- W empik go
Dwa losy - ebook
Dwa losy - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 151 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Kobieto, przecie muszą być w domu… Przecie diabli ich nie wzięli!…
Co im się stało? Czego szukają?
Szukają dwóch losów na loterię, na które padła wygrana.
Tutaj każdy zapyta:
– Pięknie, ale skoro pan Eleuteriusz zgubił losy, to skąd wie o wygranej?
Sprawa jest prosta. Losy kupił za pieniądze pożyczone „na szczęście” od kapitana Pandelego, bo kiedy się skarżył na pecha w grze, wielu ludzi mówiło mu, by spróbował grać za pożyczone pieniądze… I zawarł z kapitanem przy świadkach honorową umowę, że odda mu dziesięć procent ewentualnej wygranej.
Kupując losy pan Eleuteriusz zaśmiał się pesymistycznie:
– Też pomysł! Ja i szczęście!
Ale kapitan Pandele, bardziej optymistycznie nastrojony, zapytał:
– A skąd wiesz, czy ja nie mam szczęścia?
I kazał panu Eleuteriuszowi zapisać w notesie numery losów.
Było to już dawno. Ciągnienie, po wielekroć odkładane, nastąpiło wreszcie w obu loteriach tego samego dnia.
Na pierwszej (zorganizowanej przez Towarzystwo dla Założenia Rumuńskiego Uniwersytetu w Dobrudży) główna wygrana w wysokości 50 000 lei padła na numer 076 384; na drugiej (czyli na loterii Towarzystwa dla Założenia i Wyposażenia Obserwatorium Astronomicznego w Bukareszcie) główna wygrana, również w wysokości 50 000 lei, padła na numer 109 520. Jeszcze przed chwilą pan Eleuteriusz nie miał pojęcia o tym, że w obu loteriach odbyło się ciągnienie. Było to wieczorem; siedział sobie z żoną przy stole w hallu, rozmawiając spokojnie o tym, jak to życie z dnia na dzień drożeje, kiedy nagle słyszy turkot dorożki zajeżdżającej przed bramę, potem energiczne kroki na dziedzińcu, a wreszcie bardzo gorączkowe pukanie w oszkloną werandę. Pan Eleuteriusz biegnie otworzyć, myśląc podejrzliwie: „Oho! Znowu nas ten szatan – (szatan to szef) – wzywa na nocną pracę; pewnie nas będzie męczył do północy, żeby się pochwalić przed ministrem, jaki to on ważny!” – a pani Popescu ucieka do pokoju, bo jest w szlafroczku. Wpada jak burza kapitan Pandele i mówi tak donośnie, jak gdyby pan Eleuteriusz był głuchy:
– A dajże pokój, człowieku! Czemuś nie przyszedł na piwo? Słyszana to rzecz, taka obojętność? Szukam cię jak wariat przez tyle godzin!
– Dotychczas nas ten szatan trzymał w biurze… A co się stało?
– Eleuter!… To ty nic nie wiesz?
– A co mam wiedzieć?
– Wczoraj było nasze ciągnienie!
– No i co?