- W empik go
Dokoła świata - ebook
Dokoła świata - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 158 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ostatnie dziesięć mil, jakie dzieliły zwycięskiego Julesa od kipiącego życiem Zurbaganu, wędrowiec przebył tak szybko i żwawo, jakby każdy krok sprawiał mu nieopisaną radość. Rozpoznawał porzucone dwa lata temu miejsca i czuł się zachwycony, jak chory, którego cudem przywrócono do życia i któremu błogie poczucie bezpieczeństwa ukazuje dom przy akompaniamencie zwycięskiego marsza.
Ubranie Julesa w dniu jego powrotu składało się z szarych wełnianych skarpet do kolan, solidnych butów z klamrami, krótkich skórzanych spodni, niebieskiej płóciennej bluzy i wielkiego słomkowego kapelusza, powyginanego w najdziwaczniejszy sposób – jego jedyną ozdobą był ślad po kuli. U pasa, w skórzanej kaburze, wisiał stary przyjaciel – siedmiostrzałowy rewolwer, a na plecach – worek podróżny.
Jules głośno postukiwał sękatym kijem i gwizdał tak przenikliwie, że spłoszone wróble podrywały się już na odległość stu kroków.
Zakreśliwszy łuk drogą na równinie, oddzielającej robotnicze przedmieścia Zurbaganu od lesistych dolin Cassetu, Jules wkroczył wreszcie na ruchliwą ulicę Pełni Księżyca. Jasne światło poranka i względny dla tej szerokości geograficznej jego chłód sprzyjały ożywieniu ruchu ulicznego. Potężna postać Julesa, jego sprężysty chód wyćwiczony podczas długich wędrówek, ogorzała, podniecona twarz i bezwiedny uśmiech tak wymowny i zaraźliwy, że zmusiłby do obejrzenia się najbardziej ponurego hipochondryka – szybko zwróciły uwagę licznych przechodniów. Jules spojrzał na zegarek, było pół do dziewiątej. „Assol jeszcze śpi – pomyślał. – Nie należy mącić radości spotkania mieszaniną snu i rzeczywistości. I tak jestem już w domu”.
Czując wreszcie zmęczenie, Jules skręcił na rozległe bulwary, znalazł skromną knajpkę i siedząc w pustej o tej porze sali przy okrągłym stoliku ze szklanym blatem, poprosił o jajecznicę z cebulą, butelkę wódki oraz mocne cygara.
Prawie natychmiast za nim weszli: ponury sklepikarz z dłońmi ukrytymi pod fartuchem; gruby i odęty dziesięcioletni chłopiec, zarumieniony z podniecenia i ciekawości; młoda kobieta o męskim wyglądzie, w półkoszulku ze sztywnym kołnierzykiem, z męską laską, męską teczką i o męskim sposobie bycia; zapity długowłosy facet; szczupły ruchliwy pan żwawy i wyświeżony; dwie panny oraz kilku bezbarwnych lalusiów z laseczkami i złotymi dewizkami.Właściciel knajpki zezując znad okularów i przytrzymując palcem miejsce w gazecie, w którym zaskoczyło go zdumiewające o tak wczesnej porze najście klientów, podrapał się wolną ręką po plecach, oprzytomniał i potrząsnął ogromnym dzwonkiem. Wbiegli zgięci w ukłonach służący, zaczęli wycierać kurze, przyjmować zamówienia i pokrzykiwać na siebie.
Tymczasem goście rozsiadłszy się w różnych punktach sali obserwowali Julesa niczym widzowie teatralni. Młody człowiek zmieszał się, kiedy to spostrzegł, ale wkrótce zrozumiał, o co chodzi. Najprawdopodobniej gazety podały wiadomość o nim, być może nawet wyprosiły u Assol jego zdjęcie, które zamieściły w wianuszku sensacyjnych artykulików, a pełni temperamentu zurbagańczycy domyślając się, że bohaterem jest właśnie on, człowiek o wyglądzie żołnierza i trampa, oczekiwali potwierdzenia tego domysłu, co robili, trzeba tu dodać, spokojnie i nie bez szacunku. Jednakże pod spojrzeniami tylu okrągłych i upartych oczu trzeci łyk wódki utknął i z trudem przeszedł przez gardło Julesa. Przyszło mu do głowy, że nieźle byłoby zwiać. Dym cygara zmuszał go do kaszlu, a jajecznica uparcie spadała z widelca.
Nagle sytuacja zmieniła się i bania dręczącej niepewności pękła. Pannica o męskim wyglądzie powąchawszy podaną jej czekoladę odchrząknęła, obrzuciła obecnych mobilizującym spojrzeniem, wstała i podchodząc do Julesa stanowczym krokiem, spytała głośno:
– Niech pan rozstrzygnie łaskawie moje wątpliwości. Portret wędrowca Julesa Sedure'a, opublikowany w dzienniku „Herold”, którego ja, Dora Minuta, mam zaszczyt być współpracownikiem, nader przypomina pańskie rysy. A zatem, czy to pan jest sławnym zurbagańczykiem, który dwa lata temu założył się o sto tysięcy z fabrykantem Frionem, że w ciągu dwu lat odbędzie podróż dokoła świata bez grosza w kieszeni?