Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Drzazga — uwolnienie od demonów przeszłości - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
6 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Drzazga — uwolnienie od demonów przeszłości - ebook

Książka opowiada o trudnym życiu autora, który przeżył traumatyczne dzieciństwo, doznając przemocy fizycznej i psychicznej, nękania ze strony rówieśników, co doprowadziło go do wielu uzależnień, depresji, stanów lękowych. W wieku 30 lat chciał popełnić samobójstwo. Zamiast śmierci doświadczył głębokiej przemiany duchowej, co wpłynęło diametralnie na jego życie. Treść zawiera drastyczne opisy, jednak ta historia kończy się Happy Endem. Książka jest przeznaczona dla osób pełnoletnich.
Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8351-653-0
Rozmiar pliku: 700 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Cześć, nazywam się Mariusz i jestem niedoszłym samobójcą. Chcę się podzielić moją historią z wszystkimi, którym przeczytanie jej może w jakikolwiek sposób pomóc. Nie wiem, w jakim momencie życia się teraz znajdujesz, czytając tę książkę, ale wiedz, że to, co dzisiaj wydaje Ci się być Twoim największym koszmarem i przez co, być może chcesz ze sobą skończyć, za jakiś czas przeminie i może okazać się najlepszą rzeczą, jaka mogła Cię spotkać. Tak było w moim przypadku i o tym właśnie chcę Ci opowiedzieć. Chcę opowiedzieć Ci historię o tym, jak niewiele ponad trzy lata temu chciałem odebrać sobie życie, kiedy okazało się, że straciłem wszystko, co miało dla mnie znaczenie. Historię o tym jak zbankrutowałem i znalazłem się na kompletnym dnie, niedługo po tym jak straciłem rodzinę, kontakt z przyjaciółmi, zdrowie, pracę i dach nad głową. Chcę opowiedzieć Ci, jak do tego doszło i co mnie do tego doprowadziło, a także o tym, jak z tego wyszedłem i kto mi pomógł w momencie, kiedy nie było przy mnie już nikogo. Aby to jednak zrobić, muszę Ci opowiedzieć historię o tym, w jakim domu się wychowywałem i jak choroba alkoholowa moich rodziców wpłynęła na mnie i na całe moje życie. Historię o tym, w jaki sposób nabawiłem się depresji i stawów lękowych, a także jak uzależniłem się od alkoholu, narkotyków, palenia papierosów i całego mnóstwa innych rzeczy oraz jak moje nałogi, brak dojrzałości emocjonalnej i błędne decyzje zaprowadziły mnie donikąd. Historię, która finalnie Bogu dzięki kończy się dobrze. Jeśli chcesz, to zapraszam Cię w podróż przez moje życie…ROZDZIAŁ 1
Mariuszek

Urodziłem się pod koniec lat 80 i wychowywałem się na Śląsku, w jednej z najbardziej patologicznych dzielnic miasta Mysłowice. Od kiedy pamiętam, w naszym domu panował alkohol oraz przemoc, przez co najbardziej dominującym uczuciem w moim życiu już od najmłodszych lat był LĘK. Dla ludzi z zewnątrz często sprawialiśmy pozory zupełnie normalnej rodziny, bo rodzice jeszcze wtedy pracowali i materialnie całkiem dobrze nam się wiodło, a mama dbała o to, żebyśmy nie chodzili brudni i nie włóczyli się po placu zbyt długo, tak jak robiły to inne dzieci z podobnych rodzin. To były jednak tylko pozory, bo kiedy nasi rodzice byli pijani, to za zamkniętymi drzwiami przeżywaliśmy prawdziwe piekło na ziemi… W wieku 3 lat miałem za sobą pierwsze ucieczki z domu i gdyby nie mój starszy brat Łukasz to pewnie siedziałbym dzisiaj w więzieniu albo leżał naćpany na jakimś dworcu lub dwa metry pod ziemią. Kiedy rodzice byli pijani, to on się mną opiekował i wyznaczał mi granice, pilnował, żebym nie zrobił sobie krzywdy i był mi wzorem do naśladowania. Zakładał mi śpiochy i rozkładał łóżko, a potem kładł mnie spać i mówił, że ‘’wszystko będzie dobrze’’. Pamiętam to wszystko do dnia dzisiejszego. Mój ukochany starszy brat. Miałem trzy lata, kiedy nauczył mnie czytać. Podobnie było z pisaniem i liczeniem, bo rodzice nie mieli do mnie tyle cierpliwości co on. Wspominam, że jak nie umieli mi czegoś wyjaśnić, to wyzywali mnie od ‘’ciemnych mas’’ i ‘’debili’’, a potem za karę kazali stać w kącie albo spuszczali mi lanie. Kiedy przez to płakałem, to nazywali mnie „beznadziejnym, pie*dolonym ślimtokiem”, który się do niczego nie nadaje i mówili, żebym przestał się mazać, bo nic mi to nie da. Łukasz natomiast uczył mnie wszystkiego podczas zabawy. Nie wiem, czy cokolwiek bym dzisiaj umiał, gdyby go wtedy nie było. Nie wiem też, co by było, gdyby w pobliżu nie mieszkał wujek i ciocia, do których często uciekaliśmy, kiedy w domu były awantury. To oni pokazali nam normalną, kochającą się rodzinę. Było to zupełne przeciwieństwo tego co widziałem w naszym domu patrząc na to jak pijani rodzice mordowali się na naszych oczach setki razy. Pamiętam, jak podczas ich libacji po ścianach i podłodze płynęła krew. Często było słychać huk upadającego ciała mamy, a następnie odgłosy kopnięć i przy tym pełne nienawiści nieludzkie wyzwiska. Niezliczoną ilość razy wbiegałem razem z bratem pomiędzy rodziców, płacząc i rozdzielając ich, żeby się nie pozabijali samemu przy tym, obrywając. Podczas jednej z takich awantur Łukasz oberwał w głowę tak mocno, że przeleciał w powietrzu i wylądował nieprzytomny pod meblami, ale i to nie zatrzymało na dłużej naszych rodziców. Pamiętam, jak zwykle podczas awantur tata siadał na mamie i najpierw bił ją z całej siły po twarzy do momentu, aż przestawała się ruszać, a następnie dusił ją tak długo, że jej buzia robiła się sino — fioletowa, a na czole wychodziły jej wszystkie żyły. Z ust, warg i nosa płynęła krew i ślina wyglądająca jak piana. Błagaliśmy go wtedy, żeby ją zostawił, a on krzyczał, że ‘’jest ku*wą i ma zdychać, bo sobie na to zasłużyła’’, a my mamy się nie wtrącać. To było straszne. Może to dziwnie zabrzmi, ale wolałem, kiedy dusił ją w taki sposób, niż kiedy siadał jej z poduszką na twarzy, bo wówczas ciężej było go z niej strącić. Widziałem, wtedy tylko jak mama wierzgała nogami, a potem przestawała i popuszczała mocz, tracąc przytomność. Pamiętam też, jak chowaliśmy pod swoje poduszki noże, widelce i inne ostre przedmioty, bo tata często groził, że zadźga naszą mamę, kiedy będziemy spali. Dlatego od dziecka miałem ogromne problemy ze snem, bo zwykle czuwałem do momentu, aż rodzice zasnęli, a dopiero potem sam się kładłem. Bałem się po prostu, że on ją zabije. Jednak nasza mama wcale nie była tylko ofiarą. Prawda jest taka, że kiedy byliśmy mali, to często pijana znęcała się nad nami, a ojciec nas wtedy bronił, bijąc ją i nie pozwalając, by robiła nam krzywdę. Pamiętam, że w czasie, w którym pracował na kopalni na drugą zmianę, to potrafiła się tak upić, że traciła kontakt z rzeczywistością i stawała się prawdziwym potworem. Wchodziła nam do łóżek, kiedy spaliśmy i kładła się na nas tak, jakbyśmy w nich w ogóle nie leżeli. Często budziłem się w momencie, kiedy siadała na mnie albo kiedy jej plecy uderzały o moja twarz, a ja nie potrafiłem przygnieciony złapać oddechu. Chyba tylko cudem nas wtedy nie podusiła… Już wtedy wypijała takie ilości alkoholu, że nie kontrolowała swoich potrzeb fizjologicznych i zdarzało jej się obsikać nasze łóżka. Gdy była pijana, to często budziły mnie jej uderzenia po twarzy, szczypanie i szarpanie za włosy oraz plucie i przekleństwa. Miała pijackie majaki i zwykle myślała, że robi to naszemu ojcu, a w rzeczywistości przeklinała, pluła i biła nas. Wspominam, że bardzo się bałem kiedy wpadała w taki amok, bo krzyczała jak opętana i była wtedy naprawdę niebezpieczna. W takich chwilach razem z bratem uciekaliśmy przed nią, chowając się po całym mieszkaniu do czasu, aż ojciec wracał z pracy i robił z nią porządek. Wtedy się cieszyłem, że ją bił i nawet nie próbowałem go zatrzymywać. Po prostu chciałem spać. Od najmłodszych lat żyłem w ciągłym napięciu i strachu. Zwykle zasypiałem z poduszką na głowie, żeby nie słyszeć ich awantur albo głośnej muzyki, jaką puszczali sobie podczas libacji przez całą noc, nie zważając na to, że śpimy w pokoju obok. Brat pokazał mi też kiedyś, że jak się szybko zatyka i odtyka uszy to prawie nic nie słychać i można tak doczekać do końca ich bójki udając, że to nie dzieje się naprawdę. Tak uczyłem się krok po kroku wypierania ze świadomości trudnych zdarzeń. Okazało się jednak, że moja psychika „kasowała” nie tylko traumatyczne wydarzenia… Wraz z nimi znikała również pamięć o tym co było dobre, dlatego na bardzo długi czas miałem wyparte z pamięci praktycznie wszystkie dobre chwile spędzone z rodzicami — bo takie też były. Przecież nie było tylko źle, bo kiedy nie pili, to prawie w niczym nie różniliśmy się od innych, zupełnie normalnych rodzin. Jeszcze na samym początku, zanim wszystko sprzedali, mieliśmy samochód, motor, kolorowy telewizor i wiele innych rzeczy, na które nie każdy mógł sobie wówczas pozwolić. Prawdę mówiąc, byliśmy jedną z bogatszych rodzin na naszej ulicy, bo oprócz tego, że nasi rodzice oboje pracowali, to jeszcze mieli sporą sumę pieniędzy ze spadku w niemieckich markach. Początkowo nie chodziliśmy też w brudnych ubraniach jak inne dzieci z pijackich rodzin, a mama pilnowała tego, żebyśmy byli grzeczni i nie sprawiali innym kłopotów. Poza tym zarówno ona jak i ojciec (na trzeźwo) byli zawsze zadbani i schludnie ubrani. Ojciec na co dzień chodził w świeżo wyprasowanych koszulach i eleganckiej marynarce, do których zakładał spodnie na kant i buty ze skóry wypastowane na wysoki połysk. Zawsze ogolony, pachnący wodą kolońską i miły dla wszystkich wokół. Taki człowiek do rany przyłóż. Podobnie jak mama, która zawsze była dla wszystkich pomocna i potrafiła porozmawiać z każdym człowiekiem, mając zwykle dobrą radę i coś mądrego do powiedzenia. W takich warunkach ciężko byłoby się domyślić, że w naszym domu działo się coś złego, bo sprawialiśmy pozory zupełnie normalnej, zadbanej rodziny. Wielu ludzi, którzy przychodzili do nas, wówczas w gości bagatelizowało to, że ich prosiliśmy, a nawet wręcz błagaliśmy, by z nimi nie pili. Nie wierzyli nam kiedy im opowiadaliśmy, co się dzieje parę chwil po tym, gdy opuszczają nasze mieszkanie. Nie wierzyli nam kiedy im mówiliśmy, że jak nasi rodzice się napiją, to zrobią nam piekło i będą pić przez najbliższych kilka, a nawet kilkanaście dni. Nie wierzyli, a może mieli to gdzieś? A może nie chcieli znać prawdy, żeby nie mieć później wyrzutów sumienia? Tego nie wiem do dziś. Wiem za to, że prawda była smutna i bardzo bolesna. Szczególnie dla mnie i dla mojego starszego brata, bo to my musieliśmy później znosić to wszystko, co się działo w naszym domu. Dopóki goście siedzieli, to nasi rodzice potrafili się jeszcze w miarę dobrze zachować i nie dochodziło do rękoczynów, ale goście w końcu wychodzili i wracali do siebie, a my zostawaliśmy sami z ojcem i matką, których parę kieliszków później nie można już było nazwać ludźmi… Jeszcze początkowo ich ciągi alkoholowe były krótsze, ale z czasem, z miesiąca na miesiąc pili coraz więcej, a nami interesowali się coraz mniej. Podobnie jak coraz mniej dbali też o nasze podstawowe potrzeby. Pamiętam, jak siedzieliśmy głodni w zimnym domu, podczas kiedy oni balowali na melinach albo u starszej ciotki ojca. Wracali tylko na noc (o ile w ogóle wracali) czołgając się do mieszkania i rano znów wychodzili, czasem zabierając nas ze sobą. Konkubent od ciotki zażywał silne psychotropy, a kiedy mieszał je z alkoholem, to stawał się agresywny. Żył w świecie swoich własnych fantazji. Twierdził między innymi, że to on trenował Chucka Norris’a, a na potwierdzenie swoich tez pokazywał nam ciosy na ciotce. Ona nie pozostawała mu dłużna i zwykle trzeba było stamtąd uciekać, bo jak zaczynali się tłuc, to w użyciu było wszystko, co mieli pod ręką. Walczyli na pięści, potem w ruch szły stoliki i stołki, a na koniec bili się także na siekiery, które oboje mieli schowane za łóżkami. Ciotka była o wiele mniejsza od niego i w normalnej walce nie miała z nim najmniejszych szans, dlatego też mściła się na nim, kiedy się tego zupełnie nie spodziewał. Kilka razy cudem uniknął śmierci. Raz wbiła mu w głowę siekierę, innego razu młotek, a jeszcze kiedy indziej wpakowała mu całą szklankę w czoło. Kiedyś też na własne oczy widziałem, jak złamała mu na głowie krzesło prawie go przy tym zabijając. Łukasz miał trochę więcej farta, bo jego często brała do siebie nasza jedyna żyjąca babcia (mama ojca), która była wdową. Spędzał u niej całe dni, a nawet tygodnie, bo go lubiła. Nie lubiła za to mnie i nawet nie starała się tego ukryć. Tylko czasem mnie do siebie zabierała, a wtedy zwykle okazywała mi swoją niechęć i pogardę. W bloku naprzeciwko niej mieszkał nasz dziadek (ojciec mamy) i przybrana babcia, do których również rzadko chodziłem, bo rodzice byli z nimi skłóceni. Jednak to do nich uciekałem, mając kilka lat, kiedy w domu były ostre libacje. Do naszej prawdziwej babci uciekłem tylko parę razy. Do dziś pamiętam ostatni raz, kiedy to zrobiłem. Pamiętam, że Łukasz był wtedy u niej, a ona nie wpuściła mnie do mieszkania i zamknęła mi drzwi przed nosem mówiąc, żebym wracał do domu i już nigdy więcej do niej nie przychodził. Po tym jak przekręciła klucz w zamku, to stałem jeszcze przez chwilę zapłakany na korytarzu i usłyszałem jak Łukasz zapytał jej kto to był, na co ona odparła mu, że ‘’nikt i żeby wracał do pokoju’’. Nikt — tak się właśnie czułem od początku mojego życia…
Za żadne skarby świata nie chciałem wtedy wracać do domu, więc pobiegłem do dziadka i przybranej babci, która poszła w ten sam dzień do rodziców i postraszyła, że na nich doniesie jeśli się nie opamiętają. Zostałem tam na noc, a na drugi dzień mama zgłosiła się po mnie obiecując, że takiej sytuacji już nie będzie. Miałem nadzieję, że od tego dnia coś się zmieni i będzie inaczej. I było. Od tamtej pory kiedy pili to zamykali drzwi na klucz, pilnując, żebym nie uciekł i straszyli mnie mówiąc, żebym się nawet nie ważył wychodzić z domu, bo będzie ze mną źle… Ojciec też uciekał z domu tylko, że zaraz po wypłacie zostawiając nas bez środków do życia. Pamiętam, jak wtedy chodziłem z mamą po knajpach i melinach szukając go i prosząc, by wrócił do domu albo chociaż dał nam jakieś pieniądze na chleb. Jak wracał to impreza zwykle przenosiła się do nas razem z jego kumplami, a wtedy trzeba było pilnować domu, bo ci ludzie często próbowali coś ukraść, a nawet zgwałcić naszą mamę. Raz kiedy próbowała wyprosić całe towarzystwo z naszego domu po tym jak jeden z nich zaczął się do niej dobierać to skopali ją do nieprzytomności, a nasz tata, zamiast stanąć w jej obronie skopał ją razem z nimi, bo uwierzył swojemu koledze, który stwierdził, że to mama dobierała się do niego. To było straszne i niechętnie wracam do tego pamięcią. Podobnie jak do momentów, kiedy mama zmuszała mnie i brata, żebyśmy budzili tatę jak nie chciał wstawać do pracy, bo dzień wcześniej wypił cysternę wódki i ani myślał o wyjściu z łóżka. Wystarczyło nas tylko postraszyć, że jeśli go nie dobudzimy, to nie będziemy mieli co jeść i za chwilę z płaczem staliśmy przy nim błagając go, by się podniósł. Niestety najczęściej nie chciał tego zrobić, a my wysłuchiwaliśmy jego wyzwisk w naszym kierunku. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że kiedy go nie obudziliśmy to miał do nas pretensje, że przez to wylali go z pracy. Bardzo często tak się działo, a wtedy mama chodziła załatwiać, by przyjęli go z powrotem wymyślając przeróżne wytłumaczenia byle tylko nie stracił pracy. Wylewali go, potem przyjmowali i tak w kółko, a on niczym się nie przejmował. Gorzej było ze mną, bo ja każdego miesiąca martwiłem się i bałem co z nami będzie. Ten lęk rujnował moją psychikę sprawiając, że od najmłodszych lat żyłem w ciągłym napięciu, oczekując najgorszego. Stany lękowe i myśli katastroficzne stały się jakby moją drugą naturą i od tej pory pogłębiały się coraz bardziej, z czasem przeradzając się w chorobę, której jednak nikt u mnie nie leczył, bo rodzice nie poszli ze mną do lekarza bagatelizując, to co się ze mną wówczas działo. Kiedy im mówiłem, że się czegoś boję (a oni akurat byli trzeźwi) to zbywali mnie, mówiąc mi, żebym poszedł się czymś zająć i nie zawracał im głowy. Miałem już wtedy nerwicę pęcherza (bardzo często musiałem robić siku) i wiele innych natręctw, ale nikogo to nie obchodziło. Pijąc byli nieobecni fizycznie, a po trzeźwemu emocjonalnie. W zasadzie to czułem się tak, jakby ich w ogóle nie było.
Byłem kompletnie przerażony nie tylko tym, co działo się w naszym domu, ale również tym, co zaczęło się dziać w mojej własnej głowie. Miałem zaledwie parę lat i bałem się swoich własnych myśli i wyobrażeń, nad którymi nie potrafiłem w żaden sposób zapanować. Tak wyglądało moje życie, a ja nie bardzo miałem jak się stamtąd wyrwać, bo byłem dzieckiem. Jedyne chwile wytchnienia miałem w przedszkolu, ale nie chodziłem do niego zbyt długo, bo ojciec często tak się upijał, że zapominał mnie z niego odbierać. Z tego powodu, w pewnym momencie mama zrezygnowała z pracy, żeby ze mną zostawać. Po jakimś czasie musiała jednak do niej wrócić i od tej pory siedziałem w domu całkiem sam albo z pijanym ojcem i jego kumplami. Nie wiem co było gorsze — samotność pełna lęku i smutku czy bycie pod opieką ludzi, których się naprawdę bałem. Tyle wiem, że zarówno pierwsze jak i drugie odciskały na mojej psychice straszliwe piętno, które ciągnęło się za mną przez wiele lat mojego życia finalnie przeradzając się w depresję, stany lękowe i całe mnóstwo problemów natury emocjonalnej. Kolejne traumatyczne wydarzenia nastąpiły, kiedy mama straciła pracę i przez dłuższy czas siedziała ze mną w domu. Bardzo się wtedy rozpiła, a ja oglądałem jej upadek. Zwykłe pranie trwało czasem nawet kilka dni, kiedy imprezowała razem z sąsiadką, która mieszkała na parterze w naszej kamienicy. Pamiętam, że ojciec jak wracał z pracy, najpierw tłukł matkę, a potem siadał razem z nimi do picia wołając jeszcze do towarzystwa męża sąsiadki. On również traktował swoją żonę jak worek treningowy i w taki sposób często bywałem świadkiem podwójnej rzezi w naszym mieszkaniu. Takie libacje trwały czasem nawet kilkanaście dni i pamiętam jak mama, budząc się rano na kacu, wymiotowała do zlewu i z przerażeniem oglądała w lustrze swoją zapuchniętą twarz. Wstydziła się gdziekolwiek wychodzić z podbitymi oczami i wysyłała mnie do sklepu po papierosy, piwo, z kartką, że to dla niej. Kiedy nie miała pieniędzy, a żaden z sąsiadów nie chciał mi dać „dwóch, trzech papierosów dla mojej mamy” to kazała mi na podwórku zbierać pety, z których robiła sobie skręty. Potem nauczyła też i mnie jak je robić, bo czasem zbyt mocno trzęsły się jej ręce. Pamiętam również jak wiele razy płakała i przyrzekała mi, że już nigdy więcej się nie napije, a dosłownie chwilę później widziałem, jak znów upijała się do nieprzytomności.
Pamiętam też moment kiedy obraziłem się na Boga… Pewnego wieczoru mocno wziąłem sobie do serca słowa mojej pijanej sąsiadki, która razem z mamą (ledwo trzymając się na nogach) uczyły mnie odmawiania pacierza. Powiedziała mi wtedy coś w stylu, ”że jak się Go o coś ładnie prosi, to On wysłuchuje naszych modlitw”. I ja, jak to dziecko — zbyt dosłownie to zrozumiałem i jeszcze tego samego wieczoru oraz kilka następnych modliłem się gorliwie o to, żeby nasi rodzice przestali pić alkohol i żebym ja go nie pił kiedy dorosnę. Niestety, zamiast się poprawiać było tylko coraz gorzej dlatego zniechęciłem się i szybko przestałem wierzyć w to, że Bóg — o ile w ogóle istnieje, może mi w jakikolwiek sposób pomóc. No bo jeśli istniał, to dlaczego na to wszystko pozwalał? A może istniał, tylko po prostu miał mnie gdzieś? Mnóstwo pytań bez odpowiedzi kłębiło się w mojej głowie, a ja czułem tylko coraz więcej złości i smutku mając jednocześnie ogromny żal i pretensje do Boga, że nie zrobił tego, o co Go prosiłem. W końcu nie rozumiejąc, dlaczego do tego wszystkiego dopuszczał, zbuntowałem się i przestałem modlić. Byłem kompletnie bezsilny patrząc na to jak alkohol wyniszczał moją rodzinę dlatego jako dziecko obiecywałem sobie, że nigdy nie będę go pił. Nie spodziewałem się nawet, że moja przygoda z nim zacznie się bardzo wcześnie. Gdy byłem mały rodzice pozwalali mi kosztować wódkę językiem i dawali spijać piankę z piwa albo zrobić malutki łyk wina co miało mnie rzekomo obrzydzić do alkoholu, bo przecież ma niedobry smak… Smak faktycznie był okropny, ale całe to „obrzydzanie” podziałało na mnie odwrotnie. Spodobało mi się działanie alkoholu i to jak się po nim czułem. Spodobało mi się na tyle, że chciałem go więcej. Czekałem więc w takich chwilach, aż rodzice zasypiali pijani i spijałem resztki z ich kieliszków i butelek. W taki sposób, będąc tego zupełnie nieświadomym, uzależniałem się od alkoholu już we wczesnym dzieciństwie. Z tego co dowiedziałem się też później od członków rodziny i znajomych to moja zależność od alkoholu i innych używek mogła rozpocząć się jeszcze przed moimi narodzinami, gdyż mama, będąc w ciąży piła alkohol i paliła papierosy.ROZDZIAŁ 2
Jaś i Małgosia

Pamiętam, jak pewnego wieczoru grałem z bratem na podłodze w grę planszową, która nazywała się „Jaś i Małgosia”. Czekaliśmy wtedy, aż rodzice wrócą do domu z czymś do jedzenia, bo nie było ich od rana, a my byliśmy już bardzo głodni. Tego wieczoru tata wrócił sam. Był pijany i rozzłoszczony. Spojrzał na nas tylko i powiedział, żebyśmy szli do babci, bo ‘’jak mama wróci do domu, to ją zabije’’. Zwykle nas o tym informował, a to wywoływało u mnie ogromny lęk. Nie czekając, długo ubraliśmy się i wyszliśmy z domu, choć było po 22, a my mieliśmy zaledwie po kilka lat. Bardzo się bałem, że już mogę nie zobaczyć mojej mamy, ale jeszcze bardziej bałem się tego, że będę musiał po raz kolejny patrzeć na to jak będzie okładana więc poszedłem bez wahania. Kiedy na drugi dzień wróciliśmy do domu, to mama spała pobita, taty nie było, a na podłodze i ścianach była krew i ślady walki. Przy włączniku światła była odbita na czerwono cała ręka mamy, która jak wskazywały na to ślady chciała się przytrzymać, ale osunęła się na podłogę, do której prowadziły podłużne, krwawe ślady zjeżdżających na dół palców dłoni. Takich i podobnych sytuacji było bardzo wiele. Pamiętam, też jak pewnego dnia siedziałem w pokoju i bawiłem się zabawkami na dywanie, a w dużym pokoju rodzice pili wódkę. Początkowo było przyjemnie. Byli uśmiechnięci, grała muzyka, a oni tańczyli i całowali się, mówiąc do siebie „»misiaczku«” i „»myszeczko«”. Wyznawali sobie miłość i wydawało się, że ich dobry nastrój będzie trwał w nieskończoność. Parę kieliszków później zaczęli się jednak o coś sprzeczać i tata zapytał się mamy ‘’Czy ma jej wyje*ać?’’. Zaraz po tym usłyszałem głuche uderzenie, a następnie łoskot ciała upadającego na podłogę. Prawie zsikałem się ze strachu, kiedy wyszedłem z pokoju i zobaczyłem jak tata, siedział na fotelu, a mama leżała na podłodze w kałuży krwi pod jego nogami. On palił papierosa, strząsał popiół na jej twarz i pluł na nią, mówiąc „Zdychaj Ty ku*wo”. Wyglądała jak martwa. Dobiegłem do niej i potrząsałem jej głową, ale nie budziła się. Z jej nosa, rozbitej głowy i warg na moje ręce wypływało coraz więcej krwi. Całe jej włosy były od niej mokre i lepkie. Nie zapomnę nigdy tego uczucia. Tata nawet nie wstał z fotela i mówił, żebym ją zostawił, bo zasłużyła sobie na to i ma zdychać. Ubrałem buty i przerażony pobiegłem do budki telefonicznej wezwać pogotowie. Czekałem pod sienią, bo nie pozwolili mi wchodzić do góry, aż przyjedzie karetka. Bardzo się wtedy bałem, że mama tym razem nie żyje. Przyjechał ambulans i radiowóz. Drzwi z mieszkania były otwarte, taty nie było, a mama leżała już w łóżku. Jej twarz była potwornie pobita. Zabrali ją wtedy do szpitala, a mnie ktoś wziął pod opiekę na ten czas, jednak nie pamiętam nawet kto, bo szok zrobił swoje. Brat był kiedyś świadkiem prawie identycznej sytuacji więc pewnie nie był to pierwszy raz, kiedy ojciec znęcał się nad nią w taki sposób. Przez pewien czas po tym pobiciu mama nie piła alkoholu i złożyła na ojca doniesienie na policję. Była zdecydowana od niego odejść, jednak jak zwykle przekonał ją obietnicami, że to już się więcej nie powtórzy, a kilka tygodni później wszystko wróciło do normy. Znowu razem chlali, a tata posuwał się do coraz gorszych rzeczy. Przypominam sobie, jak pewnego wieczoru wbiegł pijany do mieszkania i wytłukł w kuchni prawie wszystkie talerze i szklanki grożąc, że rozniesie cały dom, jak nie dostanie zaraz pieniędzy na alkohol. Groźby, dewastacje sprzętu i budzenie nas po nocach były normą zaraz po wypłacie. Potrafił siedzieć całą noc i budzić nas na przemian błagając, wyzywając i grożąc, że nas wszystkich pozabija. Tak samo pamiętam jak po pijaku się nas wypierał wyzywając naszą mamę od ku*ew. Raz jego zdaniem byłem dzieckiem sąsiada innym razem stryjka, a nawet naszego dziadka. W późniejszym czasie posądzał mamę nawet o to, że sypia z nami. Z własnymi dziećmi. Czyste szaleństwo. Oprócz tego miał też takie chore akcje, że czasem bawił się w kaznodzieję i czytał nam pijany fragmenty Apokalipsy strasząc nas, że idzie koniec świata, a my na pewno zginiemy. Mama za to była cichym prowokatorem i często napuszczała na nas ojca, kiedy zaszliśmy jej za skórę. Wspominam, jak kiedyś obudziły nas ich krzyki, że mamy wstawać, a jak spytaliśmy z bratem ”Co się dzieje?”, to powiedzieli nam, że „Czas na wpierdol za żywota”. Potem wyszarpali nas z łóżek i bili gdzie się dało, każąc ich przepraszać za nasze złe zachowanie i nieposłuszeństwo. Tak po prostu. Błagaliśmy ich wtedy, żeby przestali nas bić. Kiedy wytrzeźwieli, oczywiście wypierali się tego, co zrobili mówiąc, że coś nam się chyba przyśniło. Mocny był ten „sen”, bo oboje z bratem pamiętamy go do dzisiaj. Tak samo pamiętam, że kiedy w domu nie było już co jeść, a oni gdzieś balowali, to jedliśmy resztki zapasów, które znaleźliśmy w szafkach. Woda z kostką rosołową imitowała zupę, a suchary, bułka tarta i cukier pozwalały na pewien czas zagłuszyć głód. Czasem przegryzaliśmy też surowy ryż i makaron, bo nie było go na czym ugotować. Nie było węgla, a jedyny kocher elektryczny, jaki mieliśmy nasi rodzice komuś sprzedali, żeby zdobyć pieniądze na alkohol. Pamiętam jak w takich chwilach głodni i zmarznięci wyglądaliśmy przez okno, patrząc czy nadchodzą, a kiedy było już zbyt zimno, to zmienialiśmy wartę przy domofonie, słuchając, czy zbliżają się do sieni i marząc o tym, żeby mieli ze sobą coś do jedzenia. Często kiedy wracali byli już tak pijani, że zasypiali na schodach. Nasi koledzy wołali nas wtedy przez okno, żebyśmy pomogli im wejść do góry lub sami ich przyprowadzali, czego bardzo się wstydziłem. Kiedy jednak udało im się wejść na górę samodzielnie, to po otwarciu drzwi z mieszkania pierwsza do środka zwykle wlatywała reklamówka z zakupami, a dopiero po niej na czworaka wchodzili oni. Mieli też w zwyczaju takie chore pijackie wyścigi — kto pierwszy dotarł do domu, to zamykał drzwi na klucz tak, żeby drugi nie mógł wejść do środka. Wtedy ten, który nie dostał się do mieszkania kopał po drzwiach, a kiedy już udało mu się wejść, to dochodziło do awantury i wyrównania rachunków na pięści. Tak to wyglądało. Kiedy wychodzili gdzieś na dłużej to dawali nam klucze z mieszkania i mogliśmy się bawić na dworze do czasu, aż wrócili. Jak widzieliśmy ich zataczających się do domu, to wbiegaliśmy do innej sieni, żeby nas nie wołali, bo było nam wstyd przed innymi dziećmi. Wstydziliśmy się też tego co wyprawiał nasz ojciec. Kumple na melinach często robili sobie z niego kawały i rozbierali go do majtek albo przebierali w dziwne stroje i maski, a on paradował tak potem po ulicach. Kiedyś przyszedł do naszej piaskownicy z pomalowaną twarzą i pióropuszem indiańskim na głowie, opowiadając naszym kolegom jak zrobić bombę z bułki i pasztetowej. Potrafił też chodzić do sklepu w masce klauna lub myszki miki, a nawet udawać papieża przemawiając przez okno do przechodniów. Najgorzej jednak było kiedy wykrzykiwał w ich kierunku hitlerowskie pozdrowienia albo obrzucał wyzwiskami. Bałem się wówczas, że ktoś może wbiec na górę i go pobić. Ciężko opisać ile wstydu się przez niego najadłem. Takich sytuacji było wiele i przez to kiedy jakieś dzieci mnie zaczepiały, a ja mówiłem im, że pójdę po mojego tatę, to tylko się śmiały i nic sobie z tego nie robiły. W sumie on też nic sobie z tego nie robił, jak działa mi się krzywda. Przypominam sobie, że kiedy dwóch kolegów z placu zaczęło się nade mną znęcać, a ja pobiegłem po niego, to wyśmiał mnie, nazywając „słabeuszem” i powiedział, że „jak sobie nie poradzę, to widocznie nie jestem jego synem”. Jednego z nich pobiłem wtedy tak mocno, że nie potrafił złapać oddechu i myślałem, że się udusi. To było straszne, bo przez to, co widziałem w domu brzydziłem się przemocą, a w tamtym momencie zachowałem się dokładnie tak samo jak mój pijany ojciec. Pamiętam przerażenie na twarzy tego chłopaka. Pamiętam, jak leżał bezbronny na ziemi płacząc i prosząc mnie, żebym przestał go kopać, a ja w amoku okładałem go coraz mocniej i mocniej, do momentu aż nie mógł złapać tchu. Nie potrafiłem się zatrzymać. Tyle było we mnie agresji. Tego dnia oprócz dwóch kolegów, którzy przestali się ze mną bawić, straciłem także zaufanie do mojego ojca. Straciłem nadzieję, że mogę na niego liczyć, a moje wątłe poczucie bezpieczeństwa praktycznie w ogóle przestało istnieć. Nie tylko ja i mój brat mieliśmy w naszym domu ciężkie życie…
Wspominam dokładnie wieczór, w którym ojciec za pazuchą kurtki przyniósł do domu szczeniaka, którego nazwaliśmy go Gufi. Po krótkiej euforii został wydany na łaskę losu. Sam wychodził na plac i wracał kiedy chciał, jadł co było, a jak często nie było nic, to żywił się w pobliskich śmietnikach albo jadł to, co ludzie wyrzucali przez okno dla gołębi lub kości, które dawali dla niego sąsiedzi. W krótkim czasie stał się siedliskiem pcheł, ciągle się drapał i gryzł swędzące miejsca. Chorował na grzybicę i stracił prawie całą sierść, a jego grzbiet pokryły wrzodziejące krwawe strupy. Jego życie podobnie jak i nasze stało się męczarnią, a na dodatek ojciec często go bił, jak był pijany i kiedy Gufi go widział, to sikał pod siebie ze strachu. Wstydziliśmy się tego jak wyglądał i na placu udawaliśmy, że to nie nasz pies. Przykre, ale tak było. Oprócz niego w naszym domu przewijały się też inne zwierzaki, choć nie wszystkie pozostały u nas na długo. Jednego kota ojciec wyrzucił przez okno, bo go wkurzał, inne topił gdy były jeszcze małe, a kiedy przynieśliśmy do domu dwie białe myszki, to spalił je nam w piecu, bo miał kaca i wszystko go wkurzało.ROZDZIAŁ 3
Początek końca

Najpierw w moim życiu pojawił się alkohol, a potem papierosy. W wieku 6 lat zapaliłem po raz pierwszy i od tej pory zacząłem podpalać po kryjomu przed rodzicami. Było to tuż przed komunią brata. Pamiętam, że rodzice na moment się ogarnęli i byli trzeźwi przez jakiś czas, bo trwały przygotowania do przyjęcia. Na życzenie Łukasza nie było na nim ani grama alkoholu, a goście przynieśli mu sporo drogich prezentów. Ja na pocieszenie dostałem rower, ale długo się nim nie nacieszyłem. Kilka dni po komunii rodzice znów zaczęli pić i wszystkie prezenty od brata łącznie z moim rowerem szybko wylądowały w lombardzie. Oprócz tego straciliśmy też kontakt z dziadkiem i przybraną babcią. Bardzo mocno zapisało się to w mojej pamięci, bo stało się to zaraz po wypadku, do jakiego doszło, kiedy byłem pod ich opieką. Wtedy podczas chwili nieuwagi dostałem w głowę metalową huśtawką, którą sam rozbujałem. Pamiętam, jak po uderzeniu ocknąłem się w piaskownicy parę metrów dalej cały we krwi i pobiegłem przerażony do ich mieszkania. Przybrana babcia, widząc jak wyglądałem przyłożyła mi tylko worek z lodem do twarzy i klnąc pod nosem zaprowadziła mnie do mojego domu mówiąc mamie, że „ona sobie czegoś takiego nie życzy” i wyszła, trzaskając drzwiami. Dla pierwszej babci byłem nikim, a dla drugiej „czymś takim”. To było przygnębiające. Od tamtej pory kontakt z nimi urwał się na bardzo długi czas, a ja nie miałem już nawet dokąd uciekać. Im więcej czasu siedziałem w domu, tym więcej widziałem rzeczy, których nie powinienem. Tak zaczął się też mój kontakt z pornografią, od której oglądania uzależniałem się już jako młody chłopiec. Tata nawet nie starał się dobrze schować swoich gazet, a w późniejszym czasie specjalnie trzymał je na wierzchu, żeby upokorzyć naszą mamę, która przestała z nim sypiać. Nie obchodziło go to, że byliśmy dziećmi. Tak mnie to wciągnęło, że kiedy nie było ich w domu, to oglądałem je razem z koleżankami i kolegami, a potem wcielałem w życie to, co w nich widziałem. Wyparłem to ze swojej psychiki na długie lata, bo były to rzeczy bardzo wstydliwe, jednak teraz wiem, że byłem tylko dzieckiem i nie wiedziałem, że to, co robiłem było niewłaściwe. Nie będę się wdawał w szczegóły co, gdzie i z kim, bo to wiem ja, Bóg i kilka osób, przed którymi się otworzyłem. Wiem tylko tyle, że kompletnie zbrukało to moją seksualność na długo przed tym, zanim zdążyłem do niej dojrzeć i wypaczyło pod tym kątem moją osobowość owocując w przyszłości wieloma zaburzeniami w tej sferze. Oprócz tego, że tata trzymał na widoku gazety pornograficzne to jeszcze mówił mamie, że „do pięt nie dorasta”, kobietom, które widniały na zdjęciach, żeby ją upokorzyć. Kiedy w końcu nie wytrzymywała i wyrzucała mu je do pieca albo śmietnika to wyzywał ją od szmat i dziwek. Pamiętam też jak ją gwałcił kiedy spała pijana. Takich rzeczy nie da się zapomnieć. Rozbierał ją powoli, żeby się nie obudziła, a mi kazał w pokoju sikać do wiaderka, żeby mu nie przeszkadzać. Miałem zakaz wychodzenia z pokoju, dopóki nie skończy. Wiaderko nie tylko mi służyło za toaletę. Kiedy były u nas ostrzejsze libacje to Ci, co nie umieli już chodzić, załatwiali się do niego, żeby nie przewracać się po korytarzu. Kojarzę jak rodzice byli nieraz tak pijani, że załatwiali się do niego na siedząco, potem tak zasypiali i przewracali się, a po podłodze w kuchni wylewały się ich fekalia, które później sprzątałem. Czasem w takiej sytuacji ubierałem ich w piżamy i transportowałem do łóżek, albo nakrywałem kocem w miejscu, gdzie leżeli. Potem już tylko co jakiś czas sprawdzałem, czy oddychają, bo za każdym razem bałem się, że mogą się już nie obudzić. To jednak nie było najgorsze. Najgorszy był lęk, że kiedyś możemy się przez nich spalić żywcem, bo często zasypiali z zapalonymi papierosami w ustach. Niejednokrotnie ratowałem nasze mieszkanie przed pożarami gasząc po nich niedopałki, które tliły się, robiąc dziury w dywanach, łóżkach, obrusach i ubraniach. Gorsze jednak były dziury, jakie powstawały wtedy w mojej psychice i stany lękowe, które pogłębiały się z każdym takim wydarzeniem. Jakby tego było mało, to podczas kiedy trwało moje „beztroskie” dzieciństwo nasza mama podejmowała przy nas pijana swoje pierwsze próby samobójcze. Próbowała się wieszać, ciąć i truć tabletkami, ale chowałem je przed nią razem z innymi ostrymi przedmiotami, którymi mogłaby sobie zrobić krzywdę. Po trzeźwemu nie próbowała tego robić i oczywiście twierdziła, że nic nie pamięta. Do dziś nie wiem, czy naprawdę nie pamiętała, czy nie chciała tego pamiętać. Wiem za to, że miałem zaledwie kilka lat a nikomu już nie ufałem. Jak mogłem w ogóle komukolwiek zaufać skoro w domu, gdzie miałem być bezpieczny działy się takie rzeczy? Dzisiaj wiem, że nie było to możliwe w takich warunkach. Wiem również, że nie znosiłem tego jak rodzice kazali nam chować pieniądze kiedy zaczynali pijaństwo, a potem budzili nas w nocy i siłą zmuszali, żeby im je oddać. Nie dawali nam zasnąć. Włączali światło, grozili, krzyczeli i ubliżali do czasu, aż im wszystkiego nie oddaliśmy. Kiedy już dostali to czego chcieli, to oprócz alkoholu dla siebie czasem kupowali nam słodycze, żeby nas przekupić. Pamiętam, że jak nie chcieliśmy ich przyjąć, to tata wrzucał nam reklamówkę do pokoju i mówił, że jak my ich nie zjemy, to da je psu, po czym zamykał drzwi i wychodził, zostawiając nas wystraszonych i zapłakanych. Często też okradali nasze skarbonki, do których po wypłacie wrzucali po kilka złotych, a kiedy zwracaliśmy im uwagę, że nie powinni tego robić to nas bili albo zastraszali. Ojciec jak był pijany, to mówił, że „dzięki niemu my gówniarze jesteśmy tu na ziemi”. Mówił też, że „w każdej chwili mógłby nas zabić gdyby tylko chciał i że powinniśmy mu być wdzięczni”. To, że byliśmy przez nich bici i zastraszani, wypierałem przez długi czas, bo nam wmawiali, że takie bicie to ‘’nie bicie’’. Mówili też, że powinniśmy się cieszyć, bo nie dostajemy „takiego wpie*dolu” jak inne dzieci’’. Przed rodzicami chowaliśmy nie tylko pieniądze i ostre narzędzia. W łóżkach chowaliśmy też żywność, bo to, co zostawało na drugi dzień po ich imprezie nie było już zdatne do spożycia. Zwykle jak pili to robili sobie szwedzki stół, który następnego dnia przypominał już raczej śmietnik. Pety zgaszone w konserwach, krew, ślina i stłuczone szkło w żywności, która była zwykle zalana alkoholem z przewróconych butelek. Tak to mniej więcej wyglądało. Trzeba było ratować, co się dało, bo resztę zjadał wygłodzony Gufi, który w przeciwieństwie do nas nie przejmował się czym, było to ubrudzone. Kiedy rodzice spali, to szliśmy z bratem do kuchni, żeby „przemycić” żywność do naszego pokoju. Wtedy zacząłem kraść. Okradałem własnych rodziców, żeby mieć pieniądze na jedzenie. Później tak mi to weszło w krew, że okradałem ich już za każdym razem kiedy byli pijani. Przypominam, sobie jak przegrzebując kieszenie pijanego taty, który siedział zsikany na fotelu, zbierało mi się na wymioty, bo musiałem wydostawać z nich banknoty, póki jeszcze całkiem nie zmokły. Łatwiejszym łupem była jego marynarka albo torebka mamy, bo zazwyczaj były suche. Mama kiedy była pijana, to miała taką dziwną manię chowania pieniędzy w miejsca, które nikomu normalnemu nie przyszłyby do głowy. Czasem była to lodówka, pralka, a nawet piec czy kosz na śmieci. Potrafiła schować je dosłownie wszędzie, dlatego śledziłem, gdzie je kładzie, a następnie zabierałem. Często robiłem też coś, co nazwałem „potrójnym przejęciem”. Polegało to na tym, że najpierw mama zabierała tacie pieniądze kiedy spał i chowała je sobie do majtek albo stanika i kładła się spać. Ten budził się i od razu je odbierał, bo znał jej kryjówki. Potem szedł do sklepu monopolowego po tanie wina i upijał się, a kiedy zasypiał to, do akcji wkraczałem ja, przejmując łup. Prawie zawsze sprzątałem też całe mieszkanie po ich libacji, co na dłuższą metę było równie bezsensowne jak bronienie mamy, która zwykle sama prowokowała ojca do tego co jej później robił. Pamiętam jak często piła z nim do momentu, aż nie umiał się już podnieść i nie był w stanie się przed nią obronić. Wtedy to ona biła go i pluła mu w twarz, a potem wyzywała go od najgorszych i targała mu koszule, wyrywając z nich guziki. Na drugi dzień oboje już niczego nie pamiętali, ale ja niestety nigdy nie zapomniałem tego, co się działo w naszym domu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: