Drzewa mówią. Paradoksy życia - ebook
Drzewa mówią. Paradoksy życia - ebook
Anna Miś urodzona 5 października 1973 roku w Tarnowie. Od piątego roku życia mieszkanka Sosnowca. Z wykształcenia magister filologii angielskiej, studia ukończyła na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Pasjonuje się rozwojem duchowym, ezoteryką, zjawiskami i umiejętnościami paranormalnymi oraz parapsychicznymi, a także fotografią przyrodniczą. Niezwykle związana z naturą, szczególnie wrażliwa na uzdrawiającą energię drzew. Długie lata aktywistka Amnesty International. „Drzewa mówią. Paradoksy życia” to jej pierwsza powieść, chociaż nie debiut literacki. Autorka wydała wcześniej na platformie Amazon dwie bajki dla dzieci („Hichuś Hichaczek i mała Emi” oraz „O jeżyku bez kolców”), a także zbiór wierszy pt. „Ja, inaczej”.
„Drzewa mówią. Paradoksy życia” to ezoteryczna powieść obyczajowa z elementami fantazji oraz wątkiem miłości homoseksualnej opisanej w sposób wyjątkowo ciepły i eteryczny.
Powieść przedstawia zawiłe losy niezwykłej kobiety, Ewy Pustelnik, opiekującej się olbrzymim obszarem leśnym i potrafiącej rozumieć mowę drzew. Pojawiające się na jej drodze istoty to zarówno ludzie, jak też duchy lasu i inne niezwykłe stworzenia, które nie zawsze mają dobre intencje. Głównym zadaniem bohaterki jednak nie jest odrzucać, lecz rozumieć i starać się pomóc. Szeroko rozumiana miłość zatem kieruje każdym jej krokiem, a co z tego wynika, niech czytelnik odkryje sam, na własny użytek.
„Drzewa mówią. Paradoksy życia” to powieść dla osób szukających lektury niebędącej tylko rozrywką. Czytelnicy lubiący powieści ezoteryczne, dotyczące rozwoju osobistego i poruszające wątki związane z naturą powinni być zadowoleni z sięgnięcia po tę niezwykłą książkę. Przygody Ewy oraz jej towarzyszy to nie jest błaha historia, to opowieść z niejednym mądrym przesłaniem. Uważny odbiorca znajdzie w niej prawdy dotyczące przyjaźni, wiary w siebie i swoje ideały. Oraz w to, że może podążać swoją ścieżką jak Ewa Pustelnik, czasami nawet wbrew i na przekór innym.
(z recenzji)
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8308-997-3 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Drogi Czytelniku
Cieszę się bardzo, że wziąłeś tę książkę do ręki. Na pewno nie trafiła ona do Ciebie przypadkiem, nawet jeśli tak Ci się wydaje. Możesz ją potraktować jak bajkę albo opis innej rzeczywistości lub połączenia wymiarów. Dla mnie jest ona częścią prawdy o życiu na Ziemi. Ta historia jest tak rzeczywista jak Ty czy ja. Jednocześnie jednak poznajemy ją dopiero teraz, chociaż myślę, że powstała dawno temu. Spisałam ją dla siebie i dla Ciebie, ponieważ zrozumiałam, że są opowieści, którymi trzeba się podzielić, jak dziwnie by nie brzmiały.
Podobno idąc za sercem, nie możemy się pomylić. Jeśli Twoja pasja gdzieś Cię woła i nie przestaje dobijać się do Twoich zmysłów, w końcu musisz ją wpuścić. Chyba że całkiem zwątpisz i nie zrobisz nic. Tego, rzecz jasna, nie polecam, co nie znaczy, że nie masz wyboru. To jedno ma każdy z nas, każdego dnia. Ja wybrałam zapisać słowa, które do mnie przyszły, starając się nie myśleć o tym, że nie potrafię, że to głupie, że bez sensu i że ponownie zostanę oceniona albo po prostu źle zrozumiana.
W międzyczasie dotarło do mnie, że decydując się na tę podróż – bo pisanie jest dla mnie podróżą – zaczynam żyć swoim życiem. Zaczynam czuć radość i pragnę się nią dzielić. Otrzymałam ogromne wsparcie duchowe i zaufałam siłom Wszechświata, usilnie pracując nad tym, żeby dobrze nam znane „nie” codziennie zamieniać na „tak”. Tobie również tego życzę! Zwłaszcza że współczesny świat ofiaruje nam ogromne możliwości. Wystarczy tylko zechcieć żyć w prawdzie z sobą samym i w zgodzie z naturą.
Wierzę bowiem głęboko, że nie żyjemy osobno i zawsze istnieje coś, co nas łączy, nie dzieli. Coś takiego jak mosty, które łączą oddalone od siebie kawałki ziemi albo marzenia, które są wspólne dla większości. I nie ma nic lepszego niż bycie sobą. Nikt inny, chociaż na świecie są miliardy ludzi, nikt inny nie może być Tobą. Twoje życie samo w sobie jest najwyższą wartością i cokolwiek inni wymyślą na Twój temat, nie wymyślą Ciebie. Nikt inny nie jest w stanie zrozumieć w pełni Twojego bycia sobą, tylko Ty możesz to zrobić.
Takie podejście pozwala przyjmować oceny innych jak podmuchy wiatru – ulotne i zupełnie niedefiniujące tego, kim jesteś. I nawet jeśli czasem podmuch jest tak silny, że upadasz, możesz się podnieść i iść dalej, wiedząc, że cokolwiek powiedziano, to złudzenie. A że nikt nie jest sam, zawsze otrzymasz potrzebną Ci pomoc. (Wiesz, trochę jak w Hogwarcie. Tylko że na tę pomoc zawsze zasługujesz). Ja postanowiłam się na nią otworzyć i nie żałuję. Ty możesz zrobić to samo. Po swojemu i w swoim czasie, nikt Cię, wbrew pozorom, nie goni.
Ludzie zbyt często może wydają się pędzić, nie do końca wiadomo, gdzie i w jakim tak naprawdę celu. Szukają dowodów na to wszystko, czego nie mogą dotknąć, zobaczyć, spróbować albo zrozumieć. Czasami zupełnie po omacku, uderzając na oślep, raniąc innych lub uciekając przed własną twarzą. W pozornej samoobronie zabijają innych. A to wszystko ma jedno źródło – cierpienie i niechęć do znajdowania rozwiązań oraz prawdziwych odpowiedzi. Istnieje też możliwość, że może sami przyciągamy określone wydarzenia. Bo tak sobie myślę:
Jaki sens w ogóle ma życie?
Co się ze mną stanie, kiedy umrę?
Czy jeśli sprawiam ból, jestem zły?
Czy wypierając się winy, obwiniam niewinnego? Czy wina w ogóle istnieje?
Czy to grzech być transseksualną, homoseksualną, wysoko wrażliwą czy atypową osobą?
Czy jeśli Bóg istnieje, potępi mnie za to, że żyłem w związku z drugim człowiekiem bez ślubu kościelnego? A może za to, że kochałam się z mężem, nie myśląc o prokreacji?
Czy bawiąc się i relaksując, marnuję życie?
A co, jeśli odpowiedzi, rozwiązania i potrzebne dowody są dostępne od ręki? Dla każdego, bez wyjątku? I może wystarczy chcieć, żeby je objąć wzrokiem? Otworzyć nieznane drzwi, przekroczyć próg i wejść do środka?
Nie chciałbyś wtedy pociągnąć za klamkę? Chociaż raz?
A co, jeśli te drzwi stoją otworem? Albo wystarczy zrobić jeden krok i pchnąć je delikatnie do przodu?
To pole działania dla naszych wyborów. Pytania na każdy dzień, w którym zdarzy nam się chwila refleksji. Dzisiaj być może pozwolisz mi zaprowadzić się za jedne z takich drzwi, które otworzyły się przede mną.
Pamiętaj, że w tej wyprawie masz wspólnika i czeka Cię całkiem zwyczajna niezwyczajna przygoda.
Wspaniałych wrażeń!
Do następnego spotkania
AutorkaWSTĘP
W równoległym do naszego istnieje świat, w którym mową obdarzone są drzewa. Ich mądrość sięga gwiazd. W porównaniu do niej wiedza człowieka wygląda jak zasiane niedawno ziarno, które dopiero próbuje kiełkować. W przeciwieństwie do wielu z nas drzewa mają zdolność pamiętania wszystkiego, czego w swym długim życiu doświadczyły. Co więcej, komunikując się ze starszymi, poznają historie opisujące sam początek istnienia. Ich siłą są powolny wzrost, spokój, więzy rodzinne oraz otwartość na współpracę, zarówno międzypokoleniową, jak i międzygatunkową. Dzięki takiej współpracy dożywają wieku nieosiągalnego przez żadnego przedstawiciela gatunku ludzkiego.
Z tego też powodu potrafią szanować słowa, opowiadać tylko prawdziwe historie, nie zacierać faktów, nie oceniać i nie podnosić głosu. Mają również zdolność niesienia pomocy pod warunkiem, że okaże się im cierpliwość i gotowość, by je wysłuchać. To z pozoru proste zadanie, ale przynajmniej połowa osób w potrzebie zamyka się w trakcie rozmowy i odpycha od siebie w najdalsze zakątki umysłu wyciągniętą dłoń, niczym myśl o pracy w niedzielę, i musi odejść, często przeżyć kolejne rozczarowanie, kolejną stratę, dużo większy ból, aby następnie powrócić i spróbować jeszcze raz posłuchać, a właściwie – usłyszeć. Wtedy dopiero dzieją się cuda i na twarzy pojawia się prawdziwy uśmiech.
Drzewa, o których mowa, są niezapisanym życiem każdego z nas, żywym dowodem na to, co przeżywamy i co dzieje się wokół nas. Można powiedzieć, że rosną wraz z nami i cierpią podobnie do nas. Różnica polega na tym, że nie mają charakteryzującego ludzi poczucia winy, nie stosują kar ani nagród, nie walczą, nie ma w nich złości, z miłością natomiast dzielą się z młodym pokoleniem swoją mądrością i po prostu są.
Podobnie jak my chcą dać światu to, co mają najlepszego – siebie. Niektóre są nieśmiałe i rozsądne, a inne uwielbiają żartować, wiedzą bowiem, że humor i śmiech chronią przed chorobą i utrzymują energię na wysokim poziomie wibracji. Są i takie, które z pozoru poważne i srogie, zaskakują przechodnia, puszczając doń oko. Zdarzają się również spokojne i ułożone, jak też wyjątkowo kreatywne czy głęboko uduchowione, zapatrzone w dal lub wręcz nieobecne. Nigdy więc nie wiadomo, jaka osobowość przywita wędrowców na wybranej drodze. Łatwo zapamiętać te, które dla zabawy witają się z ludźmi korzeniem, podstawiając im nogę.
Przyglądając się całości, można zauważyć, że wiele gałęzi drzew szczególnie wrażliwych na osoby, które odbierają sobie życie, zastyga w bezruchu i marnieje. Ale reszta, pień i korzenie zachowują pamięć całego człowieka, od narodzin do gwałtownego odejścia. Są dowodem na to, że zaistniał, żył, zmienił coś dla kogoś i zrezygnował z dalszej części życia. Żal takich opuszczonych gałązek, mogłyby sięgać chmur, a w tej skróconej rzeczywistości ledwo zdołały odrosnąć od podłoża. Czasem ci, którzy zaczęli je rysować na płótnie Wszechświata, poprawiają swój szkic i dają im szansę na kolejną życiową przygodę. Nadzieja na taki hart ducha unosi się tutaj różanym zapachem w powietrzu, chociaż nie zawsze doznaje spełnienia.
W bajkowej, jak by się mogło wydawać, Krainie Mówiących Drzew o jak najdłuższe historie życia troszczy się niestrudzenie Pustelnik Ewa. Ta spokojna kobieta o ciemnych, długich włosach tańczących bezszelestnie na wietrze i oczach patrzących głębokim niebem, nie zawsze mieszkała w tym lesie. Tymczasem jednak woli zachować swoją historię w rozłożystym, potężnym Dębie, stojącym skromnie na samym krańcu falującego morza zieleni. Dlatego nikt do końca nie wie, gdzie wraz z Ewą rosną karbowane liście. Nikt też nie zadręcza jej pytaniami o powody, dla których ponad dwadzieścia lat temu zaczęła współopiekować się florą i fauną tej wiecznie zielonej krainy. Życie toczy się bowiem swoim biegiem i z czasem sprawy wymagające wyjaśnienia wychodzą na światło dnia. Powoli i niezdarnie, niczym małe niedźwiadki opuszczające jaskinię po rozbudzeniu mamy ze snu okrytego grubą pierzyną zimowej pościeli.
Dodać należy, że to, czego tutaj niedostatek, to strach, nienawiść, zazdrość i pogarda. Nie do końca wiadomo, dlaczego i jak to jest możliwe, ale fakty mówią same za siebie. Ewa przez te wszystkie lata nie spotkała się z żadnego rodzaju wrogością. Da się zupełnie łatwo zaobserwować, że drzewa naprawdę widzą więcej korzyści we współpracy i pozytywnym wzmocnieniu niż w wojnie. Niemal wszystkie żyją w końcu dłużej niż trwa jedno istnienie ludzkie. Mają tym samym świadomość niewyobrażalnie szerokiego obrazu historii, co najwyraźniej skutkuje wyborem innych rozwiązań socjalizacyjnych niż te znane pojedynczym generacjom _homo sapiens_.
Istnieje jednakże obszar lasu zwany Ciemnym Zagajnikiem. Wszyscy w zielonej części wiedzą, żeby się tam nie zbliżać. Atmosfera w pobliżu wydaje się gęsta jak czarna mgła. Ilekroć ktoś zdoła stamtąd uciec, ostrzega, że ciężko jest w tym miejscu oddychać, przed oczami zamazuje się obraz rzeczywistości i łatwo stracić przytomność, a nawet rozum. Zupełnie nie wiadomo, w którą stronę się udać, gdzie skręcić ani skąd się przyszło. Wydaje się, że ciemność przedostaje się jak pasożyt do wnętrza człowieka i wysysa go do ostatniej kropli życia. Opadłe z sił ciała wchłania jakimś cudem ziemia, a na niej wyrastają brudne, oszpecone karłowatością nagie łodygi, puste od środka. Nie mają zatem innej nazwy jak Badyle mroku, w skrócie Badylaki. Zagajnik karmi je, zagarniając każdą jasną istotę, która najczęściej nieświadomie wejdzie choćby czubkiem buta w zastawione podstępnie niczym sidła błoto.
Gdziekolwiek więc poniesie wędrowca fantazja, powinien on zabrać ze sobą przyjaciela i latarkę. Jak twierdzą drzewa, przyjaciel, stojąc z boku, może wcześniej zauważyć niebezpieczeństwo i zdołać mu zapobiec, a w ostateczności wyjąć i zaświecić latarkę, by rozproszyć podszyty smołą płaszcz mroku. Dodają, że we właściwym czasie każdy dla każdego może okazać się niezbędną deską ratunkową. Czas po mistrzowsku bowiem odgrywa swoją rolę. Szczególnie w niedokładnie opisanym świecie.ROZDZIAŁ 1
SŁONECZNY DZIEŃ
_Gdy kochasz, jest ci po prostu tak bardzo dobrze._
WERNER ABLASS_
(Przestań cierpieć, zacznij kochać)_
Ewa wyjrzała z radością przez duże okno, skropione światłem promyków słońca, biegających nieśmiało pomiędzy listkami brzozy. Aż chciało się żyć. Wciągnęła więc na siebie szybko ulubioną parę spranych dżinsów, założyła za dużą koszulkę z prowokującymi zdjęciami Madonny. Nie dlatego bynajmniej, że były prowokujące, a raczej z powodu ich artyzmu, atmosfery i poszanowania różnorodności kolorów. Ewa od zawsze ceniła odwagę artystki w byciu sobą i podziwiała zarówno jej muzykę, jak też całą rewolucję miłości.
Na koszulkę zarzuciła czarny płaszcz z kapturem, gdyby miało się zrobić chłodniej, i wyszła na sosnowy taras założyć swoje najwygodniejsze buty marki Skechers. Przy lekko skrzywionym krześle, obok wiekowego już stołu z rzeźbionymi w stylu gotyckim nogami grzała się na słońcu jej ukochana puma, Hebe. Jedną łapą, która wielkością przestraszyłaby bawoła, klepnęła lekko przyjaciółkę w udo.
– Cześć, Hebuś! Jak się dzisiaj miewasz? Sądząc po widoku, całkiem błogi ten poranek. Słońce wydobywa twoje najpiękniejsze barwy, wiesz? Patrzę na ciebie i nie przestaję podziwiać! Czerń, róż i fiolet, przechodzące gładko jeden w drugi, jakby każdy z kolorów miał w sobie dwa inne, a jednocześnie był też sobą. Niezwykłe! Spałaś dobrze? – zapytała spokojnym i zarazem radosnym głosem Ewa.
– Dzień dobry! Dziękuję! Hmm, wiem, że urody mi nie brakuje, hi, hi – powiedziała żartobliwie Hebe. – Piękny dzień się zapowiada. I nie miałam koszmarów! Zrobisz mi coś do jedzenia? Proszę – zamruczała słodko wygłodniała kocica.
– Zaraz coś zjemy, obiecuję, porozmawiam tylko z Brzozą i pogłaskam Epika. Wiem, że czasem go nie widzisz, ale zawsze czujesz, musisz zatem wiedzieć, że siedzi tam niedaleko i macha do mnie radośnie swoim puchatym ogonem. Daj mi chwilę i jestem z powrotem! – dodała wesoło kobieta.
Sekundę później wtuliła się mocnym uściskiem w białą korę drzewa. Trwała w nim kilka dobrych chwil. Wydawała się wysyłać i odbierać wirującą wokół energię Wszechświata. Mówiła w myślach „kocham miłość” i czuła się szczęśliwa. Zaraz potem podbiegła do swojego niewidzialnego dla większości ludzi przyjaciela, który przywitał ją błyszczącymi jak małe węgielki oczami, po czym przewrócił na trawę, zamiatając ogonem dywan niezapominajek. Jej szczęście wciąż rosło. Głaskała czule swojego psa przewodnika i cieszyła się, że ma dla niej dzisiaj tylko uśmiech. Od czasu do czasu bowiem Epik opowiadał jej sny, które były ostrzeżeniem przed tym, co miało nadejść. Tego dnia jednak opiekunka lasu mogła oddychać swobodnie i zapomnieć o zmartwieniach.
Po zjedzeniu pożywnego śniadania z pumą i wypiciu gorącej kawy z mlekiem, bez cukru, Ewa postanowiła jak co dzień wybrać się na obchód kolejnej części lasu, żeby mieć pewność, że nikt nie potrzebuje natychmiastowej pomocy. Zabrała ze sobą przyjaciół i ruszyła wesoło w stronę, którą wskazywało jej słońce. Hebe wiedziała, że jak tylko napotkają przechodnia, musi natychmiast ukryć się na największym drzewie, w innym razie bowiem z pewnością spowoduje przeraźliwy krzyk, strach i docelowo może nawet polowanie na jej życie. Rzadko kto bowiem potrafił przejść obok gigantycznej pumy, mrucząc pod nosem zwyczajowe „ale ładny kotek!”.
Tymczasem jednak ścieżka była pusta, jedynie bokiem, niemal niezauważone, maszerowały raźno Niktosie. Pierwszy Niktoś był wirtuozem gitary, drugi zawsze nosił przy sobie podręczny keyboard, a cała reszta uwielbiała śpiewać na różne głosy, przy czym nie zawsze trzymała się właściwej tonacji, ale kto by się tym przejmował. Trójka przyjaciół wysłała w ich stronę ciepłe uśmiechy, na które w odpowiedzi pracowite istotki zanuciły jedną z ulubionych piosenek Ewy. Przy każdym spotkaniu śpiewały dla niej inną, dzisiaj przyszła kolej na _Malibu_ Miley Cyrus. Słowa szły mniej więcej tak:
Nigdy nie byłam na plaży
Ani nie patrzyłam na ocean
Nigdy nie siedziałam na brzegu
W słońcu, z nogami w piasku
Lecz ty przyprowadziłeś mnie tutaj
I cieszę się, że to zrobiłeś
Bo teraz czuję się wolna
Jak ptak łapiący w skrzydła wiatr …
Ewa nie powstrzymywała się od wspólnego śpiewu, czuła niemal morską bryzę i słyszała szum fal, gdy tylko rozbrzmiały pierwsze dźwięki instrumentów. Brodziła brzegiem słów, unoszących ją na wyższe poziomy radości. Niktosie wiedziały, co wprawia kobietę i jej towarzyszy w dobry nastrój, a takie przecież było ich główne zajęcie. Uzdrawiać i podnosić na duchu. Miały też bardziej przyziemne zadania, typu koszenie trawy, usuwanie chwastów czy robienie przetworów z opadłych owoców. Te maleńkie stworzonka, wielkości orzecha laskowego, przypominały trochę jeżyki na dwóch nogach. W dotyku jednak ich kolce były zaskakująco delikatne i miękkie jak aksamit, trudno było w to uwierzyć, kiedy patrzyło się na nie z daleka.