- promocja
- W empik go
Dom. Fallen Crest. Tom 6 - ebook
Dom. Fallen Crest. Tom 6 - ebook
Gdy przyjaciele się odwracają, wrogowie wychodzą z ukrycia…
Sam i Mason wreszcie mogą spędzić ze sobą więcej czasu. Po ostatnich starciach potrzebują chwili wytchnienia. Do Fallen Crest przybywa jednak największy wróg dziewczyny – jej biologiczna matka.
Wakacyjna przerwa w niczym nie przypomina bajki. Mason musi odbyć staż w firmie ojca, aby zaliczyć semestr. Z kolei Sam próbuje odnaleźć się w miasteczku, które nie jest już takie samo jak kiedyś.
Los stawia przed nimi nowe trudności do pokonania. Czy mają w sobie jeszcze wystarczająco dużo siły, aby zawalczyć o szczęście?
O autorce
Tijan swoją karierę z pisarstwem rozpoczęła stosunkowo późno. Jednak nie przeszkadza jej to tworzyć powieści, które kochają czytelniczki na całym świecie. Jest bestsellerową autorką „New York Timesa”, „USA Today” i „Wall Street Journal”. Pisze przede wszystkim romanse, zarówno serie, jak i standalone’y. Prywatnie jest właścicielką cocker spaniela, którego kocha ponad wszystko, partnerką mężczyzny, od którego jest absolutnie uzależniona i pióroholiczką – ma niepohamowany apetyt na pisarstwo! Doskonale się składa, bo jej książki to must-read.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66520-79-0 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
róciłam z porannego joggingu. Wciąż było jeszcze ciemno, a nad trawnikami i chodnikiem, po którym biegłam, dopiero majaczyły pierwsze promienie słońca.
Przez ostatnie dwa tygodnie moim zwyczajem stało się budzenie około czwartej nad ranem i wypełzanie z łóżka, by już po pięciu minutach pędzić po ścieżce. Nie wiedziałam do końca, co było tego istotą – bieganie w ciemności, kiedy nikt nie mógł mnie zobaczyć, czy po prostu świadomość, że jestem tu przed wszystkimi – ciemna postać zlewająca się z mrokiem.
Pokochałam to i kiedy docierałam do domu mojej macochy, wciąż byłam na biegowym rauszu. Nastawiałam ekspres do kawy, a kiedy urządzenie zaczynało brzęczeć i wypluwać wodę, wymykałam się na werandę z przodu domu, żeby dokończyć rozciąganie. Pierwszego poranka prawie kończyłam i już planowałam nalać sobie za chwilę kawy do kubka, kiedy otworzyły się drzwi. Myślę, że Malindę obudził zapach kawy i zachowała się jak wampiry, które powstają, gdy tylko poczują krew.
Zobaczyłam moją macochę. Jej kasztanowe włosy wyglądały, jakby naprędce przeczesała je palcami, a oczy wciąż miała zaspane. W rękach trzymała dwa kubki. Podała mi jeden z nich i opadła na krzesło, po czym poprawiła sobie szlafrok.
Ten poranek niczym nie różnił się od tego pierwszego.
Opuszczałam właśnie nogę do tyłu, kiedy pojawiła się i uśmiechnęła do mnie ciepło.
– Hej, moja mała sikoreczko. – Zanim usiadła, ciaśniej zawinęła się w szlafrok.
– Dzień dobry.
Usiadłam na krześle obok niej i uniosłam nogi, żeby oprzeć na kolanach kubek. Kawa ogrzewała moje dłonie, a ja wdychałam jej zapach.
– Biegałaś dziś więcej niż zwykle?
Zesztywniałam.
Nie zdawałam sobie sprawy, że Malinda wiedziała, kiedy wstałam, zwłaszcza że dziś było to godzinę wcześniej niż zazwyczaj. Powinnam była się domyślić. Była niezwykłą macochą.
– Nikomu nie powiesz? – zapytałam.
Zmierzyła mnie wzrokiem znad kubka.
– Twojemu ojcu czy tym dwóm młodym mężczyznom, którzy chronią cię jak psy stróżujące?
– Nikomu – odpowiedziałam z nadzieją.
Roześmiała się i zaczęła popijać kawę. Poklepała mnie po kolanie.
– Mason wie?
– Że wstałam tak wcześnie?
– Że tyle biegasz każdego ranka. Wiem, że trenujesz też popołudniami. – Znów spojrzała na mnie wymownie. – I dlaczego dziś rano twój jogging trwał aż dwie godziny?
No proszę. Trafiła w punkt.
– Nie zdawałam sobie sprawy, że ktoś o tym wie.
Poprawiłam się na krześle, ignorując pulsujący ból, który pojawił się w skroniach. Zaczynał się za każdym razem, kiedy myślałam o niej.
Czułam go przez cały trening.
– Podsłuchałam, jak Mason rozmawiał ze swoim ojcem i to nie była miła pogawędka.
Spojrzałam na nią. Czy to oznaczało, że Mason też wiedział?
Wzięła kolejny łyk kawy i rozsiadła się na ławce.
– Wiedziałaś o tym, że James zmusił jego i Logana do bycia drużbami na swoim ślubie?
Wiedziałam.
– Boję się, że też mnie to czeka.
– Nie, nie, nie. – Malinda pomachała ręką. – Powinna się cieszyć, jeśli w ogóle pojawisz się na tym ślubie. Analise nie będzie próbowała takich zagrywek. Może i ma… – przerwała – …problemy, ale jest sprytna jak lis. Wierz mi. Nie musisz się tego obawiać.
Jej słowa powinny przynieść mi ulgę, jednak tak się nie stało. Tylko dwoje ludzi wiedziało, do czego Analise jest zdolna się posunąć, kiedy czegoś chce: ja i mąż Malindy, David, mężczyzna, który mnie wychował. Nie bez przyczyny oboje baliśmy się tej kobiety. Mimo że bardzo kochałam Malindę i byłam jej wdzięczna za to, że pojawiła się w moim życiu, nie było jej przy mnie, kiedy Analise miała swój najgorszy okres. Tak, moja matka zniknęła na prawie dwa lata, żeby poddać się terapii. Owszem, wydawało się, że ma się lepiej i wróciła do Fallen Crest już ponad półtora roku temu, i owszem, nie narzucała mi się, przynajmniej przez większość czasu. Ale od kiedy opuściła ośrodek terapeutyczny, zamieszkała nie tylko w Fallen Crest, lecz także w domu naprzeciwko, a ja właśnie tu byłam. Do tej pory jej unikałam, ale nie mogłam już dłużej tego robić.
Spędzaliśmy z Masonem lato w Fallen Crest, bo musiał odbyć praktykę w firmie swojego ojca, żeby zaliczyć rok na studiach. Dostał pozwolenie, żeby wrócić na uczelnię tydzień przed rozpoczęciem zajęć, zamiast rozpocząć wcześniej treningi z drużyną futbolową, tak jak zwykle. Miał mieć sesje z trenerem personalnym, żeby nadrobić opuszczone treningi, ale to nie było konieczne. Jeśli ja miałam fioła na punkcie biegania, to on był równie zakręcony, jeżeli chodziło o treningi. Każdego wieczoru spędzał trzy lub cztery godziny w siłowni, a ja czułam to za każdym razem, kiedy był na mnie, pode mną albo we mnie.
Zrobiło mi się gorąco, bo pomyślałam o tym, jak kochaliśmy się poprzedniego wieczoru. Było jakoś inaczej. Już dawno nie czułam takiej desperacji i głodu. Jakby wciąż było nam siebie nawzajem za mało, jakbyśmy wiedzieli, że za chwilę zacznie się coś, co może nas rozdzielić.
Nie wierzyłam, że tak faktycznie jest, ale i tak czułam napięcie.
Ojciec Masona i Analise byli w Londynie przez ostatnie trzy miesiące, dziś jednak mieli wrócić do Fallen Crest.
Malinda westchnęła, ziewając. Jej uśmiech był przygaszony, ale pełen ciepła.
– Naprawdę nie musisz się nią martwić. Rozmawiałam z Analise przez ostatnie półtora roku. Zaakceptowała to, że wszystko między wami musi się odbywać na twoich warunkach. Nie będzie na ciebie naciskać. Nie będzie ci nawet mówić publicznie „cześć”, jeśli ją zobaczysz. Możesz z nią porozmawiać, jeżeli ty będziesz tego chciała. Piłka jest po twojej stronie.
Mimo tego, co sądziła Malinda, twierdzenie, że Analise jest stabilna psychicznie, byłoby przesadne. To samo dotyczyło tego, że moja matka nie stanowi dla mnie zagrożenia. Miałam długą listę rzeczy, które mi zrobiła, a uderzenie mnie i grożenie, że zniszczy Masonowi życie, to jedne z ostatnich punktów, które się na niej znalazły, zanim poszła do szpitala.
Jedynym pozytywem był James Kade, ojciec Masona i Logana. Kiedy Analise odeszła od Davida, zamieszkałyśmy w posiadłości Kade’ów i tak narodziły się dwie rodziny: ja dołączyłam do Masona i Logana, a Analise do Jamesa. Oboje zdradzali swoich poprzednich partnerów, ale James udowodnił, jak bardzo ją kochał. Dla mnie ten związek był błogosławieństwem.
Relacje Masona i Logana z ojcem nie były pozbawione problemów, jednak okazały się o wiele lepsze niż moje z Analise.
Zaczynałam odczuwać zmęczenie po biegu, kiedy na drodze pojawiło się światło reflektorów. Zacisnęłam dłonie na kubku, ale lata praktyki wzięły górę. Zmroziło mnie, jak zawsze, gdy Analise była w pobliżu, lecz przekułam to w gotowość. „Okej, droga mamusiu” – pomyślałam. Rozchyliłam usta i uśmiechnęłam się nieszczerze. Czułam, jak moje płuca wypełnia głęboko wciągnięte powietrze. Byłam gotowa. Czekałam na to i cokolwiek miała w zanadrzu, zamierzałam odpowiedzieć jej tym samym.
Dwa czarne SUV-y pojawiły się przed bramą domu Kade’ów. Otworzyła się powoli i oba samochody ruszyły na podjazd. Brama zamknęła się za nimi, zasłaniając nam widok, ale wiedziałam, co to oznaczało.
Moja matka oficjalnie wróciła.Rozdział 2
rzwiczki kabiny prysznicowej się otworzyły i dłoń Masona znalazła się na moim biodrze, a kiedy wszedł do środka, przesunęła się po plecach. Poczułam powiew chłodnego powietrza, a potem Mason zamknął za sobą drzwiczki, wziął mnie w ramiona, a ja wtuliłam się w niego. Przesunęłam głowę tak, żeby woda nie spływała mi po oczach. I oto był on.
Mocno zarysowana szczęka. Piękne zielone oczy. Krótko przystrzyżone czarne włosy i ciało idealne dzięki nieustannym treningom. Był cudowny.
Oczy mu pociemniały, gdy przejechał dłońmi po mojej talii i wzdłuż żeber. Westchnęłam, ale nie odwróciłam wzroku. Nie mogłam. W takich chwilach jak ta Mason sprawiał, że moje życie nabierało sensu. Utraciłabym go, gdybym tylko oderwała od niego spojrzenie. Teraz czułam się tak o wiele rzadziej niż za czasów, kiedy Analise chciała nas rozdzielić. W tej chwili jednak to uczucie powróciło. Wciągnęłam powietrze, wyginając się do tyłu, aby pozwolić mu mocniej mnie przytulić, a sobie – delektować się tą bliskością. Tak wielu ludzi próbowało nas poróżnić. Tak wielu się to nie udało.
Zawsze będziemy razem – Mason i ja.
Odwróciłam się, napierając na niego. Każdy centymetr mojego ciała tak idealnie pasował do Masona. Jego twarde mięśnie były dla mnie jak dom. Objęłam go za szyję.
– Dzień dobry.
Jego spojrzenie jeszcze bardziej pociemniało.
– Dzień dobry. – Dłonią dotknął mojego biodra. – Znów dziś rano biegałaś.
Przeszedł mnie cudowny dreszcz.
– I tak mogę później z tobą pobiegać, jeśli chcesz.
Druga dłoń przesunęła się do mojego karku. Chwycił mnie, unieruchamiając, i patrzył na mnie. Na jego twarzy zauważyłam ślad troski.
– Za dużo biegasz.
Więc wiedział. Próbowałam się wyswobodzić, ale nie pozwolił mi na to.
– Przestań. Proszę – dodał łagodnie.
Zostałam w jego ramionach, a woda z prysznica spływała po nas.
– Malinda też coś mówiła dziś rano.
Kiwnął głową.
– Twoja mama wróciła, prawda?
– Wiedziałeś?
– Domyśliłem się. Miałem zacząć praktykę z jednym ze wspólników ojca, ale rano tata napisał mi SMS-a, że będzie w firmie. – Kącik jego ust się uniósł. – Zapytał, czy podrzucić mnie do pracy.
Też uśmiechnęłam się półgębkiem.
– Odpowiedziałeś?
– Jasne – zadrwił. – Bo jestem idealnym, grzecznym synkiem, który jeździ do pracy z tatusiem.
– No cóż, James zawsze może sobie pomarzyć.
Mason zachichotał, przyciskając wargi do mojego czoła. Przesunął dłoń i odgarnął mi włosy za ucho. Przez chwilę mnie przytulał, z policzkiem przyklejonym do mojego czoła. Czułam, że jest spięty. Martwił się i nie mogłam go za to winić. Analise zniknęła z mojego życia na dwa lata i wszystko dobrze się układało – nadzwyczaj dobrze. Ale teraz wróciliśmy do domu. Znów byliśmy na jej terenie. Za dwa miesiące miał się odbyć ślub i wszystko, co dobre, mogło lec w gruzach.
Ale tak się nie stanie. Byłam zdeterminowana, żeby nie pozwolić, by ktoś nam coś zrobił.
– Wszystko będzie dobrze – powiedziałam łagodnie. – Ty to wiesz, prawda?
Poczułam na skórze, jak jego delikatne wargi wyginają się w uśmiechu.
– Nawet się z nią jeszcze nie widziałaś, a już biegasz tak dużo, jak kiedyś.
Miał rację.
– Dobra – wydyszałam. – Przestanę biegać… – Spojrzałam na niego. – Tak dużo.
– Nie obchodzi mnie, jak długo biegasz. Chcę tylko, żebyś była zdrowa.
– Będę.
Popatrzył na mnie z góry uważnym wzrokiem. Potem jego spojrzenie złagodniało i zbliżył wargi do moich ust.
– Nie pozwól, żeby wlazła ci do głowy.
– Nie pozwolę. Obiecuję.
– Już mam jej dosyć. – Zaklął.
– Zapomnijmy o nich. – Stanęłam na palcach i nasze usta się połączyły. Złożył ręce pode mną i uniósł jedną z moich nóg tak, że doskonale go teraz czułam. Wszystko inne zniknęło, tak po prostu. Byliśmy tylko on i ja. Tak jak powinno być.
Zamknęłam oczy, czując, jak we mnie wchodzi.
To. On. Ja. Tylko tyle potrzebowałam. Zarzuciłam mu ręce na szyję i zaczęłam się poruszać razem z nim.
Tam i z powrotem.
Mason wchodził we mnie. Już nie był chłopakiem – był mężczyzną. Czułam, jakbym dojrzewała razem z nim. Ramię w ramię. Odkąd po raz pierwszy mnie dotknął, aż do teraz – zawsze było tak samo.
Wypełniła mnie mroczna, pierwotna rozkosz i mogłam tylko wzdychać, kiedy on poruszał się we mnie.
Tam.
Z powrotem.
I znów do środka.
Jego pchnięcia stały się mocniejsze i wsuwał się we mnie coraz głębiej. Poczułam, jak zbliża się szczyt. Mój krzyk był niski i gardłowy. Wygięłam plecy, pot mieszał się ze spływającą wodą, ale nie mogłam się już dłużej powstrzymać. Dochodziłam.
Mason patrzył na mnie. Pożądanie miał wypisane na twarzy, ja sama byłam nim przepełniona.
Taka sama namiętność pochłonęła nas wczoraj wieczorem. Wyczuwałam to w jego niecierpliwych pocałunkach, sposobie, w jaki trzymał mój kark i biodra, w jaki mnie pieprzył.
Pragnęłam, aby mnie zdominował, ale poczułam, że miękną mi kolana, i nie byłam w stanie utrzymać się na nogach. Złapałam za uchwyt prysznica i się podciągnęłam. Zobaczyłam błysk w oczach Masona, gdy złapał mnie i pomógł mi się unieść. Po chwili znów był we mnie. Tym razem to ja nadawałam rytm, ściskając go nogami w talii, uczepiona prysznica. Gdy to nie wystarczało, objęłam go za ramię i zaparłam się głową o ścianę.
Całował mnie, jakby chciał posiąść mnie na własność.
Poruszałam biodrami w górę i w dół, a cudowny dreszcz sprawiał, że cała drżałam. Był dokładnie tam, gdzie powinien być: jako jedność ze mną. Wkrótce oboje byliśmy cali w spazmach. Fala orgazmu uderzyła mnie tak mocno, że moje ciało aż się wygięło, ale Mason trzymał mnie cały czas. Pocałował mnie delikatnie w usta, potem w czoło, oparł moją głowę na swoim ramieniu i czekał, aż przestanę drżeć.
– Wszystko okej? – wymruczał, ustami muskając moje ucho.
– Czy to pytanie retoryczne? – Zaśmiałam się słabo.
Uśmiechnął się i pocałował mnie, zanim uniósł głowę. Spojrzał mi w oczy.
– Czy byłem zbyt brutalny?
Machnęłam do niego, żeby mnie opuścił, ale on nadal mnie trzymał, a potem, wysunąwszy się ze mnie, posadził mnie na blacie. Zaczął się cofać, lecz chwyciłam go i oplotłam nogami w pasie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i oparłam się o lustro. Nic innego się dla mnie teraz nie liczyło.
– Tylko w najlepszym tego słowa znaczeniu, tak więc poproszę o powtórkę.
Zaśmiał się łagodnie, pochylając nade mną i składając pocałunki na moim ramieniu.
– Tęskniłem za budzeniem się codziennie przy tobie – wyszeptał. Wciąż muskał moją skórę wargami.
Gdzieś w głębi ukłuło mnie poczucie winy.
– Przepraszam.
Pokręcił głową, znów patrząc mi w oczy.
– Nie. Rozumiem. Naprawdę. Po prostu stwierdziłem fakt. – Zmarszczył czoło, po czym potarł je kciukiem, jakby chciał wygładzić. – Co dziś masz w planach?
– Chodzi ci o ten czas, kiedy będziesz w firmie z twoim tatą?
Jęknął i pochylił głowę tak, że spoczęła na moim ramieniu.
– Tak, o to mi chodzi.
Wzruszyłam drugim ramieniem.
– Sądzę, że nie tylko ty w naszym związku powinieneś być tym odpowiedzialnym.
– Chcesz zacząć jakąś pracę?
Kiwnęłam głową, myśląc o moim biologicznym ojcu.
– Garrett założył mi fundusz powierniczy, ale muszę przecież coś robić. Na pewno mogłabym pracować w Manny’s, ale sama nie wiem. Chyba chciałabym tego lata robić coś innego.
Przesunął dłonią po moich plecach.
– Jestem pewien, że na cokolwiek się zdecydujesz, Logan cały czas będzie próbował się tam wbić.
Kiwnęłam głową.
– Jest w Paryżu z twoją mamą, prawda? Taylor pojechała z nim, czy zobaczy się z nią później?
– I jedno, i drugie. Mama wzięła w podróż oboje, ale po powrocie spędzą tydzień u ojca Taylor. Chyba jadą na biwak czy coś w tym stylu. A skoro już o tym mówimy, Helen dzwoniła do mnie dziś rano. Poprosiła, żebym przez wakacje mieszkał w jej domu.
Wspaniale. Cudownie. Rewelacyjnie.
Mój chłopak miał się wyprowadzić na trzy miesiące. Nieważne, że do domu naprzeciwko. Helen Malbourne nie należała do mojego fanklubu.
Odchyliłam się i wydałam z siebie dźwięk rozczarowania.
– Jeśli nie moja matka, to twoja. Zdajesz sobie sprawę, że jedynymi rodzicami, którzy nie chcieli się wtrącać w nasz związek, są nasi ojcowie? Czy to o czymś świadczy?
Uśmiechnął się do mnie łagodnie.
– O czym ty mówisz?
– Wyprowadzasz się do domu twojej mamy. I jak to niby ma funkcjonować? Ostatecznie i tak każdej nocy będziesz spał u mnie. I po co tyle zamieszania? – Wbiłam wzrok w ziemię.
– Tak, będę, bo ty przenosisz się ze mną.
Uniosłam głowę.
– Co? Twoja mama mnie nie znosi. Sądziłam, że nie pozwoli mi tam mieszkać.
Przysunął się do mnie ponownie. Odsunęłam się tak, że teraz całe moje plecy opierały się o lustro, a on był nade mną, z ustami kilka centymetrów od moich.
– Cytując mojego wkurzającego braciszka… – Złapał mnie za kark i wsunął palce w moje włosy. – „Pieprzyć matkę”. – Pocałował mnie mocno, tak mocno, że serce zaczęło mi walić jak młotem. – I co ty na to? Chcesz zamieszkać ze mną? I tylko ze mną?
– Bez Logana?
– Przez pierwszy miesiąc.
– Bez Nate’a?
– Jest na planie zdjęciowym z rodzicami.
– I nikogo innego?
W jego oczach błysnęło pożądanie.
– Tylko ty i ja.
Mogłam jedynie gapić się na niego. Nigdy nie mieszkaliśmy sami. Mieliśmy co najwyżej weekendy sam na sam. Ale tym razem prawie śliniłam się na myśl o tym. Czułam, że to było właśnie to, że powinniśmy to zrobić już dawno temu.
– Tak. – Kiwnęłam głową. – Tak, chciałabym.
– Naprawdę?
– Och, tak. – Nasze usta znów się połączyły i Mason zaniósł mnie na łóżko. Znowu nie mogliśmy się sobą nasycić. Nieważne, ile razy dotykałam tego faceta, i tak pragnęłam kolejnego dotyku.
Kiedy we mnie wszedł, objęłam go rękoma i nogami. Myśli kłębiły mi się w głowie, aż w końcu je odcięłam i poddałam się. Oddałam mu się całkowicie.Rozdział 3
– ześć, laska.
Czekałam na chybotliwym składanym krześle ogrodowym obok paleniska przed Manny’s. Miałam do wyboru jeszcze trzy, ale wszystkie były w podobnym, opłakanym stanie: miały dziury i postrzępione brzegi. Byłam zaskoczona, że w ogóle da się na nich siedzieć prosto. Kiedy odchyliłam się na krześle i uniosłam stopy, by oprzeć je o obmurowany brzeg paleniska, poczułam, że obniża się pod moim ciężarem. Wyprostowałam się.
– Cholera, Heather.
Usłyszałam niski, łagodny chichot jednej z moich najlepszych przyjaciółek – poprawka, mojej jedynej przyjaciółki – kiedy siadała obok mnie, wyciągając pudełko papierosów i zapalniczkę. Odchyliła się na swoim krześle, tak jak ja próbowałam przed chwilą, i skrzyżowała nogi na kamiennym murku paleniska, po czym wypuściła pierwszą porcję dymu.
– Chyba usiadłaś na tym, które trzymam na wypadek, gdyby pojawił się Logan. Mam nadzieję, że wtedy się przewróci, a ja będę miała z tego kupę śmiechu.
Pokręciłam głową. Między nami było tak jak zawsze i jakaś część mnie poczuła ulgę.
– Myślałam, że to już skończone – mruknęłam, odchylając się ponownie z rezerwą. – Jesteś szczęśliwa z Channingiem. On jest z Taylor.
Właśnie wkładała sobie papierosa do ust, ale zatrzymała rękę i cofnęła ją.
– O czym ty mówisz?
– O tych waszych łóżkowych gierkach. Myślałam, że już z tym skończyliście.
Mruknęła pod nosem, zaciągając się papierosem.
– Jeśli Logan przestanie mnie zaczepiać, to odpłacę mu się tym samym. Ale on ciągle to wywleka i tu wcale nie chodzi o flirt, jak twierdzisz. – Sprawiała wrażenie zniecierpliwionej. – Gdzieś po drodze staliśmy się jak brat i siostra, ale ja już mam brata, który jest nieudacznikiem i nie daje mi spokoju! – Odchyliła się w stronę bocznych drzwi Manny’s, gdzie znajdowała się prowadzona przez nią część restauracyjna z grillem.
– Skup się na swojej działce, Heather! – odkrzyknął jej brat sekundę później. – Ja prowadzę bar. Ty odpowiadasz za grilla. Zejdź ze mnie. Byłabyś w gównie po uszy, gdybym przestał odwalać mój kawałek roboty.
Zaśmiała się cicho, prostując się na krześle.
– Mój głupi brat. Na cholerę mi jeszcze jeden, oprócz Brada, oczywiście. – Zmarszczyła czoło i skupiła się na mnie. – A jak się miewa Mały Kade? Żonka pojechała z nim na wakacje?
– Razem z Taylor polecieli do Paryża na kilka pierwszych tygodni.
To zwróciło jej uwagę.
– Paryża? Nie wiedziałam, że Taylor jest nadziana.
– Z tego, co słyszałam, to Helen stawiała.
– O cholercia. – Heather odchyliła nieco głowę do tyłu. – Jest z nimi Najdroższa Matula?
Kiwnęłam głową.
– Z tego, co wiem.
Chrząknęła i zaciągnęła się.
– Więc Koszmar z Ulicy Matek zaciągnął nową dziewczynę aż do Francji na wycieczkę… a ty co od niej dostałaś? – Uniosła brew. – Jedno wielkie nic, prawda?
Jeśli spodziewała się jakiejś mojej reakcji, to trafiła pod niewłaściwy adres. Tak, Helen Malbourne nie akceptowała tego, że spotykam się z Masonem i zgadza się, wyglądało na to, że była zachwycona Taylor, miłością życia Logana, ale mnie to nie ruszało. Wzruszyłam ramionami.
– Naprawdę sądzisz, że gdziekolwiek bym z nią pojechała?
– W punkt. – Przymrużyła oczy, strzepując popiół z papierosa do paleniska. – A skoro mówimy o matkach z koszmaru, gadałaś już ze swoją?
– Widuję się z Malindą codziennie.
– Wiesz, o kim mówię.
No i doczekałam się tego spojrzenia. Czekała, aż się złamię, a może rzucę krzesłem albo zacznę codziennie biegać po sześć godzin. Takim samym wzrokiem patrzyli na mnie wszyscy, odkąd wróciła moja matka. Miałam ochotę pokazać Heather środkowy palec, ale tylko westchnęłam.
– Jest w mieście.
– Tylko tyle powiesz?
Wyprostowałam ramiona.
– A co mam powiedzieć? Wróciła. Nic na to nie poradzę. Jest jak jest.
– Całe twoje życie kłamała o tym, kto jest twoim ojcem.
To prawda. Okłamywała mnie. David nie był moim biologicznym tatą.
– A kiedy ten prawdziwy się pojawił, szantażowała go, żeby zniknął z twojego życia.
Wszystko robiła z pasją.
– Po tym, jak zaczęłaś się spotykać z Masonem, groziła, że zgłosi na policję, że uprawiacie seks.
O tak. Sprawa o stosunki z nieletnią mogła sporo namieszać, ale Mason był ode mnie starszy tylko o rok, nie o dwa lata. Dowiedziałam się o tej luce w prawie dopiero później. Przez cały ten czas wcale nie musiałam się martwić o to, że jego przyszłość legnie w gruzach przez kobietę, która mnie urodziła. Nie ruszało mnie to. Naprawdę. Nie przejmowałam się, kiedy słyszałam listę wszystkich tych paskudnych rzeczy, które zrobiła mi Analise, zanim ostatecznie zamknęli ją w psychiatryku na dwa lata.
Wtedy Heather odpaliła ostatnią rakietę.
– Zabiła twoje nienarodzone rodzeństwo i to ty ją wtedy znalazłaś.
W kałuży krwi.
Zadzwoniłam na pogotowie.
Miałam jedenaście lat.
Powstrzymałam się przed wzdrygnięciem na to wspomnienie.
– Co mam ci powiedzieć? Wróciła. Wychodzi za Jamesa, który jest ojcem Masona. Nic na to nie poradzę. – Mój ton stał się chłodniejszy. – Nie pozwolę na to, żeby coś dla mnie znaczyła.
– I bardzo dobrze. – Heather udała, że wznosi toast niewidzialnym kieliszkiem. – A teraz schlej się do nieprzytomności i powiedz mi, co naprawdę czujesz.
Prychnęłam i zakryłam twarz dłonią.
– Nie wierzę, że to zrobiłam.
– Dzięki Bogu, że tak było – stwierdziła Heather z nutką ironii w swoim zachrypniętym głosie, po czym się wyszczerzyła. Spojrzałam na nią w oczekiwaniu. Normalnie wracałaby na swoją zmianę, ale to było nasze pierwsze spotkanie, odkąd przyjechaliśmy z Masonem do Fallen Crest tydzień temu. Tak, okazałam się małym tchórzem. Heather Jax była jedną z najbardziej lojalnych przyjaciółek od czasów liceum i zawsze umiała trafić w sedno.
Mason i Logan też to potrafili, ale mieszkałam z nimi, więc nie stawiali mnie na celowniku, a raczej obserwowali. Po plecach przeszedł mnie kolejny dreszcz, ale zignorowałam go. Ten nawyk szybko stawał się moją codziennością.
– Czemu nie opowiesz mi o tobie i Channingu? – zapytałam. – Już się hajtnęliście?
Chciałam w ten sposób zażartować, ale ona odwróciła wzrok i zacisnęła usta.
– On by chciał. No wariat z niego, nie inaczej.
– Żartujesz? – Szczęka mi opadła. – Channing ci się oświadczył?
Przewróciła oczami.
– Nie, ale… No właściwie tak. Zapytał mnie jakiś czas temu, bo bałam się, że wpadliśmy, ale tylko się strachu najadłam. Dziecka nie było. Myślałam, że sobie odpuścił.
– Ale nie odpuścił?
– Nie. – Spochmurniała. – Chce się ustatkować. Myślę, że to głównie dlatego że wychowuje Bren, odkąd ich mama zmarła.
– Czekaj. Co?
Channing Monroe? Starszy brat? Teraz niczym ojciec dla jakiejś dziewczynki? Jakoś nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić. Mason i Logan byli idolami w Liceum Publicznym Fallen Crest, a Channing, chłopak o aparycji modela, był nim w liceum w Roussou.
Roussou było miastem sąsiadującym z Fallen Crest. Zwykle toczyła się między nimi rywalizacja, która w czasach, kiedy Roussou rządzili Brett i Budd Broudou, prowadziła nieraz do krwawej jatki. Channing współpracował z Masonem i Loganem i pomógł odzyskać kontrolę nad Roussou. Pomogło też to, że Brett Broudou wreszcie dostrzegł, jakim psychopatą jest jego brat, i teraz Budd Broudou siedział w więzieniu za próbę gwałtu. Channing potrafił trzymać w garści swoje miasto, ale nie byłam pewna co do jego zdolności wychowawczych.
– Czy nie prowadzi teraz knajpy w Roussou? – Chyba Logan coś o tym kiedyś wspominał. Heather kiwnęła głową i głośno wypuściła powietrze z płuc.
– Taaa. Jakbym miała czas na zabawę w dom. Ciągnę to miejsce, odkąd tatko postanowił przejść na emeryturę, i uczę się w szkole pomaturalnej. Nie mam czasu na wychowywanie jakiejś nastolatki. Poza tym ta dziewczyna ma pazury. Nie potrzebuje ani nie chce substytutu matki. Wierz mi. Też przez to przechodziłam. Nie mam ochoty użerać się z drugą mną.
– Wow. – Nie mogłam w to uwierzyć. – Channing jest jak ojciec…
– Raczej jak szczególny rodzaj starszego brata, ale się stara. A ona i tak ma swoją ekipę. Da sobie radę. – Heather uniosła rękę. – I nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. Channing nie jest tylko modelowym starszym bratem. Odwala też różne głupoty na boku.
– Heather!
Uniosła dłoń i wyciągnęła środkowy palec, ale jej brat nie mógł tego zobaczyć stamtąd, skąd do niej krzyczał.
– Przyłaź tu!
Wzięła pudełko papierosów i wstała.
– Jestem półtora metra od niego. Sądzisz, że on naprawdę potrzebuje się drzeć, ile sił w płucach?
– Słyszałem to – odgryzł się Brandon. – Ty robisz mi dokładnie to samo, hetero.
– Nie nazywaj mnie tak! – wypaliła, sięgając do drzwi. Zatrzymała się, zanim weszła do środka. – Hej, później idę kibicować Channingowi. Ma dzisiaj ważną walkę. Jeśli bardzo ci się nudzi, to chodź ze mną. Miło by było mieć obok siebie jakąś dziewczynę.
Nie musiałam się zastanawiać. Jeśli zostałabym w domu, oszalałabym, rozmyślając o tym, kiedy Analise zaatakuje.
– Wchodzę w to.