Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Do boju ! - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
14 sierpnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Do boju ! - ebook

Co wspólnego mają suknia ślubna i kombinezon sapera?

Dlaczego dla marynarzy bardziej niebezpieczne od rekinów są krewetki?

Kiedy kurczak najlepiej sprawdza się jako broń artyleryjska?

Mary Roach, najzabawniejsza autorka książek popularnonaukowych, przygląda się naukowym aspektom dbania o to, by w skrajnych okolicznościach wojny ludzie pozostawali w jednym kawałku, nie przysypiali, zachowywali zmysły i nie łapali infekcji.

W najnowszej książce osobiście sprawdza, jak naukowcy mierzą się z wszelkimi przeciwnościami na polu walki: paniką, wyczerpaniem, upałem, hałasem.

Jedzie do byłego studio filmowego, gdzie aktorzy po amputacjach pomagają oswajać sanitariuszy piechoty morskiej z szokiem i okropieństwami ran odniesionych w boju.

W szeregach U.S. Marine Corps Paintball Team stara się unikać wrogiego ostrzału.

Dzięki wizycie w Camp Lemmonier w Dżibuti dowiadujemy się, że biegunka może być zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.

W międzyczasie Roach próbuje mięsa z kofeiną, niucha archiwalną próbkę śmierdzącej bomby, a także zarywa noc wraz z załogą atomowego okrętu podwodnego.

Innymi słowy, opowiada historie i odpowiada na pytania, których na próżno szukać w innych książkach o wojsku.

Zabawne i pouczające spojrzenie na to, co dzieje się za kulisami wojskowych ośrodków naukowo-badawczych.

"Washington Post"

Autorka jakże ciekawych książek "Sztywniak" i "Bzyk" pokazuje nam, jak wyglądają naukowe aspekty wojny. Na polu bitwy liczą się nawet najmniejsze drobiazgi, a Roach prowadzi nas przez to, co tam odkryła, w typowym dla siebie stylu.

"Elle"

Roach pozostaje naszą najzabawniejszą dziennikarką specjalizującą się w nauce. [...] Idzie tam, gdzie inni pisarze by się nie odważyli. [...] Na skutek jej poszukiwań powstały obrazy - coś na kształt technopoezji - których nie da się zapomnieć.

"O, The Oprah Magazine"

[Roach] bierze na warsztat wyzwania, z którymi mierzy się wojsko, by zapewnić żołnierzom zdrowie i bezpieczeństwo. Robi to z charakterystyczną dla siebie swadą (i dowcipnymi przypisami).

"Entertainment Weekly"

Roach to nieustępliwa dziennikarka śledcza z apetytem na to, co apetyczne raczej nie jest. [...] To jedna z najlepszych książek w jej dorobku.

"USA Today"

Mary Roach - najpopularniejsza na świecie dziennikarka popularnonaukowa, autorka takich bestsellerów jak "Bzyk. Pasjonujące zespolenie nauki i seksu", "Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków" czy "Ale kosmos! Jak jeść, kochać się i korzystać z WC w stanie nieważkości".

Jej teksty ukazywały się między innymi na łamach "Outside", "Wired", "National Geographic" oraz "New York Times Magazine". Mieszka w Oakland w Kalifornii.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8097-481-4
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Tytułem wstępu

KURZE DZIAŁO POSIADA LUFĘ o długości ponad osiemnastu metrów, co spokojnie pozwalałoby je zaliczyć do broni artyleryjskiej. Dwukilogramowemu kurczakowi potrafi nadać prędkość ponad sześciuset czterdziestu kilometrów na godzinę, co czyni z takiego ptaka zabójczy pocisk. Warto jednak wiedzieć, że to działo nie ma nikogo zabijać – zostało zaprojektowane, by ratować życie. Martwe ptaki są wystrzeliwane w kierunku samolotów, które stoją puste lub mają na pokładzie „symulowaną załogę”. W ten sposób sprawdza się odporność maszyny i ludzi na to, co w lotnictwie cywilnym i wojskowym – z właściwym tym branżom podejściem macho – nazywane jest uderzeniem ptaka. Kurczaki są zatem dublerami gęsi, mew, kaczek i wszelkiego innego ptactwa, które mniej więcej trzy tysiące razy do roku zderza się z odrzutowcami amerykańskich sił powietrznych, wywołując straty na poziomie nawet osiemdziesięciu milionów dolarów. Raz na kilka lat z tego powodu giną też ludzie.

Kurczak to dość nieoczywisty wybór na reprezentanta wszelkich możliwych ptaków, no bo kurczaki nie latają. Nie uderza zatem w samolot w taki sam sposób jak kaczka krzyżówka czy gęś, czyli z rozłożonymi skrzydłami i wyciągniętymi do tyłu nogami. Kurczak uderza w samolot niczym wystrzelony w powietrze produkt spożywczy. Co więcej, cechuje się większą gęstością tkanek niż ptaki latające czy pływające. Gęstość ciała przeciętnego przedstawiciela gatunku Gallus gallus domesticus (0,92 grama na centymetr sześcienny) jest o jedną trzecią większa niż ciała mewy srebrzystej czy bernikli kanadyjskiej. Mimo to to właś­nie kurczaki zostały zatwierdzone przez amerykański Departament Obrony jako standardowy „materiał” do prowadzenia testów szyb czołowych w odrzutowcach. Okazały się one nie tylko najłatwiejsze w pozyskaniu i standaryzacji, ale dają też możliwość sprawdzania od razu najgorszego możliwego scenariusza.

W praktyce jednak wcale nie wygląda to tak różowo. Mały zwarty ptak pokroju szpaka potrafi przebić czołową szybę samolotu niczym kula i zdarza się to na tyle często, że trafiło nawet do lotniczego żargonu (mowa o fenomenie pierzastej kuli). Czyż nie łatwiej więc byłoby po prostu trzymać ptaki z dala od pasów startowych? W pierwszej chwili pomysł wydaje się dobry, ale ptaki szybko przyzwyczajają się do zmian w środowisku. Emitowany odgłos drapieżnika lub dowolny inny dźwięk mający je odstraszać przestaje robić na nich wrażenie. Nie zwracają uwagi nawet na detonacje niewielkich ładunków wybuchowych, „tylko śpiewają i nawołują się jeszcze głośniej”1. Ogólnie nic sobie z tego nie robią.

Tutaj zaczyna się rola Malcolma Kelleya i ludzi z grupy Bird Aircraft Strike Hazard (BASH), działającej w ramach amerykańskich sił powietrznych. Kelley i jego ludzie postawili na podejście interdyscyplinarne. Inżynierowie musieli liznąć nieco biologii, a ornitolodzy oswoić się ze statystyką. Postanowili dotrzeć do sedna problemu i zaczęli od sępnika różowogłowego. Co prawda gatunek ten brał udział tylko w mniej więcej jednym procencie zdarzeń z ptakami odnotowanych przez amerykańskie lotnictwo wojskowe, ale według jednego z doniesień powodował aż czterdzieści procent wszystkich szkód. Kelley i jego ludzie założyli nadajniki ośmiu osobnikom i dzięki nim zaczęli obserwować zwyczaje i trasy przelotów ptaków, a następnie powiązali te dane z innymi liczbami i na tej podstawie stworzyli bird avoidance model ((BAM, model unikania ptactwa), umożliwiający osobom odpowiedzialnym za planowanie lotów unikanie najbardziej ryzykownych pór i miejsc. Kelley prognozował, że dzięki zwykłemu „lepszemu zrozumieniu sępników różowogłowych” amerykańskie siły powietrzne mogą zaoszczędzić nawet do pięciu milionów dolarów rocznie, a do tego uratować życie nieznanej liczbie pilotów (i sępników).

Analizując dane, Kelley zwrócił uwagę, że gdy zakres częstotliwości dźwięku emitowanego przez silnik odrzutowy pokrywał się z zakresem częstotliwości krzyku ostrzegawczego wydawanego przez ptaki należące do tego gatunku, ryzyko zderzenia z ptakiem wydawało się niższe. „Czy to możliwe, żebyśmy zupełnie nieświadomie rozmawiali z ptakami?” – zastanawiał się w artykule z 1998 roku. Czy da się to spostrzeżenie jakoś wykorzystać? Kelley wiedział, że jednym z potencjalnych problemów jest fakt, że zarówno ptaki, jak i samoloty startują pod wiatr. W związku z tym te pierwsze często nie zauważają, jak te drugie zbliżają się do nich od tyłu. Kelley wpadł zatem na pomysł, aby wiązkę radaru samolotu wzbogacić o pewien konkretny sygnał, który pozwalałby wcześniej ostrzec ptactwo o niebezpieczeństwie. Chodziło o to, by ptaki miały czas na reakcję, na usunięcie się z drogi.

To jedna z tych historii, które zainteresowały mnie w badaniach prowadzonych przez wojsko. Mam na myśli ciche i tajemnicze boje, toczone z tymi mniej oczywistymi przeciwnikami, takimi jak zmęczenie, wstrząs, bakterie, panika czy kaczki. Efektem połączenia nieortodoksyjnych pomysłów2 z dużymi budżetami badawczymi są niekiedy zaskakujące, a czasami wręcz przełomowe ustalenia. Badania naukowe w wojsku są często postrzegane przez pryzmat uzbrojenia i strategii, no bo wojsko to walka, bombardowania, zdobywanie terenu. Te sprawy zostawię jednak autorom wspomnień i historykom. Mnie interesuje wszystko to, o czym nie kręci się filmów – nie zabijanie, lecz utrzymywanie przy życiu (nawet jeśli tych ludzi utrzymuje się przy życiu po to, by mogli dalej walczyć i zabijać innych – niech nie przesłoni nam to tego, co ważne). Ta książka to hołd oddany naukowcom i lekarzom, którzy w powiewających białych fartuchach pędzą wszędzie tam, gdzie prowadzone są walki. Budują bezpieczniejsze czołgi, wypowiadają wojnę zwykłym muchom i badają zachowania sępników różowogłowych.

KURZE DZIAŁO JEST OSTATNIM, o którym piszę w tej książce. Jeśli interesują cię badania nad uzbrojeniem, sięgnąłeś po niewłaściwą publikację. To nie jest również thriller szpiegowski typu Wróg numer jeden. Rozmawiam tu z ludźmi od operacji specjalnych – z Navy SEAL i Rangersów – ale nie o prowadzonych przez nich działaniach wojennych. W mojej książce opowiadają oni, w jaki sposób walczą ze skrajnym gorącem, olbrzymim hałasem czy problemami jelitowo-żołądkowymi, które nachodzą ich w najgorszym momencie.

Na każdego generała i wojskowego odznaczonego najważniejszymi orderami przypadają setki wojskowych naukowców, o których nikt nigdy nie usłyszy. Badania, które tu opisuję, stanowią jedynie ułamek procentu prowadzonych przez nich. Świadomie jednak ominęłam całe dziedziny szlachetnych analiz. Nie zamieściłam tu na przykład rozdziału o sposobach przeciwdziałania zespołowi stresu pourazowego, ale to nie dlatego, że o PTSD nie warto mówić, ale dlatego że materiału na ten temat jest całe mnóstwo i jest to w całości materiał znakomity. Napisano na ten temat odrębne książki i artykuły. Ja tymczasem – z zawodu i charakteru – nie skupiam się na jednej kwestii. Jestem raczej poszukiwaczką, która z latarką w ręku zagląda w różne ciemne zakamarki. Nie szukam niczego konkretnego, ale gdy już to znajdę, to wiem, że znalazłam.

Odwaga nie jest wyłącznie atrybutem ludzi z karabinem, sztandarem czy choćby z noszami. Odwagą wykazuje się Angus Rupert, lekarz marynarki wojennej, który lata z zawiązanymi oczami i do góry nogami, bo prowadzi testy wibrującego kombinezonu, mającego umożliwiać pilotom „latanie tyłkiem” na wypadek, gdyby zostali oślepieni albo stracili orientację. Odwagą wykazuje się komandor podporucznik Charles „Swede” Momsen, który salutuje przyglądającym się mu ludziom, gdy jest opuszczany na dno Potomacu w celu przetestowania pierwszego na świecie sztucznego płuca, mającego umożliwiać awaryjne opuszczenie łodzi podwodnej. Odwagą wykazuje się kapitan Herschel Flowers z Army Medical Research Laboratory (Wojskowe Laboratorium Badań Medycznych), który wstrzykuje sobie jad kobry w ramach badań nad budowaniem odporności na tę substancję. Czasami odwaga sprowadza się do tego, by chcieć myśleć inaczej niż wszyscy wokół. Żyjemy w kulturze konformizmu, zapewniam więc, że odrębne zdanie wymaga więcej odwagi, niż mogłoby się wydawać. Odwagą wykazywał się William Baer, sanitariusz z okresu pierwszej wojny światowej, który ratował kończyny, a nawet życie żołnierzy, oczyszczając rany tych ludzi za pomocą robaków. Odwagą wykazał się doktor Herman Muller, który na ochotnika przetaczał sobie krew pozyskaną ze zwłok, by sprawdzić bezpieczeństwo takich transfuzji. Praktykę tę stosowano podczas wojny amerykańsko-hiszpańskiej z 1898 roku.

Heroizm ujawnia się nie tylko w chwilach chwały. Czasami bieg historii zmieniają drobne triumfy i wielkie serce. Bywa i tak, że kurczak ratuje życie człowieka.

1 Cytuję tu artykuł What Can Birds Hear? Roberta Beasona, w którym stwierdza on, że sygnały akustyczne sprawdzają się najlepiej, gdy „zostają wzmocnione przez działania prowadzące do śmierci lub doświadczania bólu”. Beason miał na myśli pojedyncze osobniki, a reszta ptaków w grupie miałaby się tym zasugerować. Bez wątpienia zasugerowaliby się tym również obrońcy praw zwierząt, którzy zafundowaliby bolesne doznania ludziom od PR.

2 Najbardziej nieszablonowy pomysł został zgłoszony przez Kelleya w 1994 roku w Wright Laboratory podczas burzy mózgów nad bronią nieśmiercionośną. W kategorii środków chemicznych rozpylanych nad pozycjami wroga Kelley zaproponował silny afrodyzjak. Czy chodziło mu o opracowanie związku chemicznego, dzięki któremu żołnierze mieliby pokochać swojego wroga? „Nie – stwierdził. – Chodziło o zniszczenie morale przeciwnika. Żołnierz miał się obawiać, że lada moment w jego kryjówce pojawi się kolega i zacznie się do niego przystawiać”. A potem spenetruje jego kryjówkę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: