- W empik go
Duch i mózg: studyjum psycho-fizyjologiczne Juljana Ochorowicza. - ebook
Duch i mózg: studyjum psycho-fizyjologiczne Juljana Ochorowicza. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 270 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przystępując do rozbioru stosunku ducha do materyi, stajemy na granicy dwóch światów.
Materyja, to cały wszechświat zjawisk podpadających pod zmysły, to nasze ciało, to nasza ziemia, gwiazdy i słońca.
Duch, to wewnętrzny świat zjawisk, niedostępnych dla żadnego zmysłu, to wiedza o owym wszechświecie materyjalnym, o rządzących nim prawach, to cały obszar uczuć, pamięci i fantazyi, to siła wyrażająca się zmysłowo w ruchach cząsteczkowych mózgu, w ruchach mechanicznych mięśni, w słowie i w czynie.
Cała nasza wiedza, to wiedza o zjawiskach, czy to materyjalnych, które odnosiemy do nieznanej nam zasady bytu, materyi, czy też duchowych, które przypisujemy również nieznanej nam zasadzie bytu, duchowi.
Podobnie jak wyraz materyja symbolizuje nam zbiorowe pojęcie wszystkich zjawisk materyjalnych, podpadających pod zmysły, tak wyraz duch symbolizuje nam zbiorowe pojęcie wszystkich zjawisk duchowych, niepodpadających pod zmysły.
O duchu samym w sobie i o materyi samej w sobie, nic niewiemy.
To nas powinno usprawiedliwić, jeśli Kantowską "das Ding an sich" odsuniemy poza obręb naszego studyjum.
Wyrazu duch używam w znaczeniu powyżej wskazanem, czyniąc go zarazem jednoznacznym z wyrazem dusza, wszędzie tam gdzie chodzi o ujęcie jednym wyrazem zasady wszystkich wewnętrznych, psychicznych spraw naszej istoty.
* * *
Stosunek duszy do ciała, jakkolwiek od wieków trzeźwe umysły zauważyły jego ścisłość (1) mógł być naukowo oznaczonym dopiero od tej chwili, gdy zjawiska duchowe na równi ze zjawiskami fizycznemi poddano pod rozbiór metody empirycznej. Dopiero gdy fizyjologowie wdzierać się poczęli w sfery dotąd dla nich niedostępne, zbudzona ze snu filozofja poczęła się oglądać w około siebie i wygłaszane zdania na więcej pozytywnej opierać podstawie.
Tym sposobem powstała psychologija, nauka doświadczalna, nie mająca nic wspólnego z frazeologiją dawnych systemów, usiłująca zdobyć sobie równie trwałe podstawy, jak fizyka, lub chemija.
Zanim jednak powyższa reakcyja, postępem fizyjologii wywołana, mogła się ustalić i pociągnąć za sobą badawcze umysły, w psychologii, będącej wówczas tylko częścią filozofii, panowały niewzruszenie pojęcia tak sprzeczne z najpospolitszem doświadczeniem życia, że niemal trudno zrozumieć, jak mogły umysły niezaprzeczonej bystrości, tak grubych błędów niedopatrzeć. Psycholog fakt ten tłómaczy sobie najdokładniej fałszywym kierunkiem badań w ogóle, fałszywą metodą, która sprawiła że myśliciele, zabrnąwszy w świat idealny, w filozoficznej ekstazie, zapominali o świecie realnym, zapominali, że oprócz formułek, działów i poddziałów, kategoryj i systemów istnieją jeszcze fakta, zjawiska, z któremi rachować się należało.
Wyszukując coraz to więcej stanowczych cech do rozróżnienia ducha i materyi służących, a prześlepiając ścisłość łączących je węzłów, wykopali pomiędzy światem myśli i światem rzeczy, tale wielką przepaść, że następcom wypadało tylko stanąć nad nią i opuściwszy ręce rozmyślać nad jej nieprzebytą głębią.
–- (1) Ob… między innemi Są pieśń poematu Lukrecyjusza " De natura rerum".
Leibnitz uplastyczniając myśl Dekarta porównywał naszę istotę do dwóch obok siebie, leżących zegarków, jednakowo idących i jednakowo nakręconych. Nieświadomym tajemnic mechanizmu zdawać się mogło, że oba te zegarki stanowią jednę całość, że wzajemnie zależąc od siebie, regulują swe ruchy, gdy przeciwnie, pomiędzy jednym, a drugim nie ma żadnej realnej spójni, żadnego oddziaływania. Według tego porównania, jeżeli ciało nasze wrażeniami swemi, lub chorobliwym swym stanem oddziaływa na duszę, a dusza pobudzeniem woli, lub wytężonym stanem uczuć, na ciało, to jest tylko pozorne oddziaływanie, które w rzeczywistości pomiędzy wprost przeciwnemi sobie istotami istnieć nie może, jest to tylko współczesność niezawisłych od siebie zjawisk, ręką Boga sztucznie zbliżonych.
W obec takiej teoryi, nie mogło być nawet mowy o rozmieszczeniu władz duchowych w ciele, o zależności organów i funkcyj.
Jeszcze Herbart (zm. 1841 r.) uważał duszę za substancyją prostą, jednostajną, niezmienną, bez wszelkiej treści, niezostającą w żadnym stosunku do czasu i przestrzeni.
I któżby się ośmielił, paraliżować całą działalność takiej duszy jednem naciśnieniem palca? (1) Jeśli dusza rzeczywiście, nie znajduje się w żadnym stosunku do czasu i przestrzeni, to sam tytuł naszej rozprawy: Duch i Mózg, nie ma prawa bytu.
Co za związek zachodzić może pomiędzy czystym nieprzestrzennym, nieskładowym, niezmiennym, bezpoczątkowym duchem, a dotykalną, bryłą materyi zwaną mózgiem?
Jeśli dusza nie zajmuje przestrzeni, to nie może mieć siedliska.
Jeśli nie działa w czasie, to nie może namyślać się, wahać, rozważać, bo na to potrzeba czasu.
–- (1) Doświadczenie to da się wykonać wtedy, gdy mózg wskutek uszkodzenia czaszki jest częściowo odkryty. Przyciskając go palcem wstrzymujemy objaw samowiedzy, która powraca natychmiast po ustania ciśnienia.
Jeśli jest niezłożoną, to niemoże mieścić w sobie różnorodnych wyobrażeń, różnorodnych uczuć, różnorodnych popędów.
Jeśli jest niezmienną, to nie może przechodzić tych przeobrażeń, które stanowią rozwój ku doskonałości, nie może być mniej silną u dziecka, mniej rozwiniętą u idyjoty, mniej godną u zbrodniarza, mniej zdrową u waryjata.
Jeśli nie miała początku, to znaczy, że moje" ia", że dusze wszystkich ludzi żyjących i tych, którzy dopiero mają się urodzić już istnieją i istniały od wieków, że zaś obok tego są niezmienne, więc takie przyjąć musimy jakiemi nas losy obdarzą.
Wychowanie, moralność, wiedza, wszystko to nie dla takich duchów czystych, co o materyi i słuchać nie chcą, w czas i przestrzeń nie wierzą, a o grzeszne cielsko nie dbają. Niechże ci, którzy w takie sprzeczności popaść niechcą, więcej kontrolują swe wyrazy, odmawiając duszy tego wszystkiego, co tylko jej byt realny zapewniać może.
Powiadają, że dusza nie zajmuje przestrzeni, a jednak nikt nie zechce szukać swej duszy zewnątrz siebie, uznaje więc, że jest ona tylko w nim, w jego organizmie, co zaś jest w jednem miejscu, a w drugiem nie jest, musi zajmować przestrzeń. Że ta przestrzeń nie da się oznaczyć tak ściśle, jak granice krajów na mapie, to dowodzi tylko, że dusza, podobnie jak elektryczność, jak ciepło, jak światło, jak wielka siła ruchu nie daje się oprawić w ramki. Podobnie zaś jak możemy oznaczyć i matematycznie obliczyć przestrzeń, na której działa siła magnetyczna w magnesie, siła muskularna w muskułach, siła nerwowa w nerwach; tak możemy oznaczyć i ocenić siłę duchową w mózgu. Cała niniejsza rozprawa ma na celu wykazanie tej prawdy.Że mózg jest siedliskiem duszy, o tem wiś każdy, najmniej nawet obeznany z flzyjologiją. A jednak dla ustalenia się tej jednej prawdy potrzeba było całego szeregu wieków. W Biblii niema jeszcze ani śladu wiedzy o mózgu. W Starym Testamencie znajdujemy wielokrotnie powtórzone zdanie, że dusza wszelkiego ciała we krwi jego jest, przyczem pod wyrazem dusza rozumiano ów dech żywota, wdmuchany w oblicze Adamowe. "I stał się człowiek duszą żywiącą" mówi Pismo (Gen"
II – 7). Nie należy jednak zapominać, że taką duszę żywiącą Mojżesz przyznawał nie tylko człowiekowi, ale i wszystkim innym stworzeniom obdarzonym zdolnością ruchu. "30. I wszelkiemu zwierzowi ziemskiemu, i wszystkiemu ptastwu niebieskiemu i wszelkiej rzeczy ruchającej się na ziemi, w której jest dusza żywiąca; " (Gen. I – 30).
W ogóle cały Stary Testament w przedmiocie istoty i siedliska duszy przedstawia nam czysto materyjalistyczne zapatrywania. Jak w ogóle w całej niemal Azyi, uważano w owych czasach duszę za jakiś dech żywotny, gaz, płyn lub płomień. W Starym Testamencie nigdzie nie ma mowy o istnieniu duszy zewnątrz ciała.
" 4 . Wszakże mięso z duszą jego, która jest krew jego jeść nie będziecie."
"5 A Zaiste krwi waszej, dusz waszych szukać będą i t… d. " (Gen. IX).
"18. Nadto rzekłem w sercu swem o sprawie synów ludzkich, że im Bóg okazał, aby wiedzieli, że są podobni bydłu."
"19. Bo przypadek (los) synów ludzkich i przypadek bydła, jest przypadek jednaki. Jako umiera ono tak umiera i ten i ducha jednakiego wszyscy mają, a nie zna człowiek nic więcej nad bydlę; bo wszystko jest marność.
"20. Wszystko to idzie na jedno miejsce; a wszystko jest z prochu, i wszystko się zaś w proch obraca."
"21. A któż wie, że duch synów ludzkich wstępuje w górę? a duch bydlęcy, że zstępuje pod ziemię?"
"22. Przetoż obaczyłem, że człowiekowi nie masz nic lepszego, jedno weselić się z pracy swój, gdyż to jest dział jego; albowiem któż go do tego przywiedzie, aby poznał to, co ma być po nim?" (Eccles. III – 18, 19, 20, 21, 22).
Moleschott, Vogt i Buchner mogliby się podpisać w tem miejscu.
Nowy Testament głosząc nieśmiertelność duszy, uznaje ją jednak tylko w związku z ciałem, które ma być wskrzeszone w dzień ostateczny (1).
W ogóle, mogę zrobić uwagę, że pojęcia starożytnych we względzie siedliska duszy i jej związku z ciałem, były o wiele pozytywniejsze, aniżeli późniejsze, pod wpływem mistycyzmu i scholastycyzmu rozwijane. Epiktet, Strabon, Lukrecyjusz, Cycero, Seneka, Arystoteles i w. i… wznawiali całą ścisłość tego związku. Co się jednak dotyczy mózgu, to rola jego w organizmie, nie była znaną starożytnym. Arystoteles uważał go tylko za pewien rodzaj szpiku bez znaczenia, za najzimniejszą część ciała, podczas gdy siedliskiem życia i wrażeń miało być serce i przepona (!)
Platon mieścił wprawdzie w głowie duszę boską czyli nieśmiertelną, ale w kadłubie miało być siedlisko uczuć i namiętności, a marzenia senne miały krążyć na około serca "odbijając się w gładkiej powierzchni wątroby, jak w zwierciadle." Rzecz prawdziwie zadziwiająca, że na sto lat przed Platonem i Arystotelesem, Hippokrates (460 przed Chr.), znał już fizyjologiczną rolę mózgu. Tak przynajmniej możemy wnosić z ustępu, który cytuję, z francuzkiego przekładu p. Littre: "Mózg to sprawia, pisze Hippokrates, że miewamy obłąkanie, że majaczemy, że strach i trwoga opanowywa nas. Przyjemności i roskosze z jednej strony, przykrości i zmartwienia z drugiej, nieskąd inąd też pochodzą. Przez niego to pojmujemy, widziemy, słyszemy, poznajemy piękno i brzydotę, zło i dobro, przyjemnośó i przykrość." (De la maladie sacrée). Zdanie to, podobnie jak i wszystkie inne wypowiadane w owych czasach, opierały się tylko na jakimś intuicyjnym domyśle, nie zaś na faktach doświadczalnych i dla tego też nie mogło być powszechnie przyjętem. Stoicy np. nie przestawali utrzymywać, że serce jest siedliskiem inteligencyi, że z niego wychodzą wszystkie nerwy. Że zaś w owych czasach dowód dotykalny, – (1) Wywód tych pojęć znaleść można w Zasadach i Całości Wiary Katolickiej ks. Gauma.
anatomiczny, znaczył mniej aniżeli zręczny aksiomat, zręczna dyjalektyczna formułka, nic więc dziwnego, że szkoła stoików trwała przy swoich uprzedzeniach, nawet po odkryciu rzeczywistej budowy systemu nerwowego, dokonanem na podstawie sekcyi trupów przez dwóch sławnych lekarzy Erazystrata i Herophilusa, żyjących na dworze potomków Aleksandra Macedońskiego około r. 290 po naród. Chr. Przeciwko ich empirycznym dowodom powstał filozof Chrysippus, sława Portyku (szkoła Stoików). Usiłował on bronić Arystotelesa i oprzeć jego teoryją na niezachwianej podstawie zręcznej dyjalektyki. I istota myśląca i czująca, mówił on, w piersiach ma swoje siedlisko, tam to mieści się nasze ja. Alboż nie w piersi uczuwamy wszelkie oddziaływanie na dochodzące do nas wrażenia? Alboż nie na pierś wskazujemy rękę mówiąc o sobie. Uderzamy się w piersi, nie w czoło, chcąc o czem z całej duszy zaświadczyć lub przyznać się do winy.
Erazystrates zaś i Herophilus, którzy widzieli nerwy wzroku idące do mózgu nie zaś do serca, mózg też uznali za właściwe siedlisko wrażeń.
Pomimo ich badań, stoicy utrzymali się przy swej teoryi, która przetrwała nawet czas bardzo długi, ponieważ jeszcze w cztery wieki później Galen (1) zbijał ją z całą siłą i powagą, czego nie byłby robił, gdyby doktryna owa nie była powszechnie panującą. Podejrzenie swoje co do znaczenia mózgu dla umysłowości naszej, Galen wyraził po raz pierwszy przed nauczycielem swoim Pelopsem, który też uderzony śmiałością jego myśli, stał się wkrótce gorącym zwolennikiem teoryi, uznającej mózg za organ władz duchowych.
Od Galena, rzec można, datuje się dopiero rozwój anatomii i fizyjologii systemu nerwowego. Zbija on całym zasobem faktów doświadczalnych, zdanie filozofów, widzących w sercu organ myśli, uczuć i woli. Wyśmiewa lekarzy współ- -
(1) Claudius Galenus. De tempei-amentis Lib. II cop, 3. De usu partium corporis humani. Lib. VIII cop. 3 et 4.