- W empik go
Dworek pod Malwami 20 - Srebrny medalion - ebook
Dworek pod Malwami 20 - Srebrny medalion - ebook
Carl Gustaw von Horn wreszcie trafia na właściwy trop i udaje mu się odnaleźć Stanisława Kalinowskiego. A ten przebywa właśnie w więzieniu. Tym razem podejrzany o uwiedzenie wdowy po wojennym bohaterze. Z opresji ratuje go druga wdowa... Katarzyna Aleksandrowna, żona zmarłego generała Samsonowa w końcu ma szansę dowiedzieć się, jak zginął jej mąż. Z pomocą Kalinowskiego udaje się ustalić miejsce, gdzie może znajdować się ciało nieboszczyka. Rozpoczynają się poszukiwania.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-268-0181-1 |
Rozmiar pliku: | 480 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Jesień 1915_
Carl Gustaw von Horn kazał zatrzymać automobil przed gospodą U Paula i uprzejmie pomógł opuścić samochód Katarzynie Samsonowej.
– Pani generałowa zechce tu zaczekać.
Pielęgniarka, panna Schenk, odsunęła krzesło od stolika w cieniu drzewa i gestem wezwała obsługę.
– Proszę coś do picia. Chłodnego, nie zupełnie zimnego.
Von Horn już tego nie widział, gnany niecierpliwością zobaczenia człowieka, za którym podążali od tygodni. Dotarł do ceglanego budynku przy stacji kolejowej, mieszczącego posterunek żandarmerii, wbiegł tam pospiesznie.
Zaskoczony niespodziewaną inspekcją Otto Jaschineck zerwał się od stołu za drewnianą barierką, dzielącą pomieszczenie na pół, w pośpiechu zrzucając na podłogę wyświechtany egzemplarz regulaminu żandarmerii.
– Panie kapitanie, wachmistrz Jaschineck melduje się posłusznie!
Von Horn odsalutował.
– Macie tu jeszcze człowieka nazwiskiem Stanislaw Kalinowski? – zapytał. – Czy też posłaliście go już dalej?
Wachmistrz strzelił obcasami.
– Tak jest. Mamy. Czekamy na przyjazd sędziego, aby rozpatrzył jego sprawę.
– Chcę z nim mówić.
Entuzjazm wachmistrza, który gotów był wypełniać wszystkie rozkazy przełożonych, nieco opadł.
– Oczywiście, panie kapitanie. W tej chwili. Pozwolę sobie zameldować, że istnieją pewne okoliczności...
Von Horn, doświadczony już w rozmowach z funkcjonariuszami państwa na niskich szczeblach, wyjął z kieszeni dokument, który był jego upoważnieniem do działania. Pokazał go żandarmowi, pozwolił przeczytać, po czym złożył kartkę i starannie umieścił ją na powrót w kieszeni.
– Sam wyrobię sobie zdanie w jego kwestii – oznajmił.
Żandarm spocił się po przeczytaniu kartki. Zrozumiał, że jego kariera zależy od opinii, jaką może wydać ten niecodzienny gość.
– Czemu on tu jest? – spytał kapitan, siadając przy stole. – I bardzo proszę, wachmistrzu, bez zbędnych korowodów. Ja naprawdę nie mam czasu na głupstwa.
Otto Jaschineck stanął na baczność.
– Tak jest – potwierdził, po czym wyjaśnił niepewnym głosem: – To nietypowa sytuacja, panie kapitanie. Regulamin nie przewiduje, jak powinien zachować się komendant posterunku w podobnych okolicznościach. Dlatego kierowałem się zdrowym rozsądkiem i zapewniam...
Von Horn spojrzał z zaciekawieniem na żandarma.
– Zdrowym rozsądkiem? – powtórzył. – Zupełnie nie rozumiem, co macie na myśli, wachmistrzu.
Otto Jaschineck chrząknął.
– Doniesienie wpłynęło wprawdzie od ludzi całkowicie wiarygodnych, ale przecież czasami może tak się zdarzyć, że i oni nie wszystkie okoliczności rozważyli...
– Doniesienie? – powtórzył oficer. – Jakie doniesienie?
Wachmistrz podbiegł do szafki, wyciągnął z niej kartkę i podał ją kapitanowi. Von Horn przeczytał, rzucił okiem na kopertę i podniósł ją pod światło.
– To anonim – zauważył.
Żandarm przytaknął.
– Dokładnie takie same otrzymało kilku ważnych obywateli naszego miasta – wyjaśnił. – Ustaliłem, że listów było co najmniej siedem. Wszystkie adresowane do osób poważnych, weteranów, a jeden do nas.
Von Horn przeczytał list powtórnie.
– Jaki jest stan faktyczny? – spytał ze zmarszczonymi brwiami. – Czy ten Rosjanin rzeczywiście chodził do wdowy? I o co właściwie jest oskarżony? Może go zachęcała?
Otto Jaschineck otworzył usta.
– Zachęcała, panie kapitanie? – zapytał z niedowierzaniem. – Żona naszego największego bohatera?! To zupełnie niemożliwe!
Von Horn wzruszył ramionami.
– Pytaliście ją?
Wachmistrz zdumiał się jeszcze bardziej. Miałby zapytać o coś takiego wdowę po kapitanie von Kutten? Rzucić cień podejrzenia na jej honor, zdenerwować, albo może nawet doprowadzić do płaczu? Wdowę po bohaterze?!
Carl Gustaw von Horn odłożył list i skrzywił usta niezadowolony.
– Dziwnie tu podchodzicie do prawa – zauważył. – Chcecie, by Ruski stanął przed sądem? Pod jakim zarzutem?
– O gwałt – wyjaśnił żandarm.
Kapitan prychnął zniecierpliwiony.
– Co za bzdura! – zauważył. – Nie ma zgłoszenia od ofiary, a pewnie i Rosjanin też się nie przyznał.
– Jeszcze nie – wyjaśnił wachmistrz. – Ale na pewno z czasem...
Von Horn przypomniał sobie o zastrzeżeniach żandarma.
– Co wam podpowiedział zdrowy rozsądek?
Otto Jaschineck strzelił obcasami.
– Nie nadawać sprawie dalszego rozgłosu – zameldował. – Prowadzić śledztwo tak, aby nie dopuścić do rzucenia oskarżeń wobec honoru armii. Dlatego aresztowałem Ruskiego i powiadomiłem władze zwierzchnie.
Nie dokończył, bo kapitan von Horn władczym gestem wskazał pęk kluczy leżących na stole.
– Prowadźcie!
***
Cela mieściła pryczę, stołek i stół. Okno od zewnątrz zasłaniały drewniane blindy, nie pozwalające wyjrzeć na ulicę.
Na stołku siedział pochylony mężczyzna, w roboczych spodniach i białej koszuli. Był bosy.
Gdy drzwi się otworzyły, von Horn zobaczył, że siedzący jest młody, mniej więcej dwudziestoletni. Wstępny rysopis kierowcy samochodu generała Samsonowa zgadzał się: jasnowłosy dwudziestolatek, nieco powyżej średniego wzrostu, oczy szare. Ten rysopis i nazwisko kapitan von Horn w ostatnich tygodniach powtarzał sobie setki razy.
– Kalinowski? – zapytał.
Młody człowiek spojrzał obojętnym wzrokiem. Lewe oko miał podsiniaczone, siniak widniał na podbródku, na kołnierzu koszuli dały się zauważyć drobne plamki krwi.
Na odgłos otwieranych drzwi podniósł się, czyniąc to z pewnym wysiłkiem. Był osłabiony, albo może chory.
– Wy jesteście Stanislaw Kalinowski? – upewnił się von Horn. – Mam rozkaz natychmiast was przesłuchać. Potrzebujecie tłumacza, czy może mówicie po niemiecku?
– Mówię – potwierdził tamten. – I zaprzeczam jakimkolwiek oskarżeniom o jakiekolwiek przestępstwa.
Von Horn pokręcił głową.
– Nie jestem sędzią ani prokuratorem. Nie musicie mnie do niczego przekonywać. Przyjechałem tu w zupełnie innej sprawie.
Aż się palił, żeby zadać najważniejsze pytania.
Młody człowiek wrócił na stołek, niepokój w jego spojrzeniu przygasł.
Kapitan wyjął kartkę, udawał, że szuka na niej wskazówek, o co ma spytać aresztowanego.
– Gdzie byliście w sierpniu czternastego roku?
W oczach jeńca błysnęło zainteresowanie. Ale wzruszył tylko ramionami.
– Na wojnie – odpowiedział wymijająco.
– A dokładniej? – dociekał von Horn. – Czy nie w Prusach Wschodnich?
– W Prusach – zgodził się pytany.
Kapitan miał mało czasu i zapytał wprost:
– Czy przy generale Samsonowie?
Młody człowiek ponownie podniósł wzrok i przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
– Być może – oznajmił wreszcie.
Żandarm zmarszczył brwi na tak wymijającą odpowiedź i pewnie ostro pouczyłby przesłuchiwanego o niewłaściwym zachowaniu. Ale kapitan von Horn miał ochotę krzyknąć z radości. Odnalazł właściwego człowieka! Nareszcie go odnalazł! Sposób, w jaki młody Rosjanin odpowiadał na pytania, świadczył zaś, że może wiedzieć to, za czym von Horn uganiał się od dawna.
Poświecił chwilę na opanowanie podekscytowania. Najważniejsze już miał, teraz trzeba było tylko umiejętnie nawijać nitkę na kłębek.
– Panie Kalinowski – przemówił. – Jest ze mną pewna dama, która wiele sobie obiecuje po wiadomościach, jakie może pan posiadać. Bo nie mylę się, że pan był kierowcą samochodu generała Samsonowa, prawda?
Staś spojrzał zaskoczony.
– Dama? Jak dama?
Von Horn z trudem zapanował nad westchnieniem ulgi. Najważniejsze to nawiązać kontakt z przesłuchiwanym, potem idzie już łatwiej.
– Katarzyna Samsonowa, żona generała. Czy zechce pan odpowiedzieć na jej pytania?
Młody człowiek spojrzał z niedowierzaniem. Ale nie zakwestionował jego słów. Niemiecki oficer nie mówiłby takich rzeczy dla żartu.
Podniósł głowę, obejrzał się na zakratowane okno, potem popatrzył na swoje bose stopy.
– Być może – odezwał się. – Ale nie tutaj. I nie bez butów.
Kapitan von Horn natychmiast podjął decyzję.
– Wachmistrzu!
– Na rozkaz, panie kapitanie!
– Po pierwsze, pozwólcie więźniowi się umyć. Znajdzie się tu chyba jakaś miska z wodą? Po drugie, przykryjcie czymś tę zakrwawioną koszulę. Po trzecie, dajcie mu buty. Po czwarte....
– Buty, panie kapitanie? – zmartwił się żandarm. – Skąd mam wziąć buty?
Von Horn zmarszczył brwi.
– Ma mieć buty! – oznajmił z naciskiem. – Natychmiast! Bo po czwarte, zaraz tu sprowadzę żonę rosyjskiego generała. Na osobisty rozkaz Jego Cesarskiej Mości pani generałowa będzie rozmawiać z tym człowiekiem. A on ma być w butach! Czy to jasne? Nie macie zapasowego obuwia? To dajcie mu swoje!
Wachmistrz nie zamierzał dyskutować. Rozkaz to rozkaz.
– Tak jest!
***
Katarzyna Aleksandrowna siedziała za stołem w pomieszczeniu posterunku żandarmerii, dłonie miała splecione, wzrok utkwiony w drzwiach. Uniosła woalkę nad czoło, widać było spod niej jasne, prawie niedostrzegalnie zaznaczone siwizną, włosy.
Żandarm otworzył drzwi i Staś Kalinowski stanął w progu.
– Pani generałowo...
Dama podniosła się z krzesła.
– Zaklinam! – zawołała afektowanym tonem. – Proszę powiedzieć wszystko, co pan wie! Proszę złagodzić ból nieszczęśliwej wdowy! Czy był pan przy śmierci mojego męża? Czy pan to widział? Czy pan wie, w jakich okolicznościach zginął? Jak to się stało? Proszę mnie nie oszczędzać! Muszę znać prawdę!
Mówiła po rosyjsku, a Staś Kalinowski zerknął w kierunku kapitana. Von Horn nie przerwał wypowiedzi generałowej, a to znaczyło, że prawdopodobnie dobrze rozumiał ten język.
– Generał Samsonow zginął w sierpniu zeszłego roku – oznajmił Kalinowski. – Trzydziestego sierpnia, w niedzielę.
– Ale jak?! – zawołała niecierpliwie pani Samsonow. – Jak zginął?! Gdzie? Tyle opowieści słyszałam! Tyle opowieści, że nie wiem, w którą wierzyć.
Kapitan von Horn wsparł pytania damy.
– Czy może pan o tym opowiedzieć?
Staś patrzył na zmęczoną twarz Katarzyny Samsonowej, załzawione oczy, bruzdy przy ustach. Potwierdził powolnym skinieniem głowy.
– Pan generał poległ jak bohater – oświadczył. – Wobec przewagi nieprzyjaciela, wybrał honorową śmierć.
– Skąd o tym wiecie? – padło pytanie kapitana.
– Byłem przy tym.
– Nareszcie! – szepnęła Katarzyna Samsonowa.
Jej głowa opadła na blat stołu z głuchym stuknięciem.
– Wody! – krzyknął von Horn.SZPIEG I SZPIEG
Generałowa Samsonowa dochodziła do siebie, siedząc na krześle i otwartymi szeroko ustami łapiąc powietrze. Panna Schenk wachlowała ją kapeluszem, wolną ręką podając sole trzeźwiące.
W drugiej części posterunku, w aresztanckiej celi, kapitan Carl Gustaw von Horn prowadził przesłuchanie Stanisława Kalinowskiego.
– Chciałbym być dobrze zrozumiany... – zaczął. – Mam nadziej, że choć jest pan jeńcem wojennym, nie ma pan powodów wątpić w moje intencje. My, Niemcy, szanujemy naszych przeciwników, żołnierze zawsze potrafią się porozumieć. Nazywam się Carl Gustaw von Horn i działam na mocy najwyższego rozkazu Jego Cesarskiej Wysokości Wilhelma II. Moim zadaniem jest ustalenie okoliczności śmierci generała Aleksandra Samsonowa.
Staś Kalinowski uważnie przyglądał się rozmówcy.
– W jakim celu? – zapytał.
Von Horn nerwowo poruszył brwiami.
– To chyba oczywiste. Pani generałowa uzyskała zgodę na odszukanie ciała męża i zabranie go do Rosji. Mam tej w tym pomagać. Rozumie więc pan, że sprawa jest ważna i bardzo delikatna.
– Rozumiem – potwierdził Staś. – Proszę pytać.
Kapitan odchylił się w krześle. Wiele pytań, wiele odpowiedzi. Oby te były jak najmniej nieprawdziwe.
– Byliście kierowcą generała Samsonowa? – zapytał. – Czy tak?
– Nie. Tylko w ostatnich dniach sierpnia.
– A wcześniej? Jaki był wasz przydział?
Kalinowski zawahał się.
– Sztab Drugiej Armii.
– Przydział i funkcja?
Kalinowski zawahał się powtórnie.
– Byłem ordynansem szefa sztabu, generała Postowskiego.
– Ordynansem? – zdziwił się von Horn. – To zajęcie dla podoficera. Z akt wynika, że pan był chorążym.
– Z bardzo niewielkim stażem. Otrzymałem stopień na kilka tygodni przed wybuchem wojny.
Von Horn schował kartkę, na której miał niby zapisane pytania. Już jej nie potrzebował.
– Panie chorąży – odezwał się poważnym, urzędowym tonem, w którym była jednak otwartość i dobra wola. – Zapewne rozumie pan, że zanim powie pan cokolwiek więcej pani Samsonowej, muszę mieć absolutną pewność w sprawie pańskiej wiarygodności. Proszę wybaczyć bezpośredniość i prosty, żołnierski sposób postępowania. Zanim przekona mnie pan, że rzeczywiście znane są panu okoliczności, które stanowią przedmiot mojego zainteresowania, muszę upewnić się, że jest pan tym, za kogo się pan podaje. W jaki sposób przekona mnie pan, że był pan przy śmierci generała Samsonowa?
Młody człowiek zastanowił się.
– Nie wiem, co mogłoby pana przekonać – zauważył. – Obawiam się też, że to co mam do przekazania na temat okoliczności śmierci generała, będzie przykre dla jego żony.
Von Horn poruszony podniósł brwi.
– Przykre? Dowiedziała się już najważniejszego. Jej mąż wybrał honorowe wyjście, popełniając samobójstwo po przegranej bitwie.
Przerwał i uważnie popatrzył na rozmówcę.
– Słyszeliśmy kilka różnych wersji śmierci generała – dodał. – Czemu miałbym uwierzyć, że pańska jest prawdziwa?
Kalinowski wzruszył ramionami.
– Proszę pytać – powtórzył.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.