- W empik go
Dramat bezprawia. Obraz historyczny z II połowy XVIII w, Tom 2 - ebook
Dramat bezprawia. Obraz historyczny z II połowy XVIII w, Tom 2 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 332 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
l.
Wrzało i huczało w całej Warszawie, natłok był ogromny, gdy nadszedł dzień pierwszy sejmu, dawno oczekiwany. Fak-eye były w pogotowiu do walki – do zażartej.
Przewodnicy partyj trzymali swoich, jak mogli, agitatorowie pilnowali źeby im się nikt nie wymknął chwiejny. Adherenci Moskwy czynili wszystko, ażeby swoich utrzymać przy sobie, w jednakowej uległości dla kniazia Repnina; królewscy pomagali im, jednak mieli swoje widoki, niekoniecznie zgodne 2 zamiarami Ambasadora. Większa zaś część inaczej dziś patrzała na sprawę., poruszana przez Józefa Puławskiego i innych posłów niepodległych. Puławski i jemu podobni mimo zabiegów rosyjskich zostali wybrani, aby bronić sprawy ojczystej i niepodległości Rzeczypospolitej. Puławski mimo odwagi swej nieustraszonej posiadał równie i władzę panowania nad sobą i stosowania się do okoliczności, bez ujmy dla honoru Rzeczypospolitej. Usiłował iść drogą legalną trzymając się ustaw dawnych Rzeczypospolitej.
Ruch był niezwykły, zwoływano, by się nie rozpraszać, namawiano i grożono.
W dzień zagajenia sejmu – u marszałka generalnego, u Radziwiłła, natłok był wielki. Marszałkowie i konsyliarze konfederacyi, senatorowie i posłowie cisnęli się do niego; naszło również wiele z publiczności. Natłok był niesłychany.
Każdy chciał widzieć go, chciał się docisnąć do Marszałka, który sprawuje dziś niby najwyższy rząd w kraju. Wielu mogło dopiero pierwszy raz zobaczyć ukochanego Księcia po powrocie jego z poniewolnej tułaczki, skrzywdzonego a dziś powróconego na łono ojczyzny. Na widok księcia „Panie kochanku” wielu miało łzy rozczulenia w oczach, on też jak zawsze rad był wszystkim, dziś bardziej tylko zakłopotany, gdy losy ojczyzny dźwigał na swoich barkach ojcowskich.
Wtem ruch powstał większy i zaczęto się cisnąć. Puławski wołał na braci szlachtę, żeby się dobrze trzymali i nie spuszczali z oka, dlaczego właśnie zostali wybrani. Kareta zajechała – i niebawem wszedł Nuncyusz Ojca św., prowadzony przez biskupów i Marszałka generalnego, który wyszedł byt naprzeciwko dostojnika rzymskiego.
Nuncyusz wręczył Marszałkowi generalnej konfederacyi brewe Ojca św. do stanu rycerskiego, które przyjął Radziwiłł z należytą czcią i uchyleniem głowy. Do zgromadzonych tutaj gorącemi przemówił słowy wysłaniec papieski nawołując, żeby szlachta, jak zawsze pamiętna czci i gorliwości, jaką dla Kościoła ukazywali Zygmuntowie i Sobiescy, pamiętna przodków swoich wielkich, ginących za wiarę pod Lignicą, Chocimem, pod murami Wiednia, stanęła dziś, jak jeden mąż, do obrony Wiary i Kościoła, bez względu na groźby i podstępne obietnice nieprzyjaciół wiary ojców.
Obecni pobudzeni przez Puławskiego i jemu podobnych przyjmowali słowa te z coraz bardziej wzrastającym zapałem, prosząc o błogosławieństwo papieskie. A gdy go Nuncyusz w imieniu Ojca św. udzielił, nastał taki zapał i ślubowanie sobie wzajemne, iż dla wiary świętej każdy gotów oddać swe życie, że i Nuncyusz był rozczulony tą gorliwością narodu; wielu zaś ledwo co nie płakało z rozczulenia wpadając sobie u zajemnie w objęcia, przyrzekając razem się trzymać i nie odstąpić jeden drugiego, gdyby co zagrozić miało wierze i wolności.
Józef Puławski był zadowolony – adherenci Moskwy i Dworu zaniepokojeni.
Nuncyusz zadowolony z tego, co tu widział, zabierał się do odejścia; miał i drugie brewe stolicy rzymskiej do Prymasa, dla senatorów. Po pożegnaniu przeto wiernych zwrócił się do wyjścia. Teraz go prawie na rękach w zapale i gorliwości swej zaniesiono do karety.
Wszyscy obecni przyobiecywali sobie zaklinając się na wszystko, że wytrwają w obronie Wiary i Wolności do ostatka, wszystko poświęcając. Zapał coraz bardziej wzrastał.
Adherenci Moskwy byli przerażeni, królewscy i patryoci nawet umiarkowańsi niemało zaniepokojeni. Puławski chodził od jednych do drugich, żeby w zapale bronienia Wiary i Ojczyzny wytrwali.
Wtem rozeszła się wiadomość, że Ambasador Imperatorowej zajechał. Czemprędzej wybiegli najgorliwsi z jego adherentów, ażeby go przestrzedz, by teraz nie wchodził między nich, kiedy wszyscy w gorączce uniesienia, on zaś mógłby się narazić na niebezpieczeństwo.
Kniaź Repnin jednak, pełen buty, nie zważając na przestrogę, pewny swego, wchodzi na sale.
Przywitano go hałasem i krzykiem, że wszyscy nie dadzą nic ująć prawom Kościoła, gotowi zginąć za Wiarę i Wolność.
Repnin zrazu drgnął, zdziwiony taką zmianą, lecz w jednej chwili opanował się, i z dobrą miną odrzekł spokojnie, aby tak nie krzyczano, bo i on wtedy będzie musiał się zapomnieć. Stanął i patrzył spokojnie na obecnych. Mierzono sią wzrokiem wzajemnie. Puławski patrzał na swoich, żeby się nie dali groźbom opanować
A gdy było już ciszej, wtedy odezwał się Repnin, że przybywszy do marszałka generalnej konfederacyi nie może zrozumieć tej wrzawy i takiego roznamiętnienia; przecież wszyscy nie powinni dziś zapominać o przychylności i łaskawej ofiarności wielkodusznej jego Monarchini, pod której właśnie opieką zawiązali konfederacyę dla obrony praw swych i wolności odziedziczonej po ojcach
Zrazu było spokojnie – potem znów ruszyły się głosy, i wzrosła wrzawa, w której słuchać było pojedyncze słowa: „Konfederacya… konfederacya przy wierze… przy całości wiary…”
Repnin przystanął, wpatrując się spokojnie w wołających, ani drgnąwszy. To ich nieco uspokoiło. Wrzawa powoli cichła. Patryoci z Puławskim razem wpłynęli, ażeby krzykiem ai dano powodu do zajścia niepotrzebnego.
Kiedy się uciszyli, odezwał się dalej Ambasador imperatorowej:
– Nichto nikomu nie odbiera ta wiary jewo, nikak nie, ami starannosti ku waszej religii, pryjatele waszej Polszy, Rassjanit, anie dumajut o inkursyi na was, ani na wlmiam tatkoUcum.
Daleki my od wsiewo gwałtu ku sumieniu kaźdewo, protonie wypada, kak znajete, pany delegaty, da nic i drugiemu nałoźit… Chto i i was nie źelaje tu strati t' opieki waszej matuszki wielikoj Imperatricy – jej serdce, szto jest bez interesu – takoj naj… uwaźajet, sztoby istinno nie utratiłl
Ostatnie słowo wypowiedziane było z naciskiem. 2 razu było znowu cicho – potem naraz ruszyły się nanowo głosy pojedyncze wołające: „Koźuchowski… Kożuchów skiego napadnięto… napadnięto szlachcica!… Porwano.. Uwo) nić!… Bezprawie…”
Puławski wystąpił tu śmiało, lecz oględnie, wykazując Ambasadorowi obcemu, że według konstytucyj nawet król nie ma prawa więzić szlachcica… a co się stało z Koźuchowskimr to narusza kardynalne prawa Rzeczypospolitej, których bronić chce właśnie Imperatorowa.
Za nim zaczęli i inni domagać się – i minio przestrogi Puławskiego nastała znów wrzawa. Repnin miał chmurę na czole i chciał wystąpić groźnie… Lecz wmieszał się w to sam Marszałek, prosząc, ażeby panowie bracia dali przyjść do słowa Ambasadorowi Najj, Monarchini, a un sam będzie tu pośrednikiem.
Ale Repnin rzekł butnie, że hałasem i groźbą nie da się przestraszyć… wie, co czynić, i co jest jego obowiązkiem jako wykonawcy obromcielki praw Najj. Imperacorowej; na przyzwoite jednak przedstawienie mu i prośbę, gotów uczynić, co se zgadza z jego instrukcyami.
Radziwiłł wystąpił teraz jako pośrednik, a na prośbę Księcia przyrzekł pan Ambasador, że Kożuchowskiego, który wszczął już bunt w radzie konfederackiej i obraził nawet jej członków, każe z uwagi na księcia Marszałka, dla którego pa tryotyzmu ma wielką cześć i uwielbienie, natychmiast uwoł aić, skoro się zrzeknie buntu i napaści na samą władzę konfederacką.
Pan Kożuchowski zaś prawdopodobnie może spał wtedy w lesie swoim nie wiedząc nic o zabiegach za nim kochanej braci.
Ambasador poszedł następnie z Marszałkiem doosobn*j sali dla pomówienia o wielu rzeczach gdy dziś jest zagajenie sejmu.
Dramat bezprawia
7
Po odejściu Repnina mieli ochotę niektórzy grozić Ambasadorowi – i zaczynała się wrzawa, atoli Józef Puławski wraz z przyjaciółmi uciszyli braci, wołając, że w tak ważnej a groźnej dla Rzeczypospolitej chwili należy nie gniewem unosić się, lecz rozwagą radzić o niejednem.
Zaraz też nastały rozprawy o różnych kwestyach. Jako pierwszą rzecz zaczęto rozbierać gromadnie, czy posiedzenia sejmu mają być przy drzwiach zamkniętych, czyli przeciwnie jawne dla publiczności, jak dawniej bywało. Adherenci Moskwy, stronnicy dworscy, a nawet i umiarkowaAsi patryoci byli przeciw jawności. Jako przyczynę stawiali, że takie jawne obrady przy natłoku publiczności a wpływie gromad roznamiętnionych, mogłyby nie mieć swobody dostatecznej, a zacięty i nierozważny opór mógłby kraj na szwank narazić. Na to powstał Puławski, dowodząc, że obrady przy drzwiach zamkniętych sprzeciwiają się ustawie, a tak, jak się działo na ostatnich sejmach, było bezprawiem, ogół obywateli, o którego właśnie chodzi, musi być świadkiem, co o nim się radzi, i jak się radzi, ażeby się wszystko odbywało prawnie. Gwałtownie popierali go w tem inni – i znaczniejsza większość była za jawnością obrad.
Puławski widział już skutek entuzyazmu, jaki się przed chwilą obudził, kiedy się poczuli razem i mieli obok siebie mężów, co nie dali się w błąd wprowadzić żadnemi groźbami. Adherenci Moskwy stracili tu wpływ swój. On wiedział, że obecność publiczności przy obradach sejmu doda siły w pasowaniu się z przemocą, a partyzanci moskiewscy przy tylu świadkach z całego kraju nie będą śmieli występywać przeciw wierze ojców i prawom Rzeczypospolitej.
Mniej odważni proponowali nawet, ażeby przeznaczyć panu Marszałkowi Radziwiłłowi, by się starał wyjednać na to odpowiednie przyzwolenie Króla i Ambasadora. A kiedy Radziwiłł wrócił do braci szlachty, proszono go o to… On zaś już nawet przyobiecał to uczynić, gdy naraz powstał Puławski zawoławszy:
– Ano co to należy do króla?… tandem do ambasadora? Żali ambasador obcej potencyi może ci dawać nam pozwolenie swe na konstytucyę nasze? Zaż bo my tak nisko upadli, żeby upraszać w modestyi posła obcego, co nam pozwoli z naszych konstytucya a czego ono nie pozwoli?
– Aleć Waszmość nie zrozumiał bo „Panie kochanku” – odezwał się zakłopotany Radziwiłł – tu bo ilio chodzi o tę materyą, aby pozwolił, co mamy w konstytucyej, jen' aby-ci się nie sprzeciwiał Imci pan Poseł Najj. Imperatorowej, gdy mu kwestya wyjaśnimy w modestyi obywatelskiej, jak to mamy w konstytucyej naszej
– Ta nacóż wyjaśniać?… Żali do posła obcej potencyi należą konstytucyę nasze, ano refleksyę, jak bo-ci mamy odbywać nasze narady?
Na to odezwały się głosy inne;
– Pan Starosta warecki ma racyą… Pan Puławski dobrze mówi… Głosujemy wszyscy za nim. Zgoda!
Lecz Radziwiłł podniósł rękę wołając:
– Ależ Waszmoście, kochani panowie bracia!… Nam bo reflektować…
– Uciszcie się! Książę mówi – wołały inne głosy – a Radziwiłł kończył:
– Imci pan Puławski reflektuje, iź poseł Najj. Imci Imperatorowej, naszej przyjaciółki, nie maci kontroli, i nie może czuwać ani ex benevolentia, jak bo-ci mają się odbywać sesye… a właśnie to in contrario, panie kochanku – on musi czuwać nad tem, co jego monarchini ma nam zapewnić, ano dać pomoc jeszcze in sua benegnitate.
– A więc obrady sejmu naszego nie będą wolne, gdy-ci tak mówi książę Marszałek? – rzekł Puławski.
– Ależ będą wolne, panie kochanku, i całkiem wolne… An© należy się zapewnić, ażeby mieli jak najwięcej dla nas benevo-lentes amicos dla naszych obrad.
Ponieważ zaś było już około dziesiątej godziny, musieli pójść teraz wszyscy na uroczyste nabożeństwo do katedry św. Jana.
Celebrował tam Biskup chełmiński w odpowiednej asystencyi. Obecni w takiej chwili dla Rzeczypospolitej musieli się oddać modłom, by uprosić łaski Najwyższego, ażeby zechciał wydobyć Rzeczpospolitę z dzisiejszego położenia. Jediii się żarliwie modhli, inni myśleli tylko nad tem, jakby to dać zwycięstwo swojej fakcyi, a niektórzy nawet po cichu zmawiali się podczas nabożeństwa.
Po ukończeniu mszy św nastąpiło kazanie. Kapłan ka żacy wołał na kazalnicy, że miłość ojczyzny, prawdziwa a głęboka, wymaga gorliwości wiary i ofiar a zaparcia się siebie, g"dy idzie o dobro Wiary i Ojczyzny. Zachęcał do wytrwania.
Po skoAczonem nabożeństwie ma zaraz nastąpić zagajenie sejmu.
Tu postanowiła konfederacya na swojej radzie, ażeby posłowie nie wchodząc do izby poselskiej udali się wprost d# izby senatorskiej, gdzie się odbędą razem narady.
Zaraz temu sprzeciwił się Puławski.
– To bo przeciwne zwyczajowi – zawołał – semper tak idzie, ie posłowie zbierają się w swojej izbie, ano wybierają marszałka sejmowego, a dopiero-ci po skończonych rugach wchodzą do izby senatorskiej, gdzie-ci się łączą z senatem.
Lecz zaczęto mu tłómaczyć, że rada konfederacka inny tryb sejmowania uchwaliła, mianowicie, żeby posłowie wprost weszli do izby senatorskiej, a co do marszałka, to marszałkiem – sejmowym będzie marszałek konfederacyi generalnej
– Ależ bo konfederacya nie ma takiego prawa – wołał Puławski – taki tryb sejmowania Je st ci nielegalny.
Powstało niejakie zamieszanie. Adherenci Moskwy i Dworu ciągnęli do izby senatorskiej.. Wielu nie chciało stawiać oporu. Puławski ze swoimi obstawał przy swojem.
Kiedy zaś szedł pan Starosta warecki do izby poselskiej, nie uważał, jak wielu idąc za nim odciągali się powoli, nagabywani przez innych i straszeni, że się buntują wobec uchwał konfederackiej rady, bo tu rozstrzyga konfederacya. A gdy wszedł do środka, zobaczył koło siebie tylko posłów podolskich, posła kijowskiego i kilku innych, reszta odeszła progu nie przekroczywszy. Puławski czekał, zanim wejdą inni, lecz nareszcie widząc, że nikt więcej nie przybywa, a reszta jest w izbie senatorskiej–musiał zaniechać oporu i wejść do innych, by ich całkowicie nie opanowali ludzie z przeciwnej partyi.
Kiedy wszedł pan Starosta warecki, zastał już tam natłok niemały. Zamieszanie było wielkie, posłowie i masa publiczności razem tłoczyli się, a Marszałek Wielki koronny miał niemało trudności, zanim oddzielił od posłów publiczność, która nie;waiając na nic pozasiadała już krzesła przeznaczone dla obradujących.
Gdy się uspokoiło i nastał niejaki porządek, dano znak, ie Król Jmść wchodzi, który, jak to przyrzekł delegacyi, przystąpił już i formalnie do konfederacyi.
Przybył więc Król, i usiadł na krześle tronowym, obok niego ttanął teraz Marszałek koronny i obaj Kanclerze koronni; Kanclerzy zaś obu litewskich nie było w dniu tym, ponieważ przez tąd konfederacki byli wplątani w proces z powodu sprawy przywrócenia Radziwiłła do dóbr jego dotychczas będących w sekwestracyi.
Marszałek Wielki koronny dał głos Radziwiłłowi. Teraz Radziwiłł nieco zafrasowany, chwiejnym głosem odezwał się, że wskutek życzeń wszystkich województw a niedawno rady konfederackiej jako marszałek generalny konfederacyi został oraz i marszałkiem sejmu… Nie mogąc się uchylić oü obowiązku służtnia Rzeczypospolitej, musi przyjąć ten ciężar, za wielki nawet, na jego słabe barki. W przemówieniu swojem; które mu nie bardzo szło po myśli, musiał nawet wychwalać Króla Jmści i jego ojcowskie starania o dobro kraju, co czynił jakimś bardzo niepewnym głosem czerwieniąc się; aasiępnie wyrażał swoje ukontentowanie na widok zgromadzonych stanów złożonych z tak wielkich mężów; nareszcie ujrzawszy w tej chwili wzrok w niego skierowany Repnina, patrzącego się z loży zamkniętej, podniósł nieco głos swój, i zaczął wielbić Imperatorowę, która już tyle dała dowodów przyjacielskiej bezinteresowności, za co jej się należy wdzięczność – a dostrzegłszy zachęty wzroku z loży Repnina – dodał wnet: „nieskończona.” Podniósł zaraz, że Monarchini ta „napełniająca sławą wielkich czynów swłoich świat całyu jest niezadowolona z przebiegu ostatniego sejmu, który postąpił wbrew propozycyom jej co do dysydentów. A gdy wspomniał lękliwie o wyirawionem niedawno do niej poselstwie, rumieniąc.ie i bełkocąc niezrozumiałym prawie językiem, tak to jakoś ogłaszał zgromadzonym braciom, iż tego nawet nie zrozumieli. Spostrzegłszy zaś niechęć pana Ambasadora w loiy i jego gniewne rzucanie się, dopowiedział donośniejszyra głosem, że sejm ma z pełnomocnym posłem Jej Mści Imperatorowej ułożyć sprawę codo materyi dysydenckiej. Że zaś te układy, a do tego potrzeba naprawy całej Rzeczypospolitej i uchylenie zmian poczynionych bez woli narodu, wiele potrzebują czasu i zachodu, przeto wyraził żądanie, aby Król zalimitował sejm, póki delegaci przez sejm wybrani nie ułożą wszystkiego z Ambasadorem zaprzyjaźnionej z Rzecząpospolitą Aliantki.
I zaraz przedłożył sejmowi „akt limity*.
To, czego nie dopowiedział Radziwiłł głosząc lękliwym jeno i niewyraźnym językiem, odczytał teraz wyraźnie sekretarz generalnej konfederacyi.
Kiedy sekretarz czytał słowa o wyprawionem do Imperatorowej poselstwie, by jej dziękować za opiekę i posiłki, jak i prosić o dalsze pozostawienie tych posiłków, które tak pięknie w kraju gospodarowały, do tego o gwarancyę praw i wol-Mości: nastało ogólne zdziwienie, i posłowie patrzali się jćdea na drugiego, czy słyszą na prawdę słowa podobne
Gdy zaś usłyszeli dalej, że dysydentom i dysunitom mają być wrócone wszystkie prawa, skoro zaszczyceni zostali opieką Imperatorowej, nastało już niejakie poruszenie; z ław poselskich widziano, jak ten i ów ciskał takiem okiem, że wkrótce wybuchnie Partyzanci Moskwy i Króla byli zaniepokojeni.
W akcie stało dalej, ife sejm po wyborze delegacyi, dawszy im zupełną moc układania się i podpisania traktatu, zaraz ma zostać odroczony. Delegacya ma mieć zupełną moc naprawienia wszystkiego i utwierdzenia formy rządu i wolności narodowej. Co teraz ułoży delegacya, uchwalając większością głosów przy obecności kompletu wymaganego z czternastu – następnie zebrany sejm ma przyjąć i zaratyfikować, gdy sobie postąpi delegacya według aktu projektu tego.
Podczas czytania projektu wrzało i gotowało się u większej części zgromadzonych tu posłów, a pan Józef Puławski z drugimi patryotami mieli nie mało zachodu, aby powstrzymać braci od przedwczesnego wybuchu a zamieszania. Sekretarz ledwo co zdołał dokończyć czytania.
Po skończonem odczytaniu, zażądał zaraz głosu ten i ów, dygocący z oburzenia na podobny projekt, lecz pan Puławski wstrzyma! niejednego dawszy do poznania, że pierwszy ma.głos ks. biskup krakowski Sołtyk, na którego oczy wszystkiem patryotów są zwrócone, i który właśnie teraz żąda głosu.
Adherenci Moskwy i Dworu zaczęli się sprzeciwiać i próbowali nie dopuścić Biskupa do głosu, gdyż wszystkich może rozuamiętnić i nie doprowadzić właśnie do spokojnego rozpatrzenia sprawy.
Lecz strona pr.eciwna przeparła, ażeby on mówił pierwszy. Książę biskup Sołtyk rozpoczął spokojnym, lecz stanowczym głosem:
– Według regulaminu, którym to uchwalono cum consensu na ostatnim sejmie, wszelkiego rodzaju rogatio ma naprzód być wydrukowane i rozdane wszystkim panom senatorom, ano posłom stanu rycerskiego, do trzydniowej refleksyę…
Przerwał mu czemprędzey adherent moskiewski Gurowski zawoławszy:
– Rzeczpospolita ma prawo dawania ustaw, dawniejsze może ci znosić, ano natomiast stawiać nowe.
– Ad ordinem! Do porządku!… Nie wolno przerywać głosu senatorowi –- zaczęto z różnych stron wołać–i zaczęła się podnosić już wrzawa
Lecz pan Puławski rzekł głośno:
– Każda z konstytucyej obowiązuje, dopóki-ci nie zostanie zniesiona. %
I wołano zewsząd: Tak bo… tak… pan Puławski ma racyą… Precz z Gurowskim!…. Milczeć! książę Biskup ma głos. Sołtyk mówił dalej:
– Wypowiedziawszy, co do regulaminu traktowania materyi, powinienbym już dalej zachować silentium, lecz ze względu na zawartą w projekcie sententiam, muszę oto powiedzieć zgromadzonym stanom Najj. Rzeczypospolitej, iż nie mogę-ci zrozumieć, co za znaczenie mogłyby mieć układy z Jmci panem posłem Najj. Imperatorowej?… Wszak bo my nie jesteśmy in bello z rosyjską potencyą, ażeby mieli z nimi się układać. An© chcciajby się zgromadzone tu stany zgodziły nawet na komisyą delegowaną, tu musianoby sobie zastrzedz, aby takowa mogła jedynie rozważać, i tylko sformułować opinionvn suam do przy-
Dramat bezprawia
13
jęcia lub odrzucenia przez sejm. Innej mocy komisya miec ci mie może.
Gdy to mówił Biskup krakowski, widział prawie wszędzie potakiwanie słowom, adherenci zaś Repnina i Króla byli mocno zaniepokojeni, lecz musieli milczeć, a ks. Prymas siedział ze zwróconem ku ziemi obliczem zapewne przemyśliwając, jakby to wybrnąć z tej matni. Górowski wtedy patrzał się tylko w Repnina, chcąc odgadnąć przez szkła loży, nito wierny pies myśli swojego pana.
Puławski zaś wpatrzony był w Biskupa, uważając, czy wszystko wypowie to, coby on tu powiedział, lecz nawet woli, że książę Biskup, mający większy wpływ i znaczenie większe społeczne od niego, starosty jeno wareckiego.
Książę Biskup mówił dalej o kwestyi wiary i wolności. Obecni słyszeli dobrze słowa jego następujące: „Gdyby wiarę i wolność zdano na kilka, ano kilkanaście osób, nie mógłby ci wtedy głos wolny żadnej przynieść obrony. Takie sprawy nie mogą zależeć od wyboru komisyi, złożonej ze szczupłej liczby osób”…
Następnie dodał, że projektowi tu przeczytanemu będzie się opierał zawsze i wszędzie, choćby i z narażeniem życia.
Nareszcie zakończył zwróciwszy się do Króla: – Jak gotów sam dla wiary i wolności krew i życie sakryfikować, tak tu w obec zgromadzonych stanów zwracam się do Najj. Króla Jmści, zaklinając Jego majestat uroczystą przed niebem i ziemią przysięgą zobowiązany, ażeby in tali critico tempore dla zachęcenia całego narodu dziś okazał, że nie tylko w słowach, jakeśmy bo niedawno słyszeli, ale i czynem swoim okaże, że jest zawzdy prawowiernym i ojcem narodu ano całość wiary narodu swego nad koronę i życie swe przenosi.
Wszyscy mieli teraz zwrócone oczy na Króla Jmści, który w tej chwili nie patrząc na nikogo miał oczy spuszczone ku ziemi.
Po mowie ks. Sołtyka zapał wzrastał u obecnych i odwaga. Po nim podniósł głos hetman polny pan Rzewuski. Mówił z coraz większym ogniem w obronie wiary i wol-mości, nareszcie zekończył:
– Zaklinam Waszmość panów na cienie ojców i dziadów, którzy fidem reipublicae ac libertatem wyżej cenili, niż życie, gdyby oni dziś zoczyli ano zamachy na palladium nasze, na głos wolny uciskany „perpluralttas”, czyliby wtedy poznali dzieci swe i wnuki?… Bądźmy wszyscy jednego zamiaru i cum fide ti'. libertate, ano przy królu swobodnie rządzącym, zniszczenie nawet fortun naszych, utracenie officiorum naszych, więzienie, banicye, wylanie krwi, i nawet śmierć najboleśniejsza, będą wszystkim rzeczy słodkie, ano przyjemne!*)
Na te słowa powstał już zapał niesłychany, wszystko prawie było za mówcami wołając wielkimi głosy: „Zgoda! Zgoda! Ma Wiarę i Wolność!”
Gdy się teraz domagało coraz więcej głosów, a Król po-: – iął, że się dziś umysły coraz bardziej zapalają i nic nie przejdzie po myśli narady jego z Repninem, nie widział nic lepszego, jak dla nieco przydłuższego już trwania pierwszego posiedzenia, zamknąć je czemprędzej.
Pierwsze posiedzenie zaniepokoiło Ambasadora imperatorowej; był on zły i rzucał się to na Króla Jmści, na Radziwiłła, to na ks. Prymasa. Podoskiego nazywał niewdzięcznym i zagroził mu, że jak go wyniósł, tak i potrafi zniszczyć. Ponińskiego zwał po prostu podłym tylko worem i utracyuszem grosza Imperatorowej, Gurowskierau nareszcie przyobiecał za jego zręczność dzisiejszą nawet baty i basznie moskiewską.
Pan Starosta warecki zaś był zadowolony z zachowania się panów brai: ks. Biskupa krakowskiego i pana Hetmana wszędzie przyjmowano z zapałem.
Żałowano tylko, że jeszczeAdama Krasińskiego nie było; lecz słyszauo, że ks Biskup kamieniecki jedzie… że jest już podobnoś nawet niedaleko… widzieli go bowiem niektórzy przed trzema dniami o mil tylko kilkanaście od Warszawy. Przybędzie także… ait dlaczego nie spieszy się i tak powoli jedzie?… Przybędzie! I będzie to nowy filar.dla obrońców Wiary i Wolności…
Partya dworska z Królem była również zaniepokojona, gdyż Ambasador się gniewa grożąc niełaską Imperatorowej. W takich okolicznościach koniecznie należałoby zebrać
") Całe to pierwsae poiitdaenie wraa i piMiuovfieniinii oddane jest co do słowoie według historyi.
wszystkich przeciwników oponentów dzisiejszych i pokazać większą silę. Należałoby koniecznie doprowadzić do zgody Radziwiłła z Carto*yskimi, a przynajmniej z ks. Kanclerzem litewskim, ażeby również i nimi wzmocnić parcyę dworską.
Nalegano na Radziwiłła, ażeby jako marszałek konfederacyi przez swą sprawę sekwestracyjną, nie wykluczał ich z rady. Radziwiłł, który czując ciężar swego urzędu stawał się coraz więcej łagodniejszym i bardziej pojednawczym, poszedł chętnie sam do ks Kanclerza litewskiego odezwawszy się do niego:
– Skoro ci wszystko w bratniej dzisia konkordyi w naszej Rzeczypospolitej, ano radzi nad jej naprawą, toci nie gniewajmy się, Mości książę. Co było, stało się.. Oc, takie bo już było przeznaczenie, panie kochanku, ano v luntis Dti. Dla dobra ojczyzny pierwszy, choć ciężko skrzywdzony, proponuję zgodę ks. Kanclerzowi Jmści.
Ks Kanclerz pojrzał na niego spokojnie i odrzekł:
– Z całem ano sercem przyjmuję j odaną rękę Waszej ks. Mości. Prywata musi zejść na bok, kiedy Rzeczpospolita jest in critico statu Choć innymi drogami, aleć zawzdy szli my do jednego celu, którym była fortunność naszej Rzeczypospolitej.
Skoro już na bok zostawiono przeszkodę oAą z procesu, zaprosił Radziwiłł ks. Kanclerza na posiedzenie sejmu Kanclerz bezzwłocznie prosił i o względy dla Podkanclerzego litewskiego, co Radziwiłł bez wahania się przyjął.
Repnin zaś postanowił teraz iść groźbą nie drżąc przed żadnym środkiem wiodącym do celu.
Swoim podkomendny rn wydał jak najostrzejsze polecenie, aby powiększono oddziały, puszczone na źer do dóbr biskupstwa krakowskiego i na fortuny innych jego przeciwników. Nie potrzeba było więcej, aby podnieść chęć rabunku u żołdactwa zaprzyjaźnionej Aiiantki. W stolicy powiększono ilość wojska Adherentem suoim nakazał więcej gorliwości pod utratą łaski swojej. Królowi Jmści pogroził, że jeśli pozwoli na podobne obrady w sejmie, wówczas straci przyjaźń Imperatorowej i zostawią go jego własnemu losowi
Ruch był i różne zmawiania się między fakcyami.
Gdy się teraz zebrało drugie posiedzenie, na którem miały ie odbyć właśnie szczegółowe delat.y i miano dojść do konkluzyi, prędkiej, bezzwłocznej, po myśli Repnina, przedstawił zaraz Marszaiek konfederacyi na samym początku akt pełnomocnictwa po myśli Repninowej dla mającej się wybrać dele-gacyi a sejm zaraz zalimitować.
Na to powstał ruch iir.ądzy posłami… ten i ów domagał się głosu.
Otrzymał go najpierw biskup kijowski Załuski. Biskup zażądał, aby nasamprzód odczytano bulle Ojca św. Temu sprzeciwili się adherenci Moskwy. Ks. Prymas milczał. Ruszyła się wnet niemała wrzawa, gdyż większa część posłów była za odczytaniem.
Marszałek musiał podać sekretarzowi do odczytania obie bulle, do senatu i do stanu rycerskiego.
Po odczytaniu podniół się ks. arcybiskup lwowski Sierakowski, mówiąc, jak wielce zaniepokoiły uniwersały królewskie serca wiernych, gdy tam wspomniano tylko sprawę innowierców, mającą być na sejmie traktowaną. Powoływał się w swej mowie na konstytucyę z r. 1717, 1733 i 1736, dodając, ze jeśli dysydenci narzekają na jakie krzywdy, winni wnieść zażalenia we właściwej drodze, ale nie zaniepokoić tem całą R zeczpospolitę naraziwszy ją na niebezpieczeństwa. Oświadczył nareszcie, że zgadza się zupełnie we wszystkiem z księciem Biskupem krakowskim Oprócz tego żądał, aby dla ważności sprawy, jak i dla bezpieczeństwa, uprosić dwory katolickie e pośrednictwo i gwarancyę.
Na to powstały głosy przeczące adherentów Moskwy. Oglądano się teraz na Prymasa, lecz ten milczał uporczywie.
Wielka część posłów zaczęła wołać: Zgoda! Zgadzamy się!… Ksiądz Arcybiskup ma racyą… Tak!… Dwory katolickie… Tu bo… o wiarę… o wolność!;.. Inni zaś się sprzeciwiali.
Ponieważ wielu posłów naraz o głos wołało, ruszała się znów coraz większa wrzawa.
Zewsząd wołano: – Wiara nasza… wolność… zagrożona! Egzekucye wojskowe… precz z niemi!… Bezprawia… Czacki blężony, jakoby w twierdzy! Kożuchowski gdzieś ci porwany!
Marszałek ze swoimi starali się uśmierzyć, lecz trudno to
Dramat bezprawia.
17
przychodziło. Nareszcie wpłynął na swoich pan Starosta warecki, że się uciszyli, gdy on otrzymał głos. Wrzawa ustała. Starosta warecki zaczął mówić.
– Jeśli bo mamy wolno obradować, należy oddalić milicye, które-ci grożą, iż nie będą tutaj obrady wolne…
– Ano tak… Oddalić!… To sejm, nie potrzeba wojenna – odzywały się zewsząd głosy.
Puławski zaś zwrócony do swoich odezwał się głośniej:
– Panowie bracia! Ano pozwólcie! spokojnie!… Niechaj bo przyjdę ad rem…
A gdy się uciszyło, mówił dalej:
– Owo sejmiki poselskie, z których wyszli bo reprezentanci patriae nostrae, wymuszano wojskiem… wolnemu obywatelowi tamowano głos.
– Nieprawda, nieprawda! – krzyczały duchy moskiewskie.
– Do porządku! do porządku!–wołali patryoci. – Pan Starosta warecki ma głos. Kto tu się przerywać ośmiela?….
Gdy się znowu uciszyło, mówił dalej Puławski.
– Należy obmyśleć, by Rzeczpospolitą ochronić od nadużyć, ano napaści i gwałtów sui generis. Imcipana Czackiego otoczono we własnym bo domu i nie dopuszczono na sejmik poselski. Wybór taki illegalis. Imcipana Kożuchowskiego porwano wśród Warszawy, ano gdzieś bo wywieziono. A gdzie tu konstytucya „Neminem captivabimusfu Żądamy przeprowadzenia tego crimen, bo inaczej wszyscy tu będziemy narażeni, że nas obca przemoc krzywdzić będzie; ano my zebrani tu, aby obradować nad dobrem ojczyzny, a nie być narażeni na szykany i utratę wolnego głosu. Egzekucyi wojskowe niszczą fortuny tym, co nie idą za sprawą niewoli. Do tego żądam przywrócenia wszystkich konstytucyj, które mamy od ojców i dziadów naszych, a które to poszczerbiono na ostatnich sejmach tllegaliter. Żądam więc zniesienia nadużyć, od kogokolwiek one pochodzą, a które się teraz tak zagnieździły. Wiara nasza święta musi być zachowana w całej mocy swej i swoich prawach. Za Wiarę, za Wolność, oddamy życie nasze!
Na słowa te ze wszech stron wołano: – Zgoda! Zgoda I Na to wszyscy się zgadzamy. Starosta dokończył:
– Owo co do delegaeyi miasto całego sejmu, jestem contra onego limite. My tu zebrani, ażeby-ci wszyscy radzili nad dobrem Ojczyzny, nie możemy tego hodie składać na osób kilkanaście.
– Zgoda! Zgoda!… Nie ma limity – wołali jedni, drudzy zaś: –Niema zgody I Niema!
– Powstały hałasy i odgrażania się, i ruszyła się na nowo burza.
Chciano mimo to zaraz przedłożyć projekt limity do przyjęcia, lecz roznamiętnienie było tak wielkie, że cały projekt mogł zostać teraz odrzucony.
Aby temu przeszkodzić i uśmierzyć rozognione umysły, podniósł się sam Król.
– Panowie! spokój! spokój!… Jego król. Mość mówi – zewsząd wołano.
Powoli się uciszyło – a Stanisław August rozpoczął w te słowa:
– Obowiązek swój wtedy odbywać, gdy pomyślny obiecuje skutek – jest to pospolitą i łatwą czynnością! Ale wówczas radzić, kiedy z każdej strony trudność i niebezpieczeństwo prawie równe, ten chyba zechce, kto nie chluby szuka, lecz kraj chce ratować.*)
– Tak jest! tak! mruczały głosy adherentów dworskich, lecz kilku odezwało się: –Ciszej! Król Jmść mówi…
– „Śmiało powiem bo prawdęu – ciągnął Król dalej – „iż od „objęcia rządów innego nie miałem celu, jako uczynić ten naród „rządnym, szczęśliwym i poważanym.”
Na twarzach obecnych tutaj widocznem było u jednych zdziwienie na te słowa Króla Jmści, u innych wprost nawet zaprzeczenie.
Mimo to Król Jmść dalej ciągnął:
– „Co i jak czyniłem, dość jawne pozostaną dowody, z których zwyczajnie od współżyjących sprawiedliwsza potomność „sądzić mnie będzie. Są tu w tej izbie, którzy wówczas widzieli „na oczy, jakie czyniłem zabiegi dla uchylenia najprzykrzejszych „w dyssydenckich materyach e£ in statisticis okoliczności. Więcej
) Całe to przemówienie Króla dotąd i dalej eo do słowa jest autentyczne.
„ja azardował za te najdroższe zaszczyty, śmiało to mówie, od „wszystkich tu przytomych, są tego autentyczne dowody. Przyjedzie, przyjdzie ten czas, gdzie pozostały ze mnie już tylko „martwy proch znajdzie obrońców, którzy się swych ojców wy-Pytywac będą, co ten Król zrobił, którego zażalone serce po „rywczość narodu i na sobie doznać musiała.”
Na te słowa całkiem się uciszyło w izbie, i wrodzona wrażliwość łatwego co do przejęcia się uczuciem narodu wzięła teraz górę nad niechęcią ku Stanisławowi Augustowi.
On zaś dalej mówuł, co chciał właściwie wypowiedz ec:
– „Wolny naród, co chciał, to uczynił. Wszystkie województwa, ziemie i powiaty spoiły się węzłem nowej konfede „racyi. Ta konfederacya wysłała posłów do Najj. Imperatoro-„wej rosyjskiej, dopraszając się u niej posiłków i gwarancyi, „tak co do materyi dysydentów, jako i formy rządów”.
– Uważajcie! Uważajcie! słychać było głosy pojedyncze. I coraz większe było oczekiwanie. Nie chciano utracić żadnego teraz ze słów Króla.
– „Mam też ninie za rzecz koniecznie potrzebną, aby tu „radzie sejmujących były czytane credentialcs, które posłowie „konfederacyi, w Moskwie aktualnie będący, oddali. Stąd do-„piero Waćpanowie powziąć możecie doskonale, jak dalej wam „postępować będzie należało. Zaczem zdaje mi się, aby teraz „credentiales stanom od laski były przeczytane.”
Mowa króla Jmści pokazała, że Stanisław August przy całem swem rozczuleniu, wspominając na prochy po śmierci swej, nie opuścił na końcu słów, któreby jawno wskazywały, że to nie on, ani nawet Imperatorowa, ani jej Ambasador, żądali posiłków i gwarancyi obcego mocarstwa, lecz właściwie sama konfederacya wolnego narodu
Sekretarz konfederacyi zaczął też czytać teraz akt ten, który mieli wydany jako instrukcye delegaci do Imperatorowej.
Zaczął zatem od słów:
– „Pierwszy krok złączonej całej skonfederowanej Rzeczypospolitej jest od wyznania najniższego Jej Iraperatorskiej Mości „podziękowania za wielkoduszne jej interesowanie się do ocalę-„nia dawnych praw, wolności, prerogatyw i rządów Rzeczypospolitej naszej. IchMość panowie posłowie mają zlecenie upe-
3*
„wnić ją o jak najżywszej naszej wdzięczności, a supliko wać „w imieniu Rzeczypospolitej o kontynuacyą pomocy i posiłków „łaskawych, pod cieniem których oczekiwamy skutków najlepszych dla swobód i uszczęśliwienia naszego*.
Na słowa te nastało ogólne zdziwienie. Posłowie pozierali jeden na drugiego zdumieni, czy też naprawdę słyszą coś podobnego. Niektórzy mieli ochotę wybuchnąć, i drzała im ręka, ażeby chwycić za szablę i bronić się przedtem wdzierstwem, lecz ich sąsiedzi wstrzymali, aby dosłyszeć reszty tego aktu.
Czytając akt cytował sekretarz dalsze tam przychodzące słowa, jak, o „nieśmiertelnej sławie wielkodusznej Imperatorowej”, o „wdzięczności wiecznej narodu”, o tem, że „Jej gwa-rancya jedynie może ubezpieczyć stałość praw Rzeczypospolitej”… Stało tam nawet, że „oryginał tego instrumentu złożony „będzie w archiwach Rzeczypospolitej jako święty i drogi de-„pozyt, dla oświadczenia wiekom o łasce i sławie Imci Imperatorowej.”
Na to nie mogli już niektórzy wytrzymać, wydając pojedyncze słowa pogardy dla twórców takiego aktu, innym drżała ręka, lecz zdołano ich powstrzymać, póki sekretarz nie skończy czytania. Puławski ze swoimi był czynny, ażeby teraz nie przyszło do jakiego przedwczesnego wybuchu.
Nareszcie zakończył sekretarz czytanie aktu słowami, że „sejm ma stwierdzić żądania te narodu i w porozumieniu z jej „pełnomocnym posłem przez negocyacyę, ażeby to, co się na „sejmie ułoży, zostało stałem i niewzruszonem pod gwarancyą „JejMści Imperatorowej”.
Po skończonem czytaniu, kiedy wyszli posłowie z pierwszego przerażenia, słychać było zewsząd głosy:
– Wymienić! Wymienić tych, którzy to podpisali!… Było ogólne drżenie przy oczekiwaniu połączone z oburzeniem wszystkich. Adherenci Moskwy stali bladzi.
Lecz nikt się do tego aktu przyznać nie chciał. Wtedy wołano:
– Zdrada! Akt to podrobiony!… Kto go podrobił?… Na szable zdrajcę! Rozsiekać! Rozsiekać!
I była chwila, w której wszystko czekało gotowe, by chwycić za szablę Obecnym groziło wielkie niebezpieczeństwo.
Wszyscy potracili głowy, Król z dostojnikami chciał schodzić z siedzenia. Powstrzymał w tej chwili wszystkich pan. Starosta warecki.
– „Panowie!… Spokojnie! Nie zapominajmy”… „To sejm… rada wielka! Precz z gwałtami! Narazicie siebie i Rzeczpospolitą na wszelkie niebezpieczeństwa!u
Puławski spostrzegł bowiem, iż niektórzy wyszli byli po cichu, by przywołać pomoc moskiewską, a wtedy krew tylkoby się polała.
Chwilę się wstrzymali – potem nastała ogromna wrzawa i zmieszały się wszystkie głosy.
Nie tylko Puławski, lecz i inni życzliwi narodowi byli bez przestanku czynni, aby wrzawę opanować.
W przestankach tej wrzawy słyszeć się teraz dawały głosy: – „To zdrada! To robota Króla i jego dworzan*… „On nas oszukuje w zmowie z Ambasadoremtt. „Kto wysyłał i kogo!”… „Wyszukać zdrajców!”
Królowi robiło się słabo… Wstawał i usiłował sesyę zamknąć. Obstąpili go przyjaciele, a Marszałek konfederacyi zawołał:
– W imię Jego Król Mości i generalnej konfederacyi sol-wujemy sesyą…
– „Niema zgody!” – wołano – „Trwa dalej! niema zgody!* „Sądzić!”… „Sądzić zdrajców!”… Rozsiekać!"…