Demon ruchu, duch czasu, widma miejsc. Fantastyczny Grabiński i jego świat - ebook
Demon ruchu, duch czasu, widma miejsc. Fantastyczny Grabiński i jego świat - ebook
Sto trzydzieści lat temu w miasteczku pod Lwowem urodził się pisarz, którego przeznaczeniem była egzystencja w cieniu i na pograniczach: w cieniu grozy i śmierci, na pograniczu jawy i snu; w cieniu gwiazd literackich, na pograniczu epok, prądów i stylów; w cieniu Wielkiej Wojny, która ujawniła groźne oblicze nowoczesności, i na pograniczu upadających Austro-Węgier, potem zaś odrodzonej Rzeczypospolitej.
Stefan Grabiński, bo o nim tu mowa, nigdy nie przestał być pisarzem drugorzędnym, choć wciąż aspirował do pierwszorzędności. Ów klasyk polskiej fantastyki inspirował innych twórców tego obszaru, choćby Stanisława Lema. Uwięziony w stereotypowych formułach („polski Poe”, „polski Lovecraft”, „polski Meyrink”), dziś okazuje się pisarzem wyjątkowym, wartym czegoś więcej niż konwencjonalne wzmianki w historycznoliterackich syntezach.
Joanna Majewska próbuje odtworzyć jego świat, którego centrum stanowił Lwów. Przypomina miejsca, ludzi, zdarzenia kształtujące wyobraźnię i talent pisarza. Potwierdzenia swoich hipotez oraz intuicji szuka w jego twórczości. Dzieło Grabińskiego ukazuje jako zjawisko oryginalne, uformowane przez osobiste doświadczenie i prowincjonalny mikrokosmos, a zarazem wpisujące się – świadomie lub nie – w przemiany zachodzące w makrokosmosie literatury i kultury europejskiej.
Kategoria: | Polonistyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66267-50-3 |
Rozmiar pliku: | 3,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy w mroźną sobotę 26 lutego 1887 roku w Kamionce Strumiłowej (dzisiejsza Kamionka Bużańska) przyszedł na świat Stefan Grabiński, nie wydarzyło się nic niezwykłego. Narodzinom polskiego fantasty nie towarzyszyły żadne nadzwyczajne fenomeny. W lutym tego roku można było, co prawda, zaobserwować częściowe zaćmienie Księżyca, ale nastąpiło ono osiemnaście dni wcześniej i było widzialne tylko „w Ameryce, na Oceanie Wielkim, w Australii i na wschodnich wybrzeżach Azji”^(). Sześć dni przed przyjściem na świat najstarszego dziecka Dionizego Grabińskiego i jego żony, Eugenii z Czupków, na niebie dało się widzieć – ale jedynie „na południowej połowie Oceanu Wielkiego, a częściowo także we wschodniej Australii i zachodniej stronie Ameryki Południowej”^() – obrączkowe zaćmienie Słońca. Tymczasem jeden z ostatnich dni lutego upłynął najzupełniej zwyczajnie i pewnie nie zapisałby się wcale w świadomości potomnych, gdyby nie fakt narodzin przyszłego autora Demona ruchu. Patrząc na rok 1887 z perspektywy życia i twórczości Grabińskiego, warto też odnotować kilka innych wydarzeń, czasem błahych, a czasem kuszących jakimś niezbyt jasnym sensem. Jakby dla symetrii z kaprysami natury za oceanem, 19 sierpnia nastąpiło pełne grozy widowisko: całkowite zaćmienie Słońca, widoczne również na ziemiach polskich. 5 kwietnia otwarto linię kolejową łączącą Stryj z górami Beskidu. W 1926 roku przez te same strony, choć zapewne nie tą samą linią, lwowski literat będzie podróżował ze swym przyjacielem Jerzym Eugeniuszem Płomieńskim do wsi huculskiej Lubiźnia koło Delatyna. 30 października pierwszy pociąg Kolei Galicyjskiej pokonał trasę Dębica–Nadbrzezie. Do tej wyliczanki dodajmy również ważne wydarzenia ze świata polskiej literatury: 29 września „Kurier Codzienny” opublikował pierwszy odcinek Lalki, a 19 marca w Genewie umarł Józef Ignacy Kraszewski.
Nie uprzedzajmy jednak faktów. Eugenia i Dionizy Grabińscy nie mogli mieć przecież pojęcia, że ich syn, który patrzył „na świat w zaraniu dni rozszerzonymi od zdumienia oczyma dziecka”^(), przekuje potem to zdumienie w oryginalną twórczość literacką, a rok jego narodzin stanie się ważną datą w historii literatury drugiej połowy XIX wieku. Nie mogli też przewidzieć, że zasadniczymi motywami tej twórczości będą właśnie „zdumiony zachwyt i lęk”^(). Ciekawe, czy patrząc na małego Stefana, dostrzegali, że „jakiś wielki, cichy smutek pokutował w błękitnych, trochę sennych jego oczach”^(); nie wiedzieli jednak na pewno, że ich syn, kiedy spojrzy później na ówczesne lata z perspektywy twórczej dojrzałości, określi siebie jako „wieczne dziecko”^() i właśnie owo dziecięce „zdumienie nad przejawami życia”^() uzna za najważniejszą cechę swoich utworów:
Gdyby się zapytano, co uważam za dominantę własnej twórczości, odpowiedziałbym, że jest nią uczucie wielkiego zdumienia, pełnego czci i uwielbienia zarazem zdumienia nad życiem i jego tajemniczością. „Na początku było zdumienie” – tak zacząłbym pierwszy rozdział swej autobiografii^().
Ojciec przyszłego pisarza, Dionizy, pracował jako sędzia powiatowy w Łące nieopodal Sambora, gdzie Grabiński rozpoczął naukę w „starym gimnazjum o tradycjach z czasów Sobieskiego”^(); język polski jako wykładowy obowiązywał tam już od 1868 roku^(). Jak stwierdza Artur Hutnikiewicz, o Dionizym Grabińskim nie sposób wiele powiedzieć^(). Kiedy po latach w pierwszej powieści pisarza, Salamandrze (1924), na scenę wkroczy jasnowidząca Kama Bronicz, wyczyta z ręki głównego bohatera – Jerzego, którego można chyba utożsamiać z samym autorem – ślady dawno minionego dzieciństwa^(). Określi je wtedy jako „sielskie, anielskie” – ale tylko „do dwunastego roku życia, tj. do śmierci ojca”^(). Sam Grabiński w autobiograficznych Wyznaniach będzie z lat dziecięcych wspominał głównie matkę, nauczycielkę gry na fortepianie. Napisze, że był „wychowany pod czułym okiem najlepszej Matki”^(), a kiedy przyszło mu tworzyć „w zupełnym osamotnieniu, bez najmniejszego choćby poparcia moralnego otoczenia, w próżni, w kompletnej niemal izolacji duchowej”, tylko matka zachęcała go „do pracy i wytrwania”^(). To właśnie matce zadedykuje Grabiński swój debiutancki zbiór opowiadań^(). O niezwykłej relacji między Eugenią Grabińską a jej synem opowie wiele lat później Płomieński, odwołując się przy tym do porównania z uczuciem łączącym Słowackiego z matką Salomeą:
Matkę swoją wielbił i kochał najtkliwszą miłością jak Słowacki swoją matkę-sawantkę, panią Salomeę z Januszewskich. Matka była najbardziej wtajemniczoną spowiedniczką twórczości Stefana. Dzielił się z nią – mimo chorobliwej skrytości – swoimi pomysłami twórczymi, wtajemniczał ją w najintymniejsze sekrety swojego laboratorium pisarskiego, czytał jej świeżo napisane fragmenty swoich prac, zanim jeszcze poszły pod prasę drukarską. Zwierzał się jej z hermetycznie zamkniętych dla otoczenia dziejów swojego życia wewnętrznego. W życiu Stefana Grabińskiego matka jego zajmowała niepoślednie miejsce^().
Grabiński zwraca ponadto uwagę, że wychowywano go „w duchu religijności głębokiej a szczerej”^(). Patrząc z perspektywy lat na „samborski” okres swojego życia, pisarz nazywa się dzieckiem „namiętnie nabożnym” i dostrzega w swojej ówczesnej wierze „cechy wybitnie mistyczne”^(). Inny uczeń samborskiego gimnazjum, Roman Pollak, wspomina, że Grabiński, „jasnowłosy, niebieskooki cherubinek”^(), wszedł w konflikt z katechetą, księdzem Gmitrykiem, ponieważ jako grekokatolik powinien uczęszczać na lekcje religii w języku rosyjskim, którym nie chciał się posługiwać. Do nieporozumień na tle religijnym będzie również dochodzić między młodym Grabińskim a księdzem greckokatolickim Jurykiem, który uczył przyszłego pisarza w gimnazjum piątym, tak zwanym bernardyńskim, już po przeprowadzce jego rodziny do Lwowa. Głęboka religijność małego chłopca musiała wzbudzać kpiny wśród rówieśników. Zapis takich przykrych doświadczeń znajdujemy w autobiograficznych partiach powieści Cień Bafometa (1926). Wczesne dzieciństwo Tadeusza Pomiana, postaci, którą można uznać za alter ego Grabińskiego, upłynęło pod znakiem żarliwej religijności:
Był namiętnie pobożny. Wychowany pod czułym okiem matki, kobiety niezwykłej, pełnej polotu i głęboko uczuciowej, odziedziczył po niej skłonność do mistycznego na świat poglądu. Dlatego nie był lubiany. Koledzy stronili od „świętego Pomiana”, pomawiając go o obłudę religijną. I on trzymał się z daleka. Raził go cynizm rozhukanych rówieśników, którzy uważali sobie za punkt honoru kpić z katechety – „katabasa”, i głosić modne w tym czasie hasła, wysnute pośpiesznie z darwinowskiej teorii. Ten chłopak nad wiek dojrzały i przewrażliwiony jak mimoza czuł instynktowną odrazę do parweniuszowskiego opluwania rzeczy świętych i tajemniczych^().
Przyszły autor Demona ruchu czuł się równie wyobcowany z tkanki codziennej rzeczywistości co jego bohater. Już we wczesnym dzieciństwie, z uwagi na swoje przekonania, fizyczną słabość i wrodzoną chorowitość, żył inaczej niż jego rówieśnicy. Czuł się od nich dojrzalszy, nie odpowiadały mu także zwykłe, dziecięce sposoby spędzania wolnego czasu. Jego nadzwyczajnie pobudzona wyobraźnia domagała się stałych podniet. Dlatego od zabaw z kolegami wolał młody Grabiński samotną kontemplację otaczającego go świata i szukanie życia wszędzie tam, gdzie inni widzą tylko martwotę:
Szczególnie silnie odczuwałem piękno przyrody: krajobraz, choćby najprostszy, najprymitywniejszy, stanowił dla mnie zamkniętą w sobie, nowo zindywidualizowaną całość ożywioną jakąś myślą – miał swoją dziwną, tajemniczą duszę. Dziś nazwałbym to nastawienie mej jaźni w stosunku do przyrody i tzw. rzeczy martwych „panpsychizmem”...^()
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------