Droga do radości - ebook
Droga do radości - ebook
Droga do radości (The Joy of God: Collected Writings) to fragmenty konferencji i listów nieprzeciętnie utalentowanej, energicznej i zarażającej optymizmem benedyktynki. Tworzą one poruszające świadectwo jej życia i kilkuletnich zmagań z nieuleczalnym nowotworem.
"Klauzura pozwoliła siostrze Mary David cudownie rozkwitnąć" napisał we wstępie znany norweski trapista, biskup Trondheim, Erik Varden OCSO. Historia Mary David Totah daje realne umocnienie w wierze i nadzieję, bo stoi za nią człowiek, który w pełni zaufał Panu, inspirując innych do podążania drogą Prawdy absolutnej.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7906-511-0 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Siostra Mary David Totah
Opera Śpiewacy norymberscy Wagnera to prawie pięciogodzinny, niekontrolowany wybuch śpiewu wywołany pewnym spotkaniem przed kościołem św. Katarzyny w Norymberdze. Właśnie tam młoda Ewa Pogner spotyka nowo przybyłego rycerza, Waltera von Stolzinga. Od razu pojmuje, z całą pewnością, że oto stoi przed nią mężczyzna, którego poślubi, on albo nikt inny. Magdalena, jej piastunka, sprzeciwia się temu, mówiąc, że dziewczyna przecież wcale go nie zna. Ewa zapewnia ją jednak, że to nieprawda: z n a ł a von Stolzinga, nim go ujrzała. Rozpoznała go przy pierwszym spotkaniu, gdyż przybył on do niej, jak to ujęła, zupełnie jak Dawid, którego wizerunek zawładnął jej umysłem już dawno temu.
„Ach – świergocze Magdalena – myślisz o królu z harfą i długą brodą, co herb mistrzów zdobi?”. Na to Ewa odpowiada:
Nie, o tym, co kamieniem Goliata zgromił,
z mieczem u boku, procą w dłoni,
jasny włos oświetla głowę,
jakby go sam mistrz Dürer malował1.
Ten fragment tekstu niezwykle trafnie przybliża nam postać autorki niniejszej książki. Podobnie jak jej biblijny patron była ona ucieleśnieniem szlachetnej mądrości okraszonej charyzmatycznym hartem ducha. Każdy, kto znał siostrę Mary David Totah (która, podobnie jak król Izraela, była niskiego wzrostu), bez trudu wyobrazi ją sobie kroczącą ku chełpliwemu Goliatowi w imię dobra i prawdy, z sercem mocnym w wierze, uzbrojoną w garść kamieni wygładzonych wodami strumienia, z którego pił sam Bóg, przybrawszy ludzką naturę, by podnieść głowę – swoją i naszą (por. Ps 110,7). W ten sposób ojcowie Kościoła objaśniają jeden fragment za pomocą drugiego, łącząc Dawidową kampanię przeciwko Filistynom (1 Sm 17) z poruszającym i najbardziej dojmująco mesjańskim spośród psalmów Dawidowych (Ps 110). Taką właśnie metodę odczytywania Słowa umiłowała siostra Mary David. Obdarzona bystrym, analitycznym umysłem, miała też wyostrzony zmysł poetycki – doktoryzowała się z symbolistów angielskich. Zawsze potrafiła zejść głębiej, wniknąć dalej, poszerzyć horyzonty, nie zadowalając się niczym, co nie składa się w c a ł o ś ć. Jednocześnie miała świadomość tego, że owa pełnia, której tak poszukiwała, będzie wykraczać poza to, co da się wyrazić słowami; najchętniej uchyli rąbka tajemnicy poprzez obrazy i znaki; będzie wymagała takiej odpowiedzi, która pozwoli ograniczonemu rozumowi wzrastać ku nieskończonej miłości.
*
Gdy w decydującym momencie historii świętej starszyzna izraelska postanowiła porzucić Mojżeszową instytucję sędziów i ustanowić króla, zgromadziła się i udała do Samuela do Rama (1 Sm 8,4). Do tego właśnie miasta Dawid, prawdziwy król założyciel Izraela, zbiegł, podczas gdy jego nieszczęsny poprzednik knuł, jak go zgładzić (1 Sm 19,18). Naukowcy, jak to naukowcy, spierają się co do niuansów geografii biblijnej, ale wiele wskazuje na to, że teren biblijnego Rama pokrywa się z dzisiejszym Ramallah, czyli miejscem urodzenia rodziców siostry Mary David. Jej umiłowanie Pisma Świętego, jego historii i wrażliwości, nie było wyłącznie nabyte drogą pobożności; ona to miała we krwi.
Siostra urodziła się w Filadelfii, a dorastała w Luizjanie. Pochodzenie palestyńskie wciąż jednak miało na nią wpływ. Nadało szczególnego ciepła jej życiu rodzinnemu. Aż do bram klasztoru otoczona była zapachami i smakami wybornej kuchni ojca. Wykazywała się intuicyjnym, oświeconym zrozumieniem dla ludzi, którzy, w takim czy innym sensie, pozostali bez dachu nad głową. Była przy tym towarzyska i wesoła. O swoich krewnych pisała tak:
Są z natury rozmowni i pracowici, bije od nich gościnność i ciepło; na świecie czują się jak u siebie. Jednym z najtrwalszych darów, jakie otrzymałam od mojej rodziny, była umiejętność doceniania stworzenia, świadomość, że Bóg jest uwielbiony w naszym korzystaniu i radowaniu się z wszystkiego, co od Niego otrzymaliśmy. Dom był czymś żywym i konkretnym, gdzie można się czuć swobodnie. Wciąż mam w pamięci wielkie rodzinne spotkania – półmiski pełne faszerowanych cukinii i liści winogron, taniec dabka na weselach, stukot kostek do gry na planszach do tryktraka, życzliwe pokrzykiwania i wybuchy śmiechu wśród dorosłych. Pewnego razu kuzyn spytał ojca, dlaczego ten kłóci się z krewnymi. „Ja się kłócę?”. Zaśmiał się. „My tak rozmawiamy”.
Siostra Mary David studiowała literaturę angielską na Loyola University w Nowym Orleanie, a następnie ukończyła studia magisterskie na Uniwersytecie Wirginii. Do Oksfordu przyjechała, by napisać pracę dyplomową. Był to pierwszy nabór kobiet do kolegium Christ Church. Wydawało się, że bez wysiłku święciła triumfy na uczelni, pozostając jednocześnie osobą towarzyską i gościnną, na której można było polegać. Jej rówieśniczka wspomina, że gdy przyjechała do kolegium w 1981 roku, poczuła się przytłoczona. Spytała portiera, od czego zacząć. Ten odpowiedział po prostu: „Najlepiej pójść do panny Totah”. W ten sposób nawiązała się wieloletnia przyjaźń.
Przez cały ten czas w głębi duszy panny Totah rozwijało się pragnienie. Zakorzenione w wierze i praktyce chrześcijańskiej, które znała z dzieciństwa, wcześnie objawiło się jako osobiste powołanie, „zazdrosna miłość”, mówiąc językiem biblijnym, miłość żądn wszystkiego. Siostra Mary David opowiadała później innym siostrom, jak to pewnego dnia stała w kuchni w swoim domu w Luizjanie, pośród sosen i trzciny cukrowej. „Opróżniając zmywarkę, doświadczyłam obezwładniającego, przemożnego poczucia Bożej miłości i przenikającej mnie na wskroś radości. Czułam, że mogłabym wówczas umrzeć i moje życie byłoby spełnione. Od tamtej pory Bóg stał się pryzmatem, przez który patrzyłam na wszystko; który wzbogacał i umacniał życie, wypełniał je cudami”.
Po raz pierwszy zawitała do opactwa św. Cecylii, klasztoru benedyktynek na wyspie Wight, w roku 1984. Miała już wtedy zapewnioną posadę jako profesor nadzwyczajna literatury angielskiej w College of William and Mary w Williamsburgu w stanie Wirginia. Klasztor był doskonałym ucieleśnieniem jej żywionego od dawna, wewnętrznego pragnienia. Podobnie jak pannie Pogner przed von Stolzingiem, wystarczyło jej jedno spojrzenie, by przyszło r o z p o z n a n i e: to jest moja przyszłość. Spotkanie to odbiło się na niej bardzo wyraźnie – znajomi myśleli, że się zakochała. W maju 1985 roku wstąpiła w mury klasztoru, z radością oświadczając, że pozostanie tam „na zawsze”.
Utalentowana, pełna życia kobieta, kobieta tak pewna siebie, że, jak to ujął jeden z jej przyjaciół, „cudownie niewzruszona niedorzecznością”, wybrała pełne ograniczeń życie w odosobnieniu – wielu pomysł ten nie tylko wprawiał w konsternację, ale był dla nich wręcz nie do przyjęcia. Czyż zakon żeński nie jest żywym grobowcem? Czyż nie jest symbolem opresyjnej władzy hierarchów nad kobietami? Siostra Mary David była uosobieniem sprzeciwu wobec podobnych, płytkich stereotypów. Jako naukowiec wchodziła z nimi w polemikę, szczególnie dobitnie w znakomitym rozdziale o historii zakonów klauzurowych w książce Walled about with God (Otoczone Bogiem). Autorka dowodzi, że klauzura bynajmniej nie jest ciężarem, ale zawiera w sobie istotną duchową wartość. W czasach rozkwitu życia konsekrowanego siostry z dumą jej przestrzegały, często na przekór światu. Dochodzi do wniosku, że klauzura „jest warunkiem skuteczności, nie tylko w życiu modlitewnym jednostki, ale także w zabezpieczaniu i pogłębianiu wkładu życia kontemplacyjnego w życie całego Kościoła”.
Klauzura pozwoliła siostrze Mary David cudownie rozkwitnąć. Umiejętny muzyk z niemal matematyczną precyzją potrafi wkomponować zupełnie odmienne od siebie motywy w skomplikowaną fugę. Wówczas każdy jej element jest k o n i e c z n y, by całość została zachowana. Podobnie zadziałała reguła benedyktyńska, która połączyła naturę i łaskę w nową, niepowtarzalną polifonię. Siostra wiele wniosła w klasztorne mury. Jednocześnie odnalazła w nich nieprawdopodobne skarby. Była poruszona pięknem wszystkiego, co ją otaczało: „nie tylko transcendentnym pięknem chorałów, ale także pięknem życia we wspólnocie, pięknem przebywania ze sobą pełnym szacunku, życzliwości, czułości i radości; pięknem wspólnoty oddanej życiu w każdym calu opartym na wierze – lecz praktycznie i z prostotą”. Czerpała garściami ze źródeł życia zakonnego i odnalazła szczęście w dzieleniu się swymi odkryciami z innymi. Głównymi jej spadkobierczyniami były nowicjuszki klasztoru św. Cecylii, nad którymi sprawowała pieczę od 1996 roku aż do śmierci. Spora część materiału zamieszczonego w niniejszej książce powstała z myślą o nich. Są to wykłady, słowa otuchy lub, niekiedy też konieczne, upomnienia. Siostra Mary David oczekiwała bowiem od tych, które dążyły do Prawdy absolutnej, absolutnego poświęcenia. Półśrodki, jak podkreślała, niegodne były miłości.
Od 2008 roku pełniła posługę przeoryszy, czyli prawej ręki matki przełożonej. Na łożu śmierci wyraziła, czym była dla niej wspólnota zakonna. „Chcę, by każda siostra to przeczytała, kiedy odejdę”, powiedziała, trzymając w ręku fragment wiersza Isly Richardson:
Nie smućcie się,
Nie mówcie o mnie ze łzami,
Lecz śmiejcie się i gwarzcie, jakbym była tuż obok.
(…)
Tak bardzo was kochałam.
Z wami było mi tu jak w niebie2.
Wskazując ostatni wers, dodała: „Właśnie to miałam tutaj – skrawek nieba”.
Kiedy w 2012 roku zdiagnozowano u niej nieoperacyjny nowotwór, potraktowała to jako zadanie – w benedyktyńskim duchu posłuszeństwa. Cierpliwie powierzała się opiece zarówno medycznej, jak i duchowej. Rozumiała jednak, że śmierć, nie mniej niż życie, to część daru, który uczyniła z siebie, składając śluby zakonne – nie mogła żądać zwrotu. Przeciwnie, stopniowo wzrastała ku postawie, która cechowała, i przemieniła, ostatnie lata jej życia: ku „akceptacji-z-radością”. Radość ta nie spadła po prostu z nieba – udało się ją zdobyć przez lata wierności. Ta bitwa mogła wiele kosztować. Krótko przed odejściem siostra przyznała: „To, w pewnym sensie, bardzo trudna przeprawa – pełna radości ze zbliżania się ku czemuś, czego pragnęło się przez całe życie, ale jednocześnie pełna smutku, że zostawia się tylu wspaniałych ludzi, tyle wspaniałych rzeczy”. Pozostała jednak niezachwiana w swoim darze, jej serce rosło i rosło, przepełniając się słowami pociechy, nawet pośród ogromnego cierpienia – paschalny paradoks promieniejący chwałą. Dnia 28 sierpnia 2017 roku, w wieku sześćdziesięciu lat, ostatecznie powierzyła ducha w ręce Ojca.
*
Bywały dłuższe okresy, kiedy nie miałem bezpośredniej styczności z siostrą Mary David. Ale jakież pokrzepienie przynosiła sama świadomość tego, że ona jest! Podobnie jak wiele innych osób i ja ją kochałem, kochałem ją z całego serca. Jakże cudownie było znać osobę tak wolną, tak całkowicie oddaną, że pozwalała, by inni ją kochali bez choćby cienia niepewności co do charakteru tej relacji. Ta ogromna, uświęcona miłość była w centrum każdego spotkania, opromieniając ludzkie uczucia radującym serce światłem. Pośród klasztornej krzątaniny, nad kubkami herbaty w ocieplaczach i ciastem maślanym, wyraźnie wyczuwało się promyki wieczności. Promyki te nie gasną. Poprzez tę książkę, jak sądzę, rzucą światło na nieoczekiwane miejsca. W nekrologu, który napisała siostra przełożona klasztoru św. Cecylii, matka Ninian Eaglesham, czytamy:
Odeszła wspaniała osoba, ufamy jednak, że jej duch będzie nadal obecny pośród nas – i nie jest to pusty frazes. Siostra Mary David (…) pozostawia po sobie dziedzictwo – i nie mam tu na myśli tylko nowicjuszek, które doczekały ślubów, ani też jej wybitnych dzieł pisanych. Mówię o duchu przemienionym Bożą miłością. To dziedzictwo będzie trwać wiecznie.
O. ERIK VARDEN OCSO, DRUGA NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU 2019
1 Przeł. D. Skroboszewska.
2 Tłum. własne.Dlaczego radość? (…) Miłować Boga to odnaleźć swoje szczęście w Bożym szczęściu, w Bożej radości; to znaczy posiąść całkowitą i pełną radość, ponieważ Bóg jest niezmiennie szczęśliwy. Codzienna, stała postawa człowieka ochrzczonego to szczyt radości; ci, którzy do Boga należą, którzy Bogiem żyją, są poddani radości. Skoro jesteśmy z Panem, a On z nami, jakże nasze życie miałoby nie być pełne radości, uniesień? (…) Pokój teraz, nadzieja na przyszłość, a owocem szczęście, doskonała radość.
Dom Delatte3
3 Dom Paul Delatte, Commentary on Psalm 1, cyt. za: The Spirit of Solesmes: the Christian Life in the Works of Dom Prosper Guéranger, Abbess Cécile Bruyère, Dom Paul Delatte, red. M.D. Totah, Gracewing, Herefordshire 2016, s. 144.