- nowość
Domowe biblioteki. Reportaże o prywatnych księgozbiorach - ebook
Domowe biblioteki. Reportaże o prywatnych księgozbiorach - ebook
Unikatowa seria portretów prywatnych bibliotek
Zapraszamy do fascynujących podróży po półkach z książkami, po wspaniałych księgozbiorach znanych, mniej znanych lub całkiem obcych nam bibliofilów. Wspólnym mianownikiem wszystkich opisywanych bibliotek są oczywiście książki, ale już ich zawartość, koncepcja i motywacja są u każdego bibliofila inne. Jeden jest nieskomplikowanym zbieraczem, inny – wyrafinowanym kolekcjonerem, jeszcze inny – pasjonatem określonej tematyki, inny zbiera książki jako lokatę kapitału, a najoczywistszą motywacją do tworzenia bibliotek jest po prostu zamiłowanie do czytania.
Poprzez teksty o prywatnych bibliotekach chcemy pokazać, jak ważne jest posiadanie książek, kolekcjonowanie, powroty do przeczytanych lektur, a także w jaki sposób lektury ukształtowały bohaterów niniejszej książki, jak stawały się życiowymi drogowskazami i wzbogacały ich życie. Jak fenomenalnie wpływają na ich pamięć i ogólną kondycję! Reportaże o domowych bibliotekach mogą stanowić poradnik, po jakie lektury sięgać, gdy chaos i nadmiar propozycji wydawniczych wprawia w zakłopotanie, a pracownicy księgarni mają problem z poleceniem właściwej pozycji. W opisywanych bibliotekach wspominane są takie tytuły, że czasami nawet dobrze zaopatrzona biblioteka może skapitulować! Szykujcie się Państwo do podróży w prawdziwą książkową dżunglę!
Spis treści
Od wydawcy
Co dalej?
Od autorki
Kolekcja cicer cum caule z zacięciem detektywistycznym. Biblioteka Marka Potockiego
Książki do używania. Biblioteka Piotra Dobrołęckiego
Kingowiec – tylko jeden taki wariat. Biblioteka Sebastiana Kubańczyka
Moja mała miejska biblioteczka. Biblioteka Anny Barlik
Meblowanie głowy. Biblioteka Rafała Księżyka
Pasja ponad wszystko. Biblioteka Mateusza Trąbińskiego
Czytanie między wachtami. Biblioteka Małgorzaty Czarnomskiej
Biblioteka polsko-szwajcarska. Biblioteka Jana Zielińskiego
Świr, czyli zbieranina emocjonalna. Biblioteka Agaty Żabowskiej
Lubię wiedzieć. Biblioteka Stefana Szczepłka
Biblioteka zdyscyplinowana. Biblioteka Waldemara Szatanka
Biblioteka pięciu pokoleń. Biblioteka Małgorzaty Karoliny Piekarskiej
Poeta z Manhattanu. Biblioteka Marka Czuku
Jedna na milion. Biblioteka Bartłomieja Marii Boby
Książki wzięły się z podróży. Biblioteka Jacka i Joanny Rzyskich
Jazzująca biblioteka. Biblioteka Marka Gaszyńskiego
Biblioteka w salonie. Biblioteka Tomasza Lerskiego
Biblioteka niezbędna do życia. Biblioteka Piotra Müldnera-Nieckowskiego
Bardziej lubię książki niż ludzi. Biblioteka Diany Chmiel
Biblioteka Niepubliczna im. Hanny Gronkiewicz-Waltz. Biblioteka Michała Pabiana
Interdyscyplinarna Biblioteka Komandora św. Łazarza. Biblioteka Wojciecha Jana Karwowskiego
Kariera w książce. Biblioteka Anity Musioł
Niewinne zboczenie, czyli Dean Corso z Kochlewa. Biblioteka Wojciecha Kochlewskiego
Maniactwo książkowe. Biblioteka Karoliny Felberg-Pawłowskiej
Niszowy parapet literacki. Biblioteka Aleksandry Pasek
Prozorow czyta. Biblioteka Andrzeja Domalika
Bibliofil szczęściarz. Biblioteka Jacka Żurawskiego
Kateksja libidinalna książek. Biblioteka Anny Siemińskiej
Książka jako narzędzie. Biblioteka Mateusza Wicharego
Biblioteka z pamięci, czyli sto lat czytania. Biblioteka Witolda Kruczka-Abuładze
Biblioteka fantastyczna. Biblioteka Jacka Rodka
Prosty chłopak czyta. O bibliotece publicysty i filozofa. Biblioteka Tomasza Terlikowskiego
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-969989-6-5 |
Rozmiar pliku: | 3,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jak wynika z najnowszych badań Biblioteki Narodowej, Polacy mają w swoich domach stosunkowo niewielkie księgozbiory. _Nieposiadanie_ w domu żadnych książek lub dysponowanie tylko podręcznikami szkolnymi zadeklarowało 37 proc. respondentów. Tak mówią statystyki. Z naszych obserwacji wynika, że _nie jest wstydem_ brak książek w domu. Magazyny wnętrzarskie pokazują piękne wnętrza bez bibliotek. Tych, którzy czytają i gromadzą książki, nie jest zbyt wielu, a zasobna biblioteka nie jest już demonstracją prestiżu. Media wykazują ograniczone zainteresowanie tematyką książek. W filmach, które ochoczo oglądamy, z reguły brak jest bibliotek. Najpospolitszym tłumaczeniem braku książek w domu jest niedostatek miejsca i komputeryzacja, ale jak pokazują opisane w książce biblioteki, nie jest to przeszkoda nie do ominięcia. Czym jest czytanie książek, wiemy, ale czym jest ich zbieranie, dowiecie się Państwo, czytając zawarte w tym tomie reportaże. Poprzez teksty o prywatnych bibliotekach chcemy pokazać, jak ważne jest posiadanie książek, kolekcjonowanie, jak ważne są powroty do przeczytanych lektur, a także w jaki sposób lektury ukształtowały bohaterów niniejszej książki, jak stawały się życiowymi drogowskazami i wzbogacały ich życie. Jak fenomenalnie wpływają na ich pamięć i ogólną kondycję! Reportaże o domowych bibliotekach mogą stanowić poradnik, po jakie lektury sięgać, gdy chaos i nadmiar propozycji wydawniczych wprawiają w zakłopotanie, a pracownicy księgarni mają problem z poleceniem właściwej pozycji. W opisywanych bibliotekach wspominane są takie tytuły, że czasami nawet dobrze zaopatrzona biblioteka może skapitulować! Szykujcie się Państwo do podróży w prawdziwą książkową dżunglę!CO DALEJ?
Niezwykle się ucieszyłem, gdy Mirka Łomnicka zaproponowała cykl artykułów o domowych bibliotekach i ich właścicielach. I do tego miała zacząć od mojego zbioru, co oceniłem od razu jako wielkie wyzwanie. Teraz, gdy zebrało się tych tekstów tak dużo, wielką stratą byłoby je pozostawić tylko w formie pierwotnej, czyli tylko na łamach „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”. Zebrane razem w zwartą publikację tworzą zupełnie nową wartość. Nie ma wątpliwości, że otrzymaliśmy niezwykłe świadectwo i interesującą dokumentację naszych czasów.
Mirka ma szczególną umiejętność wyszukania interesujących rozmówców, a każdy z nich jest wyjątkową osobowością, czego niepodważalnym dowodem jest pasja do książek, czasem zakrawająca przecież na szaleństwo, co odnoszę przede wszystkim do siebie. Potrafi też z wielką cierpliwością zadawać pytania, słuchać opowieści o historii tworzenia zbiorów i w sposób sugestywny je zapisywać. Dobrze się je czyta!
Teksty z tej książki prowokują do fundamentalnego pytania – co dalej z prywatnymi bibliotekami? Przecież zbieranie książek, ich kolekcjonowanie, rozbudowa księgozbiorów, ale też problemy, jak i gdzie je trzymać – to codzienność bohaterów reportaży Mirki. Właśnie – co dalej? Gdy książki już „wylewają” się z dostępnych pomieszczeń, to co z nimi zrobić? Sprzedawać? Z jednej strony pojawiają się informacje, że starsze książki są drogie, można na nich nieźle zarobić. Nie bardzo w to wierzę. Oczywiście zawsze będzie istnieć rynek książek drogich, poszukiwanych, rarytasów, które rzeczywiście potrafią być bardzo kosztowne. Tak się często zdarza na antykwarycznych aukcjach, które ciągle potrafią wywołać podniecenie u wielu prawdziwych kolekcjonerów i pasjonatów. Ale tak na co dzień – książki tracą wartość. Biblioteki nie chcą przyjmować darowizn, bo nie mają miejsca w swoich magazynach. Przecież muszą zapewnić miejsce na półkach bibliotecznych na nowości, na które najbardziej czekają stali bywalcy, najwierniejsi czytelnicy, a zwłaszcza czytelniczki, bo one przecież najbardziej korzystają z bibliotecznych księgozbiorów.
Wracając do pytania „co dalej?”, nie znajduję optymistycznej odpowiedzi. Kiedyś duże domowe biblioteki gromadzone przez wybitnych naukowców albo miłośników książek trafiały do instytucji naukowych czy większych bibliotek. Takie kolekcje były wyjątkowe, zawierały nie tylko podstawowe lektury, ale też rzadkie druki, trudno dostępne w innych miejscach, do tego często z dedykacjami wybitnych autorów. Od dawna jednak słyszę, że taka praktyka została zarzucona, w wyniku czego cenne zbiory ulegają rozproszeniu i gromadzone przez lata i dziesięciolecia w najlepszym wypadku trafiają do sprzedaży antykwarycznej, ale ich unikalna wartość odchodzi w niebyt!
Najgorzej jest, gdy spadkobiercy nie mają na tyle kultury i świadomości społecznej, aby zadbać o oddziedziczone zbiory i dążą jedynie do usunięcia kłopotliwego dobytku z przejętych mieszkań, bo przecież tylko to jest dla nich cenne.
Odrzucając jednak te ciemne myśli, warto wrócić do idei prezentowanej w tej książce – nawet bardziej niż do idei, bo do miłości – miłości do książek! W czasach, w jakich teraz żyjemy, mówi się o końcu książki drukowanej i rozwoju jej elektronicznych form. Ten proces jest nieuchronny, a badania wyraźnie wskazują, że pokolenie dzisiejszych przedszkolaków jest już całkowicie zanurzone w świecie cyfrowym i będzie w nim dalej, korzystając z urządzeń, jakich jeszcze na obecnym etapie rozwoju technologicznego nie znamy, ale które z pewnością powstaną. A w tym świecie przyszłości książka drukowana będzie miała zupełnie inną pozycję niż obecnie. I dlatego takie muzealne zjawiska jak domowe kolekcje, mam nadzieję, będą ciągle cenione.
A póki co szybko nie zabraknie nowych pozycji do zbierania – przecież każdego dnia w Polsce ukazuje się co najmniej sto tytułów! I ciągle gdzieś trafiają – do bibliotek, do domów, a niektóre, nie ma co ukrywać, na makulaturę. Pojawiają się głosy, że należy zmniejszyć liczbę wydawanych publikacji, bo takiej masy nie sposób ogarnąć, ale przecież są kraje, gdzie liczba tytułów jest jeszcze większa. I jakoś to się wszystko ciągle kręci. Cieszmy się więc z radości kolekcjonerów, o których z takim uczuciem pisze nam Mirka.
Piotr Dobrołęcki redaktor naczelny „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”OD AUTORKI
Nie sądziłam, że kiedy pisałam zdanie „Rozpoczynamy cykl artykułów o prywatnych bibliotekach…”, dostarczę tyle emocji sobie i czytelnikom. Emocje zaczynają się, gdy szukam rozmówcy, rozpytuję. Czasami szukanie zajmuje dużo czasu, część właścicieli bibliotek odmawia, inni zwlekają w nieskończoność. Niektórzy godzą się i zapraszają do siebie, do domów, mieszkań. Tak powstają biblioteczne opowieści. Parę razy właściciele chcieli mi opowiedzieć o swoich książkach zdalnie, proponowali spotkanie w biurze, teatrze, redakcji. Ale tylko w domu, w otoczeniu półek, regałów czy szaf pełnych książek można z satysfakcją i miłością o nich rozmawiać. Można książki wyjmować, pokazywać, przypominać, wspominać. Moi rozmówcy często się obawiają, że nie mają dostatecznie ciekawych zbiorów. Tymczasem każda biblioteka była arcyciekawa. Inna, charakterystyczna jak linie papilarne właściciela, przez to wyjątkowa i jedyna na świecie. Pięć lat temu pisałam: „Wspólnym mianownikiem wszystkich bibliotek są oczywiście książki, ale już ich zawartość, koncepcja księgozbioru i motywacja do kolekcjonowania są u każdego bibliofila inne. Jeden jest nieskomplikowanym zbieraczem, inny – wyrafinowanym kolekcjonerem, jeszcze inny – pasjonatem określonej tematyki, inny zbiera książki jako lokatę kapitału, a najoczywistszą motywacją do tworzenia bibliotek jest po prostu zamiłowanie do czytania. Prof. Krzysztof Pomian, laureat Nagrody Fundacji na rzecz Nauki Polskiej w 2017 roku (zwanej polskim Noblem), „za pionierskie badania dziejów kolekcjonerstwa oraz wpływu nauki i sztuki na rozwój kultury europejskiej”, kolekcjonerem nazywa tylko tego, który dba o wymierną wartość ekonomiczną swojej kolekcji, zaś pozostali, którzy mają taki paradygmat w pogardzie, są według profesora tylko hobbystami. Właściciela pokaźnej biblioteki język polski definiuje na wiele sposobów – od lekko pogardliwego zbieracza poczynając, poprzez bibliografa, bibliologa, bibliomana, na miłośniku, znawcy czy kolekcjonerze książek kończąc. Bez względu jednak na intencje i motywy właściciela, wielu miłośnikom książek udało się stworzyć ciekawe biblioteki. Istnieje jakiś wydumany wzór biblioteki i zwykle moi rozmówcy, zanim mnie zaproszą, tłumaczą, że mają nieporządek i nie wiedzą, czy ich biblioteka jest coś warta. Tymczasem nikogo nie pytam o wartość materialną, interesuje mnie droga do powstania kolekcji, motywacja do gromadzenia i powody kupowania i czytania. Dlaczego postawili na swoich półkach te, a nie inne książki? Za każdym razem mocno się dziwię, że tak dobrze swoje lektury pamiętają i odnajdują właściwy tytuł.
W jednym z reportaży rozmawiałam z antykwariuszem, który stwierdził, że często jest wzywany do wielkich i pięknych księgozbiorów, które po śmierci przodków odziedziczyły dzieci i nie zainteresowane nimi, proszą o ich wywiezienie. Przyszłość kolekcji to najczęstszy problem właścicieli zbiorów, którzy na pytanie, co stanie się z biblioteką, gdy ich zabraknie?, bezradnie rozkładają ręce. Niestety, nie darzymy książek szczególną estymą. Dwóch moich rozmówców, posiadających wybitne kolekcje, wspomina o idei muzeów, w których chętnie widzieliby swoje księgozbiory – jeden podrzuca intrygujący pomysł założenia biblioteki prezydenckiej, drugi mówi o dyskutowanym, ale nieistniejącym ciągle Muzeum Konstytucji 3 Maja. Oby pomysły wypaliły. Z politykami trwa niekończący się spór, czy książka jest zwykłym towarem rynkowym, czy dobrem kultury. Wielu z nich nie dostrzega w czytaniu książek wartości. Pokazuję je zatem w prezentowanych opowieściach. Zawierają drobinę świata, który po cichutku odchodzi. Teksty w tym tomie powstały w latach 2019–2021, najstarsze pochodzą sprzed pięciu lat, co wiąże się z koniecznością nadmienienia, że nieaktualne w tych opowieściach jest przynajmniej stwierdzenie o aktualnie czytanych lekturach. Przy każdym reportażu podajemy datę, kiedy został opublikowany, a rozmowa zwykle odbywała się parę miesięcy wcześniej. Nie uaktualniłam tych tekstów celowo, pokazują stan na czas, w którym powstały, nie tracąc przy tym nic ze swojej uniwersalności. Czas jest nieubłagany dla każdego, dlatego i wśród naszych bohaterów poczynił straty, nie żyją m.in. wspaniały dziennikarz Marek Gaszyński oraz Danuta Boba, która w trakcie pisania reportażu miała już sto lat, oraz powstaniec Witold Kruczek-Abuładze. Zmian jest mnóstwo, m.in. Aleksandra Pasek wyszła za mąż, Agata Żabowska zmieniła pracę, syn Mateusza Trąbińskiego może już oglądać jego komiksy, a wszystkim przybyło pięć lat życia, doświadczeń i… książek.
Kiedy trzymam tę książkę w ręku, mija kolejny rok mojego pisania dla „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” i opisywania prywatnych bibliotek. Na szczęście ciągle nie brakuje mi materiałów i artykułów przybywa. Być może uda się wydać kolejne tomy z następnymi reportażami o bibliotekach. Tego nie wiem, cieszę się zatem, że pokazuję pierwsze trzydzieści dwie biblioteczne opowieści, które zmieściły się w tym tomie.
Możecie Państwo zajrzeć do pięknej biblioteki potomka arystokratycznego rodu Potockich, bibliofila Marka Potockiego, wieloletniego redaktora „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” Piotra Dobrołęckiego, programisty komputerowego i największego fana Stephena Kinga w Polsce Sebastiana Kubańczyka, wykładowczyni i artystki, której praca zdobiła polski pawilon na Międzynarodowej Wystawie Architektury w Wenecji Anny Barlik, dziennikarza, krytyka muzycznego i redaktora Rafała Księżyka, właściciela największej kolekcji komiksów Mateusza Trąbińskiego, kapitana żaglowca Małgorzaty Czarnomskiej, agentki literackiej i redaktorki Agaty Żabowskiej, dziennikarza sportowego Stefana Szczepłka, antykwariusza Waldemara Szatanka, pisarki Małgorzaty Karoliny Piekarskiej, poety Marka Czuku, nieżyjącego już dziennikarza i autora tekstów piosenek Marka Gaszyńskiego, varsavianisty Tomasza Lerskiego, językoznawcy, lekarza i poety Piotra Müldnera-Nieckowskiego, dramaturga Michała Pabiana, bibliofilów Wojciecha Kochlewskiego i Jacka Żurawskiego, badaczki literatury Karoliny Felberg, blogerki Aleksandry Pasek, reżysera teatralnego i telewizyjnego Andrzeja Domalika, terapeutki Anny Siemińskiej, powstańca warszawskiego Witolda Kruczka-Abuładze, fana science fiction i właściciela wydawnictwa Mag – Janusza Rodka oraz publicysty i filozofa Tomasza Terlikowskiego.
Zapraszam do lektury!
Mirosława ŁomnickaKOLEKCJA CICER CUM CAULE Z ZACIĘCIEM DETEKTYWISTYCZNYM.
BIBLIOTEKA MARKA POTOCKIEGO
Zdjęcie pochodzi z książki Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol „Arystokracja. Powojenne losy polskich rodów”
Dociekanie, szukanie to duże wyzwanie intelektualne. I to jest clou jego zbieractwa, które niewątpliwie jest lokatą kapitału, ale widać, że właściciel kolekcji doskonale się bawi i przeżywa intelektualną przygodę życia.
Marek Potocki jest, trzymając się definicji profesora Pomiana, klasycznym kolekcjonerem. Niezwykle dostojnie wyglądająca kolekcja znajduje się w specjalnym bibliotecznym pokoju, imponuje elegancją. Na półkach dominują starodruki. Choć to zabytkowe książki, których w zasadzie się już nie czyta, jej właściciel nie tylko interesuje się treścią swoich książek, ale ma o nich wiedzę większą od wielu naukowców. Marek Potocki pochodzi z rodziny, w której tradycja posiadania pięknych bibliotek jest wielopokoleniowa. Kiedy majątek jego dziada Józefa Alfreda Potockiego został zmieciony przez wichry rewolucji 1917 roku, przewiózł jego resztki do rezydencji w Warszawie, a wśród ocalałych pamiątek była również wspaniała biblioteka. Niestety niemieckie miotacze ognia spaliły ją całkowicie w czasie Powstania Warszawskiego.
– Zaczynałem od zera – rozpoczyna opowieść o swojej kolekcji. – Od początku kochałem książki cenne – rzadkie, oryginalne, eleganckie. Zacząłem je kupować już w młodości, kiedy mieszkałem i pracowałem na Zachodzie, okazjonalnie, za pierwsze zarobione pieniądze. Mieszkałem w Paryżu, więc dostęp do takich książek miałem nietrudny. Lokal, w którym jesteśmy teraz, w Warszawie, kupiłem w latach dziewięćdziesiątych i wówczas, kiedy pytano mnie, czy robimy w mieszkaniu salę jadalną, czy bibliotekę, zdecydowałem, że chcę pokój – bibliotekę! Zamówiłem półki z bielonego dębu u wybitnego majstra. Początkowo stały puste. Obecne zbiory to efekt mojego zbieractwa przez ostatnie dwadzieścia parę lat. Zacząłem chodzić na aukcje. Kupowałem to, co mi się podobało! Robiłem błędy i na nich się uczyłem. Dziś, po wielu latach zabaw bibliofilskich, mam około 1400 książek, w tym 700–800 tytułów, bo wiele dzieł zawiera kilka tomów. Pięknych, starych, czasami związanych z rodziną. Teraz kupuję już bardzo wybiórczo. Jeżeli kupuję nowe, to muszę się pozbywać starych pozycji, bo brakuje mi miejsca. Długo i z namysłem wybieram. Wytworzyłem własne unikalne warunki kolekcji: rzadkość, nieprzyzwoitość, piękno. Kupuję to, co sam uważam za wartościowe, a kryteria mojej kolekcji podlegają zmianom. Mój najświeższy nabytek to wspomnienia mojego ojca – wydanie bibliofilskie w 50 egzemplarzach, tzw. wydanie paradne. Mam egzemplarz oznaczony numerem jeden, egzemplarz numer dwa został sprzedany za 3 tys. złotych. Wydane przez Editions Spotkania w 2018 roku.
Najstarsza książka w kolekcji pochodzi z 1473 roku, to dzieło Alberto Magnusa, wydrukowane w Ulm przez ucznia Gutenberga. – Alberto Magnus to uczony niemiecki z XIII wieku, teolog, jeden z ojców biologii. Prace Magnusa za jego życia i zaraz po śmierci przepisywali ręcznie zakonnicy, pierwszą jego książkę wydano w druku w 1473 roku i ja ją mam – opowiada Marek Potocki.
Pierwsza opowieść. Pokrętna
– Przeczytałem w jakimś artykule o ciekawej historii polskiego Żyda, który był zagorzałym komunistą. Jego losy były tak pokrętne, że aż niewiarygodne. Po bolszewickiej rewolucji, której był wielkim orędownikiem, został w Rosji, ale bał się o swoje życie. Oddelegowany do Polski, został skaptowany przez polski wywiad i donosił na Rosjan. II wojna światowa znów przewartościowała jego wybory i aby chronić swoje życie, sam zgłosił się do Niemców i zaoferował swoje usługi. Dzięki współpracy z Gestapo przetrwał wojnę. Z kolei zaraz po wojnie znów zmienił front i zaproponował wkraczającym do Polski Rosjanom gotowość do współpracy. Używał wielu nazwisk i umierał kilka razy: we Wrocławiu w 1947, w Katowicach w latach sześćdziesiątych, a po 20 latach okazało się, że jest pochowany w Izraelu. Jego historia tak mnie zafascynowała, że kiedy tylko natknąłem się na jego pamiętniki, musiałem je natychmiast kupić. Książka pochodzi z 1936 roku, to jest drugie wydanie, obszerniejsze. Pierwsze wydanie rozeszło się w mgnieniu oka. Bohater książki nazywa się Józef Mützenmacher. Urodził się jako Josek Mycenmacher. Znany był również pod pseudonimem Mietek Redyko (akronim od REwolucja, DYktatura, KOmunizm). Jeden z najbardziej tajemniczych agentów. Jako Jan Alfred Reguła napisał książkę pt. „Historia Komunistycznej Partii Polski w świetle faktów i dokumentów”. Książka, podobnie jak jej autor, miała burzliwe losy, od bestsellera po książkę zakazaną.
Druga historia. Ciekawa
– W katalogu dużego polskiego domu aukcyjnego znalazłem opis książki, o której nigdy wcześniej nie słyszałem, o autorze również nic nie wiedziałem. Już ten fakt wzbudził moją ogromną ciekawość. To dwa tomy słownika autorstwa Franciszka Meninskiego wydane w Wiedniu w 1680 roku. Znajdują się w nim tłumaczenia z łaciny, niemieckiego, francuskiego, włoskiego, polskiego na turecki, perski i arabski. Postać autora okazała się fascynująca. Franciszek przyjechał do Polski w wieku 12 lat i dostąpił zaszczytu zajmowania się końmi króla Jana Sobieskiego i tak zaczęła się jego dworska kariera specjalisty do spraw Orientu. François Mesgnien Meninski przybrał imię Franciszka Meninskiego i został obdarowany przez króla szlachectwem. Wydał za życia swój słownik i zyskał sławę uznanego językoznawcy i leksykografa, znawcę języków Bliskiego Wschodu i ich gramatyk. To była dla mnie niezwykle pasjonująca historia i wszystkie moje wysiłki skierowałem na odnalezienie kolejnych tomów. To godziny, setki godzin szperania w katalogach, wysyłania maili. Na kolejny tom jego słownika trafiłem dopiero po latach w Rzymie, a po kolejnych kwerendach – w Wiedniu – odnalazłem tom piąty. Teraz marzę o tomie trzecim i poszukuję go jak pies gończy! Po całym świecie. Jeżeli skompletuję wszystkie pięć tomów, będę niezwykle szczęśliwy, bo jest to dzieło absolutnie unikatowe!
Trzecia historia. Snobistyczna
– 12 lat temu, spacerując po Krakowie, natknąłem się na witrynie pewnego antykwariatu na przepięknie wydane „De l’esprit des lois” Monteskiusza, a pochodzące z biblioteki mojego prapradziada księcia Romana Sanguszki, o czym świadczyły stemple rodowe. To jest ojciec matki mojego dziada – Józefa. Zadziałał swego rodzaju familijny snobizm. Kupiłem. Niestety ów marszand miał tylko cztery z pięciu tomów i dlatego – by uzupełnić ten brak – musiałem bardzo długo szukać. Aż w końcu znalazłem i na aukcji w Londynie kupiłem bardzo zniszczony zestaw wszystkich tomów, po to tylko, aby mieć ten jeden, jedyny piąty tom. Zainwestowałem też w oprawę, którą zmieniłem na czerwoną, choć oryginalnie miała inny kolor.
Czwarta historia. Hucpiarska
Czerwona gruba księga z 1902 roku opisująca historię życia Henryka VIII, wydanie bibliofilskie, skusiła Marka Potockiego nie tylko swoją urodą. Tutaj głównie zadziałało pragnienie posiadania pamiątek rodzinnych. Egzemplarz dzieła był przygotowywany dla jego antenata. Nosi exlibris z herbem biblioteki łańcuckiej. Marek Potocki był tak zdeterminowany, aby książka trafiła do niego, że w czasie przerwy w licytacji stanął przed tłumkiem aukcjonariuszy mających zamiar licytować i wygłosił gorący i bezczelny apel o odstąpienie od udziału w aukcji na rzecz tej książki. Argument o ojcowiźnie okazał się skuteczny. Książkę licytował samodzielnie.
Piąta historia. Nieprzyzwoita
– Swego czasu moja prababka, Francuzka Paulina de Talleyrand, stwierdziła, że dla jej wnuka Stasia Radziwiłła potrzebny jest podkład z kultury francuskiej i nakazała zakupić dla niego „Bajki” La Fontaine’a, a służący zamiast „Fables” kupił „Contes”. Dziś znamy La Fontaine’a głównie z twórczości dla dzieci, wówczas było zupełnie inaczej inaczej: „Contes” – pikantne i pieprzne opowiastki dla dorosłych – cieszyły się wielką popularnością. Opowieści trafiły do domu i biblioteki w Berlinie, ale dla małego chłopca kompletnie się nie nadawały. Legendę o pomyłce mojej prababki opowiedziała mi ciotka w Paryżu i nawet pokazała egzemplarz tej książki, ale niestety jej biblioteka rozpierzchła się później po świecie. Zaintrygowany rodzinną historią, poczułem zew i postanowiłem zdobyć ów zakazany egzemplarz La Fontaine’a. Ponieważ na egzemplarzu była radziwiłłowska stampila, więc udało mi się trafić na książkę na jednej z aukcji.
Szósta historia. Intrygująca
– „Podróże na Syberię” napisane przez młodego francuskiego księdza w 1763 roku i pięknie zilustrowane kupiłem od znajomego. Celem podróży autora była obserwacja zaćmienia Księżyca, które miało nastąpić na Syberii. To, co widział w swojej podroży po Rosji, opisał długo i ciekawie, a było to o wiele bardziej frapujące i barwne niż samo zaćmienie: pijaństwo, brud, obscena – opis Rosji w czasach Katarzyny Wielkiej. Caryca, wściekła na autora, uznała, że należy przeciwstawić się tej zniewadze i sama napisała odpowiedź na to dzieło i zatytułowała je „Antidotum”. Historia powstania „Antidotum” wręcz mnie zahipnotyzowała. Postanowiłem je mieć. Jako pierwszy wpadł w moje ręce tom drugi i było to w Krakowie, a pierwszy znalazłem na aukcji sześć lat później we Włoszech. Ta książka, autorstwa samej carycy, została wydana tylko w 50 egzemplarzach.
Siódma historia. Rodzinna
Autor jednej z najsłynniejszych powieści „Rękopis znaleziony w Saragossie” Jan Potocki to praprapraprapradziad Marka Potockiego, dlatego kolekcjonowanie pierwszych wydań dzieł tego pisarza jest jednym z celów jego kolekcji. Jan Potocki pozostawił po sobie w sumie 30 tytułów, pisał wyłącznie po francusku. W kolekcji Marka Potockiego można znaleźć prawie wszystkie pierwsze wydania jego dzieł, ale brakuje tego najważniejszego, czyli „Rękopisu znalezionego w Saragossie”. Dziś oryginalna książka warta jest tyle, co piękne mieszkanie w Warszawie. Obydwa wydania dzieła z 1804 i 1810 roku czekają jeszcze na Marka Potockiego gdzieś w antykwariatach świata, zaś on sam jest właścicielem części „Rękopisu znalezionego w Saragossie” pisanego ręcznie przez sekretarza Jana Potockiego, trzech małych zeszytów, wspaniale zachowanych. W sumie zapisanych było 40, odpowiadały 66 dniom podróży. W ramach rodzinnego spełnienia Marek Potocki sam wydał wszystkie tytuły Jana Potockiego w bibliofilskim nakładzie po 15 egzemplarzy każdego tytułu. Ostatnim zakupem pierwszych wydań Jana Potockiego, dokonanym w 2018 roku, była „Histoire ancienne des provinces de l’empire de Russie” wydana w 1805 roku przez samego autora w nakładzie 100 egzemplarzy. To historia ludów pierwotnych w Rosji.
Wszystkie książki Marka Potockiego są w znakomitym stanie. Niejednokrotnie ich renowacja była bardziej kosztowna od zakupu, ale jedna z głównych zasad właściciela kolekcji to troska o ich stan techniczny. Jedną z książek „ubrał” w oprawę swojego własnego pomysłu – stary pergamin ze średniowiecznym zapisem nutowym. Kronika Marcina Polaka to swoista encyklopedia średniowieczna, wydana po łacinie. Dziś w pięknej kolekcjonerskiej oprawie. Marek Potocki poświęca swojej kolekcji dużo czasu niemal każdego dnia. Raz jest to szukanie nowych pozycji, czyli żmudna kwerenda w internetowych lub papierowych katalogach, innym razem troska o dokumentację, a jeszcze innym – radość z jej posiadania. I to są dla niego najpiękniejsze chwile. Siada wtedy w fotelu z dziełem, które wyjmuje z przypadkowego miejsca na półce. Przegląda, nasyca się. Po prostu się cieszy. To chwile znane każdemu kolekcjonerowi. – Chwalę się żonie i synowi, który odziedziczył moje zamiłowanie do pamiątek rodzinnych. On nawet kupił mi książkę na jednej z ostatnich aukcji – „Monumenta Sarmatarum”, zebrane napisy z nagrobków i cmentarzy, dotyczące możnych rodów polskich.
Oprócz kolekcji ksiąg wiekowych, dziwnych i oryginalnych Marek Potocki ma sto książek o książkach, to jego biblia kolekcjonerska. Wydania polskie, niemieckie, francuskie, m.in. monumentalna, 30-tomowa „Bibliografia polska”. Bez ich studiowania nie kupuje nic. One stanowią źródło wiedzy o książkach. Najstarsza pochodzi z XVIII wieku – liczy osiem tomów. Dzieła te zawierają cenne informacje, nawet o cenach ksiąg z XVIII wieku, o kradzieżach itp. Nad ich studiowaniem Marek Potocki spędza godziny, potem dzwoni do Londynu, Paryża, zbiera katalogi z Wiednia. Dociekanie, szukanie to duże wyzwanie intelektualne. I to jest chyba clou jego zbieractwa, które niewątpliwie jest lokatą kapitału, ale widać, że właściciel kolekcji doskonale się bawi i przeżywa intelektualną przygodę życia.
Magazyn Literacki KSIĄŻKI nr 2/2019