- W empik go
Deja vu - ebook
Deja vu - ebook
Rafał wraca po paru latach emigracji do Polski i próbuje na nowo odnaleźć się w obcej mu rzeczywistości. Wynajmuje mieszkanie, które miało być azylem, a stało się jego przekleństwem. Stopniowo, dzień po dniu, w życiu mężczyzny dokonuje się przewrót. Najpierw odnosi wrażenie, że już kiedyś spotkał poprzednich mieszkańców tego domu, później narasta w nim przekonanie, że ich życia stale się przeplatały, a na końcu jest pewien, że tworzą jedność… Zaczyna żyć, równolegle, swoim i ich życiem… Pamięta wydarzenia, w których nigdy nie brał udziału, miejsca, w których nigdy nie był, ludzi, których nigdy nie znał. Zaczynają rządzić nim emocje niemające uzasadnienia, pragnie dziewczyny, o której istnieniu do niedawna nie miał pojęcia…
Tak oto mocno stąpający po ziemi lekarz, nauczyciel etyki zawodowej wkroczył w świat weneckiej legendy, zmieniającej jego życie w koszmar…
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7722-770-1 |
Rozmiar pliku: | 846 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pomysł napisania tej książki zrodził się mniej więcej rok temu. Pojechałam ze znajomymi kolejny raz do Wenecji. Odpoczywałam, siedząc na schodach przy Canal Grande. Nagle wydało mi się, że to sen, że nic nie dzieje się naprawdę. Nie ma miasta na dziesiątkach wysp, nie ma wąskich ulic i kanałów, nie ma tramwajów wodnych i gondoli, nie ma powoli zapalających się lamp, a głos tenora śpiewającego O sole mio wydał mi się zupełnie nierealny. Nagle most Accademii stał się teatralną dekoracją, a kontury pałaców nad Canal Grande teatralną atrapą z papieru. Nierealny, nierzeczywisty świat, pełen iluzji, aktorów zmieszanych z tłumem, przygodnych widzów, sprytnie wciąganych w wymyślony przez kogoś, jeszcze niezrozumiały i nielogiczny scenariusz...
Byłam przed dwoma laty na pewnej dziwnej kolacji. To był prezent z okazji Bożego Narodzenia – nie pamiętam już nawet od kogo. Poszliśmy grupą znajomych na tę kolację do starego pałacu. Obowiązywały stroje wieczorowe, adekwatne do czekających nas atrakcji – długie suknie, szale, buty na wysokich obcasach, garnitury, smokingi... Mieliśmy brać udział w weselnym przyjęciu. Panna młoda była siostrzenicą właścicielki pałacu, panem młodym – jakiś dziennikarz. Przywitani przez matkę pani młodej, usadzeni przy zastawionych stołach, byliśmy, jakby mimochodem, wciągani do toczącej się akcji. Widzowie wymieszani z aktorami, fabuła teatralna przenikająca rzeczywistość. Jedliśmy kolejne dania, wznosiliśmy toasty, toczyliśmy przeróżne rozmowy, tańczyliśmy... Rozmyły się gdzieś granice między obserwatorem a uczestnikiem, widzem a aktorem, sztywnym, wydumanym scenariuszem a tworzoną przez nas akcją, kostiumami a naszymi ubraniami, rekwizytami a rzeczywistymi przedmiotami. Akcja toczyła się, biegła w niewiadomym kierunku, pozornie bez żadnej kontroli. Zatarła się granica między jawą a snem, fikcją i wyobraźnią.
Wtedy w Wenecji odniosłam podobne wrażenie, tylko skala była bez porównania większa. Pomyślałam, że jest to miasto z pogranicza snu i rzeczywistości, tak nierealne i wyjątkowe, że aż teatralne i sztuczne. Czas tu biegnie jakby zupełnie niezależnie, setki lat splatają się ze sobą, tworząc niesamowitą atmosferę tego niepowtarzalnego miasta. I nagle przyszło mi na myśl, że w tym mieście może wydarzyć się wszystko... Tak zrodził się pomysł na powieść Déjà vu.