Dien Bien Phu 1954 - ebook
Dien Bien Phu 1954 - ebook
Monografia stoczonej na północy Indochin bitwy, która zadecydowała o wyniku zmagań miedzy kierowaną przez komunistów partyzantką wietnamską a francuskim korpusem ekspedycyjnym i współpracującymi z nim formacjami miejscowej ludności. Bogusław Brodecki przedstawił zarówno militarne aspekty działań, polityczne manewry, jak i światowy kontekst działań. Starcie zakończyło okres kolonialnego panowania Francji w tym regionie, doprowadziło do genewskich negocjacji i - w efekcie - podziału Wietnamu na Północny i Południowy.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16745-2 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– INDOCHINY FRANCUSKIE
TEATR WOJNY – INDOCHINY FRANCUSKIE
------------------------------------------------------------------------
22 grudnia 1944 r. o godz. 5.00 wieczorem, w cieniu wielowiekowych drzew nieprzeniknionej tropikalnej dżungli, zebrało się 34 ludzi. „Pod czerwonym sztandarem ze złotą gwiazdą przysięgli, że poświęcą wszystko dla ojczyzny, że w walce o jej wyzwolenie zniosą wszelkie trudy i cierpienia, że między jedną akcją a drugą, między jedną bitwą a drugą będą uczyć się pilnie, by po wyzwoleniu móc pracować dla kraju, że będą szanować lud, chronić lud, pomagać ludowi”¹.
Któż wtedy mógł przypuszczać, że oddział utworzony przez tych ludzi w lasach na północy Wietnamu rozrośnie się w wielką armię partyzancką, która przejmie w kraju władzę po odejściu Japończyków, która zmusi Francuzów do opuszczenia Indochin, która wreszcie stawi czoło najpotężniejszemu mocarstwu świata – Stanom Zjednoczonym.
O stoczonej przez tę armię bitwie pod Dien Bien Phu opowiada niniejsza książka.
Wojna w Indochinach w latach 1945 (1946)–1954 miała charakter antykolonialnej wojny narodów tego francuskiego terytorium. Obok aspektu narodowego, co upodabniało konflikt indochiński do analogicznych ówczesnych walk w innych rejonach południowo-wschodniej Azji (Filipiny, Indonezja), była to wojna o wyraźnie rewolucyjnym profilu. W przeciwieństwie do wojny koreańskiej, gdzie dominowały działania frontowe, prowadzone przez wojska regularne, Wietnamczycy toczyli typową wojnę partyzancką, aczkolwiek odnotowano przypadki działań o charakterze właściwym dla wojny regularnej.
Charakterystykę warunków naturalnych teatru działań wojennych ograniczymy do terytorium Wietnamu, gdyż pozostałe kraje Indochin – Laos i Kambodża, odegrały w konflikcie rolę drugorzędną. Wietnam to w uproszczeniu wąski pas ziemi, ciągnący się na przestrzeni 1600 km wzdłuż wschodnich wybrzeży Półwyspu Indochińskiego. Szerokość tego pasa waha się od kilkudziesięciu do kilkuset km. Takie położenie geograficzne było niekorzystne dla wojsk francuskich, gdyż jedyna szosa i linia kolejowa biegnąca wzdłuż tego pasa mogła być przecinana przez partyzantów, co paraliżowałoby transport wojsk regularnych. Większość terytorium kraju zajmują góry, które na północnym zachodzie dochodzą do 3 tys. m. Położona w północnej części kraju wyżyna Viet Bac stanowiła tradycyjną bazę powstań narodowych, dawała schronienie uciekinierom. Zajmujące środkową część Wietnamu Góry Annamickie są już niższe (1000–1500 m). Niziny ciągną się wzdłuż wybrzeża oraz w dorzeczach wielkich rzek – Mekongu na południu i Rzeki Czerwonej na północy. Wszystkie te góry i niziny pokrywa tropikalna dżungla, jeszcze jeden atut partyzantów, rzadziej sawanna. Obszary rolnicze, położone w dolinach rzek, poprzecinane gęstą siecią strumieni i kanałów, podmokłe zwłaszcza w porze deszczowej, również stanowiły problem dla wojsk regularnych, pogłębiony wskutek niedostatecznej sieci dróg. Tropikalny klimat był zabójczy dla Europejczyków, a gęste chmury w porze deszczowej ograniczały możliwości lotnictwa.
O ile warunki naturalne sprzyjały partyzantom wietnamskim, o tyle ważny atut dla Francuzów stanowiła struktura narodowościowa kraju. Ogółem w 1945 r. ludność liczyła ok. 20 mln mieszkańców, z czego 80% stanowili Wietnamczycy. Nie w liczbie jednak sprawa, ale w rozmieszczeniu ludności, które było bardzo nierównomierne. Wietnamczycy, ludność rolnicza, skupiali się na nizinach stanowiących zaledwie 30% powierzchni, a więc przede wszystkim w dolinie Rzeki Czerwonej, jednym z najgęściej zaludnionych rejonów świata, oraz w delcie Mekongu. Obszary wyżynne i górskie we wnętrzu kraju i na północy były zdecydowanie słabiej zaludnione bądź nawet bezludne. Mieszkały tu liczne mniejszości narodowe, zepchnięte z nizin przez Wietnamczyków².
Tak wieloetniczna ludność zróżnicowana była również pod względem wyznaniowym. Większość mieszkańców wyznawało buddyzm, znacznymi wpływami na południu cieszyły się sekty Cao Dai i Hoa Hao, dysponujące własnymi armiami. Warcholskie oddziały tych sekt odegrały niejednoznaczną rolę podczas wojny. W Wietnamie spore wpływy zdobył też Kościół katolicki, popierany przez kolonizatorów³. Francuzi starali się pozyskać ruch wietnamskich katolików świeckich, ale z umiarkowanym powodzeniem.
Podobne warunki jak w Wietnamie występowały również w Laosie i Kambodży – z tą różnicą, że były to kraje jeszcze bardziej zacofane, znacznie rzadziej zaludnione (Laos i Kambodża łącznie 5 mln, gdy Wietnam 20 mln mieszkańców) i jeszcze bardziej zalesione.
Francuzi zajmowali Wietnam etapami w drugiej połowie XIX stulecia. Podbój nie przyszedł im łatwo. Nie przewidywali, że napotkają w tym zakątku świata ludzi dumnych, o świadomości narodowej ukształtowanej w toku wielowiekowych zmagań z Chińczykami. Zdobywcy dokonali podziału kraju. Panująca dotąd w Wietnamie dynastia zachowała formalne rządy w jego środkowej części, Annamie (tak nazywali Wietnam Chińczycy, wietnamska nazwa tej krainy historycznej – Trung Bo), zamienionym przez Francuzów w protektorat. Podobny status uzyskała część północna, Tonkin (Bac Bo), a także podbite w tym samym czasie Laos i Kambodża. Wszędzie przy lokalnych władcach ustanowiono francuskich rezydentów, sprawujących faktyczne rządy. W południowej części Wietnamu, Kochinchinie (Nam Bo), zamienionej w kolonię, Francuzi przejęli rządy bezpośrednie. Wszystkie wymienione prowincje tworzyły federację indochińską z gubernatorem francuskim na czele.
Panowanie Francuzów nie przebiegało spokojnie. Często wybuchały lokalne powstania chłopskie o profilu narodowym bądź społecznym. W okresie ożywienia gospodarczego w latach międzywojennych utworzone zostały pierwsze partie polityczne. 6 stycznia 1930 r. w Hongkongu grupy marksistowskie powołały partię, która po paru miesiącach przyjęła nazwę Komunistycznej Partii Indochin. Na jej czele stanął Ho Chi Minh.
Po 1937 r., czyli po inwazji Japonii na Chiny, Tokio wywierało coraz silniejszy nacisk na administrację kolonialną w Indochinach, domagając się zamknięcia granicy między Chinami a posiadłościami francuskimi i przerwania dostaw dla Chin przez port w Hajfongu. Po klęsce Francji w 1940 r. Japonia mogła ponowić i rozszerzyć swe żądania, na które rząd Vichy, dla ratowania choćby pozorów francuskiej władzy w Indochinach, musiał przystać. Do Tonkinu przybyło kilka tysięcy żołnierzy japońskich, do dyspozycji japońskich sił powietrznych Francuzi oddali trzy lotniska. Tego wszystkiego było jednak mało. W 1941 r. zmuszona okolicznościami Francja podpisała z Japonią układ o wspólnej obronie Indochin; Japończycy wykorzystali kraj jako bazę wypadową przeciwko pobliskim terytoriom angielskim i amerykańskim.
Nowi przybysze prowadzili w Wietnamie rabunkową gospodarkę wojenną, doprowadzając w 1945 r. do straszliwej klęski głodu, która pochłonęła 0,5–1 mln istnień ludzkich. Francuska administracja cywilna i wojskowa, zdana na łaskę i niełaskę mocniejszego najeźdźcy, zadowolona jednak z zachowania kontroli nad miejscową ludnością, lojalnie wypełniała polecenia nowych władców. Gdy jednak coraz wyraźniejsza stawała się wizja klęski Japonii, zaczęto szukać porozumienia z „wolną Francją” de Gaulle’a. Podejrzliwi Japończycy postanowili zapobiec niespodziankom ze strony Francuzów. W nocy z 9 na 10 marca 1945 r. rozbroili i internowali francuskie wojska kolonialne, choć te były równe im liczebnie (Francuzi i Japończycy mieli w Indochinach po 60–65 tys. żołnierzy), ale słabiej uzbrojone, złożone z niechętnie traktujących służbę rekrutów miejscowych względnie pochodzących z innych kolonii.
11 marca Japończycy proklamowali niepodległość Wietnamu (Kochinchina chwilowo zachowała odrębność, ale wkrótce i ją przyłączono do zjednoczonego państwa), podobnie zresztą jak i Laosu oraz Kambodży. Władcą Wietnamu został z woli Japończyków król Annamu Bao Dai. Utworzono pierwszy od kilkudziesięciu lat rząd wietnamski. Wszystkie trzy kraje wejść miały do tworzonej pod dominacją Japonii „wielkiej Azji” i „strefy wspólnego dobrobytu”.
Znaczenia aktu z 11 marca nie należy lekceważyć mimo niesuwerennego charakteru rządów Bao Daja. Obalona została znienawidzona władza francuska, a jej ponowne przywrócenie stało pod znakiem zapytania wobec rozbudzonych aspiracji narodowych Wietnamczyków. Natomiast wobec Japończyków ogół ludności odnosił się przyjaźnie, traktując ich jak pobratymców.
W 1941 r. z inicjatywy partii komunistycznej odbyła się narada wietnamskich organizacji lewicowych, w trakcie której postanowiono utworzyć Ligę Niepodległości Wietnamu (powszechnie znaną jako Vietminh⁴ od skrótu nazwy wietnamskiej). Liga, nauczona smutnym doświadczeniem lokalnych powstań z lat 1939–1940, utopionych we krwi przez wojska kolonialne, odroczyła natychmiastową walkę o niepodległość, ograniczając się do zadań samoobrony i tworzenia baz rewolucyjnych w niedostępnych rejonach. Wzorowano się w tych przypadkach na postępowaniu chińskiej partyzantki rewolucyjnej. Największy taki rejon wyzwolony powstał na wyżynie Viet Bac, w graniczącej z Chinami części kraju. Stopniowo rejon ten ulegał rozszerzeniu, a w grudniu 1944. r. Vietminh zerwał z taktyką defensywną, tworząc pierwszy oddział partyzancki z Vo Nguyen Giapem na czele. Giap, późniejszy dowódca Wietnamskiej Armii Ludowej, nie miał wykształcenia wojskowego. Przed wojną był nauczycielem historii w liceum w Hanoi. Od młodości związany z konspiracją był jednym z najbliższych towarzyszy walki Ho Chi Minha. Jego żona, również działaczka antyfrancuskiego ruchu oporu, zmarła wskutek tortur zadanych w więzieniu. Giap to jeden z typowych dla rewolucji dowódców samouków⁵.
Do sierpnia 1945 r. oddziały partyzanckie osiągnęły stan 5 tys. ludzi; przy czym liczbę tę limitował nie brak ludzi, ale broni. Japończycy, usiłujący pozyskać ludność wietnamską, traktowali Vietminh z życzliwą neutralnością⁶, podczas gdy organizacja ta szykowała się już do powstania powszechnego, które miało wybuchnąć w chwili przybycia aliantów do Wietnamu bądź załamania się Japonii i rewolucji w tym kraju.
Rosnąca siła Vietminhu, aspirującego do władzy w Wietnamie, skłoniła zainteresowane mocarstwa do określenia swego stosunku wobec tej organizacji. Kuomintangowskie Chiny pragnęły włączyć Wietnam do swej strefy wpływów i zająć w tym kraju miejsce Francuzów. Starania Czang Kai-szeka zostały uwieńczone częściowym powodzeniem, gdyż na konferencji poczdamskiej podjęto decyzję, na mocy której część Wietnamu na północ od 16 równoleżnika miały zająć wojska chińskie w celu przyjęcia tam kapitulacji japońskich sił zbrojnych, natomiast do części południowej w identycznej misji miały przybyć jednostki brytyjskie. Takie rozwiązanie stanowiło kolejny cios dla kolonialnych aspiracji Francji, gdyż wykluczało ją z udziału w planowanym przedsięwzięciu militarnym, niemniej jednak należy pamiętać, że decyzja konferencji poczdamskiej dotyczyła zagadnień ściśle wojskowych i nie przesądzała politycznych losów Indochin. W każdym razie Chiny, zadowolone z takiego obrotu sprawy, starały się już teraz pozyskać Wietnamczyków. Czang Kai-szek, choć zrażony radykalizmem społecznym Vietminhu, polecił zwolnić przetrzymywanego w więzieniu Ho Chi Minha i tolerować działalność wietnamskich komunistów w południowych prowincjach swego państwa.
Również Stany Zjednoczone okazywały zainteresowanie walczącą z Japończykami organizacją partyzancką. Waszyngton w okresie prezydentury Roosevelta nie darzył specjalną sympatią „wolnej Francji” de Gaulle’a, nie chciał więc restytuowania rządów francuskich w Indochinach. Chętniej widziałby tam miejscowe reżimy, uzależnione od Stanów Zjednoczonych. W lutym 1945 r. w Kunmingu (południowe Chiny) oficerowie amerykańscy podpisali z przedstawicielami Vietminhu umowę o dostawach broni dla partyzantki wietnamskiej w zamian za wpuszczenie obserwatorów ze Stanów Zjednoczonych na tereny wyzwolone oraz obietnicę wstrzymania się od użycia otrzymanej broni przeciwko Francuzom. Broń z tego źródła stanowiła znaczącą pomoc dla Vietminhu, gdyż możliwości jej produkowania w warsztatach na terenie Viet Bac były ograniczone⁷.
Zarówno więc Stany Zjednoczone, jak i Chiny nie zajęły przychylnego stanowiska wobec francuskich starań o powrót do Indochin. Jedynie Wielka Brytania, sama zainteresowana w utrzymaniu kolonialnego status quo, sprzyjała zamiarom Francuzów. Rząd de Gaulle’a po rozbrojeniu wojsk francuskich w Indochinach ogłosił deklarację modyfikującą dotychczasowe stanowisko Paryża. Proponowano utworzenie indochińskiego rządu federalnego, złożonego zarówno z osiadłych tu Francuzów, jak i przedstawicieli miejscowej ludności, niemniej jednak utrzymana zostałaby dotychczasowa odrębność dzielnic, a federacja indochińska wchodziłaby w skład Unii Francuskiej. Deklaracja głosiła więc zasady sprzeczne z programem Vietminhu. Mimo to Ho Chi Minh zajmował pojednawcze stanowisko wobec nowego rządu francuskiego.
Tymczasem klęska Japonii zbliżała się wielkimi krokami. Na wieść o ofensywie wojsk radzieckich w Mandżurii i zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę kongres Vietminhu rzucił 16 sierpnia hasło powszechnego powstania. 19 sierpnia zostało wyzwolone Hanoi, do końca miesiąca Vietminh uzyskał kontrolę nad Sajgonem, Hue i innymi większymi ośrodkami kraju. Japończycy, którzy wiedzieli już o kapitulacji imperium, nie przeciwstawiali się. Bao Dai po wahaniach zgodził się abdykować i został głównym doradcą utworzonego właśnie rządu tymczasowego. Na czele rządu stanął Ho Chi Minh, który 2 września 1945 r., na trwającym 110 godzin wiecu ludności Hanoi, proklamował utworzenie Demokratycznej Republiki Wietnamu. Cały kraj ogarnęła euforia wolności. Sytuacja była jednak trudna, daleka od stabilizacji. Nowy rząd nie uzyskał jeszcze międzynarodowej akceptacji, a w kraju lokalne komitety Vietminhu sprawowały władzę samodzielnie, bez łączności z rządem centralnym. Pełna niewiadomych była postawa poszczególnych organizacji politycznych i wspólnot religijnych w Wietnamie, przede wszystkim jednak stanowisko Francji.
Już w sierpniu do Indochin przybyli, zrzuceni ze spadochronami, emisariusze rządu francuskiego. Zostali powitani z kurtuazją przez nowe władze, ale w sprawach konkretnych obie strony zajmowały odmienne stanowiska.
Tymczasem na teren Indochin zaczęły przybywać, zgodnie z porozumieniem osiągniętym w Poczdamie, wojska brytyjskie i chińskie w celu przyjęcia kapitulacji japońskich sił zbrojnych. Brytyjska brygada hinduska gen. Douglasa Graceya przybyła 6 września do Sajgonu. W mieście sprawował władzę Komitet Wykonawczy, zależny od rządu Ho Chi Minha w Hanoi. Komitet, w skład którego oprócz komunistów wchodzili również przedstawiciele innych sił politycznych Wietnamu, nie w pełni panował nad sytuacją. Nie mógł więc zapobiec wrogim wobec Europejczyków incydentom na tle rasistowskim, wywoływanym przez elementy ekstremistyczne, zwłaszcza bojówki sekt religijnych. Fakty te posłużyły gen. Graceyowi za pretekst do ogłoszenia stanu wyjątkowego. W dwa tygodnie po przybyciu do Sajgonu uzbroił oswobodzonych z niewoli japońskiej żołnierzy francuskich (niespełna 5 tys.), którzy obsadzili budynki Komitetu Wykonawczego, zmuszając jego członków do ucieczki z miasta. Pod koniec września Gracey formalnie przekazał Francuzom władzę w południowej części Indochin, choć nie miał prawa tego czynić, jako że jego kompetencje były ograniczone do spraw czysto militarnych. W styczniu 1946 r., gdy już władza francuska dostatecznie okrzepła, wojska brytyjskie opuściły Wietnam⁸.
W październiku 1945 r. do Sajgonu przybył dowódca francuskiego korpusu ekspedycyjnego gen. Philippe Leclerc oraz wysoki komisarz ds. Indochin, Thierry d’Argenlieu. Początkowo wskutek niedostatku sił władza francuska nie sięgała poza opłotki Sajgonu, stopniowo jednak napływały kolejne jednostki korpusu ekspedycyjnego. Do marca 1946 r. siły te opanowały tereny Wietnamu na południe od 16. równoleżnika. Jednostki Vietminhu przeszły do walki partyzanckiej prowadzanej pod dowództwem Nguyen Binha. Jeszcze w 1945 r. Francuzi opanowali sytuację w Kambodży, gdzie dynastia królewska pogodziła się z ograniczoną suwerennością w ramach Unii Francuskiej, a na początku 1946 r. pokonali w Laosie jednostki ruchu Lao Issara, obalili rząd księcia Petsaratha i przywrócili władzę dynastii z Luang Prabang.
W zaistniałej sytuacji zasięg kompetencji rządu Demokratycznej Republiki Wietnamu stawał się coraz bardziej ograniczony. Już w ostatnich dniach sierpnia 1945 r. na tereny wietnamskie położone na północ od 16. równoleżnika przybyły wojska kuomintangowskich Chin (ok. 200 tys. – 13 dywizji). Chińczycy formalnie nie kwestionowali praw rządu w Hanoi, w praktyce przeszkadzali w realizacji radykalnych zmian społecznych. Nowi przybysze prowadzili w Wietnamie podobnie rabunkową gospodarkę jak japońscy okupanci, nic więc dziwnego, że Ho Chi Minh w celu pozbycia się uciążliwych „gości” gotów był pójść na znaczne ustępstwa wobec Francji.
Tymczasem prowadził elastyczną politykę. Rozszerzył swój rząd o przedstawicieli organizacji prawicowych – nacjonalistycznych, prochińskich, katolickich⁹. Powstrzymywał zbyt radykalne zapędy elementów hurrarewolucyjnych. Doceniając emancypacyjne ambicje narodów Laosu i Kambodży, rozwiązał jednolitą Komunistyczną Partię Indochin. Komunistom wietnamskim nakazał poświęcić się agitacji we froncie narodowym (Lien-Viet), tworzonym w miejsce rozwiązanego Vietminhu¹⁰, w ramach którego chciał skupić wszystkie siły niepodległościowe Wietnamu. Słał apele do stolic światowych o uznanie Demokratycznej Republiki Wietnamu, które jednak nie skutkowały.
Tymczasem Paryż, podobnie jak jego przedstawiciele w Sajgonie, zdawał sobie sprawę, że bez przywrócenia władzy francuskiej na północ od 16. równoleżnika zadanie pacyfikacji Indochin nie zostanie doprowadzone do końca, gdyż rząd w Hanoi bez przeszkód ze strony chińskiej mógł wysyłać broń i wyposażenie dla oddziałów partyzanckich. O wyrzuceniu silnych liczebnie wojsk Kuomintangu nie mogło być jednak mowy. Wobec tego spróbowano rozwiązań dyplomatycznych. 28 lutego 1946 r. rząd francuski zawarł porozumienie z Czang Kai-szekiem, który, sam zagrożony przez komunistów, porzucił imperialne marzenia i zgodził się wycofać swe wojska z Indochin za cenę rezygnacji przez Francję z kolonialnych przywilejów w Chinach.
6 marca 1946 r. przedstawiciel Francji Jean Sainteny, po rokowaniach prowadzonych z Vietminhem w Czungkingu i Hanoi, podpisał z rządem Demokratycznej Republiki Wietnamu tymczasowe porozumienie, na mocy którego Francja uznawała niepodległość Wietnamu (na terenach na północ od 16 równoleżnika), ale w ramach Unii Francuskiej. Do Tonkinu miało przybyć 15 tys. żołnierzy francuskich, aby wspólnie z oddziałami wietnamskimi (10 tys.), pod jednolitym francuskim dowództwem, przejąć kontrolę nad internowanymi Japończykami. O przynależności południowej części Wietnamu (Kochinchiny) zadecydować miało referendum.
Kompromisowy układ nie zadowolił wszystkich zarówno we Francji, jak i w Wietnamie. Zresztą natychmiast wystąpiły niesnaski na tle odmiennej interpretacji jego postanowień. Francuzi domagali się kapitulacji oddziałów partyzanckich w Kochinchinie oraz oddania pod ich dowództwo sił Vietminhu na pozostałych terenach Wietnamu, gdzie jednostki korpusu ekspedycyjnego przybyły w marcu 1946 r.¹¹ Rokowania w Dalat zakończyły się fiaskiem. Wobec tego Ho Chi Minh udał się na dalsze rozmowy do Paryża. Tam zastała go wieść, że komisarz d’Argenlieu, wbrew ostrzeżeniom Leclerca dostrzegającego nierealność rozwiązania wojskowego, proklamował marionetkową Republikę Kochinchiny, przekreślając tym samym klauzulę układu z 6 marca mówiącą o referendum na południu. Wkrótce obrotny komisarz zwołał w Dalat konferencję z udziałem reżimów: Kochinchiny, Kambodży, Laosu i autonomicznego regionu Moi, którą komunistyczny rząd w Hanoi zbojkotował.
Ho Chi Minh nadal dążył do porozumienia. Dyskutujących z nim dyplomatów francuskich przestrzegał: „Nie odsyłajcie mnie z pustymi rękami. Jeśli trzeba będzie się bić, będziemy się bili, i to wy pierwsi będziecie mieli dość”¹². 11 września w Fontainebleau oświadczył: „To będzie wojna między tygrysem a słoniem. Jeśli tygrys zatrzyma się kiedykolwiek, słoń przełamie jego obronę. Ale tygrys nie zatrzymuje się ani na chwilę. W dzień kryje się w dżungli, a opuszcza ją tylko nocą. Będzie rzucał się na słonia i płatami wydzierał mu mięso z karku, a następnie skryje się w ciemności, słoń zaś zginie z wyczerpania i upływu krwi”¹³.
14 września 1946 r. Ho Chi Minh zawarł nową umowę, potwierdzającą ważność układu z 6 marca i określającą termin nowych rokowań. Jednak francuscy decydenci w Indochinach storpedowali i to porozumienie. W trzeciej dekadzie listopada, wykorzystując incydent podczas próby zrewidowania dżonki chińskiej, z której strzelano do celników, francuska artyleria okrętowa zbombardowała port w Hajfongu, a potem oddziały korpusu ekspedycyjnego zajęły miasto. Sprawa ta uświadomiła przywódcom wietnamskim niemożność porozumienia. Z rządu zostali usunięci niekomunistyczni ministrowie; odzyskał on marksistowski charakter. 19 grudnia 1946 r. doszło do walk w Hanoi, o których sprowokowanie obie strony oskarżały się nawzajem. Walki toczyły się do lutego 1947 r„ po czym pod naporem przeważającego korpusu ekspedycyjnego (osiągnął on wtedy stan 70 tys. żołnierzy, z czego tylko 10% przebywało w Laosie i Kambodży, a reszta w Wietnamie) wojska wietnamskie wycofały się do tradycyjnej bazy partyzanckiej na wyżynie Viet Bac. Wojna rozgorzała z całą siłą.
Historycy wojny w Wietnamie 1946–1954 stosują wobec niej różną periodyzację. Niejednokrotnie dostrzegając podobne charakterystyczne okresy – różnią się w ich datowaniu. W niniejszym szkicu przedstawimy własną próbę podziału chronologicznego, której wyróżnikami będą zarówno wydarzenia militarne, jak i polityczne¹⁴.
Niewątpliwie pierwszy taki okres to rok 1947, w którym przebieg wydarzeń, różniących się od późniejszej typowej wojny partyzanckiej, jest następstwem wypadków w Hajfongu i Hanoi pod koniec 1946 r., a obie strony nie wypracowały jeszcze jasnej strategii politycznej ani militarnej.
Po wybuchu walk w Hanoi jednostki Wietnamskiej Armii Ludowej zaatakowały w Tonkinie i Annamie garnizony francuskie. Kierownictwo wietnamskie wobec fiaska prób porozumienia chwyciło się ostatniej szansy odwrócenia pogarszającej się sytuacji republiki. Dalsze bierne oczekiwanie groziło pokojowym zagarnięciem przez Francuzów całego terytorium państwa. Łudzono się, że przewaga liczebna oddziałów wietnamskich (Francuzi oceniali je na 30 tys. żołnierzy) pozwoli na zniszczenie znajdujących się na północy jednostek korpusu ekspedycyjnego, które zgodnie z układem z 6 marca 1946 r. nie mogły mieć więcej niż 15 tys. żołnierzy. Jednak wobec przygniatającej przewagi technicznej i lepszego wyszkolenia tych wojsk ataki wietnamskie wszędzie zakończyły się niepowodzeniem. Do połowy 1947 r. wszystkie większe miasta znalazły się pod kontrolą rosnącego liczebnie korpusu ekspedycyjnego, a oddziały Vietminhu, rozproszone, lecz nie zniszczone, wycofały się do dżungli i w góry.
Wydarzenia te nie były oceniane jednolicie przez siły polityczne IV Republiki Francuskiej. Socjaliści i usunięci wkrótce z gabinetu komuniści nadal uznawali rząd Ho Chi Minha za legalną władzę przeciwnika, z którym prowadzi się rokowania. Ponieważ również Wietnamczycy dążyli do rozmów, podjęto kolejne próby osiągnięcia porozumienia. Najważniejszą z takich prób była misja prof. Paula Musa, który w maju 1947 r. dotarł do siedziby Ho Chi Minha. Przywódca wietnamski stał na stanowisku przywrócenia sytuacji sprzed 20 listopada 1946 r., tj. ataku Francuzów na Hajfong, i podjęcia przerwanych rokowań w Fontainebleau. Dla rządu w Paryżu warunkiem sine qua non było wydanie przez Wietnamczyków jeńców i dezerterów oraz złożenie broni przez Wietnamską Armię Ludową, a więc w praktyce jej kapitulacja. Na takie dictum Ho Chi Minh odpowiedział: „W Unii Francuskiej nie ma miejsca dla nikczemników. Byłbym nim, gdybym się zgodził na to”¹⁵. Ostatnia szansa na pokój została zaprzepaszczona.
Tymczasem dowództwo korpusu ekspedycyjnego przygotowywało decydującą akcję. Jej celem było zdobycie Viet Bac, porośniętego dżunglą wyżynnego i górskiego obszaru między deltą Rzeki Czerwonej a granicą chińską. Na obszar ten, tradycyjną bazę ruchu rewolucyjnego, schroniły się władze Demokratycznej Republiki Wietnamu i ocalałe jednostki Wietnamskiej Armii Ludowej.
Przygotowania do akcji nie przebiegały po myśli dowódców francuskich. Zamiast przewidzianych 20 tys. żołnierzy otrzymali do dyspozycji tylko 12 tys. Koncentracja jednostek została dostrzeżona przez Wietnamczyków, którzy przystąpili do przeciwdziałań. Nieliczne drogi wiodące do Viet Bac zaminowano, ustawiono na nich przeszkody, zapory, wiele odcinków zdewastowano. Mimo to pierwsza faza operacji, pod kryptonimem „Lea”, przyniosła Francuzom sukcesy. Oddziały francuskie opanowały miejscowości wzdłuż granicy chińskiej i zamknęły przeciwnika w ogromnym kotle o średnicy 150 km ze wschodu na zachód i podobnej z północy na południe. I… na tym się skończyło. Przeczesywanie tak rozległego, niedogodnego obszaru nawet liczniejszymi wojskami nie miałoby sensu. Oddziały wietnamskie z łatwością przenikały poza luźny pierścień okrążenia bądź wracały do tego obszernego wyzwolonego terytorium.
Zasadniczy cel operacji, ciągnących się do grudnia 1947 r., nie został osiągnięty. Wietnamska Armia Ludowa nie została zniszczona, jej przywódcy pozostawali na wolności. Francuzi osiągnęli jedynie pewne sukcesy terenowe, m.in. chwilowo odcięli przeciwnika od Chin i opanowali kraj Tajów na północnym zachodzie atakowanego obszaru. Ułatwiła im to nieufność tej i innych mniejszości góralskich wobec Vietminhu. Fakt ten uzmysłowił przywódcom wietnamskim konieczność porozumienia się z tymi narodowościami, gdyż ich ziemie najlepiej nadawały się do prowadzenia wojny partyzanckiej.
Lata 1948–1949 to następny dający się wyodrębnić okres wojny wietnamskiej. Poprzedzające go wydarzenia skłoniły obie strony do przeanalizowania własnej strategii – a właściwie jej braku, gdyż do tej pory liczono na rozwiązanie pokojowe, wojna zaś była tylko uzupełnieniem przetargów dyplomatycznych i wypracowania zmienionych zasad walki. Dla Demokratycznej Republiki Wietnamu będzie to, mimo stabilizacji sytuacji, etap trudny, etap walki o przetrwanie. Przywódcy republiki, otoczonej państwami wrogimi, stracili złudzenia co do możliwości rychłego zwycięstwa. Opracowali więc strategię długotrwałego oporu, powszechnej wojny partyzanckiej angażującej cały naród, która dopiero w okresie wyczerpania zasobów zmęczonego przeciwnika przerodzić się miała w powstanie.
Trzon kierowniczy republiki stanowili wciąż ci sami ludzie (Ho Chi Minh, Vo Nguyen Giap, Pham Van Dong, Truong Chinh), ale zrezygnowali oni z modelu scentralizowanej władzy rewolucyjnej; ograniczali się do wydawania generalnych dyrektyw, resztę władzy przekazując w ręce komitetów ludowych czternastu międzystrefowych okręgów wojskowych. Zostało to podyktowane niebezpieczeństwem utraty łączności z okręgami wobec poszatkowanego frontu, jaki istniał wtedy w Wietnamie, a właściwie mozaiki, tygla, gdzie mieszały się i przeplatały rejony zajęte przez Vietminh, rejony walk, wreszcie rejony opanowane przez korpus ekspedycyjny. „Front był wszędzie, a zarazem nigdzie go nie było” – jak mawiał Vo Nguyen Giap. Później liczbę okręgów ograniczono, dla zrozumienia działań ważniejszy będzie jednak podział na strefy wprowadzony przez dowództwo Wietnamskiej Armii Ludowej. Rozróżniano:
– strefy wyzwolone; oprócz rejonu Viet Bac były to tereny na południe od delty Rzeki Czerwonej, nizina nadmorska na południe od Hue, Nizina Trzcin i przylądek Camau w Kochinchinie;
– bazy partyzanckie, czyli niewielkie wyzwolone enklawy wewnątrz obszarów przeciwnika, skąd oddziały partyzanckie atakowały jego linie komunikacyjne;
– strefy partyzanckie, czyli rejony właściwych walk, kontrolowane przez Francuzów w dzień, a przez Vietminh w nocy;
– strefy okupowane, a więc delty Mekongu i Rzeki Czerwonej oraz wszystkie większe miasta.
Do tego rodzaju struktury terytorialnej dostosowano podział Wietnamskiej Armii Ludowej. Wszelkie nowoczesne uzbrojenie zarezerwowano dla jednostek regularnych, bazujących w strefach wyzwolonych. Największym związkiem taktycznym była dywizja. Częściej formowano mniejsze grupy, prowadzące działania opóźniające w okresie uderzeń przeciwnika na rejony wyzwolone bądź wykonujące zadania ofensywne wespół z oddziałami regionalnymi i lokalnymi.
Oddziały regionalne, najczęściej wielkości batalionu, formowane były przez dowódców okręgów z najlepszych partyzantów oddziałów lokalnych. Były to klasyczne oddziały partyzanckie, operujące z baz. Wreszcie niewielkie oddziały lokalne na obszarach okupowanych i w strefach partyzanckich złożone były z miejscowych chłopów, wykonujących konkretne zadanie w pobliżu miejsca zamieszkania, a następnie wracających do domów; na obszarach wyzwolonych ten najniższy szczebel stanowiły grupy samoobrony. W latach 1948–1949 efektywność oddziałów lokalnych była ograniczona wskutek niemal zupełnego braku broni palnej, kierowanej do jednostek regularnych względnie regionalnych. Stefan Kubiak, idący do Vietminhu polski zbieg z Legii Cudzoziemskiej, tak opisuje uzbrojenie pierwszego napotkanego oddziału wietnamskiego: „Pożal się, Boże, co to była za broń, ale zawsze broń. Były tam jakieś dzidy czy też piki, to znów coś w rodzaju halabardy z zardzewiałym ostrzem lub szablica wygięta jak tatarski jatagan, widziało się też długie zakrzywione noże, jakieś tasaki, a nawet kusze. Niektórzy mieli kołczany zrobione z bambusu, z których wyglądały bambusowe strzały. Jak się później przekonaliśmy, potrafili z nich strzelać dość celnie”¹⁶.
Do zadań specjalnych, najczęściej dywersyjnych, powoływano „ochotników śmierci”, pełnych bezgranicznego poświęcenia, wykonujących owe samobójcze zadania pojedynczo lub w kilkuosobowych grupach.
Dowództwo wietnamskie przyjęło taktykę ciągłego nękania przeciwnika, stopniowego wykrwawiania jego sił, osłabiania nieustannymi, choćby drobnymi atakami, przypominającymi niegroźne lecz bolesne ukłucia (stąd określenie: wojna moskitów). Taka taktyka byłaby niemożliwa bez poparcia ludności dla Vietminhu. Na jej barki spadł cały ciężar wojny. Na obszarach zajętych przez Francuzów ludność śledziła ruchy przeciwnika i dostarczała stale świeżych informacji, bez zastrzeżeń składała też podatki na rzecz Vietminhu. Na obszarach wyzwolonych ludność, mimo bombardowań, musiała zapewnić aprowizację sobie i partyzantom. Kobiety pracowały w szpitalach, niewielkich zakładach produkcyjnych, warsztatach rusznikarskich. Podobnie jak w wojnie koreańskiej na barki ludności cywilnej – pieszych transportowców czy rowerzystów – spadło zadanie dostarczania zaopatrzenia dla armii. Wojciech Żukrowski, który pod koniec 1953 r. jako jeden z nielicznych Europejczyków odwiedził strefy wyzwolone Wietnamu, tak opisywał tę szczególną formę transportu: „Brzegiem wąskiej drogi przesuwał się w cieniu rząd nosicielek. Wtulały się w zroszone krzaczki, żeby przepuścić maszynę, i drobnym kroczkiem dołączały do maszerującej kolumny. Błyskały tylko w księżycu ich stożkowe kapelusze. Na ramionach, uwieszone na listwie bambusowej, kołysały się ciężary”. I dalej: „Jest już noc. Drogą idą rzędami oddziałki nosicieli. Większość kobiet, dziewczęta chichoczą, gdy je dobywam błyskiem latarki. Suną w czarnych chustkach na głowach, brunatnych bluzkach i czarnych luźnych spodniach. Na ramionach kołyszą zawieszone na drążkach nosze. Pręty bambusów lekko skrzypią, ciche szepty, stąpania bosych stóp, zapach dymu i kurzu”¹⁷.
Należy podkreślić, że bez poparcia ludności utrzymanie się partyzantki nie byłoby możliwe.
Stałe zagrożenie dla Wietnamczyków stanowiło lotnictwo francuskie, atakujące obszary wyzwolone. „W dzień wszelka praca i ruch są niemożliwe (…). Wszelkie prace odbywają się przeważnie podczas księżycowych nocy”¹⁸. Ale i temu niebezpieczeństwu Wietnamczycy starali się zaradzić prostymi, tradycyjnymi sposobami. „Kiedy nadlatywali piraci powietrzni na swych «Hurricane’ach» czy «Spitfire’ach», wielki tam-tam swym dudnieniem gnał całą ludność do zawczasu przygotowanych, głębokich schronów, znajdujących się zazwyczaj poza wsią¹⁹.
Rezultat operacji w Viet Bac spowodował, że w kołach francuskich szybko opadła fala optymizmu co do perspektywy szybkiego zwycięskiego zakończenia konfliktu. Strona francuska nie miała żadnej stałej koncepcji dalszego prowadzenia działań, została zaskoczona taktyką przyjętą przez Wietnamczyków. Społeczeństwo było przeciwne kontynuowaniu „brudnej wojny”. Rządy IV Republiki zmieniały się jak w kalejdoskopie, w dodatku poszczególni ministrowie zrzucali na siebie odpowiedzialność za sytuację w Indochinach.
W latach 1948–1949 bezpieczeństwo w Indochinach usiłowano zapewnić drogą licznych ekspedycji przeciwpartyzanckich oraz kontroli opanowanych terenów przez stworzenie sieci garnizonów i posterunków. Ale obławy trafiały zwykle w próżnię, gdyż ruchliwe oddziały partyzanckie w porę wychodziły poza pierścień okrążenia. W dodatku Francuzi kierowali swe ataki na domniemane tylko pozycje przeciwnika, gdyż jedynym praktycznie dostępnym środkiem rozpoznania był zwiad lotniczy – dopiero później, gdy siły Vietminhu w większym stopniu używać będą radiowych środków łączności, Francuzi przystąpią do prób rozszyfrowania depesz. Z kolei kontrola terenu za pomocą sieci posterunków pozostawała iluzją, gdyż stworzenie takiej sieci wymagałoby nieproporcjonalnie większych sił i środków, co nie leżało w możliwościach IV Republiki. Natomiast słabe, kilkuosobowe posterunki zamiast kontrolować teren, same padały łupem przeciwnika, zależnie od jego woli. W efekcie załogi posterunków w trosce o przeżycie ograniczały się do patrolowania terenu w dzień, w nocy zaś zamykały się na cztery spusty, a władza nad okolicą przechodziła w ręce Vietminhu.
Jeden z bohaterów książki Grahama Greene’a mówił: „Wojna w dżungli, w górach, w bagnie (…) Pola ryżowe, gdzie brodzi się po szyję w wodzie, a nieprzyjaciel po prostu znika, zakopuje broń, przebiera się za chłopa (…) Francuzi panują nad głównymi drogami aż do siódmej wieczór; po tej godzinie panują na wieżach strażniczych i w miastach”²⁰.
Polski pisarz Mirosław Żuławski, który przybył do Wietnamu zaraz po zakończeniu tej wojny, zapisał: „W pierwszym okresie wojny wszystkie drogi, których nie trzymali Francuzi, zostały pocięte poprzecznymi rowami. Cały kraj na północy, będący ośrodkiem ruchu oporu, zamienił się w jedno bezdroże, po którym nie można było poruszać się inaczej jak piechotą. Nawet zdobyczne samochody francuskie pozostawiano na miejscu. Zdejmowano tylko opony do wyrobu sandałów. To już był zaawansowany etap, bo przedtem armia maszerowała i walczyła boso. (…) W późniejszym okresie, kiedy duże i zwarte obszary kraju zostały wyzwolone, ponaprawiano nieco drogi i wtedy nie niszczono już zdobycznych samochodów”²¹.
Słabością korpusu ekspedycyjnego był jego skład narodowościowy. Z powodu protestów społeczeństwa francuskiego niewielu członków korpusu pochodziło z metropolii. Francuzi pełnili najczęściej funkcje oficerskie i podoficerskie w korpusie bądź instruktorskie w formacjach baodajowskich. Był to jedyny element, względnie zaangażowany ideowo w wojnę, na którym mogło polegać dowództwo korpusu. Ważną funkcję pełniła Legia Cudzoziemska, złożona z różnej maści obieżyświatów, zabijaków, niebieskich ptaków. Po II wojnie światowej bardzo wzrósł w Legii odsetek żołnierzy pochodzenia niemieckiego. W sytuacjach groźnych legioniści bili się do upadłego, gdyż jak ognia obawiali się niewoli. Częściej jednak, obojętni na wynik wojny, starali się dotrwać bezboleśnie do końca dwuletniej służby w Indochinach. Niektórzy z nich z rozmaitych powodów dezerterowali do Vietminhu²². Wreszcie najliczniejszą masę w korpusie stanowili poborowi z Afryki Północnej bądź miejscowi, z Indochin. Z francuskiego punktu widzenia ich przydatność była niewielka. To wśród nich dezercje do Vietminhu zdarzały się najczęściej.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. B. Wiernik, Rok tygrysa. Warszawa 1964, s. 37.
2. Dokładna analiza struktury narodowościowej Wietnamu jest tematem nazbyt rozległym jak na rozmiary niniejszej pracy. Więcej uwagi poświęcimy jedynie ludom zamieszkującym dolinę Dien Bien Phu i jej okolice.
3. Ludność francuska w Indochinach była nieliczna – ok. 30 tys. osób, głównie urzędników administracji kolonialnej, oficerów i członków ich rodzin.
4. Przyjmujemy za piśmiennictwem anglojęzycznym pisownię „Vietminh”; choć w pracach autorów francuskich występuje forma „Viet-Minh”.
5. J. Roy, La bataille de Dien Bien Phu, Paris 1963, s. 68.
6. Już po kapitulacji Japonii żołnierze cesarscy niejednokrotnie uciekali z obozów jenieckich do Vietminhu, któremu służyli jako instruktorzy. Patrz: P. M. Dunn, The first Vietnam War, New York 1985, s. 264.
7. Znaczne ilości broni przejęto natomiast od internowanych jednostek francuskich, a później od kapitulujących Japończyków. Tamże, s. 358.
8. O przybyciu sil gen. Graceya do Sajgonu i jego wpływie na wydarzenia patrz: tamże, s. 140–161.
9. „W Wietnamie wielu antykomunistycznych nacjonalistów w zwycięstwie Francji dostrzegało kontynuację jej kolonialnych wpływów, natomiast w zwycięstwie komunistów, mimo zagrożenia osobistej wolności tychże nacjonalistów, pewien rodzaj narodowej niepodległości”, B. Fall, Vietnam witness 1953–1966, London 1966, s. 40.
10. W pracy nadal będziemy używać przyjętej, utartej nazwy „Vietminh”.
11. Dopiero wtedy zostali uwolnieni jeńcy francuscy, uwięzieni przez Japończyków rok wcześniej. Doszło do incydentów między jednostkami francuskimi a wycofującymi się wojskami chińskimi.
12. H. de Turenne, Krótka historia drugiej wojny, „Forum” 1975, nr 22, s. 12.
13. Roy, op. cit., s. 69.
14. Najpełniejszą relację z przebiegu tej wojny (spośród autorów polskich) przedstawił S. Zapolski, Wojna partyzancka w Wietnamie 1946–1954, Warszawa 1976.
15. J. Chesneaux, Wietnam. Zarys historyczny, Warszawa 1957, s. 295; por. W. Góralski, Walka o Wietnam, Warszawa 1961, s. 70–71.
16. S. Kubiak, Zbieg z fortu Nam Dinh, oprac. J. Budziński, Warszawa 1974, s. 94.
17. W. Żukrowski, Dom bez ścian, Warszawa 1955 (wyd. II), s. 80, s. 126–127.
18. Kubiak, op. cit., s. 15.
19. Tamże, s. 91.
20. G. Greene, Spokojny Amerykanin, Warszawa 1956, s. 37.
21. M. Żuławski, Drzazgi bambusa, Warszawa 1956 s. 27–28.
22. Historię Stefana Kubiaka (Ho Chi Thuan – przybrany syn Ho Chi Minha), Polaka, zbiega z Legii Cudzoziemskiej, przybliża nam jego wspominany już pamiętnik. Jest też bohaterem powieści B. Wiernika, Spotkanie w dżungli, Warszawa 1963. Sporo pisze o nim A. Fiedler w opowieści z podróży do Wietnamu, Dzikie banany. U bujnych Tajów i mężnych Meo, Warszawa 1960. Z autorów cudzoziemskich wspomina o nim J. Doyon, Les soldats blancs de Ho Chi Minh, Paris 1973, s. 76–77, jako o najsławniejszym ze wszystkich Europejczyków – zbiegów do Vietminhu, oraz B. Fall, Dien Bien Phu. Un coin d’enfer, Paris 1968, s. 307 – ten ostatni z powołaniem się na niemiecki przekład książki Fiedlera (Lipsk 1967).
Stefan Kubiak jako młody człowiek zbiegi po wyzwoleniu Polski ze szkoły oficerów politycznych (przyczyną były kłopoty osobiste – zawiedziona miłość). Przez Niemcy dostał się do Francji. Trafił tu do Legii Cudzoziemskiej i został wysłany do Wietnamu. Już w 1947 r. wraz z kilkoma kolegami zbiegł do Vietminhu. Służył w jednostkach artyleryjskich, odznaczył się pod Hoa Binh w latach 1951–1952, doszedł do stopnia kapitana.