- W empik go
Droga do imperium. Początki Wielkiej Brytanii 1603-1707 - ebook
Droga do imperium. Początki Wielkiej Brytanii 1603-1707 - ebook
Po Brexicie powróciło pytanie o niepodległość Szkocji, a odpowiedź na nie przestała być oczywista. Ale jak miałaby wyglądać niezależność kraju, który posiada przecież instalacje brytyjskiego arsenału nuklearnego? Od stuleci Anglia i Szkocja zastanawiają się: „razem czy osobno”? Cofnijmy się w czasie i sprawdźmy, jak zaczęła się ich wspólna droga!
Paweł Burdzyński w e-booku „Droga do imperium. Początki Wielkiej Brytanii 1603-1707” opisuje relacje dwóch całkowicie odmiennych ludów, które przed wiekami połączył jeden władca. Wydawać by się mogło, że Anglia i Szkocja, z racji swojego specyficznego położenia geograficznego, łatwo znajdą wspólny interes.
Nic bardziej mylnego!
Anglicy uważali Szkotów za dzikusów, którzy najadą Anglię, aby zabierać z trudem wypracowane bogactwa. Szkoci widzieli Anglików jako uciążliwego starszego brata, który wtrąca się we wszystko i narzuca swoje zdanie. Oba ludy różniły obyczaje, kwestie religijne, prawodawstwo i wiele innych spraw.
Dlaczego więc Szkocja i Anglia weszły na trwającą ponad sto lat drogę, prowadzącą do integracji?
Jakie trudności musieli przezwyciężyć władcy, dążący do zjednoczenia Wysp Brytyjskich?
Czy któryś z wyspiarskich krajów mógł zaskakująco połączyć się z kontynentalną Francją?
Poznaj odpowiedzi na te, i wiele innych pytań. Prześledź trudną historię relacji angielsko-szkockich. Kup e-booka "Droga do imperium. Początki Wielkiej Brytanii 1603-1707" i zrozum korzenie współczesnej Wielkiej Brytanii!
Paweł Burdzyński — Od kilkunastu lat mieszka w Szkocji, którą przemierzył wzdłuż i wszerz. Tradycję i historię tego kraju stara się przybliżyć polskim odbiorcom, m.in. na swym blogu. W kręgu jego historycznych zainteresowań znajduje się świat anglosaski oraz wczesnośredniowieczna kultura Piktów. Autor w wolnych chwilach chodzi po górach oraz fotografuje.
Spis treści
Słowo wstępne
Wprowadzenie – historyczne tło wydarzeń
Część I: Świt Wielkiej Brytanii (1603–1625)
Część II: Odwrót od elżbietańskiej konstytucji (1625–1688)
Część III: Od podziałów do wspólnoty interesów (1688–1707)
Bibliografia
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-65156-63-1 |
Rozmiar pliku: | 4,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czym jest współczesna Wielka Brytania? Na to pytanie można odpowiedzieć na wiele sposobów. Jest to państwo obejmujące archipelag Wysp Brytyjskich, otoczone morzami – granicę lądową ma jedynie z Republiką Irlandii. Pod zarządem Wielkiej Brytanii znajdują się terytoria zamorskie, a w zasadzie wysepki porozrzucane po wszystkich oceanach, będące skromną pozostałością po kolonialnym imperium. W skład państwa wchodzą cztery regiony administracyjne o charakterze autonomicznym – w rezultacie decentralizacji (ang. _devolution_) status autonomiczny otrzymały Walia, Szkocja i Irlandia Północna. Anglia wraz ze stołecznym Londynem stanowi jądro Wielkiej Brytanii. Ustrojowo Wielka Brytania jest monarchią konstytucyjną opartą na demokracji parlamentarnej z królem Karolem III jako głową państwa.
Pomimo wielu osiągnięć w czasach współczesnych Zjednoczone Królestwo przeżywa kryzys związany z utratą dominującej roli w świecie po II wojnie światowej. Od czasu upadku imperium Brytyjczycy próbują odnaleźć się w postkolonialnej rzeczywistości. Wyjście z Unii Europejskiej stanowiło próbę przedefiniowania roli tego państwa, znalezienia drogi do odzyskania znaczenia w skali globalnej. Być może szansą jest zbudowanie na nowo relacji z państwami brytyjskiego Commonwealth. Czas pokaże, czy to właściwa droga, szczególnie że przyszłość wyspiarskiego królestwa stoi pod znakiem zapytania. Niepodległościowe tendencje w Szkocji, jak i stan politycznego zawieszenia w Irlandii Północnej potencjalnie grożą rozpadem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii.
Przedstawione powyżej fakty są, jak mniemam, dobrze (a przynajmniej w dużej części) znane na całym świecie. Pomimo częściowej marginalizacji tego państwa na arenie międzynarodowej zainteresowanie Królestwem Wielkiej Brytanii prawdopodobnie nie zmalało. Brytyjskie tradycje i kultura od dawna są towarem eksportowym, przynoszącym Brytyjczykom wiele splendoru. Nie można też zapomnieć o brytyjskim wkładzie w globalny rozwój cywilizacji. Rewolucja przemysłowa i liberalizm ekonomiczny, demokracja parlamentarna, literatura i rozwój współczesnych mediów – to oczywiście tylko kilka przykładów.
Mnie jednak zastanawia, czy do równie powszechnych należy wiedza o tym, jak doszło do powstania tego państwa. Jego historia jest stosunkowo młoda, jednak istnienie Wielkiej Brytanii najczęściej przyjmuje się za pewnik. Być może niektórzy utożsamią powstanie Wielkiej Brytanii ze stworzeniem systemu parlamentarno-gabinetowego. Jeszcze inni postawią znak równości między powstaniem imperium brytyjskiego a początkiem Wielkiej Brytanii. Faktycznie jednak ukształtowanie się demokracji parlamentarnej i budowa imperium kolonialnego były wydarzeniami _post factum_, do których doszło dzięki przyłączeniu królestw Anglii i Szkocji. Instytucjonalny związek tych krajów (i podległych dominiów) dał początek Królestwu Wielkiej Brytanii.
To, co bezpośrednio przesądziło o powstaniu monarchii brytyjskiej, to ratyfikacja w 1707 r. _Aktu unii_ w parlamentach Anglii i Szkocji. Od tej pory parlament brytyjski w Westminsterze stał się instytucją wspólnotową. Ten krok pociągnął za sobą integrację na wszystkich płaszczyznach, co z początku napotkało na pewne problemy. Był to jednak proces nieodwracalny, będący ukoronowaniem unii personalnej trwającej całe stulecie.
Dzień 1 maja 1707 r., kończący podział na królestwa Anglii i Szkocji, nie stanowi jednak szczególnie eksponowanej daty. W historycznym kalendarium Wielkiej Brytanii jest wiele innych wydarzeń, które mocniej zaistniały w świadomości przeciętnego Brytyjczyka. Mniejsza popularność 1 maja 1707 r. może wynikać z otaczającej tamto wydarzenie aury kontrowersji. O ile bowiem dla jednych unijny akt sprzed 300 lat oznacza początek projektu kontynuowanego z sukcesem do dziś, o tyle inni widzą w nim tylko historyczną konieczność, a dla pewnej części Brytyjczyków stał się symbolem brytyjskiej targowicy. Negatywnym ocenom sprzyja fakt, że brytyjska wspólnota była zdominowana przez jedną nację – Anglików. Bez względu jednak na subiektywne oceny z historycznej perspektywy tego dnia dokonało się przejście na kolejny etap brytyjskiej integracji.
Unia realna zawiązana w 1707 r. oznaczała stworzenie ogólnobrytyjskiej struktury. Dwa odrębne królestwa stopiły się w jedno państwo lub jak chcą inni, władza londyńskich elit rozciągnęła się na cały brytyjski archipelag. Powstanie brytyjskiej monarchii nie było odosobnionym zjawiskiem, w postfeudalnej Europie dążono do zakończenia politycznej fragmentaryzacji. Jako przykład można by tu wskazać rozwój królestwa Prus – proces rozpoczęty połączeniem się Prus Wschodnich z Elektoratem Brandenburgii zakończył się dopiero w 1871 r. powstaniem państwa niemieckiego. Również zjednoczenie Włoch w 1870 r., zapoczątkowane przez władców Królestwa Sardynii, było rozciągnięte w czasie. To, czym wyróżniał się brytyjski model państwowotwórczy, to odrzucenie monarchii absolutnej na rzecz monarchii parlamentarnej – model ten okaże się wzorcowy dla wielu europejskich państw w XIX stuleciu.
Tematem tego e-booka nie jest jednak _Akt unii_ i jego polityczne konsekwencje, to jedynie konkluzja całej narracji. Akcentuję tylko doniosłość tego dokumentu, jako że angielsko-szkocki konsensus polityczny z 1707 r. wpłynął zasadniczo na bieg historii. Moim zamiarem jest ukazanie dziejów unii dynastycznej Anglii i Szkocji jako okresu decydującego dla kreacji Królestwa Wielkiej Brytanii. Dynastyczny mezalians z lat 1603–1707 stanowił w pewnym sensie eksperyment, z którego kształtowało się pojęcie brytyjskiej wspólnoty. Jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, unia dynastyczna zapoczątkowana przez Jakuba VI w 1603 r. „zrobiła różnicę”.
Królowie ze szkockiego rodu Stuartów symbolizują też udział Szkocji w kreacji Wielkiej Brytanii. Wydaje mi się, że wkład tego kraju w ów proces jest rzadko dostrzegany lub wręcz pomijany. W literaturze popularnonaukowej Szkoci są z reguły przedstawiani dopiero w erze ekspansji imperium kolonialnego. Mieszkańcy północnej Brytanii (jak sami zaczęli siebie nazywać) zapełnili karty historii jako odkrywcy nowych lądów i kolonizatorzy, genialni wynalazcy, liberalni myśliciele, budowniczowie statków. Wszystko to prawda, lecz takie ujęcie redukuje rolę Szkocji w powstaniu brytyjskiego królestwa. Istnieje wiele przykładów z historii Wysp Brytyjskich pokazujących, w jaki sposób w Anglii zawłaszczono wspólną historię. Jednym z nich jest fakt, że tzw. rewolucja angielska mogła nie zaistnieć (lub miałaby miejsce później), gdyby nie wydarzenia z lat 1637–1640 rozgrywające się w Szkocji. Jak trafnie zauważa brytyjski historyk Simon Schama, trwający półtora wieku okres brytyjskich wojen rozpoczął się w 1637 r. w edynburskiej katedrze, a pierwszymi pociskami okazały się kościelne stołki. Inny przykład to o kilka dekad późniejsza chwalebna rewolucja z lat 1688–1689. Jeszcze do niedawna to przełomowe wydarzenie opisywano jako mające łagodny i bezkrwawy przebieg (stąd „chwalebna”). W samej Anglii obalenie Jakuba II okazało się rzeczywiście szybkie i bezproblemowe, jednak polityczne zdobycze angielskiego parlamentu osiągnięte zostały dzięki krwawym bitwom w Irlandii i Szkocji.
W procesie kształtowania się Wielkiej Brytanii nie da się przecenić roli religijnych kontrowersji. Spory wyznaniowe, które osiągnęły apogeum w połowie XVII w., rozgrzewały serca i umysły mieszkańców Anglii, Szkocji i Irlandii. W monarchii Stuartów obok siebie istniały przeciwstawne prądy religijne – katolicy, purytanie, prezbiterianie i antykalwiniści dążyli do wyeliminowania pozostałych nurtów religijnych z życia publicznego. Markiz Hamilton, który w 1638 r. przewodniczył Zgromadzeniu Ogólnemu Kościoła prezbiteriańskiego w Glasgow, ocenił charakter tego kongresu słowami: „Tak wygląda rewolucja przebrana w płaszcz religii”. Dlatego też zagadnienia dotyczące religii są ważnym aspektem w tym e-booku. Kontrowersje dotyczące zbawienia dusz, sposób, w jaki chwalono Stwórcę, i inne doktrynalne spory miały przełożenie w świecie ówczesnej polityki. W czasie, kiedy partie polityczne w dzisiejszym rozumieniu nie istniały, polityczną przynależność definiowało poparcie dla określonych stronnictw religijnych. Prohiszpańska frakcja kontestowana była przez koalicję antykatolicką, purytanie w Anglii i prezbiterianie w Szkocji kwestionowali potrzebę istnienia kościelnych hierarchów – to główne linie podziałów religijnych, ale nie jedyne. Teologiczne doktryny miały też za zadanie modelować wspólnotę duchową. Ponieważ nie zaistniały jeszcze narzędzia, które umożliwiłyby integrację na płaszczyźnie politycznej i konstytucyjnej, próbowano ją oprzeć na wspólnocie kościelnej. Koncepcje unii religijnej (prezbiteriańskiej) i Kościoła unitarnego (Kościół powszechny) miały za zadanie zakorzenić w Brytyjczykach ideę wspólnej tożsamości wyznaniowej. Niestety, te idee łatwiej było wyartykułować niż wprowadzić w życie.
Moją intencją jest zatem zaprezentowanie wydarzeń przez pryzmat politycznych i religijnych przemian, które zakończyły się ukonstytuowaniem Królestwa Wielkiej Brytanii. W tym celu w pierwszej części e-booka przedstawię specyfikę ustroju społeczno-politycznego we wszystkich trzech królestwach oraz omówię, jaki stosunek mieli ich mieszkańcy do koncepcji brytyjskiej wspólnoty. Kluczowe jest przedstawienie wysiłków Jakuba I, który zmierzał do unifikacji swoich królestw. Ukażę też zarysowujące się spory wyznaniowe w kontekście wojny trzydziestoletniej, toczącej się na kontynencie europejskim. W kolejnej części e-booka dynamika wydarzeń wzrośnie, a to za sprawą działań Karola I, który w historii zapisał się, prowokując religijny tumult i rewolucje we wszystkich swoich domenach. Konstytucyjny przewrót w parlamencie i wojna domowa zakończą się powstaniem protektoratu pod rządami Cromwella z jego ideą brytyjskiej republiki. Nie był to oczywiście koniec zmagań o kształt brytyjskiej wspólnoty, ostatni etap wyznaczy rewolucja chwalebna z 1688 r. Ostatecznie w końcu stulecia rewolucyjne nastroje wygasną i ustąpią miejsca nowym wyzwaniom, takim jak rywalizacja o morskie szlaki handlowe, kwestie deficytu władzy i wojna o supremację w Europie. Wreszcie remedium na wszystkie problemy okaże się zawiązanie unii politycznej Anglii i Szkocji w 1707 r.
Po wyjaśnieniu przedmiotu i celu e-booka wypadałoby jeszcze wytłumaczyć użytą terminologię z zakresu nazw geograficznych i specyfiki etnicznej. Może to nie być zupełnie oczywiste, ponieważ jest tu kilka niuansów.
Wielka Brytania w sensie politycznym oznacza wspólnotę państwową, jest to jednocześnie nazwa głównej wyspy archipelagu, na której leżą Anglia, Walia i Szkocja. Nazwa ta ma swoje korzenie w rzymskiej prowincji Brytania, rozciągającej się w czasach antycznych aż po Mur Hadriana. Przymiotnik „Wielka” oficjalnie został dodany przez króla Jakuba I, co miało poświadczać, że jego władza rozpościerała się nad całą wyspą, włącznie ze Szkocją. Kiedy więc piszę „Wielka Brytania”, mam na myśli głównie to polityczne pojęcie. Czasami w tym samym znaczeniu używam krótszego zamiennika „Brytania”.
Analogicznie, mieszkańców Wielkiej Brytanii określam mianem Brytyjczyków. To wspólnota mieszkańców złożona z Anglików, Walijczyków i Szkotów. Proszę zwrócić uwagę, że do tego grona nie zaliczam rodzimych mieszkańców Irlandii. Wynika to z faktu geograficznej i kulturowej odrębności Irlandczyków, aczkolwiek z pewnym wyjątkiem – od końca XVI w. do protestanckich enklaw w Irlandii emigrowali osadnicy z Anglii, Szkocji i Walii, więc z racji pochodzenia i pielęgnowanych przez nich anglosaskich tradycji uznaję ich za część społeczności brytyjskiej. Odrębność Irlandii podkreślało zresztą oficjalne nazewnictwo i tytulatura – Jakub I po koronacji w Londynie w 1603 r. ogłosił się królem Wielkiej Brytanii, Francji i Irlandii. Kiedy w 1801 r. formalnie Irlandia dołączyła do tandemu Anglii i Szkocji, podtrzymano to rozróżnienie; powstało wtedy Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii. Uwzględniam jednak irlandzką nację jako część szerszej społeczności w geograficznym rozumieniu, jako mieszkańców archipelagu Wysp Brytyjskich.
Terminy „Wyspy Brytyjskie” i „brytyjski archipelag” oznaczają obszar atlantyckich wysp w północnej Europie złożony z Wielkiej Brytanii, Irlandii i szeregu pomniejszych wysepek. Używam tych nazw zarówno w kontekście geograficznym, jak i na określenie wspólnoty regionalnej. Pomimo wewnętrznych podziałów ten wyspiarski region z racji geograficznego położenia i historii odróżnia się od Europy kontynentalnej. W tekście pojawiają się też Wyspy Zachodnie (Hebrydy), Szetlandy i Orkady – są to archipelagi małych wysp wokół szkockich wybrzeży, również wchodzące w skład Wysp Brytyjskich.
Na zakończenie chciałbym wyrazić nadzieję, że po lekturze tego e-booka czytelnik zarazi się moją fascynacją tym burzliwym okresem brytyjskiej historii. Był to czas religijnego fermentu i gwałtownych reform społecznych. Rewolucyjne zmiany dokonujące się w latach 1603–1707 doprowadziły do emancypacji parlamentu i końca tradycyjnej roli monarchii. Muszę tu jednocześnie zauważyć, że mimo powstania Królestwa Wielkiej Brytanii, tzw. brytyjski problem nie został nigdy definitywnie rozwiązany. Ci, którzy śledzą bieżące wydarzenia polityczne na Wyspach Brytyjskich, zapewne słyszeli lub czytali o politycznych zawirowaniach w Szkocji i Irlandii Północnej, grożących rozpadem Zjednoczonego Królestwa. Być może moja praca pozwoli zrozumieć lepiej naturę tych konfliktów, mających swe źródło w opisanych przeze mnie wydarzeniach.
_Akt unii_ z 1707 r.CZĘŚĆ I
ŚWIT WIELKIEJ BRYTANII (1603–1625)
_Elżbieta I Tudor_, obraz przypisywany Williamowi Segarowi
KRÓL SZKOCJI KRÓLEM ANGLII
Umarł król, niech żyje król – powiedzenie stare jak świat, świadczące o kontynuacji królewskiej władzy. 24 marca 1603 r. można było nieco zmodyfikować tę frazę: Umarła królowa, niech żyje król. Elżbieta I Tudor, „królowa dziewica”, wydała ostatnie tchnienie. Robert Cecil, sekretarz stanu i powiernik królowej, będący przy jej łożu śmierci, nie miał wątpliwości, kogo ogłosić następcą tronu jeszcze tego samego dnia. Z Londynu czym prędzej wyruszył kurier z wiadomością. Poganiając konia, pogalopował na północ. W rekordowym czasie, zatrzymując się tylko dwa razy na nocne postoje, posłaniec dotarł do pałacu Holyrood w Edynburgu, szkockiej stolicy. Dla króla Szkocji Jakuba VI przybycie kuriera z informacją o śmierci Elżbiety mogło oznaczać tylko jedno – zaproszenie do przyjęcia angielskiej korony.
Władca Szkocji opuścił swe ziemie w początkach następnego miesiąca, by objąć we władanie Anglię. Oczywiste było dla wszystkich, że jako monarcha dwóch królestw ulokuje swój dwór w Londynie. Metropolia nad Tamizą była jedną z największych w Europie, a Anglia rozleglejsza, zasobniejsza i politycznie bardziej znacząca od Szkocji. Nikt w Londynie nie mógłby wyobrazić sobie rządów Jakuba z odległej Szkocji. Rozumieli to również jego szkoccy poddani, którym obiecał odwiedzać ojczysty kraj co trzy lata.
Królewski orszak zmierzał więc na południe, najpierw w kierunku Newcastle i dalej wzdłuż wschodniego wybrzeża Anglii. Była to niezwykła podróż. Po raz pierwszy w historii relacji dwóch wyspiarskich nacji szkocki monarcha nie przybywał na czele armii inwazyjnej ani jako polityczny wygnaniec. Przybywał, aby objąć władzę królewską w kraju, którego mieszkańcy postrzegali jego rodaków jako nieucywilizowanych barbarzyńców. Bez dwóch zdań wstąpienie Jakuba VI Stuarta na tron w Londynie stanowiło wydarzenie bezprecedensowe. Nic więc dziwnego, że królewski orszak wszędzie na swej drodze napotykał tłumy gapiów, chcących zobaczyć bożego pomazańca. Wszędzie był zapraszany w gościnę, ucztował i brał udział w polowaniach organizowanych przez gospodarzy. Panowała ogólna ciekawość, jaki jest ten król przybywający z północy, jak się prezentuje, a co za tym szło, czego się można po nim spodziewać. Dla króla Jakuba witające go tłumy stanowiły bardzo zachęcający widok, rozwiewający jego obawy co do możliwej opozycji wobec jego osoby.
Przejechawszy przez Newcastle, York i Cambridge, po trwającej miesiąc podróży król dotarł wreszcie do przedmieść Londynu. Jego wjazd do angielskiej stolicy został opóźniony przez wybuch zarazy. Koronacja odbyła się dopiero 25 lipca 1603 r. w opactwie westminsterskim, a ze względu na rozwijającą się epidemię przy ceremonii było obecne skromne grono. Król Szkocji Jakub VI zostaje oficjalnie namaszczony na króla Anglii jako Jakub I. Stąd by zaakcentować panowanie na dwóch tronach, w dalszej części tekstu będę czasami tytułował brytyjskiego monarchę Jakubem VI i I. Należy jednak wyjaśnić, dlaczego władca małego królestwa z północy stał się monarchą dumnego Albionu.
Jakub VI miał absolutne prawo do dziedziczenia angielskiego tronu. Prawu temu nie mogła zaprzeczyć nawet Elżbieta I – dziedziczył je po swej matce, Marii Stuart (słynnej Marii, królowej Szkotów). Jego rodzicielka była prawnuczką Małgorzaty Tudor, starszej siostry Henryka VIII. Jakub legitymował się zatem krwią Tudorów, królewskiego rodu, który do śmierci Elżbiety I rządził Anglią przez prawie 120 lat. Ponieważ angielska królowa zrezygnowała z posiadania dzieci, szkocki monarcha był kandydatem numer jeden.
Ta dynastyczna spuścizna 16 lat wcześniej okazała się tragiczna w skutkach dla jego matki. Maria Stuart była wierną córką Rzymu, pozostała żarliwą katoliczką nawet wtedy, gdy jej poddani ustanowili kalwinizm dominującym wyznaniem. Zmuszona do abdykacji w Szkocji przez zbuntowanych protestanckich baronów, szukała schronienia w królestwie swojej kuzynki Elżbiety I. Tam została uwięziona na długie lata. Lecz dla angielskiej królowej obecność Marii w jej królestwie była niebezpieczna, mogła stworzyć zarzewie katolickiego przewrotu. Przedstawiciele katolickiej opozycji w Anglii uważali, że to Szkotka ma większe prawo do objęcia tronu niż „heretyczka” Elżbieta. Poparcie dynastycznych praw Marii przez katolików miało fatalne skutki dla niej samej. Szkocka królowa prawie 20 lat spędziła w zamknięciu, aż wreszcie w 1587 r. dekretem królewskim została wydana katu. Świadoma uwikłania swej osoby w katolicki spisek, nie miała innego wyjścia, jak z godnością poddać się losowi.
W czasie egzekucji Marii Stuart jej syn rządził już samodzielnie w Szkocji. Pod nieobecność zbiegłej matki wychowywali go protestanccy opiekunowie. Nauczono go, by nie okazywał współczucia swej rodzicielce przetrzymywanej w Anglii. Kilka miesięcy przed jej śmiercią, w lipcu 1586 r., Jakub VI podpisał się pod traktatem w Berwick ustanawiającym angielsko-szkocki pakt obronny (skierowany przeciwko katolickim potęgom). Dzięki temu porozumieniu otrzymał pokaźną angielską pensję, ale przede wszystkim pokój z Anglią podtrzymywał jego nadzieje na założenie angielskiej korony po śmierci Elżbiety. Nie protestował więc zbyt energicznie na wiadomość o egzekucji Marii. Zrehabilituje się dopiero po osiągnięciu celu, czyli po koronacji w Anglii. Szczątki matki przeniesie do grobowca w katedrze w Westminsterze.
Elżbieta Tudor nigdy nie nazwała go oficjalnie swym następcą (choć też nigdy nie sprzeciwiła jego roszczeniom). W ciągu ostatnich kilku lat panowania, kiedy mocno podupadła na zdrowiu, angielska królowa uparcie odmawiała wskazania, kto miałby być jej sukcesorem. Politycy na dworze królewskim zdawali sobie sprawę, że brak jasności co do osoby następcy stawia pod znakiem zapytania ich własne kariery polityczne. Negocjacje z Jakubem na ten temat zainicjowano zakulisowo, za plecami schorowanej królowej.
Jednym z dwóch najważniejszych polityków w Tajnej Radzie królowej (_Privy Council_) był Robert Deveraux, hrabia Essex, który reprezentował frakcję antyhiszpańską. Dla Elżbiety I był cenny jako doświadczony dowódca wojskowy. Essex jako pierwszy nawiązał kontakt z Jakubem i zapewnił go o swojej przychylności w pozyskaniu angielskiej korony. Gdy informował potencjalnego króla Anglii o sytuacji na dworze w Londynie, nie robił tego całkowicie bezinteresownie. Hrabia Essex liczył na wdzięczność przyszłego zwierzchnika i utrzymanie pozycji czołowego oficjela w królewskiej administracji. Był jednak porywczy i zniweczył swą karierę niespodziewanym posunięciem. W 1601 r. po tym, jak popadł w niełaskę u królowej, wszczął nieudany bunt. Jednym z postulatów, jakie podniósł po wykonaniu tego ruchu, było żądanie, by królowa oficjalnie uznała prawa Jakuba VI do angielskiego tronu. Został pochwycony i po osądzeniu skazany na śmierć. Mógł przy okazji rzucić cień na króla Szkocji, wciągając go w spisek przeciw angielskiej władczyni. Szczęśliwie dla Jakuba prowadzący proces karny sekretarz stanu, Robert Cecil, przezornie zapobiegł nagłośnieniu faktu o wymianie korespondencji między hrabią Essex a przyszłym królem Anglii.
Z początku Jakub mógł być niepewny, jaką pozycję zajął wobec niego Cecil. Ta obawa szybko okazała się nieuzasadniona. Główny minister Elżbiety Tudor zapewnił władcę Szkocji o swym poparciu dla jego dynastycznych roszczeń. Motyw był podobny jak w przypadku hrabiego Essex. Robert Cecil dziedziczył stanowisko po ojcu Williamie, który przez wiele lat był zaufanym doradcą i naczelnym urzędnikiem królowej Elżbiety. Robert również zyskał olbrzymie zaufanie władczyni, gdyż przywiązywał wielką wagę do efektywnego kierowania królewską administracją. Zamierzał też pozostać głównym ministrem kolejnego monarchy. Z tego powodu sekretarz stanu był przychylny dla dynastycznych pretensji Jakuba. Ale nie tylko dlatego. Król Szkocji cieszył się opinią władcy światłego i o umiarkowanym charakterze, miał już dwóch synów (a wszyscy pamiętali szaleństwa Henryka VIII spowodowane brakiem męskiego potomka), w dodatku był protestantem. Jego dwudziestoletnie doświadczenie w rządzeniu Szkocją stanowiło kolejny plus. Angielskie elity liczyły również, że jako Szkotowi łatwiej mu będzie doprowadzić do faktycznej inkorporacji Irlandii.
Kiedy więc 24 marca 1603 r. Elżbieta wyzionęła ducha, sekretarz stanu skwapliwie ogłosił, iż ostatecznie na łożu śmierci królowa wskazała Jakuba VI jako swojego następcę. Oznaczało to uznanie władcy Szkocji za króla Anglii. Przed wyjazdem do Londynu król wciąż wykazywał jednak pewną nerwowość. Kazał nawet przygotować korpus ekspedycyjny mający zająć miasto Berwick na angielsko-szkockim pograniczu na wypadek, gdyby utrudniano mu wjazd. Okazało się to kompletnie niepotrzebne, wjazd króla spotykał się wszędzie z życzliwością.
_Jakub I (Jakub VI jako król Szkocji) w 1621 r., obraz Daniela Mijtensa_