- W empik go
Dom biały. Tom 5: powieść - ebook
Dom biały. Tom 5: powieść - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 226 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Powieść
K. Pawła Koka. (Kock).
tłumaczył z francuzkiego
Józef Kraszewski.
Niegdyś co było duchów co niemiara!
W każdej wioseczce wieszczków pytano się rady,
Swoje widmo miewała każda baszta siara.
A na wieczorne starzy zszedłszy się biesiady,
Iląż bajkami dzieciom spać nie dali.
Delil. (Wiejski człowiek).
Tom piąty.
Wilno.
Nakład i druk T. Glücksberga.
1833.
Wolno drukować z obowiązkiem złożenia trzech exemplarzy w Komitecie Cenzury. Wilno, 15 sierpnia 1832 roku.
Michał Oczapowski, Cenzor.POŻEGNANIE ZAMKU.
Alfred pociągnął za sobą Edwarda drogą, którą przed sobą, zobaczył, myśląc tylko, aby go co prędzej od Domu Białego oddalić i od mieszkania Izory. Szli długo w milczeniu nie wiedząc gdzie idą, Bo udręczone serca słowa im wymówić nie dozwalały". Tak przez czas długi idąc bez celu, byleby się tylko oddalić z doliny, stanęli wreszcie odpocząć, po trudach duszy i ciała, na obszernej łące; Edward pada na murawę, mówiąc do Alfreda: "Odpocznijmy tu… Chciałbym odetchnąć na chwilę."
Alfred siada przy nim. Długi czas milczą obadwa; Edward nakoniec odzywa się drżącym głosem: "Jestżeś pewny, że to twój ojciec?
– "Mój kochany, oczy syna mogłyżby się pomylić!…. tak, on to; szedł ku mnie!…. Księżyc twarz mu oświecał…. Miałem dosyć czasu przypatrzeć mu się, poznać go!… Osłupiałem… z podziwienia;… i zostałem ukryty w drzewach;… dzięki Bogu, że mnie nie spostrzegł!… Syn nie powinien widzieć przed sobą rumieniącego się swych postępków ojca. Nie chcę śledzić przyczyn, które go do takiego postępowania skłoniły, ani uczuć jego ku Izorze… Nie jestże panem swej woli? a choć ma słabości… czyliż za to nie posiada tysiąc przymiotów?… Ah!kochany Edwardzie! kiedy pomyślę toby z tego wyniknąć mogło, gdybym go nie poznał…. gdyby ciemność obudwu nam rysy jego osłonił!… drżę dotąd… serce mi się kraje… Mój ojciec… tak dobry, tak powolny dla mnie… który mego szczęścia tylko pragnie, najlepszy mój przyjaciel!…. możeby umarł z twej ręki… w przytomności syna! o! wierz mi przyjacielu, wszystkie rocki miłości wszystko co cierpiem dla kobiet, nie może zrównać męczarniom rozdzierającym serce syna, na samą myśl, że mógł, przypadkiem, być zabójcą własnego ojca!….
– "Ale sadzę żeś się już przecie uspokoił Alfredzie!
– "Tak… pewny jestem że szanować będziesz ojca niego, że na niego nie podniesiesz ręki… zresztą, mój przyjacielu, sprawiedliwie rzeczy biorąc, on cię nie oszukał… Izora tylko jest winną; niepowinna cię była kochać,… najmniejszej da – wać nadziei;… ale kobiety oprzeć się nie mogą, chęci podobania, nie patrząc na to co z tego wyniknie… W zapale swej zazdrości chcesz walczyć z tym który zabrania Izorze widywać cię, i słuchać?…. A jednak, nie miałże prawa? zapewne musi ją znać oddawna!…. Ona być musiała przyczyną częstych jego podróży, w których mnie nigdy nie brał z sobą… tak dawno!…, dawno, już jak bywa w Domie białym;… ale miłostki!…. Doprawdy to mię dziwi, wierzyć mi się nawet nie chce. Od czasu śmierci, drugiej jego żony, tej Adeli, którą tak kochał, sto razy słyszałem go mówiącego, że żadna kobieta do serca jego nieznajdzie przystępu… wiem jak wprawdzie, że to się tak często mówi, a jednak..; ale nie! to mię dziwi!…. Jedynym błędem, który mój ojciec popełnił, to, że mi się nie zwierzył, że mi ani stówka nie powiedział, o tej intrydze?…. Czyliż nie jestem mu razem przyjacielem i synem!…. Gdyby mi był co mówił, nieprzechadzalibyśmy się koło Domu Białego.. nieumizgali się do dziewczynki… nie byłbym wystawiony na niebezpieczeństwo współzalotnictwa z nim!…. ale kiedy tak tajemnic wszystko ukrywa, szanujmy jego tajemnice… Niewie żeśmy w tym kraju; niemiałem czasu do niego napisać, a jeśli mu dziewcze mówiło o jakim Edwardzie, nie domyśli! się ze to przyjaciel jego syna.."
Edward wysłuchał spokojnie Alfreda; zdaje się zgadzać na to co mówił, uspokoił się znać działanie, rozumu. Czyste i świeże nocy powietrze, odpoczynek chwilowy zrobiły także swój skutek; krew wolniej krąży, serce wolniejsze; niechby każdy zapalony zazdrością i zemstą przeszedł się dobry kwadrans na świeżym powietrzu… Zmysły mają zawsze związek z działaniami umysłu.
Po kilku chwilach milczenia, Edward odzywa się do przyjaciela. "Niechce już dłużej bawić w tym kraju,… owszem jak najśpieszniej się ztąd oddalę… Jutro zaraz pożegnam mieszkańców zamku, opuszczę Auwernija… gdziebym nigdy nie powinien był dla mojej spokojności przyjeżdżać!….
"I ja z tobą pojadę… Zamek Rosz-nuar i te oryginały nudzie mię zaczynają…. Tak, jutro się pożegnamy.. Wrócićmy do Paryża rozerwać się, albo jeżeli wolisz, pojedziem, do Szwajcarii, do Włoch,… Będę ci wszędzie towarzyszył;., czas. i przyjaźń moja zatrą w twej pamięci przykre wspomnienia.. No.. daj mi rękę Edwardzie! Wierz mi, niema prawdziwego nieszczęścia, póki jest prawdziwy przyjaciel,
Dwaj młodzi ściskają się długo za ręce, i Edward przyrzeka Alfredowi usiłować ile możności zapomnieć Izorę.
– "Gdzież jesteśmy?…." rzekł Edward po chwili.
– "Ja niczem… szliśmy długo nie patrząc na drogę. Nieznam tego miejsca… księżyc zaszedł Moglibyśmy najłatwiej zabłądzić, więc zostańmy tu lepiej, póki nierozednieje, a wówczas powrócim do zaniku.."
Edward zgodził się na zdanie Alfreda; kładną się dla spoczynku na trawie; lecz sen ucieka od powiek kochanka Izory, któremu tkwią w pamięci miłe rysy tej, którą przywykł kochać i widywać codzień.
Jak tylko świtać zaczęto, wstają; a wieśniacy idący na robotę, pokazują im drogę do zaniku. Przybywają tam o ósmej rano, i w dziedzińcu spotykają pana Fe – rulus, w sukni bez wielkich stalowych guzików, niosącego pod ręką paczkę książek, jak w owym dniu pamiętnym, kiedy do Rosz-nuar na mieszkanie przychodził. Filolog stanął na środku dziedzińca; rzuca wzrok ostatni na okna pokoju, wktórym mieszkali i wota: "Ja idę., bywaj zdrów Rzymie!… . " Obracając się spostrzegł dwóch przyjacioł, i podchodzi dość smutnie naprzeciw nim; witając niskim ukłonem.
– " Dokądźe, to tak rano? panie Ferulus?" rzekł Alfred.
– "Odchodzę, panowie; opuszczam te miejsca nazawsze; odprawiono mnie… odebrano mi miejsce!…. I dla czego?!…. za to, żem nauczył dziewczynę używać naturalnej szkandeli.. Z resztą, to nie moja wina, że inszej w całej zamku niema!
– "Jakto? to się to nie ułożyło! nie – pogodziło?…. Wszakże Robino dobry chłopieć!….
– "Od czasu ożenienia swego, jest on tylko najdoskonalszem zerem w swoim domu.. Biedne człowieczysko!… będzie on miał się z pyszna!…. niemiałem szczęścia podobać się jejmości dobrodziejce!…. moje wierszy nieprzypadły jej do smaku… niechciała ich posłuchać… niewiele to już, nadziei z takiego, moi panowie, który nieumie szanować nauki!…. Oto to nagroda za to, żem się nudził bawiąc lego zuchwalca pana Pęscry i głupiego jogo braciszka, przez tyle wieczorów!… Saturus sum oprobiis! .. wypędzili mnie niezapłaciwszy nawet mojej pensii biblijotekarskiej za miesiąc!… No! no! niechże teraz… szukają takiego, któryby mnie wyrównał! Jejmość powiada, ze mnie wybornie we wszystkiem wujaszek Miluchny zastąpi…. Co za blu-
źnierstwo! .. zdaje mi się wszelako że wszystkie obowiązki pana wujaszka, skończą się natem; że będzie służącym swojej siostrzenicy.. Z resztą, niosę biblijotękę pod pachą… jest to jedyna moja własność… Będę się starał szkółkę założyć, lub poszukam drugiego Mecenasa, któremu potrzeba będzie Wirgilijusza, aby go za sto talarów na rok, podał do nieśmiertelności. Zdaje misie że to niedrogo. Go się tyczę tego zamku, zobaczycie panowie, wkrótce zjedzą go, zniszczą, przedadzą, opuszczą… padnie w gruzy i nikt nie wspomni imienia ostatniego z jego posiadaczów, a wkrótce szukać będą, gdzie stał Rosz-nuar, jak dziś szukają Babilonu, Tebów Niniwy!…. "
Tego niezobaczym, mój kochany panie Ferulus, bo i raj opuszczamy ten zame.."
Opuszczacie panowie go!" rzekł Ferulus radośnie; "bardzom rad temu!…. Ci ludzie nic warci obcować z panami! jak ja i panowie ubędziemy, pytam rozumnego w tym zamku zostanie!…. Powracacie do Paryza?….
– "Może… odprawiam jeszcze maią podrób..
– "Czy nie potrzebujecie panowie tłómacza, do krajów które macie przebywać?…:
– "Nie, umiemy tyle, ze nasz wszędzie zrozumieją.
– "Czy czasem przypadkiem… niemacie panowie dzieci do wychowanie?" – "Nie – dotąd nie – panie Ferulus.
– "No! to do nóg upadam,.. cale et me ama!…
Mędrzec oddali? się smutnie; młodzi przyjaciele chcieli mu ofiarować pieniędzy, żeby ten, który swoim bliźnich podawał do śmiertelności, nie umarł z głodu; lecz niewidzieli jakim sposobem to zrobić, żeby nicobrazić jogo miłości własnej; w tem Ferułus upuszcza jeden tom z książek, które niósł pod pachą, i idzie dalej nieuważając tego. Alfred podejmuje książkę ukrywa pod nią woreczek, woła na mędrca, który się zastanawia natychmiast i doganiając go, oddaje mu książkę i worek, mówiąc: "Panie Ferulus, zgubiłeś ten tom.
– " Jehowa! jest to traklat Seneki, o pogardzie bogactw!….
– "Byłbyś pan zapewne żałował."
Ex bibliotekarz ściska rękę, w którą wziął to co mu podano, uśmiecha się mile Alfredowi, i oddala się prędko, jakby się lękał żeby mu nic odebrano, tego co dostał.
Alfred i Edward do śniadania pozostają w swoich pokojach; potem idą do sali, gdzie się już wszyscy zgromadzili. Robino chociaż spał z żoną, nie jest z nią nic a nic śmielszy; a Kornelija rzadko nawet raczy się odezwać do niego; łaje służących, i oznajmuje, że Johasia dżokej i pan Kiunet, pójdą wkrótce za Ferulusem. Robino niemoże nawet zezwalać na to, bo ledwie gębę otworzy, teść mu przerywa mówiąc: " Panie zięciu, niech żona robi co chce, proszę się jej niesprzeciwiać, bo do sto tysięcy! rozmówim się z sobą:"
Dwaj przyjaciele oznajmują, ze wyjeżdżają z zaniku, a Eudoksija odzywa się z cicha: "No! będziesz tu zabawnie!…. I ja tu także niedługo myślę popasać!".. Pani Rosz-nuar, bardzo zimno przyjmuje to oznajmienie, nieżałuje dwóch przyjaciół, bo się nie bardzo nad jej wdziękami unosili. Ale Robino, zaczyna uważać że od czasu ożenienia, nie tak się dobrze bawi jak się spodziewał i wota: "Jakto, chcecie odjeżdżać!… opuszczać nas.. ikiedyż?….
– "Dziś jeszcze.." rzekł Alfred.
– Dziś! ach! zmiłujcie się!…. ja na to… my na to niepozwolim, przykroby to było małżonce mojej;… jeszcze choć parę dni… nie wypada lak nagle, wyjeżdżać!
– "No.. to!…. jutro wyjedziem" przerwał Edward.
– "Niech będzie i jutro!" dodał Alfred zdziwiony, że Edward chce odwlec swój wyjazd.