- W empik go
Dwa pamiętniki z 48 roku - ebook
Dwa pamiętniki z 48 roku - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 231 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
oficera poznańskiego wojska polskiego.
Autorem niniejszego pamiętnika, jest nieżyjący już dzisiaj Józef Łukomski, były nauczyciel z Sulmierzyc w Ks. Poznańskiem, oficer poznańskiego wojska polskiego w roku 1848.
Józef Łukomski urodził się w r. 1826, miał więc zaledwie 22 lat, gdy wybuchło powstanie w r. 1848 w Poznańskiem. Porzucając bez namysłu spokojny i pewny chleb rządowego nauczyciela, Łukomski wstąpił jako jeden z pierwszych do oddziału wojska narodowego, formującego się w Sulmierzycach, brał udział w bitwach pod Raszkowem, Miłosławiem i Sokołowem, służąc jako prosty ochotnik, potem jako sierżant w oddziale strzelców Ku-szla. Na polu bitwy otrzymał nominacyę na oficera i do ostatniej chwili wytrwał natem stanowisku. Pod Sokołowem otrzymał postrzał w nogę.
Józef Łukomski zmarł dnia 3 marca 1900 r. jako pełnomocnik XX. Czartoryskich na Sielcu (wKs. Poznańskiem).
Był to człowiek skromny, cichej pracy a niezłomnej energii, człowiek, który w twardych życia kolejach nigdy nie upadł na duchu. A jak sam o sobie nie wątpił, tak też nie zwątpił nigdy o swem społeczeństwie, choć widział, jak się oddala od ideałów, które w sercu swem nosił do końca życia.
Wierzył w odrodzenie ducha narodowego i doczekał się pierwszych jego objawów.
Pamiętnik jego jest bezpretensyonalnem, lecz wiernem opowiadaniem tego, co widział i w czem brał udział. Nie podając nic po nad to_, co sam widział i o czem mógł wiedzieć, jako skromny sierżant wojska narodowego, nadał Łukomski tem właśnie swemu pamiętnikowi cechę niezwykłej żywości i prawdy.
Wydając pamiętnik, uważałem za konieczne zaopatrzyć go w uwagi ogólniejszej treści, bez których czytelnik nie mógłby się zoryentować w przebiegu wypadków.
* *
Są epoki w życiu narodów, o których twierdzić można śmiało, że każdy naród przejść przez nie musi, zanim się wydostanie na utarty szlak normalnego rozwoju politycznego.
Takim rokiem burzy, przewrotów, chaosu, – był dla nas i Rosyi rok 1905. – Zachodnia Europa zaś przebywała tę fazę wcześniej. Dla niej rok ten nosi nazwę roku 48-go.
Rozwój wypadków tej epoki łączy się ściśle z wybuchem rewolucyi w Paryżu. Wybuch rewolucyi paryskiej był pierwszą skrą, która zapaliła wybuchowy materyał, nagromadzony we wszystkich państwach Zachodu. W ciągu kilku tygodni pożar ogarnął całą Zachodnią Europę; okazało się, że era Metternichowskiej reakcyi nie zdołała zdusić fermentu socyalnego.
Rudch rewolucyjny 48 roku miał cechę ruchu socyalnego. Jednakowoż w myśl specyalnych warunków, w których znajdowała się Polska, na obszarze ziem polskich ruch ten przybrał cechę ruchu, zmierzającego ku wyzwoleniu politycznemu.
W grę tu wchodziło przedewszystkiem Ks. Poznańskie, gdyż Galicya, wyczerpana strasznemi wypadkami 1848 roku, do apelu stanąć nie mogła, a tem mniej Królestwo, które wtedy przeżywało okres najreakcyjniejszych rządów epoki Mikołajewskiej.
A więc Poznańskie.
Pogłoski o poruszeniach w Niemczech napełniały wszystkich ciągłem oczekiwaniem, szczególniej zaś rozbudziła nadzieje wiadomość o rewolucyi w Wiedniu. Nikt jednak nie spodziewał się, aby stolica Prus, ów lojalny Berlin, miał odwagę zdobyć się na coś podobnego, aby w łonie swojem posiadał materyał do rewolucyi. Wybuchła ona w Berlinie niespodzianie a gwałtownie, jak piorun z pogodnego nieba i, po 36 godzinach krwawej na ulicach walki, stała się panią stolicy.
W całych Niemczech głoszono wolność i braterstwo ludów.
Wybuch rewolucyi w Berlinie, cofanie się rządu na całej linii–były hałasem dla Księstwa Poznańskiego. Wiadomość o wypadkach berlińskich przebiegła błyskawicznie wszystkie warstwy społeczeństwa i zelektryzowała je. Teraz – albo nigdy! Teraz czas działać, aby rząd zmusić do spełnienia przyrzeczeń, danych ludności polskiej–albo dobrowolnie zrzec się chyba odrębności i praw narodowych. Taką była myśl, która przenikła wszystkie umysły.
Na wezwanie naprędce zorganizowanego komitetu zebrał się lud tłumnie przed Bazarem w Ponaniu, aby oświadczyć, że Księstwo Poznańskie do związku Rzeszy niemieckiej wstąpić nie chce. Wybrano przez aklamacyę komitet narodowy, a następnie odczytano zebranemu ludowi projekt petycyi do króla. Przyjęto projekt przez aklamacyę. Komitet wydał tegoż samego dnia, t… j. 20 marca, odezwę, nawołując do utrzymania porządku i spokoju, do unikania rozlewu krwi, obiecując drogą pokojową odzyskać wolność Ojczyzny. Wybrano wreszcie deputacyę, której polecono udać się do króla i oświadczyć mu, że Księstwo po wcieleniu do Prus Rzeszy niemieckiej chce samoistny byt polityczny zachować.
Z tą instrukcyą udała się deputacya do Berlina. Przewodniczył jej arcybiskup, ksiądz Przyłuski.
Niebawem nadeszła z kancelaryi królewskiej odpowiedź przychylna, w myśl której reorganizacya Księstwa, oparta na zasadzie równouprawnienia narodowości polskiej, miała być niezwłocznie przeprowadzona. Projekty Polaków co do obieralności urzędników, a zwłaszcza co do utworzenia wojska narodowego, wydawały się blizkie urzeczywistnienia.
Dnia 22 marca nadeszła wieść, że pod naciskiem Berlińczyków król pruski rozkazał uwolnić polskich więźniów stanu. Wiadomość ta podziałała oszałamiająco. Zdawało się, że niema żądania, któ regoby rządowi podyktować nie można, i któregoby rząd nie musiał był spełnić!
Jakież tu analogie nasuwają się same przy porównaniu z rokiem 1905!
I istotnie, zdawało się, że wszelkie żądania polskie niezłomnie staną się prawem.
Zażądano wycofania wojska z Poznaniania – i wojsko wycofano.
Komitet narodowy zajął się rozesłaniem komisarzy na prowincyę, w celu zorganizowania powiatowych i miejskich komitetów lokalnych, utworzenia straży obywatelskiej i rozpowszechnienia odezwy.
Dzięki bezwładności poznańskich władz pruskich, wynikającej z niewyraźnej i niepewnej postawy władz centralnych w Berlinie, komitet centralny poznański stał się w ciągu dni kilku istotną, a jedyną i najwyższą władzą. Z całej prowincyi zwracano się do poznania po informacye, po broń, po instrukcye.
Wszędzie, przypinał lud wiejski kokardy czerwono-białe.
Gdy przyszły pierwsze rozkazy od komitetu do obywateli, wyznaczonych na organizatorów, lud prosty wszędzie był już gotów do udzielenia czynnego poparcia wykonawcom woli komitetu. Z chwilą, gdy który z obywateli dostawał nominacyę komitetu centralnego, legitymował się nią wobec landrata i miejscowych władz pruskich i wzywał je do posłuszeństwa rozkazom komitetu. Wielu landratów dobrowolnie i zgodnie akceptowało rozkazy, inni zaś czynny chcieli stawić opór. Z pomocą zwołanych ludzi delegat komitetu zmuszał landrata do stosowania sie do rozkazu, ogłaszał, że składa go z urzędu, pieczętował kasy i ustanawiał władze tymczasowe,
W Księstwie dziś odnaleźć można w licznvch domach rozmaite pamiątki z owych burzliwych czasów – i niejeden jeszcze pamiętnik spoczywa w ukryciu, oczekując ręki, któraby go wydobyła na światło dzienne.
Łukomski zaczyna od opisu początku ruchawki w miasteczku Sulmierzycach:
„W Sulmierzycach, powiecie Odolanowskim, tuż przy granicy Śląskiej, w święto Zwiastowania N. P. Maryi, dnia 25 marca 1848 r., po nieszporach, ulicą od Ostrowa zajechały dwie bryczki na rynek przed ratusz. W bryczkach siedziało kilku panów, ozdobionych kokardami o kolorach narodowych polskich. Byli to panowie: dziedzic Lewkowa, pan Wojciech Lipski; kapitan wojsk Napoleońskich, pan Murzynowski; kapitan Franciszek Parczewski i kapitan Wyganowski. Wyprosiwszy u burmistrza miejski bęben i dobosza, kazali zwołać mieszkańców miasta. Po chwili rozległ się ochrypły głos tarabanu, zwołując ciekawych na rynek.
„Od paru dni obiegającemi najrozmaitszemi wieściami rozciekawiona publiczność, zdążała ze wszystkich stron gromadnie, aby się o nowych wieściach dowiedzieć. Pan Lipski oznajmił, co się ostatniemi dniami stało w Berlinie, o uwolnieniu naszych więźniów stanu, o braterstwie ludu berlińskiego i Niemców z Polakami, o zawiązaniu się komitetu narodowego w Poznaniu i odezwach tego komitetu. Prócz tego oznajmił, że za zezwoleniem rządu ma się zbierać i ćwiczyć wojsko polskie, by razem z Niemcami wywalczyć niepodległość dla kraju.
„Następnie przedstawił dowódców wojskowych p. Majora Murzynowskiego i dwóch kapitanów: Parczewskiego i Wyganowskiego i wezwał ochotników, którzy gotowi siły i życie poświęcić w walce za ojczyznę, by wystąpili na front i dali się zapisać do szeregów wojska polskiego.
Po niedługim namyśle stanęło do szeregu trzech nauczycieli miejscowych 1), a za tych przykładem jeszcze koło 50 młodych i starszych mieszkańców miasta i bliższej okolicy; zapisani zostali oni do utworzyć się mającego oddziału ochotników.
„Nazajutrz i dni następnych zwożono broń, t… j… kosy, już oprawne i nieoprawne, i z lasów drzewce do kos, brzozowe, osikowe i dębowe, a we wszystkich krańcach od wczesnego rana do późnej nocy brzmiały kowadła od prostowanych i oprawianych
1) Łukomski, Matczyński i Pędziński.
na drzewce kos. Ochotników codziennie z różnych stron, a najwięcej z po za Prosny, przybywało, tak że do końca marca już odział ten miał około 300 ochotników, ćwiczących się w obrotach wojskowych i robieniu bronią, na przyległych łąkach pomiędzy miastem a przedmieściem Błoniem. Prawie codziennie czytano artykuły wojenne, jak żołnierz w służbie i po za służbą zachować się powinien, dlatego też ochotnicy w szeregu, jak i w mieście i na kwaterach, wzorowo się zachowywali, nie dając powodu do skargi.
„Pomimo to różni mieszkańcy, Żydzi i Niemcy, którzy na sam widok kosy ze strachu ochłonąć nie mogli, słali do Krotoszyna rozpaczliwe wieści. Dla tego w pierwszych dniach kwietnia, podczas mustry przed południem dano nam znać, że wojsko pruskie nadciąga od Krotoszyna przez Błonie. Zebrani w szeregi dwóch kompanii, pomaszerowaliśmy do miasta i ustawili się na południowej stronie rynku. Niebawem nadciągnęły dwie kompanie piechoty i szwadron jazdy pruskiej pod dowództwem pułkownika Bonina.
„Zajęły one wschodnią i południową stronę rynku, a konnica, jakby w rezerwie, ustawiła się w tylnej ulicy, przy stodołach od strony wsi Chwaliszewa.
„Nasi dowódcy, salutując po wojskowemu, podbiegli do pułkownika Bonina, jakby z raportem.
„Na to pułkownik Bonin nadjechał przed front naszych szeregów i odezwał się po niemiecku w następujące słowa:
Es freut mich dass Ihr in so kurzer Zeit auf den Ruf des Vaterlandes Euch so zahlreich versammelt halt. Uebt euch nur fleissig zu tüchtigen Solda ten – Wir werden Vereint gegen den östlichen Feind ziehen! (Cieszy mnie, że na wezwanie Ojczyzny w tak krótkim czasie, tak licznie się zgromadziliście, ćwiczcie się tylko pilnie na dzielnych żołnierzy, a wspólnie pomaszerujemy, przeciw wschodniemu nieprzyjacielowi). „Potem przemówieniu zawrócił pułkownik Bonin przed front swego wojska i zakomenderował zestawienie karabinów w kozły, a jeździe kazał zsiąść z koni. Nasi zaś dowódcy zakomenderowali rozstąpienie się szeregów o 5 kroków i położenie kos i strzelb na ziemie.