- W empik go
Dandys. Słowo o Brunonie Jasieńskim - ebook
Dandys. Słowo o Brunonie Jasieńskim - ebook
Opowieść o życiu i twórczości Brunona Jasieńskiego (1901–1938), jednego z najsłynniejszych polskich futurystów, głośnego skandalisty i literackiego buntownika dwudziestolecia międzywojennego, autora bulwersującej swego czasu rząd francuski powieści pod tytułem Palę Paryż, wreszcie agitatora politycznego i komunisty, na stałe osiadłego w Związku Radzieckim, który za swój ideowy wybór zapłacił cenę najwyższą – został rozstrzelany w jednej ze stalinowskich czystek pod zarzutami szpiegostwa na rzecz Polski.
Biografia porządkuje fakty i ujawnia nieznane dotąd informacje z obrosłego w legendę życia twórcy Balu manekinów. Oparta została na niepublikowanych wcześniej materiałach pochodzących z archiwów KGB, w których skryta była przez długi czas prawda o tragicznej śmierci poety. Książka uwzględnia również tajne do niedawna dokumenty z archiwów paryskich (raporty policyjne, korespondencję ministerialną). Opowieść ilustrują także unikatowe fotografie Jasieńskiego (zwłaszcza z okresu pobytu w ZSRR).
Dzięki bogatemu materiałowi badawczemu można po raz pierwszy rozstrzygnąć wiele spornych kwestii związanych z artystyczną działalnością Jasieńskiego w Polsce, Francji i Rosji, a także lepiej zrozumieć polityczne wybory, których dokonał ten kontrowersyjny, lecz nadal budzący żywe emocje wśród czytelników pisarz.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-244-0229-8 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wydawać by się mogło, że sprawy tak podstawowe, jak chociażby ustalenie daty urodzin i śmierci czy imienia i nazwiska twórcy żyjącego w pierwszej połowie XX wieku nie powinny nastręczać większych kłopotów. Tymczasem przypadek Jasieńskiego wymaga zabiegów iście detektywistycznych. Oto istnieją aż trzy wersje daty urodzenia przyszłego autora Słowa o Jakubie Szeli: 17 lipca, 19 lipca i 21 lipca 1901 roku. Nie wszyscy badacze mają również pewność co do imienia oraz brzmienia nazwiska pisarza. Można natknąć się na mozaikę przeróżnych wariantów, wśród których podaje się, że jego prawdziwe imię i nazwisko brzmiało: „Artur Zysman”, „Bruno Zyskind”, „Wiktor Bruno Zysman”, czasem forma nazwiska przybiera postać „Zyssman” (przez dwa „s”), „Süssman”, „Suessman” lub nawet „Suesser”; niektórzy nazwisko „Jasieński” traktują jako pseudonim literacki, niektórzy za pseudonim uznają imię „Bruno”.
Ten informacyjny, a raczej dezinformacyjny chaos można uporządkować, sięgnąwszy po klimontowską Księgę urodzin, ślubów i zgonów z 1901 roku. Jej wiarygodność i zapis tam poczyniony nie powinny budzić wątpliwości co do daty przyjścia na świat przyszłego poety:
Nr 55. Klimontów. Wiktor Zysman. Działo się to w osadzie Klimontów 21 lipca tysiąc dziewięćset pierwszego roku. O szóstej wieczorem stawił się Jakub Zysman, czterdziestoletni lekarz żyjący w miejscowości Klimontów w obecności świadków okazał dziecię płci męskiej, oświadczając, że urodzone zostało 17 lipca bieżącego roku o trzeciej po południu przez prawowitą jego małżonkę trzydziestoczteroletnią Eufemię Marię z Modzelewskich. Dziecięciu temu przy chrzcie świętym udzielonym tego dnia przez tutejszego księdza nadano imię Wiktor ¹.
Tak więc na początek kilka pewnych ustaleń z wiarygodnego źródła: data urodzenia 17 lipca 1901, imię dane na chrzcie – Wiktor, nazwisko – Zysman, data chrztu – 21 lipca (mylona z datą urodzenia). Lecz na tym temat bynajmniej się nie wyczerpuje, a niemałe zamieszanie wprowadza, wydawałoby się niewinny dopisek drobnym drukiem na marginesie tejże księgi; brzmi on:
Wiktor Zysman postanowieniem Kowieńskiej Kaziennoj Pałaty na posiedzeniu odbytym 25 sierpnia 1908 roku (nr sprawy 27157), od 26 sierpnia 1908 został usynowiony przez Jana Ludwikowa Jasieńskiego i jego żonę Anielę Adamownę. Nadano mu nazwisko Jasieński.
Oto okazuje się, że od 26 sierpnia 1908 roku siedmioletni Wiktor Zysman stał się Wiktorem Jasieńskim. Cytowana w dokumencie Kazionna Pałata była odpowiednikiem izby skarbowej, urzędem, w którym można było dokonywać tzw. usynowienia – a ściślej „przysposobienia”, bo taką formułę nosił ten zabieg w języku urzędowym. Obowiązujące wówczas prawo wyznaczało ściśle reguły „przysposobienia” – Kodeks cywilny określał je dokładnie w rozdziale VIII „O przysposobieniu i opiece dobrowolnej”, w paragrafie 308 i następnych. Podawano na przykład wiek osoby „przysposabiającej” dziecko i szereg skrupulatnych podpunktów, omawiających sposób dziedziczenia i inne następstwa tego kroku. Zgodnie z prawem Jan Jasieński, syn Ludwika, i jego żona Aniela, córka Adama, powinni mieć ukończone 50 lat i być w chwili „przysposabiania” bezdzietni. Oprócz siedmioletniego Wiktora „usynowienie” i zmiana nazwiska miały miejsce w wypadku jego rodzeństwa: Jerzego (lat 11) i dziewięcioletniej siostry Ireny (Reni) – z tym że w ich wypadku proces ten miał miejsce rok wcześniej (1907).
Otwarte pozostaje pytanie o powód „przysposobienia” trójki dzieci Zysmanów, przeprowadzony w rocznym odstępie. Biografowie Jasieńskiego, powołując się jedynie na przekazy ustne, sugerowali, że rodzice dokonali tego, by ukryć ich żydowskie pochodzenie, w tym celu wybrali rodzinę szlachecką o odpowiednio brzmiącym nazwisku. Istnieje też sugestia, znów oparta wyłącznie na ustnych relacjach, w której matka Jasieńskiego Eufemia Maria miałaby jakoby pochodzić z rodziny szlacheckiej (Modzelewskich), a ślub z Jakubem Zysmanem (lekarzem pochodzenia żydowskiego) był dla niej rodzajem mezaliansu i przez zmianę nazwiska dzieci chciała je „przywrócić do rodowego klejnotu”. Z tym że żadne jak dotąd badania źródłowe nie potwierdzają faktu, że Eufemia z Modzelewskich była szlachcianką, wręcz przeciwnie, najprawdopodobniej również pochodziła z rodziny żydowskiej. Mało tego, jak dotąd nie udało się dotrzeć do żadnej wzmianki o mieszkającej w Kownie szlacheckiej rodzinie Jana i Anieli Jasieńskich.
Tropiąc te zawiłości rodzinne, można również natknąć się i na wersję podtrzymywaną przez Ksawerego Jasieńskiego (potomka Jasieńskich z Sandomierszczyzny). W jednym z listów wspomina on, że według tradycji rodzinnej: „Nazwisko Wiktor-Bruno i jego brat otrzymali z nadania Józefa Jasieńskiego, syna Władysława. Józef Jasieński miał dwa majątki Sadłowice i Studzianki w okolicy Opatowa, niedaleko Klimontowa i stąd jego znajomość i przyjaźń z dr. Jakubem Zysmanem – lekarzem klimontowskim, leczącym liczne potomstwo Józefa”. Dodawał również, że „Jan Jasieński i jego żona Aniela w ogóle nie figurują w kronikach rodzinnych”². Stąd wysunięta została ostatnio sugestia o fałszerstwie przytoczonych wyżej dokumentów – i fikcyjności samego procesu „przysposobienia” – Jan i Aniela wedle tej teorii mieli być jedynie figurantami lub osobami w ogóle nieistniejącymi³. Trudno dziś rozstrzygnąć z braku dodatkowych i wiarygodnych źródeł, czy bardziej wierzyć zapiskowi urzędowemu, czy ustnej legendzie rodzinnej, przekazanej przez Ksawerego Jasieńskiego, tym trudniej wreszcie udowodnić fałszowanie dokumentów.
Istnieje wszak jeszcze jeden aspekt tej skomplikowanej historii – dokument, którym Jasieński posługiwał się w Moskwie, a jest nim wypis z księgi urodzin, sporządzony we Lwowie w 1925 roku. W dokumencie tym widnieje zapis, dodatkowo gmatwający i tak już zaciemnioną kwestię nazwiska – w rubryce „imię i nazwisko ojca” figuruje „Jakub Jasieński , lekarz w osadzie Klimontów”⁴. Zgodnie z wcześniejszymi dokumentem z Kowna zapis powinien brzmieć: „Jan Jasieński” (z uwzględnieniem urzędowego „przysposobienia”) – lub – „Jakub Zysman, lekarz w osadzie Klimontów”, bo doktor Jakub Zysman nigdy nazwiska (ani też imienia) nie zmienił i do końca życia pracował jako lekarz w Klimontowie.
Jasieński pozostawia zatem po sobie pierwszą niewiadomą w swojej biografii – powód zmiany nazwiska z wszelkimi tego znanymi, bądź nie, konsekwencjami.
Nie nastręcza natomiast większych trudności wyjaśnienie kwestii imienia poety. Jak wiadomo, na chrzcie otrzymał imię Wiktor, i takim też imieniem posługiwał się we wszelkiego rodzaju papierach urzędowych: świadectwach szkolnych, zapisach na studia, listach meldunkowych (jedynie przebywając w Paryżu, używał francuskiego odpowiednika tego imienia – Victor). Wiktorem właśnie, a nie Brunonem, pozostawał do końca we wspomnieniach rówieśników, jako Wiktora zapamiętali go mieszkańcy Klimontowa; i wreszcie swój debiut literacki – dwa wiersze umieszczone w krakowskim czasopiśmie „Formiści” również podpisał jako Wiktor Jasieński⁵. Dopiero po tej publikacji prasowej, mniej więcej od połowy roku 1920, zaczął podpisywać się przybranym imieniem Bruno – takie też imię i nazwisko – Bruno Jasieński – widnieje na jego pierwszej książce poetyckiej But w butonierce. Dlaczego poeta wybrał tak a nie inaczej brzmiące imię, trudno dziś stwierdzić, nie pozostawił po sobie żadnego wytłumaczenia. Ponoć imię Bruno jest pochodzenia germańskiego i wywodzi się od słowa „brunatny”, oznacza kogoś „silnego jak niedźwiedź” (jego łacińskim odpowiednikiem jest forma Brunon); w końcu Jasieński był postawnym mężczyzną, liczącym sobie ponad 180 cm wzrostu, a i dla polskiej historii literatury nie było to imię aż tak egzotyczne. Znanymi Brunonami pozostali wszak Bruno Schulz czy Bruno Winawer.
Te żmudne i zagmatwane rozważania na temat imienia i nazwiska pozostaje zakończyć próbą wyjaśnienia ostatniej kwestii rodzinnej, a mianowicie sygnalizowanej już kwestii wyznania. Bruno Jasieński pochodził z rodziny żydowskiej, jego ojciec Jakub Zysman urodził się w 1861 roku. Kiedy Jakub Zysman miał 28 lat, zmienił wyznanie na ewangelicko-augsburskie. Potwierdza to zapis w spisie neofitów sporządzony przez Teodora Jeske-Choińskiego:
Zysman Jakub (Szulim), lat 28, syn Hersza Bera Zysmana i Łai z Przysucherów w roku 1889⁶.
Na marginesie wypada odnotować, że Jakub Zysman był postacią równie niezwykłą co syn, i w Klimontowie Bruno żył zupełnie w jego cieniu, nawet po śmierci obu do dziś bardziej pamięta się o dokonaniach „doktora Judyma z Klimotowa”, jak nazywano ojca, niż o literackiej karierze syna Brunona. Ze skrupulatnych ustaleń bio graficznych wynika, że Jakub był człowiekiem o skomplikowanym i charyzmatycznym charakterze⁷. Wcześnie stracił matkę (w wieku dwóch lat), i może tragedia ta sprawiła, że był niezwykle ambitny. Uczęszczał na przykład do renomowanego gimnazjum gubernialnego w Płocku, w którym na jedno miejsce przypadało dziesięciu kandydatów. Uczył się znakomicie (medale i wyróżnienia), a w gronie jego kolegów z lat szkolnych znaleźć można takie nazwiska jak Ludwik Krzywicki czy Ignacy Mościcki. Po ukończeniu Wydziału Medycznego Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego około roku 1890 osiedlił się właśnie w Klimontowie. I przez cały czas pobytu usilnie starał się odcinać od swoich żydowskich korzeni – założył na przykład w miasteczku „sklep katolicki” (Klimontów zamieszkiwało wówczas 80% ludności pochodzenia żydowskiego) – którego zadaniem było zwalczanie „żydowskiej lichwy”. Potwierdzają to liczne relacje mieszkańców Klimontowa. W ich oczach Jakub był raczej zasymilowanym Niemcem niż Żydem, a dla większości ludzi, którym niósł pomoc, po prostu człowiekiem, żegnanym po śmierci szczerymi słowami żalu: „Umarł wielki Obywatel Klimontowa, który nie uznawał żadnej religii, ani na papierze, ani zapisywanej ongiś w rubryce wyznanie. Jego religią był człowiek, każdy człowiek, który potrzebował pomocy”⁸.
Kiedy przyszedł na świat jego syn Wiktor, jak wynika z przedstawianych dokumentów, został ochrzczony w klimontowskiej parafii, tak więc Jakub musiał zdecydować, że syn będzie wyznania rzymskokatolickiego i odbierze wychowanie w duchu tej religii. Lecz kiedy Bruno Jasieński miał 24 lata, a więc był mniej więcej w wieku swojego ojca, zachował się podobnie jak on w czasach swojej młodości – zmienił wyznanie – z tym, że nie chciał odcinać się od jakichkolwiek (żydowskich czy niemieckich) korzeni, chciał odciąć się od religii w ogóle, w sposób ostateczny – przeszedł na „bezwyznaniowość”. Potwierdza to dopisek ze świadectwa urodzenia wydanego we Lwowie 14 września 1925 roku:
Uwaga. Wypis z aktu duplikatu aktów stanu cywilnego parafii Klimontów. Akt urodzenia nr 55 1901. Zgłosił przejście na bezwyznaniowość w Starostwie dnia 11 IX 1925.
Tak zwana „bezwyznaniowość” nie była wcześniej znana mieszkańcom terenów dawnego zaboru rosyjskiego, a więc na terenach, na których urodził się Jasieński. Umożliwiało ją dopiero uchwalenie polskiej konstytucji z 1921 roku, gwarantującej w art. 111 i 112 „całkowitą wolność sumienia i wyznania”, no ale w końcu Jasieński był przez kilka miesięcy studentem prawa, więc zapewne orientował się w procedurach. Poza tym – co ważniejsze – lata 1924-25 są wspominaną przez pisarza datą graniczną, latami, w których doświadczył poważnego kryzysu „twórczego” i „światopoglądowego”. O jaki dokładnie „kryzys” chodziło, nie da się prawdopodobnie ustalić, wkrótce zresztą pisarz na zawsze opuści Polskę, by do niej nigdy nie wrócić, ale rozważania o wyjeździe wypada odłożyć na później.CUDOWNE DZIECKO – „POPRAWIĆ MICKIEWICZA, POPRAWIĆ WYSPIAŃSKIEGO”…
Mianem „cudownych dzieci” określa się często osobowości pokroju Leonarda da Vinci, Mozarta czy Chopina. Iw tym zestawieniu kilkuletni Wiktor Jasieński nie wygląda może nad wyraz „cudownie”, ale z pewnością jawił się najbliższym i otoczeniu jako chłopiec niezwykle utalentowany i sprawiał zapewne, że rodziców przepełniała duma z najmłodszej pociechy. Przekazy rodzinne głoszą, że talent do sztuk pięknych odziedziczył po matce – już jako malec świetnie grał ponoć na pianinie, cymbałkach, nauczył się czytać, mając cztery latka, zgrabnie malował i rysował (matka Jasieńskiego zajmowała się malarstwem, ale raczej w rozumieniu amatorskim, pozostawiła po sobie kilkanaście obrazów, głównie pejzaży okolic Klimontowa, które jednak uległy rozproszeniu, bo nie przypadły do gustu rodzinie). Ciągły kontakt z matką nie trwał zbyt długo, już w szóstym roku życia Wiktor został wysłany na naukę do Warszawy, którą, jak wspominał jego brat Jerzy, „rozpoczął od przedszkola”⁹, zjawiał się więc Klimontowie jedynie na wakacje i przerwy świąteczne.
W roku 1909 Wiktor Jasieński zaczął uczęszczać do prestiżowej szkoły im. Mikołaja Reja w Warszawie. Tu odkrył w sobie powołanie literackie, pisywał nienagannie rymowane wiersze (Nasze hasła, Wiosna), tłumaczył poezję obcą (Rękawiczkę Fryderyka Schillera), zabłysnął również jako „redaktor i wydawca” własnej gazetki szkolnej, dwutygodnika „Sztubak”, w którym swoje wszystkie dokonania publikował. W zbiorach prywatnych zachował się jedyny numer pisemka z 9 marca 1914 roku¹⁰. Trzynastoletni Wiktor, „wydając” gazetkę, musiał się rzeczywiście sporo napracować, wykazać niemałą cierpliwością i talentem plastycznym (okładkę zdobią rysunki, wymyślne liternictwo), gazetka odbijana była bowiem techniką hektograficzną – jest to żmudny proces powielania tekstów i rysunków kreskowych, w którym jako formy do wykonania odbitek używano matrycy, pokrywanej potem specjalną masą, reprodukowany oryginał wykonywany był zaś odpowiednim tuszem hektograficznym (odbitki „Sztubaka” zachowały po dziś dzień kolor fioletowy).
Gazetka Wiktora Jasieńskiego liczyła szesnaście stron i, jak głosił napis na okładce: kosztowała „10 groszy”, cały zaś dochód miał wspomóc szlachetny cel – sfinansowanie „Samopomocy” uczniowskiej przy gimnazjum im. Mikołaja Reja; „Samopomoc” była organizacją powołaną w celu pomocy najuboższym uczniom – prowadzono na przykład sklepik szkolny, który miał za zadanie dostarczać materiałów piśmiennych, przyborów szkolnych czy podręczników niezamożnym kolegom¹¹.
Jeśli dziś warto tę młodzieńczą, dziecięcą właściwie, publikację wspomnieć, to z kilku co najmniej powodów. Młody Wiktor zdradził po raz pierwszy zamiłowanie do pełnienia funkcji „redaktora i wydawcy” – w niedalekiej przyszłości „dojrzały” już Jasieński będzie redaktorem i wydawcą najważniejszych jednodniówek futurystycznych, jak na przykład bulwersującego opinię publiczną całej Polski Noża w bżuhu (1921), następnie zajmie stanowisko redaktora naczelnego nieco frywolnego jak na owe czasy, choć niepozbawionego zamysłu literackiego, lwowskiego tygodnika „poświęconego kobiecie w życiu, sztuce i anegdocie” pod tytułem „Winnica” (1924), a wreszcie z pobudek czysto politycznych obejmie redakcję antyklerykalnego i z gruntu antypolskiego, choć ukazującego się w języku polskim w Moskwie czasopisma „Kultura Mas” (1931).
W młodzieńczych wierszach Jasieńskiego kryje się również niepostrzeżenie przyszły futurystyczny bunt, towarzysząca całej jego dojrzałej twórczości – chęć poprawiania mistrzów, porównania się z najlepszymi, a w tym młodzieńczym wypadku – zmierzenia się z samym Adamem Mickiewiczem. Wiktor, publikując w „Sztubaku” swój przekład Rękawiczki Schillera, musiał się liczyć z niechybną konfrontacją przekładów, lub nawet ją prowokował. Translatorska rywalizacja nie wypada najgorzej, dla porównania kilka pierwszych wersów w tłumaczeniu trzynastoletniego Jasieńskiego oraz poddanego próbie Wieszcza:
+----------------------------------------------------------------------------------------------------------------+-----------------------------------------------------------------------------------------------------+
| Jasieński: | Mickiewicz: |
+----------------------------------------------------------------------------------------------------------------+-----------------------------------------------------------------------------------------------------+
| Przed swym zwierzyńcem, na balkonie, | Chcąc być widzem dzikich bojów, Już u zwierzyńca podwojów Król zasiada. |
| | |
| W baronów i dam dworskich gronie I mniszek, Galii król potężny, | Przy nim książęta i panowie Rada, A gdzie wyniosły krążył ganek, Rycerze obok kochanek. |
| | |
| Na dwór rycerzy patrzył mężny, Czekając igrzysk swych ciekawie. Za królem – tłum w cyrkowej nawie. | |
+----------------------------------------------------------------------------------------------------------------+-----------------------------------------------------------------------------------------------------+
Kilka lat później, już jako dziewiętnastoletni student Uniwersytetu Jagiellońskiego, Jasieński przyjedzie na letnie wakacje do Klimontowa i spróbuje sił z innym wielkim Polakiem – Stanisławem Wyspiańskim. Stanowczo stwierdzi, że należałoby Wyspiańskiego poprawić, i dopisze do dramatu Wesele swój własny monolog – wystąpi nawet w amatorskim przedstawieniu, które sam wyreżyseruje, i jako Widmo Krzyku zarecytuje go ze sceny owinięty w płachtę z czerwonego sukna¹². W dojrzałej twórczości programowej i artystycznej relacje między Jasieńskim a Wieszczami mocno się jednak ochłodzą i poecie zamarzy się w jednym z manifestów, by „zwoźić taczkami z placuw, skweruw i ulic ńeświeże mumie mickiewiczuw i słowackih” (1921).
I wreszcie juwenilia Jasieńskiego zdradzają cechę charakteru, o którą znawcy jego dojrzałej twórczości (choćby słynnego antymilitarystycznego wiersza Marsz), mogli zupełnie go nie podejrzewać, tą skrywaną w późniejszej twórczości i poglądach życiowych cechą jest – szczery patriotyzm. W młodzieńczym, można powiedzieć „programowym” wierszyku, który otwiera „Sztubaka”, znajdują się płomienne, pełne emfazy, jak przystało na trzynastoletniego twórcę, strofy:
NASZE HASŁA
Dziś, kiedy Polska w łańcuch skuta bratni
Wzywa swych synów do dzieła, do pracy
To wiedzmy przecież, żeśmy nie ostatni
I my, sztubacy!
Niech pismo nasze zdobi wspólna praca
Niech z hasłem wiary, ojczyzny miłości
Myślą i czynem ojczyźnie dziś spłacę
Swój dług wdzięczności!
Niech się w nim siła rozwija i karność
W usłudze orłów i ojczyzny sprawie
Niech je popiera moc i solidarność
Na szkolnej ławie!
Niech je uwieńczy plon oczekiwany
Bo ono w przyszłość swej ojczyzny wierzy
Może jej w części rozkujem kajdany
I my, młodzieży!
Ten żarliwy młodzieńczy apel wyszedł spod pióra młodego Wiktora w marcu, za kilka miesięcy w sierpniu 1914 roku wybuchnie jeden z najbardziej krwawych konfliktów czasów nowożytnych – I wojna światowa. Kto wie, czy młodemu Jasieńskiemu, wiernemu tradycji swojej szkoły i nastawionemu tak patriotycznie, nie przyszłoby do głowy rzucić naukę i wyruszyć na front, jak zrobiło wielu wychowanków gimnazjum im. Reja¹³. Los chciał jednak inaczej – ojciec Jasieńskiego – Jakub Zysman otrzymał powołanie do wojska i cała rodzina Jasieńskich wyjechała do Moskwy. Po powrocie do Polski w 1919 roku miłość Jasieńskiego do ojczyzny wyraźnie osłabła, aw końcu przerodziła się w rodzaj wrogości (antypolskie akcenty w powieści Palę Paryż). Patriotyczne uczucia uleciały już podczas odbywania obowiązkowej służby wojskowej w Chełmnie na Pomorzu w roku 1920. tam bowiem za zorganizowanie w jednostce wieczoru futurystycznego poeta dostał się do karceru, niechętny dalszej służbie wojskowej, przebywając w Paryżu w roku 1926, „podarł i spalił swój paszport”, a dodatkowo zrażony do środowiska emigracji nie chciał mieć nic wspólnego z tą – jak napisał w jednym z listów – „gówniarzerią polską”. Ostatecznie odciął się od Polski w ZSRR, gdzie przebywał od 1929 roku, i gdzie stwierdził, że „nie jest już Polakiem” i w „języku, w którym mówił Lenin”, spłodził wyjątkowo antypolskie opowiadanie Główny winowajca (1936).
Tymczasem opuszcza Polskę jako szczery patriota i w 1914 roku trafia po raz pierwszy do Moskwy.