędziłem za kierownicą, droga prowadzi teraz prosto na wschód, w słońce, które wstaje wreszcie tam, za wzgórzami. Intrygują mnie fosforyzujące tablice sygnalizacyjne. To pewnie z powodu moich reflektorów. Sprawdzam: są całkiem wyłączone. I wtedy zaczynam rozumieć: to promienie królewskiej gwiazdy odbijają się w przedniej szybie. Wszystkie drogi mojego istnienia są tak samo oświetlone tym ostatecznym światłem, ku któremu zdążam.
Ta, dwunasta i ostatnia książka serii Ces Lieux où toucher Dieu (Miejsca, w których można dotknąć Boga) łączy się symbolicznie z naszym ostatecznym przejściem ku Brzegowi.
Traktuje o tym wszystkim, co dotyka nas najbardziej osobiście, najgłębiej, w sposób najbardziej żywotny – o kulminacyjnej chwili mojego życia i wszystkim, co ją poprzedza, przygotowuje, symbolizuje. A konkretnie o tym, co dotyczy starości, opieki paliatywnej, aborcji, samobójstwa, eutanazji, pogrzebu, żałoby, a zwłaszcza tego, co jest poza tym wszystkim: piekła, Czyśćca i, oczywiście, Nieba.To zbrodnicze opuszczenie zasłony
Zabójcza jest zmowa milczenia wokół tego, co po śmierci. Po co bowiem żyć, jeśli trzeba przeżyć zaledwie kilka dekad wypełnionych cierpieniem, rozczarowaniami, łzami?
Zasłanianie Nieba jest zbrodnią. Prowadzi do rozpaczy. Dusi nadzieję. Jest rodzajem zbiorowego samobójstwa. To ostateczna przyczyna przygnębienia i wszelkiego rodzaju depresji naszych czasów. Mamy czarne myśli, bo nie umiemy już dojrzeć Nieba. To wbrew naturze, nic bowiem nie jest tak głęboko wpisane w nasze geny jak owa tęsknota za utraconym rajem, niepohamowane marzenie o nieskończonym szczęściu, pragnienie pełni – najbardziej dojmujące ze wszystkich – i wciąż niezaspokojone poszukiwanie miłości wiecznej i nieskazitelnie pięknej.
Jeśli jesteś ciągle niezadowolony, jeśli dobra ziemskie prowadzą cię do przesytu, wszystkie doświadczenia do nudy, wszystkie wydarzenia do niesmaku, to dowód, że twoje serce jest stworzone dla nieskończoności, twoja dusza dla nieśmiertelności, twój duch dla wieczności, twoje ciało dla chwały. Ni mniej, ni więcej.
Nie, nic nie jest zdolne napełnić twojego serca. Nic prócz tego, co wieczne i nieskończone. Ani kasa, ani seks, ani to wszystko, co może cię pasjonować, nie dadzą ci trwałego i całkowitego szczęścia. Jeśli pokładasz swoje szczęście w tym, co chwilowe, znajdziesz tylko sztuczne, małe przyjemności: twoje serce pozostanie puste, głodne wieczności, spragnione piękna. Z tego tylko powodu, że jest bez dna.
Dowód? To właśnie w najbogatszych krajach, wśród najzamożniejszych ludzi jest najwięcej samobójstw. Skąd bierze się więc ten przesyt życiem, gdy ma się w pewnym sensie wszystko, by być szczęśliwym?
Z drugiej strony młodzi, którzy wszystko stracili: ojczyznę, bo są uchodźcami, zdrowie, bo ulegli wypadkowi, dom, bo spłonął, rodzinę i przeżywają żałobę, wolność, jeśli są więźniami… ich twarze jaśnieją blaskiem, który nie jest z tej ziemi, ich serca przepełnione są radością, która nie jest z tego świata. W głębi swojego nieszczęścia są spokojni, mówią śmiało o sobie, że są szczęśliwi. Jaki jest więc ich sekret?
Jedną z przyczyn spuszczenia zasłony na to, co pozagrobowe – przepraszam!, poza tym, co na drugim brzegu! – jest, wynikająca z zimnego kartezjańskiego rozumowania, arogancka pogarda dla wszelkiego obrazu, symbolu, znaku.
Tymczasem, usuwając te poetyckie, obrazowe, fantazyjne formy przekazu, wylewa się dziecko z kąpielą. Skoro nie można już mówić o ogniu w związku z piekłem czy Czyśćcem, ani o szczęściu młodych ludzi zaślubionych Niebu, to cóż!, nie mówi się już o tym wcale.
Problem w tym, że sam Bóg w swojej Ewangelii mówi nam o tym wyłącznie poprzez podobieństwa i porównania. Słowo mówi o sobie w przypowieściach.
Bóg zwraca się do nas zawsze poprzez różnych pośredników. Po prostu dlatego, że szanuje naszą ludzką kondycję, w której wszelkie poznanie dokonuje się za pośrednictwem pięciu zmysłów. Bóg stał się ciałem i używa cielesnego języka, by złączyć się z nami w naszej cielesnej kondycji. Mielibyśmy być mądrzejsi od Niego i wzgardzić wyborem tych wyrażeń tak wyrazistych bo obrazowych? Czyżbyśmy byli bardziej bezcieleśni niż sam Bóg?
Na tych stronach przykłady wzięte z dzieła stworzenia będą nas odsyłać – jak oznaczenia na szlaku – do wielkich rzeczywistości niebieskich i boskich.
Czy nasza egzystencja nie jest usiana zapowiedziami śmierci, przeczuciami piekła, doświadczeniami oczyszczenia, przedsmakiem Nieba? Takie są i sakramenty: te zmysłowe znaki rzeczywistości będącej poza naszymi zmysłami. Wszystko, co w sobie nosimy – pragnienie miłości, tęsknotę za czystością, instynkt prawdy, dążenie do wieczności, poryw ku życiu, współudział w pięknie – wszystko to jest namacalnym dowodem, że Niebo istnieje, że dla niego jesteśmy stworzeni i ku niemu idziemy… Drugi brzeg morza jest innym obliczem śmierci. W czasie morskiej katastrofy wychwytywaliśmy jego sygnały, teraz widzimy na brzegu Oblicze¹.Najbardziej nieśmiertelne ze wszystkich pytań
Omawiane tu rzeczywistości stawiają nas natychmiast przed nieuniknionym i fundamentalnym pytaniem o istnienie: dlaczego istnieję? Ku czemu podążam? Jaki jest sens, kierunek i znaczenie mojego życia? A kiedy wiem, co mnie czeka, wówczas pozostaje jedyne pytanie, jedyny problem do rozstrzygnięcia, jedyna konieczność domagająca się odpowiedzi: jak dojść do Nieba, do mojej ziemi ojczystej? Jak uzyskać do niego wizę? Jak uniknąć piekła? Jak się uratować czy raczej – pozwolić się uratować? I jeszcze: jak pomóc innym, by zostali uratowani? Jak zagrodzić im drogę ku potępieniu, wprowadzić ich na drogę ku Niebu? Jak otworzyć ich na wiekuiste szczęście?
Młody austriacki ksiądz Jakob Gapp podczas przesłuchania przez gestapo, w Berlinie w styczniu 1943 roku, mówił: „Uważam, że życie wieczne warte jest więcej niż jakiekolwiek dobro na tym świecie. Jestem więc przekonany, że nie ma żadnego porównania, tak w przypadku jednostek jak i całego narodu, między odebraniem zbawienia duszy a odebraniem dóbr i bogactw ziemskich”.
Ach! Gdyby te ubogie strony mogły pomóc, choćby jednemu, nie oblać końcowego egzaminu, nawet jeśli jest możliwość poprawki, dostać na czas wizę do Nieba, przeżyć ostatnie dni na ziemi w świetle i pięknie. Uczynić z ostatniej godziny najpiękniejszą w całym życiu – prawdziwe narodziny w ramionach mamy.
Wtedy mój czas nie będzie stracony. Wtedy będę szczęśliwy².