- W empik go
Dom w malinowym chruśniaku - ebook
Dom w malinowym chruśniaku - ebook
Przeszłość może o sobie przypomnieć i nieźle namieszać w życiu w najbardziej niespodziewanym momencie.
Przekonuje się o tym Alicja, odnosząca sukcesy prawniczka, która przed laty straciła miłość swojego życia i została sama z córeczką. Teraz, gdy wreszcie w malowniczej Malinówce znajduje swoje miejsce, a także nowego mężczyznę, nagle jej świat zostaje wywrócony do góry nogami. Czy Alicja zdecyduje się wrócić do tego, co dawno minęło? Czy na nowo pozna smak szczęścia i miłości?
Nowa książka Haliny Kowalczuk to jak zwykle porcja wzruszeń przyprawiona szczyptą magii.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66332-83-6 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Głos dochodził z góry i wwiercał się bólem w uszy. Alicja nie miała ochoty dostosować się do polecenia. Chciała spać, wszystko ją bolało. Jednak ten ktoś najwyraźniej sobie postanowił, że nie da jej spokoju.
– Pani Alicjo, wiem, że pani mnie słyszy... Za drzwiami czekają pani matka i babcia...
Ta z pozoru niewinna informacja zmusiła ją jednak do otwarcia oczu. Powieki wydawały się zrobione z ołowiu, tak ciężkie, że niemal niemożliwe do podniesienia. Dziewczyna musiała użyć niemałej siły woli, by wykonać polecenie. Kiedy już jej się prawie udało, szybko zamknęła je z powrotem, bo oślepiające światło nie dało swobodnie spojrzeć na tego kogoś, kto ją zmuszał do tego nadludzkiego wysiłku.
– Światło razi? – zapytał głos, po czym nie czekając na odpowiedź, nieznajoma osoba zgasiła lampę, która była źródłem oślepienia. – Teraz na pewno będzie lepiej.
– Co się stało... – wychrypiała Ali, oddychając z trudem.
– Miała pani wypadek, ale już jest lepiej. Czuje pani ból w gardle, bo miała pani podłączony respirator – dorzuciła mówiąca, widząc, że dziewczyna z trudem usiłuje przełknąć ślinę.
– Wypadek? – Ali nie mogła zrozumieć słów kobiety.
– Tak, ale proszę o tym teraz nie myśleć. Poproszę pani mamę i babcię. Czekają już od kilkunastu godzin. Jestem pielęgniarką, zaraz podłączę drugą kroplówkę ze środkiem przeciwbólowym, zaśnie pani i łatwiej zniesie niedogodności fizyczne.
Alicja otworzyła oczy. Leżała w niewielkiej sali, której ściany pomalowane były zieloną, olejną farbą. Wokół niej stało pełno różnej aparatury.
Miarowa praca urządzeń łączyła się ze wzmagającym się bólem. Ali czuła pieczenie w gardle, z trudem oblizała spierzchnięte usta. Chciała sobie przypomnieć, co się stało, jednak nie potrafiła.
Pielęgniarka zawiesiła nad nią kroplówkę i podłączyła ją do wenflonu przytwierdzonego do ręki dziewczyny. Potem wyszła z sali, drzwi zostawiając lekko uchylone. Po kilku minutach pojawiły się w nich matka i babcia Alicji. Obie miały oczy zaczerwienione od płaczu, ale usilnie próbowały przywołać na swoich ustach uśmiech.
– Córciu, jak się czujesz? – zapytała matka, siadając na drewnianym krześle ustawionym przy łóżku chorej.
– Wszystko mnie boli – odparła Ali, niemal sylabizując każde słowo. – Jak długo tu jestem, co się stało...?
– Miałaś wypadek samochodowy, niemal czołowe zderzenie, bo jakieś auto na trzeciego was wyprzedzało. Kierowca i pasażerowie tego samochodu nie przeżyli...
– Mały chłopiec przeżył, bo mimo fotelika i pasów wyrzuciło go przez rozbitą szybę – wtrąciła sędziwa kobieta siedząca po drugiej stronie łóżka chorej. Alicja spojrzała w jej stronę. Babcia jak zwykle musiała wtrącić swoje trzy grosze i podać szczegóły, pod tym względem zawsze można było na nią liczyć. – A byłaś nieprzytomna prawie miesiąc – dodała po chwili, wycierając spocone czoło chusteczką, którą wyjęła z trzymanej na kolanach torebki.
– Miesiąc? – Ali nie mogła w to uwierzyć.
– Tak, kochanie, po operacji wprowadzono cię w śpiączkę farmakologiczną, a wczoraj wybudzono – wytłumaczyła matka, troskliwie odgarniając z czoła córki mokre kosmyki włosów. – Teraz już będzie dobrze...
– Pamiętam, że kiedy ogłoszono wyniki matur, postanowiliśmy z Michałem uczcić to w restauracji nad naszym jeziorem i tam jechaliśmy... Mamo! – Ali poruszyła się gwałtownie, jakby chciała usiąść, ale ból z powrotem przykuł ją do łóżka.
– Ali, spokojnie, leż. Takie ruchy mogą ci tylko zaszkodzić, leż – prosiła matka.
– Ona chce o Michała zapytać – rzuciła babcia. – Ma prawo wiedzieć.
– Mamo, proszę, nie teraz – odparła z wyrzutem w głosie kobieta.
– I tak się dowie, nie jest już dzieckiem – upierała się staruszka.
– To może im zaszkodzić. – Matka nie ustępowała.
Starsza pani spojrzała na nią z politowaniem, po czym odwróciła głowę w stronę wnuczki, której spojrzenie było aż nadto wymowne.
– Michała przewieziono do Warszawy, a dwa tygodnie temu rodzice zabrali go do kliniki w Szwajcarii, gdzie niedawno jego ojciec objął stanowisko ordynatora chirurgii...
– Żyje? – Ali uśmiechnęła się z ulgą. – Najważniejsze, że żyje! Dzięki Bogu. Mamo – zwróciła się do matki – muszę do niego zadzwonić albo chociaż napisać list... – gorączkowała się.
– Na razie to niemożliwe, skarbie, nie znamy jego adresu, a ich telefon został odłączony. Oni wyjechali na stałe... – Matka opuściła głowę. Nie mogła patrzeć na twarz córki, na której wyraźnie malowały się żal i zawód, a także rozczarowanie.
– Na stałe? – powtórzyła Ali.
– Ano tak – potwierdziła babcia. – I prosili, żebyś go nie szukała. Tak najłatwiej! Bogacze! Ludzie lepszego sortu. Córka sprzedawczyni ze sklepu to nie była partia dla ich syna. Wykorzystali sytuację! – Nie kryła oburzenia, zaś Ali w lot wszystko zrozumiała.
– Mamo! – zawołała ostro jej matka. – Wiesz, że Ali nie może się denerwować, w jej sytuacji to szczególnie niebezpieczne!
– Anno, opanuj nerwy! Nie tym tonem, moja panno! – Babcia nie dawała za wygraną.
To właśnie Florentyna Bińczyk była seniorką rodu i niczym szara eminencja rządziła całą rodziną. Kiedy wszystko szło po jej myśli, była kochaną starszą panią, do rany przyłóż. Jednak jeśli ktoś jej się sprzeciwiał lub próbował zwrócić uwagę, reagowała ostro. Jedynie Ali miała klucz do jej serca, ukochana wnuczka wśród całej reszty potomków jej dzieci. Florentyna żelazną ręką trzymała swoją rodzinę i nawet synowie ani zięciowie nigdy nie sprzeciwiali się jej decyzjom. Nikt nie wiedział, na czym polega jej magia: nie była bogata, całe życie ciężko pracowała, aby jej dzieci mogły ukończyć studia, a potem iść swoją drogą. Na pozór łagodna, niezdarna, w pewnych sytuacjach stawała się twardą i niezłomną kobietą, a jedno jej spojrzenie każdego stawiało do pionu.
– Przepraszam. – Anna wyraziła skruchę. – Ale w jej stanie to naprawdę niebezpieczne, ledwo ją wybudzono...
– Mamo, o co tu chodzi? Wcześniej powiedziałaś w liczbie mnogiej, że ja i... no właśnie, kto jeszcze?
– Teraz nie czas o tym rozmawiać. Spróbuj zasnąć, i tak za długo tu byłyśmy jak na pierwszy raz – odpowiedziała spokojnie matka. – Śpij – dodała i wstała ze swojego miejsca. Tym razem Florentyna się nie sprzeciwiła, poszła w jej ślady.
Kroplówka zaczęła działać, po chwili Ali zasnęła.
*Feralnego dnia Alicja wraz ze swoim chłopakiem pojechali sprawdzić wyniki matur. W zasadzie oboje byli pewni zdanej. W końcu byli najlepszymi uczniami w liceum. Wygrywali wszystkie konkursy ogólnopolskie: Michał z biologii i chemii, Alicja z historii i wiedzy o społeczeństwie. Dzięki temu już przed maturą otrzymali indeksy wybranych przez siebie uczelni. Michał, tak jak jego ojciec, chciał studiować medycynę, Ali – prawo.
Oboje byli młodzi, szczęśliwi i pełni apetytu na życie. Swój sukces chcieli uczcić obiadem w restauracji nad jeziorem, gdzie często bywali. Chłopak mógł sobie na to pozwolić. Był jedynym synem Suderów, znanej w miasteczku, bardzo bogatej i wpływowej rodziny. Na początku rodzice spoglądali na jego związek z Ali przez palce. Kiedy jednak w dniu ogłoszenia wyników matur syn oświadczył im, że podczas obiadu, na który ją zaprosił, planuje poprosić ją o rękę, wpadli niemal w furię. Najpierw chcieli mu wytłumaczyć, że to mezalians, kiedy to nie pomogło, próbowali go zastraszyć odcięciem od gotówki. To tylko spowodowało, że chłopak jeszcze bardziej utwierdził się w swoich zamierzeniach. Czuł się dorosły i odpowiedzialny, jeżeli okaże się to konieczne, będzie studiował i pracował, poradzi sobie!
Nie chciał psuć ukochanej humoru w tak ważnym dla nich obojga dniu, nic więc nie powiedział o awanturze ani o tym, że jego rodzice zamierzali w lipcu przeprowadzić się do Szwajcarii, gdzie jego ojciec miał objąć ważne stanowisko w znanej klinice. Bez wiedzy chłopaka załatwili mu nawet miejsce na jednej z tamtejszych uczelni, gdzie miał studiować swój wymarzony kierunek.
Kiedy po ogłoszeniu wyników jechali do restauracji, co chwilę sprawdzał, czy pudełeczko z pierścionkiem jest w kieszeni. Marzył, by ślub odbył się, gdy oboje ukończą studia. Sami dorobią się wszystkiego, niczego nie weźmie od rodziców! Alicja od dziecka była przyzwyczajona, że w domu się nie przelewało. Kiedy miała pięć lat, jej ojciec zginął tragicznie na niestrzeżonym przejeździe kolejowym. Od tamtej pory wychowywała ją matka, przy pomocy Florentyny. Oprócz skromności wpoiły jej także szacunek do innych. Michał już w pierwszej klasie liceum zakochał się w jej uśmiechu, zielonych oczach i długich, czarnych włosach. Zawsze znajdowała rozwiązanie problemu, nikogo nie oceniała, w każdym widziała dobro. Zdawała sobie sprawę z tego, że rodzice Michała nie są jej przychylni, choć nie wiedziała, dlaczego. Nie dopuszczała do siebie myśli, że sytuacja ta spowodowana jest różnicą majątkową między ich rodzinami. Sama nigdy w ten sposób nie patrzyła na innych.
Tego dnia uśmiech nie schodził z jej ust. Planowali w lipcu wyjechać nad morze, gdzie chcieli pracować w barze prowadzonym przez wujka Michała. Zaś we wrześniu mieli ruszyć w Tatry, aby przed rozpoczęciem studiów odpocząć. Życie stało przed nimi otworem!
Potem ostre szarpnięcie samochodem w bok, auto zawirowało na drodze. Zgrzyt gniecionej blachy, ostry ból z tyłu głowy, pas Ali się odpiął. Kątem oka zauważyła, że Michał uderza głową w boczną szybę. Potem nastąpiła ciemność.
*