Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dworek pod Malwami 32 - Książę nocy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 sierpnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dworek pod Malwami 32 - Książę nocy - ebook

Po okręgu białostockim roznoszą się opowieści o skąpstwie i skandalach obyczajowych księcia pruskiego Augusta Wilhelma. Kapitan Langier i porucznik von Lammers obradują w hotelowej restauracji, jak polepszyć wizerunek władcy. Na stół wjeżdża szampan, a do redaktora Zeligmana trafia decyzja o odwieszenie pisma "Gołos Biełostoka". Współpraca zakłada oczywiście pomijanie tematów niewygodnych dla administracji niemieckiej na tych terenach. Tymczasem pan Kalinowski szuka żartownisia, który wysłał do jego domu wieniec pogrzebowy z imieniem Franciszki Kalinowskiej.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-268-0169-9
Rozmiar pliku: 275 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

NIECNE PLANY

_Lato 1917_

Michał Kalinowski był bardzo rozeźlony, gdy przyjechał do zakładu Szulmana w Zabłudowie. Na siedzeniu bryczki przywiózł żałobny wieniec, który jakiś ponury żartowniś kazał przysłać do Kalinówki.

– Co to znaczy?! – krzyczał pan Michał wpadając do sklepiku i waląc pięściami o ladę, za którą stała przestraszona panna Czajkowska. – Szulman, łeb ci zaraz odstrzelę!

Majster wyszedł z zaplecza, zgięty w ukłonie i nieco przestraszony.

– Ja nic nie wiem, panie dziedzicu – tłumaczył się zaskoczony. – Kto panu dziedzicowi tyle złego nagadał, że biednego Żyda chce zastrzelić?

Kalinowski pokazał na przyniesiony wieniec.

– Twoja robota, tak? – zapytał rozsierdzony. – Przecież widzę, że twoja, nie wypieraj się! Widzisz, co tu jest napisane? Widzisz, łobuzie parchaty? Żartów się tobie zachciało, tak? Zaraz zobaczysz żarty!

Szulman, rzemieślnik niezbyt majętny, ale prowadzący pewny interes, przymknął oczy i złożył ręce.

– Pan dziedzic chce mieć na sumieniu kupca? – spytał opanowanym głosem. – Niewinnego skrzyczeć, a na koniec zabić? Ano, skoro taka wola pana dziedzica, to niechaj i tak będzie...

Rozpiął chałat na piersi, wskazującym palcem szukał właściwego miejsca.

– Tu serce – powiedział. – Pan dziedzic strzeli prosto, żeby się Szulman nie męczył. A potem niech pan dziedzic idzie i dzieci moje też zastrzeli! Bo co oni winne, żeby z głodu zdychać, jak im ojca nie stanie?

Pana Michała trochę uspokoiło teatralne zachowanie Żyda. Gestem pokazał na wieniec.

– Do domu posłaniec przyniósł – wyjaśnił nieco łagodniejszym tonem. – Każdy pozna, że z twojego sklepu robota. Kto ją zlecił, co?

Rozpostarł szarfę, by napis był na niej widoczny w całej okazałości. „Franciszka Kalinowska – ostatnie pożegnanie”.

– Franciszka to moja żona – wyjaśnił przygryzając wąsa. – A ty za takie żarty do kryminału pójdziesz!

Szulman pokręcił głową.

– Ja by miałbym zrobić coś tak brzydliwego? – zapytał z ręką na sercu. – Ja bym prędzej z najwyższej góry do morza skoczył, niż na pana dziedzica złe słowo powiedział!

Odwrócił się do panny sklepowej. Wiesia Czajkowska stała w pobliżu, blada, usta jej drgały.

– Ja napisałam – przyznała się ze łzami w oczach. – Klient poprosił...

Kalinowski zmarszczył brwi.

– Pani się przyznaje do tego przykrego żartu? A z jakiej przyczyny moja żona i ja zostaliśmy tak potraktowani?

Panna sklepowa miała rozpacz w głosie.

– To dla kogo innego miało być – wyjaśniła. – Całkiem dla kogo innego. Taki pan jednego razu przyszedł do sklepu. Kupił wieniec, żeby go do Bielska zabrać na pogrzeb. Kazał taki napis dać. Mówił, że to dla jego ciotki.

Otworzyła szufladkę w ladzie, nerwowymi palcami przebierała w notatkach.

– O, jest! – oznajmiła z ulgą pokazując pokwitowanie. – Jaki wieniec i co ma być napisane na szarfie. Cztery marki, dwadzieścia fenigów.

Nazwiska klienta w notatce nie było.

– Średniego wieku i wzrostu – opisywała Wiesia Czajkowska. – Nie bardzo pamiętam... Twarz pociągła i smutna, ale u nas to tylko smutni kupują, to jeden do drugiego podobny...

Michał Kalinowski zdjął kapelusz.

– Na pogrzeb do Bielska? – powtórzył zawstydzony. – Mniejsza z tym teraz, sam to jakoś muszę rozwikłać... Proszę wybaczyć moje zachowanie, ale sami państwo rozumieją, że w tych okolicznościach...

Ukłonił się i wyszedł, zostawiając towar na ladzie. Majster Szulman patrzył za nim przez okno sklepiku.

– Taki żart? – powiedział w zamyśleniu. – Oj, ma ktoś do pana dziedzica wielki żal. A plan to ma jeszcze większy...

– Plan? – zdziwiła się Wiesia Czajkowska. – Jaki plan, panie majster?

Szulman markotnie pokiwał głową.

– Panna się pyta, jaki? – zastanawiał się głośno. – Mnie nie wiadomo o nim nic, jak tylko to, że on niecny. A najwięcej ciekawe, kto taki niecny zamysł wobec pana dziedzica ma!

***

Kapitan Langier siedział w restauracji hotelu Ritz w Białymstoku i przeklinał. Naprzeciw niego, z zafrasowaną miną, czekał drugi oficer niemiecki, porucznik Otto von Lammers. Pomiędzy nimi leżała na obrusie pilna depesza z Berlina.

– Ledwie uciszyłem tego pismaka, a już nowy kłopot – skarżył się adiutant księcia pruskiego Augusta Wilhelma. – Panienki od madame Kruger mają długie języki i od razy rozpaplały po mieście, że książę dał im ledwie po pięć marek za noc.

– Jego Wysokość rzeczywiście nie jest szczególnie hojny – zauważył von Lammers.

Langier nerwowo czochrał się po krótko ostrzyżonej głowie.

– Włosy mi siwieją od tego typu kłopotów – mruknął. – Wystarczy przejść się po mieście, żeby usłyszeć, co ludzie mówią! A oni tam w Berlinie żądają poprawy wizerunku rodziny cesarskiej i Niemiec jako takich. Poprawy!

Von Lammers przytaknął zamyślony.

– Potrzeba czegoś szczególnego, żeby kupić Polaków – oznajmił. – Teraz, gdy w Rosji powstał polski rząd i mówi się o odbudowie ich kraju, nasza propozycja zawarta w Akcie 5 Listopada wydaje się bardzo ogólnikowa i mało poważna. Należy uczynić więcej, coś, co przekona miejscowych o dobrych intencjach cesarza i wykaże, że Niemcy są większymi zwolennikami niepodległości Polski niż wcześniej car, a teraz rosyjski Rząd Tymczasowy.

– Jak mam to zrobić? – złościł się Langier. – Musiałbym mieć choć minimalne środki, a tu nie dość, że brakuje nam pieniędzy na codzienne wydatki, to jeszcze książę w niczym nie przypomina arabskiego szejka! Jego skąpstwo jest przedmiotem żartów i moją codzienną udręką.

Von Lammers odstawił szklankę z napojem.

– Szejk? – powtórzył. – Albo nawet sułtan czy kalif? Ależ to znakomity pomysł!

Kapitan Langier spojrzał na kolegę z dezaprobatą.

– Pan też? – zapytał kwaśno. – Właśnie pułkownik Reszke, komendant okręgu, odmówił mi pomocy, bo jest żołnierzem, a nie politykiem i dworakiem. Ja tu nie zapraszałem księcia pana, powiada. Ja mam pilnować porządku i zdobywać rekruta. Błazen!

Von Lammers gestem przywołał kelnera.

– Podaj szampana – zlecił. – Tylko porządnego, bo kości porachuję!

Langier popatrzył zaskoczony.

– Cóż to za okazja? – zapytał podejrzliwie. – Jakiś nowy zwyczaj? Będziemy teraz opijać klęski i niepowodzenia?

Von Lammers uśmiechnął się z zadowoleniem.

– Przeciwnie, drogi kapitanie. Wypijemy za sukcesy. Sukcesy Jego Wysokości księcia, cesarstwa. Ale przede wszystkim pańskie.

Langier pogłaskał się po głowie.

– Że mnie się rozum mąci od kłopotów, to rozumiem. Ale że panu, to się dziwię.

Von Lammers podniósł depeszę nadaną w Sztabie Generalnym w Berlinie przez komórkę P-11. Żądano w niej podjęcia natychmiastowych działań.

– Niech pan, z łaski swojej, udzieli odpowiedzi – oświadczył von Lammers. – Proszę napisać: polecenie zrozumiane, akcja propagandowa w toku, przystępujemy do wykonania. Kryptonim? Hm... Kryptonim: „Szampan”.

– Proszę? – kapitan nadal nie rozumiał zadowolenia rozmówcy.

– A co? – roześmiał się von Lammers. – Nie lubi pan szampana? No to pan polubi! Będziemy go mieli tyle, że na pewno panu zasmakuje.

***

Józef Zeligman, redaktor i wydawca zawieszonej gazety „Gołos Biełostoka”, przyjął z westchnieniem wezwanie do niemieckiej komendantury. Co kilka tygodni słał prośby o odwieszenie gazety, a nie doczekał się dotąd żadnej odpowiedzi. Drukarnię i zapas papieru przejęła administracja niemiecka, bez odszkodowania i bez słowa wyjaśnienia, a tu nagle wezwanie w sprawie urzędowej.

Józef Zeligman prawie dwa lata spodziewał się pozytywnej decyzji, ale teraz prawie nie miał już nadziei. Szedł na wyznaczone spotkanie bardziej zaniepokojony niż z ufnością w pozytywne zakończenie kłopotów. Podejrzliwie przyjął serdeczne powitanie, z jakim wystąpił kapitan Langier.

– Witam, witam redaktora! – wołał z daleka oficer i wyciągał rękę.

Zeligmana zaintrygowało miejsce spotkania, którym była restauracja hotelu Ritz, a jeszcze bardziej zastawa przygotowana na dwie osoby.

– Zje ze mną redaktor? – spytał kapitan. – Jestem zapracowany, przepraszam, więc podczas posiłków zmuszony jestem załatwiać sprawy i interesy.

Dziennikarz wykazał zrozumienie dla tej postawy, zajął przygotowane miejsce, ale poprosił tylko o kawę.

– Co tak skromnie? – dopytywał się Niemiec, przygotowany wyraźnie na dłuższe posiedzenie.

– Nie chciałbym zabierać cennego czasu – mruknął Zeligman, a w jego głosie nie brakowało utajonej złośliwości.

Kapitan Langier roześmiał się hałaśliwie.

– Cha, cha! Dowcipny pan od samego rana! – ucieszył się. – Miło spotkać człowieka w dobrym humorze. Zapewne ma pan do tego powody.

– Niekoniecznie – odparł redaktor ponurym nagle tonem. – Należę do gatunku do wątpiących i sceptycznych, więc gdyby nie poczucie humoru zapewne trudno byłoby mi wytrzymać.

– Naprawdę? – podniósł brwi oficer. – Postrzegam pana jako upartego, zdecydowanego człowieka, który wie, czego w życiu chce i który osiągnie to, co zamierzył.

Zeligman wzruszył ramionami.

– Czegoś pan ode mnie sobie życzy? – spytał obcesowo.

Kapitan Langier nie dał po sobie poznać, że poczuł się dotknięty bezpośrednim pytaniem.

– A nie mówiłem? – spytał z łagodnym uśmiechem. – Uparty i zdecydowany.

Skończył jeść cieniutkie parówki, wytarł usta chusteczką.

– Na pewno niczego pan nie zamówi? – zapytał powtórnie. – W porządku, nie nalegam. Przejdźmy zatem do rzeczy. Otóż poprosiłem pana, aby mu zakomunikować warunki, na jakich może zostać wznowiona pańska gazeta...

Józef Zeligman spojrzał z niedowierzaniem.

– Czego się pan po mnie spodziewa? – zapytał. – Poza prośbą, jak się domyślam, aby nie pisać o skąpstwie księcia.

Langier lekceważąco machnął ręką.

– Słyszał pan już o tym? No, oczywiście, jest pan przecież dziennikarzem. No owszem, nie zależy nam na nagłaśnianiu tej historii, która stawia Jego Wysokość w niezręcznej sytuacji. Pańskie ostre pióro pewnie byłoby dla niego przykre. Czytał pańską relację z procesu Drwala i, delikatnie mówiąc, nie był zachwycony pańskimi wnioskami.

– Książę to czytał? – zdziwił się Zeligman. – Jakim cudem? Nie było niczego w tutejszych gazetach.

– Ale było w berlińskich – uśmiechnął się Langier. – A podpis JZ to przecież pańskie signum, nie zaprzeczy pan.

– Być może.

– Nie stawiam panu zarzutów – zastrzegł się Langier, nadal przyjaźnie uśmiechnięty. – Jakkolwiek nie zgadzam się z niektórymi sformułowaniami. Ale ma pan rację, chciałem prosić, aby nie pisał pan o hm... hojności księcia Augusta Wilhelma. Ani do gazet berlińskich, ani do innych.

– Rozumiem – skinął Zeligman. – A jeśli się nie zastosuję?

Kapitan Langier nadal był serdeczny.

– Dlaczego miałby pan nie posłuchać dobrej rady? – spytał życzliwym tonem.

Wyjął z kieszeni kartkę i położył ją na stole.

– To zgoda na reaktywowania pańskiego pisma – oznajmił. – Z drobnym warunkiem. Jeśli pan napisze o ostatnich wydarzeniach, gazeta ponownie zostanie zamknięta, a nakład natychmiast skonfiskowany.

Józef Zeligman zacisnął szczęki.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: