Druga młodość - ebook
Druga młodość - ebook
Życie Sary, pielęgniarki i samotnej matki, ograniczało się do pracy w chicagowskim szpitalu i wychowywania syna. Gdy chłopak wyjechał na studia, postanowiła zrealizować swoje pasje. Poleciała do Kostaryki i zatrudniła się na miesiąc w misji medycznej w tropikalnym buszu. Szefem placówki był przystojny doktor Gabe Novak. Sporo starszy od Sary, obudził w niej pragnienia, o których istnieniu właściwie zapomniała. Zawsze rozsądna do przesady, niespodziewanie dla siebie samej zaczęła z nim flirtować. Bo przecież w ich wieku nie mogą sobie pozwolić na nic więcej...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-9175-0 |
Rozmiar pliku: | 811 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Witamy w szpitalu Los Cabreras.
Sara Parker otworzyła oczy i stwierdziła, że nie znajduje się w klimatyzowanym pomieszczeniu, ale dusznym rozklekotanym samochodzie. Przez okno widziała duży biały namiot otoczony przez brązowe i szare budynki gospodarcze. Wokół kręcili się ludzie w szortach, podkoszulkach i klapkach, niektórzy mieli lekarskie fartuchy. Przetarła oczy, poprawiła się na niewygodnym winylowym siedzeniu i ziewnęła.
– Noah? – zawołała zachrypniętym od snu głosem.
Po pięciogodzinnym locie z Chicago i dwóch godzinach tłuczenia się po wyboistych drogach prowadzących tu z San José, stolicy Kostaryki, Sara była wykończona.
– Nie usłyszał cię – powiedziała siedząca za nią kobieta.
Miała na imię Doreen i była dermatolożką z Barrington. Występowała też w reality show Lekarze z Del Ray. Sara nie oglądała telewizji, nie miała na nią czasu po dodatkowych dyżurach, które orzed wyjazdem w tropiki brała w Chicago Memorial, swojej macierzystej placówce.
Trudno nazwać ten wyjazd urlopem, skoro zgłosiła się na miesięczną misję charytatywną. Szpital Chicago Memorial sponsorował tutejszą placówkę medyczną.
Zerknęła na towarzyszkę w lusterku i odpięła pas. Nie spodziewałaby się po Doreen udziału w podobnym przedsięwzięciu.
Los Cabreras było oddalone od innych miast, znajdowało się niemal na granicy z Nikaraguą. Głównym zadaniem tego polowego szpitala była pomoc dla uchodźców z sąsiedniego kraju, kryjącym się w relatywnie bezpieczniejszej Kostaryce przed mafią narkotykową, szukającym tu pracy i lepszej przyszłości.
Starannie rozjaśnione włosy Doreen i jej nienaganny makijaż zupełnie tu nie pasowały, choć trzeba było przyznać, że kobieta jest w niezłej formie i zapewne nie jest wiele starsza niż czterdziestodwuletnia Sara.
– Rozejrzę się trochę – powiedziała. – Przejdziesz się ze mną?
– Oczywiście. – Doreen też wygramoliła się z auta. – Nie mogę się doczekać, kiedy zaczniemy.
Wilgotne powietrze było niczym gorący okład przyłożony do ciała. Pot zaczął spływać Sarze po czole, kędzierzawe rude włosy skręciły się w loczki. Odruchowo wyciągnęła z kieszeni komórkę i wysłała szybką wiadomość do syna.
_Przyjechałam do Los Cabreras. Więcej informacji później._
Skrzydła białego namiotu były podniesione, w środku dostrzegła stanowiska dla lekarzy przedzielone parawanem. Noah, jej przyjaciel, rozmawiał z mężczyzną w fartuchu chirurga. Wokół słyszała mieszankę rozmów po angielsku i hiszpańsku. Miejscowi mówili szybciej niż jej internetowy samouczek. Nie była pewna, czy uda jej się ich zrozumieć.
To zmęczenie. Jutro wszystko wyda mi się łatwiejsze, obiecała sobie.
– Chodźmy, moje panie. Pokażę wam, gdzie będziecie mieszkać. – Noah najwyraźniej był w swoim żywiole.
Sara zazdrościła mu, że tak łatwo przystosowuje się do każdych warunków. Ona nie mogła się odnaleźć, odkąd Luke wyjechał na studia do Kalifornii. Nie wiedziała, że tak ciężko dotknie ją syndrom pustego gniazda.
Pozostała jej praca, więc spędzała w szpitalu każdą wolną chwilę. Brała dodatkowe dyżury, gdy tylko obarczone rodziną koleżanki prosiły ją o zastępstwo.
Kiedy wzięła dłuższy urlop, przez pierwszy tydzień cieszyła się wolnością – nie musiała zrywać się o świcie, dopasowywać się do cudzych planów, nikt jej nie wzywał do pracy w weekendy.
Po tygodniu zaczęła się nudzić i zastanawiać, jak może wykorzystać swoje wieloletnie doświadczenie. Medialne wiadomości na temat wojen gangów narkotykowych w Ameryce Środkowej skłoniły ją do sprawdzenia, jakie są potrzeby organizacji, dla której od dwóch lat pracował Noah. I oto znalazła się w Kostaryce, z zamiarem niesienia pomocy najbardziej potrzebującym.
– Proszę. – Noah wyciągnął z bagażnika jej walizkę i ugiął się pod jej ciężarem. – Coś ty u licha z sobą wzięła?
– Wszystko, co znajdowało się na liście.
– Zapomniałem, jaka z ciebie pedantka – prychnął.
– Wcale nie – zaprotestowała i zaraz się uśmiechnęła. – Dobrze, masz rację, ale dzięki temu jestem dobrą pielęgniarką.
– Jesteś świetna w swoim fachu, bo masz dobre serce i troszczysz się o ludzi – odparł. – Można ci darować pedanterię.
Wyciągnął walizkę Doreen i zaprowadził je do piętrowego baraku szumnie zwanego hotelem pracowniczym. Okna i drzwi dla ochłody zakryto przed słońcem żaluzjami.
Na dole znajdowało się biuro, pod sufitem kręciły się wentylatory, a kartki papieru na biurku szeleściły, poruszane silnym powiewem. Na ścianach w równym rzędzie wisiały dyplomy.
W niczym to nie przypominało nowoczesnej izby przyjęć na pediatrii, w której urzędowała w Ameryce.
– Zgaduję, że nazywasz się Sara Parker – zagadnął ją młody Brytyjczyk i przywitał się serdecznie. – Jestem Tristan. – Miał szczery uśmiech i z miejsca go polubiła. – Noah wiele mi o tobie mówił.
– Mam nadzieję, że same dobre rzeczy – zaśmiała się. – Jesteś tak miły, jak cię opisywał.
– Przedstawię wam doktora Gabriela Novaka. – Przytrzymał lekarza, którego widziały wcześniej w namiocie. – Nasze nowe wolontariuszki, pielęgniarka pediatryczna Sara Parker i lekarka dermatolożka Doreen Dubuque z Chicago.
– Miło mi. – Ciemnowłosy wysoki mężczyzna miał akcent, który trudno było określić. Wschodnioeuropejski?
– Skąd pan pochodzi? – zapytała Sara.
– Jestem tutejszy – odparł. – Przepraszam, ale trochę się spieszę.
– Gabe, skoro idziesz na górę, może zabierzesz walizki pań do ich pokoju? – zawołał za nim Tristan.
Gabe zawrócił i westchnął ciężko.
Większość znanych jej lekarzy obruszyłaby się na taką propozycję, ale doktor Novak potulnie zataszczył na górę ich bagaże, zostawiając nowo przybyłe kobiety z Tristanem.
– Noah mówił mi, że wzięłaś paromiesięczny urlop – zwrócił się do Sary.
– Miałam zamiar wyspać się i odpocząć, ale szybko mi się znudziło. Syn wyjechał na studia, a ja zawsze chciałam zobaczyć kawałek świata, tylko nigdy nie miałam czasu. Przy okazji mogę się przydać.
– Będziemy wdzięczni za każdą pomoc. A pani, doktor Dubuque? Co pani sądzi o naszych polowych warunkach?
– Chętnie ich spróbuję. Dla odmiany. – Doreen uśmiechnęła się szeroko.
– Bardzo przepraszam, ale w tej chwili nie mogę oprowadzić pań po obozowisku. Muszę wypełnić papiery dla fundacji. Po kolacji chętnie będę pełnił rolę gospodarza. Jeśli jesteście spragnione, na blacie stoi baniak z wodą do picia i mycia zębów. Dzielą panie pokój na górze, pierwszy po lewej stronie.
– Dziękuję. – Sara uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Niezwykłym zrządzeniem losu Noah i Tristan poznali się tutaj, w najbardziej nieprawdopodobnym miejscu na ziemi. Przyjaciel wyznał jej, że od początku poczuli niesamowitą więź i stali się nierozłączni. Noah zrezygnował z etatu radiologa na pediatrii w szpitalu w Chicago i przeprowadził się do Kostaryki, aby wraz ze swym partnerem prowadzić polowy szpital na granicy. Sara wciąż miała z nim kontakt i cieszyła się jego szczęściem, choć ubył jej z otoczenia kolejny bliski człowiek.
Wraz z Doreen wspięły się po trzeszczących schodach i pod drzwiami znalazły bagaże. Przeniosły walizki do pokoju. Sara rozejrzała się po ścianach obwieszonych fotografiami. Noah i Tristan. Noah otoczony grupką dzieciaków, gdy doktor Novak stał trochę z boku.
– Które łóżko wolisz? – spytała Doreen.
– Wszystko mi jedno. – Sara wyjrzała przez okno.
Na podwórzu kobieta niosła dwa bezgłowe kurczaki, trzymając je za łapki.
Sięgnęła po komórkę, ale nie było zasięgu.
– Telefony komórkowe nie działają – powiedział od drzwi doktor Novak.
Przystojny z niego facet jak na pięćdziesięciolatka. Wysoki, potargane ciemne włosy, cień zarostu. Atrakcyjni faceci wróżą kłopoty. Nauczyła się tego na własnej skórze, kiedy się rozstała z byłym mężem.
– Tristan powinien panie uprzedzić, ale bywa roztargniony, kiedy nad czymś pracuje.
– Aha. – Zasmuciła się. Rozmawiała z Lukiem przed wyjazdem, ale od tej pory się z nim nie kontaktowała. A jeśli będzie jej potrzebował? Jest wprawdzie dorosły, ale tak trudno zrezygnować z macierzyńskich nawyków.
– Ważny telefon? – zapytał.
– Chciałam sprawdzić, co słychać u syna. I zapewnić, że u mnie wszystko w porządku.
Doktor Novak zmarszczył się, ale nawet grymas dodawał mu chłopięcego uroku.
– Mamy na dole telefon satelitarny używany w stanach wyższej konieczności.
– To tylko tęsknota za synem – bąknęła zawstydzona.
– Troskliwe matki zawsze są u nas na pierwszym miejscu. Jestem pewien, że Tristan nie będzie miał nic przeciwko krótkiej rozmowie.
Biuro na dole było puste. Doktor Novak pogrzebał w szufladach i znalazł telefon. Podał go Sarze.
– Najpierw proszę wybrać kierunkowy do USA.
– Dziękuję! – zawołała za nim, bo już był w połowie drogi do drzwi.
Wykręciła numer syna i czekała. Jeden dzwonek. Dwa. Wreszcie odebrał.
– Luke? Mówi mama.
– Jesteś na miejscu?
Łzy zakręciły jej się w oczach na dźwięk jego głosu.
– Przed godziną dotarłam do szpitala. – Przysiadła na podłodze. – Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Powinnam wrócić? A jeśli coś ci się stanie?
– Nic się nie stanie. Wszystko jest w porządku, mamo – zapewnił syn. – Już o tym rozmawialiśmy. Poświęciłaś dla mnie pół życia. Teraz spełniaj własne marzenia.
Jak ten czas leci. Jeszcze wczoraj to ona przemawiała do niego w ten sposób, gdy przychodził do niej z dziecinnymi problemami. Rower skradziony spod szkoły. Ulubiona świnka morska, która niespodziewanie zdechła. Atak wyrostka robaczkowego w szkole średniej. Role się odwróciły i teraz to on był jej opoką.
– Powiedz prawdę. Jak sobie radzisz na studiach? Nie balangujesz bez opamiętania? Pamiętasz o prezerwatywach?
– Mamo, daj spokój. A ty? Jacyś atrakcyjni wolontariusze w średnim wieku?
Przypomniała sobie doktora Novaka, ale się zawstydziła.
– Mamo, jesteś tam?
– Tak.
– Baw się dobrze. Poznawaj nowych ludzi. Będzie świetnie.
– Na pewno. – Syn ma rację, niepotrzebnie martwi się na zapas.
– Mamo? I pamiętaj, jestem z ciebie dumny. Będziesz zadowolona, że się zdecydowałaś. Obiecuję.